23 czerwca 2009

Rozdział 151

Mimo iż obiecałam Barty’emu, że do niego zajrzę, zostałam resztę dnia w swoim pokoju. Coraz bardziej odczuwałam zanik magii w sobie. Nie byłam hipochondryczką, ale zaczęłam się obawiać o swoje zdrowie. Nie, żeby mi jakoś specjalnie na nim zależało, ale jeśli jestem chora na smocze zapalenie oskrzeli, jak Anzelm, to mogłam kogoś tą chorobą zarazić. Przenosi się ona przez dotyk, krew, rzadziej drogą kropelkową. W końcu to choroba psychiczna, tyle że atakuje też organizm. Czy wspominałam już, że smoki nie mają oskrzeli? Ale dość już o tym. Mogłam tą chorobą zarazić Bellę, kiedy rozerwałam jej gardło, albo Barty’ego, albo jeszcze… tu aż mi serce podskoczyło do gardła… Ghostów. Wychowywali mnie przez tyle lat, a ja odpłacam im się chorobą…

Wybiła godzina dwudziesta, kiedy postanowiłam się podzielić z kimś moimi obawami. Oczywiście, tą osobą był Lord Voldemort. Znał się na chorobach. No i jego siostra przyrodnia była córką chorego na tą chorobę. Zapukałam do jego drzwi i weszłam do środka. Voldemort siedział na swoim tronie, z nogą założoną na drugą nogę i czytał jakąś książkę. Po okładce poznałam, że jest to jakiś tom o czarnej magii. Zamknęłam za sobą drzwi i zajęłam miejsce w swoim tronie. Czarny Pan oderwał wzrok na moment od tekstu książki i przeniósł go na mnie. Widząc wyraz mojej twarzy, sięgnął po moją rękę, ale odsunęłam ją jak najdalej od niego.
- Nie dotykaj mnie – powiedziałam.
- Dlaczego? – zdumiał się Voldemort.
- Wiesz, boję się, że mogę mieć smocze zapalenie oskrzeli – wyszeptałam. Riddle przez chwilę przyglądał mi się w milczeniu, aż wybuchnął śmiechem. Spojrzałam na niego z mieszaniną obrzydzenia i zdziwienia.
- O co ci chodzi? – spytałam, kiedy już przestał się śmiać. – Przecież choroby dziedziczy się przede wszystkim co drugie pokolenie. Anzelm to mój dziadek. Był matemorfomagiem, przekazał mi tą zdolność, więc mógł i przekazać chorobę.
Voldemort ujął moją dłoń bez cienia strachu, że mógłby się zarazić.
- To nie jest choroba dziedziczna – wyjaśnił. – A jeśli nawet, to nie przypominam sobie, żeby jakakolwiek inna osoba chorowała na smocze zapalenie oskrzeli w najbliższym pięćsetleciu.
- Skąd wiesz?
Voldemort wstał i odłożył książkę na podłogę.
- Kiedy byłem jeszcze w Hogwarcie, przeszukałem wiele kronik, by znaleźć coś o swojej rodzinie – odrzekł. – Chodź, pokażę ci coś.
Również wstałam i poszłam za nim. Riddle poprowadził mnie na owe piętro, na którym znajdowała się komnata z magicznym fortepianem. Wszedł jednak w zupełnie przeciwny korytarz. Bez słowa szłam za nim, aż ten zatrzymał się przed pokojem na samym końcu korytarza. Drzwi były bogato zdobione, choć widać już było po nich upływ czasu. Framugi ozdabiały ciemne, drewniane wijące się węże, natomiast na miedzianej klamce wygrawerowane były dzikie róże. Voldemort otworzył drzwi i wszedł do środka. Moim oczom ukazała się całkiem duża komnata, podobna do hogwarckiej biblioteki, tyle że wszystko było tam piękne, drogie i wszędzie widać było powiew sztuki. Na wielu półkach znajdowały się stare dzieła, których nie spotkałam w Hogwarcie.
- Za te książki można byłoby postawić całkiem duży zamek – rzekł Riddle. – Długo by opowiadać. Chodź.
Poprowadził mnie wzdłuż półek, aż doszedł do jednego z kątów komnaty. Znajdowały się tam książki, podobne do kronik lub encyklopedii. Voldemort sięgnął po jedną z nich, oprawioną w ciemnozieloną skórę i bez słowa ruszył przed siebie. Pobiegłam za nim. Czarny Pan wszedł za jeden z regałów i usiadł w fotelu, stojącym pod ścianą. Wskazał gestem swoje kolana.
- Usiądź.
Zawahałam się, ale w końcu zrobiłam, co kazał. Voldemort otworzył księgę i zaczął ją kartkować. W końcu znalazł stronę, która go interesowała. U góry widniał wytłuszczony napis:
Anzelm Ewald Serpens

- Kimże on był, jeśli o nim piszą książki? – spytałam. Voldemort wskazał mi magiczne zdjęcie, umieszczone pod napisem. Obrazek ukazywał młodego człowieka o jasnych włosach, bystrych oczach i mocno zarysowanej szczęce. Na ogół wyglądał nieco surowo, jednak uśmiechał się promiennie.
- Anzelm był autorem kilku książek o magii – odparł Voldemort. – To nie jest jednak jego biografia. Po prostu spis czarodziejów, którzy zasłynęli w pisarstwie – tu zaczął czytać na głos – Anzelm Serpens, znany autor książek: Magiczne życie w XX wieku, Problemy z magią, Opowieść o początkach jasnowidzów i Magiczne choroby i jak je leczyć, zostaje oficjalnie mianowany na uzdrowiciela, kończąc tym samym swoją działalność pisarską. Sam Anzelm śmieje się i mówi, iż zawód pisarza nigdy nie był mu pisany, jednak większość społeczeństwa czarodziejów, którzy przeczytali jego książki, uważają to za wielką stratę.
Czarny Pan umilkł i zamknął książkę.
- Czy jest tu coś więcej o nim? – zapytałam. Voldemort wzruszył ramionami.
- Z pewnością, być może znajdziesz jego biografię, odnajdziesz go z pewnością w spisach matemofromagów i animagów.
To ostatnie bardzo mnie zainteresowało.
- A więc był animagiem – mruknęłam bardziej do siebie, niż do wuja. Ten wstał z fotela.
- Jeśli chcesz, możesz tu zostać i poszukać – rzekł, zbierając się do odejścia. – To również twój dom. Jednak chciałbym, żebyś dziś poszła wcześniej spać.
Pokiwałam głową. Teraz chciałam, żeby Voldemort jak najszybciej wyszedł. Kiedy już to zrobił, a ja upewniłam się, że drzwi są zamknięte, poszłam do regału, w którym Czarny Pan znalazł książkę o Anzelmie. Chciałam też odnaleźć dzieła jego autorstwa, by się przekonać, czy rzeczywiście był tak wspaniały, jak twierdziło społeczeństwo.

O Anzelmie książek było niewiele, ale znalazłam go, jak Voldemort mi powiedział, w spisie matemofromagów i animagów. Dowiedziałam się, że zaraz po ukończeniu Hogwartu nauczył się zmieniać w jastrzębia, było wspomniane, że ożenił się z córką wariata z rodziny Gauntów – Meropą i miał z nią dziecko. Znalazłam też kilka artykułów w stosie starych Proroków, dla których przeznaczony był aż jeden wielki wiklinowy kosz. Jakaś nieznana mi, z pewnością nieżyjąca już dziennikarka pisała, że Anzelm, prefekt Slyhterinu, zajął pierwsze miejsce w międzyszkolnym konkursie na najlepsze kreatywne zaklęcie, brzmiące Alterare Osso.
W bibliotece siedziałam długo, sama nawet nie wiedziałam ile czasu. Może godzinę, albo dwie? W końcu ktoś wszedł do środka. Nie przejęłam się tym. Może to Glizdogon został tu przysłany przez Czarnego Pana, by poukładać książki? Albo Stworek? A może sam Voldemort? Nie ważne.
- Obiecałaś, że przyjdziesz do mnie jeszcze – rozległ się znajomy głos. Oderwałam na sekundę wzrok od tekstu jednego ze starych Proroków i zerknęłam na Barty’ego.
- Ach, tak, wybacz mi – mruknęłam, powracając do artykułu. – Miałam ważniejsze…
Urwałam. Barty podszedł kilka kroków bliżej i oparł się o jeden z regałów.
- Rozumiem, miałaś ważniejsze sprawy. Bo ja jestem o niebo mniej ważny, niż książki – dokończył za mnie. – Czarny Pan przysłał mnie, bym sprawdził, czy nadal tu jesteś.
Odłożyłam pożółkłą ze starości gazetę na podłogę.
- Nie jesteś mniej ważny – zaprzeczyłam. – Chciałam się tylko dowiedzieć czegoś o dziadku. Ale przykro mi, że tak pomyślałeś.
Barty ukląkł u moich stóp, jak to czasami czynił i ujął moje dłonie.
- Nieważne – odrzekł. – Bella właśnie pytała o ciebie.
Wzruszyłam ramionami.
- Nie obchodzi mnie to – oświadczyłam. – Mam gdzieś jej intencje. Może mnie nawet błagać o wybaczenie. Nic to nie zmieni. Zabiła Syriusza bez cienia litości. Mało tego, użyła zaklęcia przeciwko mnie. Powinnam jej była nie pomagać, gdy rozerwałam jej gardło. Mogła całkowicie się wykrwawić.
Barty pokręcił głową ze współczuciem.
- Robisz tak, bo myślisz, że Armand zrobiłby tak samo – powiedział cicho. W głębi duszy przyznałam mu rację. Armand nie okazałby litości dla Bellatrix. Zabiłby ją jeszcze tej samej chwili, nie pozwoliłby wkroczyć w to wszystko Voldemortowi. Wielką bym dostała naganę, gdyby Armand teraz tu był…
- Nie możesz tego wiedzieć – prychnęłam. – Nie znasz Armanda.
- A ty go znasz? – zapytał Barty. – Dlaczego tak dzisiaj uciekłaś ode mnie?
Spuściłam wzrok. Teraz zrobiło mi się jeszcze bardziej głupio, niż wtedy, kiedy zostawiłam go w pokoju.
- Sądziłam, że Armandowi by się to nie spodobało – mruknęłam. – Wiem, jestem naiwna, myśląc, że on jeszcze kiedyś wróci. A kiedy o nim myślę, odechciewa mi się wszystkiego. Nie chcę teraz o nim rozmawiać. I wybacz, że tak uciekłam.
Pochyliłam się i ucałowałam go w policzek. Byłam już prawie pewna, że teraz Barty by mi się nie opierał, ale czy ja bym tego chciała?
Crouch chwycił mnie za rękę i chciał wyprowadzić mnie z biblioteki. Ja jednak zaprotestowałam stanowczo.
- Chciałam jeszcze przejrzeć książki dziadka – powiedziałam, kiedy Barty ciągnął mnie pomiędzy półkami.
- Jutro to zrobisz. Anzelm był wspaniałym człowiekiem, tego możesz być pewna – odrzekł Crouch. – Czarny Pan kazał mi cię zaprowadzić do łóżka.
Zdziwiło mnie, że pozwolił Barty’emu na coś takiego. Może myślał, że jestem bardziej rozsądna, niż wcześniej? Cóż, mylił się jednak bardzo. Jednak na razie nie będę go uświadamiać.

~*~


Cóż, rozdział nie jest może bardzo porywający, bo nie miałam czasu, by wprowadzić jakąś akcję, ale przynajmniej jest tu dość dużo informacji, potrzebnych przy innym odcinku. A jeśli ktoś chciałby przeczytać coś więcej o Anzelmie, to TU. Dedykacja dla Nadine :* 

34 komentarze:

  1. ~Lilly
    23 czerwca 2009 o 16:06

    1

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~Lilly
      23 czerwca 2009 o 16:06

      Ale mi się fuksnęło… (znowu)

      Usuń
    2. 23 czerwca 2009 o 16:13
      Gratuluję xD

      Usuń
  2. ~carmen37
    23 czerwca 2009 o 16:07

    2

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 23 czerwca 2009 o 16:13
      Też gratuluję xD

      Usuń
    2. ~carmen37
      23 czerwca 2009 o 21:44

      Jestem tym rozdziałem zawiedziona. Ale na swoje usprawiedliwienie masz to, że był Voldemort…:)

      Usuń
    3. 25 czerwca 2009 o 18:18
      Też jestem nim zawiedziona, nie jesteś więc sama xD Cóż, następny Cię raczej usatysfakcjonuje xD Tak, tak sądzę. Chyba że znów stchurzę i jakieś nudy dam zamiast akcji xD

      Usuń
  3. ~Nadine
    23 czerwca 2009 o 16:29

    Ha, 3! xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~Nadine
      23 czerwca 2009 o 16:31

      Wow, jeszcze nigdy nie byłam u Ciebie tak wysoko. oOPrzeczytałam już rozdział i powiem, że mi się podobał. ;) Fajne było to, jak czytała o Anzelmie, ogólnie mnie nie zniechęciłaś. I ten Barty stał się ostatnio jakiś… natarczywy. xD Taa, dziwnie Riddle postąpił, no ale cóż. Ludziom przecież odbija na starość, prawda? xDDziękuję za dedykację. ;*

      Usuń
    2. 23 czerwca 2009 o 18:43
      Natarczywy? Czemu?

      Usuń
    3. ~Nadine
      23 czerwca 2009 o 20:32

      Noo… wyciąga ją z biblioteki na siłę, całuje ją wtedy, kiedy ona nie ma na to ochoty… ^^ Wiesz, przynajmniej ja to tak odbieram. xDAle może Soph w końcu doceni jego… hm, „starania”? Doceni przed pięćdziesiątką? xD

      Usuń
    4. 25 czerwca 2009 o 18:19
      Może nawet przed 25 xD

      Usuń
    5. nadine7@onet.eu
      25 czerwca 2009 o 20:23

      Oooch, wiesz co Ci powiem> Że w to akurat wątpię. ;p

      Usuń
    6. 25 czerwca 2009 o 20:46
      Tak? Barty ma 22 lata xD Przecież w jednym rozdziale nie przeskoczę nagle o 10 lat więcej xD

      Usuń
  4. izuniaa22@op.pl
    23 czerwca 2009 o 16:48

    Hehe xD No to troszkę się chyba ośmieszyła przed wujem?Jak zwykle super :PPozdrawiam ;*Lady Sensitive

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 23 czerwca 2009 o 18:43
      Niekoniecznie. Voldemort mógł też pomyśleć, że boi się próchnicy i histeryzuje, bo będzie musiała iść do dentysty na borowanko xD

      Usuń
  5. ~Olka
    23 czerwca 2009 o 18:57

    Fajny rozdział.Sophie poznała trochę informacji o swoim dziadku.Nie wierzę żeby odziedziczyła po nim chorobę.Czekam na next.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 25 czerwca 2009 o 18:20
      To, co napsałam, że choroby [i talenty] dziedziczy się przede wszystkim co drugie pokolenie, to szczera prawda xD

      Usuń
  6. ~kcyslawa
    23 czerwca 2009 o 19:34

    Soph chce spedzic czas z Barty’m on nie chce, Barty chce spedzic wiecej czasu z Soph ona nie chce, co sie dzieje? XD kurcze, niezdecydowani jakos ;pMam nadzieje ze okaze sie, ze Soph nie ma smoczego zapalenia oskrzeli, tylko to jest ostre przeziembienie ;D. Poza tym, to ciekawi mnie jakie informacje o swoim dzieku znajdzie w tych ksiazkach….

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 25 czerwca 2009 o 18:22
      Wiesz, planowałam na następny rozdział napisać coś… wiesz… ale skoro chcesz, żebym dała fragmenty książek dziadka Sophie, to nie ma sprawy xD

      Usuń
  7. ~gorgie
    23 czerwca 2009 o 21:48

    I jak zwykle skończyłaś w najlepszym momencie:(Czekam na next bo za dużo smaczku narobiłaś:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 25 czerwca 2009 o 18:23
      Czekaj xD Bo jest na co xD

      Usuń
  8. ~Cam.
    23 czerwca 2009 o 23:26

    Końcówka intrygująca. Historia dziadka Anzelma również, ale jestem ciekawa, co będzie dalej. xp Świetny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 25 czerwca 2009 o 18:25
      No bez przesady, Barty zaprowadził ją tylko do pokoju, jako jej „ochroniarz”, którego Voldemort wysłał, by jej bronił w jego własnym, choć dość imponująco-ogromnym domu, jakby się bał, że ją zaślinioy Glizgodon dopadnie i zgwałci xD

      Usuń
  9. ~Nivcia
    24 czerwca 2009 o 09:50

    Nieżle,nieżle.Tylko szkoda że skończyłaś w takim momencie.Kiedy next?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 25 czerwca 2009 o 18:26
      Jak zwykle xD Ale o mało nie czekalibyście kolejnych 2 dni, bo internetu nie miałam aż pół godziny xD

      Usuń
  10. Flos
    24 czerwca 2009 o 11:26

    A ja musze się dostać do liceum :P Ale to szczególik, jadę na wakacje w góry na cały lipiec jeżeli będę miała dostęp do kompa z internetem, to coś napiszę. Notka zawiera bardzo dużo informacji. Zaważyłaś, że ostatnio zawsze piszę po jakimś spamie o forum czy tym podobnym? Kończę i obiecuję, że niedługo skomentuję. Mam laptop z internetem:) Miłych wakacji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 25 czerwca 2009 o 18:28
      Tak. Muszę koniecznie jakiś antyspam tu zamontować xD Masz laptopa z netem? Ja mam ceglasty komputer, zajmujący całe biurko, przez co zadania domowe piszę na podłodze. A internet to mam tylko wtedy, kiedy nie ma burzy albo się coś nie popsuje xD

      Usuń
  11. Cam_
    24 czerwca 2009 o 13:44

    Na http://www.cameron-riddle.blog.onet.pl pojawił się nowy rozdział. Serdecznie zapraszam. x)

    OdpowiedzUsuń
  12. ~Jeanne Poisson
    24 czerwca 2009 o 16:59

    Świetna notka. Serdecznie zapraszam na nowy rozdział nahttp://nowa-w-szkole-hogwart.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  13. ~Seleme
    24 czerwca 2009 o 17:00

    Serdecznie zapraszam do oceny na http://my-expertise.blog.onet.pl/Do odważnych świat należy:D

    OdpowiedzUsuń
  14. izuniaa22@op.pl
    25 czerwca 2009 o 16:10

    Hej!Serdecznie zapraszam na http://www.ludicrous-love.blog.onet.pl na nową notkę!!Koniecznie powiedz, co o niej myślisz! <33Pozdrawiam ;*Lady Sensitive

    OdpowiedzUsuń
  15. ~Fashion_Emma
    25 czerwca 2009 o 20:10

    Ciekawy rozdział xD Fajnie wygląda ta nazwa choroby „smocze zapalenie oskrzeli” :) Jestem z bloga http://www.yasmin-alarcon.blog.onet.pl :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 25 czerwca 2009 o 20:15
      Mój własny pomysł xD Pomyślałam, że nie wszystko musi być takie jak w Potterze xD

      Usuń