- A ty gdzie się wybierasz?
Odwróciłam się z zawiedzioną miną. Oczywiście. Voldemort. Czy on nie ma naprawdę nic więcej do roboty, jak mnie ciągle dręczyć? Skrzyżował ręce na piersiach i zmrużył szkarłatne oczy, a źrenice zwęziły mu się jeszcze bardziej niż zwykle.
- Do Barty’ego – odpowiedziałam tonem tak niewinnym, na jaki mnie było stać. – Przecież nie widzieliśmy się tyle czasu.
- Dobrze – rzekł. – Ale wiesz. Nie jesteś jeszcze dorosła, a ja odpowiadam za ciebie. Trzymajcie się od siebie z daleka.
Uniosłam brwi. Już samo to, że się zgodził, a nie nawrzeszczał na mnie jak zwykle, bardzo mnie zdumiało.
- Więc co mamy robić? – spytałam.
- Nie wiem. Grajcie w karty – rzucił, zabierając się do odejścia. – Przy tym też można rozmawiać.
I odszedł. Wzruszyłam ramionami. Cóż. Skoro mamy grać w karty, możemy grać. Czy Barty w ogóle umiał to robić? Ja wychowałam się w domu Ghostów, a tam często grało się w mugolskie gry. Byłam chyba bardziej zacofana w świecie czarodziejów niż Ashley Pail. Ale znajomość świata mugoli też miała swoje plusy. W końcu potrafię się ubrać, nie używając magii.
Minęłam obraz dziadka Czarnego Pana i zapukałam do drzwi. Nie czekając na odpowiedź, weszłam do środka. Było ciemno, ale Crouchowi to chyba nie przeszkadzało, bo nie paliła się żadna świeca. Jedynym źródłem światła był ogień buzujący w kominku. Barty już się rozpakował, ale dwie wielkie walizki stały w kącie oparte o ścianę.
- Co tu robisz? – Crouch podniósł głowę znad książki, którą czytał.
- Mówiłam ci – odpowiedziałam cicho. – Że przyjdę wieczorem.
Usiadłam na podłodze po turecku; Barty zrobił to samo. Przez chwilę milczeliśmy. Spuściłam wzrok i zaczęłam się przyglądać wzorowi na dywanie.
- Spotkałam po drodze Czarnego Pana – odezwałam się w końcu. – Kazał nam grać w karty.
Śmierciożerca bez słowa wstał, podszedł do szafki i zaczął w niej grzebać. Po chwili wrócił, znów usiadł naprzeciwko mnie i wyciągnął jakieś małe zawiniątko. W środku były czerwone karty. Niczym się nie różniły od kart mugoli.
- Skoro kazał grać w karty, to zagramy – rzekł.
Wyciągnęłam różdżkę, zatoczyłam nią w powietrzu koło, a na mojej rozpostartej dłoni pojawiła się butelka. Cóż, nie do końca o tą mi chodziło, ale jak już jest… Wypiłam kilka łyków i skrzywiłam się. Kwaśne. Chyba trochę za bardzo jak na mnie. Barty zaczął tasować karty z bardzo głupią miną.
- Dziwne uczucie – mruknął, zerkając na mnie. – Zwykle grałem w karty z Mrużką. Wiesz, kiedy byłem jeszcze pod władzą ojca.
Wzdrygnął się lekko. Zgarnęłam swój stos kart. Nie było źle. Ale nie bardzo interesował mnie teraz moja część kart. Podałam Barty’emu butelkę.
- Niezbyt dobrze gram – odezwałam się cicho. – Nie umiem się skupić, zwłaszcza w takim towarzystwie.
Mrugnęłam do niego. Crouch wypił trochę i zakrztusił się. Jemu chyba też niezbyt smakował ten alkohol.
Podczas pierwszej wojny skasował moją królową asem. Uśmiechnęłam się i bez słowa zdjęłam bluzkę. Ten natychmiast spoważniał i obejrzał się, żeby sprawdzić, czy drzwi są zamknięte na zasuwę.
- Co ty robisz? – zapytał przerażony.
- Czarny Pan kazał nam grać w karty – odpowiedziałam niewinnym głosem i znów wypiłam trochę. – Ale nie powiedział, jak mamy to robić. Chcesz?
Wziął ode mnie butelkę.
Chichocząc cicho, rzuciłam na podłogę resztę kart.
- Jednak ze mną nie tak łatwo wygrać – wybełkotałam, z trudem skupiając uwagę na twarzy Barty’ego. Byłam już mocno podchmielona.
Crouch zdjął koszulę. Ja byłam już prawie całkowicie rozebrana. Ale on miał mocniejszą głowę ode mnie, więc trudno się dziwić. Wypiłam do końca resztkę alkoholu, która pozostała na dnie butelki, po czym przechyliłam ją do góry dnem. Ani jedna kropla nie wypłynęła. Znów się zaśmiałam.
- Skończyło się – stwierdziłam. – Przydałoby się więcej.
Śmierciożerca wstał i, trochę się zataczając, podszedł do barku. Przez przypadek wpadł na krzesło, co wywołało u mnie niekontrolowany wybuch śmiechu. Wyciągnął przezroczystą butelkę, odkorkował ją, usiadł obok mnie i przystawił ją do ust, po czym wypił kilka łyków. Zakrztusił się i zaczął kaszleć. Uderzyłam go kilkakrotnie otwartą dłonią w plecy. Wzięłam od niego butelkę i również trochę wypiłam. Skrzywiłam się.
- Paskudztwo – oświadczyłam, oddając mu ją.
Przysunęłam się do niego, oplotłam go ramieniem za szyję i pocałowałam w usta. Barty chwycił mnie z tyłu głowy za włosy, żeby mnie odciągnąć na parę centymetrów.
- Wiedziałem, że to się tak skończy – powiedział, ale tylko wzruszyłam ramionami.
- Ja też – mruknęłam i ponownie go pocałowałam.
Crouch odstawił ostrożnie butelkę na podłogę, ale przewróciłam ją nogą, kiedy przetoczył się na mnie. Zbyt dużo nie musiał ze mnie ściągać, żeby mnie rozebrać. Krew, którą dał mi Armand, nadal płynęła w moich żyłach, ale po prostu nie mogłam się powstrzymać, żeby nie zbić kłów w tętnicę na szyi mojego kochanka. W jego krwi poczułam ostry smak alkoholu, ale nie miało to dla mnie teraz znaczenia. Zastygłam w bezruchu, pijąc i pijąc, a Barty spokojnie pozwalał mi na to. A może był już byt słaby, żeby się odsunąć?
Czerwień krwi całkowicie zamroczyła mi wszystkie zmysły. Ciepły strumyczek spływał mi przez gardło do wszystkich, najmniejszych, najmniej ważnych zakątków mojego ciała. Zamknęłam na chwilę oczy. Poczułam zmęczenie, ale zignorowałam to. Teraz była dla mnie ważna tylko ta chwila, bardzo krótka chwilka, bo musiałam przecież znaleźć w sobie siłę i odwagę, żeby przestać pić.
Wyrwałam kły z ranki. Barty jęknął cicho, krew sączyła się z nich już bardzo szybko. Ugryzłam swój nadgarstek i pochyliłam go nad nimi, a kilka czerwonych kropelek spadło na dziurki, które natychmiast zniknęły, pozostawiając po sobie tylko starą krew.
Odnalazłam jego usta z zamkniętymi oczami. Nie miałam już siły unieść powiek. Przez chwilę bałam się, że go zabiłam, ale ten lęk minął, kiedy odwzajemnił pocałunek. Bardzo tęskniłam za jego bliskością. Żyliśmy przecież w tak niebezpiecznych czasach. Mnie było o wiele trudniej zabić, potrzeba było zatrutej, srebrnej strzały albo czegoś podobnego. Kiedy przebito by mi serce, już nie byłoby ratunku. Słońce teraz już raczej nie jest mi w stanie zbyt wiele zrobić. Ot, przypalić skórę, sparaliżować mnie na krótki czas… Ale Barty’emu śmierć groziła praktycznie na każdym kroku. Gdybym mogła, chwyciłabym go w ramiona i nie puszczała, dopóki nie skończy się ten koszmar.
Kochaliśmy się, sama zresztą nie wiem, jak długo. Byłam zbyt pijana, żeby zwracać na to uwagę. W końcu, zmęczona, opadłam obok niego na dywan. Oczy miałam zamknięte, pierś falowała mi w ciężkim oddechu. Barty przysunął mnie do siebie i nakrył czymś. Już nie miałam głowy, żeby się martwić, co to było. Pozwoliłam mu się przytulić, po czym niemal natychmiast zasnęłam.
*
Rano obudził mnie jakiś cichy trzask. Był to naprawdę cichutki odgłos, ale z moim kacem nawet najlżejszy odgłos wydał się okropnym hukiem. Z przeciągłym westchnieniem podniosłam nieco głowę, bo ciążyła mi tak, jak chyba nigdy dotąd po piciu.
Barty nadal obejmował mnie ramieniem, ale spał twardo, jak wampir w swojej trumnie. Położyłam głowę na jego ramieniu i zamknęłam oczy. Chciałam znów zapaść w sen, ale coś mi cały czas przeszkadzało.
Crouch poruszył się lekko i otworzył zaczerwienione oczy. Kiedy zauważył, że i ja już nie śpię, spróbował się uśmiechnąć, ale nie bardzo mu to wyszło. Domyślałam się, jak się czuł. Jakby głowa za chwilę miała mu pęknąć. Rozejrzałam się w poszukiwaniu różdżki. Zauważyłam ją porzuconą niedaleko przewróconej butelki z wódką. Na jej widok zrobiło mi się niedobrze. Nie dość, że to paskudztwo, to jeszcze mam teraz po tym kaca. Przywołałam różdżkę, zatoczyłam nią w powietrzu koło, a podłodze pojawiły się dwie malutkie szklaneczki z żółtym połyskującym płynem. Podałam jedną z nich Barty’emu, po czym wypiłam ze swojej. Ból głowy i jej ciężkość powoli zaczęły mijać. Po minucie czułam się cudownie lekka i wypoczęta.
Kiedy ból głowy minął, wróciły wspomnienia z wczorajszego wieczora. Uśmiechnęłam się nieznacznie i spojrzałam na Barty’ego.
- Brakowało mi tego – odezwałam się bardzo cicho. Zerknęłam na zegar. Było kilkanaście minut po dziewiątej. – Nie ma chyba sensu wracać o tej porze do Hogwartu. Jutro to zrobię.
Przysunęłam się do niego, żeby się móc przytulić. Ta chwila czułości została jednak przerwana brutalnie przez sowę, która zaczęła się dobijać do okna. Barty wstał, żeby ją wpuścić, oczywiście wcześniej ubrawszy spodnie. Kiedy odwiązał jej list od łuskowatej nóżki, ptak wyleciał z powrotem przez okno, a on powiedział:
- To chyba coś do ciebie.
Podał mi list. Rzeczywiście, na kopercie było napisane:
Sophie Serpens
Pokój na pierwszym piętrze
Rezydencja Tego, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać
Uniosłam nieco brwi na widok tego napisu, ale rozerwałam kopertę i wyciągnęłam list. Kartka pergaminu zapisana była zielonymi, ładnymi literami, których nadawcę natychmiast poznałam.
Sophie
Chciałbym Cie poinformować, że egzaminy odbędą się za trzy dni (to jest jedenasty czerwiec). Jeśli jesteś w stanie przybyć do szkoły, aby je napisać, byłbym bardzo rad. Mam nadzieję, że czujesz się już lepiej.
Albus Dumbledore
Zmięłam w zaciśniętej pięści list, patrząc z rozbawieniem na Barty’ego.
- To od Dumbledore’a – wyjaśniłam. – Za trzy dni mam egzaminy, prosi, żebym, w miarę możliwości, przybyła je napisać. Założę się, że bardzo walczył z tym, żeby nie napisać Sypialnia Bartemiusza Croucha, podłoga.
Zaśmiałam się, po czym wstałam, żeby się ubrać.
Barty poszedł ze mną do kuchni na śniadanie. Kiedy już wracaliśmy z jadalni, natknęliśmy się na Voldemorta. Omiótł nas znudzonym wzrokiem i bez słowa zszedł do lochu. Pewnie nawet nie zauważył, że spędziliśmy razem noc. Albo też bardzo mu się spieszyło, żeby torturami wyciągnąć z jakiegoś więźnia nowe informacje.
Poszłam do pokoju, żeby się spakować. Nie czułam się tak przygotowana na te egzaminy, jak na SUMY, ale chyba mi się uda. W końcu to nie są najważniejsze testy. Bo te czekają mnie za rok. Musiałam się spakować. Jutro wracam do Hogwartu.
~*~
No i mamy już drugą rocznicę. Ten blog ma już dwa lata, choć Siostrzenica jest o wiele starsza, powstała jeszcze wtedy, kiedy chodziłam do podstawówki. Cóż, dla mnie też zaczyna się teraz nowy rozdział, zakończyłam gimnazjum, po wakacjach idę do liceum. Chciałabym już z góry przeprosić za to, że po sierpniu rozdziały będą na sto procent rzadziej. Nie tylko tutaj, ale i na innych blogach. Chciałabym też podziękować wszystkim moim czytelnikom, chciałabym wymienić wszystkich, ale nie chcę też pominąć tych, którzy czytają, a nie komentują. W tym roku Onet docenił mnie cztery razy, za co jestem bardzo wdzięczna. Zrobiłam specjalny szablon na tę rocznicę, choć wiem, że nie jest idealny. Cóż, no to do zobaczenia za prawdopodobnie dwa dni xD
~Lilyan
OdpowiedzUsuń1 lipca 2010 o 15:01
Pierwsza! Idę czytać :D
1 lipca 2010 o 15:11
UsuńGratuluję xD Zaraz zmienię szablon, tylko muszę znaleźć zdjęcie, bo tamten, który zrobiłam, nie chce się zalinkować xD
~P@protk@
OdpowiedzUsuń1 lipca 2010 o 15:16
Druga? Super! Już biorę się za czytanie. A i ściągnęłam sobie photoshopa ^^
1 lipca 2010 o 15:30
UsuńBrawo xD I jak, działa Ci? xD
~P@protk@
OdpowiedzUsuń1 lipca 2010 o 15:22
Już przeczytałam ^^ Świetny rozdział xD No i najlepszego życzę oczywiście!
1 lipca 2010 o 15:31
UsuńBardzo dziękuję, merci, w imieniu moim i bloga xD
~P@protk@
OdpowiedzUsuń1 lipca 2010 o 15:52
Co do photoshopa: Działa ^^ I taka byłam szczęśliwa, że śmiałam się jak krejzolka ^^
1 lipca 2010 o 15:55
UsuńNo, ja przed założeniem Siostrzenicy zgubiłam photoshopa, więc kiedy założyłam już tego bloga, to zaczęłam szukać jak opentana, bo przecież nie mogłam mieć jednego chlewu na blogu, nie? xD
~Aisha-chan
OdpowiedzUsuń1 lipca 2010 o 17:46
HAPPY BIRTHDAY!xD a tak w ogóle to świetnie napisane:) z tymi kartami mnie rozwaliłaś, ale to szczegół:Dpozdrawiam i miłych wakacji:)
3 lipca 2010 o 10:21
UsuńI tu się przyznam: wątek zapożyczony z „Mody na sukces” xD Moja ulubiona para: Nick i Taylor xD
~dESTRUO.
OdpowiedzUsuń1 lipca 2010 o 17:52
ym,mnie sie podobało :D sex z Bartym hmm WYBACZ ALE MI ODWALA Xd
3 lipca 2010 o 10:20
UsuńNo, zwłaszcza to się podoba, nie? xD
~Destruo.(czarnemleko)
OdpowiedzUsuń1 lipca 2010 o 17:55
Kurde i jeszcze Caps Lock mi się poprzednio włączył, wybacz xD
3 lipca 2010 o 10:20
UsuńSpoko, też mam te problemy xD Bo kiedy piszę, już nie patrzę na klawiaturę xD
~Akasha
OdpowiedzUsuń1 lipca 2010 o 18:39
Niewiem czy uwierzysz…ale polubiłam twoje opowiadanie,choć wcześniej byłam zniechęcona:) pozdrawiam:)
3 lipca 2010 o 10:19
UsuńWiesz, kto czytał bloga od początku, może czuć się zniechęcony xD Jestem tego świadoma xD Ale teraz mój styl już się bardzo rozwinął, to chyba widać xD
~Allelek
OdpowiedzUsuń1 lipca 2010 o 18:46
w ciągu dwóch lat 270 rozdziałów, całkiem sporo gratuluje :* Rozdział był dobry a i nie wiem co jeszcze napisać w takim razie cię pozdrawiam i czakam na kolejne rozdziały :*
~Allelek
OdpowiedzUsuń1 lipca 2010 o 18:46
w ciągu dwóch lat 270 rozdziałów, całkiem sporo gratuluje :* Rozdział był dobry a i nie wiem co jeszcze napisać w takim razie cię pozdrawiam i czakam na kolejne rozdziały :*
3 lipca 2010 o 10:17
UsuńNo, Selene będzie mieć dwa lata w sierpniu, a ma 45 rozdziałów dopiero xD Ale szkoda, że wcześniej skończę Selene, jeszcze przed jej urodzinami xD
~Olka
OdpowiedzUsuń1 lipca 2010 o 18:48
Fajny rozdział i ładny szablon………..Dobrze że chociaż zagrali w te karty,jak kazał Voldemort…………..Pozdrawiam.
3 lipca 2010 o 10:16
UsuńAle jemu właśnie chodziło o zapobiegnięcie tego, co się stało xD
klaudia1009@autograf.pl
OdpowiedzUsuń1 lipca 2010 o 22:39
Na blogu http://oto-nadeszla-pora.blog.onet.pl/ pojawił się właśnie rozdział 3. Serdecznie zapraszam również na mojego photobloga, gdzie pojawiło się nowe zdjęcie – http://www.photoblog.pl/#dekretedukacyjny. Zapraszam do czytania, oglądania, słuchania i wyrażania opinii, która jest dla mnie bardzo ważna. Przepraszam również za wszelkie niedogodzenia, błędy oraz okres czasu, który przyszło czekać na nową notkę. Kada113
~Victoria
OdpowiedzUsuń2 lipca 2010 o 09:01
Świetny rozdział! STO LAT! STO LAT!
3 lipca 2010 o 10:15
UsuńDziękuję bardzo xD
~Lotties .
OdpowiedzUsuń2 lipca 2010 o 15:16
Happy birthday to your blog, śpiewajmy wszyscy na melodię „Alleluja” xD Gratuluję wytrwałości na którą mnie nigdy nie będzie stać xD
3 lipca 2010 o 10:14
UsuńEtam. Wystarczy trochę dyscypliny xD I pomysłów xD
~Nieśmiertelna
OdpowiedzUsuń3 lipca 2010 o 12:50
MAM INTERNET NA OBOZIE! ^^ :DPo pierwsze to wszystkiego najlepsiejszego z okazji urodzin bloga :* Przeczytałam właśnie ostatnie dwie notki i już mój głód dotyczący Twojego wspaniałego został zapokojony xD i ja już nie będę Ci słodzić (ale umyślnie i celowo!) jak świetnie piszesz. Pozdrowienia z Olsztyna i Zdziczałego Obozu Nienormalnych Fanek Chylińskiej ;D
3 lipca 2010 o 13:15
UsuńOoo, gratuluję Internetu na obozie xD Ja tam czasami w domu nie mam, co dopiero na jakimś obozie xD No, na następny rozdział będziesz musiała trochę poczekać, bo muszę najpierw dać strasznie długi na dlr xD
~ Teenager
OdpowiedzUsuń4 lipca 2010 o 22:30
[SPAM] Herbaty? Kawy? A może coś słodkiego? Serdecznie zapraszam do naszej ocenialni. Zajrzyj na kafeteria-ocen. W czasie, kiedy Ty będziesz odpoczywać i zachwycać się urokami Kafeterii, my z radością ocenimy Twojego bloga. Zapraszam