- Claudio! – wyszeptałam, utkwiwszy szeroko otwarte oczy w zjawie, siedzącej nieopodal Barty’ego. Miała na sobie jedwabną, żółtą sukienkę w haftowane polne kwiatki, złociste loki przewiązane były białą wstążką. Patrzyła obojętnym wzrokiem ciemnoniebieskich oczu na Croucha i mnie, nic się nie odzywając.
- Co tu robisz? – spytałam jak najciszej tylko mogłam. Jeszcze tego by mi brakowało, żeby Barty się obudził i zapytał, z kim rozmawiam. – Od jak dawna tu jesteś?
- Obserwowałam cię – odpowiedziała wymijająco. – Już zaczęło mi się nudzić bez ciebie, tego twojego narzekania… Zrobiłaś coś, co nie spodobałoby się twojemu wujkowi – tu uśmiechnęła się złośliwie – moja krew. Choć wiesz, to było nieco obrzydliwe.
- Chyba nas nie podglądałaś – mruknęłam. Claudia tylko zaśmiała się w ten swój drwiący sposób, jak zwykle.
- Nie, ale mogę to sobie wyobrazić – tu zrobiła do mnie głupią minę. – Chyba go nie uszkodziłaś, co?
W odpowiedzi tylko prychnęłam pogardliwie. Dobra, chciałam jej towarzystwa, ale nie w takim momencie! I coś czuję, że ona zrobiła to specjalnie.
- Czy mogłabym cię prosić, żebyś teraz zostawiła mnie samą? – spytałam.
Claudia przewróciła tylko teatralnie oczami.
- Armandowi też by się to nie spodobało, jak już chcesz wiedzieć – odparła i rozpłynęła się w powietrzu. A cóż mnie obchodzi, co by się spodobało mojemu mistrzowi, a co nie? Tak, właśnie teraz przestałam się przejmować tak naprawdę nie istniejącym zdaniem Armanda. On nawet nie wie, czy jeszcze żyję. I dobrze.
Barty poruszył się i otworzył oczy. Uśmiechnęłam się i objęłam go za szyję.
- Czuję się zaszczycona, że mogłam cię rozdziewiczyć – odezwałam się.
- I wzajemnie – odpowiedział. – Ale czy to nie jest jakaś… pedofilia, czy coś…
Roześmiałam się i pocałowałam go w usta.
Choć później Barty obiecał, że już będzie miał wszystko pod kontrolą, a ja powiedziałam Claudii, że będę bardziej rozsądna, w końcu i tak spędziłam z Crouchem dwie następne noce. I może ciągnęlibyśmy to dalej, gdyby nie Voldemort. Trzeciego dnia wezwał mnie do siebie zaraz po śniadaniu. Zaczęłam się obawiać, że coś podejrzewa. Kiedy weszłam do jego komnaty, jego wyraz twarzy nie uspokoił mnie. Siedział na swoim tronie z kamienną twarzą i surowym spojrzeniem. Zamknęłam za sobą drzwi i stanęłam przed nim.
- O co chodzi? – spytałam.
- Ostatnio zauważyłem sporą poprawę w twoim wyglądzie i zachowaniu – rzekł. Zmieszałam się trochę i spuściłam wzrok.
- To źle? – zapytałam.
- Nie, to właśnie bardzo dobrze – odparł już bardziej ojcowskim tonem. – Dlatego stwierdziłem, że pójdziesz dziś na Pokątną, by kupić książki.
W duchu odetchnęłam z ulgą. Choć od kiedy to Czarny Pan ma prawo decydować o tym, gdzie mam się udać, a gdzie nie? Z resztą nie ważne. Nie będę się z nim kłócić, bez względu na to, co radziła mi Claudia:
- Musisz mu się postawić, choćbyś musiała mu wydłubać oko – powiedziała mi wczorajszego popołudnia, które spędziłam jak zwykle w ogrodzie.
Wzruszyłam ramionami.
- Skoro tak twierdzisz – mruknęłam. – Mogę iść już teraz. Później chcę odwiedzić Bes, już dawno mnie nie było u Ghostów.
Voldemort uśmiechnął się złośliwie.
- Niestety, nie puszczę cię samej – odrzekł. Przez chwilę patrzyłam an niego ogłupiałym wzrokiem. To co, mam iść z nim i trzymać go za rączkę, a on, w ramach wynagrodzenia mi dobrego zachowania podczas zakupów, kupi mi lizaczka?
- Nie rozumiem… - zaczęłam.
- Chyba wiesz, z kim chodzą wielkie gwiazdy – odparł cichym, aksamitnym tonem.
- Nie będą się za mną włóczyć jacyś obleśni ochroniarze! – zaprotestowałam natychmiast. – Po co? Bym sama musiała ich chronić w ramach niebezpieczeństwa?
Voldemort wydawał się jednak niewzruszony. Wstał i chwycił mnie pod ramię. Poprowadził mnie do drzwi, mówiąc:
- W naszych czasach nie pójdziesz sama na Pokątną. Ministerstwo mogłoby cię porwać, by mnie zaszantażować. Nie puszczę cię samej.
Zatrzymał się przed drzwiami, pogrzebał w kieszeni i wyciągnął z niej złożony na kilka części całkiem spory plakat z ruchomym zdjęciem Bellatrix.
- Nie po tym – dodał. – Chcesz, żeby twoje zdjęcie znalazło się na witrynach sklepów?
- Znajdzie się tam tylko wtedy, gdy pójdę na Pokątną ze Śmierciożercami – odpowiedziałam. – Jak oni się przedostaną przez tą całą chordę ochroniarzy w ciemnych okularach? Zwariowałeś, taka jest prawda.
- Nie musisz się już o nic martwić – rzekł Voldemort, obejmując mnie ramieniem i wyprowadzając ze swojej komnaty. – Idź się przebrać, a kilku moich ludzi będzie już czekało w holu.
Puścił mnie i zatrzasnął za mną drzwi. Nie, takie wyproszenie z sali było już chamskie. Nie, żebym ja też nie zachowywała się względem niego nie sprawiedliwie, czego przykładem było złamanie danego mu słowa, ale on nie musiał wyrzucać mnie z również mojego pokoju. I ta cała ochrona… będę wyglądać jak idiotka. Szkoda, że nie przyczepił mi do kołnierza nadajnika.
Mimo wściekłości, jaką napełniła mnie wizyta u wuja, zrobiłam, co i kazał. Narzuciłam na ramiona pelerynę, zawiązałam ją pod szyją i zeszłam do holu. Stała tam czwórka Śmierciożerców kompletnie mi nieznanych. Nieznanych oczywiście z pozoru, bo później okazało się, że jest to Bellatrix, Barty, Killer i jakiś inny, czarnoskóry mężczyzna. Kiedy Crouch powiedział mi, kto kryje się pod jego przebraniem, parsknęłam śmiechem. Barty miał teraz czerwone włosy, ciemne okulary i ostrą, kozią bródkę. Najzabawniej jednak wyglądała Bellatrix. Jej rysy twarzy zostały całkowicie zmienione, domyślałam się jednak, że musiała wypić eliksir wieloskokowy, bo jeszcze krzywiła się z bólu. Włosy miała upięte w kok, podobny do tego, w którym chodziła McGonagall. Wszyscy mieli takie same peleryny, ręce trzymali w kieszeniach, w których, jak się spodziewałam, ściskali różdżki. Moje mniemanie zostało jednak rozwiane, kiedy Killer pokazał mi pistolet.
- Czarny Pan stwierdził, że przyda się nam też taka mugolska broń – wyjaśnił, kiedy spytałam, co on odwala. Wręczył mi jeden egzemplarz Beretta 92. Przyjrzałam mu się dokładnie. Zainteresowało mnie, dlaczego Voldemort postanowił dać im taką broń, był przecież przeciwny jakimkolwiek mugolskim bajerom, ale już nie chciałam pytać. Schowałam broń do kieszeni i teleportowałam się z czwórką ochroniarzy przed drzwi do Dziurawego Kotła. Przeszliśmy przez karczmę bez słowa powitania, nie zwracając nawet uwagi na „dzień dobry” barmana Toma. Voldemort kazał nam szybko się uwinąć, by nie ściągać na siebie uwagi. Tak, bo ludzie rzeczywiście nie będą się gapić na mnie i moich ochroniarzy jak na idiotów.
- Kupimy najpierw szaty – oświadczyłam. – Nie lubię tego.
I trudno mi się było dziwić, skoro za każdym razem, kiedy madame Malkin dopasowywała mi ubranie, przeżywałam paniczny strach, że przypadkowo może dostrzec Mroczny Znak na moim lewym przedramieniu.
Weszłam do sklepu w otoczeniu czwórki tajemniczych ludzi, przyciągając tym samym spojrzenie Hagrida, który stał przed sklepem. Ciekawe, co tu porabiał… Może chciał sobie dorobić jako ochroniarz zakładu madame Malkin?
Chwilę później odpowiedź sama nadeszła. Spostrzegłam Dracona Malfoya i jego matkę, stojących po jednej stronie sklepu, Harry’ego, Rona i Hermionę po drugiej i madame Malkin, wiercącą się po między nimi. Nikt jednak nie zwrócił na mnie uwagi, bo wszyscy zajęci byli ostrą kłótnią.
- Widzę, że jako pupilek Dumbledore’a masz fałszywe poczucie bezpieczeństwa – zadrwiła Narcyza.
Harry rozglądnął się szyderczo po sklepie.
- Ojej… patrzcie… jego tu nie ma! Więc Czemy by nie spróbować? Może znajdą podwójną celę dla pani i pani przegranego męża? – zakpił.
Bellatrix poruszyła się niespokojnie za moimi plecami. Usłyszałam, jak z jej gardła wydobył się okropny warkot. Wyciągnęłam rękę i chwyciłam ją dyskretnie za ramię.
- Nie – szepnęłam, po czym dodałam głośno: - Widzę, Potter, że nie próżnujesz od czasu, kiedy spotkaliśmy się po raz ostatni.
Zdjęłam z głowy kaptur ; to samo uczynili Śmierciożercy. Teraz już każdy w sklepie patrzył w moją stronę. Podeszłam do madame Malkin, która doskoczyła do nas, by mnie obsłużyć. Zrzuciłam płaszcz z ramion, który pochwycił czarnoskóry ochroniarz. Prawdę mówiąc, nie interesowała mnie jego tożsamość. Czarny Pan pewnie ściągnął jakiegoś swojego sługę z Ameryki lub Australii i myśli, że błyszczy.
Harry nie odpowiedział, tylko odwrócił się z powrotem w stronę Malfoyów i uniósł różdżkę nieco wyżej.
- Nie, Harry! – jęknęła Hermiona, łapiąc go za ramię.
- Mądry ruch, Granger – zaśmiałam się. Jakaś inna ekspedientka zajęła się już krojeniem szaty dla mnie. Madame Malkin najwyraźniej postanowiła udawać, że nic się nie stało, bo podeszła do Dracona, mówiąc:
- A ten lewy rękaw trzeba trochę podnieść, pozwól, że…
- Auuu! – zawył Malfoy, odtrącając jej rękę. – Patrz, gdzie wbijasz szpilkę, kobieto! Matko, ja już jej nie chcę.
Ściągnął szatę przez głowę i cisnął pod nogi madame Malkin.
- Masz rację, Draco – powiedziała Narcyza. – Do tego sklepu przychodzą same szumowiny.
Obrzuciła jadowitym spojrzeniem Hermionę i opuściła sklep. Draco nie omieszkał przy tym brutalnie potrącić Rona, z czego byłam bardzo rada. Madame Malkin westchnęła ciężko i zaczęła usuwać kurz z szaty, którą Draco rzucił na podłogę.
Podczas gdy właścicielka sklepu dopasowywała szatę Hermionie, ja obserwowałam przez cały czas Harry’ego. Ten stał na stołku, a inna kobieta upinała przy jego szacie szpilki. Teraz moja nienawiść do niego nabrała jeszcze większych rozmiarów. Och, jakże irytowała mnie ta jego maska Wybrańca, podczas gdy on sam spiskował przeciwko mnie, udając tylko grzecznego i oddanego chłopczyka.
W końcu, ku wielkiej uldze mojej i madame Malkin, opuściłam sklep, a za mną, jak cienie, ruszyli Śmierciożercy. W duchu śmiałam się z Harry’ego i reszty jego trójcy. Dwójka najgroźniejszych bandytów, których Potter nienawidził za śmierć Syriusza i Cedrika stali zaledwie metr od niego, a on sam ich nie poznał. Idiota. Gdyby Harry był inteligentnym, błyskotliwym człowiekiem, mógłby się zorientować, że jacy ludzie mogli być moją ochroną? Żałosne normalnie.
Resztę zakupów zrobiłam w o wiele większym spokoju, choć przydałby się jakiś napad, czy coś… I powiem, że z jednej strony to dobrze, że Voldemort wysłał ze mną tych Śmierciożerców. Przynajmniej nie musiałam targać sama tych ciężkich książek. I mimo że toczę z wujem małą wojnę, mogę czasem sama odpuścić. Lepsza wojna, niż nietrwały pokój.
~*~
Rozdział spokojny, może nie tego się spodziewaliście. Miałam tu dawać jeszcze porwanie Ollivandera, ale napiszę o tym w następnym odcinku, bo byłby przesyt wydarzeń xD Dedykacja dla Kicyslawy :*
~Rozalia
OdpowiedzUsuń27 czerwca 2009 o 15:19
Pierwsza?
27 czerwca 2009 o 15:54
UsuńZgadza się xD
~Rozalia
OdpowiedzUsuń27 czerwca 2009 o 15:21
Notka super.Ostatnio Twoje notki na blogu srednio mi sie podobały.. ale wycofuje wszystko po przeczytaniu tejczekam jak zawsze na nastepna
27 czerwca 2009 o 15:55
UsuńHehe, cieszę się xD
~Lilly
OdpowiedzUsuń27 czerwca 2009 o 17:08
2!!!
~Lilly
Usuń27 czerwca 2009 o 17:31
Siupeeer!!! No i czekam jak to dalej… troszkę wydaje mi się podejrzane, że Potter nic nie gadał… no dobra to czekam do Poniedziałku na nexta ;) Pozdrawiam ;) ;*
27 czerwca 2009 o 22:12
UsuńZaschło mu w gardle xD
~gorgie
OdpowiedzUsuń27 czerwca 2009 o 17:17
To jak Sophie pojedzie do Hogwartu to będzie z Draconem ten teges??? Czy będzie grzecznie do Bartego teleportowała???To czekam na ten atak u Olivandera, mam nadzeję, że będą jakieś tortury:)
27 czerwca 2009 o 22:14
UsuńPrzecież jej nie jest potrzebny seks. Będzie Dracona, czy nawet Snape’a do ściany przyciskać, za włosy trzymać, żeby się nie wymknęli i z nadgarstka krew pić xD
~Eleanor S.
OdpowiedzUsuń27 czerwca 2009 o 17:50
Wybacz, że żem się tak zleniła i nie czytałam trzech ostatnich rozdziałów w terminie. Ale dziś przeczytałam! xD. A ja właśnie mam nadzieję, że biednemu Olivander’owi nic takiego nie zrobią. Jakoś go tak lubię xD.
27 czerwca 2009 o 22:15
UsuńNo to przecież przeżyć musi xD
~Olka
OdpowiedzUsuń27 czerwca 2009 o 22:00
Fajny rozdział.No……na tych zakupach Sophie miała ochronę,jak gwiazda filmowa.Czekam na next.Pozdrawiam.
27 czerwca 2009 o 22:15
UsuńBo ona JEST gwaizdą. Nie filmową, tylko muzyczną, ale jest xD
~Cam.
OdpowiedzUsuń27 czerwca 2009 o 22:44
Niezły rozdział. Spokojny. xp Harry jak zwykle nerwowy, a Barty wciaż mnie szokuje. Żeby się tylko Dracuś nie załamał.
29 czerwca 2009 o 14:31
UsuńZałamałby się, jakby się dowiedział, że Sophie na boku go zdradza xD
Amelia_Andies
OdpowiedzUsuń28 czerwca 2009 o 09:45
Hej…Mogłabyś mnie informować? 8409359 lub i-miss-you-sisterTak w ogóle to czytam gdzieś od rozdziału… *przeszukuje sz. listę* 75, ale do Twoich rozdziałów (nigdy) nie potrafię wymyślić komentarza…
29 czerwca 2009 o 14:33
UsuńSpoko. Najlepiej streścić rozdział w jednym zdaniu, jak to jedna moja koleżanka robi xD
~Nadine
OdpowiedzUsuń28 czerwca 2009 o 11:58
Voldemort mnie wkurza, ugh. :/ Czy on nigdy nie zrozumie, że Sophie ma własne życie i może spać z kim jej się żywnie podoba?! A Barty jest świetny. xD Tylko żeby teraz Draco nie wtrącił tej swojej chudej buźki z tlenionymi włosami. ;p
29 czerwca 2009 o 14:39
UsuńNo dobra, może nie z kim popadnie, bo w końcu zmieni zawód ze śpiewaczki xD A jakby się Dracuś dowiedział, byłoby miło xD
leannelestrange7@amorki.pl
OdpowiedzUsuń28 czerwca 2009 o 16:07
Nie powiem, ta notka według mnie jest zabójcza. Ale humor mi sie zapsuł gdy zobaczyłam info na jedna-krew-dwa-oblicza.blog.onet :/
29 czerwca 2009 o 14:40
UsuńCzenu? I jakie info?
~Lady Sensitive
OdpowiedzUsuń28 czerwca 2009 o 23:16
No, teraz zdecydowanie Harry zaczyna być niezwykle irytujący w takim świetle jak go przedstawiasz :p Hehe, zawsze tak naprawdę taki był.Świetne! Dziwne że Sophie nie patrzyła krzywo na Bellę :P :D Może dlatego że nie była pod swoją postacią xDPozdrawiam ;**
29 czerwca 2009 o 14:41
UsuńJa go nie lubiłam od dawna, bo irytowało mnie to jego… jestem wybrańcem, itp. xD
Flos
OdpowiedzUsuń29 czerwca 2009 o 13:39
Nie cierpię Pottera. Mam pomysł założę bloga zabić-pottera. Taki rozwydrzony chłopczyk pokrzywdzony przez los. Rozdział świetny. Bardzo mi się podobał. Lecę bo na burzę się zbiera. Weny życzę i miłych wakacji.
29 czerwca 2009 o 14:45
UsuńZałóż, a ja będę Twoim głównym czytelnikiem xD
~kicyslawa
OdpowiedzUsuń29 czerwca 2009 o 14:20
Ten fragment z lizaczkiem w nagrode rozwalil mnie normalnie XD Potter to jakis ciolek, nie dosc ze ma okulary jak denka od butelek to i tak przez nie nic nie widzi. ?Trzeba przyznac ze Soph pieknie pocisnela z wielkiej trojcy, co bylo po prostu piekne ;DA i dzieki ze dede ;]P.S. Nie wiem kiedy uda mi sie tu zajrzec kolejny raz, bo jestem na wakacjach, a moj komp zostal w domu. Brat swojego nie odstepuje na krok XD
29 czerwca 2009 o 14:47
UsuńZnam ten ból, kiedy komputer masz pod nosem, tyle że nie swój. Cóż, ja bym go tu jeszcze lepiej zjechała [Pottera oczywiście], ale nie chcę, bo się będą czepiać, że Sophie maltretuje chłopaka, biednego wybrańca xD
izuniaa22@op.pl
OdpowiedzUsuń29 czerwca 2009 o 15:21
Z wielką przyjemnością zapraszam na http://www.zgubiony-pamietnik.blog.onet.pl na nową notkę!Koniecznie powiedz, co o niej myślisz! :*Pozdrawiam :*Lady Sensitive
izuniaa22@op.pl
OdpowiedzUsuń29 czerwca 2009 o 15:56
Zostałaś klepnięta!! ;)Lady Sensitive
29 czerwca 2009 o 16:03
UsuńNie bawię się w to.