Chwyciłam się za przedramię, jakbym się bała, że ból
Mrocznego Znaku wypali mi dziurę w rękawie. Wcisnęłam swoją torbę w ręce
Hermiony i poprosiłam pospiesznie:
- Powiedz Vector, że ktoś mi umarł w rodzinie, a ja
musiałam iść na pogrzeb, albo… nie wiem, wymyśl coś.
Zanim Hermiona coś na to odpowiedziała, zniknęłam jej
z oczu. Nie zwróciłam nawet uwagi na nieprzyjemne uczucie przeciskania przez
gumową rurę podczas teleportacji. Ból całkowicie mnie zamroczył. Minął jednak
natychmiast, gdy tylko pojawiłam się przed komnatą Voldemorta. Nie zapukałam,
tylko kopniakiem otworzyłam drzwi. Czarny Pan siedział na swoim tronie,
podpierając czoło dłonią. Nawet nie zareagował, kiedy usłyszał moje dość
efektowne wejście. Ja również nie dałam po sobie poznać, że jakoś obeszła mnie
ignorancja wuja. Przeszłam przez pokój i usiadłam na swoim tronie.
- Czy jesteś świadom – odezwałam się, sztywno
prostując się w kamiennym fotelu. – Że właśnie musiałam opuścić moją ulubioną
lekcję?
Voldemort również się wyprostował. Jego twarz była bez
wyrazu, tak jak zawsze, gdy był czymś zdenerwowany. Zetknął ze sobą koniuszki
długich palców i odpowiedział:
- Wezwałem cię nie bez powodu. Całkiem niedawno
dowiedziałem się, że złamałaś swoją zasadę. Pamiętasz, co obiecywałaś?
- Dochować czystości do Rytuału Dojrzałości. Tak,
pamiętam – wyrecytowałam, zaskoczona tym pytaniem i samym powodem, dlaczego
wezwał mnie wuj. – I nie złamałam tej zasady.
- Czyżby? – zapytał Voldemort, patrząc mi prosto w
oczy. Jeszcze nigdy nie widziałam go tak poirytowanego. No, może tylko wtedy,
gdy przypadkowo obrzuciłam go szklankami, ale to przecież stare dzieje. –
Powiedz mi w takim razie, skąd u Bartemiusza znalazły się owe szramy.
Wstałam i podeszłam do wuja, któremu usiadłam na
kolanach. Już dawno tak nie robiłam. Można było powiedzieć, że tęskniłam za
jego bliskością. Objęłam go za szyję obiema rękami i powiedziałam spokojnie:
- Jesteś jedynym mężczyzną w moim życiu. Nie
opuściłabym cię nawet dla Barty’ego. I możesz mi wierzyć, że dotrzymałam tego
przyrzeczenia.
Czarny Pan pogładził mnie po włosach i uśmiechnął się
krzywo. Nie spodobał mi się ten wyraz twarzy. Mówił, że z pewnością Voldemort
chce mi o czymś powiedzieć, a nie jest to dla mnie dobra wiadomość.
- Nie wiedziałem… - mruknął, starając się uniknąć
spojrzenia moich złotych oczu. – Nie chciałem go wysłuchać i… tak jakoś wyszło,
a musiałem go przecież ukarać. Barty’ego, oczywiście.
Odsunęłam się od niego, patrząc mu z odrazą w oczy.
Moje uczucia do niego zmieniły się w mgnieniu oka. Chciałam, żeby był ode mnie
jak najdalej. Żeby już przestał wtrącać się w moje życie. Najlepiej, żeby
zniknął, odszedł gdzieś i już nie wrócił. Odwróciłam się na pięcie i opuściłam
pokój jak mogłam najszybciej tym powolnym, ludzkim krokiem. Bałam się myśleć,
co przez moją głupotę Voldemort mógł zrobić Barty’emu. Wiedziałam, że nie
zabiłby go, bo sam musiałby sobie wypełniać te głupie dokumenciki. Zbyt dużą
miał w nim wyrękę w wielu sprawach.
Voldemort nie poszedł za mną. Jego nie interesowało
moje życie, dopóki nie zrobiłabym czegoś, co mogłoby jemu samemu zagrozić. I
dobrze. Przynajmniej w tej chwili będę miała spokój. Minęłam ohydny obraz
Marvola Gaunta, który wisiał tu chyba od niedawna, ale nie miałam czasu się mu
przyglądać bliżej. Co mnie interesował jakiś zacofany dziad o charakterze
podobnym do swojego okropnego wnuka?
Doszłam do komnaty Croucha. Już miałam zapukać, kiedy
przyszło mi na myśl oczywiste stwierdzenie. Dlaczego Czarny Pan miałby go
akurat torturować w jego pokoju? Bo sam chyba by go tutaj nie zaniósł. Bez
wahania jednak, pchnęłam drzwi i weszłam do środka. Na pierwszy rzut oka, nikogo
nie zauważyłam. Pokój wyglądał tak samo, jak zwykle. Kiedy przyjrzałam się
bliżej, dostrzegłam postać, znajdującą się w żałosnym położeniu, leżącą na
skórze jakiegoś zwierza, tuż przed kominkiem. Barty musiał się tu dowlec, nie
miał chyba jednak siły, by położyć się na łóżku. Usiadłam przy jego głowie,
zwróconej do kominka i zaczęłam gładzić jego jasne włosy. Łzy kapały mi z
policzków na jego poobijaną twarz. Oddech miał nierówny, a w miejscu, gdzie
były żebra, szata unosiła się i opadała pod dziwnymi kątami. W głowie miałam
tylko trzy słowa, które huczały mi w mózgu. To moja wina. Moja sakramencka
wina.
Barty poruszył się i podniósł ociężałe powieki.
- To ja – odezwałam się cicho, starając się, by mój
głos zabrzmiał jak najweselej. Uzyskałam jednak zupełnie przeciwny efekt.
Domyślałam się, że Crouch wie, że tu jestem, ale nie mogłam się powstrzymać,
żeby nie nawiązać z nim jakiegoś kontaktu. Pochyliłam się nad nim, oglądając z
bliska paskudne rozcięcie na łuku brwiowym.
- Kto ci to zrobił? – spytałam.
- Nieważne – odpowiedział Barty, ponownie zamykając
oczy. – Powinnaś już iść.
- Niby gdzie?
Crouch spróbował oprzeć się na łokciu, ale natychmiast
powaliłam go z powrotem na brązową, włochatą skórę i wybuchnęłam płaczem, co
spowodowało, że Barty wzdrygnął się gwałtownie. Nie spodziewał się chyba takiej
reakcji z mojej strony.
- Nie ruszaj się! – wybełkotałam. – Tak się boję, że
masz urwaną wątrobę, czy… To moja wina!
Po sekundzie jednak uspokoiłam się i mruknęłam całkiem
zmieszana:
- Przepraszam.
Wyciągnęłam rękę w stronę jego pokrzywionej klatki
piersiowej, ale Barty chwycił mnie za przegub.
- Chcę to tylko wyleczyć – powiedziałam całkiem
spokojnie. Bartemiusz nie zaufał mi jednak do końca.
- Zrób to różdżką – poprosił.
Bez słowa wyciągnęłam swoją mahoniową różdżkę i
zaczęłam naprawiać mu nią żebra. Starałam się nie patrzyć na jego twarz.
Chciałam nie widzieć tego bólu, smutnego zawodu, malującego się na niej. W jego
niebieskich oczach widziałam tylko żal i oskarżenia. Zamknęłam na chwilę oczy,
ale nie zatrzymało to łez, które na nowo zmoczyły moje policzki. Barty objął
mnie i wyszeptał:
- Nie płacz.
Pociągnęłam głośno nosem. Te słowa wypowiedział takim
tonem, jakby pocieszał mnie po oblanym egzaminie. Wcale się nie przejął, że
został ukarany w tak brutalny sposób, że teraz już na pewno nie mamy szans na
wspólne szczęście. Może nawet cieszył się z tego. Tak. Tylko na to czekał. On
chciał, żeby Czarny Pan tak zrobił. Chciał, żeby zakazał nam się spotykać.
Chciał, żeby… jakie głupie myśli przyszły mi do głowy…
- Czarny Pan pozbawia mnie wszystkiego, co jest dla
mnie ważne – powiedziałam lodowatym tonem. – Pozbawił mnie ojca, normalnego
życia, prawdziwej rodziny. A teraz chce mi odebrać ciebie. Rzeczywiście, tylko
się cieszyć z tego powodu.
Odsunęłam się od niego. Czułam jak jego skóra mnie
parzy, choć było to coś niedorzecznego. Nie chciałam teraz i jego bliskości.
Chciałam mieć przy sobie Claudię, drwiącą z moich ludzkich uczuć i namiętności.
Och, jakby się ucieszyła, gdyby mnie teraz zobaczyła w ramionach śmiertelnika.
Barty położył się z powrotem na podłodze i zamknął
oczy. Mogło to oznaczać, że albo nie chce na mnie patrzeć, albo znów dokucza mu
jakieś mugolskie choróbsko.
- Co ci jest? – spytałam automatycznie.
- Boli mnie głowa – odparł, marszcząc czoło. Nie
uwierzyłam mu. Chciał się mnie pozbyć, by Czarny Pan znów nie nabrał podejrzeń.
Nie musiał jednak tego grać. Wystarczyłoby tylko jedno jego słowo, bym opuściła
ten pokój z uczuciem ulgi i złości, rozsadzającej moje wnętrzności.
- To może być wstrząs mózgu – mruknęłam. Straszenie go
mugolskimi chorobami przynosiło mi dziwną, nieopisaną satysfakcję. Mimo to
czułam do siebie obrzydzenie. Pochyliłam się i pocałowałam go w czoło. Barty
odwrócił głowę.
- Nie – powiedział stanowczo. – Nie rób mi tego.
- Nie chcesz tego, czy boisz się Czarnego Pana? –
spytałam z drwiną.
- Ja… - zaczął, wahając się nad odpowiedzią. – Nie
chcę.
Roześmiałam się. Potrafiłam wykryć kłamstwo jeszcze
lepiej od własnego wuja, który uważał się za mistrza w tej kategorii. Była to
jedna z cech wampira, która podobała mi się i którą wykorzystywałam z lubością.
- Kłamiesz – wysyczałam mu do ucha.
- Nie prawda.
- Więc skąd to wahanie? – spytałam. Przysunęłam się do
niego, ale Barty położył palec na moich ustach.
- Dajmy sobie z tym spokój – powiedział i podniósł się
niezdarnie. Obserwowałam go przez moment, on obserwował mnie, nie mówiąc ani
słowa. Też wstałam. Barty chwycił mnie za ramiona, jakby tłumaczył dziecku,
które powiedziało coś złego, że tak nie wolno.
- Wyjaśnijmy sobie to raz na zawsze – powiedział. –
Jesteś dla mnie ważna, ale Czarny Pan jest ważniejszy.
Jego słowa ugodziły w moje serce mocniej, niż
cokolwiek innego. Nie wiedziałam, co na to odpowiedzieć. Przez łzy patrzyłam
tylko na jego twarz, tak samo niewzruszoną jak twarz Voldemorta. Beznamiętną i
pozbawioną wyrazu.
- Cóż – mruknęłam, błądząc wzrokiem po podłodze. –
Skoro tak… dobrze, że to sobie wyjaśniliśmy…
Odwróciłam się, by odejść, ale Barty chwycił mnie za
ramię i przyciągnął do siebie. Tylko przez chwilę widziałam jego błękitne
tęczówki. Crouch złożył na moich ustach delikatny pocałunek. Zamarłam w
bezruchu, zadziwiona jego nagłym ruchem tuż po tych słowach, którymi mnie
zranił. Po chwili, kiedy pierwszy szok minął, zarzuciłam mu ręce na szyję, oddając
pocałunki. Dłonie Barty’ego błądziły po moich plecach, jakby ich właściciel
chciał zapamiętać, jaki kształt ma moje ciało, jaką jedwabistą miękkość i
nienaturalny chłód ma moja wampirza skóra. Drażniło mnie to. Po prostu nie
mogłam znieść, jak perfidnie mnie wykorzystuje. A jednak nie chciałam tego
przerywać. Oboje wiedzieliśmy, że jest to nasz ostatni pocałunek. Już Czarny
Pan o to zadba.
Tą magiczną, a zarazem smutną, długą chwilę, przerwał trzask
drzwi. Jak myślicie, kto mógł się przypałętać w takiej sytuacji? Oczywiście,
sam Lord Voldemort. Oparł się o framugę uchylonych drzwi i skrzyżował ręce na
piersiach.
- No proszę – odezwał się jadowitym, aksamitnym tonem.
– Jeszcze ci siniaki nie zniknęły, a już mi się przeciwstawiasz, Barty.
Pospiesznie odsunęłam się od Croucha, jakby to mogło
mu w czymś pomóc.
- To nie jego wina – odpowiedziałam chłodno. –
Chciałam się po prostu krótko pożegnać.
Voldemort uniósł wąskie brwi, patrząc na mnie z
rozbawieniem. Ach, jakże pragnęłam teraz mu przyłożyć… Gdyby nie moja wampirza
siła woli, z pewnością już leżałabym na nim i obkładała go pięściami po tej
płaskiej gębie.
- Pożegnać? – zdziwił się.
- Tak – odparłam, nie zmieniając tonu głosu. – Jeśli
już nigdy nie ukarzesz Barty’ego, odejdę. Przestanę się z nim spotykać. To
chyba cię usatysfakcjonuje.
- Ależ masz u mnie słowo – odrzekł Voldemort,
składając przede mną do przesady głęboki i niski pokłon. Minęłam go i opuściłam
pokój. Nie mogłam uwierzyć w to, co powiedziałam. Sama zakazałam sobie
traktować Barty’ego jak kochanka. Od teraz ja byłam jego panią, a on moim
sługom. I tak miało pozostać do końca świata. Na moje własne życzenie.
Miłość jest jak woda. Im więcej pijesz, tym większe masz pragnienie…
~*~
Nad tym rozdziałem pracowałam od rana. Przyznam, że jest
dobry. Och, i wybaczcie mi, że nie ma rozdziału na pozostałych dwóch blogach,
ale po prostu nie mam czasu, nawet podczas przerwy świątecznej. Życzę więc
wszystkim wesołych Świąt Wielkanocnych xD
~Claudia
OdpowiedzUsuń9 kwietnia 2009 o 20:17
Buuu… Mam deprechę. I ty mi życzysz udanych Swiąt Wielkanocnych! Tylko jedno mi się nie zgadza, napisałaś: Jeśli już nigdy nie ukarzesz Barty’ego, odejdę.- tak trochę Sophie namawia Voldzia do torturowania Croucha! No teraz to za to foch!
~Claudia
Usuń9 kwietnia 2009 o 20:19
Jakoś źle mi się skopiowało. No cóż. Bywa xD Ale nadal mam focha!
11 kwietnia 2009 o 14:24
UsuńA co powiesz… żeby Croucha wysłał na jakąś porąbaną misję i żeby go jakiś wąż ugryzł jadowity? Może by umarł… a może i nie… xD
~Owiana Mrokiem
OdpowiedzUsuń9 kwietnia 2009 o 20:28
vov. 2!
11 kwietnia 2009 o 14:25
UsuńNo… tak xD
~Ms.Riddle
OdpowiedzUsuń9 kwietnia 2009 o 20:28
Urwana wątroba mnie rozwaliła ;d;p heh wybacz, przywykład do innych nazw ;d;:) Rozdział rzeczywiście bardzo dobr, szkoda mi ich, ale wydaje mi sie, ze Sophi coś wymyśli :D:) nadia-riddle-love: )))
11 kwietnia 2009 o 14:25
UsuńOna zawsze coś wymyśla, ale potem pół jej rodziny ląduje w szpitalu xD
maddi92@op.pl
OdpowiedzUsuń9 kwietnia 2009 o 20:29
Hmm… faktycznie spoko rodział :) długiiii i extra, od rana? jesu, czemu ty masz tyle czasmu?! to nie sprawiedziliw e x]czekam na next (z pewnościa będzie juz za kolka dni );p[the-story-about-dark-angels-love]
11 kwietnia 2009 o 14:26
UsuńJa i dużo wolnego czasu? Chciałabym… xD Ja nigdy nie mam czasu xD Ale można pomarzyć xD
~Lady Sensitive
OdpowiedzUsuń9 kwietnia 2009 o 20:35
No i Czarny Pan jak zwykle osiągnął to co chciał. Nawet za taką cenę, choć dla niego pewno był to pikuś :PŚwietna notka!Czekam na następny rozdzialik i ja Tobie też życzę zdrowych, spokojnych, wesołych i rodzinnych świąt Wielkanocnych!Pozdrawiam ;*zgubiony-pamietnik.blog.onet.plludicrous-love.blog.onet.pl <—- nowa notka, serdecznie zapraszam :*
11 kwietnia 2009 o 14:27
UsuńPewnie, Voldek nigdy się niczym nie przejmuje, dopóki to jego samego nie dotknie xD
~Owiana Mrokiem
OdpowiedzUsuń9 kwietnia 2009 o 20:36
Notka całkiem fajna. Myslę, ze zadowoliłaś wszytskich, najbardziej mnie. W końcu był Barty, Voldek, i nawet o Claudii wspomniałaś… xD
11 kwietnia 2009 o 14:30
UsuńNo tak, ale Claudia nie pojawiła się osobiście. Może w następnym rozdziale podręczy trochę Sophie xD
~Makotof
OdpowiedzUsuń9 kwietnia 2009 o 21:05
Pięknie,Pięknie,Pięknie buuu smutno ale bosko,naprawde postaram sie polecic ten rozdział ^^ błagam cie niech Sophi z kimś będzie na stałe bo za duzo juz zawodów przezyła :D Świetny rozdział :P
11 kwietnia 2009 o 14:31
UsuńNa przykład z… Ronem? xD
~Owiana Mrokiem
OdpowiedzUsuń9 kwietnia 2009 o 21:07
Bardzo serdecznie zapraszam na nowy rozdział na http://www.owiana-mrokiem.blog.onet.pl pod tytułem: 21.,,Kocham go całym sercem”.
~gorgie
OdpowiedzUsuń9 kwietnia 2009 o 21:23
Mam nadzieje, że Sophie nie dotrzyma danego słowa. Nich ona będzie z Bartym. Ale niech też będzie po stronie Voldemorta. To byłoby wtedy wspaniale i barrrdzo ciekawe. A w notce było stanowczo za duzo negatywnych uczuć. Wg mnie. Ale niech Sophie poznęca się nad kimś (np. na Draconie:)) i będzie idealnie
11 kwietnia 2009 o 14:32
UsuńWiesz, to wcale nie jest głupi pomysł z tymi torturami, ale preferuję kogoś innego. Może braciszka? xD
~Gonia
OdpowiedzUsuń9 kwietnia 2009 o 22:18
I Tobie też życzę wesołych świąt ;) I rozdział mi się podobał ;Pdramione-draco-i-hermione
11 kwietnia 2009 o 14:32
UsuńWzajemnie xD
~Olka
OdpowiedzUsuń9 kwietnia 2009 o 22:25
Fajny rozdział.Ale Barty’ego pobili…..za to Voldemort osiągnął to co chciał.Czekam na next.Pozdrawiam.
11 kwietnia 2009 o 14:34
UsuńBo Voldemort by się rozpłakał, jakby nie dostał tego, na czym mu zależy xD
~m&r
OdpowiedzUsuń10 kwietnia 2009 o 01:54
Hejka! Na bloga weszłyśmy przypadkowo, ale warto było!!! Poważnie, ten blog jest super! ;). Jeśli chcesz to wpadnij na nasz http://www.small-house.blog.onet.pl.
~amette
OdpowiedzUsuń10 kwietnia 2009 o 08:42
zostałaś oceniona na projectcity.blog.onet.pl
~kicyslawa
OdpowiedzUsuń10 kwietnia 2009 o 10:47
Ahh, wlasnie co do szklanek… Brak mi nieco tego jak Sop rzucala nimi w Voldzia XD Ale ja to i tak nie jestem pwna czy owy Voldzio nie złamie obietnicy, no tak, Sop jest jego siostrzenica itp… Ale on to…samo zlo XDmi sie jak zwasze podobalo i oczywiscie czekam na nastepny i duzo prezentow pod choinka i gwiazdki z nieba XDa tak na serio to mokrego, oj jazke mokrego dyngusa ;) smacznego jaja, oj jjj tak, zarcie, zarcie ;] i zeby twoje jajo bylo najjtwarsze! ;*
11 kwietnia 2009 o 14:37
UsuńVoldek skrycie boi się, a rczej obawia, Sophie, więc raczej by obietnicy nie złamał. xD A dyngus raczej żeby nie był taki mokry, bo się zamienię w syrenkę z H2O xD
~Ciemna Pani
OdpowiedzUsuń10 kwietnia 2009 o 14:14
Boże, masz świetną wenę!!!! Nic tylko czytać! A ja bym chciała żeby Voldziu złamał dane słowo i zrobił coś Barty’emu. Reakcja Voldzia na to co mu potem zrobi Sophie : Bezcenna.
11 kwietnia 2009 o 14:40
UsuńA nie lepiej, żeby Sophie odkryła, kto tak zmasakrował Barty’emu przystojną buźkę? Oj, wtedy by się działo, bo ona nie ma szacunku do mniej wartościowych Śmierciożerców xD
~Ciemna Pani
Usuń11 kwietnia 2009 o 20:02
Tyle że do takich rzeczy już się przyzwyczaiłam. Teraz, najbardziej lubię ogladać jak Voldkowi skacze ciśnienie.
~Emily Johns
OdpowiedzUsuń10 kwietnia 2009 o 16:18
Zgadzam się z Czarną Panią…. jakby tak złamał byłoby nawet i ciekawie…. nie pisze i nie myślę (a często mi się zdaża nie myśleć) że nie jest nie ciekawa… bo jest meeeeggga interesująca…. no pozdrawiam paaa ;*Ps. sorka za błędy
11 kwietnia 2009 o 14:40
UsuńAleż kochana, każdy z nas robi błędy. Ja np, gdybym nie pisała notki w wordzie, to by nikt nie mógł się odczytać xD
lil123@buziaczek.pl
OdpowiedzUsuń10 kwietnia 2009 o 19:11
u mnie nowa notka ^^’pozdrawiam ;*Zwinnazwinna-i-rogas.blog.onet.pl
nothing_impossible@onet.eu
OdpowiedzUsuń10 kwietnia 2009 o 19:42
ona nie może dotrzymać słowa! niech złamie obietnice i ciekawe co wtedy zrobi Voldemort ;> świetny odcinek.
11 kwietnia 2009 o 14:41
UsuńZbije ją xD Albo da jej szlaban na kompa xD
~K&M
OdpowiedzUsuń10 kwietnia 2009 o 20:39
Nie lubię pożegnań… A to ich jeszcze było takie bolesne i krótkie… xD Tobie również życze wesołych i spokojnych świąt.
11 kwietnia 2009 o 14:41
UsuńBolesne, krótkie i z małym towarzystwem Voldzia xD
~Kandahar
OdpowiedzUsuń10 kwietnia 2009 o 20:48
Serdecznie zapraszam cię na nowy rozdział na http://corka-szefa-mafii.blog.onet.pl/. Mam nadzieję, że przeczytasz i skomentujesz.
~Mika
OdpowiedzUsuń10 kwietnia 2009 o 21:20
Nowa notka na http://www.lena-harrison.blog.onet.pl ZAPRASZAM A notkę przeczytam jutro-mam urwanie głowy, niestety. Wybacz.Pozdrawiam
~www.tofikgame.com
OdpowiedzUsuń11 kwietnia 2009 o 11:01
http://www.tofikgame.com – Prywatny serwer OGame!
~Claudia
OdpowiedzUsuń11 kwietnia 2009 o 12:27
Nowa notka na http://jedna-krew-dwa-oblicza.blog.onet.pl/ serdecznie zapraszam xDD
~Laydy ;**
OdpowiedzUsuń11 kwietnia 2009 o 12:52
Czarny Pan jak zwykle osiąga to co chce..Nio ale notka super ;DCzekam na nexta xdPozdrawiam ;)U mnie new notka xdprzewidziec-przyszlosc.blog.onet.plZapraszam i liczę na szczerą opinie ;)
11 kwietnia 2009 o 14:42
UsuńInaczej idzie po trupach xD
~nicki
OdpowiedzUsuń4 maja 2009 o 02:31
Od razu przepraszam za to co powiem ale nie mogę się powstrzymać przed napisaniem tego. Dawno się tak nie uśmiałam wiem że nie taki chciałaś uzyskać efekt ale dla mnie twoje opowiadanie jest komiczne. Siostrzenica Czarnego Pana to strasznie histeryczna dziewoja;D Voldemort jest ni mniej ni więcej różowy i puchaty poprostu typowy polski blogasek ps. wybacz jeżeli cię obraziłam, doceniam to ,że jednak piszesz ale to co piszesz jest… dobranoc;D
8 maja 2009 o 20:51
UsuńSkoro Ci się nie podoba, to nie czytaj. Skąd Ty w ogóle znasz mój blog?