Voldemort odwrócił się ode mnie plecami. Oto wydały
się jego prawdziwe intencje. Miły był dla mnie tylko dla tego, że miałam moc,
której nie miał ani Harry Potter, ani Dumbledore. Teraz już mu na mnie nie
zależy. Nie mam już w sobie nic, co by go we mnie pociągało tak, jak moja
magiczna moc.
Zaśmiałam się.
- Co teraz ze mną zrobisz? – zapytałam. – Znów
zamkniesz mnie w tym małym, ciemnym pomieszczeniu?
- Przeszło mi to przez myśl, ale ufam ci – powiedział
Czarny Pan. – Tak, ufam, że nie odejdziesz do Dumbledore’a.
- Nie, nie odejdę – odparłam. – Nie puściłbyś mnie.
Voldemort spojrzał na mnie z ukosa.
- Teraz pójdziesz spać – rzekł.
- Nie, nie pójdę – warknęłam. – Nie tobie sądzić, co
teraz będę robiła.
Riddle zaśmiał się. Kiedy już zamilkł, jego szyderczy
śmiech nadal dzwonił mi w głowie. Śmiał się ze mnie. Wcześniej by się nie
odważył czegoś takiego zrobić.
- Dziwne, ale teraz już nic mi nie możesz zrobić –
odpowiedział spokojnie. Zareagowałam instynktownie. Wzięłam zamach nogą, ale
Voldemort chwycił mnie za kostkę, zanim zdążyłam zadać cios. Odepchnął mnie od
siebie, śmiejąc się drwiąco. Upadłam na twardy kamień z jękiem.
- Ode mnie nigdy nie będziesz lepsza – oświadczył,
kiedy podniosłam się na nogi. Cały lewy bok bolał mnie nieznośnie. – Ja cię
tego nauczyłem.
- Ale jesteś już za stary, żeby wykonać je poprawnie,
czyż nie? – zadrwiłam. Voldemort bez słowa chwycił mnie za kark, jak jakiegoś
kociaka i wyprowadził z komnaty. Otworzył najbliższe drzwi i wepchnął mnie do
środka, po czym odszedł. Ja, nie uroniwszy ani łzy, położyłam się na łóżku i
pogrążyłam się w myślach. To wszystko, co powiedział Czarny Pan było tak
niedorzeczne, że nie mogło mi się pomieścić w głowie. Armand mnie kochał, gdyby
tak nie było, nie uczyniłby mnie swoją córką, najbardziej umiłowaną kochanką…
Nie, nie porzuciłby mnie, a nawet Voldemort nie byłby w stanie mu przeszkodzić
w zobaczeniem się ze mną. Choć z drugiej strony… gdyby mu zależało, już dawno
by mnie odwiedził, dał jakiś znak życia, wysłał list lub jakiegoś innego
nieśmiertelnego z wiadomością, że nic mu nie jest, że tęskni, chce mnie
widzieć… Wiele razy musiałam się powstrzymać, by nie napisać do niego, by nie
zacząć go szukać po całym świecie. Czy pamiętam jeszcze, jaki smak miała jego
krew…?
Rano
obudziłam się tuż po wzejściu słońca, a nie pamiętałam, bym zasnęła. Musiało
stać się to tak nagle, że nawet wampir tego nie zauważy. Wstałam z łóżka.
Wszystko mnie bolało, zapewne po wczorajszym upadku i bezowocnej próbie
znokautowaniu wuja. Ubranie miałam pomięte. Otworzyłam szafę i z satysfakcją
stwierdziłam, że moje ubrania się w niej znajdują. Ktoś musiał w nocy przyjść
tu i je w niej umieścić. No, z pewnością nie był to Voldemort, on by się tak
nie poniżył, przenosząc ubrania swojej bezużytecznej już siostrzenicy z pokoju
do pokoju. Zaczęłam wyrzucać poszczególne części garderoby na podłogę, myśląc
zupełnie o czymś innym. W końcu znalazłam jakąś czarną szatę, która pasowała do
mojego obecnego stanowiska. Zdejmowałam właśnie swoje ubranie, kiedy do drzwi
ktoś zapukał.
-
Nie chcę nikogo widzieć! – zawołałam. Mimo wszystko i tak ten ktoś nie
uszanował mojej prywatności. Świetnie, już nawet nie mogę nikogo wyprosić z
własnego pokoju, do czego to dochodzi w tym kraju…
-
Powiedziałam, nie chcę się z nikim widzieć – warknęłam. – Chyba że to Armand.
-
Nie, nie jestem Armandem – rozległ się głos za moimi plecami. – Ale Crouch jest
chyba mile widziany?
Odwróciłam
się. Barty stał w progu, trzymając tacę ze śniadaniem. Kiedy spostrzegł, że
jestem w samej bieliźnie, spłonął rumieńcem i zakrył oczy ręką. Jego reakcja,
mimo mojego złego humoru, rozbawiła mnie.
-
Ty chyba żartujesz, mało brakowało, a poszedłbyś ze mną do łóżka –
powiedziałam. – I teraz wstydzisz się na mnie patrzeć?
Barty
zamknął za sobą drzwi i postawił na stole srebrną tacę, lecz na twarzy nadal
kwitł mu rumieniec. Ubrałam się więc i usiadłam obok niego na łóżku.
-
Myślałam, że teraz Czarny Pan zabroni ci się ze mną w ogóle widywać –
zagadnęłam go.
-
Stwierdził, że nie będę się już tobą interesował, skoro masz problem ze swoją
mocą – odparł.
-
I co, jest tak, jak mówisz? – spytałam.
-
A jak myślisz?
Wzruszyłam
ramionami. Miło mi się z nim rozmawiało, mimo mojej obecnej sytuacji. Mogłam
drwić ze swoich podupadających mocy, byle on był ze mną i również się z tego
śmiał. Mało przejmował się moim problemem, takie przynajmniej sprawiał
wrażenie.
-
Myślisz, że wybaczy mi kiedyś? – zapytałam. – Nie liczę na to, ale mam jednak
nadzieję.
-
Daj mu czas – odpowiedział Barty. – Och, Bella cię szukała.
Złość
uderzyła mi do głowy, jednak zdołałam się opanować. Wstałam szybko i chwyciłam
go za rękę.
-
Gdzie ona jest?
-
W gabinecie – Barty miał minę niepewną. Żałował, że mi to zdradził, zwłaszcza
gdy zobaczył moją reakcję. Nawet nie podziękowałam, tylko wyleciałam z pokoju.
Błyskawicznie znalazłam się na wyższym piętrze. Wpadłam do swojego gabinetu z
triumfalnym uśmiechem na ustach. Bella, która siedziała za biurkiem, zawalonym
jakimiś nic nie wartymi dla mnie dokumentami, drgnęła tak gwałtownie, że spadła
z krzesła i wylądowała na podłodze. Szary pokój przestał drażnić moje oczy,
gdyż znajdowała się w nim osoba, która wprost wypalała mi oczy.
-
Bella – wycedziłam. Bellatrix podniosła się z podłogi. Jej długie, czarne włosy
skołtuniły się, na szacie miała wielką plamę z kawy ; najwyraźniej
przeszkodziłam jej w przerwie. Kątem oka dostrzegłam też Narcyzę, siedzącą z
przerażoną miną za swoim biurkiem i drżącą ze strachu. Och, czy ja zawsze muszę
mieć takiego pecha, że zawsze trafia się jakiś świadek świństwa, które
planowałam zrobić?
-
S-Sophie… - wydyszała Bella, trzymając się za serce. – Ale mnie przestraszyłaś…
Uśmiechnęłam
się mściwie.
-
Będziesz miała dopiero powód do strachu, kiedy posłuchasz, co mam ci do
powiedzenia – warknęłam. – Od dawna chciałam z tobą pomówić. Jednak sprytnie
wymykałaś mi się, zapewne jak to ci radził Czarny Pan. Jednak przed moją
sprawiedliwą ręką nie można się ukryć.
Zrobiłam
kilka powolnych kroków w jej stronę.
-
Wiesz, co kiedyś powiedział mi Barty? – zapytałam już całkiem spokojnie. – Nikt
nie uchroni się przed śmiercią. Śmierć zabiera wszystkich bez wyjątku, więc my
bądźmy tacy sami… A ja zgadzam się z nim.
Wyciągnęłam
różdżkę i przyłożyłam Belli do gardła jej koniec. Ona posłusznie podniosła ręce
w geście poddania, jednak ja tylko się zaśmiałam.
-
Teraz płaczesz, tak? – zadrwiłam, kiedy zobaczyłam łzy w jej oczach. Bellatrix
płakała. Naprawdę płakała. Ona, która
zwykle chodziła z głową podniesioną do góry, zahaczając przy okazji nim
gwiazdy. – Nic ci to nie da. Śmierć za śmierć.
-
Sophie, dogadajmy się – powiedziała szybko, z trudem łapiąc powietrze. – Nie
możesz mnie zabić, ja jestem…
-
Nie obchodzi mnie, czym jesteś – przerwałam jej.
-
Nie masz mocy! – wykrztusiła Bellatrix.
-
Masz rację – wycedziłam, odrzucając różdżkę. – Zabiję cię gołymi rękami.
Bellatrix
wrzasnęła przeraźliwie, ale nie zdążyła uciec, bo rzuciłam się na nią. Pani
Lestrange nie miała jednak takiego refleksu jak Voldemort. Powaliłam ją na
podłogę bez zbędnego wysiłku i chwyciłam ją za włosy. Zaczęłam ją tłuc
pięściami po twarzy. Narcyza zerwała się ze swojego miejsca i krzyknęła
rozpaczliwie, jednak podejść do nas.
-
Nie podchodź, bo tobie też się dostanie! – ryknęłam, podnosząc Bellę za włosy.
– Wstawaj, dziwko i walcz!
Uderzyłam
ją kolanem w brzuch. Kiedy ta skuliła się, skoczyłam jej do gardła i rozerwałam
jej cały bok szyi. Ktoś uderzył mnie czymś w głowę. Przed oczami mi pociemniało,
jednak nie zwaliłam się na podłogę, jak uprzednio Bella. Po sekundzie, kiedy
już odzyskałam widoczność, zobaczyłam bladą ze strachu Narcyzę, pochylającą się
nad siostrą. Bellatrix leżała na podłodze, trzymając się za gardło, z którego
lała się krew.
Żałowałam
tylko jednego. Że ta krew nie tryskała po ścianach, a Bellą nie targały
przedśmiertne drgawki. Zaczęłam się wyrywać z uścisku, pragnąc ją dobić. Siła
owego osobnika była zbyt duża, bym mogła się jej oprzeć.
-
Zatamuj krwotok – rozkazał głos. Poznałam w nim głos Voldemorta. Uniósł mnie
nad ziemię i, jak kiedyś Syriusz, zarzucił mnie sobie na ramię. Kiedy szedł do
swojej komnaty, nie odzywał się ani słowem. Zatrzasnąwszy za sobą drzwi, rzucił
mnie brutalnie na podłogę. Nie zdążyłam nawet dobrze wstać, a on już uderzył
mnie w policzek. Z braku równowagi, przewróciłam się i uderzyłam się w coś
głową. Poczułam coś ciepłego we włosach. Nie musiałam nawet myśleć. Wiedziałam,
że to krew. Było to niczym z jakiegoś horroru. Voldemort podszedł do mnie i spojrzał
na mnie z góry.
-
Co to miało znaczyć?! – zawołał. – Zdajesz sobie sprawę, że możesz ją zabić?!
-
Mam taką nadzieję! – krzyknęłam za nim, kiedy już zmierzał z powrotem do drzwi.
Nie odpowiedział, tylko zniknął na korytarzu. Zaklęłam pod nosem. Na wargach
czułam zastygniętą już krew Belli. Poszedł uzdrowić tą czarcią zdzirę. Wstałam
i zaczęłam krążyć po pokoju. Wiedziałam, że czeka mnie wielka kara. Nawet nie
próbowałam uciekać. Nigdy nie splamiłam się tchórzostwem. Och, czy nie o to
właśnie chodziło Czarnemu Panu? Przecież chciał, żebym stała się zabójcą.
Voldemort
wrócił kilkanaście minut później. Na jego twarzy nie było już gniewu,
przeciwnie, malował się niepokój. Och, Voldziu martwi się o narzeczoną?
Zatrzymałam się ze skrzyżowanymi na piersiach rękami, patrząc na niego
wyzywającym wzrokiem.
-
Masz szczęście, że przeżyła – wycedził Czarny Pan.
-
Bardzo ubolewam nad tym – warknęłam. Voldemort podniósł rękę, ale nie skuliłam
się ze strachu, więc ją opuścił. Zaśmiałam się drwiąco. Jeśli myślał, że będę
się wić ze strachu, kiedy on tylko uniesie rękę, by mnie uderzyć, to bardzo się
myli.
-
Bella jest w ciężkim stanie, idiotko – poinformował mnie wuj. – Jestem na
ciebie tak wściekły, że nie mam siły na ciebie krzyczeć.
-
Już nie mogę się doczekać kary – zakpiłam.
-
Będzie to coś, czego się nawet nie spodziewasz – powiedział Voldemort.
-
A co, jeśli można spytać?
-
Przeprosisz ją – odrzekł.
Z
wrażenia nie mogłam wydobyć słowa. I nie jest to sarkazm, o nie. Nigdy,
przenigdy nie przeprosiłabym morderczyni Syriusza. Wolę być torturowana
zaklęciem Cruciatus, niż kłaniać się tej okropnej zdrajczyni.
-
Mało tego – dodał Riddle. – Za chwilę do niej pójdziemy. Dam ci jednak czas,
byś mogła się do tego przygotować.
Ku
jego zdumieniu, uśmiechnęłam się do niego drwiąco.
-
Oczywiście, jak sobie życzysz – odpowiedziałam z niskim ukłonem. Wskazałam mu
palcem drzwi. Voldemort bez słowa wyszedł. Ucieszyła mnie ta krzta szacunku,
która w nim pozostała. Tak ją przeproszę, że psychicznie tego nie wytrzyma. Och,
ona popamięta moje przeprosiny… Nie zmusza się wampira, by przepraszał
kogokolwiek. Bo krew mym przeznaczeniem.
Voldemort
wrócił kilka minut później i ku swemu zdumieniu, zastał mnie stojącą w tym
samym miejscu. Nic nie mówiąc, chwycił mnie za ramię i wyprowadził z komnaty.
Poprowadził mnie na jedno z najwyższych pięter. Znaleźliśmy się w jednym z
korytarzy, którego moje oczy jeszcze nigdy nie widziały.
-
Co to jest za miejsce? – zapytałam spokojnie, kiedy Voldemort zatrzymał się
przed jednymi z drzwi, na których wisiała tabliczka z napisem: "Wejście na
własną odpowiedzialność". Podobne informacje wisiały na trzech pozostałych
drzwiach.
-
Tu leżą poszkodowani – odparł Czarny Pan. – W tym pomieszczeniu na przykład
znajduje się Bella z raną powierzchowną. Tam – wskazał na sąsiednie drzwi –
może trafić osoba z chorobą zakaźną. Komnaty są opatrzone specjalnymi
zaklęciami, z którymi nie dałabyś sobie i tak rady. Wchodź.
Wepchnął
mnie do środka. Mimo swojej złości musiałam mu przyznać, że na medycynie znał się
całkiem dobrze. W pokoju panował półmrok. Okna nie przepuszczały ani odrobiny
światła, gdyż zasłaniały je drewniane okiennice. W kącie znajdowało się zwykłe,
jednoosobowe łóżko, na którym leżała Bella. Jej blada twarz prawie świeciła w
ciemności. Szyję miała obwiązaną bandażem, tak że wyglądała jakby miała szalik.
Na krześle przy niej siedziała Narcyza. I pomyśleć, że jeszcze tak niedawno
Bellatrix była całkiem zdrowym świadkiem podczas Przysięgi Wieczystej…
-
Jak się czujesz? – zapytał Voldemort, podchodząc do łóżka. W jego głosie nie
było ani odrobiny nienawiści. Musiała być dla niego bardzo bliska, skoro tak
się o nią troszczył. Założę się, że gdyby mnie coś takiego spotkało, pozwoliłby
mi się wykrwawić.
Bella
nie odpowiedziała. Czarny Pan ujął jej dłoń i zmierzył puls.
-
Sophie chciała ci coś powiedzieć – dodał, całkowicie skupiony na swej
czynności. – Podejdź.
Nie
mówił mi już po imieniu. Sądził zapewne, że nie jestem godna tego. Ale przecież
nie będę zazdrosna o jakąś idiotkę, ślepo zapatrzoną w mojego niezrównoważonego
wuja… Podeszłam, jak mi kazał i z wielce skruszoną miną popatrzyłam na
Bellatrix.
-
Wybacz mi – powiedziałam ze smutkiem. – Że cię nie zabiłam.
Te
ostatnie słowa zabrzmiały w moim wykonaniu jak warkot robota, oczy zapłonęły mi
czerwienią, a włosy stanęły dęba. Poczułam dawny przypływ mocy, a ciało chyba
ucieszyło się z przynajmniej chwilowym powrotem magii, bo moja twarz i ręce
rozjaśniły półmrok pokoju blaskiem, które posiada tylko wampir.
~*~
Cóż,
dałam w tym odcinku te przeprosiny Sophie tylko dla tego, że i tak już
wystarczająco każę Wam czekać aż dwa dni na kolejny odcinek. Mam nadzieję, że
się podobało, dałam się trochę ponieść fantazji, opisując ową walkę, ale chyba
nie macie mi tego za złe? Pewnie pomyślicie... Dzień Dziecka, a ja takie
rozdziały daję... Cóż, mój brat na przykład lubi takie strzelanki, czy cóś,
więc dedykacja dla niego xD
~Claudia
OdpowiedzUsuń1 czerwca 2009 o 18:16
Pierwsza?
1 czerwca 2009 o 18:24
UsuńPierwsza xD
~Claudia
OdpowiedzUsuń1 czerwca 2009 o 18:30
A ja chyba wiem czemu LV się tak wkurzył xD Ale chyba x) Więc nie powiem, żeby jakby coś się nie wygłupić. Wyobraziłam sobie zarumionego Bary’ego. Jaki to musiał być uroczy widok! Musisz mi przesłać zdjęcie xD I czemu tak delikatnie zbiłaś Bellę? Sophie jak nie umie porządnie kogoś pobić, to powinna brać lekcje od Claudii x)
1 czerwca 2009 o 18:32
UsuńNie powiesz mi tu, to oczekuję dokładnych relacji na gadu gadu xD Tak, to musiało miło wyglądać, chodzi mi o pobicie Belli. I miałaby brać lekcje od Claudii? No tak, jak ta pożądnie Lestata pobiła.. i to dwukrotnie… xD
~Lady Sensitive
OdpowiedzUsuń1 czerwca 2009 o 18:42
Hej, hej hej ale co dalej? Błagam powiedz że odzyska moc i że Voldemort pożałuje tego, że na nią podniósł rękę xDHehe, jak zwykle super notka!Pozdrawiam ;*
1 czerwca 2009 o 21:37
UsuńTak, ona go teraz zbije xD
~destruo.mylog.pl
OdpowiedzUsuń1 czerwca 2009 o 19:00
no jak dla mnie to był wspaniały prezent. ;D i nie pozwól Voldziowi, nią tak pogardzać. ;d
1 czerwca 2009 o 21:38
UsuńOn tylko trzyma dyscyplinę. Bo Draco, to taki jakby damski bokser, a Voldemort po ojcowskiemu daje po tyłku xD
~gorgie
OdpowiedzUsuń1 czerwca 2009 o 19:07
To bylo fantastyczne. Te opisy i ta walka. Nareszcie jakaś przemoc:)A ja mam pomysła na nastepną notkę( albo na którąś z kolejnych) i wyjawie ci go i prosze cie opisz to.Sophie już odzyskała moc, moze denerwować Voldzia więc niech śię prześci z Bartym, ale tak, żeby nawet bella w tym swoim ‚szpitalu” słyszałaxD
~carmen37
Usuń1 czerwca 2009 o 20:16
hmmmmmmmmmmmmm… Brzmi ciekawie. Jak dla mnie – bomba (atomowa xD)
1 czerwca 2009 o 21:40
UsuńZrobiłaś literówkę, nie wiem, czy dobrze zrozumiałam, ale Sophie nie przywykła czerpać przyjemności z fizycznych czynności, no chyba że z bicia kogoś lub rozrywania mu gardła, jak to z Bellą było xD
~gorgie
Usuń2 czerwca 2009 o 15:10
Ale Voldemorta zawsze lubiła bic, zwłaszcza szklankami:)
3 czerwca 2009 o 16:49
UsuńHehe, lepiej kuflami od piwa xD
~carmen37
OdpowiedzUsuń1 czerwca 2009 o 20:13
SHIT! No po prostu… brak słów! I ty sie tak nie bój, że nas zgorszysz takimi scenami. Niestety, my je kochamy!
1 czerwca 2009 o 21:41
UsuńOch, nie, tymi was nie zgorszę xD Za to sama mogę się zgorszyć erotycznymi scenami, dlatego nie spodziewajcie się ich tu za wcześnie. Muszę dopracować kilka rzeczy… xD
~Olka
OdpowiedzUsuń1 czerwca 2009 o 20:16
Świetny rozdział.Mnie się podobał.Lubię bijatyki………ale mam nadzieję że Sophie odzyska moc.Czekam na next.Pozdrawiam.
1 czerwca 2009 o 21:42
UsuńKochana, też je uwielbiam, dlatego jest ich tu dość dużo xD
~Lady Morte
OdpowiedzUsuń1 czerwca 2009 o 21:27
Brawo!!!!! To jeden z twoich najlepszych rozdziałów! Już nie mogę się doczekać następnej noty :) A najfajniejsza była końcówka – juz mam dość tej jej utraty mocy, itp. itd…Dobra, muszę troche posprzątać w pokoju, chociarz naprawde nie wiem co jest do posprzątania xD
1 czerwca 2009 o 21:44
UsuńTeż mam ten problem. Mama się czepia nie wiem o co, babcie też się drze, a porządeczek mam idealny. No, może taki trochę artystyczny nieład, ale jestem przecież artystką! Wiesz, nie wiem, czy za 2 dni będzie nowy rozdział, chyba z bratem przekroczyliśmy limit kłótni o komputer, mama zła, a tata hasła nie chce wpisać odkąd wrócił z wywiadówki xD Im to zawsze coś nie pasuje… xD Ale nie narzekam xD Niedługo wakacje i spokój xD
~Lady Morte
Usuń2 czerwca 2009 o 12:56
Tak, święty spokój… No cóż, ja jadę na obóz harcerski, więc przez miesiąc go nie będę miała :) No a potem, jade zdobywać Londyn i będę grać na gitarze elektrycznej.Nareszcie! Juz miałam trochę dość klasycznej, ale to nie znaczy że mi się nie podoba :)
3 czerwca 2009 o 16:52
UsuńZwykła gitara mi się kojarzy jakoś tak… z siostrą zakonną, nie wiem czemu xD
~Lady Morte
Usuń3 czerwca 2009 o 18:45
Elektryczna też? xD
3 czerwca 2009 o 18:51
UsuńElektryczne z Lestatem xD
~Mechaszefa
OdpowiedzUsuń1 czerwca 2009 o 23:41
Hmm,, Mówią, że pisarza nie powinno się komplementować podczas pracy bo zaczyna wtedy koncentrować się bardziej nad tym co piszą i stają się nienaturalni.. Mimo to.. No w tym przypadku nie można się dostosować… Trzeba pochwalić..Super scenka bójki.. Na prawdę. Podobało mi się.. No i jeszcze te przeprosimy.. Ja sobie myślałam, ze on ją na jakieś wielkie tortury wyślę, a on… Jak przeczytałam o tych przeprosinach to aż mnie zatkało.. Niezły był ten pomysł..Super, czekam na następną notkę..
3 czerwca 2009 o 16:55
UsuńMasz rację, pisarza się nie komplementuje, tylko krytykuje. Teraz powinnaś napisać, że bójka za mało krwawa i że znalazłaś w niej literówkę xD
~Lottie
OdpowiedzUsuń2 czerwca 2009 o 00:25
To było świetne. Najlepiej, jak się pobiły xDD To takie mugolskie. Potem (drugie najlepiej) jak ją Voldzio zatrzymał i kazał przeprosić Bellę. I najlepsze z najlepszych: na samiutkim końcu, nagły przypływ mocy & ”Wybacz, że cię nie zabiłam’. Uroczy ocinek. xD
3 czerwca 2009 o 16:58
UsuńTak, był taki spokojny, jakby herbatkę popołudniową piły… No, ale nie są w Anglii. Co się robi w Polsce takiego spokojnego? Aha, szklankami się rzuca w ludzi albo jak w teklamie Hop Coli, czy cóś. „Och, jak się cieszę, że cię widzę. Właśnie boli mnie łokieć… choć się przywitać, no chodź”
~kicyslawa
OdpowiedzUsuń2 czerwca 2009 o 20:29
Dzisiaj jak siedzialam z kumpelami na drabinkach, to przywalil sie do nas jakis przedszkolak z zabawka, po chwili postanowil zejsc na ziemie, zaraz po tym jak go postraszylam, ze jak spadnie to przetie sobie tetnice szyjna albo udowa, ze krew bedzie trysac i ze sie nia ubrudze XD Ahh to sie nazywa geniusz, lecz jest niczym w porownaniu zakonczenia tego rozdzialu! Genialne… „Przepraszam, ze Cie nie zabilam” po prostu jestes mistrzem! Rozdzial mimo tego ze niby nie obejmowal duzo akcji, to i tak wg. mnie duzo sie dzialo. NIe moge sie doczeac reakcji Voldzia na slowa Sophie!!!!! ;D
3 czerwca 2009 o 17:00
UsuńWywali ją za okno xD I ją zbije, po czym da jej szlaban na kasę xD
~kicyslawa
OdpowiedzUsuń2 czerwca 2009 o 20:29
Dzisiaj jak siedzialam z kumpelami na drabinkach, to przywalil sie do nas jakis przedszkolak z zabawka, po chwili postanowil zejsc na ziemie, zaraz po tym jak go postraszylam, ze jak spadnie to przetie sobie tetnice szyjna albo udowa, ze krew bedzie trysac i ze sie nia ubrudze XD Ahh to sie nazywa geniusz, lecz jest niczym w porownaniu zakonczenia tego rozdzialu! Genialne… „Przepraszam, ze Cie nie zabilam” po prostu jestes mistrzem! Rozdzial mimo tego ze niby nie obejmowal duzo akcji, to i tak wg. mnie duzo sie dzialo. NIe moge sie doczeac reakcji Voldzia na slowa Sophie!!!!! ;D
~Lady Morte
Usuń3 czerwca 2009 o 14:02
Voldziu oewnie nie zdąży zareagować xD Rach-ciach i po wszystkim xD
3 czerwca 2009 o 17:02
UsuńNo co ty, on ma refleks jak karateka, chyba czytałaś, jak Sophie potraktował, kiedy ta go chciałą kopnąć xD
~Lady Morte
Usuń3 czerwca 2009 o 18:44
Sophie jest poprostu w złym stanie xD
3 czerwca 2009 o 18:51
UsuńRaczej nie ma kondycji xD
nadine7@onet.eu
OdpowiedzUsuń2 czerwca 2009 o 22:09
STOP przemocy! xDDAle w sumie… Sophie daję wolną rękę. xD I jej kochanego wujaszkowi także. xDD
3 czerwca 2009 o 17:02
UsuńPewnie, niech się leją, ile wlezie xD Jedno wyjdzie z tygo ze zwichniętą kończyną, a drugie z przetrąconym biodrem xD
~Nadine
Usuń3 czerwca 2009 o 18:19
Tak wyjdą, jak wszystko pójdzie zgodnie z planem. xDCzyli zakładając, że Sophie będzie pałać żądzą mordu, a Volduś… cóż, Voldusiem będą targać mieszane uczucia związane z jego smarkatą siostrzenicą. xD
3 czerwca 2009 o 18:50
UsuńNie, raczej będzie miał mieszane uczucie do siebie. Co wybrać, Sophie czy Bellę xD Oto jest pytanie xD
~Eleanor S.
OdpowiedzUsuń3 czerwca 2009 o 13:14
Podobały mi się, i to cholernie te przeprosiny. Aż nie mogę się doczekać reakcji Vlodzia xD.No i zapraszam na rozdział http://www.corka-ciemnego-zla.blog.onet.pl
3 czerwca 2009 o 17:03
UsuńMówiłam, pewnie ją zbije xD
~Cam.
OdpowiedzUsuń3 czerwca 2009 o 17:56
Morał z tego rozdziału: Wystarczy kogoś pobić, a energia sama do ciebie przyjdzie. xp Jutro to na kimś zastosuje.
3 czerwca 2009 o 18:02
UsuńJakbyś miała jakieś problemy z wykonaniem, to możesz zapytać mnie o radę. Stosuję to codziennie na bracie i zawsze działa. Takiej energii żeśmy kiedyś dostali, że przypadkowo rozwililiśmy babci drzwi, ale szyba na szczęście nie wypadła. Trochę się zawiasy popsuły i teraz skrzypią xD