14 marca 2009

Rozdział 110

Poniedziałek, najmniej pożądany dzień tygodnia, był ciepły i suchy. Pogoda była piękna, lecz co z tego, skoro aż dwie lekcje z Umbridge musiały to zepsuć?
Ku mojej wewnętrznej radości, ta wpuściła nas do klasy z miną niesprawiedliwie obitego psa. Cóż, pewnie jeszcze nie wytrzeźwiała po tym niuchaczu…
- Proszę otworzyć podręczniki na rozdziale 15 i przeczytać go dwukrotnie – oznajmiła i zajęła miejsce za biurkiem. Bycie dyrektorem najwyraźniej nie służyło jej urodzie. Miała podkrążone oczy, ręce drżały jej lekko, a na jej twarzy nie błąkał się ten kłamliwy, słodki uśmieszek.
Przyglądałam się jej dłuższy czas, po czym szturchnęłam lekko Sapphire, która przestała gryzmolić po swojej Teorii obrony magicznej i podniosła wzrok.
- Nie wiem, czy coś mnie ominęło, ale dlaczego pani dyrektor nie tryska już samozadowoleniem? – szepnęłam. Sapphire zrobiła głupią minę.
- Nie powiedziałam ci… kiedy byłaś u Syriusza, McGonagall zrobiła jej małą aferę. Spajk i Rip coś… - urwała, bo rozległ się trzask łamanego pióra. W moich dłoniach pozostały jedynie strzępki owej rzeczy. Co te gałgany znów zrobiły?! Że aż McGonagall musiała interweniować… Oj, porozmawiam ja sobie z nimi, że na zawsze popamiętają, że z tą wredną ropuszycą nie ma żartów.
Do końca lekcji siedziałam, wpatrując się w biurko Umbridge, tarmosząc w rękach resztki swojego orlego pióra i wymyślając całkiem ciekawe kary dla braci. Gdy rozległ się dzwonek, obwieszczający koniec 2-godzinnej lekcji, jako pierwsza opuściłam klasę i pomknęłam w stronę sali do transmutacji. Nikt nawet nie zauważył mnie, biegnącej z nadnaturalną prędkością, bo przecież słabe oko śmiertelnika nie jest wyczulone na takie detale.
Spajk i Rip zauważyli mnie jednak. No, zobaczyli co prawda tylko rozmazaną smugę czarnych i zielonych kolorów. Zrozumieli jednak, że zbliża się niebezpieczeństwo, bo chwycili się kurczowo jeden drugiego, czekając na najgorsze. Stanęłam przed nimi i trzepnęłam jednego i drugiego po ciemnobrązowych łbach.
- Idioci – wysyczałam, a moje oczy zmieniły barwę na szkarłatną. Nie mieli żadnych szans ze mną, jeśli w grę wchodziła legilimencja. Zobaczyłam, jak na przemian, Spajk i Rip podrzucają łajnobomby pod drzwi gabinetu Umbridge. W końcu zostają złapani przez Filcha.
- Nic nie zrobiliśmy – powiedział natychmiast Spajk. Obnażyłam groźnie kły.
- Nie łżyj mi tu w żywe oczy – wycedziłam. – Jak śmieliście bawić się łajnobombami pod drzwiami Umbridge?!
- Ale mama powiedziała…
- Zamknij się, nieszczęsny! – zagrzmiałam. Kilka pierwszoroczniaków obejrzało się w moją stronę i czmychnęło czym prędzej. Z klasy wyszła McGonagall. Wyczułam jej serce, bijące energicznie w piersi. Usłyszałam jednak lekką arytmię i szmery.
- Już zostali ukarani – oznajmiła. Zamknęłam na chwilę oczy i wzięłam głęboki oddech.
- Zostawić ich na kilka dni samych i już pajacują – westchnęłam. Zmroziłam braci spojrzeniem, odwróciłam się na pięcie i pomknęłam z nadnaturalną szybkością na obiad do Wielkiej Sali.

Kiedy powróciłam, nadal nieco wkurzona, do salonu Ślizgonów, zauważyłam ślęczącą dookoła jednego z większych stolików, grupkę 5-klasistów. Podeszłam do nich, usiadłam na poręczy krzesła Sapphire i zajrzałam jej przez ramię.
- A to co znów za zgromadzenie? – zapytałam, patrząc kolejno po Pansy, Draconie, Zabinim, Crabbe’ie, Goyle’u i Nott’cie. Widząc Crabbe’a, czytającego jakąś niebieską ulotkę, dodałam:
- Ty umiesz czytać, Crabbe?
Ten podniósł głowę i spojrzał na mnie głupkowato.
- Porady zawodowe – odpowiedziała Pansy, sięgając po pomarańczową ulotkę. – Było dzisiaj na tablicy ogłoszeń.
- Bo ja tam nie mam nic ciekawszego do roboty, niż czytanie bzdur z tablicy ogłoszeń – prychnęłam i wzięłam ze stolika różowo-pomarańczową kartkę.
- Więc myślisz, że chciałbyś pracować w dziedzinie kontaktów z mugolami? – przeczytałam na głos i uniosłam brwi. – Nie rozumiem, po co Ślizgonom takie ulotki. Przecież nawet głupiec wie, że nikt z nas nie zechce pracować z tymi dzikusami.
- Może mają nadzieję, że jednak zgłupieliśmy do reszty – odpowiedział Zabini.
Przeglądając pozostałe ulotki stwierdziłam, że nic tu dla siebie nie znajdę. Zostaje mi jedynie śpiewanie do końca życia i branie za to co raz więcej złota, albo zapracowywanie się u własnego wuja jako Śmierciożerca. Cóż, oczywiście, wybieram to pierwsze.

Stopniowo, wszyscy Ślizgoni wybyli na błonia, a warto wspomnieć, że nie należeli do kujonów. Zostałam tylko ja, nic nie robiąc. Słońce przecież było tak niewskazane dla mojej delikatnej, wampirzej skóry…
Byłam pogrążona w całkowitej ciszy. Wpatrywałam się w dogasający kominek. Nie potrzebowałam wstawać, by go rozpalić. Prawdę mówiąc, w ogóle mi się nie chciało tego robić. Machnęłam w stronę kamiennej ściany różdżką. Na jej powierzchni pojawiło się gotyckie okno. W salonie natychmiast zrobiło się jasno. Słońce padało na nieco zakurzony dywan, igrało w skórzanych, czarnych fotelach. Nie obchodziło mnie to. Nie zważyłam nawet na to, że słońce pada na moją twarz. Cóż miałam robić? Zwariuję z tej samotności. A Claudia obiecała. Przyrzekła, że będzie ze mną w chwilach cierpienia. Przyrzekała, że zawsze ze mną będzie!
Chwyciłam się za włosy, szeptają gorączkowo:
- Pomóż mi, Magnusie. Armandzie, mój stwórco, poradź, co mam robić… Isabel, posłuż radą… Buddo, twórco ziemi, modlę się do ciebie tyle lat… Claudio, przybądź!
Zacisnęłam powieki, by udaremnić łzą wydostanie się na zewnątrz.
- A jeszcze wczoraj chciałaś się mnie pozbyć…
Otworzyłam oczy. Siedziała na krześle, zajmowanym niedawno przez Sapphire.
- Powiedz, co mam robić? – spytałam. – Nie daję już rady, życie jest za trudne.
Nie chciałam na nią patrzeć. Chciałam słuchać jej dorosłych słów, wypowiadanych dziecięcym głosikiem. Położyłam się na wznak na skórzanej kanapie i wbiłam spojrzenie w kamienny sufit.
- Wzywasz Armanda, choć wiesz, że nigdy do ciebie nie przybędzie – powiedziała spokojnie Claudia, a w jej głosie zabrzmiała drwina.
Uśmiechnęłam się gorzko.
- Nie możesz o tym wiedzieć – warknęłam. Natychmiast pożałowałam, że ją tu wezwałam. – Armand mnie kocha.
- W czym ci Magnus pomoże? – ciągnęła bezlitośnie Claudia. – Może chyba jedynie spopielić twoich wrogów. A Isabel? Jest daleko, w Peru. Budda… - tu zaśmiała się szyderczo. – Nie pomoże ci, bo go nie ma.
- Kłamiesz – wycedziłam, czując łzy na policzkach. Jak śmiała powiedzieć, że on nie istnieje? Jak śmiała wymawiać jego imię swoim plugawym, bezcielesnym językiem?
- Porozmawiaj z nim – odezwała się nagle łagodniejszym tonem.
- Z kim? – spytałam. – Może z Czarnym Panem? Żeby znów mnie spoliczkował?
- Nie, nie z nim – odparła. – Z Syriuszem.
Nic więcej nie powiedziała. Poczułam, że znów jestem sama. Usiadłam na kanapie i spojrzałam na krzesło, ale jej już nie było.
- Claudio! – zawołałam. – Wróć, nie zostawiaj mnie!
Nie pojawiła się. Uderzyłam ze złości pięściami w kolana. Poczułam ból, ale nie obeszło mnie to. W mojej ręce pojawiło się srebrne lusterko, które dostałam od Blacka. Już otworzyłam usta, by wypowiedzieć jego imię, ale zawahałam się. A co, jeśli Zakon ma jakieś ważne spotkanie? Albo Syriusz jest zajęty? Chociaż… dla mnie zawsze znajdował czas…
Po kilku sekundach, kiedy wypowiedziałam jego imię, pojawił się w lusterku.
- Sophie – powitał mnie z uśmiechem. – Chciałaś coś?
Uśmiechnęłam się blado.
- Pogadać – odparłam. – Wiesz… Claudia powiedziała, że Buddy nie ma. Kłamała, prawda?
Uśmiech na twarzy Syriusza nieco zbladł.
- Tak – odpowiedział po dłuższej chwili. – Claudia kłamała. A kto to jest, w ogóle?
Znów się zawahałam.
- Claudia… ona teraz pojawia się, zamiast Darli.
Black uśmiechnął się z politowaniem.
- Co masz na myśli, mówiąc, że się pojawia? – zapytał.
Opowiedziałam mu wszystko. To, jak Darla zaczęła mi się ukazywać, jak naśmiewała się ze mnie, później jak wczorajszego dnia pojawiła się Claudia i powiedziała, że będzie ze mną na łożu śmierci. Syriusz słuchał tego, nie przestając się uśmiechać. Wiedziałam, co sobie o mnie pomyśli, lecz nie dbałam o to. Gdy skończyłam mówić, Black uśmiechnął się jeszcze szerzej i powiedział:
- Wydawało ci się. Po prostu tak tęsknisz za Darlą, że masz…
- Halucynacje, tak? – zapytałam lodowatym tonem.
- Nie to chciałem…
Zamknęłam oczy. Nie chciałam już patrzeć na ten jego głupkowaty uśmiech. Claudia, podobnie jak Darla, chciała się po prostu ze mnie pośmiać. One, duchy, już takie są. Obiecują gruszki na wierzbie, a potem drwią z ciebie…
- Sophie, chciałem powiedzieć, że to twoja wyobraźnia tak działa – odezwał się spokojnie Syriusz, już bez cienia radości.
- Masz rację – odparłam po chwili, otwierając oczy.  – Claudia powiedziała, że Armand już nigdy do mnie nie przybędzie.
Syriusz uśmiechnął się przyjacielsko.
- Widzisz? – ucieszył się. – Widma przecież nie kłamią.
Otarłam łzy i wzięłam głęboki oddech. Wiedziałam, że Syriusz będzie znał słowa tej piosenka…
- Mój sokole chmurnooki*
Pytaj o mnie gór wysokich
Pytaj o mnie lasów mądrych
I uwolnij mnie

Mój sokole, mój przejrzysty
Pytaj o mnie nurtów bystrych
Pytaj o mnie kwiatów polnych
I uwolnij mnie, mój miły...

- Jak mam pytać gwiazd w niebiosach?
Są zazdrosne o Twój posag:
O miłości cztery skrzynie
I o dobroć Twą

Mój miły...

- Jak mam pytać innych kobiet?
- Serce me odkryją w Tobie
- I choć wiedzą, nie powiedzą
Nie odnajdę Cię

- Mój sokole gromowładny
Pytaj o mnie stepów sławnych
Pytaj tych burzanów wonnych
I uwolnij mnie

- Przez kurhany spopielałe
Przez chutory w ogniu całe
Snu już nie znam, step odmierzam
By odnaleźć Cię


Mój miły...

- Jakże pytać mam księżyca?
On się kocha w Twych źrenicach
Słońce zgoni, step zasłoni
Nie odnajdę Cię


Mój miły...

- Jakże pytać mam Kozaka?
- Co na miłość chorą zapadł
- On by z żalu świat podpalił
Gdyby stracił Cię...
Mnie...


- Gdybym stracił cię…

- Jakże pytać mam księżyca?
- On się kocha w Twych źrenicach
- Słońce zgoni, step zasłoni
- Nie odnajdziesz mnie

- My wpatrzeni, zasłuchani
Tak współcześni aż do granic
W ciemnym kinie, po kryjomu
Ocieramy łzę…


- Dziękuję – szepnęłam. – Domyślałam się, że będziesz to znał.
Syriusz roześmiał się.
- Kiedy uciekłem z Azkabanu, śpiewałaś to wieczorami – powiedział, na co i ja się roześmiałam. – Masz takie same srebrne oczy, jak księżyc w pełni. Lunatyk by się przeraził.
Otarłam krwawą łzę, która napłynęła mi do oka. Nie chciałam pokazać Syriuszowi, jak cierpiałam. Przez Claudię. Przez jej słowa, że Buddy nie ma, i że Armand zostawił swoje dziecko, swoje pisklę…
Pożegnałam się z Blackiem, a kiedy on opuścił już lusterko, wybuchnę łam płaczem. Nie uwierzyłam, że Claudia i Darla to tylko wytwory mojej wyobraźni. Darla żyła naprawdę i teraz powróciła jako majak, piękne, niebezpieczne widmo. Jakże chciałam, żeby był ze mną Armand… albo Magnus, nieważne który. Chciałam, by był przy mnie jakiś inny nieśmiertelny…
Poczułam czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Nie był to dotyk skóry innego. Była to śmiertelna dłoń.
- To musiał słyszeć chyba cały zamek – usłyszałam głos Dracona. Podniosłam głowę, ocierając pospiesznie przezroczyste łzy. Dzięki bogom, że nie krwawe… wtedy by się dopiero Draco przeraził.
- Nie, bo Ślizgoni by tu wrócili – odparłam. – Przecież jesteśmy tacy ciekawscy…
Draco usiadł obok mnie, przyglądając się czemuś na mojej ręce.
- Skaleczyłaś się? – zapytał. Również spojrzałam na swoją dłoń, na której widniała krwawa plama z moich wcześniejszych łez.
- Nie, to… nieważne – mruknęłam, wycierając w szatę rękę.
Milczeliśmy, jak całkiem niedawno przed feriami. Pomimo, że wpatrywałam się tępo w swoje dłonie, zaciśnięte kurczowo na podołku, czułam, jak co chwilę zerka na mnie.
- Kto to jest Armand? – zapytał nagle. Drgnęłam. Nie wiedziałam, co mam odpowiedzieć.
- Armand… to jest taki… inny – odparłam w końcu. – Nie zrozumiesz tego, bo nie jesteś wampirem.
- Czyli to po prostu inny wampir – stwierdził Malfoy. – Nie myśl, że skoro jestem śmiertelnikiem, to jestem też i głupcem.
Zaśmiałam się mimowolnie. Wiedziałam, że słyszał moją rozmowę z Claudią i Syriuszem…
Draco objął mnie ramieniem. Spojrzałam mu prosto w oczy,  a on odwzajemnił to spojrzenie.
- Dlaczego zmieniłaś kolor oczu? – spytał. – Są srebrne.
- Bo wyglądają jak księżyc w pełni – szepnęłam. – Jak mój dziadek…
Draco przysunął się do mnie. Nie miałam siły się mu opierać. Na nic nie miałam siły. Objęłam go za szyję i pocałowałam go. Już sama nie wiedziałam, co czuję do Barty’ego, a co do Dracona. A może najlepiej dać sobie z tym wszystkim spokój i związać się z jakimś nieśmiertelnym?

~*~

Znów wyszło za długo… Cóż. Pojawiło się tu kilka nowych, przynajmniej wymienionych przez Sophie bohaterów. Później dodam ich do bohaterów, a tym czasem chcę powiedzieć, że:
* w piosence „Dumka na dwa serca”, pauza czerwona należy do Sophie, pauza niebieska do Syriusza, a żółta jest wspólna.

Powiedziałam, co miałam powiedzieć, więc do zobaczenia za dwa dni. Dedykacja jest dla tych, którzy nie zasnęli, czytając ten rozdział xD 

43 komentarze:

  1. ~Ciemna Pani
    14 marca 2009 o 19:20

    1!

    OdpowiedzUsuń
  2. Cameron_Riddle
    14 marca 2009 o 19:26

    Mi się rozdział podobał i nie lunatykowałam xd I z wszystkimi teraz żyje w zgodzie x) A Bohun jest MÓJ i nikomu go nie oddam ;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 14 marca 2009 o 19:48
      A Voldek jest MÓJ i też nikogo mu nie oddam. A ten Twój Kozak nawet do pięt nie dorasta Lestatowi xD

      Usuń
    2. ~Cam.
      15 marca 2009 o 16:19

      Hej, hej, hej… Uważaj na słowa.

      Usuń
  3. ~Ciemna Pani
    14 marca 2009 o 19:33

    Jest!!! Nareszcie!!!! Przez cały dzień odświerzałam stronę, co pięć minut, żeby być pierwsza! I udało się!! zlotekompasy.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 14 marca 2009 o 19:48
      Noto gratuluję xD Brawo xD

      Usuń
  4. ~Ciemna Pani
    14 marca 2009 o 19:38

    I napisz coś na selene snape bo dawno nic nie ma.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 14 marca 2009 o 19:49
      Wiem, codziennie się za to zabieram, ale muszę wymyślić coś super. Mam już fajny odcinek, ale muszę jeszcze jeden napisać, żeby sotrzeć do Bożego Narodzenia xD

      Usuń
  5. ~Claudia
    14 marca 2009 o 20:05

    Pewnie nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale ta notka jest idealnie dopasowana pode mnie xDD Ostatnio mam manię na punkcie Ogniem i Mieczem, a ta piosenka… Sam zresztą wiesz. No i był Syriusz. Dużo Syriusza, no i Claudia. Może jestem nie obiektywna, ale lubię tę postać. ( prawie tak jak Barty’ego. xDD)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 14 marca 2009 o 20:11
      A Armanda lubisz? Ja bardzo lubię tę postać, dlatego tutaj jest xD Oczywiście, musiał to być wampir i mieć na imię Armand, bo to tak dobrze się zgrywa z „Kroniką Wampirów”… xD

      Usuń
  6. ~Ms.Riddle
    14 marca 2009 o 20:43

    Bardzo fajny rozdział ;dp i pisoenka d;p eh dawno jej nie slyszalam ;d;p budzi wspomnienia;d;p biedna ta Sophi, przydałoby się jej trochę szczęścia;d;p;*** nadia-riddle-love ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 15 marca 2009 o 14:28
      Jeszcze nie xD Będzie mieć szczęście, ale jeszcze nie teraz xD Bo przecież się mówi… głupi ma zawsze szczęście… I nawiązując do tego przysłowia… Harry jest głupi, a Voldek mądry, nieprawdaż? xD Nobo który miał szczęście? xD

      Usuń
  7. ~Ann.
    14 marca 2009 o 21:12

    Przeczytałam i nie zasnęłam. Brawo dla mnie! A dziś nie robiłam nic pożytecznego, no może oprócz czytania książki, którą pewnie jak skończe to się poryczę, bo epilog jest przepiękny. Wiem. Głupia jestem, ze od epilogu zaczynam, ale po prostu musze wiedzieć jak się skończy ;]Ann.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 15 marca 2009 o 14:29
      Tylko mi nie mów, że to „Zmierzch”, albo inna książka z tej serii xD Ja nie mogę wiedzieć na początku, jak się skończy książka, bo potem nie chce mi się czytać xD

      Usuń
  8. s.karolina@autograf.pl
    14 marca 2009 o 21:12

    Nic dodać nic ująć poprostu super rozdział.:)Pozdrawiam Karcia :) z http://www.cale-zycie-uczymy-sie-zyc.blog.onet.pl zapraszam na mojego drugiego bloga http://www.potter-czy-soprano.blog.onet.pl licze na komentarz.

    OdpowiedzUsuń
  9. ~Owiana Mrokiem
    14 marca 2009 o 21:13

    Powiem Ci, ze wena Ci wróciła po przerwie po 106 rozdziale. I nie zasnęłam, więc dzięki za dedyk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 15 marca 2009 o 14:32
      Nom, wróciła xD I powiem Ci, że długo mnie nie opuści, bo mam masę nowych pomysłów xD

      Usuń
  10. ~Owiana Mrokiem
    14 marca 2009 o 21:13

    Powiem Ci, ze wena Ci wróciła po przerwie po 106 rozdziale. I nie zasnęłam, więc dzięki za dedyk

    OdpowiedzUsuń
  11. izuniaa22@op.pl
    14 marca 2009 o 21:23

    Jej, a ja zawsze chciałam być wapmirem :P chyba jednak dobrze że jestem tylko człowiekiem XDW każdym razie… Bardzo podoba mi się pomysł ze śpiewaniem, sama śpiewam więc… ;)Pozdrawiam i czekam na następną notkę!!www.zgubiony-pamietnik.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 15 marca 2009 o 14:34
      Weź, przecież nie tylko wampiry widzą duchy, przekonasz się pod koniec opowiadania. Śmiertelnicy też, uwierz mi na słowo… Co do śpiewania, kocham tą piosenkę, no i witaj w klubie, bo ja też śpiewam xD

      Usuń
  12. ~Olka
    14 marca 2009 o 22:22

    Fajny rozdział.Wcale nie był długi…..fajnie też że napisałaś tą piosenkę,bo dawno jej nie słyszałam.Czekam na next.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 15 marca 2009 o 14:37
      Ja j słucham prawie codziennie, jest cudowna xD

      Usuń
  13. ~Ms.Riddle
    14 marca 2009 o 22:53

    Zapraszam na nową notkę na nadia-riddle-love :))

    OdpowiedzUsuń
  14. ~gorgie
    14 marca 2009 o 23:19

    Czyli dla mnie dedykt:)Nota mi sie podoba, ale jak zwykle ja mam swoje ALEi dziś jest ich kilka:Po pierwsze przeczytałam wszystkie twoje nocie od początku i stwierdziłam, że tu jest za mało akcji. Tam moimi ulubionymi fragmentami były kłótnie Voldemorta i Sophie łącznie ze szklankami;) a teraz mi ich troche brakujePo drugie i o co cię prosze chyba drugi czy trzeci raz niech Sophie znajdzie sobie jakiegoś faceta – polecam Voldzia lub Bartego bo obaj mają wybuchowy charakter i byłoby ciekawiePo trzecie to co napisałam wyżej to nie krytyka tylko delikatnie(:P) sugestie jak następna notkę uczynić doskonałą bo ta też mi się podoba, ale wiem że stać Cię na więcej. Mogłabym też prosić o wiele dłuższe notki i to codziennie, ale to nie możliwe:)Po czwarte dobra nie mam już do niczego się doczepić – zycze weny:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 15 marca 2009 o 14:39
      Dłuższe? Jeszcze dłuższe notki? Maszcilos…. Nie wiem, jak to się pisze, ale nieważne… No dobrze, ale żebyś potem nie miała do mnie pretensji, że godzina Ci zejdzie na przeczytanie jednej notki xD

      Usuń
  15. ~gorgie
    14 marca 2009 o 23:19

    Czyli dla mnie dedykt:)Nota mi sie podoba, ale jak zwykle ja mam swoje ALEi dziś jest ich kilka:Po pierwsze przeczytałam wszystkie twoje nocie od początku i stwierdziłam, że tu jest za mało akcji. Tam moimi ulubionymi fragmentami były kłótnie Voldemorta i Sophie łącznie ze szklankami;) a teraz mi ich troche brakujePo drugie i o co cię prosze chyba drugi czy trzeci raz niech Sophie znajdzie sobie jakiegoś faceta – polecam Voldzia lub Bartego bo obaj mają wybuchowy charakter i byłoby ciekawiePo trzecie to co napisałam wyżej to nie krytyka tylko delikatnie(:P) sugestie jak następna notkę uczynić doskonałą bo ta też mi się podoba, ale wiem że stać Cię na więcej. Mogłabym też prosić o wiele dłuższe notki i to codziennie, ale to nie możliwe:)Po czwarte dobra nie mam już do niczego się doczepić – zycze weny:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 15 marca 2009 o 14:40
      Cóż, Barty albo Voldek… Hmm, a nie pomyślałaś, że mam coś takiego jak wyobraźnia i potrafię stworzyć nowych bohaterów? Oczywiście, już to dawno zrobiłam xD Ale pojawią się dopiero… nie powiem kiedy, bo bym wygadała niektóre części fabuy xD

      Usuń
  16. ~Ciemna Pani
    15 marca 2009 o 08:12

    Właśnie zajrzałam na stronę bohaterów, i zastanawiam się do czego ci posłuży ta „Isabel de La Cheval”, co ona takiego zrobi, bo nie pamiętam aby gdzieś się dotąd pojawiła …

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 15 marca 2009 o 14:41
      Oj, ja nie robię przecież bohaterów po to, żeby tylko „byli”. Nie wspomniałam o niej, bo nie była potrzebna wcześniej. Ale niedługo ci wszyscy „inni” sę zjawią, jak mniemam, i będą potrzebni xD

      Usuń
  17. ~gorgie
    15 marca 2009 o 15:57

    Gdyby notki byłyby dłuższe pretensji bym nie miała wrecz przeciwnie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 15 marca 2009 o 15:59
      Taa, napiszę długą notkę, a potem będą pretensje… Dżyzys, czytelnikom nigdy nie dogodzi…

      Usuń
  18. Poir
    15 marca 2009 o 16:53

    ( Z góry mówię, że jest to spam, więc zapewne zaraz go usuniesz, nie musisz tego czytać i pewnie nie chcesz. ) Otóż otworzyłam nową ocenialnię i zorganizowałam staż na oceniające. O dziwo zgłosiło się dużo osób, lecz brakuje mi osób, które by się do owych stażystek zgłosiły, a chcę dać im szanse. Jeśli miałabyś ochotę się zgłosić, w co szczerze wątpię, to prosiłabym tylko, abyś nie zgłaszała się do mnie, lecz do kogoś innego. krytyka-mistrza

    OdpowiedzUsuń
  19. ~Mika
    15 marca 2009 o 18:58

    Od miesiąca czytam ten blog, ale dopiero nadrobiłam wszytskie noty. Znalazłam Cię w linkach Owianej Mrokiem. Muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem. Blog jest rewelacyjny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 15 marca 2009 o 20:26
      Dziękuję, nie wszyscy tak twierdzą. Niekórzy mówią, że nie umiem pisać… Cóż, to nie zabrzmi zbyt skromnie, ale nie zgadzam się z nimi… xD

      Usuń
  20. ~gorgie
    15 marca 2009 o 21:05

    Frozenko nie mylisz się masz wspaniały talent pisarski:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 16 marca 2009 o 18:00
      Ja się nigdy nie mylę… oczywiście jestem bardzo skromna, ale to szczegół xD

      Usuń
  21. ~Leiwiess..x#
    16 marca 2009 o 18:49

    Ja ich rozumiem! I hate Monday…Znaczy lekcje w poniedziałek:Mam fizykę a fizyka to tak jak eliksiry ze Snapem.Ale cóż nie bede pisać o moich lekcjach:)Opisałaś Syriuszaa jak widzę xD Znaczy poświęciłaś mu więcej notki:) Co do piosenki – nastrojowa miałam ją kiedyś śpiewać xD:D:) A co do mojego bloga przepraszam… Za to My heart will go on … nie wiedziałam naprawdę:)Pozdrawiam:)www.zpamietnikalilkievans.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 16 marca 2009 o 18:58
      Przepraszać mnie będzie… skąd miałaś wiedzieć, przecież nie jestem nienormalna i nie trąbie na wszystkie strony świata o tym, co będzie u mnie w historii. Ale lepiej trzymaj się od wskrzeszania z daleka, bo urzyję płynu do mycia naczyć i noża xD

      Usuń
  22. ~Mika
    16 marca 2009 o 19:18

    To dobrze, ze nie zgadzasz się z tymi co twierdzą, że nie potrafisz pisać. Szczerze mówiąc kiedyś czytałam na okrągło blogi o Harrym, potem przestałam. Wróciłam do tego właśnie dzięki Tobie i opowiadaniu o Sophie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 16 marca 2009 o 19:26
      Mam taką moc przekonywania? Wow, noto mogę nawracać ludzi ! xD

      Usuń
  23. malyslash@op.pl
    16 marca 2009 o 20:41

    Zostałaś oceniona na http://krytyczne-oceniajace.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń