12 maja 2009

Rozdział 134

Powrót do domu… Myślałam, że gorzej być nie może. Myliłam się. Gdy tylko zeszłam na kolację, wszelkie rozmowy natychmiast ucichły, a weźmy pod uwagę, że gościliśmy tego wieczoru Remusa Lupina. Usiadłam na swoim miejscu, jakby nigdy nic i wzięłam do ręki widelec. Na tym skończył się mój posiłek. Przez okno wleciał ptak wielkości łabędzia, z pięknymi, gorącymi skrzydłami. Flagro wylądował na moim ramieniu i rzucił mi na talerz list, który szybko porwałam, zanim ktokolwiek zdążył zareagować. Myślałam, że to jakaś wiadomość od Dumbledore’a albo Śmierciożercy, ale okazało się, że to Voldemort raczył do mnie napisać.

Byłbym zaszczycony, gdybyś mogła przybyć do mnie dziś wieczorem, zaraz po otrzymaniu wiadomości.
Lord Voldemort

To było dziwne. Voldemort przeważnie nie wysyłał do mnie listów. Mało tego, nigdy nie podpisywał się mianem Lorda Voldemorta. Gapiłam się w kartkę jak otępiała.
- Można wiedzieć, od kogo? – zapytał zuchwale Lupin.
- Nie – warknęłam dość niegrzecznie, wstając od stołu. – Wybaczcie, ale nie zjem dziś w domu. Wątpię, bym wróciła tutaj do rana.
List zniknął w mojej ręce, a ja podeszłam do otworzonego na oścież okna i wyleciałam przez nie. Była to jedna z niewielu moich zdolności, która wychodziła mi tak jak zwykle. Leciałam z taką prędkością, że wiatr chlastał mnie po twarzy. Zależało mi jednak na szybkości, nie zważałam na ów dyskomfort. Przecież Voldemort nie wie nic o moich nowych problemach…

Udało mi się dotrzeć na miejsce w kilka minut. Chcąc odwdzięczyć się wujowi za niezwykły przykład łaski w postaci przysłania mi listu, a nie brutalnego wezwania do siebie przy użyciu Mrocznego Znaku, ja też popisałam się dobrymi manierami, pukając. Po usłyszeniu jakże życzliwego zaproszenia, weszłam do środka. Czarny Pan, jak zwykle, siedział na swoim tronie. Nie zdziwiłabym się, gdyby popijał drinka lub też kawę i czytał. No, to już atrakcja! Voldemort czytał!
- O co chodzi? – zapytałam znudzonym tonem. Voldemort odłożył książkę i przyjrzał mi się dokładnie.
- Wyglądasz okropnie – stwierdził.
- Dziękuję za komplement – prychnęłam i usiadłam obok niego.
- Wiesz, prawdę mówiąc, to niepokoiłem się, że nie będziesz chciała… - zawiesił głos i spuścił wzrok. Przeniosłam się ze swojego tronu na kolana wuja i objęłam go za szyję.
- Bałeś się, że coś sobie zrobię, tak? – spytałam. Czarny Pan pokiwał głową. Nie mogłam mu zaprzeczyć, że chciałam to zrobić. Voldemort znając życie, od razu przydzieliłby mi ochronę, by pilnowała mnie dzień i noc. Najlepiej, by był w niej Barty. To byłby dla mnie wczesny prezent na urodziny. Cóż, jeszcze tylko kilka dni pozostało do siódmego lipca…
Voldemort przytulił mnie w sposób iście ojcowski. Nie chciałam, by zbyt długo tak robił. To mi przypominało te chwile, gdy Syriusz uciekł z Azkabanu. Były to najcudowniejsze chwile mojego, i z pewnością jego życia. Często patrzyliśmy wtedy w gwiazdy gdy było już ciemno. Rozmawialiśmy o wszystkim… wtedy Syriusz nie wyrażał się w ten irytujący mnie sposób o Harrym.
Musiałam bardzo się wysilić, by się nie rozpłakać. Cóż, siły woli nie mogę utracić, nie jest to przecież żadna magiczna moc, tylko wrodzona cecha. Wydała mi się jednak słabsza niż niegdyś.
- Chciałbym, żebyś została u mnie kilka dni – poprosił Voldemort. No, może raczej powiedział, ale w sposób do niego niepodobny.
- Dobrze, skoro tego chcesz… - mruknęłam. Poczułam się – pierwszy raz od kilku dni – zmęczona. Ledwo przymknęłam powieki, ogarnęła mnie ciemność i straciłam świadomość.

Nie wiedziałam, czy była to jakaś magia Czarnego Pana, czy nie, ale rano obudziłam się w jakimś pokoju, jak się później domyśliłam, na pierwszym piętrze, całkiem niedaleko komnat Barty’ego. Leżałam przez chwilę w łóżku, w bezruchu, tak jak mnie zostawił Voldemort i zastanawiałam się, co powiem Crouchowi, gdy go przez przypadek spotkam. Oczywiście, nie będę do niego specjalnie szła, ale to raczej mało prawdopodobne, bym nie natknęła się na Barty’ego w tak rozległym domu. Mimo to i tak nikt chyba nigdy nie odwiedzał innych pokoi, jak tylko te na pierwszym i drugim piętrze.
Wstałam z łóżka dopiero po upływie godziny. Kiedy zerknęłam na zegar, stwierdziłam, że wszyscy chyba jeszcze śpią, bo kto normalny wstaje podczas wakacji o 5:15?
Było jednak jasno. Słońce rozlewało po niebie złote światło, które mieszało się z różowymi chmurkami, tworząc wspaniały efekt. Rozejrzałam się po komnacie. Niczym się od pozostałych sypialni nie różniła. Owszem, była bogato urządzona, wszystko było – zgodnie z moim życzeniem – bardzo drogie. Zaczęło mnie denerwować jedno. W co ja się ubiorę? Nie będę paradować przecież w szacie z Hogwartu, z której nie zdążyłam się jeszcze od wczoraj przebrać, a na horyzoncie nie było nic, co mogłam na siebie przywdziać. Sięgnęłam do kieszeni po różdżkę. Spanikowałam. Nie było jej tam. Chwilę później uspokoiłam się, ujrzawszy ją, leżącą na szafce nocnej. Pochwyciłam ją i machnęłam. Strzeliła tylko paroma iskrami. Za drugim razem poszło mi lepiej. Szata szkolna zniknęła, a na jej miejscu pojawiła się szata Śmierciożercy, która była odpowiednią kreacją do tegoż miejsca.
Zanim opuściłam pokój, wychyliłam lekko głowę zza drzwi, by zbadać teren. Wydał mi się czysty, więc wyskoczyłam z sypialni, wielce zadowolona jak na swój obecny stan. Zbiegłam na parter, czując zapomniany już nieco głód. Moje spojrzenie zatrzymało się na moment na drzwiach do ogrodu. Było mało prawdopodobne, że Barty tam teraz się znajduje, ale cóż, wyjątki i cuda się zdarzają…
Kuchnia była taka sama, jaką ją zapamiętałam. Mroczna i tandetna, jak kuchnia w domu rodzinnym Blacków. Była jednak trochę inna; wyglądała jak reszta pokoi w tym domu – drogo. Zaczął mnie nudzić cały ten dostatek.
Nie było tu skrzatów domowych. Ja przynajmniej żadnego z nich nigdy nie spotkałam. Otworzyłam więc samodzielnie szafkę i zaczęłam w niej grzebać. Same suchary! Czy ci wszyscy mieszkańcy tego luksusowego apartamentu żywią się sucharami? Normalnie jakieś wojsko…
Przy odrobinie szczęścia znalazłam w innej szafce jakieś w miarę ludzkie jedzenie. No i też kilka konserw, ale tego z pewnością nigdy bym się nie tknęła.
Zanosiłam właśnie talerz do zlewu, kiedy usłyszałam kroki i odwróciłam się. Porcelana wypadła mi z rąk i rozbiła się na drobne kawałeczki na kamiennej podłodze. Osobą, która weszła tak niespodziewanie do kuchni, był Barty. Stałam przez chwilę z szeroko otworzonymi ze zdumienia oczami, wpatrzonymi w niego. Crouch też się zatrzymał. W ręku trzymał szklankę z czymś jasnofioletowym. To coś też o mało nie wylądowało na podłodze. Barty szybciej ode mnie otrząsnął się z lekkiego szoku i machnął różdżką, wydobytą w pośpiechu z kieszeni. Porcelanowy talerz poskładał się i posłusznie poleciał na półkę. Odwróciłam się do niego plecami, udając, że myję ręce. Barty też zajął się własnymi sprawami, ale odezwał się do mnie:
- Czarny Pan mi powiedział, że tu jesteś.
- Istotnie – odparłam obojętnym tonem, wycierając ręce w jakiś ręcznik.
- Chciał, żebym zebrał nasiona… - zaczął, ale umilkł z nieznanej mi przyczyny. Odwróciłam się, a moje spojrzenie padło na szklankę, którą teraz postawił na stole. Nie zauważyłam wcześniej, że pływało w niej całe mnóstwo tak samo fioletowych ziarenek.
- Przydadzą się do eliksiry dodającego wiary w siebie – dodał, widząc moje pytające spojrzenie. Och, wyraz mojej twarzy z pewnością nie odzwierciedlał zainteresowania owym eliksirem czy nasionami, tylko ciekawość, dlaczego mi to wszystko mówi.
Bez słowa minęłam go i ruszyłam ku drzwiom, które zostawił uchylone. Barty pobiegł za mną. Chwycił moje ramię i odwrócił mnie twarzą do siebie. Przyjrzał mi się uważnie, jak uprzednio Voldemort, po czym przemówił:
- Nie jest z tobą dobrze.
Od dawna nie widziałam jego twarzy z tak bliska. Nie nosiła już śladów brutalnego pobicia, była tak samo mlecznobiała jak zawsze, gładka, pokropiona jasnymi piegami, tyle że na policzku miał smugę czarnej ziemi, a we włosach dwa liście.
- Chodzi ci o moją głowę, czy o ciało? – zapytałam chłodnym tonem.
- O jedno i drugie – odparł. Co za tupet! Zdrajca i to na dodatek jeszcze zuchwały! Zmarszczyłam groźnie brwi, ale pohamowałam w porę złość i uśmiechnęłam się słodko.
- Tak? Więc daj spokój wariatce, zdrajco – wysyczałam i odepchnęłam go od siebie. Nie zdziwiło mnie, że nie wylądował pod ścianą na drugiej stronie holu i nie zrobił w niej wgniecenia. Zachwiał się tylko trochę, ale ja zdążyłam już przebyć połowę drogi do schodów.
- Sapphire mówiła mi, co myślisz o… - zaczął, ale zatrzymałam się gwałtownie i Wyciągnęłam różdżkę, którą przyłożyłam Barty’emu do gardła.
- Blisko jesteście, prawda? – zapytałam. – Śmiało, idź teraz do niej, nie zatrzymuję cię. Ale proszę cię, daj mi już spokój. Nie widzisz, że wystarczająco już cierpię?!
Ukryłam twarz w dłoniach i wybuchnęłam płaczem. Różdżka wypadła mi z ręki i potoczyła się po podłodze. Barty bez wahania objął mnie. Dziwiło mnie, że nie bał się teraz Czarnego Pana. Teoretycznie, to sługom nic do osobistych problemów swoich władców.
- Między mną i Sapphire nigdy nic nie było – wyznał Crouch. – Nawet bym nie śmiał zrobić jakiegoś ruchu, kiedy na moim karku siedziałaby cholernie zazdrosna siostrzenica Czarnego Pana.
Zaśmiałam się przez łzy.
- Dobrze to ująłeś – stwierdziłam, ocierając oczy rękawem. Przyjrzałam się trochę uważniej swojej dłoni i zauważyłam, że jest okropnie chuda i blada. Nie miałam pojęcia, że tak szybko chudłam. Barty chyba też to spostrzegł, bo odezwał się:
- Myślałem, że wyglądasz trochę lepiej.
Ach, ta jego szczerość. Może i bym się na niego pogniewała za te niezbyt miłe słowa, ale skoro się już z nim pojednałam i wyjaśniłam sprawę rzekomej zdrady…
- To głupie, że oskarżyłam Sapphire o tą zdradę – mruknęłam. – Ale teraz wszystko wydaje mi się takie… inne. Jakby każdy już był przeciwko mnie.
- Nie będę cię oszukiwał – głos Barty’ego już nie brzmiał tak wesoło jak przedtem. – Tak z pewnością będzie, Zakon Feniksa ma do ciebie wielki żal.
- Nie miałam pojęcia, że sprawy zajdą tak daleko – powiedziałam. – Myślałam, że po prostu zmusimy Pottera, a on grzecznie odda przepowiednie i będzie git. Teraz wszyscy będą mnie tępić za te słowa, które Harry ode mnie usłyszał. Hermiona Granger już mnie w pociągu napadła.
- Możemy ją zlikwidować, jeśli chcesz – zaproponował Barty.
Jego propozycja, powiem szczerze, była godna rozważenia. Ciekawa jestem, jaki byłby Hogwart bez tej łopatozębnej szlamy. Ach, Ron załamany, Potter uciszony… Niebo na ziemi. Musiałam jednak myśleć rozsądnie. Gdyby Śmierciożercy załatwili Hermionę, cała wina spadła by na mnie, bo członkowie Zakonu nie mają przecież na co dzień kontaktu ze Śmierciożercami… I znów piekło.
- Nie trzeba, choć ta propozycja chyba będzie zawsze aktualna, tak? – zapytałam. Barty nic nie odpowiedział, tylko skierował mnie w stronę drzwi do ogrodu.
- Myślałam, że nikogo tam nie wpuszczasz… - zaczęłam.
Barty nacisnął klamkę i pozwolił mi pierwszej wejść. Prawie jak dżentelmen. Prawie.
Cóż, nic dziwnego, że Barty niechętnie zapraszał tu gości. W pracę w tym ogrodzie włożył chyba cały swój wolny czas.
- Wiesz, nie miałam czasu wysłuchać Sapphire – mruknęłam. Żałowałam. Żałowałam, że nie pozwoliłam jej przemówić. Nie miałam czasu, jak dobrze powiedziałam. Tak mi było spieszno do kłótni i oskarżeń, że nie dostrzegłam niewinności przyjaciółki. Niewinni są zawsze pierwszymi ofiarami…

~*~


Wybaczcie, że nie było rozdziału wczoraj, ale była tak straszna burza, że aż mi internet się popsuł. No, ale dziś już słoneczko świeci, więc dodaję dzień wcześniej, a miałam publikować jutro. Ale ze mnie łaskawa dziewoja xD Dedykacja dla Lady Sensitive :* 

36 komentarzy:

  1. ~Lilly
    12 maja 2009 o 21:45

    1!!! Znowu^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 12 maja 2009 o 21:48
      Nom xD Ma się ten reflex… a ja znów jako pierwsza odpowiadam xD

      Usuń
  2. ~Lilly
    12 maja 2009 o 21:59

    Wiesz że ten ogród to podobny do tego z „TAJEMNICZEGO OGRODU”??? Ach i barty się tak ślicznie zachował a mówiłam że wakacje to Gicior będą…???? No czekam na nexta . I jeszcze jedno … u was burza a u nas mżawka… ehhh ta pogoda jest dziwna:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 12 maja 2009 o 22:02
      Już u nas słoneczko, nie ma burzy xD Noo, Barty to taki słodki gościu xD

      Usuń
  3. ~Makotof
    12 maja 2009 o 22:08

    u ciebie też była burza? u mnie straszna wszystko co elektryczne z kabli powyłączałam notka świetna i był Barty!:D i Sophi juz weselsza troche czekam na next i mam nadzieje ze bedzie coraz lepiej z Sophi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 16 maja 2009 o 14:15
      Czy weselsza, nie wiadomo xD Raczej wkurzona xD Ta, była burza u mnie, straszliwa, ale fajna xD

      Usuń
  4. ~carmen37
    12 maja 2009 o 22:10

    Tak sie zastanawiam… gdzie Ty mieszkasz? U nas tez taka straszna burza była wczoraj… Coś koło Krakowa? Stwierdzam, że Sophie naprawiła sie. Frozneka również, bo dała Voldemorta. Ale ten list na początku mnie rozbroił. Od kiedy Voldemort pisze listy i sie na dosdatek podpisuje ,,LORD VOLDEMORT”?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 16 maja 2009 o 14:16
      No, przecież nie podpisze się „Tom Riddle Jr. – syn mugola” xD Nie, choć rzeczywiście, nie całkiem daleko, bo koło Rzeszowa. Uwielbiam Kraków i znam, dlatego tam wszystko się dzieje xD

      Usuń
  5. ~Lady Sensitive
    12 maja 2009 o 22:13

    Oooooooo strasznie Ci dziękuję za dedykację :*:*No cóż… Dobrze, że mimo wszystko Sophie zdołała dojrzeć niewinność Barty’ego i Sapphire. Mam tylko nadzieję, że przyjaźń między dziewczynami da się naprawić?Czekam na następny rozdział, choć u Ciebie- całe szczęście- szybko się na pewno pojawi :)Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 16 maja 2009 o 14:17
      No, skoro Sapphire niewinna, a Sophie wybaczyła Barty’emu, to dlaczego ma też i przyjaciółce nie wybaczyć?

      Usuń
  6. ~kicyslawa
    12 maja 2009 o 23:25

    ahh, to oszukanstwo! u mnie duzo padalo, ale niebylo wymarzonej burzy! ;(Dobrze, ze soph przejrzala na oczy i juz przestala wymyslac sobie ze Barty i Sapphire ja zdradzaja i dobrze ze zauwazyla w jakim jest stanie. Mam nadzieje ze eliksir wiry w siebie jej pomoze ;Da jak wspominalas o zabiciu granger to prawie w rece klasnelam z radochy, ale coz, masz racje…bylaby ostrrrrrra afera XDczekam na kolejne ;D;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 16 maja 2009 o 14:19
      Też bym się ucieszyła, jakby Panna Szlama zginęła, ale cóż. Na razie musi żyć xD No, burza może i piękna, upragniona, fajne błyskawice, ale internetu nie było, a co za tym idzie, i notki xD

      Usuń
  7. ~Olka
    12 maja 2009 o 23:28

    Fajny rozdział.Sophie była chyba jedyną osobą,którą Barty wpuścił do ogrodu i ładnie się zachował,jak dżentelmen.Czekam na next.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 16 maja 2009 o 14:20
      Nie, co ty, nie była pierwszą. Cóż, Sophie już kilka rzy tam weszła, chyba bez jego zgody, czy nawet wiedzy, ale była i Sapphire, Voldemort z pewnością… pewnie i Glizgodon, w końcu mieszka w domu Czarnego Pana… xD

      Usuń
  8. ~Ciemna Pani
    13 maja 2009 o 09:09

    I fajnie. Ale zastanawiam się czemu Soph traci moc?Aaa, i jeszcze przebudowa na moim blogu. Wejdź, i zobacz czy ci się spodoba :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~Ciemna Pani
      14 maja 2009 o 08:08

      I jeszcze jedno : Zmienił się adres. http://www.friendship-history.blog.onet.plCo myślisz?

      Usuń
    2. 16 maja 2009 o 14:24
      Nie wyjaśniłam tego jeszcze. I nie wyjaśnię, przynajmniej przez kilka rozdziałów, bo co to by była za zabawa, gdybym wszystko podała od razu? Tym się głównie różnię od Mody na sukces xD Z pewnością miało w tym do gadania to, co zrobiła w ministerstwie, chciała wskrzesić Syriusza… Nie udało się jej to, jak wiadomo. No, bo by zginęła, a tak to są takie jakby skutki uboczne. No i jest w kiepskim nastroju xD

      Usuń
  9. Flos
    13 maja 2009 o 12:14

    Coś mi się ostatnio na gderanie zebrało, ale nic nie poradzę (chyba sobie nick zmienię na rzep, albo na Flos pro Arctium). Rozdziała do najlepszych nie należy, lecz najgorszy też nie jest. Kolejny rozdział, który moim skromnym zdaniem nic nowego (poza pogodzeniem się Sophie z Bartym) nie wnosi. Czekam z niecierpliwością na następny i na kontynuację sprawy z lustrem. Fidus lector Flos pro Arctium.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 16 maja 2009 o 14:26
      Też gderam ostatnio xD Najczęściej denerwuję się, gdy internetu nie ma przez kilka minut. Cóż, zgadzam się, nie był ten rozdział jakiśtam porywający, czy coś, ale nie możemy żyć wieczną akcją, bo wpadniemy w rutynę. Dobra nuda nie jest zła xD

      Usuń
  10. ~Claudia
    13 maja 2009 o 12:14

    Nareszcie nasza histeryczka się trochę uspokoiła i raczyła łaskawie wysłuchać mojego kochanego Barty’ego x) Teraz tylko musi przeprosić Sapphire xD Voldzio jedzący sucharki? Fajnie. Wiemy czemu jest taki chudy. Zabij Hermionę! Zabij ją. Olej Zakon Feniksa. Sophie jakoś to przeżyje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 16 maja 2009 o 14:28
      No, suchary mają w tej kuchni, ale czy je jedzą… to raczej Glizdogona jedzenie, bo to szczur jest xD Ale może sobie i Voldzio jako deser przekąsić xD

      Usuń
  11. ~gorgie
    13 maja 2009 o 18:43

    Rodział bardzo mi się podobał. A szczególnie upuszczenie szklanki. Lubie takie momenty, które podkreślają sytuajcję;DI teraz 2 pytania na które chciałabym usłyszec odpowiedz;1 Czy ona będzie z Bartym?2 Czy Syriusz żyje???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 16 maja 2009 o 14:30
      Co ty, lepsze jest rzucanie w Voldka szklankami przez Sophie. Odpowiedzi brzmią: 1. Wkrótce się dowiecie. 2. Dowiecie się z czasem.

      Usuń
  12. Unknown_Artist
    13 maja 2009 o 22:17

    Niezły rozdział. Mówiłam, że trzeba najpierw wysłuchać ludzi, a potem ich oskarżać. Tak na przyszłość. xd Ogólnie faajnie, że jest z Bartym. [cameron-riddle].

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 16 maja 2009 o 14:31
      Hola, Barty tego nie powiedział. On, dlatego że nie zaprotestował, czyli że jeszcze z nim nie jest, i chyba raczej długo nie będzie, jeśli już mają być parą, czego nie obiecuję xD

      Usuń
  13. ~Lottie
    13 maja 2009 o 23:00

    Biedna Sapphire… Biedni Ghostowie… Barty też biedny… A Sophie załamana. To okropne, że traci moc… Potter się szybciej otrząsnął, bo w książce było, że Syriusz by tego nie chciał… No, żeby się zamartwiać (raz mądrze Potter powiedział xd). Niech Sophie w końcu znów będzie rządzić światem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 16 maja 2009 o 14:32
      Aaa, bo Pottera obchodzi tylko zabicie Voldemorta, Syriusza dwa dni pożałował, popłakał z raz i na tym się skończyło. Muszę jednak podkreślić ten dramat Sophie… xD

      Usuń
  14. ~Kandahar
    14 maja 2009 o 18:50

    Mam nadzieję, że w tym ogrodzie do niczego nie dojdzie…Sohpie już wystarczająco się wycierpiała… :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 16 maja 2009 o 14:33
      Tak, Barty ją zgwałci i zabije xD Żartuję, pogadają sobie, Voldemort znając życie im przeszkodzi… xD

      Usuń
  15. ~Bottomless
    15 maja 2009 o 13:01

    Ha! Ciekawe czy zabiją Hermionę! Fajnie by było ;d;d Odcinek super jak zawsze ;)) [nothing-impossible]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 16 maja 2009 o 14:34
      Nie od razu, bo by się zorientowali, że to Sophie zrobiła. Hermiona na nią naskoczyła z gębą, a na drugi dzień trup. Zbyt podejrzane, zwłaszcza, że Sophie się histeryczką zrobiła ostatnio xD

      Usuń
  16. ~Mika
    15 maja 2009 o 14:50

    Udało mi się!!! Nadrobiłam wszystkie zaległości na tym blogu. Powiem tak:czytałam szybko, niewiele rozumiałam, więc pewnie zrobie to jeszcze raz. Eh… Tą notkę czytałam jednak uważnie i muszę przyznać, że mi się baaaardzo podobała. Nie wiem jak ja mogłam tak cię zaniedbać, Frozen. Wybacz.Pisz szybciutko next

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 16 maja 2009 o 14:35
      Bardzo się cieszę xD Cóż, najwidoczniej w każdym siedzi odrobina lenia. We mnie jest go akurat dość dużo, ale to szczegół xD

      Usuń
  17. ~Cam_
    15 maja 2009 o 20:45

    Nowy rozdział na http://www.cameron-riddle.blog.onet.pl . Jeśli jesteś chętna do przeczytania – zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
  18. ~Claudia
    16 maja 2009 o 12:46

    Nowa notka na http://jedna-krew-dwa-oblicza.blog.onet.pl/ serdecznie zapraszam x)

    OdpowiedzUsuń
  19. ~Claudia
    16 maja 2009 o 12:46

    Nowa notka na http://jedna-krew-dwa-oblicza.blog.onet.pl/ serdecznie zapraszam x)

    OdpowiedzUsuń