Barty położył mnie na łóżku. Zdawał się nad wszystkim panować, nie zachowywał się jak inni faceci, którzy chcą tylko załatwić, co mają na celu i zostawić.
- Zadziwiasz mnie – odezwałam się, kiedy zdjął ze mnie bluzkę.
- Myślę, że jestem już gotowy – odparł. Zdziwił mnie jeszcze bardziej. Nigdy go o to nie pytałam i nigdy też raczej o tym nie myślałam, ale czyżbym była jego pierwszą kobietą w jego życiu? Wychodzi na to, że tak. Zrozumiałe, ale jego wiek… przypuszczałam, że facet o siedem lat ode mnie starszy i takim wyglądem, ma już za sobą wiele miłosnych podbojów. Mogłam się nad tym zastanawiać do woli, bo Barty rozbierał mnie raczej spokojnie, nie rozrywał mi ciuchów, jakby to zrobili inni.
Powoli przesunęłam rękami po jego ciele i rozsunęłam mu rozporek, po czym nieco zsunęłam z niego spodnie. Reakcja Barty’ego była dziwna, lecz raczej instynktowna. Podniósł się i usiadł, ukrywając twarz w dłoniach. Przestraszona tym, również się podniosłam i położyłam dłoń na jego ramieniu.
- Nie mogę – mruknął. Takiego głosu jeszcze nie słyszałam w jego ustach. Było w nim coś z poczucia winy i żalu. Przez myśl przeszło mi, że coś mogło się wydarzyć podczas jego pobytu w Azkabanie, skoro teraz ma taki dystans do jakiegokolwiek okazywania czułości.
- Barty – odezwałam się cicho. Nie mogłam nic więcej z siebie wydusić, by nie popełnić jakiejś omyłki. Ten spojrzał na mnie z boku. W jego błękitnych oczach zauważyłam łzy. – Czy ktoś cię skrzywdził? Ale wiesz… rozumiesz…
Barty potrząsnął gwałtownie głową i utkwił spojrzenie w dywanie. Przysunęłam się do niego i ujęłam jego dłoń. Ciekawiło mnie, co się takiego wydarzyło. Czy to by coś zmieniło? Tak, z pewnością. Ale nie zmieniłoby moich uczuć do niego.
- Powiedz mi – poprosiłam.
- Nikt nic mi nie zrobił…
- W takim razie wyjaśnij mi – przerwałam mu. – Jeśli nie chcesz się ze mną kochać, absolutnie nie musisz tego robić. Uszanuję twoją decyzję, ale po prostu mi powiedz.
- Nie o to chodzi – odrzekł. – Tam, w Azkabanie nie jest do końca tak, jak wszyscy mówią. Nie wszyscy siedzą spokojnie w celach i nie jęczą całymi dniami. Coś poprzestawia się w niektórych głowach i… Tam był taki człowiek, chyba jakiś psychopata. Krzywdził innych więźniów, przez co wariowali jeszcze bardziej. I tak co noc. Przez cały czas żyłem w strachu, że przyjdzie kiedyś po mnie, a jeśli mu się nie dam, to mnie zabije.
Jego wyznanie mnie zamurowało. Nie miałam pojęcia, że w Azkabanie zamykają też takich zboczeńców. Nie wykastrują ich najpierw, czy co? Ja chyba umarłabym ze strachu, gdybym przez cały czas miała siedzieć w kącie swojej celi ze świadomością, że poza dementorami, grasują tu gwałciciele. Barty jednak miał w sobie choć odrobinę woli życia, najprawdopodobniej miał zamiar wrócić do Czarnego Pana.
- Ja… nie wiem, co powiedzieć… - zaczęłam.
- Sophie – odezwa się po chwili Barty jeszcze bardziej nieśmiałym tonem. – Czy możesz mnie przytulić?
Otworzyłam usta, ale żaden dźwięk nie mógł wydobyć mi się z gardła. Przytuliłam go do serca, bardzo mocno, gładząc jego włosy. On objął mnie i po prostu się rozpłakał. Anie nie miałam mu tego za złe. Sama też nie mogłam opanować łez. Mocnej przytuliłam jego drżące ciało i pogładziłam go po nagich plecach, którymi teraz wstrząsało łkanie.
- Dobrze już – szepnęłam. – Uspokój się.
Barty powoli opanował się. Ja jednak nie wypuszczałam go z objęć. Nadal przyciskałam jego głowę do piersi, myśląc. Dla Czarnego Pana przeszedł tyle, a on nawet nie zatroszczy się o jakąś drobną rozrywkę dla swojego oddanego sługi. Mógłby na przykład pozwolić kiedykolwiek mu się do mnie odezwać, a ja dostarczyłabym mu wystarczającą ilość dobrej zabawy. Ciekawe, czy Voldemort w ogóle wie, co Barty przeszedł, usiłując wrócić do swojego pana.
- Przepraszam się – mruknął Barty.
- Miałeś prawo się rozpłakać – odparłam. – Nie mam ci tego za złe. Cieszę się, że mi powiedziałeś.
Położyłam go na łóżku, otarłam z jego policzków łzy i dodałam z uśmiechem:
- Jestem szczęśliwa, że mam takiego wrażliwego chłopca.
Pochyliłam się i pocałowałam go w usta. Nie byłam pewna, czy nie odsunie się ode mnie, ale on posłusznie oddawał pocałunki, czekając, aż zrobię następny krok. Oderwałam się od niego delikatnie i pogładziłam go po policzku. Miał taką miękką skórę, lekko piegowatą, podobnie jak Spajk i Rip… Jak ja mogłam myśleć o swoich irytujących braciach w takiej chwili? Odchyliłam nieco jego głowę do tyłu i zaczęłam całować go po szyi. Po chwili jednak odsunęłam się od niego. Wątpiłam, by cokolwiek wyszło z tej nocy.
- Kiedy ojciec wyciągnął mnie z więzienia, bardzo zwrócił uwagę na moje wykształcenie – mówił Barty.
- Ale przecież zdobyłeś dwanaście SUMÓW, nie wystarczyło mu? – spytałam. Zamiast spędzić noc jak każda kochająca się para, rozmawialiśmy. Chciałam jeszcze więcej się o nim dowiedzieć, mimo że wydawało mi się, że znam go chyba najlepiej.
- Cóż, z tego był zadowolony, ale wolał, żebym nauczył się języków, matematyki… - odrzekł. – Zmuszał mnie do siedzenia nad książkami całymi godzinami. Jestem mu za to wdzięczny, mimo że był takim ignorantem. W końcu nauczyłem się pięciu języków.
- Jakich?
- Polskiego, angielskiego, niemieckiego, francuskiego i włoskiego – odparł. Zaśmiałam się. Znałam je wszystkie, tyle że mnie nikt nigdy nie zmuszał do nauki. Wszystko, co teraz umiem zawdzięczam w większości Armandowi. Któremu już nigdy nie będę miała okazji za to podziękować…
- Ja nie chciałam się uczyć niemieckiego – mruknęłam. – Nie żebym miała jakieś uprzedzenia… w końcu Armand nauczył mnie francuskiego, angielskiego i włoskiego.
- Mówiłem ci już, że masz śliczny francuski akcent? – spytał. Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo Barty pochylił się nade mną i pocałował mnie. Trwało to chwilę. Jakąś minutę później oderwał się ode mnie i położył się obok. W jego oczach widziałam, że jest zmęczony. Nie wiedziałam, czy Voldemort zwykł czasem wpadać nocą do Croucha, by znów zaprzęgnąć go do jakiejś roboty, więc wstałam z łóżka i zaczęłam się rozglądać za swoją bluzką. Nie chciałam, żeby Czarny Pan zastał mnie tu o tej porze. Jak trafnie to niedawno Barty określił, mógłby pomyśleć, że jednak złamałam dane mu słowo.
- Wybierasz się gdzieś? – zapytał Barty, przyglądając mi się.
- Nie będę ci się narzucała – odpowiedziałam. – Nie mam do ciebie żalu, ale masz rację, Czarny Pan mógłby tu wejść i…
Przez myśl przemknęła mi wściekła mina Voldemorta i aż wzdrygnęłam się. Nie chciałam już nigdy znaleźć się w tak niezręcznej sytuacji, jak kiedyś…
- Nie musisz wychodzić, zostań ze mną – powiedział Barty, chwytając mnie za rękę. Wzruszyłam ramionami i położyłam się obok niego. Crouch objął mnie w talii. Ogień w kominku zaczął już powoli gasnąć, a on patrzył mi w oczy, uśmiechał się i nie odzywał się ani słowem. W końcu powieki mu opadły i zasnął. Mimo jego obecności, czułam się samotna. W głowie nadal siedział mi jego problem, z którym przez tyle lat usiłował sobie poradzić. Strach przed czymś jest gorszy niż sama krzywda, którą się doznało. A Barty bał się tak przez cały rok…
Następnego ranka, zanim słońce jeszcze wstało, otworzyłam oczy i rozejrzałam się. Musiałam również zasnąć, ale raczej na krótko. Barty był pogrążony w głębokim śnie. Pierś unosiła się powoli, w cichym oddechu, twarz miał spokojną. Chciałabym tak jak on zasnąć i nie martwić się niczym, choć przez ten krótki czas w nocy. Ale teraz nie ważne, czy spałam, czy nie, i tak cierpiałam z powodu śmierci Syriusza. Jednak gdzieś wewnątrz serca od czasu do czasu odzywała się nikłą nadzieja, że jeszcze któregoś dnia, kiedy będę przechodzić obok Grimmauld Place 12, zobaczę znajomą sylwetkę czarnego psa, biegnącego, by mnie powitać.
Łza spłynęła mi po policzku i kapnęła na czoło
Barty’ego. Ten jednak nie obudził się, spał nadal. Otarłam ją czym prędzej, by
chłód tej kropli nie zachwiał jego spokoju. Kilka chwil później wstało słońce.
Jego nieśmiałe promienie padły na skraj dywanu i zaczęły powoli wspinać się po
podłodze i obejmując swoim światłem resztę pokoju. Zaczęłam gładzić włosy
Barty’ego, nieświadoma, że to robię. Utkwiłam wzrok w jego twarzy. Wczorajszego
wieczoru byliśmy o krok od zrobienia czegoś, czego oboje byśmy później
żałowali. Dobrze się stało, że przerwaliśmy to.
Na korytarzu rozległy się kroki. Nie zwróciłam na
nie uwagi, do chwili, gdy ich właściciel nie otworzył drzwi. Serce na moment
przestało mi bić, kiedy zorientowałam się, że to Voldemort opiera się o framugę
drzwi. Na początku, on też był zaskoczony moją obecnością tutaj. Cofnął się o
krok, jakby pomyślał, że to co widzi, to fatamorgana.
- Sophie? – zapytał. – Co tu robisz, zwariowałaś?!
- Uciesz się! – wysyczałam. – Do niczego nie
doszło, jeśli o to ci chodzi.
Bałam się wstać z łóżka, żeby nie obudzić
Barty’ego, który z pewnością straciłby głowę w tej jakże dwuznacznej sytuacji.
- Nie budź go – szepnęłam. – Wyjdź.
Stanowczość w moim głosie była wystarczająca, by
zmusić Czarnego Pana do zamknięcia za sobą drzwi. Wyskoczyłam z łóżka, ubrałam
resztę ciuchów, których wieczorem nie zdążyłam już na siebie włożyć i wyszłam
do Voldemorta, czekającego za drzwiami.
- Czego chciałeś? – zapytałam już normalnym tonem.
- Killer ma nowe dokumenty – brzmiała odpowiedź.
Jak zwykle. Dokumenty, dokumenty, dokumenty!
Dookoła nich kręci się świat! Nic, tylko papiery, które Barty stawia ponad
mnie!
- Nie teraz – oświadczyłam. I oto nadarzała się
okazja, by powyzywać Voldemorta i zadać mu kilka pytań: - Czy wiesz, co Barty
przeszedł w Azkabanie? Czy kiedykolwiek cię to interesowało?
Czarny Pan zawahał się. No, przynajmniej takie
odniosłam wrażenie, biorąc pod uwagę jego minę. Skrzyżowałam ręce na piersiach,
wpatrując się w niego wzrokiem, którym Bes zwykle zmuszała Spajka i Ripa do
posłuszeństwa.
- Nie mówił mi – odparł Voldemort.
- No widzisz – warknęłam. – Przeszedł tam takie
rzeczy, że sobie nawet nie wyobrażasz.
Zanim ten zdążył cokolwiek powiedzieć, zatrzasnęłam
mu drzwi przed nosem. Tak zakończyłam z nim rozmowę. Jak się spodziewałam, nie
interesowało go, co Barty przeszedł, żeby móc teraz dla niego pisać te
wszystkie dokumenciki. Ważne było co jest tu i teraz, a nie co było dawniej.
Położyłam się obok Barty’ego, całkowicie już wybita ze snu.
~*~
Spieszę się strasznie, bo znów burza idzie i żeby znów mi internet nie odcięli. Męczyłam się z tym rozdziałem kilka godzin a i tak dobry nie wyszedł. Może kogoś zawiodłam, ale cóż. Nie mam dziś wcale weny, wszystko robię na szybko xD Przepraszam, poprawię się. Dedykacja dla Gorgie :*
~Claudia
OdpowiedzUsuń22 maja 2009 o 20:18
Czyżbym była pierwsza?
22 maja 2009 o 20:27
UsuńOwszem xD
~Claudia
OdpowiedzUsuń22 maja 2009 o 20:22
Ja płaczę, bo Barty płacze i Sophie płacze. Normalnie załamka. Ale tym gwałcicielem z Azkabanu to mnie powaliłaś na kolana xD No i czemu oni się ze sobą nie przespali?! Od tak dawna na to czekam x)
22 maja 2009 o 20:29
UsuńJakby ciebie gwałciciel przez rok straszył, też byś nie miała ochoty się z kimś przespać xD No, i żeby było jasne, to gwałciciel nie dobrał się do Barty’ego xD Można powiedzieć, że nadal jest „dziewicą” xD
~Lilly
Usuń23 maja 2009 o 16:54
A nie przypadkiem „prawiczkiem”?
24 maja 2009 o 14:11
UsuńTam, wiem co to jest… Ale to mi brzmi tak jakoś… nie znam na to słowa… dziwnie…
~Ciemna Pani
OdpowiedzUsuń22 maja 2009 o 20:55
Świetny rozdział!!!!!! To chyba najlepszy ze wszystkich! Ale gwaciciel w azkabanie? To mnie rozbroiło. A juz niedługo wakacje!!!!! A ja jadę do Londynu!!! I będę grać na gitarze elektrycznej!!!! A potem moją mamę będą bolały uszy!!!! xD
22 maja 2009 o 20:56
UsuńNoo, pomysł zaczerpnięty z filmu „Skazany na piekło”. Polecam xD
~Ciemna Pani
Usuń23 maja 2009 o 11:12
Hmm… Wnioskując z tytułu, podejrzewam, że moja kochana mamusia, będzie zapierać rękami i nogami, zebym nie oglądała tego :) Ale ja i tak obejrzę go sobie na youtube, albo coś… No nic, w każdym razie coś na pewno wymyślę.
23 maja 2009 o 17:26
UsuńNoo, film dobry, ale znam lepsze, z większą ilością krwi xD
~Ciemna Pani
Usuń24 maja 2009 o 11:30
Wiesz który moment mi się najbardziej podobał w filmowej wersji „Zmierzchu”? Jak jednego z wampirów rozrywają żywcem na ekranie xD
24 maja 2009 o 14:12
UsuńSzkoda, że nie Edwarda… xD
~Evera
OdpowiedzUsuń22 maja 2009 o 21:52
Muszę przyznać, że notka bardzo ekscytująca. Trochę zaskoczyłaś mnie wspomnieniami Barty’ego z Azkabanu, to musiało być dla niego mocne przeżycie. No ale życie toczy się dalej… Bardzo fajna notka. Pozdrawiam
23 maja 2009 o 17:28
UsuńTak, miał ciężko, żyjąc cały czas w strachu… xD
~gorgie
OdpowiedzUsuń22 maja 2009 o 23:07
Tym razem to ci racji nie przyznam. Taki rozdział niby miał być bez weny??? Moim zdaniem to był jeden z twoich najlepszych rozdziałów.A biedny Barty. Tyle przeżył w Askabanie, takie wspomnienia nie są za miłe:(Ale za to oprócz moich kochanych emocji(było ich dużo a zwłaszcza płacz Bartego) była jeszcze mała kłótnia z Voldziem:)A i dzieki za dedykt:)
23 maja 2009 o 17:29
UsuńNo dobra, nie było tak źle. Ale męczyłam się nad tym rozdziałem…. ze 4 godziny xD
izuniaa22@op.pl
OdpowiedzUsuń23 maja 2009 o 08:46
Och, jeju! Biedny Barty…! :( Voldemort w sumie mógłby się trochę zainteresować swoim najwierniejszym sługą… Od czasu do czasu xDNotka jak zwykle świetna, więc nie musisz się martwić że Ci nie wyszła :)Pozdrawiam :*Lady Sensitive
23 maja 2009 o 17:30
UsuńMógłby, ale po co? Żeby sobie więcej kłopotów nakłądać? Lepiej żyć w błogiej niewiedzy xD
~Lilly
OdpowiedzUsuń23 maja 2009 o 11:33
ojojoj ja się boję tego azkabanu… nigdy więcej zaklęć niebywaczalnych… koniec i kropka… rozdzialik przepiękny kiedy next?
23 maja 2009 o 17:30
UsuńJak zwykle xD
~Claudia
OdpowiedzUsuń23 maja 2009 o 15:49
Nowa notka na http://jedna-krew-dwa-oblicza.blog.onet.pl/ serdecznie zapraszam x)
~carmen37
OdpowiedzUsuń23 maja 2009 o 16:17
Nie no, jak Tobie takie rzeczy chodza po głowie, to przeczytaj wyciskacz łez o tematyce HP – porzucajac-bolesne-wspomnienia.blog.onet.pl :)
23 maja 2009 o 17:31
UsuńMnie tam nic raczej nie wzruszy z typu wyciskaczy łez. Och, ja uwielbiam krwawe filmy, opowieści itp. Romanse i sprawy erotyczne raczej mnie nie bawią xD
~kicyslawa
OdpowiedzUsuń23 maja 2009 o 16:57
Jak zobaczylam tytul rozdzialu to zacieralam rece, ale zaskoczylas mnie! Ten gwalciciel mnie totalnie rozwalil, powalil na 4 lopatki!! Ale swoja droga biedny Barty; biedny, bo Voldzio ma gdzies przez co przeszedl Crouch Junior; biedny bo przez rok bal sie ze ktos go zgwalci; biedny bo nie moze dac Sophie tego czego ona chce (Voldek zawala go robota); biedny bo ZNOWU Vol. ich przylapal, kiedy sa razem w jednym pokoju, przytulaja sie czy cos…. Ze tez on niegdy sie nie skarzy na nic, a mial sporo powodow. W sumie, to wzruszylo mnie jak Barty sie poplakal.. ;)Jedna z Twoich najlepszych notek!
23 maja 2009 o 17:34
UsuńTaak, Moda na sukces 2. Ich wspólna noc się przeciąga, jak w modzie. Ale u mnie przynajmniej przez godzine Sophie nie je śniadania xD I po co miałby się Barty skarżyć? Voldkowi? Nie, najlepiej Glizdogonowi, ten by go wysłuchał, podczas mysia podłogi xD
~Daze
OdpowiedzUsuń23 maja 2009 o 18:20
Bum. Mnie też przytul ciociu.Twoja Daze
23 maja 2009 o 18:22
UsuńTuulimy! xDD
~Eleanor S.
OdpowiedzUsuń23 maja 2009 o 22:31
Cudowny rozdział. Tylko ciekawi mnie, co tak Voldzio słucha się Sophie, jak pies pana xD.
24 maja 2009 o 14:12
UsuńNo, bo jeszcze nie wie, że Sophie ma problem ze swoją mocą. Gdyby wiedział, na pewno by się z nią tak nie cackał xD
~Cam.
OdpowiedzUsuń23 maja 2009 o 22:32
Świetny rozdział. Zszokowałaś mnie z tym Bartym. A byli już tak blisko,no.
24 maja 2009 o 14:13
UsuńAaaach, byli… i jak to cudownie tak się „znęcać” nad czytelnikami xD
~Jusi
OdpowiedzUsuń24 maja 2009 o 09:00
Cudowny rozdział! Zaszokowałaś minie. Nie wiem czy na prawdę nie miałaś weny, ale kobieto ty nawet jak jej nie masz to ją masz xD
24 maja 2009 o 14:14
UsuńHeh, świetna nowa teza. Niedługo ją na fizyce nauczyciele będą tłumaczyć i wzory fizyczne do niej tworzyć xD
~Lottie.
OdpowiedzUsuń24 maja 2009 o 12:02
Jeśli ty nie masz weny, to co się dzieje, gdy ją masz? Już to sobie wyobrażam. Best-cośtam autorstwa Frozenki. Hit światowego formatu. xD Ten gwałciciel to… No, prawie się z krzesła wyaliłam. xD Pisz dalej.
24 maja 2009 o 14:15
UsuńNom, hit, triler po prostu xD Jak „Tatarak” Wajdy xD
leannelestrange7@amorki.pl
OdpowiedzUsuń24 maja 2009 o 13:47
Zapraszam na http://www.owiana-mrokiem.blog.onet.pl, gdzie pojawił sie nowy /23/ rozdział.
o30@autograf.pl
OdpowiedzUsuń24 maja 2009 o 14:19
Pragnę Cię powiadomić, że na moim blogu pojawił się nowy rozdział. Zapraszam serdecznie. lza-na-dnie.blog.onet.pl
~Olka
OdpowiedzUsuń28 maja 2009 o 18:40
Fajny rozdział.Biedny Barty.Ale chociaż powiedział Sophie co musiał przejść w azkabanie,żeby wrócić do Czarnego Pana.Pozdrawiam.
28 maja 2009 o 20:12
UsuńTaa, było ciężko xD