8 marca 2009

Rozdział 107

Siedziałam pod ścianą nieopodal dogasającego kominka z głową ukrytą w dłoniach. Nie płakałam. Bo za czym? Za tym, że Czarny Pan perfidnie mnie wykorzystał? Że miesza się we wszystko? Za tym, że mam złamane serce? Oczywiście, to nikogo nie obchodzi. Mam tylko działać jak robot, a jeśli nie okażę się niezawodna, to wyrzucą mnie do śmieci. Jak zepsutą lalkę.
Na korytarzu znów rozległy się kroki. Taka bieganina przerywała ciszę od kilku godzin. Cóż, najwidoczniej Czarny Pan stwierdził, że izolowanie mnie od innych przyniesie pożądany efekt… Niestety, bardzo się myli i nie będzie zadowolony, jeśli go rozczaruję. Niech tylko mi tu…
Drzwi nagle otworzyły się. W mojej ręce natychmiast pojawiła się różdżka.
- Nic ci to nie pomoże – rzucił oschle Voldemort, zatrzaskując za sobą drzwi. Podniosłam się ciężko i stanęłam przed wujem. Ten wpatrywał się we mnie lekko zwężonymi oczami, po czym skrzyżował ręce na piersiach i odezwał się:
- Przemyślałem twoje słowa i postanowiłem się nimi nie przejmować.
Uniosłam brwi. Moja twarz stała się nagle beznamiętną maską.
- I przyszedłeś tu po to, by mnie o tym poinformować? – spytałam spokojnie.
- Nie – warknął. Zdawał się tracić nad sobą panowanie, co powitałam z satysfakcją. – Długo myślałem nad tym, jak cię wychowałem.
Znów uniosłam brwi.
- Ty mnie wychowałeś?
Voldemort roześmiał się, ale był to śmiech całkowicie pozbawiony humoru. Prawie przerażający chichot szaleńca.
- Gdyby nie ja, gniłabyś teraz w mugolskim gnojowisku mojej siostry! – zawołał, machając rękami nad głową.
- A gdyby nie ja, mieszkałbyś nadal w puszczy w Albanii! – krzyknęłam. Voldemort machnął ręką i wymierzył mi siarczysty policzek. Moje źrenice gwałtownie się zwęziły ze złości.
- Prawda w oczy kole, nieprawdaż? – wysyczałam. – I jeśli myślisz, że przetrzymywanie mnie tu da jakiś pozytywny efekt, to grubo się mylisz.
Voldemort zacisnął mocno wargi.
- Jesteś niebezpieczną wariatką, pałającą namiętną żądzą mordu – wycedził, co skomentowałam śmiechem.
- Podobnie jak jej żałosny wuj – odparłam, uśmiechając się szyderczo. Voldemort znów uderzył mnie w policzek wierzchem dłoni tak, że jego długie, białe paznokcie rozcięły mi skórę. Dotknęłam tego miejsca i natychmiast machnęłam różdżką, by zatamować krwotok. Satysfakcja na twarzy wuja nie spodobała mi się.
- Z czego się cieszysz? – wycedziłam. – Nie wiesz, że nie można bić kobiety? Są takie dni, kiedy one są bardzo wyczulone… zbyt delikatne…
Voldemort roześmiał się bezczelnie.
- Nie masz takich dni – odparł. – Ty nie możesz tracić krwi.
W duchu przyznałam mu rację. Nie mogłam tracić krwi, gdyż byłam wampirem. Nawet taki marny, iście kobiecy krwotok mógłby mnie doprowadzić do śmierci, więc byłam wdzięczna naturze, że obdarzyła mnie moją wampirzą naturą.
- Jesteś odrażającym, małym łgarzem – wyszeptałam. – Nic nie wiesz o mojej naturze.
Znów ten bezczelny, cyniczny śmiech.
- Ależ moja droga, wiem o tobie wszystko – odpowiedział teraz już całkiem spokojnie. Puściłam to mimo uszu. Jakże irytowało mnie to jego wszechwiedzące spojrzenie. W tym momencie zapragnęłam sprawić mu ból, upokorzyć go.
- A więc, czy jesteś świadom – zapytałam z przesadnie słodkim uśmiechem godnym Umbridge – gdzie jest moja perła?
Voldemort uniósł lekko brwi. Wyglądał teraz jak pies, który oczekuje na swojego właściciela.
- Ja wiem wszystko – stwierdził po chwili, po czym odwrócił się na pięcie i wyszedł, nie blokując nawet drzwi zaklęciami. Zaśmiałam się i usiadłam tam, gdzie stałam. Z lubością robiłam użytek ze swojego wampirzego słuchu.
Voldemort szedł teraz szybkim krokiem przez korytarz, aż doszedł na najwyższe piętro. Stał tam przy oknie Barty, obserwując, co się za nim dzieje. Gdy usłyszał dudnienie kroków, odwrócił głowę i ujrzał swojego mocno zdenerwowanego pana. Nie musiałam tam być, by obserwować tą scenę. Nie musiałam nikogo opętać, by słyszeć nawet szum krwi w żyłach wuja i przyspieszony rytm serca Croucha.
- Czy jest ci coś wiadome o jakiejś perle? – zapytał ze złością Czarny Pan. Barty zamyślił się.
- A tak – odparł. – Sophie dała mi jedną perłę.
- Pokaż mi ją – zażądał Lord. Barty pogrzebał w kieszeni i wyciągnął z niej gładką, czarną perłę. Voldemort nawet nie zaszczycił jej spojrzeniem, tylko wymierzył Barty’emu policzek. Najwyraźniej spodobał mu się ten rodzaj wymierzania kar. Odwrócił się na pięcie i zniknął z oczu swojemu umiłowanemu słudze.
Po chwili usłyszałam odbijające się od ścian na korytarzu te energiczne, gniewne kroki Czarnego Pana. Drzwi otworzyły się i do komnaty wpadł nie kto inny, jak sam zgniłek. Na jego twarzy malowała się istna furia. Czyż nie powinnam go jakoś uspokoić? Przecież może skoczyć mu ciśnienie… Uwierzcie na słowo, sam widok jest naprawdę zabawny…
- Czy możesz mi coś wyjaśnić? – zapytał drżącym od gniewu głosem.
- A myślałam, że wszystko wiesz – zadrwiłam. Zignorował tą uszczypliwą uwagę i wycedził:
- Skąd Barty ma twoją perłę?
Zaśmiałam się beztrosko i powstałam.
- Już ci powiedział – odparłam. – Dałam mu ją.
- Ale ja dałem ją tobie – przypomniał mi Czarny Pan.
Pokiwałam głową.
- Oczywiście, kiedy jeszcze coś dla ciebie znaczyłam – przyznałam. Voldemort zamknął na chwilę oczy i wziął kilka głębokich, uspokajających oddechów.
- Wybacz – powiedział w końcu, krzywiąc się lekko, jakby te słowa zadrapały go w gardło. – Głupio wyszło. Byłem wkurzony, a wiesz, że w nerwach ludzie mówią różne rzeczy. W cale tak nie myślę.
Nie uśmiechnęłam się. Moja twarz nadal była tą samą beznamiętną maską, bladą jak śnieg i sztuczną jak ołowiany żołnierzyk.
- Nawet nie wiesz, jak wielu wampirów jest odpornych na nieśmiertelność – powiedziałam. W tych słowach była jakaś dziwna pociecha. Moja twarz odzyskała część dawnego arystokratycznego piękna, które straciłam przez ostatnie wydarzenia.
Minęłam wuja, który nawet nie próbował mnie zatrzymać i opuściłam komnatę. Weszłam na najwyższe piętro. Miałam nadzieję, że Barty już sobie poszedł. Teraz bardzo sobie życzyłam zostać sama. Ku mojej niewielkiej radości w samotności przemierzyłam cały korytarz i weszłam do ogromnej, bardzo wysokiej komnaty. Była całkiem pusta, nie licząc wielkich, ciemnych, lekko zakurzonych organów, stojących pod ścianą naprzeciwko drzwi. Mogę się założyć, że użyto tutaj niewykrywalnego zaklęcia zmniejszająco-zwiększającego, bo przecież normalnie komnata nie mogłaby być tak duża ; zajmowałaby całe najwyższe piętro.
Przeszłam przez pokój, słuchając dudnienia moich kroków, odbijających się od ciemnych ścian. Gdy usiadłam na obitym czerwonym brokatem szerokim stołku i wsłuchałam się w ciszę, która mnie otaczała, zdałam sobie sprawę, że moc tych organów będzie słychać w całym domu, a może i sąsiedztwie. Nie zważając na to, podwinęłam nieco rękawy szaty i położyłam dłonie na białych klawiszach. Wzięłam głęboki oddech i zagrałam… Był to utwór Bacha – Toccata i Fuga d-moll*.

Moje palce biegały po klawiszach. Zamknęłam oczy, wsłuchując się w melodię, wychodzącą spod mojej ręki. Właśnie kończyłam, kiedy do moich uszu dotarło skrzypienie drzwi. Ja jednak nie przestawałam grać.
- Powiało grozą – odezwał się Barty.
- Owszem – odparłam, całkowicie nie skupiając się na tym, co mówię.
- Myślałem, że Czarny Pan będzie chciał to uciszyć, ale nic, tylko siedzi przybity w swojej komnacie – mówił Barty. Jego głos doprowadzał mnie wprost do szału. Chciałam być sama, grać i wsłuchiwać się w tą piękną melodię. Chciałam zapomnieć, że żyję.
- Czarny Pan nigdy nie uciszy muzyki – mruknęłam. – Nie pozwoliłabym mu na to. Sam wie o tym doskonale.
W komnacie znów zapanowała kompletna cisza, jeśli nie licząc głośnej gry organów. Zaskoczyła mnie siła tego istrumentu. Nikt zapewne na nich nie grał od dawna. Skąd one się tu wzięły? Nie oszukujmy się, ale Voldemort nie ma za grosz wyczucia rytmu. Niektóra muzyka go drażni.
- Ładnie grasz – odezwał się Barty. Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Armand mnie nauczył. To geniusz, jak sam Bach – odpowiedziałam. – I nie przejmuj się. Ja też dostałam.
- Ale co?
- W twarz – wyjaśniłam. – Od wuja. Ale nie przejęłam się tym nawet przez sekundę.
Zakończyłam grę, a moje dłonie opadły ciężko na klawisze. Ogarnęła nas grobowa cisza, gęsta jak śmierć.
- Muszę ci ją oddać.
- Nie wezmę jej – odparłam. – Zrób z nią, co chcesz. Ale nie oddawaj mi jej.
Wstałam. Wiedziałam, że Voldemort już nie będzie mnie zatrzymywał. Poczułam niepohamowaną chęć ponownego ujrzenia Darli. Usłyszenia jej cichego, mglistego głosu. Chciałam wiedzieć, co ma mi do powiedzenia. Nagle doszłam do wniosku, że Darla nie należy już do moich wspomnień. Jest tylko majakiem, zjawą, która dręczy mnie w mojej niedoli i rozpaczy.

- Dokąd idziesz? – spytał Barty.
- Nie widzę powodu, bym musiała ci to powiedzieć – odrzekłam i zniknęłam. Na niebie wisiał już księżyc. Rozpoznałam Wenus, Syriusza, nawet Neptuna. Uwielbiałam astronomię. Uderzyła mnie świeża woń powietrza. Nogi same poprowadziły mnie do grobu Darli. Zdałam sobie sprawę, że sama się proszę, by jej duch mnie nawiedzał.
Uklękłam na czarnej ziemi. Trawa obrosła już ścieżkę na opuszczonym cmentarzu. Z łatwością odczytałam datę śmierci na nagrobku. Położyłam tuż pod nazwiskiem bukiet białego bzu, który sam pojawił się w mojej ręce. Długo siedziałam na ziemi, opierając podbródek o zaciśnięte pięści. Darla jednak nie zjawiała się. Może wiedziała, że wierzę w jej przybycie?
- Tu nie chodzi o twoją wiarę.
Wzruszyłam ramionami. Jej cichy szept napływał gdzieś zza moich pleców.
- Nie obchodzi mnie to – odparłam lodowatym tonem. Roześmiała się.
- To nie moja wina, że umarłam.
- Mam to gdzieś – powiedziałam. – Jesteś martwa.
- Wiem.
Mój umysł jakby się wyłączył. Pamiętałam jej szczere odpowiedzi. Pod tym względem bardzo przypominała Lunę. Nie mam pojęcia, dlaczego ona mnie tak irytuje… Może właśnie dla tego, że jest podobna do niej?
- Wariujesz – mówiła Darla. – Normalnie nikt nie słyszy głosów. Pamiętasz, co mówiła Hermiona? Nawet w magicznym świecie nie jest dobrze, jeśli słyszysz głosy, których nie słyszą inni.
Roześmiałam się.
- Jakbym nie wiedziała – prychnęłam. – Jestem wariatką. Ucieszyło cię to? A teraz odejdź.
Zaśmiała się tylko, ale nic nie powiedziała. Odwróciłam się gwałtownie, ale zobaczyłam tylko ciemny las na horyzoncie. Żadnej delikatnej postaci w białej sukience, ani żadnej innej istoty, żywej czy martwej. Miała rację. Wariuję. Ale to nie jest powiedziane, że nie dam sobie rady z tą przypadłością. Jestem przecież silna, nieprawdaż?

~*~


Nie bijcie! Przepraszam, że nie było notki przez te 2 tygodnie! Ale cóż poradzę, że mi komp padł? No i tata naprawił właśnie wczoraj. Mam nadzieję, że nie zawiodłam was tą notką xD Co do dedykacji, to mamy dziś Dzień Kobiet, więc wszystkim kobietom, które to czytają xD 

43 komentarze:

  1. ~Claudia
    8 marca 2009 o 17:12

    1?

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Claudia
    8 marca 2009 o 17:15

    A ja będę biła. Mieli być szczęśliwi, a tu co? Już nie wspomnę o wczorajszej rozmowie. Powiem szczerze. Rozczarowałaś mnie (tylko troszeczkę xDD), ale mimo wszystko. Mam nadzieję, że się poprawisz xDD A te zwidy podobają mi się coraz bardziej xD No i oczywiście ja proszę o jakąś rozmowę z Syriuszem ;p koniec

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 9 marca 2009 o 14:43
      Nieno, będzie Syriusz, ale wydaje mi się, że przez dłuższy czas się nie odezwie xD

      Usuń
  3. ~Olka
    8 marca 2009 o 17:56

    Nie szkodzi że tak długo nie było notki.Fajny rozdział.Niewiedziałam że Sophie umie grać na organach.Czekam na next.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 9 marca 2009 o 14:44
      Weź, przecież musi umieć na czymś grać, skoro śpiewa zawodowo xD

      Usuń
  4. ~Adriannka
    8 marca 2009 o 18:24

    2 tygodnie, myśląłm ż edłużej naprawdeee;DNotka bardzo fajna ;D kocham te zwidy i głos Darli ;Pczekam na nastepną;]ps. oczywiscie nie gniewam sioe, że ni przeczytałaś u mnie notek ;P masz troche do nadrobienia;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 9 marca 2009 o 14:46
      Aż się boję na myśl o tym xD

      Usuń
  5. ~Chockolate
    8 marca 2009 o 18:49

    Powiem tylko jedno, bo mnie zatkało. Bosko. Piszesz cudownie. Pozdrawiam [www.lady-chockolate.blog.onet.pl]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 9 marca 2009 o 14:47
      Dziękuję, ale bez przesady xD

      Usuń
  6. s.karolina@autograf.pl
    8 marca 2009 o 18:50

    Fajny rozdział,dzienx za powiadomienie. Czekam na następny rozdiał.Zapraszam też na http://www.potter-czy-soprano.blog.onet.plPozdrawiam Karcia :)

    OdpowiedzUsuń
  7. ~Ms.Riddle
    8 marca 2009 o 19:48

    Nie ważne, ile trzeba było czekać, ważne, że jest ::) Bardzo dobra notka ;d;p ajccc, ten Voldzio , zawswze cos wymysli, ale zeby bic dziewczynę?? Powinni go podpalić! ;d;p :) nadia-riddle-love:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 9 marca 2009 o 14:49
      Taki damski bokser, nieprawdaż? xD A rzeczywiście, Sophie mogłaby go spalić jedną tylko swoją myślą xD

      Usuń
  8. ~K&M
    8 marca 2009 o 19:52

    Za taki rozdział nie będę biła. xD Teraz to mnie już Voldemort bardzo irytyje. Cały czas się tylko wkurza. Nie można z nim normalnie pogadać… Tobie rówież wszystkiego najlepszego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 9 marca 2009 o 14:50
      Przecież Voldek nie jest człowiekiem. Jest „kimś o wiele więcej”, jak to trafnie ujął w rozmowie ze starym mugolem w HP i Czara Ognia. A z takimi nie pogada xD

      Usuń
  9. ~kotka
    8 marca 2009 o 20:21

    Bić nie bedę, bo po przeczytaniu tego opowiadania to jest OK, ale tylko OK, czemu Sophie nie może mieć normalnego chłopaka?! Miała Malfoya, było dobrze, a teraz ten Barty! On jest z 15 lat starszy! No ale reszta jest dobrze. Brakuje mi tutaj Hogwartu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 9 marca 2009 o 14:51
      Tylko nie o 15 lat!!! Miał być o 10 starszy, ale w końcu doszłam do wniosku, że będzie [być może] o 7, bo to taka magiczna liczba… xD

      Usuń
  10. ~Ann.
    8 marca 2009 o 20:29

    Jasne, że Cię rozumiem. Mam nadzieję, że nadrobisz i szybko wrócisz do normy. Rozdział piękny, dość obszerny. Podoba mi się. Dziękuję za dedykację, tak? Nie, no nie wiem. Nie poczuwam się kobietą, wole być dzieckiem, choć nie zawsze ma to plusy. Więc jednak dziękuję, jak na chwilę dzisiejszą.Pozdrawiam.Ann.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 9 marca 2009 o 14:52
      Więc masz lepiej, bo do mnie niektórzy się zwracają „chopie…” xD

      Usuń
  11. ~Ms.Riddle
    8 marca 2009 o 21:01

    Nowa notka na nadia-riddle-love ;) Zapraszam :*

    OdpowiedzUsuń
  12. ~gorgie
    8 marca 2009 o 21:28

    Ja nie bedę Cię biła, ale nie ręcze za reszte:)Mi się notka podobała i czekam na następna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 9 marca 2009 o 14:54
      No, bo już się bałam… xD W Polsce bicie jest zakazane, wiesz? xD

      Usuń
  13. izuniaa22@op.pl
    8 marca 2009 o 23:46

    Hej :)no, ładnie :D Sophie dostała w twarz! Ale najbardziej podobała mi się wypowiedź Voldemorta: „Wybacz, byłem wkurzony” :Du mnie nowa notka, zapraszam serdecznie!www.zgubiony-pamietnik.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 9 marca 2009 o 14:54
      On zawsze takimi zajebutnymi tekstami jedzie… Ale Sophie też nie jest gorsza: „Wiesz, co ci powiem? Brak mi słów” xD

      Usuń
  14. ~Ciemna Pani
    9 marca 2009 o 14:11

    JEEEEEEEEEEEEEEEESSSSSSSSSSTTTTTTT!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!JJEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEESSSSSSSSSSSSSSSTTTTTTTTTTTT!!!!!!! NARESZCIE NAPISAŁŚ!!!!!!!!!!! HURRA!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 9 marca 2009 o 14:55
      CÓŻ ZA RADOCHA!!!!!!!!!!!!!!!!!! xD

      Usuń
  15. ~Clumsy
    9 marca 2009 o 14:50

    Boże jak mnie Voldemort irytuje ;/Irytujący i tyle ;PA Ciebie bić nie będe :P No za taki rozdział to będzie skandal xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 9 marca 2009 o 14:55
      Mnie irytuje Harry Potter. Bo on widzi coś we śnie, jeśli nie poleci do ministerstwa, to się rozpłacze xD Dzieciak jeden…

      Usuń
  16. Flos
    9 marca 2009 o 15:38

    No i nareszcie jesteś!!! Jupi, jupi jej. Notka dłłłłłłłłłłłłłłługaśna. I fajno. O koniec, kropka. Nie mam pojęcia co wymyślić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 9 marca 2009 o 18:11
      Prawda, jaką można mieć radochę? xD

      Usuń
  17. ~Gonia
    9 marca 2009 o 18:10

    Ciekawie, jak zwykle ;) Nie rozpisuję się, wszystko ładnie :) Pozdrawiamdramione-draco-i-hermione

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 9 marca 2009 o 18:11
      Pewnie, bo po co się wysilać? xD

      Usuń
  18. ~CheruŚ
    9 marca 2009 o 18:50

    Ugh … Nie mogłam wytrzymać bez nowych notek ! xD Zawsze jak tylko włączałam kompa to 1 co robiłam to właziłam na bloga i patrzyłam czy new nocii nie ma xD . Ahh cieszę się, że w końcu new nocia jest xDD x^^x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 10 marca 2009 o 14:15
      Prawda? A dziś też będzie news xD I za 2 dni… i za kolejne 2 xD Zależy od netu xD

      Usuń
    2. 10 marca 2009 o 14:15
      Prawda? A dziś też będzie news xD I za 2 dni… i za kolejne 2 xD Zależy od netu xD

      Usuń
  19. ~Prima.
    9 marca 2009 o 20:56

    Rozdzial jest jak zwykle cudowny!

    OdpowiedzUsuń
  20. ~Owiana Mrokiem
    9 marca 2009 o 21:03

    No to dzięki za dedyk xD A swoją drogą dlaczego sądzisz, że to jest okropne? Ja uważam, że to jedna z najlepszych notek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 10 marca 2009 o 14:17
      Nom, bo Voldek się odważył uderzyć Sophie xD

      Usuń
  21. ~Cam.
    9 marca 2009 o 21:38

    Bardzo dobry rozdział. Hah, najbardziej mi się Barty podobał x) LV chyba trochę zazdrosny jest ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 10 marca 2009 o 14:18
      Nom, bo jak Sophie i Barty będą razem, to ani jedno, ani drugie nie będzie chciało się zbytnio zaangażować w tą misję w Ministerstwie Magii xD

      Usuń