16 maja 2009

Rozdział 135

Przez dłuższą chwilę przypatrywałam się wszystkiemu, co mnie otaczało w ogrodzie. Przestałam już słuchać Barty’ego, nie rozumiałam jego słów. W owym czarownym miejscu piękno mieszało się z nieładem. Crouch najwyraźniej najbardziej lubił róże, było ich tu całkiem sporo. Czerwone, żółte, białe, niebieskie i czarne, wonne kwiaty gęsto obrosły krzaki, pnące się z iście magiczną elegancją po grubych pniach drzew, murach i starych, kamiennych meblach. Nawet Hagrid nie potrafił tak zadbać o trawę na błoniach, jak tutaj opiekował się nią Barty. Usiadłam na trawniku, tam gdzie stałam, chłonąc wzrokiem widok, który się przede mną roztaczał. Przez chwilę nawet zapomniałam o swoim położeniu, kłopotach i o Syriuszu. Było to praktycznie niemożliwe. Byłam raczej realistką, nie robiłam sobie fałszywych nadziei, że Syriusz może jednak kiedyś…
Barty usiadł obok mnie.
- Ale z ciebie perfekcjonista – mruknęłam.
- Nie prawda – zaprzeczył Barty.
- No tak, nadal masz liście we włosach – stwierdziłam i strząsnęłam je z jego włosów. – Dziecko bawiło się w piaskownicy, tak?
Starłam ziemię z jego policzka i wyciągnęłam różdżkę z kieszeni, by oczyścić mu szatę z kurzu. Machnęłam nią, ale strzeliła tylko kilkoma iskrami. Wessała brud dopiero za trzecim podejściem. Schowałam ją z powrotem do kieszeni bardzo zmieszana. Barty był ostatnią osobą, której chciałam powiedzieć o moim problemie z magią. Mogłam mu całkowicie zaufać, ale on zaraz powiedziałby Czarnemu Panu. Może i by mnie zrozumiał. Nie czułam się nigdy jeszcze bardziej słaba i bezbronna.
- Wszystko dobrze z… - zaczął Crouch, ale uciszyłam go gestem dłoni.
- Tak, wszystko jest w jak najlepszym porządku – powiedziałam szybko, po czym ukryłam twarz w dłoniach. – Nie, nie jest dobrze. Z niczym! Czego się nie dotknę, to spieprzę! Syriusz nie żyje, mam kłopoty z Zakonem Feniksa, a teraz to!
Wybuchnęłam płaczem. Wcale nie poczułam się lepiej. Przeciwnie, było jeszcze gorzej. Teraz po raz kolejny robiłam sobie wieś na oczach Barty’ego. Co mnie uczył Voldemort? Nie płakać. Nie okazywać słabości. To było jak przykazania, trzymałam się ich bez względu na wszystko. Zmieniło się z chwilą bitwy o przepowiednię.
Barty chciał mnie przytulić, ale odsunęłam się od niego. Gdybym teraz wypłakiwała mu się na ramieniu, byłoby to oznaką kolejnej słabości, czego nie chciałam. Kiedy się uspokoiłam, opowiedziałam mu wszystko, co się działo od chwili śmierci Syriusza i mojej nieudanej próby przywrócenia mu życia. Skupiłam się głównie na faktach, a nie na moich uczuciach. One nie miały znaczenia. Ważne było tylko to, że z niewiadomych mi powodów tracę swoją moc, która jeszcze nigdy mnie nie zawiodła.
- Czyli codziennie ubywa ci jakaś moc, dobrze zrozumiałem? – zapytał Crouch, gdy skończyłam swoją opowieść. Skinęłam bez słowa głową. – Musiało się coś stać podczas twojego… hmm, nie wiem, jak to nazwać… próby ożywienia Syriusza. Może jeszcze ci się cofnie… nie wiem, nigdy o tym nie słyszałem. Nie można stracić mocy.
Szczerze mówiąc, zawiódł mnie. Myślałam, że powie mi, co się ze mną dzieje, chociażby to miało się skończyć tragicznie, miałam nadzieję, że będzie to znał z książek… Pierwszy raz spotkałam się z tym, że Barty czegoś nie wie. Było to dla mnie tak samo niedorzeczne jak różowy Lord Voldemort czy Harry Potter po stronie ciemności.
- Nie wiesz, co się ze mną dzieje? – zdziwiłam się. – Myślałam, że powiesz mi coś… przecież wiesz praktycznie wszystko.
Barty zaśmiał się ponuro.
- Mylisz się – rzekł. Ta wizja nie specjalnie go zmartwiła. – Nie wiem wielu rzeczy. Nie wiem, dlaczego krew wampirów czyni je nieśmiertelnymi. Nie znam ojcowskiej miłości, nie znam prawdziwej wolności… Widzisz, tak naprawdę nie czuję się tak szczęśliwy, jak by się wydawało.
- Witaj w klubie – mruknęłam. Spojrzałam na niego spode łba. Nie musiał mi wcale tego mówić. Myślał, że tego nie widać. Być może i tak jest, ale przede mną tego nie ukrył. Za każdym razem, kiedy go spotykałam, czułam, że się tu męczy.
Oderwałam oczy od jego twarzy i zaczęłam na nowo podziwiać piękno ogrodu, choć przyznam, że wolałabym nadal patrzeć w oczy ukochanego. Były prawie takie same, jak oczy Dracona, tylko nie ciskały w każdego piorunami i nie mroziły mnie za każdym razem, kiedy powiem coś, co go obrazi.
Milczeliśmy. Nikt nie chciał tego przerwać. Każde z nas patrzyło w inną stronę, ale było to lepsze niż rozmowa. Po kilkunastu minutach niestety, gdzieś z wnętrza domu, dopłynął nas stłumiony przez ściany dobrze mi znany krzyk Voldemorta, wołającego Barty’ego do siebie. Zdarzało się dość często, że byłam świadkiem czasem dość niegrzecznej, oczywiście ze strony Voldemorta, rozmowy ze swym umiłowanym sługą.
- Chyba znów nie jest w najlepszym humorze – odezwał się Crouch, wstając.
- Znów?
- Zdarza się to coraz częściej – wyjaśnił. – Wybacz.
Zanim zdążyłam mu odpowiedzieć, wybiegł czym prędzej z ogrodu, nawet nie zamykając za sobą drzwi. Musi naprawdę bać się swojego pana, skoro z takim pośpiechem odpowiada na jego wezwania. Mi by się nie chciało. Nie ważne, czy miałabym swoją dawną, normalną moc, czy też byłabym jeszcze bardziej bezbronna niż teraz. Położyłam się na wznak na trawie i wpatrzyłam się w niebo. Teraz było jasnobłękitne, chmur nie było wcale, a słońca jeszcze nie było widać zza murów. Z wnętrza domów znów rozległy się jakieś wrzaski Czarnego Pana, ale nie dosłyszałam już, czego dotyczą. Prawdę mówiąc, nawet mnie to nie interesowało. Ktoś zrobił błąd ortograficzny w jakimś nudnym raporcie, wielkie rzeczy…

Nie wiem, jak długo byłam w ogrodzie. Znajdowałam się tam całkiem sama. Barty’ego najwidoczniej Voldemort obarczył kolejną robotą, sam też nie chciał tu zajrzeć, a na towarzystwie Glizdogona bynajmniej mi nie zależało. Szkoda, że Armand nie może mnie teraz odwiedzić. Dziwne, że jakoś w tej czwartej klasie o wszystkim zapomniałam. O Darli, o Armandzie, o innych nieśmiertelnych… Cóż, Turniej Trójmagiczny przyćmił wszystko, co jest dla mnie ważne. A dlaczego? Dlatego, by Harry Potter mógł zwyciężyć, a całe złoto z wygranej przeznaczyć na dofinansowanie jakiegoś głupiego sklepu Freda i Georga. Mi tam na złocie nie zależało. Mam go tyle, że sama nawet nie wiem ile. Jestem bardziej znana, niż ta cała jego blizna na czole. Ważna była satysfakcja. Zadowolenie z tego, że przegrał. Że nareszcie poległ. Jednak nie. Czarny Pan był ważniejszy. Lord Voldemort i jego wielkie plany z powrotem do świata żywych. Przez to stracił życie Syriusz, a moja moc się rozpadła.
- W końcu udało mi się wyrwać – usłyszałam. Barty musiał mieć tej pracy raczej mało, skoro uwinął się z nią w niecałą godzinę. Tak mi się przynajmniej wydawało…
- Tak szybko? – spytałam.
- Szybko? – zdziwił się. – Jest już około południa.
Cóż, musiałam się tu trochę zasiedzieć… Nie odczuwałam głodu, zmęczenia, czy znudzenia. Było całkiem ciekawie. Przynajmniej wymyślanie zaskakujących, nie do końca realnych śmierci Pottera przynosiło mi dziwną ulgę. Jednakże nie chciałam się przyznawać Barty’emu, że nie jadłam jeszcze obiadu.
Oparłam się na łokciu, obserwując Croucha jak siada obok mnie, zachowując jednak bezpieczny dystans.
- Czego się tak boisz, nie ugryzę cię – zaśmiałam się.
- Nie o to chodzi, twojemu wujowi nie podoba się, że siedzę tak blisko ciebie – odparł.
- Nie podoba mu się, że ty jesteś za blisko mnie, czy ja za blisko ciebie? – zapytałam. – Wydaje mi się, że chodzi mu o to drugie.
Nie naciskałam. Skoro woli spełniać śmieszne rozkazy Voldemorta, niech tak czyni. Nie będę mu w tym przeszkadzać. Dam mu tą odrobinę wolności.
Barty siedział kilka kroków ode mnie, rozrywając leżące na trawie liście. Wydawał się całkowicie tym pochłonięty. Patrząc na niego, zastanawiałam się, co by się stało, gdybym nie odzyskała jego duszy. Co by było, gdyby Dementor nie zechciał jej oddać, albo gdyby aurorzy zamiast tego potwora przybyli jako ochrona Knota. Albo jeszcze co by się stało, gdyby Barty nie został sługą Lorda Voldemorta. Zostałby pewnie teraz wysoko postawionym urzędnikiem w Ministerstwie Magii, poszedłby w ślady ojca i wyłapywałby Śmierciożerców. Może i dorwałby mnie. Nie patrzyłby jednak na mnie z miłością, jak jest teraz, ale z obrzydzeniem. Miałby żonę, może dzieci, a Czarny Pan może w ogóle by się nie odrodził…
- Czemu mi się tak przyglądasz? – zapytał. Było to normalne pytanie, zadane przez człowieka obserwowanego przez kogoś, dlatego nie zdziwiło mnie ani trochę.
- Jest wiele powodów – odpowiedziałam. – Imponujesz mi. Masz o wiele silniejszą ode mnie wolę. Możesz mi się oprzeć, natomiast ja tobie nie.
Moje słowa trochę go speszyły, jego policzki pokrył rumieniec. Draco na jego miejscu tylko by się zaśmiał. Z pewnością wykorzystałby moje uczucia i uległość. A może i byłoby inaczej? Dawniej kochałam go tak, jak teraz kochałam Barty’ego. Teraz to się zmieniło. Czułam, że jestem z nim z przymusu, a przecież nikt mi tego nie kazał. Z pewnością żywiłam do Malfoya jakieś uczucie, ale już chyba trochę przedawnione.
- Tak jest, niestety – dodałam, nadal patrząc na niego płomiennym wzrokiem. – Nie zmienisz tego, choćbyś odsunął się ode mnie jeszcze bardziej. Możesz wyjechać do Ameryki, ale moich uczuć nie zmienisz.
- Zastanawiałem się nad tym – powiedział cicho Barty.
- Nie przeginaj – odrzekłam.
Dobra, zgodzę się, że nigdy bym go nie puściła do Ameryki. Niech już lepiej tu siedzi i zajmuje się tym swoim ogrodem i innymi głupimi i bezsensownymi według mnie zajęciami. No bo co jest ciekawego w pisaniu jakichś dokumentów? Zawsze dziwiłam się pracownikom ministerstwa. Niektórzy mają ciekawe zajęcia, ale cała reszta?
- Od dawna chciałeś służyć Voldemortowi? – zapytałam. – Taka decyzja nie bierze się z nikąd. W twoim przypadku, to prawie jak pójście do klasztoru… celibat, zero życia towarzyskiego…
- Nie jest tak ciężko – stwierdził. – Jeśli się czegoś nie pozna, nie tęskni się za tym.
- Masz rację – westchnęłam. – Gdybym cię nie poznała, Budda wie, co by się stało. Wiesz, Draco nie rozumuje tak jak ty. Jest raczej… zacofany?
Roześmialiśmy się. Tak, to było śmieszne, a szczególnie szczere. Draco był tak przyziemny, jak się tylko dało.
- Odniosłem wrażenie, że mnie nie lubi – powiedział Barty.
- Czemu? – zdziwiłam się. Co prawda, nie dziwiłam się Malfoyowi. Weźmy pod uwagę ostatnie dni, też nie lubiłam Sapphire, gdy myślałam, że zdradza mnie z Bartym, albo odwrotnie. Bądź co bądź wcale nie chciałam o tym rozmawiać z Bartemiuszem, jest zbyt wrażliwy na to.
- Wydaje mi się, że on podejrzewa cię o zdradę – odparł.
- Niestety, w tym też masz rację – odpowiedziałam ze śmiechem. – Nie ma żadnych dowodów, z resztą, gdyby mu na tym zależało albo gdyby był pewny, to już by ode mnie odszedł.
Barty znów zajął się maltretowaniem leżących na trawie liści, a ja nadal nie odrywałam od niego wzroku. Był o wiele bardziej godny uwagi niż wypielęgnowany przez niego ogród.

~*~


Znów była burza, dwa razy mi internet odłączyli. Ale w końcu jest nowa notka, wymęczyłam ją jakoś. Ostatnio też nie było rozdziału, bo musiałam się uczyć do egzaminu po drugiej klasie, który odbył się dziś. No, to za rok będę już się denerwować, czy mnie do liceum przyjmą xD Dedykacja dla Miki, która nadrobiła już zaległości na moim blogu xDD 

36 komentarzy:

  1. ~Claudia
    16 maja 2009 o 17:32

    Czyżbym była pierwsza? x)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 16 maja 2009 o 17:33
      Tak, i masz komentarz 6400 xD

      Usuń
  2. ~Claudia
    16 maja 2009 o 17:38

    Nie wyobrażam sobie Sophie pracującej w ogrodzie x) Nareszcie przyznała, że podziwia Barty’ego (bo jest za co xDD) A jeszcze bardziej dziwna mi się wydaje wizja Croucha z dziećmi i żoną, pracującego w Ministerstwie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 16 maja 2009 o 17:49
      Ooo, czyli nie chcesz, żeby Sophie byla szczęśliwa? Z Bartym? Przecież wiadome, że chciałaby mieć dzieci, kiedyśtam, jak prawie każda dziewczyna. No, ale skoro nie… xD

      Usuń
    2. ~Claudia
      16 maja 2009 o 17:57

      Nie przekręcaj moich wypowiedzi, ani nie wyciągaj pochopnych wniosków! xDD Oczywiście, że chcę, aby Sophie była z Barty’m, ale nich lepiej ta niewyżyta furiatka nie rodzi dzieci x)

      Usuń
    3. 18 maja 2009 o 17:36
      Sophie i tak nie może mieć dzieci ze zwykłym śmiertelnikiem xD

      Usuń
  3. ~carmen37
    16 maja 2009 o 17:39

    2!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 16 maja 2009 o 17:49
      Tak, druga xD

      Usuń
    2. ~carmen37
      17 maja 2009 o 13:15

      To świetnie. Ale ktoś za mną klnie z powodu ,,refleksu, który poszedł do Zakzanego Lasu” xD Sorki, ze dopiero teraz, ale wczesniej nie miałam czasu przeczytać i skomentować. Myślę, że gdyby Voldemort podzielił się swoją krwią z Sophie, nic by się jej nie działo.

      Usuń
    3. 18 maja 2009 o 17:42
      Krew nie ma tu nic do gadania. Sophie jest normalną wampirzycą, która może się bez niej obejść.

      Usuń
  4. ~Lilly
    16 maja 2009 o 18:53

    Nosz Kuźwa…. mój refleks poszedł na wycieczkę d Zakazanego lasu… Ok… zaczynam czytać… :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 18 maja 2009 o 17:43
      A mój się utopił w jeziorze xD

      Usuń
  5. ~Łania
    16 maja 2009 o 19:03

    Nom, u ciebie burze, a u mnie leje. Wiesz co? Chyba wolałabym burzę. posiedziałabym sobie na parapecie i napisałabym jakiś fajny opis :) No, rozdział był wręcz fenomenalny! Tylko tak dalej xD I był barty :) I voldziu :)Mówiłaś, że pokaże tą stronę natury którą pokazałaś na Selene Snape, i co?! Nie ma!!! (złości się)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~Ciemna Pani
      16 maja 2009 o 19:24

      A… Zauważyłam że wypowiedziałaś się na temat mojego rysunku! Są nowe…xD

      Usuń
    2. 18 maja 2009 o 17:44
      Wiesz jak to jest, skleroza, amnezja i brak czasu xD

      Usuń
  6. ~Lilly
    16 maja 2009 o 19:04

    nosz czemu 3????… gdzie się ten reflex podział… a taaak zrobił se wycieczkę…no i git! a notka swietna… tylko ten chlerny dystans! a ja myślałam że buzi buzi będzie ;( ach to pech… no trudno… czekam na nexta :* a teraz to pododa to taka zajefajna… wyjśc na 2 sekundy na dwór i wyglądać jak zmokła Hermiona Grenger! Ochyda!!! pozdro!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 18 maja 2009 o 17:47
      Przecież Sophie nie może się bez przerwy z nim całować, wkrótce by się nim znudziła xD

      Usuń
  7. ~Ms.Riddle
    16 maja 2009 o 20:40

    Wybacz, że tak dawno mnie nie było, ale no… mialam problemy osobiste xD Też miałam burzę, ale uratowałam neta ;d ;p Jeżeli chodzi o przyjmowanie do liceum, to sie nie martw ;d;p lepiej mysleć, że trzeba zdać egzamin ;d;p potem już jest z górki :D: ) aaa rozdziały świetne, jak zzwykle ;;d;p nareszcie coraz romantyczniej :*** nadia-riddle-love ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 18 maja 2009 o 17:50
      Romantycznie będzie, kiedy Voldemort wejdzie w najbardziej wyczekiwanym momencie xD

      Usuń
  8. ~kicyslawa
    16 maja 2009 o 21:32

    Eh.., Zycie jest niesprawiedliwe.. Wszedzie jest burza, tylko u mnie pada… Nie leje, nie mzy… Po prostu beszczelnie pada!Hm, czytaja ta notke nieco sie przestraszylam, bo Sophie ma juz problemy z rzuceniem czaru czyszczacego… Kurcze… Jest zle, ale mam nadzieje ze to sie cofnie jak mowi Barty.A, i uwielbiam komentarze Sophie. Tym razem fajne bylo ze pewni Voldzio drze sie na Bart’iego za jakis blad ortograficzny w sprawozdaniu (czy jakos tak). Po prostu kocham takie drobne, smieszne elementy ktore przemycasz tutaj! No, nie w kazdej notce, ale sa ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 18 maja 2009 o 17:51
      Barty ortografów nie robi, jest przecież perfekcjonalistą xD

      Usuń
  9. ~Gonia
    16 maja 2009 o 21:32

    No, ładnie to napisałaś, ale nie chce się powtarzać. troszkę nudą powiało, ale… czasami takie rozdziały są potrzebne ;P pozdrawiam – dramione-draco-i-hermione

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 18 maja 2009 o 17:53
      Masz rację, nie można cały czas dawać emocjonujących rozdziałów, bo by człowiek nerwy stracił xD

      Usuń
  10. ~Kandahar
    17 maja 2009 o 11:57

    Niepokojąca jest ta sprawa z utratą mocy… To pewnie, że chciała go wskrzesić… No, ale mam nadzieję, że się jakoś ułoży…Tak sobie myśle, że Voldemort mógłby dać już spokój Sophie i Barty’iemu… Mógłby pozwolić, żeby jego siostrzenica była szczęśliwa… ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 18 maja 2009 o 17:55
      Tak, Voldek akurat da jej być szczęśliwą. Wtedy by nie czuła, że żyje xD

      Usuń
  11. Jasminium
    17 maja 2009 o 12:32

    Oj, coraz częściej nie mam pojęcia co napisać w komentarzu. U ciebie burza, a u mnie leje i tylko leje, ale już nie długo. Ech… Co ja mam jeszcze napisać? Po przeczytaniu rozdziału nie wiem czy mi się podoba, czy nie. Błędów jakoś nie zauważyłam. Do zobaczenia, a raczej napisania. A zmieniłam podpis, nie mam pojęcia czemu, jak coś to ta co się podpisywała jako Flos. Może znając mnie i życie niedługo wrócę do starego podpisu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 18 maja 2009 o 17:56
      Jak jest nudno, to się nie wie, co napisać… xD

      Usuń
  12. ~Cam.
    17 maja 2009 o 14:08

    Ah, jak słodko. Miłość, po prostu. Szkoda trochę Dracona, tylko… Czy on nie ma jakiejś wady wzroku? To widać od dawna, że Sophie go nie kocha. ^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 18 maja 2009 o 18:01
      Cóż, może rzeczywiście nie widzi na oczy xD

      Usuń
  13. kartka_z_ocenami@onet.eu
    17 maja 2009 o 15:42

    Potrzebujesz rady? Cały czas Ci słodzą, a ty potrzebujesz krytyki?Zgłoś się do oceny na http://kartka-z-ocenami.blog.onet.plPozdrawiamy.:*Oceniające.PS. Z góry przepraszamy za SPAM.

    OdpowiedzUsuń
  14. nothing_impossible@onet.eu
    17 maja 2009 o 16:26

    Zapraszam na nowy odcinek na http://www.nothing-impossible.blog.onet.pl :))

    OdpowiedzUsuń
  15. ~Lilly
    17 maja 2009 o 20:18

    Na blogu: http://magic-and-charm.blog.onet.pl/ pojawił się Rozdział II pt.: „Nienawidzę was”. Przeczytaj i wyraź swoją opinię ;P. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  16. leannelestrange7@amorki.pl
    17 maja 2009 o 22:28

    Zapraszam na http://www.owiana-mrokiem.blog.onet.pl, gdzie pojawił się 22 rozdział pt. ,,Szkarłatny błysk w oku”. Serdecznie zapraszam!

    OdpowiedzUsuń
  17. leannelestrange7@amorki.pl
    17 maja 2009 o 22:28

    Zapraszam na http://www.owiana-mrokiem.blog.onet.pl, gdzie pojawił się 22 rozdział pt. ,,Szkarłatny błysk w oku”. Serdecznie zapraszam!

    OdpowiedzUsuń
  18. ~Olka
    26 maja 2009 o 19:22

    Fajny rozdział.Sophie bardzo kocha Barty’ego.Powiedziała mu nawet że traci swoją moc.Ciekawe czemu traci swoją moc? Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 28 maja 2009 o 20:18
      Och, z tego i owego powodu xD

      Usuń