9 kwietnia 2009

Rozdział 120

Chwyciłam się za przedramię, jakbym się bała, że ból Mrocznego Znaku wypali mi dziurę w rękawie. Wcisnęłam swoją torbę w ręce Hermiony i poprosiłam pospiesznie:
- Powiedz Vector, że ktoś mi umarł w rodzinie, a ja musiałam iść na pogrzeb, albo… nie wiem, wymyśl coś.
Zanim Hermiona coś na to odpowiedziała, zniknęłam jej z oczu. Nie zwróciłam nawet uwagi na nieprzyjemne uczucie przeciskania przez gumową rurę podczas teleportacji. Ból całkowicie mnie zamroczył. Minął jednak natychmiast, gdy tylko pojawiłam się przed komnatą Voldemorta. Nie zapukałam, tylko kopniakiem otworzyłam drzwi. Czarny Pan siedział na swoim tronie, podpierając czoło dłonią. Nawet nie zareagował, kiedy usłyszał moje dość efektowne wejście. Ja również nie dałam po sobie poznać, że jakoś obeszła mnie ignorancja wuja. Przeszłam przez pokój i usiadłam na swoim tronie.
- Czy jesteś świadom – odezwałam się, sztywno prostując się w kamiennym fotelu. – Że właśnie musiałam opuścić moją ulubioną lekcję?
Voldemort również się wyprostował. Jego twarz była bez wyrazu, tak jak zawsze, gdy był czymś zdenerwowany. Zetknął ze sobą koniuszki długich palców i odpowiedział:
- Wezwałem cię nie bez powodu. Całkiem niedawno dowiedziałem się, że złamałaś swoją zasadę. Pamiętasz, co obiecywałaś?
- Dochować czystości do Rytuału Dojrzałości. Tak, pamiętam – wyrecytowałam, zaskoczona tym pytaniem i samym powodem, dlaczego wezwał mnie wuj. – I nie złamałam tej zasady.
- Czyżby? – zapytał Voldemort, patrząc mi prosto w oczy. Jeszcze nigdy nie widziałam go tak poirytowanego. No, może tylko wtedy, gdy przypadkowo obrzuciłam go szklankami, ale to przecież stare dzieje. – Powiedz mi w takim razie, skąd u Bartemiusza znalazły się owe szramy.
Wstałam i podeszłam do wuja, któremu usiadłam na kolanach. Już dawno tak nie robiłam. Można było powiedzieć, że tęskniłam za jego bliskością. Objęłam go za szyję obiema rękami i powiedziałam spokojnie:
- Jesteś jedynym mężczyzną w moim życiu. Nie opuściłabym cię nawet dla Barty’ego. I możesz mi wierzyć, że dotrzymałam tego przyrzeczenia.
Czarny Pan pogładził mnie po włosach i uśmiechnął się krzywo. Nie spodobał mi się ten wyraz twarzy. Mówił, że z pewnością Voldemort chce mi o czymś powiedzieć, a nie jest to dla mnie dobra wiadomość.
- Nie wiedziałem… - mruknął, starając się uniknąć spojrzenia moich złotych oczu. – Nie chciałem go wysłuchać i… tak jakoś wyszło, a musiałem go przecież ukarać. Barty’ego, oczywiście.
Odsunęłam się od niego, patrząc mu z odrazą w oczy. Moje uczucia do niego zmieniły się w mgnieniu oka. Chciałam, żeby był ode mnie jak najdalej. Żeby już przestał wtrącać się w moje życie. Najlepiej, żeby zniknął, odszedł gdzieś i już nie wrócił. Odwróciłam się na pięcie i opuściłam pokój jak mogłam najszybciej tym powolnym, ludzkim krokiem. Bałam się myśleć, co przez moją głupotę Voldemort mógł zrobić Barty’emu. Wiedziałam, że nie zabiłby go, bo sam musiałby sobie wypełniać te głupie dokumenciki. Zbyt dużą miał w nim wyrękę w wielu sprawach.
Voldemort nie poszedł za mną. Jego nie interesowało moje życie, dopóki nie zrobiłabym czegoś, co mogłoby jemu samemu zagrozić. I dobrze. Przynajmniej w tej chwili będę miała spokój. Minęłam ohydny obraz Marvola Gaunta, który wisiał tu chyba od niedawna, ale nie miałam czasu się mu przyglądać bliżej. Co mnie interesował jakiś zacofany dziad o charakterze podobnym do swojego okropnego wnuka?
Doszłam do komnaty Croucha. Już miałam zapukać, kiedy przyszło mi na myśl oczywiste stwierdzenie. Dlaczego Czarny Pan miałby go akurat torturować w jego pokoju? Bo sam chyba by go tutaj nie zaniósł. Bez wahania jednak, pchnęłam drzwi i weszłam do środka. Na pierwszy rzut oka, nikogo nie zauważyłam. Pokój wyglądał tak samo, jak zwykle. Kiedy przyjrzałam się bliżej, dostrzegłam postać, znajdującą się w żałosnym położeniu, leżącą na skórze jakiegoś zwierza, tuż przed kominkiem. Barty musiał się tu dowlec, nie miał chyba jednak siły, by położyć się na łóżku. Usiadłam przy jego głowie, zwróconej do kominka i zaczęłam gładzić jego jasne włosy. Łzy kapały mi z policzków na jego poobijaną twarz. Oddech miał nierówny, a w miejscu, gdzie były żebra, szata unosiła się i opadała pod dziwnymi kątami. W głowie miałam tylko trzy słowa, które huczały mi w mózgu. To moja wina. Moja sakramencka wina.
Barty poruszył się i podniósł ociężałe powieki.
- To ja – odezwałam się cicho, starając się, by mój głos zabrzmiał jak najweselej. Uzyskałam jednak zupełnie przeciwny efekt. Domyślałam się, że Crouch wie, że tu jestem, ale nie mogłam się powstrzymać, żeby nie nawiązać z nim jakiegoś kontaktu. Pochyliłam się nad nim, oglądając z bliska paskudne rozcięcie na łuku brwiowym.
- Kto ci to zrobił? – spytałam.
- Nieważne – odpowiedział Barty, ponownie zamykając oczy. – Powinnaś już iść.
- Niby gdzie?
Crouch spróbował oprzeć się na łokciu, ale natychmiast powaliłam go z powrotem na brązową, włochatą skórę i wybuchnęłam płaczem, co spowodowało, że Barty wzdrygnął się gwałtownie. Nie spodziewał się chyba takiej reakcji z mojej strony.
- Nie ruszaj się! – wybełkotałam. – Tak się boję, że masz urwaną wątrobę, czy… To moja wina!
Po sekundzie jednak uspokoiłam się i mruknęłam całkiem zmieszana:
- Przepraszam.
Wyciągnęłam rękę w stronę jego pokrzywionej klatki piersiowej, ale Barty chwycił mnie za przegub.
- Chcę to tylko wyleczyć – powiedziałam całkiem spokojnie. Bartemiusz nie zaufał mi jednak do końca.
- Zrób to różdżką – poprosił.
Bez słowa wyciągnęłam swoją mahoniową różdżkę i zaczęłam naprawiać mu nią żebra. Starałam się nie patrzyć na jego twarz. Chciałam nie widzieć tego bólu, smutnego zawodu, malującego się na niej. W jego niebieskich oczach widziałam tylko żal i oskarżenia. Zamknęłam na chwilę oczy, ale nie zatrzymało to łez, które na nowo zmoczyły moje policzki. Barty objął mnie i wyszeptał:
- Nie płacz.
Pociągnęłam głośno nosem. Te słowa wypowiedział takim tonem, jakby pocieszał mnie po oblanym egzaminie. Wcale się nie przejął, że został ukarany w tak brutalny sposób, że teraz już na pewno nie mamy szans na wspólne szczęście. Może nawet cieszył się z tego. Tak. Tylko na to czekał. On chciał, żeby Czarny Pan tak zrobił. Chciał, żeby zakazał nam się spotykać. Chciał, żeby… jakie głupie myśli przyszły mi do głowy…
- Czarny Pan pozbawia mnie wszystkiego, co jest dla mnie ważne – powiedziałam lodowatym tonem. – Pozbawił mnie ojca, normalnego życia, prawdziwej rodziny. A teraz chce mi odebrać ciebie. Rzeczywiście, tylko się cieszyć z tego powodu.
Odsunęłam się od niego. Czułam jak jego skóra mnie parzy, choć było to coś niedorzecznego. Nie chciałam teraz i jego bliskości. Chciałam mieć przy sobie Claudię, drwiącą z moich ludzkich uczuć i namiętności. Och, jakby się ucieszyła, gdyby mnie teraz zobaczyła w ramionach śmiertelnika.
Barty położył się z powrotem na podłodze i zamknął oczy. Mogło to oznaczać, że albo nie chce na mnie patrzeć, albo znów dokucza mu jakieś mugolskie choróbsko.
- Co ci jest? – spytałam automatycznie.
- Boli mnie głowa – odparł, marszcząc czoło. Nie uwierzyłam mu. Chciał się mnie pozbyć, by Czarny Pan znów nie nabrał podejrzeń. Nie musiał jednak tego grać. Wystarczyłoby tylko jedno jego słowo, bym opuściła ten pokój z uczuciem ulgi i złości, rozsadzającej moje wnętrzności.
- To może być wstrząs mózgu – mruknęłam. Straszenie go mugolskimi chorobami przynosiło mi dziwną, nieopisaną satysfakcję. Mimo to czułam do siebie obrzydzenie. Pochyliłam się i pocałowałam go w czoło. Barty odwrócił głowę.
- Nie – powiedział stanowczo. – Nie rób mi tego.
- Nie chcesz tego, czy boisz się Czarnego Pana? – spytałam z drwiną.
- Ja… - zaczął, wahając się nad odpowiedzią. – Nie chcę.
Roześmiałam się. Potrafiłam wykryć kłamstwo jeszcze lepiej od własnego wuja, który uważał się za mistrza w tej kategorii. Była to jedna z cech wampira, która podobała mi się i którą wykorzystywałam z lubością.
- Kłamiesz – wysyczałam mu do ucha.
- Nie prawda.
- Więc skąd to wahanie? – spytałam. Przysunęłam się do niego, ale Barty położył palec na moich ustach.
- Dajmy sobie z tym spokój – powiedział i podniósł się niezdarnie. Obserwowałam go przez moment, on obserwował mnie, nie mówiąc ani słowa. Też wstałam. Barty chwycił mnie za ramiona, jakby tłumaczył dziecku, które powiedziało coś złego, że tak nie wolno.
- Wyjaśnijmy sobie to raz na zawsze – powiedział. – Jesteś dla mnie ważna, ale Czarny Pan jest ważniejszy.
Jego słowa ugodziły w moje serce mocniej, niż cokolwiek innego. Nie wiedziałam, co na to odpowiedzieć. Przez łzy patrzyłam tylko na jego twarz, tak samo niewzruszoną jak twarz Voldemorta. Beznamiętną i pozbawioną wyrazu.
- Cóż – mruknęłam, błądząc wzrokiem po podłodze. – Skoro tak… dobrze, że to sobie wyjaśniliśmy…
Odwróciłam się, by odejść, ale Barty chwycił mnie za ramię i przyciągnął do siebie. Tylko przez chwilę widziałam jego błękitne tęczówki. Crouch złożył na moich ustach delikatny pocałunek. Zamarłam w bezruchu, zadziwiona jego nagłym ruchem tuż po tych słowach, którymi mnie zranił. Po chwili, kiedy pierwszy szok minął, zarzuciłam mu ręce na szyję, oddając pocałunki. Dłonie Barty’ego błądziły po moich plecach, jakby ich właściciel chciał zapamiętać, jaki kształt ma moje ciało, jaką jedwabistą miękkość i nienaturalny chłód ma moja wampirza skóra. Drażniło mnie to. Po prostu nie mogłam znieść, jak perfidnie mnie wykorzystuje. A jednak nie chciałam tego przerywać. Oboje wiedzieliśmy, że jest to nasz ostatni pocałunek. Już Czarny Pan o to zadba.
Tą magiczną, a zarazem smutną, długą chwilę, przerwał trzask drzwi. Jak myślicie, kto mógł się przypałętać w takiej sytuacji? Oczywiście, sam Lord Voldemort. Oparł się o framugę uchylonych drzwi i skrzyżował ręce na piersiach.
- No proszę – odezwał się jadowitym, aksamitnym tonem. – Jeszcze ci siniaki nie zniknęły, a już mi się przeciwstawiasz, Barty.
Pospiesznie odsunęłam się od Croucha, jakby to mogło mu w czymś pomóc.
- To nie jego wina – odpowiedziałam chłodno. – Chciałam się po prostu krótko pożegnać.
Voldemort uniósł wąskie brwi, patrząc na mnie z rozbawieniem. Ach, jakże pragnęłam teraz mu przyłożyć… Gdyby nie moja wampirza siła woli, z pewnością już leżałabym na nim i obkładała go pięściami po tej płaskiej gębie.
- Pożegnać? – zdziwił się.
- Tak – odparłam, nie zmieniając tonu głosu. – Jeśli już nigdy nie ukarzesz Barty’ego, odejdę. Przestanę się z nim spotykać. To chyba cię usatysfakcjonuje.
- Ależ masz u mnie słowo – odrzekł Voldemort, składając przede mną do przesady głęboki i niski pokłon. Minęłam go i opuściłam pokój. Nie mogłam uwierzyć w to, co powiedziałam. Sama zakazałam sobie traktować Barty’ego jak kochanka. Od teraz ja byłam jego panią, a on moim sługom. I tak miało pozostać do końca świata. Na moje własne życzenie.
Miłość jest jak woda. Im więcej pijesz, tym większe masz pragnienie…

~*~


Nad tym rozdziałem pracowałam od rana. Przyznam, że jest dobry. Och, i wybaczcie mi, że nie ma rozdziału na pozostałych dwóch blogach, ale po prostu nie mam czasu, nawet podczas przerwy świątecznej. Życzę więc wszystkim wesołych Świąt Wielkanocnych xD 

44 komentarze:

  1. ~Claudia
    9 kwietnia 2009 o 20:17

    Buuu… Mam deprechę. I ty mi życzysz udanych Swiąt Wielkanocnych! Tylko jedno mi się nie zgadza, napisałaś: Jeśli już nigdy nie ukarzesz Barty’ego, odejdę.- tak trochę Sophie namawia Voldzia do torturowania Croucha! No teraz to za to foch!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~Claudia
      9 kwietnia 2009 o 20:19

      Jakoś źle mi się skopiowało. No cóż. Bywa xD Ale nadal mam focha!

      Usuń
    2. 11 kwietnia 2009 o 14:24
      A co powiesz… żeby Croucha wysłał na jakąś porąbaną misję i żeby go jakiś wąż ugryzł jadowity? Może by umarł… a może i nie… xD

      Usuń
  2. ~Owiana Mrokiem
    9 kwietnia 2009 o 20:28

    vov. 2!

    OdpowiedzUsuń
  3. ~Ms.Riddle
    9 kwietnia 2009 o 20:28

    Urwana wątroba mnie rozwaliła ;d;p heh wybacz, przywykład do innych nazw ;d;:) Rozdział rzeczywiście bardzo dobr, szkoda mi ich, ale wydaje mi sie, ze Sophi coś wymyśli :D:) nadia-riddle-love: )))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 11 kwietnia 2009 o 14:25
      Ona zawsze coś wymyśla, ale potem pół jej rodziny ląduje w szpitalu xD

      Usuń
  4. maddi92@op.pl
    9 kwietnia 2009 o 20:29

    Hmm… faktycznie spoko rodział :) długiiii i extra, od rana? jesu, czemu ty masz tyle czasmu?! to nie sprawiedziliw e x]czekam na next (z pewnościa będzie juz za kolka dni );p[the-story-about-dark-angels-love]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 11 kwietnia 2009 o 14:26
      Ja i dużo wolnego czasu? Chciałabym… xD Ja nigdy nie mam czasu xD Ale można pomarzyć xD

      Usuń
  5. ~Lady Sensitive
    9 kwietnia 2009 o 20:35

    No i Czarny Pan jak zwykle osiągnął to co chciał. Nawet za taką cenę, choć dla niego pewno był to pikuś :PŚwietna notka!Czekam na następny rozdzialik i ja Tobie też życzę zdrowych, spokojnych, wesołych i rodzinnych świąt Wielkanocnych!Pozdrawiam ;*zgubiony-pamietnik.blog.onet.plludicrous-love.blog.onet.pl <—- nowa notka, serdecznie zapraszam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 11 kwietnia 2009 o 14:27
      Pewnie, Voldek nigdy się niczym nie przejmuje, dopóki to jego samego nie dotknie xD

      Usuń
  6. ~Owiana Mrokiem
    9 kwietnia 2009 o 20:36

    Notka całkiem fajna. Myslę, ze zadowoliłaś wszytskich, najbardziej mnie. W końcu był Barty, Voldek, i nawet o Claudii wspomniałaś… xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 11 kwietnia 2009 o 14:30
      No tak, ale Claudia nie pojawiła się osobiście. Może w następnym rozdziale podręczy trochę Sophie xD

      Usuń
  7. ~Makotof
    9 kwietnia 2009 o 21:05

    Pięknie,Pięknie,Pięknie buuu smutno ale bosko,naprawde postaram sie polecic ten rozdział ^^ błagam cie niech Sophi z kimś będzie na stałe bo za duzo juz zawodów przezyła :D Świetny rozdział :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 11 kwietnia 2009 o 14:31
      Na przykład z… Ronem? xD

      Usuń
  8. ~Owiana Mrokiem
    9 kwietnia 2009 o 21:07

    Bardzo serdecznie zapraszam na nowy rozdział na http://www.owiana-mrokiem.blog.onet.pl pod tytułem: 21.,,Kocham go całym sercem”.

    OdpowiedzUsuń
  9. ~gorgie
    9 kwietnia 2009 o 21:23

    Mam nadzieje, że Sophie nie dotrzyma danego słowa. Nich ona będzie z Bartym. Ale niech też będzie po stronie Voldemorta. To byłoby wtedy wspaniale i barrrdzo ciekawe. A w notce było stanowczo za duzo negatywnych uczuć. Wg mnie. Ale niech Sophie poznęca się nad kimś (np. na Draconie:)) i będzie idealnie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 11 kwietnia 2009 o 14:32
      Wiesz, to wcale nie jest głupi pomysł z tymi torturami, ale preferuję kogoś innego. Może braciszka? xD

      Usuń
  10. ~Gonia
    9 kwietnia 2009 o 22:18

    I Tobie też życzę wesołych świąt ;) I rozdział mi się podobał ;Pdramione-draco-i-hermione

    OdpowiedzUsuń
  11. ~Olka
    9 kwietnia 2009 o 22:25

    Fajny rozdział.Ale Barty’ego pobili…..za to Voldemort osiągnął to co chciał.Czekam na next.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 11 kwietnia 2009 o 14:34
      Bo Voldemort by się rozpłakał, jakby nie dostał tego, na czym mu zależy xD

      Usuń
  12. ~m&r
    10 kwietnia 2009 o 01:54

    Hejka! Na bloga weszłyśmy przypadkowo, ale warto było!!! Poważnie, ten blog jest super! ;). Jeśli chcesz to wpadnij na nasz http://www.small-house.blog.onet.pl.

    OdpowiedzUsuń
  13. ~amette
    10 kwietnia 2009 o 08:42

    zostałaś oceniona na projectcity.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  14. ~kicyslawa
    10 kwietnia 2009 o 10:47

    Ahh, wlasnie co do szklanek… Brak mi nieco tego jak Sop rzucala nimi w Voldzia XD Ale ja to i tak nie jestem pwna czy owy Voldzio nie złamie obietnicy, no tak, Sop jest jego siostrzenica itp… Ale on to…samo zlo XDmi sie jak zwasze podobalo i oczywiscie czekam na nastepny i duzo prezentow pod choinka i gwiazdki z nieba XDa tak na serio to mokrego, oj jazke mokrego dyngusa ;) smacznego jaja, oj jjj tak, zarcie, zarcie ;] i zeby twoje jajo bylo najjtwarsze! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 11 kwietnia 2009 o 14:37
      Voldek skrycie boi się, a rczej obawia, Sophie, więc raczej by obietnicy nie złamał. xD A dyngus raczej żeby nie był taki mokry, bo się zamienię w syrenkę z H2O xD

      Usuń
  15. ~Ciemna Pani
    10 kwietnia 2009 o 14:14

    Boże, masz świetną wenę!!!! Nic tylko czytać! A ja bym chciała żeby Voldziu złamał dane słowo i zrobił coś Barty’emu. Reakcja Voldzia na to co mu potem zrobi Sophie : Bezcenna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 11 kwietnia 2009 o 14:40
      A nie lepiej, żeby Sophie odkryła, kto tak zmasakrował Barty’emu przystojną buźkę? Oj, wtedy by się działo, bo ona nie ma szacunku do mniej wartościowych Śmierciożerców xD

      Usuń
    2. ~Ciemna Pani
      11 kwietnia 2009 o 20:02

      Tyle że do takich rzeczy już się przyzwyczaiłam. Teraz, najbardziej lubię ogladać jak Voldkowi skacze ciśnienie.

      Usuń
  16. ~Emily Johns
    10 kwietnia 2009 o 16:18

    Zgadzam się z Czarną Panią…. jakby tak złamał byłoby nawet i ciekawie…. nie pisze i nie myślę (a często mi się zdaża nie myśleć) że nie jest nie ciekawa… bo jest meeeeggga interesująca…. no pozdrawiam paaa ;*Ps. sorka za błędy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 11 kwietnia 2009 o 14:40
      Ależ kochana, każdy z nas robi błędy. Ja np, gdybym nie pisała notki w wordzie, to by nikt nie mógł się odczytać xD

      Usuń
  17. lil123@buziaczek.pl
    10 kwietnia 2009 o 19:11

    u mnie nowa notka ^^’pozdrawiam ;*Zwinnazwinna-i-rogas.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  18. nothing_impossible@onet.eu
    10 kwietnia 2009 o 19:42

    ona nie może dotrzymać słowa! niech złamie obietnice i ciekawe co wtedy zrobi Voldemort ;> świetny odcinek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 11 kwietnia 2009 o 14:41
      Zbije ją xD Albo da jej szlaban na kompa xD

      Usuń
  19. ~K&M
    10 kwietnia 2009 o 20:39

    Nie lubię pożegnań… A to ich jeszcze było takie bolesne i krótkie… xD Tobie również życze wesołych i spokojnych świąt.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 11 kwietnia 2009 o 14:41
      Bolesne, krótkie i z małym towarzystwem Voldzia xD

      Usuń
  20. ~Kandahar
    10 kwietnia 2009 o 20:48

    Serdecznie zapraszam cię na nowy rozdział na http://corka-szefa-mafii.blog.onet.pl/. Mam nadzieję, że przeczytasz i skomentujesz.

    OdpowiedzUsuń
  21. ~Mika
    10 kwietnia 2009 o 21:20

    Nowa notka na http://www.lena-harrison.blog.onet.pl ZAPRASZAM A notkę przeczytam jutro-mam urwanie głowy, niestety. Wybacz.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  22. ~www.tofikgame.com
    11 kwietnia 2009 o 11:01

    http://www.tofikgame.com – Prywatny serwer OGame!

    OdpowiedzUsuń
  23. ~Claudia
    11 kwietnia 2009 o 12:27

    Nowa notka na http://jedna-krew-dwa-oblicza.blog.onet.pl/ serdecznie zapraszam xDD

    OdpowiedzUsuń
  24. ~Laydy ;**
    11 kwietnia 2009 o 12:52

    Czarny Pan jak zwykle osiąga to co chce..Nio ale notka super ;DCzekam na nexta xdPozdrawiam ;)U mnie new notka xdprzewidziec-przyszlosc.blog.onet.plZapraszam i liczę na szczerą opinie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 11 kwietnia 2009 o 14:42
      Inaczej idzie po trupach xD

      Usuń
  25. ~nicki
    4 maja 2009 o 02:31

    Od razu przepraszam za to co powiem ale nie mogę się powstrzymać przed napisaniem tego. Dawno się tak nie uśmiałam wiem że nie taki chciałaś uzyskać efekt ale dla mnie twoje opowiadanie jest komiczne. Siostrzenica Czarnego Pana to strasznie histeryczna dziewoja;D Voldemort jest ni mniej ni więcej różowy i puchaty poprostu typowy polski blogasek ps. wybacz jeżeli cię obraziłam, doceniam to ,że jednak piszesz ale to co piszesz jest… dobranoc;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 8 maja 2009 o 20:51
      Skoro Ci się nie podoba, to nie czytaj. Skąd Ty w ogóle znasz mój blog?

      Usuń