9 maja 2009

Rozdział 133

Ostatni dzień szkoły. Szaleńcza radość opanowuje uczniów, zwłaszcza piątoklasistów. I cóż mnie to obchodzi? Czymże jest teraz życie bez mej drogiej przyjaciółki, pocieszycielki? Powinnam wysłuchać Claudii na początku. Mówiła, bym dała sobie spokój ze śmiertelnikami. Miała rację. Przez nich tylko cierpię. Utraciłam Syriusza, a teraz i Sapphire. Życie jest za trudne…

Ostatnią swoją noc w Hogwarcie będę chyba pamiętać do końca życia. Te kilkanaście godzin było jednym pasmem udręk i cierpień. Wprost nie mogłam patrzeć na śpiącą spokojnie niedaleko mojego łóżka Sapphire. Przekręciłam się na drugi bok. Moje ludzkie ciało prawie jaśniało w ciemności, kalecząc niemiłosiernie oczy. Musiałam przybrać postać chimerki. Z miłym zaskoczeniem odkryłam, że zrobiłam to bez problemu, nawet nie używając różdżki.
Materac ugiął się lekko, prawie niezauważalnie, a  ciemności ujrzałam parę złotych, jarzących się oczy. Ach, Gloria… prawie zapomniałam o mej wiernej, kociej towarzyszce. Ułożyła się obok mnie. Teraz nie sposób było nas odróżnić. Ja patrzyłam na nią, ona patrzyła na mnie…

Rano, gdy wszystkie lokatorki naszej małej sypialni wstały, zastały dwie chimerki na łóżku. Łzy pokryły dokładnie nasze włochate policzki, tycząc na nich miniaturowe, ciemne rowki. Nigdy nie spodziewałam się, że chimerka mogła płakać. Zrobiła to zupełnie niepotrzebnie. Wkrótce straci swą panią i trafi w ręce mojego mrocznego wuja.
Sapphire bez słowa ubrała się i podeszła w milczeniu do drzwi. Przez moment wahała się, sprawiała wrażenie, jakby chciała się do mnie odezwać, ale w końcu zrezygnowała z tego, z pewnością by uniknąć kolejnej kłótni. Dobrze, że zrozumiała, gdzie jest jej miejsce. Tak samo Barty. Zdradzając mnie z moją najlepszą przyjaciółką, nie może już liczyć na moje względy.

Gdy już reszta lokatorek opuściła sypialnię, powróciłam do ludzkiej postaci. Gloria wskoczyła mi na kolana. Nie miałam serca jej spychać na podłogę.
- Nie powinnam z ciebie tak się naśmiewać.
- Nareszcie to pojęłaś – warknęłam. – Już nie chcę twojej obecności. Cóż mi po niej, skoro tylko się ze mnie ponabijasz i sobie pójdziesz? Obiecałaś, że będziesz ze mną w samotności.
- Tak jest – odparła. Ten jej przemądrzały ton głosu irytował mnie bardziej, niż głos Hermiony. Wstałam. Miałam zamiar iść teraz na błonia, aby odetchnąć trochę świeżym powietrzem. Miałam też nadzieję, że spotkam tam Victora, albo kogoś innego z mojego licznego rodzeństwa. Czy oni też mieli do mnie żal, mimo że nie byli w Ministerstwie Magii? Obawiałam się, że tak. Nie chciałam umierać skłócona z nimi. Na tym tylko mi zależało.
- Dokąd to? – zapytała Claudia.
- Nie chcę się teraz z tobą widzieć – powtórzyłam. – Może wieczorem.
Opuściłam dormitorium. Na korytarzu w lochach spotkałam Dracona. Minę miał jakby ucieszoną, ale i tajemniczą. Gdy mnie ujrzał, natychmiast do mnie podszedł.
- Słyszałem pewne… plotki – oznajmił. Wzruszyłam ramionami i uniosłam brwi.
- Nie obchodzą mnie żadne plotki – prychnęłam. Bez względu na to, czy byłabym w wyśmienitym humorze i Syriusz by żył, czy czułabym się gorzej, niż obecnie, nie interesowało mnie plotkowanie. Zbyt ceniłam prywatność swoją i niektórych ludzi, by się przejmować, co mówią o mnie, czy o kimś. Co w tym interesującego, że bodajże Fred i George wysadzili tuż po swojej ucieczce gabinet Umbridge?
- Ale to z pewnością cię zaciekawi – nalegał Malfoy. – Ponoć ma przybyć jakiś uczeń na wymianę.
- Aha – mruknęłam. – Niezwykle interesujące. A skąd o tym wiesz, jeśli można spytać?
- Od ojca – odparł Draco. – On wie o wszystkim. Ma przyjechać z Beauxbatons. Może to jakiś twój krewny, ja wiem…
- To, że ta osoba przebywa we Francji nie znaczy, że jest moją krewną – przerwałam mu lodowatym tonem. – A może przyjeżdża tu – uśmiechnęłam się kpiąco – bo nie radzi sobie z językiem? No to sois le bienvenu!
Pozostawiłam Malfoya w lochu z ogłupiałą miną. Cóż, może jego intencje były szczere i chciał mnie czymś zainteresować, bym przestała myśleć o Syriuszu, ale niestety. Nic mnie nie oderwie, nawet na sekundę, od wspomnienia Syriusza. Pobiegłam na błonia, ale nikogo tam nie zastałam. Wiał leciutki wiatr, poruszając starannie wypielęgnowaną trawą. Najwidoczniej Hagrid dał sobie spokój z tym olbrzymem i zajął się jak należy obowiązkami gajowego.
Uczniowie byli chyba na śniadaniu, ale mi bynajmniej nie chciało się jeść. Znów odezwał się we mnie jakiś wewnętrzny głód. Teraz pragnęłam krwi. Wiadome mi było jednak, że Czarny Pan nie zezwoli mi nawet na mały łyk z jakiegokolwiek organizmu. Nawet z ciała Harry’ego Pottera.
- Och, tu jesteś.
Wzdrygnęłam się gwałtownie. Z cienia wielkiego dębu wyłoniła się postać Sapphire. Wyraz jej twarzy świadczył o głębokim smutku, ale i rozczarowania. Nie podeszła do mnie, chciała zachować bezpieczną odległość. Najwidoczniej zobaczyła w moich oczach ten głód.
- Nie mamy sobie nic do powiedzenia – odrzekłam, zadzierając dumnie głowę i mierząc ją wyniosłym spojrzeniem.
- Nie, nie mamy – stwierdziła ze smutkiem Sapphire. – Chciałam tylko wiedzieć, czy… - zawahała się – czy nie zechcesz coś zjeść…
Z pewnością nie o to chciała mnie zapytać. Stała w cieniu, ze zmieszaną miną, nie patrząc mi w oczy, z pewnością unikając mojego wygłodniałego spojrzenia. Och, nawet sama nie wiedziała, w jakim niebezpieczeństwie się znalazła… Gdyby teraz tylko mnie czymś zdenerwowała, nie mogłabym nad sobą zapanować. Rzuciłabym się na nią bez żadnych skrupułów i zabiła, rozdzierając gardło. Opanowałam się jednak. Wzięłam kilka uspokajających oddechów i na moment zamknęłam oczy, by nie widzieć prześwitujących tętnic i żył, które jak nigdy przyciągały mój wzrok.
- Możesz odejść – powiedziałam cicho. – Nie jestem głodna.
Odwróciłam się i usiadłam na trawie. Ledwie mogłam wyczuć, że Sapphire odchodzi. Tak, na pewno mnie tu zostawiła. Mój wampirzy zmysł węchu coraz słabiej czuł jej woń. A może tylko traciłam zdolność rozpoznawania ludzi po ich zapachu? Odwróciłam głowę i odetchnęłam z ulgą. Sapphire szybkim krokiem zmierzała ku szkole, nawet się nie odwracając. Ten widok przyniósł mi swego rodzaju satysfakcję. Bała się przebywać w moim towarzystwie. I bardzo dobrze. Wystarczyłoby kilka sekund więcej, a z pewnością nie dożyłaby powrotu na śniadanie.

Około godziny 11:00, wszyscy zebrali się na stacji Hogsmeade, gotowi do powrotu do domu. Mi było to obojętne. Nawet wolałabym pozostać w Hogwarcie, byleby nie być świadkiem oskarżycielskich uwag i spojrzeń członków Zakonu i uczniów, którzy widzieli na własne oczy moją zdradę. Nie mogłam wprost tego znieść. Nie chciałam też spędzać tych wakacji u wuja. Czarny Pan z pewnością by się ucieszył, ale Barty… nie, tego też nie byłam w stanie wytrzymać. Już sama myśl o nim przynosiła mi ból.
Wsiadłam do pociągu z Glorią u nogi i postanowiłam poszukać jakiegoś wolnego, całkowicie odizolowanego od innych przedziału. W końcu znalazłam taki, na samym końcu pociągu. Władowałam bez trudu swój bagaż na półkę i usiadłam. Gloria rozłożyła się na jednym z foteli naprzeciwko mnie. Pociąg ruszył po kilku minutach. Wpatrzyłam się w przesuwające się za oknem krajobrazy. Nie czułam zmęczenia, lecz monotonne kołysanie zaczęło mnie usypiać. Nagle, w momencie, gdy powieki mi opadły, rozległ się odgłos otwieranych drzwi. Wzdrygnęłam się i gwałtownie otworzyłam oczy. Do przedziału wszedł Victor. Usiadł obok Glorii i przez chwilę przyglądał mi się bez słowa. Po minucie, odezwał się:
- To co zrobiłaś, było okropne. Ale jesteś przecież moją siostrą…
- Nie, Vipi – przerwałam mu. – Nie jestem już waszą siostrą. Zdradziłam Zakon po raz wtóry i z pewnością zrobię to jeszcze kilkakrotnie.
- Nie możemy przecież zapomnieć o tobie – zdenerwował się Victor. – Nie ważne, co zamierzasz. Mama nie pozwoli ci odejść. To przysłała mi dziś rano.
Pogrzebał w kieszeni i wyciągnął z niej nieco pogięty kawałek pergaminu. Rozprostowałam go i przeczytałam:

Victorze,
Jak Ci poszły SUMY? Spajk i Rip są grzeczni? No, tylko by spróbowali nie być… Mam nadzieję, że z Sophie wszystko dobrze. Wiemy wszyscy, jak była związana z Syriuszem. Nikt nie znał jej tak, jak on. Mogę jedynie mniemać, że jako jej matka, znam ją równie dobrze. Nie pisała do mnie ani razu od czasu tego wydarzenia w ministerstwie. Ma pewnie poczucie winy… Przekaż jej, że bez względu na wszystko, co robi, zawsze będzie mogła wrócić do domu. Będzie mogła? Przepraszam, chciałam powiedzieć, że musi wrócić na te wakacje. No, chyba że chce dostać szlaban.
Bardzo Was z ojcem kochamy,
Mama

Cóż, nie spodziewałam się tego. Panicznie bałam się tej drogi powrotnej. Nie chciałam wracać głównie dla tego, że Bes mogłaby się w pewien swój sposób na mnie wydrzeć. Że przyniosłam hańbę rodzinie, że Harry mógł zginąć, że Potter jest święty, a ja nie czczę go, jak Boga… i tym podobne.
- Ja… - zaczęłam i oddałam list Victorowi. – To wiele dla mnie znaczy, ale nie wiem, czy będę w stanie znieść tych wszystkich rozmów, jaki to Harry jest cudowny, że nie oparł się sile ciemności, jak to zrobiła Sophie Serpens…
- Mówisz, jakbyś go nienawidziła – prychnął Vipi.
- Nie jest tak, ale kiedy Czarny Pan jest ze mną, nie mogę się mu oprzeć – powiedziałam. – Jeśli będzie chciał, żebym jakoś zaszkodziła Potterowie, zrobię to.
- Ale przecież Harry będzie daleko – odparł Victor. – Nie mieszka z nami. Mama chce żebyś wróciła. Myślałem, że nie chcesz jej zawieść.
- Bo nie chcę! – zawołałam, kompletnie tracąc cierpliwość. – Myślisz, że bardzo chętnie wrócę do domu Serpensów? Albo że z chęcią zamieszkam pod jednym dachem z tym zdrajcą, Crouchem?! Gdyby to ode mnie zależało, nawet bym się nie zastanawiała, czy wracać do Dziury!
Vipi’ego nie zgorszyło moje zachowanie. Wręcz przeciwnie, bardzo ucieszyło. Wstał z szerokim uśmiechem na twarzy i powiedział:
- No to ustalone.
Pomachał mi ręką na pożegnanie i zostawił mnie samą w przedziale. Chciałabym się tak wszystkim nie przejmować jak on. Zawsze darzyłam Victora głębokim szacunkiem, podobnie jak Barty’ego, tyle że z nim częściej się kłóciłam. Jak to brat z siostrą.

Będąc prefektem, obowiązywały mnie pewne zasady, na przykład patrolowania korytarza podczas jazdy pociągiem. Pierwszy chyba raz uciszyłam się z tego powodu, gdy ogłoszono przez głośnik w przedziale, że prefekci mogą zaczynać patrol. Czym prędzej wstałam, rada, że czymś mogę zająć znękane myśli. Szybko jednak tego pożałowałam, bo na korytarzu, kilkanaście przedziałów dalej od mojego, natknęłam się na niewielką grupkę przy wózku z jedzeniem. Wśród uczniaków znajdował się Harry. Widząc mnie, odezwał się nieśmiało:
- Cześć.
- Witaj – odparłam lodowatym tonem.
Przecisnęłam się przez grupę dzieciaków i poszłam dalej, tak samo powolnym, monotonnym krokiem. Usłyszałam tupot stóp. To Hermiona mnie dogoniła. Minę miała niezbyt zachęcającą, prawie tak samo wściekłą, jak wtedy, gdy uderzyła Malfoya w twarz w trzeciej klasie.
- A może małe przepraszam? – wysyczała. Zatrzymałam się, zaskoczona tymi słowami. Jeszcze nigdy żadna jej wypowiedź nie zszokowała mnie bardziej, niż ta.
- Przepraszam? Ty chyba żartujesz – prychnęłam. – Za co niby?
- Za to, co powiedziałaś w ministerstwie – warknęła. – Bo o czynach to już nie wspomnę.
- Skąd możesz wiedzieć, co powiedziałam w ministerstwie? – zapytałam. – Byłaś nieprzytomna.
Hermiona wzruszyła ramionami.
- Harry mi powiedział – odparła. – Powinnaś go przeprosić. Nikt nie przeszedł tyle, co on.
Tym słowem dopiekła mnie do żywego. Nikt. NIKT! Nie, oczywiście, Harry to męczennik, gotów, by zostać świętym…
- Posłuchaj mnie, głupia – wycedziłam, parząc jej prosto w oczy. – Potter nie jest kimś wyjątkowym. Jest tylko głupim dzieciakiem, który myśli, że ma coś, czego nie ma Czarny Pan. Spóźniliście się. Lord Voldemort poznał treść przepowiedni. Sama mu ją wyrecytowałam. Czasem przydają się wyczulone wampirze zmysły, nieprawdaż? Och, i jeszcze jedno… Dumbledore myśli, że Voldemort nie posiada tej rzekomej broni… miłości, jak on to nazywa. Za późno. Czarny Pan już dawno ją posiadł. Kocha mnie.
Uśmiechnęłam się ironicznie. Hermiona jednak nie dała się tym zrazić. Przecież święcie wierzyła w dobroć i wielkość Harry’ego Pottera…
- To ty jesteś słaba – warknęła. – Przyznaj to! Masz przeprosić Harry’ego, należy mu się to.
Przestałam przejmować się jej słowami. Na pożegnanie rzuciłam tylko:
- Imbécile… dupe, sotte gaillard.   Jeszcze zobaczymy, kto okaże się tu panem.
Odwróciłam się i wróciłam do swojego przedziału. Jak ta perfidna szlama śmiała coś takiego do mnie powiedzieć?! Jednak – tu uśmiechnęłam się drwiąco – nie zna francuskiego, ta niedouczona dziewucha. Jeszcze jej się ode mnie dostanie. Bądź co bądź mam przecież znakomity kontakt z Ritą Skeeter.

Na przystanek dojechaliśmy dopiero pod wieczór. Jak się spodziewałam, Bes i Sethi czekali na swoje dzieci ze zniecierpliwieniem. Pomyśleć, że kilka dni temu spotkali się ze mną, by być świadkami owego Rytuału Dojrzałości…
Zabrałam swoje rzeczy, chwyciłam Glorię pod pachę, by nie zgubiła się w tłumie i wyszłam z pociągu. Gdy Bes mnie ujrzała, chwyciła mnie w objęcia, prawie mnie dusząc.
- Tak się cieszę – powiedziała przez łzy.
- Ja też – mruknęłam. – Myślałam o tym liście… Jednak wrócę do domu.

~*~


Cóż, ten rozdział chyba raczej nudnawy. Ale musiałam kilka spraw wyjaśnić, na przykład sprawę między Sophie i ową świętą trójcą Hogwartu. No to teraz zacznie się jazda. I to dosłownie, bo te wakacje będą o wiele ciekawsze, niż poprzednie. Dedykacja dla Ms. Riddle :* 

42 komentarze:

  1. ~Lilly
    9 maja 2009 o 17:14

    1!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 9 maja 2009 o 17:21
      Gratuluję xD Coraz częściej Ci się to zdaża xD

      Usuń
    2. ~Lilly
      10 maja 2009 o 13:08

      mA SIĘ TEN REFLEKS^^

      Usuń
    3. 11 maja 2009 o 19:28
      Prawda? xD

      Usuń
  2. ~Lilly
    9 maja 2009 o 17:16

    Extra notka!!!! Wakacje zapowiadają się fajne! Ahhh ta Hermiona…. dziwna jak zawsze……. ale co poradzić? Voldzio Koffa? Miło…. A teraz najfajniejsze w blogu i na świecie! WAKACJE!!! Czekam na nexta!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 9 maja 2009 o 17:22
      Tak, wakacje będą ciekawe. Już ja się o to postaram xD

      Usuń
  3. ~Gonia
    9 maja 2009 o 19:13

    No bardzo ładnie. A czy mi się zachce pisać, to nie wiem… na razie mi się nie chce, zobaczymy, co będzie dalej. Może wznowię wszystko za miesiąc, może za krócej… nie wiem. No nic, pozdrawiam – dramione-draco-i-hermione

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 10 maja 2009 o 17:17
      No, to prawie bloga nie zawiesiłaś, bo ja, jeśli się wyrobię, to ledwo co miesiąc daję notki na Selene xD

      Usuń
  4. ~gorgie
    9 maja 2009 o 21:09

    No i jak zwykle masz racje. Trochę, ale tylko odrobinę powiało nudą, ale zapowiada się ciekawiej. No mam nadzieję i czekam na next:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 10 maja 2009 o 17:18
      Powiało nudą, ale za to wakacjami Wam to wynagrodzę xD

      Usuń
  5. ~Olka
    9 maja 2009 o 21:47

    Fajny rozdział.Mi się podobał(jak każdy,znasz mnie przecież).Sophie wróciła do domu,przynajmniej spędzi wakacje z rodzicami.Czekam na next.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 10 maja 2009 o 17:19
      No, do końca to nie są jej rodzice, ona tylko się u nich wychowała. Bo przecież Sophie nie nazywa się Ghost xD

      Usuń
  6. ~Leiwiess..x#
    9 maja 2009 o 22:21

    Tak jasne że wrócę.. Ale wiesz teraz już olewałam bloga bo nauka nauka nauka. Kwiecien i maj to najgorsze miesiące! Myślę, że w drugim tygodniu czerwca powinna ukazać się kolejna notka, ale nie jestem pewna czy ja zdąże napisać ;)Dziękuję za wytrwałość;*www.zpamietnikalilkievans.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 10 maja 2009 o 17:20
      No tak, zgadzam się. Kwiecień i maj. No i jeszcze wrzesień, ja jakoś się nie mogę otrząsnąć z szoku po wakacjach xD

      Usuń
  7. ~kicyslawa
    9 maja 2009 o 22:40

    Jak to czytalam to normalnie myskakam, ze dam w twarz Hermionie! jeny jak ona mnie wkurza!! i niech jej ie oberwie ;]rozdzialowi nic dodac, nic ujacobym dozyla poniedzialku, bo pekam z ciekawosci!;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 10 maja 2009 o 17:22
      Pękaj, bo będzie ciekawy xD Ja też, jak to pisałam, to miałam chęć dać jej w twarz, ale nie mogłam Sophie na to pozwolić, bo by ją jeszcze o pobicie oskarżyła i byłaby to już istna moda na sukces xD

      Usuń
  8. wik@amorki.pl
    9 maja 2009 o 23:08

    Ładnie tu ! Zapraszam na Mini Konkurs na http://www.konkursy-ph.blog.onet.pl i na http://our-sincerity.blog.onet.pl jeśli chcesz żeby twój blog został oceniony . ; )

    OdpowiedzUsuń
  9. wik@amorki.pl
    9 maja 2009 o 23:08

    Ładnie tu ! Zapraszam na Mini Konkurs na http://www.konkursy-ph.blog.onet.pl i na http://our-sincerity.blog.onet.pl jeśli chcesz żeby twój blog został oceniony . ; )

    OdpowiedzUsuń
  10. ~Lottie
    9 maja 2009 o 23:15

    Sprawa między Sophie a trójcą będzie wyjaśniona? No w kooońcu! Oj, Hermiona mnie wkurzyła. Chociaż ma słuszność, że się naprzykrza. Lubię ja za to. xD Mimo wszystko dlaczego mówi, że Harry baaardzo dużo przeszedł, skoro Sophie przeżyła więcej…? Niech ona to im w końcu wygarnie w twarz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 10 maja 2009 o 17:23
      Albo walnie go z pięści, to będzie odpowiedniejsze, bo w sposób naturalny złamie Potterowi okulary xD

      Usuń
    2. ~Lottie
      11 maja 2009 o 16:09

      Tak, to by była mała tragedia, bo w końcu potem Harry pójdzie do sklepu i jeszcze kupi oprawki gwiazdki, albo okulary muchy… I się skończy kochana moda. xD

      Usuń
    3. 11 maja 2009 o 19:27
      No, albo okulary ciemne dla niewidomych, plus laseczka gratis xD

      Usuń
  11. ~Claudia
    10 maja 2009 o 08:04

    Nie lubię Hermiony…W żadnym z opowiadań. Nie wiem czemu x) Niech ta histeryczka (wiadomo o kim mówię) w końcu wysłucha Sapphire. Ale niech nie śledzi jej jako chimera xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 10 maja 2009 o 17:24
      Też nie lubię panny Szlamy. I wyjaśnię, dlaczego. Wydaje się jej, że wszystkie rozumy zjadła, a szlamy nie mają prawa głosu, tu się z Malfoyem zgodzę xD

      Usuń
  12. izuniaa22@op.pl
    10 maja 2009 o 09:34

    Hm…Hermiona jest naprawdę zarozumiała :PKurczę, to się porobiło…W każdym razie czekam na następną notkę :)Pozdrawiam! :*Lady Sensitive

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 10 maja 2009 o 17:25
      Ona jest zrozumiała? Chyba raczej wredna baba, jak to Sophie poetycko po francusku wyjaśniła xD

      Usuń
  13. ~destruo.mylog.pl
    10 maja 2009 o 11:57

    Cześć. Właśnie przeczytałam wszystkie notki od początku i jestem zachwycona twoim opowiadaniem, stylem i talentem. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.Pozdrawiam. ;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 10 maja 2009 o 17:26
      Och, dziękuję xD Już myślałam, że nie da się tego czytać, jak tylko ktoś wchodzi przypadkiem na bloga, to ucieka przed tymi wszystkimi rozdziałami. A uprzedzam, jeszcze nie zaczynam kończyć nawet. To dopiero początek xD

      Usuń
  14. o30@autograf.pl
    10 maja 2009 o 12:18

    Witaj. Na łza-na-dnie nowy rozdział. Zapraszam Kochana.

    OdpowiedzUsuń
  15. Flos
    10 maja 2009 o 13:26

    No pod względem gramatycznym, nie mam się do czego przyczepić. Rozdział czuć, że taki no przejściowy. Ogólnie jak zawsze dobrze napisane. Adieu au chapitre suivant.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 10 maja 2009 o 17:27
      Tak, przejściowy. Nic zbytnio nie wnosi do całego opowiadania, ale będzie on przyczyną kłótni między Sophie i Zakonem Feniksa xD

      Usuń
  16. ~Gabika138
    10 maja 2009 o 13:55

    Fajne.Czekam na nexta ;).Wakacje, ach… ;) Ciekawe, co się wydarzy.[violet-riddle]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 10 maja 2009 o 17:28
      Dużo się wydarzy, będzie jeszcze sprawa, już chyba zapomniana… Mam na myśli Sophie vs lustro xD

      Usuń
  17. ~Makotof
    10 maja 2009 o 15:46

    no no bardzo fajnie tylko niech Sophi juz sie tak nie zadrecza a jesli to konieczne to zabij Barty’ego xD tak tak i mowie to ja osoba uzalezniona od Craucha.Nie no rób co chcesz byle Sophi była szczęśliwsza.:P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~Lilly
      10 maja 2009 o 15:55

      nIE …. NIE WOLNO NIKOGO ZABIJAĆ! jA NIE DAM… ochronię go własnym ciałem !! xD

      Usuń
    2. 10 maja 2009 o 17:29
      Hmmm, morderstwo na Bartym? Nie, tu możecie być spokojni, Barty nie zginie, będzie mi jeszcze potrzebny xD

      Usuń
  18. ~CheruŚ
    10 maja 2009 o 17:29

    Wg mnie rozdział jak zwykle fajny i ciekawy. Oh , ale mnie ta Granger wnerwia >.< Z całej serii HP najbardziej nienawidzę jej i samego Pottera. No ,ale już nie zwierzając się, Qrde, przetłumacz, co znaczy ten francuski fragment. Co prawda uczę się francuskiego, ale tak umiem gadać po francusku, jaka z żaby jest dla polaka przekąska ^^’. Czekam na następny i na przetłumaczenie ;].

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 10 maja 2009 o 17:40
      No to czytasz mi w myślach. Nienawidzę jej i Pottera. I do tego jeszcze przygłupiego Rona Wieprzleja. Za to wprost uwielbiam Voldka i jego wesołą gromadkę xD „sois le bienvenu” oznacza „bywaj”, w sensie pożegnania. A imbécile to coś takiego jak idiotka. Za to gaillard to wredna baba xD Same epitety odzwierciedlające osobowość Panny Szlamy xDD

      Usuń
  19. Unknown_Artist
    10 maja 2009 o 18:40

    Mi się tam rozdział podobał. ;)) Nadal nie rozumiem powstałej sytuacji pomiędzy Sophie i Sappirą. Ja też chcę wakacje. x33 Pozdraawiam, cameron-riddle. x)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 10 maja 2009 o 22:12
      Sophie, po śmierci Syriusza, zwariowała nieco, wszystko wyolbrzymia, wszędzie widzi spiski… jak Moody xD Osądza Sapphire o to, że Barty żekomo ją z nią zdradził xD

      Usuń
  20. izuniaa22@op.pl
    12 maja 2009 o 10:39

    Zapraszam na http://www.ludicrous-love.blog.onet.plna nową notkę :*Pozdrawiam :*Lady SensitivePS zapraszam Cię też na http://www.sth-like-poetry.blog.onet.pljak masz chęć ;) to mój nowy blog. Z wierszami.

    OdpowiedzUsuń
  21. izuniaa22@op.pl
    12 maja 2009 o 13:05

    Zapraszam serdecznie na nową notkę nawww.zgubiony-pamietnik.blog.onet.plPozdrawiam ;*Lady Sensitive

    OdpowiedzUsuń