29 kwietnia 2009

Rozdział 129

Kroki były coraz wyraźniejsze, że już nie musiałam używać swojego nadnaturalnego słuchu. Aż się zdziwiłam, że Barty tego nie słyszy, tylko stoi w miejscu i patrzy na mnie ze zdumioną miną. Cóż, zapewne wziął mnie teraz za niezrównoważoną wariatkę, ale jeśli…
- Szukałam cię.
Zza zakrętu wyszła niska postać Claudii. Była ubrana tak jak zwykle, w błękitną sukienkę z perłowymi guzikami, na głowie miała niebieski kapelusz a na ustach perfidny, szyderczy uśmiech. Na mój widok uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
- Widzę, że nie dasz twojemu kochanemu śmiertelnikowi chodzić po ministerstwie bez obrony – dodała, przyglądając się Barty’emu, który nie mógł ani jej usłyszeć ani zobaczyć. Cofnęłam się o krok, patrząc na nią z niedowierzaniem.
- No wiesz, miałam nadzieję, że dasz mi już spokój – warknęłam.
- Że co proszę? – zapytał jeszcze bardziej zdziwiony Barty, teraz wyraźnie zbity z tropu.
- Nie do ciebie – odpowiedziałam pospiesznie. – A tobie radzę nazywać go po imieniu.
Odwróciłam się na pięcie, chwyciłam Barty’ego za rękaw i ruszyłam w przeciwną stronę, byle jak najdalej od natarczywej zjawy. Myślałam, że będzie zatruwać mi życie tylko wtedy, gdy będę wyjątkowo nieszczęśliwa albo samotna, co obecnie mi nie grozi.
Jak się spodziewałam, Claudia nie pobiegła za mną. Nie należała do tych, co pchają się tam, gdzie wyraźnie się im insynuuje, że nie powinni tam być. To właśnie najbardziej w niej lubiłam, aczkolwiek nigdy bym się do tego jej nie przyznała.
- Sophie – zaczął nieśmiało Barty. – Czy coś nie tak z… to znaczy, z kim rozmawiałaś?
- Wszystko ze mną w porządku – mruknęłam, nie patrząc na niego. – Zapomnij o tym.
Crouch nie naciskał. I bardzo dobrze, bo nie marzyło mi się opowiadać mu całej nieprawdopodobnej historii z Claudią w roli głównej, co i dla mnie samej byłoby raczej ciężkim przeżyciem. Owe spotkania ze zjawą w ciele dziecka nie należały do najprzyjemniejszych.
- Mówiłeś coś o swoich dziadkach… - odezwałam się. – Dokończ.
- To ludzie z zasadami – odparł Barty. – Kiedy się dowiedzieli, że ujęto mnie z grupą Śmierciożerców, bardzo to przeżyli. Odwrócili się ode mnie, twierdząc, że okryłem hańbą swoje nazwisko. Później, kiedy uciekłem, chcieli mi wyperswadować, żebym porzucił dawną drogę życia.
- I żałujesz? – spytałam.
- Czego?
- Noo… że pozostałeś Śmierciożercą, i w ogóle…
Barty zamyślił się. Wiedziałam, że odpowiedź brzmiałaby „nie”, ale z drugiej strony… nie musiałby żyć w ukryciu, miałby normalną rodzinę, ojca, pracę w Ministerstwie Magii…
- Nie żałuję niczego – odpowiedział po chwili. – Gdybym ich posłuchał dziadków, nie miałbym tego wszystkiego. Nie poznałbym ciebie.
Poczułam, że palą mnie policzki. Nigdy nie reagowałam tak na jakieś słowa. Jednak Barty działał na mnie w taki sposób, że nie byłam wtedy tą samą Sophie, beztroską i lekceważącą wszystko. Nie mogłam wtedy opisać swoich uczuć, tego co czułam do Croucha…
- Nie jestem taka, jak uważasz – mruknęłam. – Nie znasz mnie od tej strony.
- Chciałbym cię poznać – rzekł Barty, chwytając moją dłoń. Nie odepchnęłam go, ale byłam mocno zdziwiona tym gestem. Przecież Czarny Pan nie patrzyłby na to łaskawym okiem, jak by to normalny Barty powiedział…
- Nie chciałam, aby Lucjusz z nami szedł, bo chciałam cię o coś zapytać– odezwałam się po chwili, kiedy przez kilka minut przemierzaliśmy bezkres korytarzy i przejść. – Długo nad tym myślałam i zastanawiałam się, czy, gdyby Czarny Pan nie stanął między nami…
- Gdyby Czarny Pan mi pozwolił, to moglibyśmy być razem – przerwał mi. – Też nad tym myślałem.
Nie potrafiłam na to odpowiedzieć. Znów wychwyciłam odgłos jakichś kroków. Tym razem i Barty je usłyszał. Po niecałej minucie zza korytarza wypadł Crabbe i Rabastan. Wyglądali na rozwścieczonych, ale i przerażonych. Kiedy młodszy Lestrange zobaczył nas na swojej drodze, wściekł się jeszcze bardziej.
- Szukamy wszyscy Pottera, a wy sobie idziecie, jakbyście byli na spacerku – warknął i zwrócił się do Barty’ego. – Jeszcze ci mało? Czarny Pan będzie przeszczęśliwy, jeśli się dowie, co robisz na ważnej misji.
- Jeśli mu powiesz, to… - zaczął Barty, a ja natychmiast puściłam jego rękę, żeby jeszcze bardziej nie wpakować go w kłopoty. Rabastan jednak tylko się zaśmiał i odrzekł:
- Cichy romans, co? Musimy się stąd jakoś wydostać.
- Wiecie co? – wtrąciłam się. – Czasem sobie tak myślę, że już głupsi być nie możecie. Ale w takich chwilach jak ta, to dochodzę do wniosku, że jednak staczacie się coraz bardziej.
Minęłam czym prędzej Rabastana, by nie patrzeć na jego głupawą, dumną minę i wzniosłam się o kilkanaście metrów, bo półki z przepowiedniami sięgały prawie do sufitu. Drzwi wypatrzyłam kilka rzędów od naszego miejsca położenia, co oznaczało kolejną głupotę Rabastana, bo przecież mógł użyć zaklęcia Czterech Stron Świata.

Po jakichś dziesięciu minutach udało nam się w końcu opuścić to zacharkane, zakurzone i obczopione miejsce, bo już słów mi brakowało, by wytłumaczyć tej trzyosobowej drużynie, którędy trzeba iść.
Ledwo weszliśmy do okrągłej komnaty, usłyszeliśmy wrzask Bellatrix:
- MAMY ICH, SĄ TAM!
Zanim dobiegliśmy do pomieszczenia, skąd rozległ się głos Bellatrix, jego właścicielka staranowała nas. I to dosłownie, bo wpadła wprost na mnie, co skończyło się tym, że o mało nie upadłam, przygnieciona jej ciężarem. Na pomoc skoczył mi Barty, ratując przed Bellą, rozciągniętą już na podłodze.
- Dzięki – mruknęłam, unikając jego spojrzenia. Bellatrix podniosła się z wściekłą miną i machnęła na wszystkich ręką. Poczułam się mocno urażona tym gestem, bo to ja powinnam machać na nią, ale postanowiłam już zaoszczędzić nam wszystkim tej sceny.
Bella rzuciła się prosto do drzwi, za którymi, jak się później okazało, znajdowała się Sala Śmierci. Tak, właśnie tak się nazywała. Nie miałam pojęcia, dlaczego, ale brzmiało to zachęcająco, bo może w końcu pozbawię tam życia Pottera, który tyle lat zbierał laury po przygodach, w których razem braliśmy udział. Kto przeszkodził Voldemortowi w kradzieży Kamienia Filozoficznego? Oczywiście, Harry Potter. A kto uratował mu życie? Sophie Serpens? Nie, chyba raczej sam sobie pomógł. Albo… dzięki czemu Harry Potter zwyciężył w Turnieju Trójmagicznym? Dzięki swojemu niesamowitemu sprytowi i mocy magicznej. A Sophie Serpens? Och, a kto to jest? Ach, tak, to ta niezrównoważona wariatka, która jest sławna z powodu swoich piosenek.

Nareszcie. Harry Potter otoczony. Stał nieopodal łuku, ściskając w jednej ręce różdżkę, a w drugiej moją upragnioną przepowiednię. Poprowadziłam Śmierciożerców w jego stronę. W końcu mogłam powiedzieć Harry’emu, co o nim naprawdę myślę. Wygarnę mu wszystko, a później zabiję. Już nigdy nie wejdzie mi w drogę. To przez niego jestem tak okropnie nieszczęśliwa. Gdyby nie on, profesor Trelawney nie wypowiedziałaby tej przepowiedni. Gdyby nie on, Czarny Pan nie wywierałby na Barty’ego takiego nacisku. Gdyby nie ten cholerny Potter, Syriusz byłby wolny…
- Koniec wyścigu, Potter – zza moich pleców rozległ się głos Lucjusza Malfoya. – A teraz oddaj przepowiednię ja grzeczny chłopczyk…
- Pozwólcie… odejść innym… to ją oddam… odparł Harry. Nie wyglądał dobrze, co bardzo poprawiło mój humor i wzmocniło moją nienawiść do niego. Miał przeciętą wargę, podbite oko i ledwo trzymał się na nogach.
- Koniec z targami – warknął Malfoy. – Chyba widzisz, że jest nas więcej. A może Dumbledore nie nauczył cię liczyć?
Tym razem śmiałam się razem z innymi. Jedyną, która nie brała udziału w tej całej wesołości, która nas ogarnęła, była Sapphire. Trzymała się z boku, zmieszana całym tym towarzystwem. Nigdy jej do niczego nie zmuszałam. To ona wybrała, że pójdzie ze mną wszędzie. Darla na pewno byłaby świetną Śmierciożercą. Byłaby taka jak Barty. Bardzo by się starała, aczkolwiek miąłby też do tego pewnego rodzaju dystans…
Uciszyłam Lucjusza ruchem ręki i zeszłam kilka stopni w dół.
- Harry Potter – odezwałam się spokojnym, jadowitym tonem. – Tyle lat czekałam na tą chwilę. Na chwilę, w której powiem ci, jak bardzo zatrułeś mi życie. Jak bardzo skrzywdziłeś mnie choćby samą swoją obecnością.
Harry patrzył na mnie z zainteresowaniem, ale wiedziałam, że myśli tylko o tym, jak się stąd wydostać. Już otwierałam usta, ale niestety, moją przemowę przerwało jakże efektowne wejście Neville’a.
- Harry! – zawołał, schodząc ku Potterowi po stopniach. Zatrzymał się gwałtownie na widok Śmierciożerców. Zerknęłam na jego różdżkę. Nie należała do niego. Była własnością Hermiony. A więc Panna Szlama była obecnie zdolna do jakiegokolwiek czynu, co rzecz jasna, bardzo mnie ucieszyło.
- Rookwood, zajmij się nim – rozkazałam, odwracając głowę, nie parząc na Neville’a. Rookwood chwycił niczego niespodziewającego się Longbottoma z tyłu za ręce i zawlókł na tyły zwartego szeregu kilkunastu moich Śmierciożerców.
- A więc tak – dodałam, patrząc znów prosto w zielone, tak znienawidzone przeze mnie oczy Harry’ego. – Tyle lat czekałam, by powiedzieć ci, co sądzę o takich jak ty. Nigdy nie zrozumiesz ludzi, którzy ponieśli prawdziwą krzywdę. Myślisz, że jesteś wielkim pokrzywdzonym, skoro straciłeś rodziców. Myślałeś, że jesteś ofiarą, której Lord Voldemort zamordował rodzinę! Ale nie pomyślałeś jednak, że ja mogę cierpieć jeszcze bardziej, bo moi rodzice żyją, a nienawidzą mnie tak jak ty nienawidzisz Czarnego Pana!
Nie mogłam dłużej mówić. Samo wspomnienie o biologicznych rodzicach chwyciło mnie za gardło i nie chciało puścić. Nie mogłam dłużej dusić w sobie tego bólu. Ukryłam twarz w dłoniach i wybuchnęłam płaczem. Żałowałam, że poddałam się tak hańbiącej, typowo ludzkiej słabości i to jeszcze na oczach Pottera.
Ktoś odciągnął mnie w tył. Rozpoznałam, że to Barty. Nie po delikatności, z jaką to zrobił, ale po rękach. Miał takie subtelne, długie palce. I nikt oprócz niego nie przytuliłby mnie w takim miejscu na oczach wroga.
- Uspokój się, oni są tak samo marni, jak mój ojciec – usłyszałam jego cichy szept tuż przy uchu. Co prawda, mogłabym tak wypłakiwać się w jego ramię całe wieku, ale było zadanie do wykonania, co było ważniejsze. Opamiętałam się i odsunęłam się od Barty’ego. Otarłam pospiesznie łzy. W tym czasie Bellatrix zdążyła już mnie zastąpić. Kiedy wróciłam na swoje miejsce, krzyczała właśnie do Rookwooda:
- Dawaj mi go tu!
Rookwood pchnął Longbottoma w jej stronę, na co Bella uniosła różdżkę i zawołała:
- Crucio!
Neville podciągnął nogi pod brodę i zaczął wrzeszczeć jak opętany. Nie trwało to długo, jednak Bellatrix najwyraźniej doskonale się bawiła. Cofnęła zaklęcie i dodała:
- To na początek. Jeśli nie oddasz nam przepowiedni, Potter, będziesz świadkiem, jak twój przyjaciel kona w męczarniach.
Harry powoli, bardzo powoli wyciągnął rękę z małą kulką w stronę Śmierciożerców. Lucjusz doskoczył do niego, by ją wziąć. Nagle do komnaty wpadło z donośnym hukiem pięć nowych osób: Moody, Tonks, Lupin, Kingsley i Syriusz. Malfoy odwrócił się, ale Nimfadora strzeliła już w niego oszałamiaczem.
- Na co czekacie, na nich! – zawołałam, wyszarpując różdżkę z kieszeni. To było dopiero coś… po raz pierwszy otwarcie walczyłam z Zakonem Feniksa na śmierć i życie. Zupełnie tak, jak Evan. Tyle że ja nie dam się wykończyć. Jednym machnięciem różdżki zwaliłam Moody’ego z nóg. Oni byli dla mnie zbyt prości… Musieli mieć coś w zanadrzu, chyba że również myśleli, podobnie jak Potter, że opuszczę Śmierciożerców…
- Sophie! – ryknął Syriusz, przedzierając się przez tłum walczących w moją stronę. – Co ty wyprawiasz?!
- Najpierw muszę zdobyć proroctwo! – odkrzyknęłam, rozbrajając tym razem na dobre Moody’ego. – Później niech się dzieje, co chce!
Tylko to powiedziałam i już musiałam skoczyć na ratunek Rabastanowi, który był właśnie napastowany przez Lupina. Oszołomiłam Tonks, która przeleciała przez całą Salę Śmierci i zatrzymała się na ścianie.
Nagle serce podskoczyło mi do gardła. Kątem oka zauważyłam, jakby na zwolnionym filmie. Lśniąca kulka wyślizguje się z kieszeni Pottera, rozbija się o kamienną podłogę… Nie miałam już czasu na myślenie. Wytężyłam swój wampirzy słuch, chłonąc każde słowo, wypowiadanie przez młodą kobietę i starca, jak życiodajny tlen.
Przestałam zwracać na wszystko uwagę. Przepowiednia rozbita. Wszystko stracone. I co z tego, że usłyszałam jej treść! Nie będę mogła przecież powtórzyć jej treści wujowi. Przez głupie zaklęcie Dumbledore’a.
Cóż, skoro już nie ma przepowiedni, muszę zatroszczyć się o Śmierciożerców. Poprawka. O jednego Śmierciożercę, na którym zależało mi bardziej od wszystkich innych. Jednak Barty najwyraźniej wcale nie chciał opuszczać pola walki. Cieszył się, że w końcu wyrwał się na moment z domu pana i ma okazję się rozerwać.
Z całej zbiorowości najzacieklej walczył Syriusz i Bellatrix. Jego nie chciałam oszołamiać. Jego też chciałam stąd zabrać. Co mu strzeliło do głowy, żeby opuszczać bezpieczną kryjówkę! Och, pomyślmy… pewnie Harry…
Gdzieś skądś rozległ się okrzyk:
- DUBBLEDORE!
Odwróciłam się jak na komendę. Po kamiennych, lśniących stopniach zbiegał najprawdziwszy Albus Dumbledore. Moja uwaga została też przyciągnięta przez walczącą Bellę i Syriusza. Nie mogłam się przecież rozdwoić. Wybrałam Blacka. Chciałam pomóc mu, czy coś, ale bałam się też zrobić krzywdę Bellatrix…
- No, dalej, postaraj się, przecież potrafisz! – krzyknął Syriusz, uchylając się przed kolejnym szmaragdowozielonym promieniem. Jednak następnym razem nie miał tyle szczęścia. Drugi, tym razem szkarłatny, trafił go prosto w pierś. Teraz poczułam się, jakbym grała w quidditch, a Syriusz był zniczem. Leciał, jak na zwolnionym filmie. Wygiął się w łuk, tuż pod kamienną, śmiertelną budowlą. Śmiech jeszcze nie spełzł z jego twarzy, a ja zareagowałam instynktownie. Rzuciłam się w jego stronę z nadnaturalną prędkością, mając jeszcze rozpaczliwą nadzieję, że zdążę…

~*~

Z tego odcinka jestem zadowolona xD Co prawda, w połowie pisania internet mi się na chwilę wyłączył i myślałam, że nie dodam dziś notki, ale już jest OK. Cóż, jeszcze jest jedna sprawa. Otóż, w poniedziałek jadę na wycieczkę na trzy dni i rozdziału nie napiszę, niestety. Mam nadzieję, że następnym odcinkiem Wam to wynagrodzę xD Dedykacja dla Cam :*  Dawaj szybko rozdział nowy^^

Pamiętam, Claudio xD 

40 komentarzy:

  1. ~Ciemna Pani
    29 kwietnia 2009 o 21:19

    1!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Cam.
    29 kwietnia 2009 o 21:21

    Bardzo dobry rozdział [bo dedykowany dla mnie (dziękuję)] xD Z niecierpliwością czekałam na ten ostatni moment, czyli domniemaną śmierć Syriusza. Co do początku to później, jak zaczęłam nad tym myśleć, stwierdziłam, że to może Armand [czy jak go tam zwał]. A tu Sophie. xD Tylko co ona w Ministerstwie robiła? Ciekawe, ciekawe. Miłej wycieczki, mamo. xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 29 kwietnia 2009 o 21:25
      Chyba Claudia… xD Armand by się nie skradał no i rzeczywiście, co on by tam robił xD A wycieczka wcale miła nie będzie, bo miałam w czasie wycieczki mieć apel, gdzie grałam przewodnika, a musiałam zrezygnować.

      Usuń
  3. ~gorgie
    29 kwietnia 2009 o 21:26

    I jak zwykle przerwałas w najlepszym momencie!!!Jak mogłaśxD??!! I to jeszcze w chwili śmierci Syriusza.Ale oprócz tej „małej”(:p) niedoskonałości wszystko było super. A zwłaszcza wyznanie S.Nie mogę się doczekać next:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 29 kwietnia 2009 o 21:29
      A skąd myśl, że umarł? xD

      Usuń
  4. ~Ciemna Pani
    29 kwietnia 2009 o 21:29

    JAK MOGŁAŚ????!!!!!!!!!!!!!! PRZERWAĆ W TAKIM MOMENICIE???!!! Ja rozumiem, że ty już tak masz, ale to wykracza poza granice wszelkiego pojęcia!!!!!! GRRRRRR…Zaczynaj pokutę ( pisanie następnej noty ) Bo jak nie, potraktuję domestosem…XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 29 kwietnia 2009 o 21:33
      Nie, tylko nie domestos!!! Nie ten gęsty!!! Dobra, już się nie cykam xD Widzisz, jest jedna pocieszająca rzecz. Napiszę jeszcze jeden odcinek przed wycieczką xD

      Usuń
    2. ~Ciemna Pani
      30 kwietnia 2009 o 08:08

      Brawo! Jeśli dotrzymasz obietnicy, nie potraktuję domestosem XD

      Usuń
    3. 1 maja 2009 o 20:36
      Uff, już się zaczynałam bać xD

      Usuń
    4. ~Ciemna Pani
      1 maja 2009 o 21:02

      Ale, ja ciągle czekam, czycham i gapię się w monitor!

      Usuń
    5. 1 maja 2009 o 21:35
      No to poczychasz jeszcze chwilę, bo jestem dopiero przy piosence xD

      Usuń
  5. ~kicyslawa
    29 kwietnia 2009 o 22:18

    czy kolor szkarlatny to taki odcien czerwieni? XDmyslalam ze dostane zawalu , bo czytajac ta notke serce walilo mi jak cholera, i jeszcze do tego trzesa mi sie rece… mam nadzieje ze Syriusz przezyje, aczkolwiek niech sie dzieje Twoja wola ;)dobrze ze Soph wygarnela nareszcie harrremu co o nim sadzi. dobrze mu tak, aleprzerywac w takim momencie? nim przeczytam nastpna notke to zamowie sobie karetke, bo napewno dostane zawalu!XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1 maja 2009 o 20:37
      Tak, to taki właśnie kolor xD Dokładnie, to był kolor mojej twarzy dzisiaj, kiedy nie zdążyłam na mszę xD

      Usuń
  6. ~Olka
    29 kwietnia 2009 o 22:32

    Świetny rozdział!!! No i przepowiednia rozbita……ale była wojna między Smierciożercami a Zakonem Feniksa.Czekam na next.Pozdrawiam.P.S.udanej wycieczki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1 maja 2009 o 20:39
      Niestety, nie będzie udana, przez nią musiałam rezygnować z apelu ]=(

      Usuń
  7. ~Makotof
    29 kwietnia 2009 o 23:35

    No nie i po przepowiedni!xD był Barty wszyscy są szczęśliwi,Syriusz umiera wszyscy są smutni,przepowiednia rozbita no i załoba narodowa xD nie no dobrze jest Barty był,a mam nadzieje ze Syriusz nie umrze,i ze 1 maja będzie Voldzio:) czekam na next :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1 maja 2009 o 20:40
      Taak, będzie Voldzio. Rzeczywiście, zrobimy żałobę narodową, bo przepowiednia rozbita. A raczej Voldzio zrobi swoim niezawodnym sposobem xD

      Usuń
  8. ~Lottie
    29 kwietnia 2009 o 23:48

    To fantystyczny rozdział. Jak to mówią, centralnie. ; )) Czekam na następny. Mam nadzieję, że Sophie rzuci się na Bellatrix i się pobiją xD.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1 maja 2009 o 20:41
      Za włosy się poszarpią xD

      Usuń
    2. ~Lottie
      2 maja 2009 o 11:25

      Czytasz mi w myślach xD.

      Usuń
    3. 9 maja 2009 o 16:48
      Hehe, albo sobie paznokciami oczy wydrapią xD

      Usuń
  9. ~Claudia
    30 kwietnia 2009 o 07:15

    Czuję się rozdarta. Z jednej strony Syrius, z drugiej Barty xD Boję się nawet myśleć o następnym rozdziale, bo chociaż niby wiem co tam będzie, to jednak… Wiesz co mam na myśli. Proponuję dwa kolejne morderstwa: Bella i Dumbledore. Belle niech zabije Claudia (jeszcze nie wiem jak), a Dumbla Voldzio xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1 maja 2009 o 20:43
      A ja myślę, że może jednak Syriusza uratuję, by on i Barty się pobili na śmierć xD Oglądałam taki film w Super Kinie na TVN i tak się więźniowie w Rosji bili xD

      Usuń
  10. ~Jeanne
    30 kwietnia 2009 o 07:51

    Świetny rozdział. Bardzo, ale to bardzo mi się podobał. Oby tak dalej, choć tak jest zawsze. Powodzenia z następną nocią, oby pojawiła się szybko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1 maja 2009 o 20:44
      Pojawi się, jeśli tylko zdjęcia z aparatu mi się szybko skopiują xD

      Usuń
  11. ~Lilly
    30 kwietnia 2009 o 07:55

    o jacię… no i się rozczytałam i uważam że to piękne co barty powiedział….

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1 maja 2009 o 20:46
      Taa, takie romantyczne, słodkie jak cytryna xD

      Usuń
  12. ~Spontano
    30 kwietnia 2009 o 18:17

    No tak… żal mi tego Syriusza! Ale co tam… I tak ryczałam, jak czytałam Harry’ego Pottera :D Pisz szybko nową notkę!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1 maja 2009 o 20:46
      Ja ryczałam tylko wtedy, kiedy umierał Snape. Taka powolna śmierć, tragiczna… xD

      Usuń
  13. ~Ms.Riddle
    30 kwietnia 2009 o 18:36

    Uratuj Syriusza, proszę chociaż tutaj ;d;p Już wystarczająco smutno mi było, gdy zginął w książce !! nadia-riddle-love:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1 maja 2009 o 20:48
      Tak, było smutno, ale jeśli on przeżyje, będę musiała zmieniać całą fabuę reszty opowiadania i niestety [dla czytelników i fanów Croucha] Sophie nie pójdzie do łóżka z Bartym xD I Armand też się nie pojawi, choć nie wiem, czy go tu umieszczę xD

      Usuń
  14. ~carmen37 kurde! Owiana
    30 kwietnia 2009 o 19:12

    To chyba niemozliwe – bo czyżby to Sophie zabiła Syrsiusza?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1 maja 2009 o 20:49
      Ona? A jak niby? Syriusz jeszcze żyje xD Jeszcze xD No, ale Sophie będzie później myśleć, że go zabiła xD

      Usuń
  15. ~Ms.Riddle
    30 kwietnia 2009 o 20:24

    Nowa notka na nadia-riddle-love ;**** Zapraszam i Pozdrawiam :**

    OdpowiedzUsuń
  16. ~Kandahar
    30 kwietnia 2009 o 20:39

    Bardzo mi się podoba ten rozdział. Ale wiesz, jak Sophie gada przy ludziach z Claudią, to nie uważają ją za normalną. Mogłabyś nie robić z niej wariatki xD I myśliłam, że nie uśmiercisz Syriusza. Powiem Ci tak w sekrecie, że w tym jednym i jedynym momencie się poryczałam… No co, lubiłam Syriusza…

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1 maja 2009 o 20:51
      Też go bardzo lubię xD Tam co prawda prawie się poryczałam, jak czytałam Zakon Feniksa, ale na serio się popłakałam jak Snape ginął xD Cóż, to było jedyne miejsce. I jeszcze ostatnio, jak czytałam Czarę Ognia jak Barty się wypowiadał xD

      Usuń
  17. ~Tuśka
    30 kwietnia 2009 o 21:17

    Zapraszam na wypocony przeze mnie rozdział na http://www.pamietnikLilyE.blog.onet.pl .. Życzę miłej lektury.

    OdpowiedzUsuń
  18. ~Mika
    1 maja 2009 o 17:25

    Ty mnie kiedyś wprowadzisz do grobu, Frozen. Byłam na granicy stracenia nerwów czytając ten rozdział, a teraz jeszcze będę się martwić czy Syriusz żyje dopókie nie napiszesz kolejnego rozdziału. Wiem, że masz pewnie wiela na głowie, ale pomyśl czasem o moich biednych, słabych nerwach xDAle rozdział obłędy, rewelacyjny, genialny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1 maja 2009 o 20:53
      Pewnie, pomyślę xD I Sophie wróci do domu jeszcze w rozdziale 130 xD Akurat taka piękna liczba na czyjąś śmierć… xD

      Usuń