Voldemort przypatrywał mi się przez chwilę w
milczeniu. Bolała mnie ta niesprawiedliwość, ten jego nieświadomy wzrok i
plugawienie fortepianu swoimi rękami. Pogładziłam pieszczotliwie klawisz, ale
Czarny Pan znów obszedł instrument dookoła i chwycił mnie za nadgarstek.
- Nie dotykaj go – wycedził. – Musimy stąd wyjść.
- Bo co, bo ty tak mówisz?! – zawołałam. – Jak mogłeś
mnie tak okropnie skrzywdzić!
Voldemort ukląkł przy mnie. Wydał mi się teraz bardzo
dziwny, bo nigdy przed nikim nie klęczał. Chociaż powiem, że mogłabym się
zacząć do tego przyzwyczajać.
- Powiesz mi, o co chodzi? – spytał. Parsknęłam
śmiechem.
- Wszystko słyszałam, całą rozmowę Belli z Narcyzą –
odpowiedziałam. – Z tego wynika, że wpadliście.
Voldemort chyba nie znał dzisiejszego słownictwa, bo
przechylił głowę najpierw na jedną, potem na drugą stronę, jak zdziwiony pies.
- Możesz powtórzyć? – poprosił.
- Usłyszałam o jakimś potomku – tu postukałam się palcem w czoło – myślisz, że jestem
taka głupia? Niestety, rozczaruję cię, wiem, jak się robi dzieci. Bellatrix
mówiła, że ci ponoć na tym bachorze zależy.
Skrzyżowałam ręce na piersiach. Niech się teraz
tłumaczy. I nie pozbędzie się mnie zdaniem, że nie wie, o czym mówię.
- Mi na czymś zależy? Bella tak powiedziała? I czy ty
sądzisz, że ja z nią…?
Parsknął śmiechem, ale mnie to nie rozbawiło.
Zacisnęłam wargi ze złości. Że też on śmiał się ze mnie nabijać… Najpierw
wykończę Bellę, a później jego, żeby było do pary.
- To nie jest tak jak myślisz… - zaczął. Ja już dobrze
znam tą gadkę. Siedzi to takie żałosne na podłodze i się tłumaczy. Żenujące.
Wstałam. Nie miałam zamiaru dłużej z nim rozmawiać. Bolał mnie nie tyle sam
fakt, że Voldemort zachował się jak świnia, ale to, że o niczym mi nie
powiedział. Teraz już wiadomo, dlaczego tak się troszczył o Bellatrix. A ja nie
chciałam mieć z tą parą już nic wspólnego.
- Sophie, poczekaj, daj mi wyjaśnić – Czarny Pan
chwycił mnie za ramię w połowie drogi do drzwi. – Bella nie…
- Tak sądzisz? – zapytałam lodowatym tonem. – Więc co?
Mam zacząć mówić do niej „mamo”? Czyżby macocha?
- Wyciągasz pochopne wnioski – prychnął Riddle. – Nie
popełniłbym takiego głupiego błędu. Przecież Bellatrix to tylko moja sługa, to
nie przystoi.
Ach tak. Nie przystoi. Ale dlaczego miałby mi
powiedzieć prawdę? Dlaczego miałby nie zmyślić tego? W końcu nie mogę się teraz
dowiedzieć, co się dzieje w jego głowie.
- Nic do Belli nie czuje – dodał Voldemort. – Owszem,
jest dobrą Śmierciożercą, ale nie czuję do niej nic, co mogłoby spowodować ową
„wpadkę”. Bellatrix jest pewnie w ciąży z… Rudolfem… nie wiem, z Bartym…
- Nie przeginaj – wycedziłam. – Rudolfus jest w
Azkabanie.
Voldemort przewrócił teatralnie oczami.
- Dobra, nie wiem, nie wtrącam się w jej życie
osobiste – odpowiedział. – Ale ja nie mam nic do tego.
Pozwoliłam, by objął mnie ramieniem i wyprowadził z
tego zakazanego pokoju. Mniejsza o to, dlaczego nie pozwalał mi grać na
fortepianie. Domyślałam się jednak, że mógł mnie zabić ten piękny instrument,
jak owe lustro z domu Blacków. Ale skoro ono mnie nie wykończyło, to
fortepianowi też się to nie uda. Ważne, że sprawa z tajemniczym potomkiem
została rozwikłana. No, przynajmniej częściowo, a Lord Voldemort został
oczyszczony z zarzutów.
Zeszłam do ogrodu, gdzie, jak się tego spodziewałam,
spotkałam Barty’ego. On zawsze wszystko wiedział i we wszystkim się orientował,
więc na pewno wie, o co chodzi z Bellą. No, chyba że znów mam go zacząć
podejrzewać o zdradę…
Usiadłam pod drzewem i przez chwilę przyglądałam się
jego pracy. Mnie by ta cisza zabiła. Owszem, raz na jakiś czas można uspokoić
myśli, ale jeśli całe życie spędza się na nic nie mówieniu i nic nie słyszeniu…
Można przecież utracić zdolność rozmawiania, jak mimowie.
- Skoro mnie tu odwiedzasz – odezwał się w pewnym
momencie Barty. – To musisz mieć w tym jakiś cel.
- I mam – odparłam. – Nie zauważyłeś, że Bellatrix
zachowuje się ostatnio dziwnie?
- W jakim sensie? Po tym, jak ją pobiłaś, jest
rzeczywiście bardzo normalna.
Zaśmiałam się.
- Nie mów, że i ty jesteś po jej stronie – prychnęłam.
– Mile widziana byłaby odpowiedź.
Barty odłożył sekator i usiadł naprzeciwko mnie. Miał
minę dobrotliwego kapłana, która w ogóle do niego niepasowana.
- Mile widziana byłaby też łaska dla Bellatrix –
powiedział.
- No wiesz co – wyszeptałam. – Możemy być na
podsłuchu… Ale ty chyba wiesz coś na temat jej potomka.
Barty zrobił zdziwioną minę.
- Pierwsze słyszę – odparł.
I co, myślisz, że tymi słowami zaspokoisz moją
ciekawość? Och, nie pozbędzie się mnie tak łatwo. Przysunęłam się do niego i
musnęłam ustami jego kark.
- Powiesz mi? – spytałam. – Przecież ty wiesz, nie
kłam.
- Nic nie wiem…
Wbiłam kły w jego szyję, z której natychmiast trysnęła
krew, wypełniając mi usta. Miała przyjemniejszy smak, niż krew Belli, zapewne
dlatego, że mniej pił. Tak, wampiry żywiące się krwią różnych ludzi mogą zacząć
rozpoznawać spożywane przez nich pokarmy, rodzaj palonych papierosów, czy
zażywanych leków.
- Dobra, dobra – powiedział szybko Barty. – Ale
przestań już.
Oderwałam kły od jego ranek i oblizałam wargi. Oto jak
sprawdza się stare powiedzenie. Jeśli nie po dobroci, to siłą. Crouch przytknął
koniec różdżki do krwawiącej rany, która natychmiast się zrosła. Stara
sztuczka…
- Zadziwiające, że nie wiesz o tym – zaczął Barty. –
Chyba już wszyscy Śmierciożercy wiedzą, że Bellatrix jest w ciąży. Ale to chyba
tylko skutki twojej żałoby po Syriuszu.
Urwał nagle, a na jego twarzy pojawił się niepokój.
Nie wybuchnęłam płaczem, jakby to się stało, gdy wspomniałby o tym ktoś inny.
Uśmiechnęłam się tylko cierpko.
- Mów dalej – zachęciłam go.
- Wiesz, jak Bellatrix traktuje ludzi – rzekł. – To
było zupełnie zadziwiające, kiedy oświadczyła, że spodziewa się dziecka.
- To musi być dziwne uczucie – mruknęłam. – Teraz, jak
się nad tym zastanawiam, to żal mi jej. I jej dziecka też. Będą musieli zginąć,
niestety…
- Nie musisz tego robić – powiedział Barty.
Wzruszyłam ramionami. Naprawdę, to było mi obojętne,
czy zrażę do siebie Barty’ego tymi słowami czy nie.
- Muszę – zaprzeczyłam. – Ona zabiła Syriusza, ja
zabiję ją. Czy wiesz, jak ja się teraz czuję?
Ona nie zasługuje na życie.
- Nie tobie sądzić, kto na nie zasługuje – odrzekł
Crouch. Na jego twarzy nie było już ani cienia uśmiechu. Wyglądał przerażająco,
jak podczas rozmowy z Dumbledore’em. Jego śmiertelnie poważny wyraz twarzy i
spokojny ton głosu sprawiały, że włosy mogły zjeżyć się na głowie. Jednak nie
mi, w każdym razie.
- Więc komu? – zapytałam, wstając. Zaczęłam chodzić
tam i z powrotem. Zirytowały mnie jego przemądrzałe słowa. Zachowywał się,
jakby lepiej ode mnie wiedział, jak należy pomścić Syriusza. Nie mogę przecież
puścić wszystkiego w zapomnienie, bo codzienny widok Bellatrix, której będzie
powiększał się brzuch, a ona sama będzie chodzić wielce szczęśliwa, przypominać
mi będzie tą scenę, kiedy Syriusz ginął. Nie mogłabym tego znieść. Sam uśmiech
na jej twarzy byłby niestosowny, spowodowałby we mnie sam odruch. Znów
rzuciłabym się jej do gardła i biłabym ją po twarzy, by przypominała krwawą
miazgę. Prędzej czy później zakończyłabym jej żywot.
- Tylko powrót Syriusza mógłby ją uratować – dodałam
lodowatym tonem. – A wszyscy wiemy, że on nigdy już nie wróci.
Odwróciłam się do niego plecami i zacisnęłam powieki,
by mu nie okazać, że płaczę. Wzięłam kilka głębokich oddechów dla uspokojenia.
- Naprawdę nic innego nie mogłoby jej uratować? –
zapytał Barty. Poczułam jego oddech na karku, jednak już wcześniej wiedziałam,
że stanął tuż za mną. Pochylił się i ucałował mnie w policzek.
- Nie chcę, żebyś robił to z obowiązku – powiedziałam
cicho. – Możesz nawet ogłosić się Ministrem Magii, a ja i tak nie zmienię
zdania.
Naszą dalszą rozmowę przerwało jakieś głośne sapanie,
dobiegające zza drzwi. Pospiesznie otarłam łzy. Do ogrodu wpadł Glizdogon.
Pokracznie podbiegł w moją stronę, ale potknął się o wystający korzeń i upadł u
mych stóp z wyciągniętym przed siebie listem. Wyjęłam kopertę z jego zaciśniętych
palców i ze wstrętem odsunęłam się od Petera. Po piśmie na wierzchu pergaminu
poznałam rękę Dumbledore’a. Nie było jednak jego nazwiska.
- Czarny Pan kazał ci to dać – wybełkotał Glizdogon,
podnosząc się na chwiejne nogi. – Właśnie przyszło.
- Odejdź – rozkazałam, bardziej skupiona na otwieraniu
listu, niż na płaszczącym się przede mną robalem. Treść na pergaminie była
krótka, zaledwie cztery zdania.
Sophie,
Miałem napisać
do Ciebie wcześniej, lecz postanowiłem trochę odczekać. Testament Syriusza
został odczytany kilka dni temu. Harry zna już jego treść. Chciałbym, abyś
przybyła do Nory dziś wieczorem.
A.P.W.B.D.
List wypadł mi z rąk. Nawet Dumbledore już wiedział,
że Syriusz nie powróci. Ostatnie tchnienie nadziei umarło, wraz z tą wiadomością.
~*~
No i już wiadomo, że to nie dziecko Voldemorta, choć
nie wykluczam tego całkowicie. Przecież Riddle też człowiek i mógł kłamać. Ten
rozdział jakoś mi nie podszedł. Wybaczcie, że tak nieudolnie mi wyszedł.
Dedykacja dla Lady Morte :*
~Claudia
OdpowiedzUsuń7 czerwca 2009 o 13:21
Pierwsza?
7 czerwca 2009 o 13:25
UsuńTak xD
~Eleanor S.
OdpowiedzUsuń7 czerwca 2009 o 13:23
Ach a już myślała, że ja będę . No ale rozdział fajny i ciekawy. Ale wg mnie Voldzio coś kręci z tym dzieckiem. Przecież sama go sobie nie zrobiła xD. Czekam, na next, Pozdrawiam ^^.
7 czerwca 2009 o 13:25
UsuńFajnie to zabrzmiało xD A może Voldek zgodził się być tylko „dawcą”?
~Claudia
OdpowiedzUsuń7 czerwca 2009 o 13:26
I ten mój refleks. Wiesz czego mi brakuje? Albo raczej kogo? Tak doskonale wiesz xD Czemu jej tu nie ma i nie dobija Sophie? Voldzio klęczący? Szok x) Ja w pewnym momencie bałam się, że to może być dzieciak Barty’ego xD To były najgorsze chwile mojego życia.
7 czerwca 2009 o 13:32
UsuńWiem, kogo Ci brakuje xD I będzie, ale jeszcze nie teraz xD I to będzie najśmieszniejszy moment tego opowaidania, wierz mi xD No i wiesz, nie jest powiedziane, że to dziecko nie jest Barty’ego. Wiesz, jaki to bezbronny chłopiec jest. A Bella jest sprytna, taka jakby… nie latawica, ale kobieta w szkarłacie xD
~jusi
OdpowiedzUsuń7 czerwca 2009 o 13:52
Świetna notka. Nieźle :)
8 czerwca 2009 o 17:12
UsuńDzięki xD
~destruo.mylog.pl
OdpowiedzUsuń7 czerwca 2009 o 13:53
ależ oczywiście, że ci się udał rozdział. :D jestem ciekawa z kim ma tego bachora! Pozdrawiam.
8 czerwca 2009 o 17:13
UsuńŻeby unimnąć dalszych kompromisów, mniemań i improwizowań, powiedzmy, że ma je sama ze sobą. Przez podział komórki xD
~destruo.mylog.pl
OdpowiedzUsuń7 czerwca 2009 o 13:53
ależ oczywiście, że ci się udał rozdział. :D jestem ciekawa z kim ma tego bachora! Pozdrawiam.
~Lady Morte
OdpowiedzUsuń7 czerwca 2009 o 14:59
Fajny rozdziałek, szczególnie ze dedyk dla mnie xD Co do ciąży belli, to mam wrażenie jakbyś robiła mi na złość xD No nic, im waiting for next xD
8 czerwca 2009 o 17:14
UsuńCo, nie chesz, żeby Bella została szczęśliwą mateńką ? xD
izuniaa22@op.pl
OdpowiedzUsuń7 czerwca 2009 o 15:33
Uff. To dobrze, że Bella i Voldemort nie… Tego… :P No ale cóż. Rozdział jak zwykle super ;PPozdrawiam :*Lady Sensitive
8 czerwca 2009 o 17:15
UsuńKto wie, czy nie spali ze sobą. Może tylko nie wpadli xD
~Lilly
OdpowiedzUsuń7 czerwca 2009 o 16:59
notka extra szkoda tylko że taka smutna… :( i co dalej jak brzmi ten testament?
8 czerwca 2009 o 17:15
UsuńMoże być nagrany na płytkę DVD xD
~Olka
OdpowiedzUsuń7 czerwca 2009 o 18:25
Fajny rozdział.Voldemort zaprzeczał,że to nie jego dziecko,jak nie jego,to czyje? Czekam na next.Pozdrawiam.
8 czerwca 2009 o 17:16
UsuńMoże Barty’ego ? xD
~Mechaszefa
OdpowiedzUsuń7 czerwca 2009 o 20:04
O kurczaczek.. Widzę, że wiele się zmieniło jak mnie nie było..Ale dobrze, że na lepsze.. Nadrobiłam zaległości ;] i powiem ci, że jeeeestem baaaaardzo zadowolona z efektów twojej pracy… Co raz bardziej mnie wciąga.. Już nie komentuję, bo dobrze wiesz, że świetnie piszesz.. Czekam na następne nocie.. ;D
8 czerwca 2009 o 17:17
UsuńWiem wiem xD
~kicysława
OdpowiedzUsuń7 czerwca 2009 o 20:23
Rozdzial rozwalil mnie na 4 lopatki jednym pytaniem ktore zadalam sobie po przeczytaniu: „Kto jest ojcem dziecka Belli do jasnej cholery?!” Moze to Barty (Sophie chyba zabilaby wszystich dookola XD), moze to Voldzio (oczywiscie ze mogl sklamac ;]) a moze Draco bedzie miec siostre lub brata? (hehehe) albo okaze sie ze Snape sie rozprawiczyl ;DNa mysl mi przychodzi coraz wiecej potecjalnych ojcow XD(a moze Glizdek? sluga i paniXD ta, Bella w erotycznej bieliznie i z pejszczem w dloni vs oblesny glizdek) Nie moge sie doczekac kolejnego!A i ten rozdzial byl swietniy, a nie „taki sobie”! ^^
8 czerwca 2009 o 17:19
UsuńJak Lucjusz mógłby być ojcem dziecka Belli? Siedzi w Azkabanie. Chyba że Bellatrix go odiwedziła i Lucek nie mógł się powstrzymać… Tak, Voldek mógł skłamać, ale nie musiał. A jeśli Barty’ to Sophie zabiłaby jego, potem to dziecko, potem wszystkich na świecie, a na końcu siebie, bo by ją dręczyła Claudia xD
o30@autograf.pl
OdpowiedzUsuń7 czerwca 2009 o 20:24
Na moim blogu pojawił się nowy rozdział. Zapraszam! http://www.lza-na-dnie.blog.onet.pl
~carmen37
OdpowiedzUsuń7 czerwca 2009 o 20:26
Hm… A może sztuczne zapłodnienie?
8 czerwca 2009 o 17:19
UsuńGlizdogon był pielęgniarzem xD
~Cam.
OdpowiedzUsuń7 czerwca 2009 o 22:53
Świetny rozdział, chociaż bardzo krótki i taki tempo narzuciłaś. xp Ciekawe, kogo to dziecko. Sophie powinna się zapytać Belli. xp
8 czerwca 2009 o 17:21
UsuńTak, bo ona to wie… będzie wyliczać na palcach. „Jest kilka opcji… Albo Czarny Pan, albo Rudolf, albo Barty, albo Draco [pedofilia]” xD Nie no, Sophie by ją natychmiast po dowiedzeniu się zabiła, a Bella by jej i tak nie powiedziała, bo po co. xD
lady_boleyn@poczta.onet.pl
Usuń9 czerwca 2009 o 17:48
Sugerujesz, że ona przespała się z nimi wszystkimi? *mwah* ~Cam.
9 czerwca 2009 o 17:50
UsuńNo wiesz, wszystko jest możliwe… xD
~Voldemort w spódnicy
OdpowiedzUsuń9 czerwca 2009 o 08:22
Chcesz się dowiedzieć co na temat Twojego bloga sądzi profesjonalistka?! A może wkurzają Cię niesprawiedliwe komentarze, które dostajesz od zazdrosnych blogowiczów?Wszystkie wątpliwości rozwieje moja ocena. Po prostu wejdź na mojego bloga i zostaw powiadomienie (po przeczytaniu regulaminu).Oto adres: http://voldemort-w-spodnicy-oceny.blog.onet.plPrzepraszam za spam…
~Lauryn
OdpowiedzUsuń9 czerwca 2009 o 12:13
Zapraszam na http://i-still-believe-in-love-story.blog.onet.pl/myślę ze ci sie spodoba i bedziesz czesciej wpadac do mnie
~Eleanor S.
OdpowiedzUsuń9 czerwca 2009 o 17:47
Zapraszam na nowy rozdział na http://corka-ciemnego-zla.blog.onet.pl/ Pozdrawiam <3 xd.