Dzień zaczął się tak pięknie, a zakończył okropnie.
Gdybym nie wiedziała, co spotka mnie w przyszłości, mogłabym stwierdzić, że był
to najgorszy dzień w moim życiu. Najgorsze były jednak dni, kiedy Czarny Pan
wzywał mnie do siebie, bym pomogła mu w tym i owym. Oczywiście, teraz już
uważał, by nie robić tego podczas lekcji, ale zawsze moja reakcja na palenie
Mrocznego Znaku była taka sama. Chłodne spojrzenie, rzucone na powitanie i tak
samo chłodny ukłon na pożegnanie. Nie wiedzieć dlaczego, Voldemort z wielką
uciechą pozwalał Barty’emu, by mi pomagał. Szczerze? Wolałabym sama pokroić
mięso dla Nagini, niż patrzeć, jak robi to Crouch. Nawet nie przejęłam się tym,
że Gryfoni wygrali z Krukonami, tym samym zwyciężając Puchar Quidditcha. Po
prostu wcale mnie to nie obeszło. Starałam się jednak sprawiać takie wrażenie,
że po prostu niepokoją mnie SUMY. Naprawdę egzaminy obchodziły mnie jeszcze
mniej, niż drugie miejsce Ślizgonów w tabeli domów. Do rzeczywistości przywołał
mnie trochę widok, który zastałam podczas swoich codziennych przechadzek po
Zakazanym Lesie.
Wyszłam, jak zwykle z samego rana przed zamek,
wdychając powoli woń świeżo skoszonej trawy. Słońce, które ukazało się nad
horyzontem, igrało surowymi promieniami po tafli jeziora. Przeszłam szybko
przez błonia, spiesząc się, by nie ujrzały mnie gdzieś przez okno podejrzliwe,
ropusze oczy dyrektorki i weszłam w las. Gdy zagłębiłam się trochę w jego
odmęty, powiało chłodem. W tej części Zakazanego Lasu jeszcze mnie nie było. Przechadzki
po jego ścieżkach tak weszły mi w nawyk, że odwiedzałam las codziennie rano od
wielu już dni. Tu z pewnością jeszcze mnie nie było.
Zagłębiałam się coraz bardziej w las, z coraz większym
trudem przedzierając się przez zarośla. W końcu, ku mojej uldze, wyszłam na
polankę. To, co tam zobaczyłam, wprawiło mnie w niezły szok. Na samym środku
polany, przywiązany grubymi linami za nogi do drzewa, stał olbrzym. Był wysoki
na szesnaście stóp, przypominał wielki, omszały głaz, przyodziany w byle jak
pozszywane koźle skóry. Jego żółte, odrażające zęby wywołałyby u mnie odruch
wymiotny, gdyby nie moja niespotykana siła woli. Cofnęłam się, nie tyle z
przerażenia, ale odrazy, w nadziei, że ów olbrzym mnie nie zauważy, ale
niestety. Jego małe oczka spojrzały prosto w moją stronę. Powoli sięgnął w moją
stronę ręką.
- Nie zbliżaj się – zażądałam. Olbrzym nawet nie
zareagował. Sam tego chciał. Gdy był już bardzo blisko mnie, wyciągnęłam
różdżkę, huknęło jak z armaty i olbrzym leżał już rozłożony pod drzewem, do
którego był przykuty. Doskonale wiedziałam, kto mógł stać za sprowadzeniem
tutaj tego potwora.
- Jeśli nie zrobisz coś z tym… psychopatą, powiem o
wszystkim Umbridge.
Hagrid błądził zaniepokojonym spojrzeniem swych
czarnych jak żuki oczu po podłodze. Kieł z lubością obśliniał mi buty.
- On nie jest groźny – powiedział Hagrid. Roześmiałam
się.
- Och, nie, doprawdy, moja Gloria jest od niego o
stokroć niebezpieczniejsza – zadrwiłam. – Ten potwór mnie zaatakował, więc
skończył pod drzewem. I nie interesuje mnie, czy to twój brat, czy nie. Co ty
sobie myślisz, trzymając takie coś w lesie!
Wstałam z krzesła, odkładając na stół nietknięty kubek
zimnej już herbaty.
- Jeśli coś się przez Graupa stanie, zabiję go –
oświadczyłam stanowczym tonem. – Uwierz mi, nie chcę tego robić, ale nie było
mądrze go tutaj ściągać.
Odwróciłam się na pięcie i wyszłam z drewnianej chatki
gajowego. Na progu teleportowałam się do domu Voldemorta. Bez powodu. Była
sobota, a ja musiałam coś ze sobą zrobić. Nie chciałam już patrzyć w pełne
wyrzutów oczy Dracona, przemądrzałą minę Hermiony i odpychające zachowanie
Sapphire, nie mówiąc już o irytującej Claudii, której już jej całej niewinnej z
pozoru sylwetki miałam dość.
Voldemorta nie było w jego komnacie. Tym lepiej dla
mnie. Rozsiadłam się na swoim tronie, nic nie robiąc i nie myśląc o niczym.
Odwiedziny u wuja nie należały do najprzyjemniejszych po tym, co musiałam mu
obiecać kilka dni temu.
Rozległo się pukanie. Wątpiłam, by Czarny Pan wracał,
bo chyba raczej nie przywykł do pukania do drzwi swojego własnej sali tronowej. Nigdy nie byłam w jego
pokoju. Nawet nie interesowało mnie, jak wygląda. Machnęłam różdżką, a drzwi
otworzyły się. Na progu stał Barty, jak zwykle obładowany teraz dla odmiany,
jakimiś książkami. Wyglądały na stare.
- Ach, to ty Crouch – powitałam go, starając się, by
mój głos zabrzmiał jak najobojętniej. – Czarny Pan ma pracę domową, co? Połóż
je w kącie.
Wskazałam na koc, leżący w kącie po mojej prawej ręce.
Przed kominkiem kołysała się sennie Nagini. Gdy Barty koło niej przechodził,
zamruczała cicho, zniesmaczona tym towarzystwem w tak dla niej nieodpowiedniej
chwili. Crouch odłożył książki we wskazane przeze mnie miejsce i podszedł do
mnie. Zbyt śmiało, jak dla mnie. Pochylił się nad moim karkiem i złożył na nim
pocałunek. Nie odsunęłam się od niego, choć pałam się panicznie, że w każdej
chwili może wejść bez ostrzeżenia Voldemort.
- Wystarczy – odezwałam się. – Dość.
Odepchnęłam go lekko od siebie, zmieszana zaistniałą
sytuacją. Od kilku dni nie widziałam jego twarzy z tak bliska. Nie była już
taka posiniaczone, ale nadal nosiła ślady brutalnych tortur.
- Powiesz mi, kto ci to zrobił? – spytałam. Barty
pokręcił głową. – Nie zmuszaj mnie, żebym grzebała ci w mózgu. Wiesz, że tego
nie chcę.
Crouch westchnął teatralnie.
- Rabastan Lestrange – rzekł. – Zadowolona?
- A żebyś wiedział – odparłam, wstałam z tronu i
wyszłam z kamiennej, lśniącej komnaty. Jednak na tym skończyła się moja
przechadzka, bo nie miałam pojęcia, gdzie znajdują się pokoju Lestrange’ów, a
tym bardziej, gdzie Rabastan może teraz być. Wiadome mi było jedynie, że dopóki
Czarny Pan nie odzyska panowania nad rasą czarodziejów, większość poszukiwanych
Śmierciożerców mieszkało w tym domu, co stanowiło pewne, choć nieznaczne
ułatwienie. Byłam też prawie pewna, że na pierwszym i drugim piętrze niczego nie
znajdę. Pozostają mi w takim razie dwa lub trzy pozostałe piętra. Nie wiem, jak
Voldemort to robi, ale wydawało mi się, że z każdą moją wizytą, pomieszczeń
przybywało.
Wbiegłam po schodach na trzecie piętro i zaczęłam
oględziny każdej komnaty. Po kilku minutach poszukiwań, odnalazłam swój cel,
siedzący przy stole i czytający „Proroka Codziennego”. Ten dom i zajęcia
Śmierciożerców coraz bardziej przypominały mi jakieś biuro.
- A więc to tak się pracuje, co? – odezwałam się.
Rabastan podniósł znad gazety swoją rudą głowę. Gdy już skojarzył, z kim
rozmawia, wstał z krzesła i pochylił się przede mną.
- Jak dobrze cię widzieć, moja droga pani, jak dobrze…
- mamrotał prędko.
- Zamilcz – przerwałam mu lodowatym tonem. – Wyprostuj
się.
Rabastan czym prędzej to uczynił, o mały włos nie
potykając się o skraj swojej własnej szaty. Żałosne.
- Doszły do mnie słuchy, że miałeś coś wspólnego z ową
haniebną karą, którą Czarny Pan wymierzył Bartemiuszowi – powiedziałam,
wychodząc na środek pokoju.
- A więc Barty poskarżył ci się, tak? – spytał
Rabastan, porzucając swój pokorny ton. – Poleciał do swej kochanki, by go
obroniła? Zachował się jak dziewczyna?
Za tą zuchwałą gadkę, otrzymał ode mnie w nagrodę
siarczysty policzek.
- Barty jest o wiele większym mężczyzną, niż ty –
warknęłam. – I nie waż się do mnie odzywać takim tonem.
Obeszłam go dookoła, nie zdając sobie sprawy, że
zrobiłam to w identyczny sposób, w jaki czynił to Lord Voldemort. Zmieniłam
całkowicie taktykę. Dlaczego nie miałabym się z nim pobawić, jak robi to moja
droga przyjaciółka, Bellatrix, z każdą ze swoich ofiar?
- Co ty na to, panie Lestrange – ciągnęłam. – Abym
teraz ja tak się z tobą pobawiła? To byłoby niewiarygodne doznanie, nieprawdaż?
To mówiąc, kopnęłam go w kroczę, na co ten wylądował na
podłodze, zwijając się z bólu, jakby dostał Cruciatusem. Zabawne, jak taki
niepozorny ruch dziewczyny może prawie sparaliżować faceta.
Znęcanie się w ten sposób nad Rabastanem było chyba
przyjemniejsze od torturowania zaklęciem. Najmilej biło mi się go pięściami po
twarzy. Nie miało to dla mnie bynajmniej znaczenia, że to akurat on ode mnie
obrywa. Z satysfakcją wyobrażałam sobie, że kopię po twarzy Voldemorta.
Gdy skończyłam, nawet po sobie nie posprzątałam. Przez
moment tylko obserwowałam niezdarne ruchy Rabastana, próbującego się podnieść,
aż w końcu odwróciłam się na pięcie, przekroczyłam nad jego obitym ciałem i
opuściłam pokój. W połowie drogi do komnaty wuja, spotkałam Barty’ego. Cóż,
można było przewidzieć, że zechce zobaczyć, co stało się z Rabastanem.
- Co ty mu… - zaczął.
- Nie martw się. Żyje – przerwałam mu. – Jeszcze.
Pomachałam mu i teleportowałam się. Te odwiedziny nie
należały do najgorszych. Voldemort nie napatoczył się nieproszony, pobawiłam
się z Rabastanem i nawet zdążyłam już złamać zasadę owego szlabanu, z czego
była naprawdę dumna. No i Czarny Pan o niczym nie wie, co było najważniejsze.
Chyba że Barty powie mu przy najbliższej okazji, odznaczając się po raz drugi
głupotą. Bo chyba tylko najgorszy ignorant nie usunąłby sobie tych śladów po
zębach.
Niestety, kiedy wracałam właśnie z kolacji, w salonie
zobaczyłam Dracona. Dlaczego niestety?
Siedział w otoczeniu jakichś dziewcząt z czwartej klasy, Pansy Parkinson i
jeszcze dwóch innych Ślizgonek z klasy piątej. Wszyscy dookoła kuli jak idioci,
gdyż niecały miesiąc został do egzaminów. Tylko ten niedorozwinięty Malfoy
zarywał jakieś panienki na oczach swojej dziewczyny. Podeszłam do niego,
czerwona na twarzy ze złości.
- Mogę wiedzieć, co ty wyprawiasz? – wysyczałam,
odciągając go od owego błyszczącego intelektem towarzystwa.
- To co ty – oznajmił beztroskim tonem. Uśmiechnęłam
się słodko.
- To radzę ci przestać – warknęłam. – Bo ja już się z
nim nie spotykam.
Draco uniósł brwi w szczerym zdumieniu.
- Tak? – spytał. – A co się stało?
- Mam szlaban na Croucha – rzekłam, odwróciłam się na
pięcie i udałam się do sypialni dziewczyn. Ostatnio jako pierwsza kładłam się
spać. Nie zależało mi bynajmniej na uczuciu wypoczęcia, ale na unikania rozmowy
z Sapphire. I jeszcze Claudią, którą chyba śmiertelnie obraziłam, gdy pojawiła
się podczas lekcji transmutacji.
Położyłam się na łóżku, zastanawiając się nad
dzisiejszym dniem.
- Jesteś taka
naiwna…
- Myślałam, że już nigdy się do mnie nie odezwiesz –
mruknęłam. – Bo tak mi się dobrze żyło, gdy ciebie nie było w pobliżu.
Claudia zaśmiała się, jak to zwykle czyniła, gdy
według niej, gadałam głupoty.
- Umierasz z
tęsknoty za tym swoim śmiertelnikiem, a Czarny Pan i tak ma gdzieś to słowo,
które ci dał – powiedziała Claudia.
- Głupia – warknęłam. – Mówisz wszystko, co ci ślina
na język przyniesie. Och, przepraszam… ty nie masz śliny, bo jesteś martwa.
- Zobaczysz,
jeszcze wspomnisz moje słowa – prychnęła Claudia. Pomimo że nie zobaczyłam,
jak znika, wiedziałam, że jestem tu sama. I dobrze. Mój humor bardzo się
poprawił. Jakże pięknie zakończyłam ten dzień, obrażając Claudię. Miejmy
nadzieję, że nie będzie mnie nękać przez kolejne trzy dni.
~*~
Cóż, na ten rozdział też nie narzekam. Coś ostatnio mam wenę, nie sądzicie?
Dedykacja dla Claudii :* Sophie była tego dnia szczęśliwa, Barty też, więc już nie miej focha xD I Ty też za dużo wiesz!
~Lady Sensitive
OdpowiedzUsuń11 kwietnia 2009 o 17:15
Pierwsza!! :D
11 kwietnia 2009 o 17:16
UsuńGratuluję xD
~Lady Sensitive
OdpowiedzUsuń11 kwietnia 2009 o 17:17
Kurczę. Jak Barty nie usunie sobie tych śladów, to ma jeszcze bardziej przechlapane :) A Draco co sobie myśli zadzierając z wampirem? :D Ale cóż… W końcu to Malfoy :D Trudno się dziwić, że jego duma uległa podłamaniu.Świetna notka, ale to nic nowego :DPozdrawiam ;*Wesołego jajka :Dzgubiony-pamietnik.blog.onet.plludicrous-love.blog.onet.pl
14 kwietnia 2009 o 19:11
UsuńOn i tak już ma przerąbane, więc równie dobrze sam może się zgłosić do Voldemorta ze słowami: „Zobacz, mój panie, tutaj mnie ugryzła Sophie” xD
~gorgie
OdpowiedzUsuń11 kwietnia 2009 o 17:55
Ten rozdział jest po prostu Suuuper. Nareszcie jakieś tortury:0I to traktowanie Bartego. Cud, miód i fistaszki:)Nie mogę się doczekać dalszej części a w niej może Sophie znajdzie sobie jakiegos faceta do całowania i do wyżywania się na nim (sposób dowolnyxD)
14 kwietnia 2009 o 19:15
UsuńDobra, bez przesady, Sophie aż taka latawica nie jest. A co, wygląda na taką? xD
~gorgie
OdpowiedzUsuń11 kwietnia 2009 o 17:58
I zgadzam sie z Tobą masz barrrdzo dużo weny. Życzę Wesołych Świąt
14 kwietnia 2009 o 19:17
UsuńNo tak. Jeszcze by się wena przydała, żebym mogła zrobić nowy szablon. Kompletnie nie mam pomysłu xD
izuniaa22@op.pl
OdpowiedzUsuń11 kwietnia 2009 o 18:06
A ja zapraszam na nową notę ;PPozdrawiam:*Lady Sensitivezgubiony-pamietnik.blog.onet.pl
~Makotof
OdpowiedzUsuń11 kwietnia 2009 o 19:02
no i Bosko x) Kolejny rozdzial z ,,tych co lubie najbardziej” czekam na next i znowu 2 dni czekania…co ja poczne? juz wiem ^^ bede czekala :)
14 kwietnia 2009 o 19:18
UsuńAle czy na pewno tylko dwa… xD
~kicyslawa
OdpowiedzUsuń11 kwietnia 2009 o 19:06
Ten kawalek: ” Mówisz wszystko, co ci ślina na język przyniesie. Och, przepraszam… ty nie masz śliny, bo jesteś martwa.” powalil mnie na lopatki. Sophie ma ciety jezyk! I to w niej ubustwiam ;) Poza tym… Ohhh, jak sobie wypbrazilam jak daje po twarzy Lestreng’owi to normalnie na twarzy miałam taaaaki wielki usmiech XDzajejbista nocia ;*
14 kwietnia 2009 o 19:19
UsuńAle mało tutaj przekleństw, nieprawdaż? xD
~Ciemna Pani
OdpowiedzUsuń11 kwietnia 2009 o 19:59
UHU!!!!! Nareszcie jakis porządny rozdział. Warto było przeczytać. Było trochę tortur, trochę obrażania, normalnie cud miód i orzeszki. nie mam zastrzeżeń. A, i jeszcze jedno. Kiedy napisałaś o pokoju Voldzia, wyobraziłam sobie pokój cały w różnych odcieniach różu i pełno pluszowych misiów. Ohyda. Jeszcze nie wiem jak, ale będę musiała sobie wyczyścic mózg po takim obrazie…
14 kwietnia 2009 o 19:26
UsuńKiedyś opiszę pokój Voldzia. Sophie z pewnością go odwiedzi. Noo, może w jakimś innym celu, jak tylko po to, żeby raport złożyć^^
~Ciemna Pani
Usuń15 kwietnia 2009 o 14:05
A Ty, pewnie mi nie powiesz w jakim? No jasne, że nie powiesz. Ja w ogule jakieś dziwne mam wymagania…;)
~Claudia
OdpowiedzUsuń11 kwietnia 2009 o 20:26
Ja wiem, że ja dużo wiem. Ale wiem też, że ty także wiesz bardzo dużo xDD Jak ja lubię Claudię (i nie mówię tu o sobie xD), nareszcie ją dałaś, bo już zaczynałam tęsknić. Szkoda tylko, że nie opisałaś dokładniej torturowania Lestrange’a xDD I czemu nie było Voldzia! Ja się od nich uzależniłam (Claudia i Voldzio xDD), jak któregoś nie ma to mimo wszystko czuję lekki niedosyt. Nawet nie marzę, że wpleciesz jeszcze Syriusza. Dawno go nie było xDD Ale się rozpisałam. A ty jak masz nadmiar weny, to pisz na pozostałych blogach :p No i oczywiście życzę ci Wesołych Świąt. Coś jeszcze chciałam dodać, ale oczywiście zapomniałam. No cóż, najwyżej napiszę ci na gadu xDD No trochę mnie poniosło xD
~Claudia
Usuń13 kwietnia 2009 o 19:03
Już wiem! Ostatnio dużo razy mi dedykowałaś notki (nie żebym miała coś przeciwko xDD), no i nie wiem czym sobie zasłużyłam xDD Jakbyś mogła mi powiedzieć…
14 kwietnia 2009 o 19:29
UsuńEjno, ciesz się, że tu piszę. Na blog o Riddle’u mam już rozdział w wordzie, a kilka na kartkach [o ile ich jeszcze nie zgubiłam]. A na Selene już dwa do przodu, ha!
~K&M
OdpowiedzUsuń11 kwietnia 2009 o 20:48
Dziewczyna, ze Ty masz czas tak często dodawać notki. Podziwiam. xD
14 kwietnia 2009 o 19:30
UsuńPoprawka. Dziwaczne, że mi się chce tak często dodawać notki xD
nothing_impossible@onet.eu
OdpowiedzUsuń11 kwietnia 2009 o 21:23
łoł. dobra jest. tak pobiła tego Rabastana. świetny odcinek ;] obyś nadal miała taką wenę ;] nothing-impossible
14 kwietnia 2009 o 19:31
UsuńSkoro Voldek ma taki dobry prawy sierpowy, to dlaczego Sophie nie miałaby się od niego tego nauczyć? No, i może niegdyś wykorzysta to przeciwko niemu xD
~Gonia
OdpowiedzUsuń11 kwietnia 2009 o 21:56
Pięknie, oczywiście xD najlepszy fragment jak Soph kopie pana R. między nogi xD taa, to musiało boleć xD super ;) Pozdrawiam – dramione-draco-i-hermione
14 kwietnia 2009 o 19:34
UsuńCiekawe, jakby Voldek zareagował, gdyby tak dostał xD
Cam__
OdpowiedzUsuń11 kwietnia 2009 o 22:39
I skopała Lestrange’a. Normalnie byłam zszokowana, że ONA go pobiła. Ale należało mu się xD
14 kwietnia 2009 o 19:35
UsuńNo co, JEJ to przecież wszystko wolno xD
~Anex)
OdpowiedzUsuń12 kwietnia 2009 o 10:48
Kurczaczek;!JAK tu się pozmieniało,i nie chodzi mi o wygląd zewnetrzny co o przesłanie dotyczace Twoich rozdziałów,Twojego pięknego opowiadania,może trudno w to uwierzyć ale jestem na bieżąco i wspaniale mi się czyta;)Pozdrawiam Cię bardzo i wesołych świąt życze przy okazji..(r-h-m-w)
14 kwietnia 2009 o 19:37
UsuńCo do wyglądu, to się jeszcze zmieni xD
margot14@onet.eu
OdpowiedzUsuń12 kwietnia 2009 o 15:39
no to… nowa notka u mnie ;) dramione-draco-i-hermione – Gonia :)
~Lilly
OdpowiedzUsuń12 kwietnia 2009 o 21:37
Extra i suuper i wogóle extra… a na czym to ja… a tak…. to fajnie ze masz wenę! Cieszę się bo mam co sensownego poczytać. no jestem z 17 po koleji w komciach no ale cóż…pozdrawiam ;*Ps. czyżby jednak Voldzio nie dotrzymał tajemnicy i poprzez tego ll… (zapomniałam imienia) no tego co tak skatowałas się zemszczał?
14 kwietnia 2009 o 19:38
UsuńA, to się musisz Voldka pytać xD Nieno, napiszę w następnym xD
~Owiana Mrokiem
OdpowiedzUsuń13 kwietnia 2009 o 17:38
wow, rzeczywiście, masz coś ostatnio świetną wenę. Od tytułu notki, aż do dedykacji (xD) było extra
~Owiana Mrokiem
Usuń13 kwietnia 2009 o 17:39
Jak chcesz, to Ci taki prześle, pod warunkiem, że dasz gg, albo coś w tym stylu xD
14 kwietnia 2009 o 19:40
UsuńA nie masz mojego gg? W „o frozen” jest xD
~Klio&Talia
OdpowiedzUsuń13 kwietnia 2009 o 20:10
Zapraszamy na blog http://magia-pisania.blog.onet.pl/, gdzie dowiesz się, czy umiesz czarować piórem! Proponujemy profesjonalne oceny! Ponieważ popieramy akcję ANTYSPAM usuń ten komentarz po przeczytaniu! Pozdrawiamy, Klio&Talia
~Kandahar
OdpowiedzUsuń13 kwietnia 2009 o 21:56
Serdecznie zapraszam Cię na nowy rozdział na http://corka-szefa-mafii.blog.onet.pl/. Będzie mi miło jeśli przeczytasz i skomentujesz.
~Lilly
OdpowiedzUsuń14 kwietnia 2009 o 12:11
Kuraaaaki… ponoć masz wenę… ja takaaa niecierpliwa^^ daj rozdzialik następny proszę^^
14 kwietnia 2009 o 19:41
UsuńCo ja zrobię, że mnie wczoraj cały dzień nie było w domu? xD
~Lilly
Usuń15 kwietnia 2009 o 16:16
eeeeee to przepraszam ^^ a dziś jesteś?
~Lilly
Usuń15 kwietnia 2009 o 19:53
To kiedy newsik? ;P
15 kwietnia 2009 o 20:03
UsuńDziś xD
15 kwietnia 2009 o 20:07
UsuńJestem^^
nothing_impossible@onet.eu
OdpowiedzUsuń14 kwietnia 2009 o 13:46
Zapraszam do mnie na nowy odcinek ;] http://nothing-impossible.blog.onet.pl/