- Nie napinaj się, bo ci żyłka w głowie pęknie – poradziłam mu. – Nie trzymaj w Tyn sposób różdżki, bo to nie chcesz mi jej wsadzić do nosa.
Podeszłam do niego i ustawiłam jego różdżkę w odpowiedni sposób. Kiedy przyjrzałam się jej nieco bliżej, stwierdziłam, że jej kolor jest podobny, do mojej różdżki.
- Co to? – spytałam, wskazując na jego narzędzie. Spirydion spojrzał na mnie, jak na chorą na schizofrenię.
- Może różdżka? – odpowiedział niezbyt przekonującym tonem. Roześmiałam się.
- Głupi – prychnęłam. – Z czego jest zrobiona?
Spirydion zaczerwienił się lekko. Wyglądał teraz jak zwykły, zawstydzony jedenastolatek. Na jego twarzy nie było ani cienia dawnego dorosłego, śmiertelnie poważnego wyrazu.
- Mahoń – odparł. – Włókno smoczego serca.
Pokiwałam ze zrozumieniem głową. Pomimo tego, jak dużą moc powinna posiadać ta różdżka, na przykład w moich rękach, nie wiadomo, czy tak samo będzie działać u Spirydiona. Rdzenie z włóknami ze smoczych serc są bardzo potężne, o tak…
- Smoki to mocne stworzenia – przyznałam. – Cóż, zobaczymy, czy tobie też udzieli się ich moc. Na początek zaklęcie tarczy. Przyda ci się podczas niechcianego ataku. Przygotuj różdżkę… formułka to…
- Protego! – zawołał Spirydion, zanim zdążyłam zapoznać go z formułą. W ostatniej chwili machnęłam ręką, by powstrzymać zaklęcie tarczy od zwalenia mnie z nóg.
- Świetnie… - pochwaliłam go. – Widzę, że nie ma sensu uczyć cię tego. Mogłeś jednak mnie uprzedzić, że znasz to zaklęcie.
- Przecież chodziłem na GD, więc trochę się tak nauczyłem – wyjaśnił Spirydion, przetaczając swoją różdżkę w długich, bladych palcach. Roześmiałam się na ten widok. Voldemort miał taki sam nawyk bawienia się w ten sposób swoją różdżką.
- Robisz tak samo, jak Czarny Pan – odpowiedziałam, kiedy Spirytus spojrzał na mnie ze zdumieniem. – Ale powróćmy do lekcji… Myślę, że czas, abyś nauczył się przywoływać Patronusa. Skup się na najszczęśliwszym wspomnieniu i wypowiedz formułkę.
Spirydion jednak stał w jednym miejscu z różdżką wycelowaną w zakurzoną podłogę.
- No co? – zapytałam z lekkim zniecierpliwieniem. Cóż, Snape chyba miał rację. Na nauczyciela to ja chyba nie mam odpowiednich nerwów…
- Nie potrzebujemy demenotra? – mruknął Spirydion. Uderzyłam się otwartą ręką w czoło.
- No tak, całkiem o tym zapomniałam… Ale tu chyba jest jakiś bogin, czy coś… - odparłam, rozglądając się dookoła. Machnęłam różdżką w stronę kulawej szafy, ale nic się nie stało.
- Zapowiada się ciekawe poszukiwanie – zauważył Spirydion.
Cóż, poszukiwanie bogina we Wrzeszczącej Chacie nie zajęło nam wiele czasu. Przecież to Wrzeszcząca Chata… Ale zależało mi na tym, aby nauczyć brata przywoływania Patronusa. Nie tylko dla własnego użytku… Byłam świadoma, że jeśli Czarny Pan nie dotrze do przepowiedni, będzie gorąco. A jeśli ją jednak pozna… cóż, to tylko kwestia czasu, by rozpętać prawdziwą wojnę, jak za dawnych czasów. I na pierwszy ogień wyśle dementorów, by pozbyli się słabszych, i tym samym zasilili jego armię inferusów. Nie chciałam, by Spirydion był wśród nich…
Gdy już udało nam się wywabić bogina ze starego kosza na śmieci z poddasza, Spirydion mógł zacząć ćwiczyć.
- Pamiętaj – powtórzyłam, gdy unosiłam wieko kosza. – Szczęśliwe wspomnienie.
Bogin wydostał się miękko z pojemnika, zmieniając się w postać dementora. Spirydion zbladł lekko na jego widok, ale uniósł odważnie różdżkę i zawołał nieco drżącym głosem:
- Expecto Patronum!
Z jego różdżki wystrzelił cienki obłoczek srebrzystej pary, która uformowała się przed nim jak świetlista tarcza.
- Postaraj się! – krzyknęłam do brata. Jego twarz stężała, wydłużyła się, a na czole pojawiły się krople potu. Przypominał teraz z kolei Neville’a, myślącego intensywnie.
Po minucie stwierdziłam, że należy mu się trochę odpoczynku. Machnięciem różdżki ponownie wpędziłam dementora do kosza na śmieci, a Spirydion usiadł na zakurzonej podłodze, ocierając twarz rękawem szaty.
- Nie siedź na tej podłodze, jest brudna – odezwałam się do niego. – Nie było tak źle. Musisz po prostu ćwiczyć.
Cóż, te ćwiczenia zajęły nam więcej czasu, niż przewidywałam. Ale w końcu się udało. Nie jestem taka zła, nieprawdaż?
- Świetnie – pochwaliłam brata i dałam mu kawałek czekolady z Miodowego Królestwa, który musiałam sobie przywołać. Srebrna iguana biegała przez chwilę po pokoju, wzniecając kurz, aż w końcu rozpłynęła się w powietrzu. Niezgrabne ruchy Patronusa Spirydiona wywołały na mojej twarzy mimowolny, pobłażliwy uśmiech.
- No, no, no – dodałam. – Czarny Pan będzie dumny. Może już zacząć spisywać twoje akta.
Spirytus puścił tą uwagę pomimo uszu.
- Wydaje mi się, że dwie godziny wystarczą jak na pierwszy raz – stwierdziłam, patrząc na zegarek. – Wracamy.
Wyczołgaliśmy się wąskim korytarzem na zewnątrz [musiałam wyjść pierwsza, by unieruchomić nadpobudliwe gałęzie Bijącej Wierzby]. W blasku słońca spostrzegłam swoimi wampirzym oczami, że Spirydion jest cały w kurzu, a ja sama nie wyglądam lepiej. Machnęłam różdżką, by oczyścić sobie szatę.
- A ja? – zapytał Spirytus. Zaśmiałam się złośliwie.
- Sam to zrób – odparłam. – Przecież potrafisz.
Spirydion machnął jakoś krzywo różdżką, bo na plecach powstała jeszcze bardziej widoczna, brązowa, śmierdząca plama.
- Próbuj dalej – zachęciłam go. – W końcu zabraknie miejsca na szacie.
Spirydion ponownie machnął różdżką, ale już mu się udało. Brawo. Cóż za precyzja, cóż za talent… a styl? I tylko raz udało mu się wyczarować plamę z odchodów.
Nagle mój szeroki uśmiech nieco zbladł. Jakie to dziwne, a zarazem piękne, że ten chłopiec, uczący się właśnie oczyszczać swoją szatę z kurzu, jest siostrzeńcem Voldemorta. I jakże jest do niego podobny… ma takie same czarne oczy, pomimo, iż oboje rodziców mają oczy podobne do oczu Harry’ego [żeby nie wyszło, że jestem spokrewniona z Potterem, o nie!]. Spirydion i Riddle mają nawet tak samo bawią się różdżką… Tyle że jeden z nich to bezlitosny morderca, a drugi to po prostu zwykły jedenastolatek, namiętnie chłonący wiedzę. Zupełnie jak jego wuj za młodu…
Wyciągnęłam rękę do brata, który pochwycił ją.
- Chodźmy, zanim Wierzba się obudzi – powiedziałam. Przeszliśmy przez błonia, a ja obserwowałam swój cień, uciekający przed moimi stopami. Jaką jestem szczęściarą, że mam okazję widzieć słońce… że mogę poddawać się jego ciepłym promieniom… Armand tego nie może. Ależ mi go żal… chciałabym coś dla niego zrobić, ale niestety nie mogłam. W końcu on jest gdzieś tam jest… W kosmosie, gdzie pełno potworów…
Ludzie w jeziorze nadal wesoło się kąpali. Mogłam przewidzieć, że jest wśród nich Malfoy. Wystarczył jeden rzut oka, by spostrzec tą prawie białą czuprynę, unoszącą się ponad powierzchnią wody. Zauważyłam, że ten czubek macha do mnie ręką. Jedyną pocieszającą rzeczą było to, że mnie rozpoznał i nie zaczął podrywać inne Ślizgonki…
Puściłam rękę Spirytusa, podbiegłam do brzegu jeziora, zdjęłam przez głowę szatę szkolną i dałam nurka do wody. Była zimna, ale fale napływające ze środka jeziora przynosiły ciepło. Było mi to obojętne. Popołudnie i tak było gorące.
Podpłynęłam na większą głębokość pieskiem. Czułam, jak ciążą mi buty i bluzka. Zanurkowałam, zdjęłam buty pod wodą i wyrzuciłam je na brzeg, gdzie spadły z głuchym tąpnięciem. Miałam nadzieję, że nikt nie dostał nimi po głowie…
Podpłynął do mnie Malfoy i objął mnie.
- Pójdziemy na dno – zauważyłam.
- Nie pójdziemy – odparł. – Zdejmij to, wyglądasz głupio.
Zdjął ze mnie bluzkę, która, tu mogłam się z nim zgodzić, była ohydna, bo koloru malinowego z brokatowym kotem na środku. Cóż, reszta moich rzeczy nie wróciła jeszcze z pralni, więc musiałam się poratować czymkolwiek… a weźmy też pod uwagę fakt, że nie zamierzałam przed nikim się rozbierać.
Pocałowałam Dracona w usta i zanurkowałam. Popłynęłam na samo dno. Nie było tu głęboko, bo tylko ze trzy metry, a dno było pokryte kamykami i drobnymi, białymi muszelkami, lśniącymi w słońcu, które bez przeszkód docierało w to miejsce. Rośliny nie rosły tu tak gęsto jak w tym miejscu, gdzie ponad rok temu odbywało się Drugie Zadanie. Nie było też śladów po ogromnej kałamarnicy lub gruzgotkach. Dostrzegłam jednak w większej kępie wodnych zarośli błysk trójzębu trytona. Podpłynęłam w stronę zarośli, których liście unosiły się leniwie pod wpływem fal podwodnych. Trytonka z ciemnozielonymi włosami, szarą skórą i mocnym, szarozielonym ogonem wyłoniła się z tych liści. Włosy ogarniały jej twarz i pływały dookoła niej, a bystre, żółte oczy pobłyskiwały spod nich.
Uśmiechnęłam się do niej, ale nie mogłam nic powiedzieć. Powietrze powoli mi się kończyło, ale nadal patrzyłam spokojnie w twarz trytonki. Nagle ta, ujrzawszy coś ponad moim ramieniem, poruszyła się gwałtownie i zniknęła mi z oczu. Poczułam, że ktoś chwyta mnie mocno w pół i ciągnie na powierzchnię. Gdy moja głowa przebiła taflę wody, zorientowałam się, że to Draco.
- Co ty wyprawiasz, myślałem, że się utopiłaś – odezwał się z wyrzutem. Roześmiałam się i pocałowałam go. Stwierdziłam, że właśnie przez to poprzedni związek się rozpadł. Byłam po prostu dla Dracona zbyt oziębła, uciekałam od jego bliskości…
- Nie denerwuj się – powiedziałam. – Chimery umieją pływać.
- Nie powiedziałbym – rzucił, nadal łypiąc na mnie spode łba. Wydostałam się spod jego uścisku i popłynęłam w głąb jeziora. Słońce grzało moją twarz i włosy. Wiedziałam, że wystawiam się na niebezpieczeństwo. Mogę się przecież opalić, i co będzie?
Ale nie dbałam o to. Tam, gdzie dopłynęłam, woda była już ciemniejsza, z lekkim odcieniem zieleni, a słońce nie igrało już na kamykach. Kiedy zanurzałam się kilka metrów pod wodę, by schłodzić nieco głowę, która nieprzyjemnie nagrzewała się od słońca, czułam jak glony i giętkie, miękkie rośliny wodne muskają moje stopy. Raz nawet jeden z druzgotków schwycił mnie za kostkę, ale zaraz puścił, czując lekkie porażenie prądu, którym go potraktowałam.
Chciałam, aby już zawsze tak było. Aby ten druzgotek
już zawsze łapał mnie za kostkę, by słońce nagrzewało moje włosy… chciałam, aby
magia tego dnia trwała już zawsze. Chciałam nie martwić się tylko SUMAMI i
szkołą, tak jak teraz. Ale po powrocie do zamku znów zwalą mi się na głowę
wszystkie sprawy, o których teraz nie myślałam. Znów wrócą wspomnienia śmierci
Darli, jej ducha i Claudii, drwiącej ze mnie za każdym razem, gdy okazywałam
jakąś słabość. Znów będę martwić się o innych, będę wierzyć, że nie mam szansy
na szczęście… że nie znajdę miłości. I że Voldemort jest moim jedynym
przeznaczeniem. Czy ja muszę wierzyć w przeznaczenie?
Słońce już zachodziło, ale woda nadal była ciepła.
Krwawo złote promienie rozlały się po tafli wody, a samo słońce zanurzało się w
jeziorze, by następnego ranka wynurzyć się po drugiej stronie błoni, i by znów
zatopić się w tej wodzie. I tak przez wiele, wiele stuleci.
Wyszłam z wody, gdy jeszcze ostatnie promienie słońca
świeciły zza jeziora na horyzoncie. Draco klął pod nosem, szukając swojej
drugiej skarpetki. Wygrzebałam z kieszeni szaty różdżkę i zaczęłam osuszać nią
najpierw siebie, a później tych, którzy pozostali w wodzie do zachodu słońca.
Pomyśleć, że tak niewiele trzeba, by bóstwo takie jak ja, było szczęśliwe. Wystarczy
jezioro, maj i słońce na niebie.
~*~
Nie narzekam na ten rozdział. Choć pod koniec nieco
przynudziłam opisami. Jutro pierwszy dzień wiosny, a u mnie dzisiaj śnieg z
deszczem… Dedykacja dla Cam :*
Właśnie przez te opisy… xD
~xXxKrwawaxXx
OdpowiedzUsuń20 marca 2009 o 21:40
świetny rozdział (zresztą taj jak i inne) …jaki spokojny dzień ..woda, słońce i nauka Spirydiona XD ..czekam na new i na jakiś gwałtowny zwrot akcji ;P
21 marca 2009 o 18:06
UsuńBędzie zwrot xD I będzie ciekawie, choć już wiem, że początek będzie nieco z książki xD
~Cam.
OdpowiedzUsuń20 marca 2009 o 21:58
Dziękuję za dedykację. Rozdział bardzo dobry, najbardziej podobała mi się końcówka. Ładne opisy, no i Draco był [chociaż go nie lubię xd]. Pozdrawiam ;))
~Silene
Usuń20 marca 2009 o 22:57
Ty nie lubisz Draco, a ja go kiedyś uwielbiałam xD. Miałam zaległości na twoim blogu i to sporo, aż 13 rozdziałów, ale lubcza 13 to moja ulubiona. Widzę nowy szablon, poinformuj o new rozdziale;* sil
21 marca 2009 o 18:07
UsuńPrzedtem jakoś się nad tym nie zastanawiałam, ale może jeszcze wpakuje Dracona do łóżka Sophie… ? Zobaczy się xD
~Ciemna Pani
OdpowiedzUsuń20 marca 2009 o 21:59
3
21 marca 2009 o 18:07
UsuńTak. Trzecia xD
~Ciemna Pani
OdpowiedzUsuń20 marca 2009 o 22:11
Ech… I znowu mi czegoś zabrakło. Ale dziękuję że wzięłaś pod uwagę moję prośby o coś rozluźniającego. I doceń to co mówię bo słowo „dziękuję” rzadko przechodzi mi przez gardło. Bardzo dobre opisy, wyćwiczyłaś się. Czekam na next. No i na zmianę wystroju.
21 marca 2009 o 18:08
UsuńMi też. Ja tam nie dziękuję nigdy prawie xD Cóż, miłe, rozluźniające… teraz. Ale w następnym rozdziale będzie buba xD
~Ciemna Pani
Usuń21 marca 2009 o 18:17
I dobrze!!!!
~Leiwiess..x#
OdpowiedzUsuń20 marca 2009 o 22:41
Heh no fenomenalnie:DOpisy są :DI pojawił się On xDpozdrawiaM:)www.zpamietnikalilkievans.blog.onet.pl
21 marca 2009 o 18:09
UsuńNom, „on” trzeba pisać z dużej litery aż, bo przecież pan Draco to prawie jak Bóg… xD
~gorgie
OdpowiedzUsuń20 marca 2009 o 23:21
Ogólnie mi się rozdział podobał, ale powiało nudą Tak leciutko:) Fajna była ta nauka z braciszkiem:D I to że go do Voldemorta porównywałaś A jak już o nim A dodaj jakąś notke z Voldziem i Bartym bo dawno ich nie było?? A może wmącisz do opowiadania jakiegoś nowego bohatera?? Czekam na to, a niestety do cierpliwych nie należe:p
21 marca 2009 o 18:10
UsuńDodam z Voldziem xD Ale przecież już dodałam kupe nowych bohaterów. Była Claudia… i Armand… i inni nieśmeirtelni… co prawda, tylko Claudia się pokazała, ale innych też niedługo wprowadzę xD Niech zaistnieją xD
~gorgie
OdpowiedzUsuń20 marca 2009 o 23:21
Ogólnie mi się rozdział podobał, ale powiało nudą Tak leciutko:) Fajna była ta nauka z braciszkiem:D I to że go do Voldemorta porównywałaś A jak już o nim A dodaj jakąś notke z Voldziem i Bartym bo dawno ich nie było?? A może wmącisz do opowiadania jakiegoś nowego bohatera?? Czekam na to, a niestety do cierpliwych nie należe:p
21 marca 2009 o 18:11
UsuńNom, jeśli wszyscy są szczęśliwi, to zawsze nudą wieje xD
~maika
OdpowiedzUsuń20 marca 2009 o 23:37
No to ja powiem, że mi się podobały 4 ostatnie rozdziały, nawet, bardzo. Szczególnie właśnie to porównanie Spirydona do Czarnego Pana i końcówka tego rozdziału. Może i nie była to jakaś super-akcja, ale takie to było…rozluźniające.. xD Miało swój urok. No i wreszcie panna Serpens poczuła się szczęśliwa, a tego mi od dłuższego czasu brakowało..ciągle była taka przybita.. okey, koniec komenta, czekam na next i postaram się już nie spóźniać tak xD;*
21 marca 2009 o 18:12
UsuńMusiałam go przecież do Voldka porównać, w końcu to jego siostrzeniec, więc aż wstyd by było nie porównywać xD
~Lilka
OdpowiedzUsuń20 marca 2009 o 23:45
Mm, ten brat Sophie zdaje się być dobrym kandydatem na wielkiego maga… oczywiście miejmy nadzieję że nie będzie z niego drugiego Voldemorta. :DNawet najtwardsze serca mogą zostać poruszone przez słońce, maj i trochę ciepła ze strony innych. I to jest piękne na tym świecie :)Buziaki!zgubiony-pamietnik.blog.onet.pl
21 marca 2009 o 18:13
UsuńHmm, a możeby z niego zrobić partnera Voldka? Lord Voldemort i Lord Spirydion, wielki atak Sami-Wiecie-Których xD
~Olka
OdpowiedzUsuń20 marca 2009 o 23:48
Fajny rozdział.Było dużo opisów,ale i tak było bardzo fajne.Podobał mi się.Czekam na next.Pozdrawiam.
21 marca 2009 o 18:13
UsuńNo to jak było fajnie, to ok xD
~Kasia :)
OdpowiedzUsuń21 marca 2009 o 07:28
Odcinek jest super ma nadzieje,że Sophie dalej bedzie z Draco i wymyslisz jakies zabawne sytuacje z ich udziałem i mogłabyś też dać coś o czarnym panu np zeby sobie przypominal dawne lata.Czekam na kolejny odcinek :)
21 marca 2009 o 18:14
UsuńCóż, może ich wpakuję do łóżka? Niech Voldek będzie zazdrosny, itp xD
~Clumsy
OdpowiedzUsuń21 marca 2009 o 10:07
Eee..wcale te opisy nie są nudne :PSa ciekawe xD.No i Dracoo był ;*BuSsiiii ;**
21 marca 2009 o 18:15
UsuńNo to jak Draco był, to już imprezkę robimy xD
~Gonia
OdpowiedzUsuń21 marca 2009 o 10:42
A u mnie pierwszy dzień wiosny i pół metra śniegu za oknem xD zalety mieszkania w Zakopanem… chcę już prawdziwej wiosny i możliwości chodzenia po asfalcie, a nie po śniegu… :P i włożenia wreszcie trampek, a nie kozaków… xD jak sobie tak czytałam, jak Soph sobie pływała w tym jeziorze, to mnie coś wzięło :P ona może, a ja nie xD no nic, nie przynudzam, jak zwykle pięknie, ładnie i ciekawie xD Pozdrawiamdramione-draco-i-hermione
21 marca 2009 o 18:16
UsuńA u mnie dziś słoneczko było!!! A u Ciebie śnieg… za to się ciesz, bo u mnie na feriach samo błoto było xD
~Claudia
OdpowiedzUsuń21 marca 2009 o 12:50
Nowa notka na http://jedna-krew-dwa-oblicza.blog.onet.pl/ serdecznie zapraszam xDD
~jusi
OdpowiedzUsuń21 marca 2009 o 15:27
Świetny rozdział Frozenko!!! Naprawdę ładnie piszesz, a mnie podobają się wszystkie jej rozdziały. Pisz kolejną notkę dobrze?!
21 marca 2009 o 18:16
UsuńPiszę piszę xD Oczywiście, wszystko dla was xD
~Jeanne Poisson
OdpowiedzUsuń21 marca 2009 o 16:37
Ale zrobiłam sobie zaległości. Wszystkie notki są świetne, to już chyba nie nowość. Życzę powodzenia.
21 marca 2009 o 18:17
UsuńNie nowość xD Ja też mam pełno wszędzie zaległości, to do mnie podobne xD
~Owiana Mrokiem
OdpowiedzUsuń21 marca 2009 o 18:58
Hehe. Postarałaś się.
30 marca 2009 o 16:13
UsuńWiem xD
margot14@onet.eu
OdpowiedzUsuń21 marca 2009 o 22:39
nowy rozdział na dramione-draco-i-hermioneGonia :)
izuniaa22@op.pl
OdpowiedzUsuń22 marca 2009 o 13:15
Zapraszam Cię na nowy rozdział pt „Pierwsze wrażenie jest zawsze najważniejsze” na:www.cassy-ch-andra.blog.onet.pl :)Pozdrawiam!Lilka / Lady Sensitivezgubiony-pamietnik
~Leiwiess..x#
OdpowiedzUsuń22 marca 2009 o 15:49
Nowa Notka!!!Czy Lily i James będą razem?Wejdź i sama sie przekonaj:)bądź w komentarzach:)www.zpamietnikalilkievans.blog.onet.pl