Przez myśl mi przeszło, że Barty musi być rzeczywiście na oczy cierpiący, skoro nie przejmuje się moim wyglądem. Jestem chyba najbrzydszym stworzeniem na świecie… Chociaż nie. Jest okropniejsza ode mnie istota. Tylko ciekawa jestem, czy nie odeszła już na służbę Potterowi.
Po raz ostatni zerknęłam na lustro i opuściłam salon. Pokój Stworka znajdował się w kuchni, w jakiejś przylegającej do niej komnacie. Zeszłam więc do tandetnej, kamiennej kuchni, nasłuchując. Wszystko wyglądało tak, jak Syriusz zostawił. Na stole znajdowały się gnijące resztki jedzenia, których Stworek nie raczył sprzątnąć. Pomyśleć, że kilka dni temu Syriusz siedział sam na tym krześle, grzebał widelcem w swoim talerzu i zastanawiał się, co stanie się z Harrym. On tylko nim się interesował, gdy już odnalazł swojego chrześniaka, syna swojego najlepszego przyjaciela. Wszystko robił tylko z myślą o nim, liczył się tylko Harry i jego chore, urojone pomysły. A teraz to wszystko moja wina, że Syriusz nie żyje. I Potter o tym wie.
- Dlaczego pani płacze?
Drgnęłam nieznacznie i zerknęłam za siebie. W drzwiach stał Stworek. Nadal był owinięty tą starą szmatą, co zwykle, dłonie miał tylko zabandażowane, a uszy przypalone, najprawdopodobniej przytrzasnął je drzwiczkami od piekarnika, by ukarać się za jakieś nieposłuszeństwo, które popełnił, gdy jego pan jeszcze żył.
- Nie płaczę – odparłam, ocierając szybko oczy. Jednak Stworek, mimo swej starości, dostrzegł błysk łez i nie omieszkał podejść do mnie i wetknąć mi w rękę chusteczkę. Uroczy gest. Nie była to jakaś specjalna chustka, po prostu trochę zakurzony, poszarzały kawałek materiału. Z grzeczności, wydmuchałam w niego nos.
- Chciałam z tobą pomówić – powiedziałam, oddając mu chusteczkę. – Zastanawiałam się, czy nie chciałbyś gdzieś się przenieść. Wiem, że Syriusz zabroniłby ci…
- Ależ proszę poczekać – przerwał mi skrzat. – Teraz pani decyduje, co Stworek ma zrobić. Kiedy pan umarł, i prawidłowo, teraz pani jest nową właścicielką Stworka.
To mówiąc, skłonił się przede mną tak nisko, że jego nos rozpłaszczył się na podłodze. Nie uraziły mnie jego niemiłe słowa, które wypowiedział o Syriuszu. Miał do tego pełne prawo. Tu musiałam przyznać rację Hermionie. Teraz, jak tak na to patrzę, mówiła prawdę, że Syriusz źle traktował swojego skrzata. Może gdyby był dla niego bardziej wyrozumiały, lub traktował z większą przyjaźnią, żyłby teraz.
- Niestety, Stworku – mruknęłam. – To Harry jest twoim nowym panem.
Teraz uświadomiłam sobie, że Syriusz raczej nic mi nie zapisał. W testamencie musiał wymienić jedynie Harry’ego. Black nie oddałby mi nawet w posiadanie tak, w jego mniemaniu, marnego sługi, jakim był Stworek. Byłam dla Syriusza zbyt beztroska i bogata. A Harry nie miał nic, tylko towarzystwo tych swoich mugoli na wakacjach.
Skrzat upadł do moich stóp, chwytając się kurczowo mojej kostki.
- Stworek będzie służył nowej pani – wybełkotał. – Stworek nie pójdzie do tego bachora, Pottera!
Zalał się łzami. Zgodziłam się z jego słowami całkowicie. Harry Potter był leniwym bachorem, który tylko patrzy, żeby znów wykazać się czymś, co zrobi z niego pseudo bohatera.
Uklękłam na podłodze i położyłam ręce na ramionach skrzata. Spojrzałam w jego wielkie, blade oczy, teraz wypełnione łzami oczy i wyjaśniłam:
- Bardzo bym chciała, żebyś prawnie należał do mnie, ale niestety, musimy uszanować decyzję Syriusza. Jeśli Harry Potter jest twoim prawowitym opiekunem, nic nie możemy zrobić.
- Pani może użyć swojej magii, żeby odczarować Stworka! – zawołał skrzat. Rzeczywiście, przeszła mi przez myśl taka alternatywa, jednak szybko sobie przypomniałam, że nie miałam szans na rzucenie odpowiedniego zaklęcia, skoro teleportacja wychodziła mi tak fatalnie. Uśmiechnęłam się tylko i odparłam:
- Zobaczymy, jak to będzie.
Usiadłam na krześle, zajmowanym zwykle przeze mnie i utkwiłam wzrok w miejsce, gdzie siedział Syriusz. Jego krzesło znajdowało się tuż obok mojego, jednak wiedziałam, że wolałby, aby siedział obok niego Harry. Zawsze wolał być bliżej z nim, niżeli ze mną, mimo to zawsze było odwrotnie. Z Potterem spędził raczej mało czasu. Nie mogłam pojąć, jak mógł go od razu pokochać. Przecież Harry chciał go przez prawie rok wytropić i zabić. Ja od razu uwierzyłam w niewinność Blacka i byłam w stanie wałęsać się z nim dłużej, niż całe dwa letnie miesiące, tuż po ukończeniu przeze mnie drugiej klasy w Hogwarcie. Och tak, to dzięki mnie Syriusz przetrwał ten ciężki czas zaraz po ucieczce. Nie chciałam, żeby się odwdzięczał, choć próbował. Chciałam tylko szczerego, przyjacielskiego uczucia. Może i je odwzajemniał, ale kiedy tylko na naszą drogę wszedł Harry, wszystko się zmieniło. Zmieniło się w jego sercu. Najpierw Harry, później ja i inne sprawy. Nawet nie próbował się skontaktować z Primavarą. Korespondowałyśmy przez jakiś czas, kiedy byłam w trzeciej klasie, ale po kilku tygodniach kontakt się jakoś urwał. Prima była ukochaną Syriusza, za czasów szkolnych i rok ukończeniu Hogwartu, oraz najbliższą przyjaciółką Lily Evans.
Ze Stworkiem przesiedziałam w kuchni całkiem sporą część dnia. Kiedy zbierałam się do wyjścia, jeszcze raz zapytałam Stworka:
- Nie chciałbyś się do nas przenieść?
Stworek pokręcił przecząco głową, aż jego uszy załopotały.
- Nie, Stworek niedobrze by się czuł w towarzystwie Czarnego Pana – odparł. – Musi przywyknąć do tej myśli.
- Kiedy będziesz gotowy, sam zdecydujesz – powiedziałam na pożegnanie, pomachałam mu ręką i opuściłam dom Blacków. Postanowiłam do rezydencji wuja wrócić piechotą. Powietrze było rześkie, pachnące burzą. Uwielbiałam burze i deszcz, lecz najbardziej ubóstwiałam pioruny, rozświetlające nocą niebo. Prawie czułam ich woń swoimi wampirzym węchem, kiedy wychodziłam podczas burzy na podwórko.
I dobrze, że odważyłam się powrócić do domu Syriusza. Dokonałam w swoim życiu choć dwa dobre uczynki: pomogłam odzyskać spokój Glace, uwięzionej na wiele lat w lustrze i stałam się dla Stworka nową panią. Czułam, że będę dla niego prawie tak ważna, jak matka Syriusza. Chciałam się nim zająć i mieć w nim przyjaciela. Jednak jeśli Wąchacz zapisał Stworka w spadku Harry’emu, nic nie będę mogła zrobić. Chyba że prosić Pottera, by oddał go mnie, na co miałam złudne nadzieje, bo Wybraniec nie ulegnie komuś, kto przyczynił się do śmierci Blacka.
W końcu ujrzałam na horyzoncie swój cel: mroczną willę wuja, z niewypielęgnowanym ogrodem na zewnątrz i tysiącami ciemnych okiem. Pchnęłam furtkę, której nikt nie raczył jeszcze naoliwić i weszłam na teren posesji. Dziwne to było uczucie, przebywać w tym domu tak sporo czasu, a nie odwiedzając tego zewnętrznego ogrodu. Zdał mi się całkiem obcy.
Kiedy weszłam do środka, światła nie zapaliły się. Musiało być już po kolacji, bo Voldemort nie zwykł palić dla nikogo świec, kto przychodził po owym posiłku. Przez okna przedzierało się jasne światło księżyca, rozlewając się po wypolerowanej, granitowej posadzce. Bardzo przypominała mi ta podłoga to miejsce, w którym rozmawiałam po raz ostatni z Mariusem o jego zmarłej córce. Ale to nie mógł być dom Czarnego Pana. Nie, przecież Voldemort nie ma kontaktu z wampirami. Nie ma i raczej nie miał. Uważał, że te istoty magiczne sprowadzają mnie na złą drogę. Jakby już sam tego wcześniej nie uczynił…
Wspięłam się po schodach na górę. Nie miałam zamiaru meldować się wujowi. Ten z pewnością nawet nie zauważył, że zniknęłam na cały dzień. Kto by się przejmował. I nawet to lepiej, bo problem z głowy. Nikt nie chodzi i nie przeszkadza w jakże ważnej robocie przejmowania kontroli nad światem.
Usłyszałam kroki na korytarzu. Zza zakrętu wyłoniła się czyjaś postać. Na początku nie poznałam, kto to idzie, bo ów człowiek trzymał tak pokaźny stos dokumentów, że zakrył mu on twarz. Później jednak przyszło mi na myśl, że nikt nie jest aż tak niemądry, by spędzić cały piękny dzień na uzupełnianiu tego, jak Barty. Na mojej twarzy pojawił się dobrotliwy, a nawet litościwy uśmiech.
- Nie użyjesz różdżki? – zapytałam. Człowiek zatrzymał się. Jak trafnie zgadłam, był to Barty.
- Nie, przypadkowo zostawiłem ją w pokoju – brzmiała odpowiedź, nieco stłumiona przez stertę dokładnie poukładanych papierów.
- Pomogę ci – zaproponowałam, wyciągając ręce przed siebie. Zanim Barty zdążył zaprotestować, część dokumentów wzbiła się w powietrze i podleciała do mnie posłusznie. Na twarzy Croucha pojawił się wyraz ulgi, chwilowo jednak, gdyż dokumenty zatoczyły w powietrzu koło i rozsypały się po podłodze. Zakryłam usta rękami, by nie krzyknąć. Zbieranie tego zajmie nam całą noc, jak nie dłużej!
- Przepraszam – szepnęłam. – Nie chciałam, wybacz!
- Nie ważne – mruknął Barty, patrząc zrezygnowanym wzrokiem na cały korytarz, usłany pergaminowymi kartami, pokrytymi rysunkami matematycznymi i różnego rodzaju charakterami pisma. – Wracaj już do swojego pokoju, Czarny Pan nie ucieszy się, kiedy nas razem tu zobaczy. I to o tej porze.
Roześmiałam się, a moja twarz odzyskała na chwilę wygląd dawnej Sophie.
- A co moglibyśmy robić o tej porze razem? – zadrwiłam. – W rachubę wchodzi tylko praca na rzecz biednych zwierząt.
Mrugnęłam do niego i uklękłam na podłodze.
- Pomogę ci to pozbierać – dodałam, wyciągając różdżkę. Nie spodobał mu się ten pomysł. Wyraz jego twarzy mówił sam za siebie. Jego zdaniem mogłabym coś podpalić. Nie miałam jednak najmniejszych zamiarów używania magii. Te dokumenciki i papiery były całym życiem Barty’ego, im poświęcał cały swój wolny czas. Rzuciłam mu różdżkę, a sama zabrałam się do tak zwanego "ręcznego" zbierania kartek z podłogi. Przyjrzałam się niektórym z nich. Przedstawiały jakieś wykresy, na niektórych były mapy, na innych tabele. A niektóre były całe zapisane.
- Zrobiłeś to w jeden dzień? – zapytałam, podczas gdy Barty machał różdżką, a dokumenty ustawiały się tematycznie na kupkach.
- Nie, ukradł to Killer – odrzekł. – Z ministerstwa. Nie udowodniono mu zarzutów śmierciożerstwa, więc mamy dodatkowego szpiega. Musiałem jednak to poukładać, poprawić… nie znasz się na tym, więc nie musisz wiedzieć.
Wzruszyłam ramionami i podałam mu kilka kartek, które według mnie tworzyły jedną całość jakiegoś raportu, napisanego przez niejakiego Gilberta M. Wimple’a.
- Czemu sam tego nie zrobił? – spytałam.
- Ja jestem od takiej roboty – mruknął Barty. Znów się roześmiałam.
- Inaczej mówiąc, jest na to za głupi – powiedziałam, ale widząc karcące spojrzenie Croucha, dodałam: - Nazywajmy rzeczy po imieniu. Nie możesz zaprzeczyć, że jesteś inteligentniejszy od ojca Sapphire.
Barty nic na to nie odpowiedział. Nie ufał mi, wyczułam to nawet bez używania wampirzej intuicji czy legilimencji. Nie ufał i nie chciał sobie robić wrogów. Gdyby przyznał, że zgadza się ze mną, przypadkiem mógłby się o tym dowiedzieć Killer i byłaby afera. Tak, Barty był za bardzo delikatny, na kłótnie ze starszym Śmierciożercą. Przecież to ledwo dwudziestodwuletni gówniarz jest…
Sprzątanie tych papierów nie zajęło nam całej nocy, jak myślałam, choć nie miałabym nic przeciwko temu. Barty, używając mojej różdżki, zaniósł Czarnemu Panu ów stos dokumentów. Oparłam się o ścianę, czekając, aż odda mi mój niezbyt poprawnie działający przedmiot.
Wyciągnęłam otwartą dłoń w jego kierunku, kiedy zamknął za sobą drzwi. Podał mi różdżkę, którą wepchnęłam do kieszeni i powiedziałam:
- No to dobrej nocy.
Położyłam dłoń na klamce, należącej do pokoju obok sali tronowej Voldemorta. Tam nocowałam, choć prawie wcale nie sypiałam w łóżku. Siedziałam przy oknie i patrzyłam w niebo, bolejąc nad śmiercią Syriusza. Barty chwycił mnie za ramię i przyciągnął do siebie. Zrobił to w bardzo znajomy mi sposób, gdyż często czynił tak Draco.
- Zaczekaj – szepnął. – Chciałbym ci podziękować za pomoc.
Zanim zdążyłam coś powiedzieć, pocałował mnie i chwycił w ramiona. Oderwałam się od ziemi. Tak, wyraźnie czułam brak gruntu pod stopami.
~*~
Pewnie końcówka najlepsza, co? Oczywiście, był Barty, jego fanki mogą mnie nie straszyć domestosem xD Dedykacja dla Ciemnej Pani :*
~Rozalia
OdpowiedzUsuń20 maja 2009 o 19:57
WOW pierwsza!super notka jak zwykle czekam na nastepna tu i na blogu Seleny
20 maja 2009 o 20:01
UsuńNa Selene będzie chyba jutro, zobaczę, jak się z czasem wyrobię. Już mam napisany na wordzie prawie cały xD
~carmen37
OdpowiedzUsuń20 maja 2009 o 20:02
2
20 maja 2009 o 20:03
UsuńDruga xD
~carmen37
Usuń22 maja 2009 o 14:06
Jak dla mnie rozdział świetny. Perfekcyjnie ukazałaś Stworka.
22 maja 2009 o 16:46
UsuńTak, nie jest śmierdzącym robakiem xD Wolę jego niż Zgredka xD Dlatego, że ten pierwszy nienawidzi Pottera. I prawidłowo xD
~kicyslawa
OdpowiedzUsuń20 maja 2009 o 21:38
nie no jestem pod wrazeniem koncowki ;]jak wyobrazilam sobie Stworka i ta calo sytuacje… normalnie mialam ochote wychlostac Pottera! Biedny Stworek… Bardzo lubie Syriusza (ktory obecnie nie zyje XD), ale kazdy ma swoja ciemna strone, np. Wachacz byl nie mily dla Stworka i kiedy pojawil sie Harry, to rzucil Soph w kat… Wolal patrzec na „Wybranca”….:(czekam na kolejne!!!;D
22 maja 2009 o 16:47
UsuńI poniósł za to karę. Tak, właśnie za uczucia xD Jak się tak bawi ludźmi…
~Lady Sensitive
OdpowiedzUsuń20 maja 2009 o 21:57
Aa, pocałowali się ^^ Nie jestem fanką Barty’ego, ale ładnie z Sophie wyglądają. :) Mam nadzieję, że Sophie uda się odzyskać Stworka. Ładny gest :)Pozdrawiam :*
22 maja 2009 o 16:48
UsuńKto powiedział, że Syriusz zapisał wszystko Potterowi? To były tylko domysły Sophie xD
~Lottie
OdpowiedzUsuń20 maja 2009 o 23:32
Jaki miły Stworek, ”chusteczkę” jej podał xD.Potter głupi, bo wszystko mu Łapa zapisał, a Sophie boleje, boleje i nic. Jeśli takie będzie standardowe podziękowanie za pomoc, to ja chcę żyć w tym świecie xDD.
22 maja 2009 o 16:49
UsuńSyriusz nie zapisał wszystkiego Potterowi! Przynajmniej na razie tego nie napisałam xD
~Ciemna Pani
OdpowiedzUsuń21 maja 2009 o 14:15
Dzięki za dedyk :) Całkiem niezły rozdziałek, choć mało sie działo. I napisz cos na mam smoka w ogrodzie, bo sie tej oceny w końcu nie doczekam!
22 maja 2009 o 16:50
UsuńPiszę piszę, wczoraj miałam oceniać, ale nie miałam gg i częściowo netu. Ba, wczoraj miałam publikować na Selene! Ale co z tego, że mam już napisany cały rozdział skoro nie miałam jak opublikować? xD
Flos
OdpowiedzUsuń21 maja 2009 o 15:37
Nareszcie! Mam chwilę czasu to coś napiszę. Fakt, że końcówka najlepsza (ale ja człowiek, który za dużo w życiu romansów nie przeczytał), a i rozdział był miły i przyjemny.
22 maja 2009 o 16:51
UsuńTeż nie przeżyłam wielu romansów i na razie mnie do tego zbytnio nie ciągnie xD
~Eleanor S.
OdpowiedzUsuń21 maja 2009 o 15:39
No, rozdział fajny ;) No a w ogóle, to ja sobie też bloga założyła, choć na razie jest tylko prolog, zapraszam http://corka-ciemnego-zla.blog.onet.pl/ ^^. I Wybacz za spam . Btw. Nie jestem już CheruŚ tylko Eleanor S. ^^
22 maja 2009 o 16:53
UsuńSpoko, nie przepraszaj. Tylko mała uwaga do adresu. Córak CIEMNEGO zła? Przecież wiadomo, że skoro córka zła, to wiadomo, że ciemnego xD
~Lilly
OdpowiedzUsuń21 maja 2009 o 19:24
i net mi odłączyli ;( szkoda że tak późna piszę… cóż trudno… notka świetna a końcówka najlepsza ;) pozdrawiam
22 maja 2009 o 16:54
UsuńRowumiem i znam ten ból, kiedy nie ma internetu… dziś poniosłam prawie szkodę na sercu, kiedy brat powiedział, że się internet wyłączył xD
~Cam.
OdpowiedzUsuń22 maja 2009 o 14:07
Łał, nawet miły ten Stworek się zrobił. Niezły rozdział, ale najbardziej interesująca końcówka. Czyżby ten długo oczekiwany moment, miał nastąpić? ;)
22 maja 2009 o 16:55
UsuńZaraz zaraz. Długo oczekiwany moment? Przez czytelników chyba, bo Voldek by się raczej nie ucieszył xD Ale fakt, Stworek poweselam, bo Syriusz kaputnął xD
~gorgie
OdpowiedzUsuń22 maja 2009 o 17:11
Sorki, że tak długo nie komentowałam, ale coś nie mogłam:(Ale teraz to nadrobie:)Wspaniałe opisy, opisy i jeszcze raz opisy, tak może być cały czas. A ta koncówka była naprawde uczuciowa:)Czekam na next:D
22 maja 2009 o 17:26
UsuńPoczekaj, aż zobaczysz na Selene, jeśli to czytasz xD
~Olka
OdpowiedzUsuń27 maja 2009 o 23:29
Fajny rozdział.Końcówka była fajna,ale nie tylko,cała notka była fajna.Pozdrawiam.
28 maja 2009 o 20:13
UsuńCieszę się.