Teleportowałam się do Dziury tuż po śniadaniu. Ile mnie ominęło… Przez tą przepowiednię, powrót wuja do ciała, moje kłopoty ze śmiercią Syriusza, straciłam całą rachubę. Livia już skończyła Hogwart, właśnie w tym roku. Szkoda, że jej ostatni rok w tej szkole był taki nieswój. Rip i Spajk zdali wszystkie egzaminy całkiem dobrze, a po wakacjach Sonya i Tonia zaczynają swoją przygodę z nauką magii. Sethi przecież awansował w pracy. Nie miałam pojęcia, jak to zrobił, przecież chyba wszyscy wiedzieli, że popierał Dumbledore’a. Czy Czarny Pan oszczędziłby ich, kiedy doszedłby do władzy? Ghostowie to najszlachetniejsi ludzie, jakich znam. Nigdy by nie przeszli na stronę Lorda Voldemorta.
Bes powitała mnie jak zwykle, ze szczerym uśmiechem na twarzy i prawdziwą radością. Kochała mnie jak rodzoną córkę, czego też nie mogłam zrozumieć, po tylu zdradach Dumbledore’a, jakich dokonałam. Czy moja miłość byłaby tak samo silna, gdyby moje dziecko tyle razy popełniło tak fatalną omyłkę? I znów kubeł zimnej wody na głowę… przecież ja nie mogę mieć dzieci. Wampiry się nie rozmnażają, nigdy nie wiążą się z ludźmi. Na mnie skończy się stary ród Serpensów. Nigdy tego nikomu nie mówiłam, ale było raczej wątpliwe, by Spirydion dożył dorosłego wieku. Nie miałam powodu, by tak sądzić. Po prostu miałam przeczucie.
- Okropnie wyglądasz – stwierdziła Bes, gdy już mi się przyjrzała. – Chodź, dam ci coś do jedzenia.
- Dziękuję, jestem już po śniadaniu – odparłam.
Bes nie była starą, spasioną babą, podobną do Molly Weasley. Była smukłą, piękną kobietą, ale nie dbała zbytnio o swój wygląd. Najważniejsza była dla niej rodzina, dopiero później jej zdrowie i potrzeby. Wydawało mi się, że to przez bliską przyjaźń z Molly stała się tak bezinteresowna.
- Albus niedługo zabiera Harry’ego – powiadomiła mnie Bes, kiedy usiadłam przy stole w kuchni, by dotrzymać jej towarzystwa w pracy. Nie lubiła, gdy ktoś chciał jej pomagać. Wszystko wolała mieć zrobione porządnie. – Zastanawiałam się, czy u nas by nie mógłby się zatrzymać na wakacje…
Urwała, patrząc na mnie z niepokojem. Szmata wypadła jej z rąk na podłogę.
- Nie mam nic przeciwko – odpowiedziałam szybko. – I tak za kilka dni znów wracam do wuja.
Twarz Bes jakby trochę posmutniała. Odwróciła się do mnie plecami i powróciła do szorowania blatów.
- Niedługo masz urodziny – mruknęła. – Miałam nadzieję, że urządzimy je tutaj.
Parsknęłam śmiechem, przez co poczułam do siebie obrzydzenie.
- Tak, zaproś na nie Harry’ego – zadrwiłam. – A Hermiona niech wygłosi przemówienie. Czy ty tego nie widzisz, że oni mnie nienawidzą? Nie mają do mnie żalu za to, że Syriusz nie żyje, tylko za to, co powiedziałam Harry’emu!
Przy Bes mogłam bez przeszkód płakać. Matka rozumiała mnie jak nikt inny, pewnie dlatego, że spędziła za mną dużo czasu w mojej młodości. Chciałabym cofnąć się do tych czasów.
- Nie prawda – prychnęła Bes. – Mają do ciebie żal, ale nie nienawidzą cię!
- Mogą mnie obwiniać o śmierć Syriusza – oświadczyłam. – Wiem doskonale, że to tylko i wyłącznie moja wina. Ale nikt nie będzie mi robił wyrzutów za to, że powiedziałam, co myślę o Potterze. Mogłabym opowiedzieć o nim jeszcze więcej, gdybym tylko mogła.
Wstałam od stołu. Tęsknotę za matką stłumił gniew i pragnienie samotności.
- Więc powiedz, co o nim myślisz – krzyknęła za mną Bes, kiedy ruszyłam ku drzwiom. Zatrzymałam się gwałtownie. Och, nie spodobałoby się mojej matce, gdyby usłyszała, co sądzę naprawdę o takich, jak Harry Potter.
- Wiesz, co o nim myślę? – zapytałam. – Sądzę, że jest pseudo bohaterem, który myśli, że wszystko mu wolno, bo jest jakże wielce pokrzywdzony przez los. Może sobie mniemać, że jest wybrańcem, ale myli się. A ja go niedługo uświadomię. Dostanie za swoje. I ta jego ukochana szlama też. Nie będzie mi bezkarnie grozić.
Umilkłam, dysząc ciężko. To była tylko namiastka tego, co chciałam wyrzucić z siebie. Zbyt jednak szanowałam Bes, by wykrzyczeć jej prosto w twarz moje zdanie na temat wielkiego Harry’ego Pottera, którego w domu tak wszyscy ubóstwiali.
- A jeśli Potter ma być na moich urodzinach, to spędzę je u Czarnego Pana – dodałam i wbiegłam po schodach na górę. Kopniakiem otworzyłam drzwi do swojego pokoju i usiadłam na brzegu łóżka. Tu nic się nie zmieniło. Tylko kurzu nie było. Bes musiała posprzątać tuż przed moim powrotem. Poczułam w gardle palące poczucie winy. Żałowałam, że tak nakrzyczałam na matkę, jednak czułam, że zasługiwała na małe orzeźwienie. Barty dobrze powiedział. Harry Potter nie jest jakimś magicznym amuletem, chroniącym ich wszystkich przed karzącą ręką Czarnego Pana. Oni wszyscy umrą. Mimo że prawda była okrutna, nic tego już nie mogło zmienić.
Rozległo się pukanie do drzwi. Nie odpowiedziałam. Po chwili znów to pukanie. Ktoś wszedł do środka, zamykając cicho drzwi.
- Sophie…
- I co, ty też przyszłaś, żeby na mnie
nawrzeszczeć? – warknęłam. Livia usiadła obok mnie na łóżku. Jakoś ostatnio
nasze relacje się ochłodziły, jak z całą resztą tej rodziny.
Czułam się bardziej związana z gronem
Śmierciożerców i Czarnym Panem. Ale to chyba tylko kwestia czasu.
- Nie – odparła Livia. – Rozumiem cię. To może być
denerwujące, kiedy jedna osoba tak mąci we wszystkim.
- I tą osobą jestem ja, czyż nie? – zakpiłam.
- Tą osobą jest Harry – odpowiedziała Livia. –
Widzisz, to przez niego nasza rodzina tak się podzieliła. Nie tylko z resztą
nasza. Gdyby nie on, Percy nie zerwałby ze mną.
Westchnęła nieznacznie. Całkiem zapomniałam, że
Livia była kiedyś z Percym. Dziwne, że jakoś mi to nie przeszkadzało. Teraz
przestałabym się do niej przyznawać, gdyby ta dziewczyna z dobrej rodziny
związała się ze zdrajcą krwi. Ciekawe, co by powiedziała Bes, gdyby się
dowiedziała o moich uczuciach do Barty’ego. Już sobie to wyobrażam… Wielka
furia, skandal, cały Zakon szaleje… Jak ja mogłam się zakochać? To
niedopuszczalne, moim celem w życiu jest bronić Harry’ego za cenę swego życia
przecież. Na samą myśl o tym, chce mi się śmiać…
- Dziękuję, że jesteś ze mną – powiedziałam. –
Chyba tylko ty i Armand nie zostawilibyście mnie.
Miło mi się z nią rozmawiało. Jeszcze przyjemniej,
niż ze Stworkiem. Bardzo byłam ciekawa, czy Livia wie coś o testamencie
Syriusza. Musiała wiedzieć. Przecież była w Zakonie…
- Czy wiesz coś o… o testamencie Syriusza? –
zapytałam. Nie chciałam popełnić jakiegoś niezręcznego błędu.
- Niestety, niewiele – odparła. – Ministerstwo
jeszcze go nie oddało. Ale nie martw się, na pewno ci coś zapisze.
Parsknęłam drwiącym śmiechem.
- Biorąc pod uwagę jego uczucia do Harry’ego,
raczej znikoma nadzieja – mruknęłam. – Ale nie o to mi chodzi. Martwię się, co
się stanie ze Stworkiem.
Livia uniosła brwi. Wątpiłam, by wiedziała, kim
jest Stworek. Owszem, mieszkała w domu Syriusza przez poprzednie wakacje, lecz
nie natknęła się raczej na owego skrzata.
- Stworek? – powtórzyła. – To ten skrzat Syriusza,
tak? Formalnie, ma służyć Blackom.
Jej słowa nie ucieszyły mnie bynajmniej, ale
uspokoiły. Skoro należy do rodu Blacków, to teraz jego panią będzie Bellatrix.
Nie zamierzałam się jednak podzielić moimi obserwacjami z siostrą. Uśmiechnęłam
się tylko.
*
Mimo że Bes zamierzała ściągnąć tutaj Harry’ego,
dwa dni później przyszedł do nas Dumbledore z ogłoszeniem, że Harry Potter
spędzi te wakacje w Norze u Weasleyów. I prawidłowo. Od tego momentu, nie
miałam już nawet chęci trzymać się z nimi. Święta Trójca Hogwartu pozostanie
trójcą, mimo że niegdyś byliśmy zawsze w szóstkę: Harry, Ron, Hermiona, ja,
Sapphire i Darla. Lubili Darlę. A teraz nawet zapomnieli o jej rocznicy
śmierci. W ogóle już o niej nie pamiętali. Gdybym mimochodem rzuciła w rozmowie
jej imię i nazwisko, nie wiedzieliby pewnie, o kim jest mowa. Było mi smutno,
kiedy nikt już o niej nie mówił. Jakby nigdy nie istniała. Nawet ja czasami
odnosiłam takie wrażenie, jakby Darla była tylko moim wymysłem. Nasze wspólne
zdjęcia były jedynymi żywymi pamiątkami po niej. Miałam też jej różdżkę. Często
przyglądałam się jej, wspominając nasze wspólne chwile. Nigdy już nie będziemy
dzielić wspomnień. Darla nie żyje, podobnie jak Syriusz i nic już nie przywróci
im życia. Nawet moja śmierć. Chciałabym
umrzeć… Wyczekiwałam śmierci jak łaskawej wybawicielki. I chociaż tego
nikomu nie mówiłam, miałam nadzieję, że pewnego ranka już się nie obudzę…
Dzień przed swoimi urodzinami, teleportowałam się
na chwilę do domu Voldemorta. Nie widziałam się z nim chyba tak długo, jak nie
widziałam porządnego posiłku. Ale jakoś nie byłam głodna.
Zapukałam do drzwi jego komnaty. Gdy odpowiedziało
mi łaskawe "proszę", weszłam do środka. Voldemort siedział jak zwykle
na swoim tronie. Ale nie był sam. Towarzyszyło mu grono jego najbardziej
zaufanych Śmierciożerców. Była Bellatrix, Killer, Narcyza Malfoy, pani Zabini,
Barty, Glizdogon i… Tu musiałam zamrugać kilkakrotnie. Co Draco i Blaise robili
w domu samego Czarnego Pana?
- Eee… coś mnie ominęło? – spytałam.
- Siadaj – powiedział krótko Voldemort. – Przyszłaś
w porę mianowania nowych Śmierciożerców. – Tu zwrócił się do Dracona i
Blaise’a: - Czy przysięgacie służyć mi wiernie?
- Przysięgamy – brzmiała odpowiedź obu chłopców.
Zdało mi się to dość głupie. Przecież to nie jakaś ceremonia, czy co, tylko
zwykłe przyjęcie nowych pracowników. Voldemort rozkazał im wyciągnąć lewe ręce
do przodu. Gdy to uczynili, ten podszedł do nich i każdemu na przedramieniu
wypalił różdżką Mroczny Znak. Obserwowałam poczynania wuja bez większych
emocji. Było mi obojętne, kogo weźmie do swojego grona Śmierciożerców. Z
pewnością, gdyby działo się to przed śmiercią Syriusza, zaprotestowałabym
jakoś. Teraz mało mnie to obchodziło. I co z tego, że Draco został
Śmierciożercą? To nie czyniło go ani lepszym ani mądrzejszym. Nie dodawało mu
męskości ani kobiecości. Dla mnie nadal był tym samym Draconem.
Myślałam, że takie mianowanie na Śmierciożercę trwa
dość długo, a tu spotkało mnie rozczarowanie. Trwało to zaledwie kilka minut,
po czym Czarny Pan opuścił ze swoimi sługami komnatę. Ja zostałam. Nie miałam
nic do roboty. Jednak nie tylko ja nie wyszłam. Barty nadal stał w kącie,
przyglądając mi się. On patrzył mi w oczy, ja patrzyłam na niego, nie odzywając
się ani słowem. Nasze ostatnie rozstanie nie było jakieś specjalne. Barty
zapewne nawet nie wiedział, kiedy wyszłam. Spał.
- Dziwne, że nikt mi nie powiedział o tym, że Draco
ma być Śmierciożercą – odezwałam się, wstając z tronu. – Przecież nadal
jesteśmy razem, mniejsza o to, jak ten związek wygląda…
- To była nagła decyzja Czarnego Pana – odparł
Crouch. – Po prostu wezwał do siebie Narcyzę i matkę Blaise’a…
Nie dosłyszałam dalszych jego słów. Zakręciło mi
się w głowie. Nigdy czegoś takiego nie miałam. To raczej przypadłość
śmiertelników, tracić przytomność. Pociemniało mi przed oczami, poczułam, jak
kolana uginają się pode mną…
Ktoś uratował mnie przed upadkiem na twardy grunt.
Barty chyba. Nie wiem. Nie rozróżniałam już człowieka od mebla. W głowie mi
dzwoniło, jakbym miała tam tysiące dzwonków.
Otworzyłam oczy. Powieki miałam ciężkie. Nie
straciłam przytomności na jakiś długi czas. Leżałam na podłodze w komnacie
Voldemorta, a nade mną pochylał się Barty. Kochany człowiek. Zawsze znajduje
się tam, gdzie jest potrzebny.
- Boże, ale mnie nastraszyłaś – odezwał się, kiedy
już się zorientował, że wróciłam do żywych. – Jadłaś coś dzisiaj?
- Nie – mruknęłam.
- A wczoraj?
- Chyba też nie – w gardle mi całkiem zaschło. –
Nie wiem, nie pamiętam.
Barty pokręcił głową. Zrobił to w taki sposób, w
jaki to zwykle czynią lekarze. Jakby moje chwile były już policzone. Jakie to
zabawne… Mimowolnie parsknęłam śmiechem. Crouch nie podzielał jednak mojego
dobrego humoru.
- Tu się nie ma z czego śmiać – powiedział.
Podniósł mnie z podłogi i zaniósł do pokoju, który zajmowałam, gdy nocowałam w
domu Czarnego Pana. Położył mnie na łóżku i kazał leżeć. Nie odczuwałam już
zmęczenia, które na krótko po omdleniu mi towarzyszyło.
- Nie będę leżeć – zaprotestowałam. – Chyba, że ze
mną zostaniesz.
- Nie ma szans – odrzekł Barty. – Muszę wracać do
pracy.
Mimo to usiadł na brzegu łóżka i chwycił mnie za
rękę. Czułam się tak bezbronna, że prawie mnie to mierziło.
~*~
Ten odcinek już lepszy. Planuję niedługo dodać tu nowy szablon, jednak jeszcze nie dziś. Muszę skupić się na pewnym rozdziale, który już od miesiąca sprawia mi pewną trudność… Dedykacja dla Owianej Mrokiem :*
~Ciemna Pani
OdpowiedzUsuń24 maja 2009 o 16:16
1
24 maja 2009 o 16:24
UsuńTak xD
~destruo.mylog.pl
OdpowiedzUsuń24 maja 2009 o 16:32
wspaniały rozdział. ;* uhuh mam nadzieję, że już wkrótce dojdzie do czegoś więcej między Sophie a Bartym. Pozdrawiam.
24 maja 2009 o 16:34
UsuńNic nie obiecuję, ale może…. xD
punkrockprincess1312@onet.eu
OdpowiedzUsuń24 maja 2009 o 17:16
Notka ciekawa. Hmm… Bes to prawdziwa matka – wybacza wszystko. Czytam cię już od dawna, od 80 odcinka. zostałaś przeze mnie klepnięta – szczegóły na http://www.my-own-mysterious-world.blog.onet.plPrincess of darkness
24 maja 2009 o 18:34
UsuńCieszę się, że czytasz moje opowiadanie, ale nie bawię się raczej w te klepania. Czy już mówiłam, że nie rozumiem tej zabawy? xD
~Claudia
OdpowiedzUsuń24 maja 2009 o 17:40
Sądziłam, że Draco i Blaise już od dawna są śmierciożerami. Widocznie niedokładnie czytałam xDD No i znów nie było o Barty’m i Sophie (a przynajmniej tego co chciałam). Ja proponuję by przywieźli na urodziny Sophie związanego Pottera, aby mogła go sobie potorturować x)
24 maja 2009 o 18:35
UsuńHeh, dobry pomysł. A nie lepiej żeby go zabiła po wymyślnych torturach? O jeden kłopot z głowy xD
~Jusi
Usuń25 maja 2009 o 17:05
Wiesz Frozenko Claudia ma świetny pomysł, ale ja bym dorzuciła szlamę i rudzielca – byłoby śmieszniej :)
25 maja 2009 o 17:12
UsuńAaa, ja tam bym dodała jeszcze całą rodzinę Weasleyów xDD
nothing_impossible@onet.eu
OdpowiedzUsuń24 maja 2009 o 18:17
Zapraszam na nowy odcinek na http://www.nothing-impossible.blog.onet.pl :))
~kicyslawa
OdpowiedzUsuń24 maja 2009 o 19:30
Kiedy Sophie zerwie z tym idiota Draconem? on jest jakis ograniczony. Jestem ciekawa czy bedzie upierdliwy w stosunku do Sophie (caly czas za nia lazil) i czy ona z nim zerwie, a i czy przez to, Barty nie bedzie chcial jakby to powiedziec… ochlodzic, tak, ochlodzic swoich relacji z Soph?A fajnie byloby gdyby Sophie mogla w ramach prezentu urodzinowego zlac pottera, weasleya i granger ;]
24 maja 2009 o 21:47
UsuńOch, niee, ona by ich wolała pozabijać xD Wiesz, Barty też może ze względu na Malfoya tak się broni przed tym uczuciem do Sophie xD Nic na to nie poradzę xDD
~carmen37
OdpowiedzUsuń24 maja 2009 o 19:50
Ou…O Boziu.Dostałam deytk! Ludzie! Niemożliwe!Dzięki!Co do rozdziału to… po prostu to… nie da sie opisać. A ten tytuł akurat na dzień matki!
24 maja 2009 o 21:47
UsuńPrawie. Na Dzień Matki planuję coś super xD
~carmen37
Usuń25 maja 2009 o 21:25
Już się boję bo to jutro xD
~carmen37
Usuń25 maja 2009 o 21:25
Już się boję bo to jutro xD
25 maja 2009 o 22:41
UsuńTak, mamie dam dedyka i prezent gotowy xD
~Cam.
OdpowiedzUsuń24 maja 2009 o 20:59
Ciekawy rozdział, chociaż nie przepadam za Ghostami, bo są ‚za normalni i dobrzy’. Ah, ale Barty nadrobił wszystko.
24 maja 2009 o 21:48
UsuńNoo, nadrobił, bo uratował Sophie przed rozwaleniem głowy xDD
~gorgie
OdpowiedzUsuń24 maja 2009 o 21:59
Ona zasłabła??Dziwne jakoś.Nie mam zbytnio czasu komentować(czytaj mama nad głową zdziera sobie gardło, że jeszcze o tej godzinie na kompie siedzę a jutro niestety do”kochanej’ szkoły)Ale za to czekam na next skoro tyle go przygotowujesz to będzie na 123% niezły:)
25 maja 2009 o 17:05
UsuńTaa, męczę się nad tym rozdziałem, jak cholera xD
Cam_
OdpowiedzUsuń24 maja 2009 o 22:46
Nowy rozdział na http://www.cameron-riddle.blog.onet.pl . Zapraszam i pozdrawiam.
~Lady Sensitive
OdpowiedzUsuń24 maja 2009 o 22:54
Super! Kurczę, niech lepiej coś naprawdę zje, bo w końcu umrze z głodu i o kim będziesz pisać? :P Kiedy Sophie odzyska uczucia? Kiedy będzie taka jak dawniej?? w ogóle będzie? Czy się nie otrząśnie po śmierci Syriusza?Pozdrawiam :*
25 maja 2009 o 17:06
UsuńTeraz może już być tylko gorzej xDD
~Lottie
OdpowiedzUsuń25 maja 2009 o 13:28
Ta Sophie jest naprawdę biedna. Ale żeby zasłabnąć i nic nie jeść? Musiała Syriusza bardzo kochać, a to znaczy, że ma uczucia. Buddo, Sophie ma uczucia? Skandal! xD
25 maja 2009 o 17:06
UsuńSkandal, dla Voldemorta xDD
~Lottie
Usuń26 maja 2009 o 14:58
I biedny będzie nasz Voldzio, w końcu jego siostrzenica powinna być bardziej jak broń masowej zagłady – zwłaszcza, że bronie masowej zagłady zwykle nie śpią z pracownikami swoich wujów, a na tym mu zależy xDD.
26 maja 2009 o 18:06
UsuńNo, ale teraz Sophie nie jest ową „bronią”, skoro teleportacja jej przynosi problemy. No i nie jest powiedziane, że Sophie pójdzie z Bartym do łóżka xD
~Lilly
OdpowiedzUsuń25 maja 2009 o 14:25
Extra odcinek! I co dalej? Wiem! będzie tak: pójdzie sobie jak sophie uśnie a rano dziewucha się budzi a tu przyniej wielka taca żarcia (o,O) pozdro
25 maja 2009 o 17:07
UsuńA oto reakcja Sophie: Kto tu wpuścił jakiegoś idiotę z tym syfem na talerzu?! Krwi! Ja chcę krwi!!!!!!!!!!! I zabija Pottera xDD
~carmen37
Usuń25 maja 2009 o 21:26
Taki scenariusz najbardziej mi sie podoba xD
25 maja 2009 o 22:38
UsuńMuszę was ściągnąć na ziemię. Niestety, tylko można pomarzyć, nigdy bym czegoś takiego nie napisała niestety xDD Ale Barty może zrobić coś innego dla Sophie, i nie myślę tu o czymś, przez co Voldemort wpadłby w furię i dostałby stanu przedzawałowego xD
~Lilly
Usuń26 maja 2009 o 18:07
To wiem :) Oficjalnie będzie z nią chodził^^
26 maja 2009 o 19:52
UsuńŻeby zarobić kolejne lanie od Voldka?
~Ciemna Pani / Lady Morte
Usuń26 maja 2009 o 20:40
Wiesz że voldkowi już wybija…78 lat, abo cos koło tego? Nie sądzę żeby dogonił sophie mając tyle lat za sobą xDA, i zmieniam nick. Od teraz jestem Lady Morte :)
26 maja 2009 o 20:46
UsuńNo, na serio u Rowling może i tak, ale u mnie jest po 40 xD
~Lilly
Usuń28 maja 2009 o 16:38
Włodek dałby sobie już na spokój! Chyba ma do Ciebie zaufanie co?
28 maja 2009 o 20:06
UsuńPowiedziałam, jest po 40, i koniec dyskusji. Sophie nie będzie się całować z jakimś starym dziadem xD
~carmen37
Usuń25 maja 2009 o 21:26
Taki scenariusz najbardziej mi sie podoba xD
~Lilly
Usuń25 maja 2009 o 22:30
a i tak może być:P
~Princess of darkness
OdpowiedzUsuń25 maja 2009 o 21:59
To ja się wtrącę xD i Potter nie umiera, bo był horkruksem – Voldemort się wścieka, bo nie może już mieć kontroli nad Potterem, wygania Sophie, ta przyłącza się do Armanda, a Barty do nich ucieka, gdzie Armand [lub inny wampir] zmienia Barty’ego w wampira. I Sophie i Barty żyją długo i szczęśliwie :)
25 maja 2009 o 22:44
UsuńSpoko scenariusz. Tylko że Krew Wampirów nie dla każdej duszy jest przeznaczona. A Barty zbyt uwielbia Voldemorta, by od niego uciec. Będzie albo z Sophie i Voldemortem, albo z Czarnym Panem. Taka nieszczęsna prawda. Ale ciekawy pomysł xDD No i nie mogłiby żyć długo i szczęśliwie, bo wampiry są nieśmiertelne, a każdy nie może żyć z każdym, momi że bez siebie żyć nie mogą xD Dlatego wybierają towarzystwo śmiertelników, a wiążą się na chwilę z innym wampirem xD Ach, jaką ja mam szczegółową wiedzę… xD
~Lottie
Usuń26 maja 2009 o 15:08
Co do ostatniego zdania: to właśnie dlatego jesteś taka podejrzana. xD
~Ciemna Pani
Usuń26 maja 2009 o 17:56
A co by było gdyby okazało się, że połowa z nas jest „innej rasy”? xD
26 maja 2009 o 18:08
UsuńJa nic nie zrobiłam, pani władzo !
~Lottie
Usuń27 maja 2009 o 14:19
Być może, ale to ustalimy w toku śledztwa. Oto zarzuty: wymordowałaś Darlę, Syriusza, pokłóciłaś Sophie z Sapphire, odebrałaś moc Serpensównie, wysłałaś do azkabanu gwałciciela, z Barty’ego zrobiłaś faceta z urazem traumatycznym na temat seksu… Mam mówić dalej, szanowna pani autoreczko bloga? xD
28 maja 2009 o 20:08
UsuńTak, chcę poznać wszystkie zarzucane mi zarzuty xD
~Olka
OdpowiedzUsuń28 maja 2009 o 19:45
Fajny rozdział.Więc teraz Draco będzie musiał służyć Czarnemu Panu.Pozdrawiam.
28 maja 2009 o 20:10
UsuńBędzie musiał służyć, jak Crouch xD Ale on chyba nie będzie taki posłuszny, nieprawdaż? xD
~Gabika138
OdpowiedzUsuń3 czerwca 2009 o 11:39
Czemu ją mierziła bezradność wobec Barty’ego?Ja bym raczej była lekko zadowolona na jej miejscu xDDD.Ale to w końcu wampirzyca xDDD, to się nigdy nic nie wie, heh.[violet-riddle]