Zrobiło się już ciemno. Gwiazdy pojawiły się na niebie, ale w powietrzu nadal czuło się skwar, który panował za dnia. Wszyscy, którzy mieli znaleźć się w grupie, mieli przybyć za kilka minut. Voldemort, zbyt zajęty swoimi sprawami, w miarę kulturalnie wyprosił mnie z komnaty. Z nudów poszłam do pokoju Barty’ego. On przynajmniej, mimo stosów dokumentów do przestudiowania, zawsze znalazł dla mnie czas albo przynajmniej nie wyrzucał mnie z pokoju.
Weszłam bez pukania. Po co odrywać go od codziennych zajęć?
Crouch jednak nie siedział przy stole, zwykle zawalonym kartkami pergaminu. Teraz stał po środku pokoju i ubierał się.
- Wybierasz się na bitwę? – zapytałam z zaciekawieniem. – Nie wiedziałam, Czarny Pan mi nie powiedział.
- Tak, to było już od dawna uzgodnione – odparł, zerkając w moją stronę. Przerzucił przez ramię skórzany pas, do którego przyczepione były… granaty? Jeśli dobrze się orientuję w mugolskie broni, to były jakieś granaty.
- Po co ci to? – spytałam, kiedy narzucał na ramiona czarny płaszcz.
- Musimy zaskoczyć czymś tych z Zakonu – wyjaśnił. – Oni nie znają się na tych mugolskich broniach. Wpadną w panikę. Nie zdziw się, kiedy odkryjesz, że każdy takie coś ma.
Pokazał mi czarny, nieznany mi pistolet. Nagle do mnie to wszystko dotarło. Już wiem, dlaczego Czarny Pan zgodził się bez większego proszenia, żebym poszła na tą bitwę. Oczy zrobiły mi się okrągłe, a źrenice rozszerzyły się gwałtownie. Między brwiami powoli pojawiła się podłużna zmarszczka.
- Idziecie ze mną jako moja straż! – zawołałam ze złością.
Barty przerwał na chwilę przygotowania do wojny.
- Dziwne, że dopiero się zorientowałaś – mruknął i wziął swoją różdżkę z krzesła.
- Może byś przestał zwracać się do mnie tak irytującym tonem? – warknęłam, krzyżując ręce na piersiach. – Nie zapominaj, kim jestem.
Barty podszedł do mnie i, jak to robił już dawno temu, ukląkł przede mną, ucałował wierzch mojej dłoni i powiedział:
- Pani uniżony sługa prosi o wybaczenie.
Nie wiem, czy zrobił to, by mnie jeszcze bardziej zdenerwował, czy może rzeczywiście zrozumiał, że trochę przegiął, ale wyszarpnęłam rękę z jego uścisku z wyrazem obrzydzenia i złości.
- Przestań już – oświadczyłam i objęłam go za szyję. – Zachowujesz się jak Glizdogon.
Pocałowałam go w usta, a on szybko wstał, patrząc na mnie z góry.
- Przepraszam, ale trochę się stresuję – odpowiedział. – Brałem już udział w wielu potyczkach, ale jeszcze nigdy tyle od tego nie zależało. Bo co się stanie, jeśli nie uda nam się pokonać Dumbledore’a? Wszystkich nas złapie i odeśle do ministerstwa. A ja nie chcę wracać do Azkabanu. Już nigdy.
Odwrócił się do mnie plecami i skrzyżował ręce na piersiach. Chciałam do niego podejść, jakoś go pocieszyć, ale nic mi nie przychodziło do głowy.
- Nie pozwolę, żeby ci się coś stało – odezwałam się w końcu. - I naprawdę nie musicie mnie bronić. Jestem tak jakby nieśmiertelna, prawda? Poradzę sobie. A wy… nie obraź się, ale jesteście tylko słabymi śmiertelnikami.
Kiedy Barty odwrócił się do mnie, na jego twarzy nie malowała się jakaś obraza czy złość. Odzyskała swój zwykły spokój.
- Nie mam powodu, żeby się obrażać – odparł. – Jestem człowiekiem i nie wstydzę się tego. Zawsze bardzo lubiłem tą swoją niedoskonałość.
Spuściłam na chwilę wzrok. Te słowa, mimo że wypowiedziane ze spokojem i przyjacielskim wyrazem twarzy musiały znaczyć jeszcze coś.
- Czyli – spojrzałam mu znowu w oczy – zawsze będziesz człowiekiem? Naprawdę nie chcesz…
- Chodźmy już – przerwał mi szybko, chwytając mnie za ramię.
Tak szybko urwał ten temat, że postanowiłam już nie naciskać, mimo że była to dla mnie dość nieprzyjemna wiadomość. To jakiś obłęd. Przecież nie będę patrzyła na jego śmierć, na to, jak się starzeje, na jego własne życzenie. Przecież zrobiłabym z niego wampira, gdyby mi tylko na to pozwolił. Już tyle razy go o to pytałam. A on zawsze mi odmawiał. Myślałam, że może z czasem zmieni zdanie.
Czarny Pan rozmawiał o czymś z grupką Śmierciożerców. Gdy podeszłam bliżej, rozpoznałam Bellatriks, rodzeństwo Carrowów, chyba Rowle, tak mi się zdaje… i…
- Greyback?! – zawołałam, podchodząc do wysokiego, chudego mężczyzny z szarymi, zaniedbanymi włosami, ubranego w o wiele na niego za ciasną szatę. Cuchnęło od niego brudem, potem i, nie przeczę, krwią. Od razu wyczułam jej ostry zapach. Miał ciemne wąsy, szare, żylaste dłonie, zakończone obrzydliwymi żółtymi pazurami.
Wilkołak pokłonił mi się nisko, z wyrazem podejrzanej pokory na twarzy. Nigdy wcześniej go nie widziałam, tak mi się przynajmniej zdawało. Ale słyszałam o nim z opowiadań Dracona. Był to chyba najbrutalniejszy z wilkołaków i to on ugryzł Remusa Lupina. W tym momencie poczułam dziwną sympatię do byłego nauczyciela obrony przed czarną magią.
- Co on tu robi? – zapytałam wuja, wskazując na Greybacka ręką.
Voldemort stanął za mną i położył ręce na moich ramionach, jakby sądził, że mnie to uspokoi.
- Będzie walczył – wyjaśnił mi. – To wilkołak, będzie bardzo przydatny na polu walki.
Przy drzwiach rozległy się jakieś zgrzyty. Były to skrzypiące okropnie zawiasy, ale kroków nie usłyszałam. Dopiero kiedy się obejrzałam, zobaczyłam Armanda. W jednej chwili był jeszcze przy drzwiach, a w drugiej już przy nas. Natychmiast rzuciłam mu się w objęcia. Wampir poderwał mnie z niezwykłą lekkością w powietrze i chwycił na ręce, jak małe dziecko. Pogłaskał mnie kilkakrotnie po włosach, nie odrywając oczu od mojej twarzy.
- Wybierasz się gdzieś? – zapytał cicho, całkowicie ignorując Śmierciożerców.
- To ty nie wiesz? – mruknęłam. – W Hogwarcie będzie bitwa. Będziesz walczył?
Armand zaśmiał się cicho.
- Nie, przyszedłem tu do twojego wuja – zerknął przelotnie na Voldemorta, po czym omiótł wzrokiem pozostałych. – Mam z nim pewną sprawę do omówienia.
Przysunął się, żeby mnie pocałować w usta. Kiedy mnie postawił z powrotem na podłodze, starałam się nie patrzeć na Barty’ego. Armand tym czasem podszedł do Czarnego Pana, klepnął go lekko w ramię i powiedział cicho:
- Może przejdziemy w bardziej ustronne miejsce? Nie chcę, żeby nas podsłuchano.
Voldemort skinął sztywno głową i odszedł razem z Armandem do swojej komnaty. Naprawdę, ledwo powstrzymałam wybuch złości. Dla Armanda to ma czas, a mnie wyjaśnić to, dlaczego Greyback zjawia się w moim domu to jakoś się nie pali. Odwróciłam się do Śmierciożerców z grymasem wściekłości na twarzy.
- Co tak stoicie? – warknęłam. – Może byśmy już się stąd ruszyli?
- Sophie, nie wiem, czy… - zaczęła Bellatriks, ale przerwałam jej dzikim prychnięciem.
- Nie wtrącaj się – wyszeptałam, mrużąc oczy. – Ja tu żądzę. Mamy się teleportować do sklepu Borgina i Burkesa, zrozumiano?
Zanim ktokolwiek zdążył mi odpowiedzieć, ja już się deportowałam. Z głośnym pyknięciem pojawiłam się w sklepie. Borgin przeżył lekki szok, kiedy ponad pół tuzina Śmierciożerców pojawiło się znikąd pośrodku jego sklepu. Bez zbędnych ceregieli, ruszyła w stronę składziku, w którym stała szafka. Obok niej siedział Draco. Kiedy zobaczył wchodzących do składziku Śmierciożerców, poderwał się na nogi. Nie zwróciłam jednak na niego najmniejszej uwagi. Podeszłam do szafki. Otworzyłam ją jednym, zamaszystym ruchem ręki i weszłam do środka.
- Będziecie wchodzić po kolei za mną – oświadczyłam, a wszyscy pokiwali milcząco głowami.
Zatrzasnęłam drzwiczki, stuknęłam różdżką o wewnętrzną klamkę i poczułam, że szafka przenosi mnie do wnętrza swojej siostry. Kiedy drżenie podłogi ustało, uchyliłam drzwiczki. W środku nie było nikogo, panowały całkowite ciemności. Ledwo jednak moja noga dotknęła podłogi, oliwne lampy rozbłysły, a w Pokoju Życzeń zrobiło się jasno, zupełnie jak za dnia.
Za mną pojawiali się po kolei Śmierciożercy. Ostatni przybył Barty. Chcąc mu wynagrodzić to, na co był narażony podczas niespodziewanej wizyty Armanda, ujęłam go za rękę. Nie odepchnął mnie, ale sądzę, że gdybym miała mniej, że się tak wyrażę, znajomości, bez wątpienia by to zrobił.
- Niech ktoś zobaczy, czy nie ma nikogo na korytarzu – rzuciłam w stronę Bellatriks, a kiedy ta podeszła do drzwi, by to sprawdzić, zwróciłam się bardzo cicho do Croucha. – Przepraszam, że musiałeś na to patrzeć.
Barty spojrzał na mnie z góry. Z twarzy pozbył się całkowicie jakichkolwiek wyrazów ciepła czy wyrozumiałości. Tylko dwa razy w życiu widziałam taki spokój i chłód, wprost emanujący z niego. Po raz pierwszy wtedy, kiedy walczyliśmy podczas bitwy o przepowiednię i po raz drugi, gdy powiedziałam mu, co zaszło między mną a Armandem owej feralnej nocy.
- Wiesz, że darzę cię bezgranicznym zaufaniem – rzekł. – Ale jeśli chodzi o Armanda, jestem niesamowicie zazdrosny. Wiesz to.
Poczułam, że moje policzki płoną. Spuściłam wzrok.
- No tak, wiem – mruknęłam. – Ale nie masz powodów. Wiem, że zrobiłam błąd, nie powinnam w ogóle lecieć z Armandem do jego domu. Chociaż z drugiej strony… Trochę mi to pochlebia, że jesteś zazdrosny.
Nie mogłam powstrzymać lekkiego uśmiechu, który rozciągnął moje usta. Barty, widząc to, też się uśmiechnął. Pochylił się, żeby mnie pocałować. Draco, który kątem oka przyglądał się mu, prychnął zniesmaczony i odszedł w kierunku nasłuchującej Bellatriks.
- No i co? – zapytałam po chwili, również podchodząc do niej. – Nie czajcie się pod tymi głupimi drzwiami, tylko wystawcie przez nie głowę.
Nawet nie otwierając drzwi, wychyliłam się do przodu, a moja głowa przeniknęła przez drewno, jakbym była duchem. To prosta sztuczka, mimo to wywołała wśród Śmierciożerców szczery podziw. Każdy tak potrafi zrobić, jeśli nikt nie rzucił na drzwi zaklęcie nieprzenikalności. Rozejrzałam się. Korytarz był pusty. Cofnęłam się i otworzyłam drzwi.
- Możemy iść – oświadczyłam.
Na korytarz wyskoczyłam jako pierwsza. Wszyscy Śmierciożercy unieśli różdżki. Po drodze nie spotkaliśmy nikogo. Żeby przejść pod wieżę astronomiczną, na którą mieliśmy ściągnąć Dumbledore’a, trzeba było najpierw dostać się do głównego korytarza. I tam czekała nas niespodzianka. Tak, chyba ktoś nas zdradził albo rzeczywiście nie wzięliśmy pod uwagę tego, że Albus Dumbledore tak doskonale nas przejrzał.
- Draco, biegnij! – krzyknęłam, pchając go w stronę przejścia, którym mógł szybciej dostać się na wieżę astronomiczną.
Malfoy szybko posłuchał mojego rozkazu, bo natychmiast rzucił się ku niemu Lupin. Rozgorzała walka. To, co lubię najbardziej. Odgarnęłam z twarzy włosy i zwaliłam z nóg jakiegoś nieznanego mi aurora lub członka Zakonu Feniksa. Kątem oka zobaczyłam burzę ciemno rudych włosów. Tych włosów i tej twarzy nie widziałam już od bardzo dawna.
- Sophie, obiecałaś – usłyszałam krzyk najstarszej siostry.
Greyback chyba też to usłyszał, bo rzucił się w jej kierunku. Nie, Livii nie pozwolę tknąć. Wyciągnęłam różdżkę i machnęłam nią, a wilkołak wyleciał wysoko w powietrze i gdzieś za moimi plecami zwalił się na podłogę.
Poczułam uścisk Barty’ego na moim ramieniu. Crouch musiał szybko się pochylić, bo jakaś gruba, ruda kobieta wystrzeliła w jego stronę śmiertelne zaklęcie.
- Chyba nas teraz nie wystawisz! – wydyszał Barty, podnosząc się na nogi.
Zrobiłam smutną minę i cofnęłam się na linię frontu Zakonu Feniksa.
- Przepraszam, obiecałam – odpowiedziałam mu. – Naprawdę mi przykro…
- Hello, hello, baby;*
You called, I can’t hear a thing.
I have got no service
in the club, you see, see
Wha-Wha-What did you say?
Oh, you’re breaking up on me
Sorry, I cannot hear you,
I’m kinda busy.
K-kinda busy
K-kinda busy
Sorry, I cannot hear you, I’m kinda busy.
Just a second,
it’s my favorite song they’re gonna play
And I cannot text you with
a drink in my hand, eh
You shoulda made some plans with me,
you knew that I was free.
And now you won’t stop calling me;
I’m kinda busy.
Stop callin’, stop callin’,
I don’t wanna think anymore!
I left my hand and my heart on the dance floor.
Stop callin’, stop callin’,
I don’t wanna talk anymore!
I left my hand and my heart on the dance floor.
Eh, eh, eh, eh, eh, eh, eh, eh, eh
Stop telephonin’ me!
Eh, eh, eh, eh, eh, eh, eh, eh, eh
I’m busy!
Eh, eh, eh, eh, eh, eh, eh, eh, eh
Stop telephonin’ me!
Eh, eh, eh, eh, eh, eh, eh, eh, eh
Can call all you want,
but there’s no one home,
and you’re not gonna reach my telephone!
Out in the club,
and I’m sippin’ that bub,
and you’re not gonna reach my telephone!
Call when you want,
but there’s no one home,
and you’re not gonna reach my telephone!
Out in the club,
and I’m sippin’ that bub,
and you’re not gonna reach my telephone!
Boy, the way you blowin’ up my phone
won’t make me leave no faster.
Put my coat on faster,
leave my girls no faster.
I shoulda left my phone at home,
’cause this is a disaster!
Callin’ like a collector -
sorry, I cannot answer!
Musiałam to zrobić. Żeby wyglądało naturalnie. Poza tym, lubiłam takie gierki. Powaliłam Barty’ego jednym machnięciem różdżki, ale zaraz potem, gdy upadł, podeszłam do niego, by pomóc mu wstać. Teoretycznie byłam po stronie Zakonu. Przecież przez chwilę walczyłam ze Śmierciożercami i broniłam szlachetnego dobra. Ale nikt mi nie powiedział, ile moja pomoc miała trwać.
Not that I don’t like you,
I’m just at a party.
And I am sick and tired
of my phone r-ringing.
Sometimes I feel like
I live in Grand Central Station.
Tonight I’m not takin’ no calls,
’cause I’ll be dancin’.
‘Cause I’ll be dancin’
‘Cause I’ll be dancin’
Tonight I’m not takin’ no calls, ’cause I’ll be dancin’!
Śmierciożercom kończyła się mugolska broń. Nie powiem, Zakon był zaskoczony, ale zdumiał się jeszcze bardziej tym, co zobaczył, kiedy zdjęłam pelerynę.
Stop callin’, stop callin’,
I don’t wanna think anymore!
I left my hand and my heart on the dance floor.
Stop callin’, stop callin’,
I don’t wanna talk anymore!
I left my hand and my heart on the dance floor.
Stop callin’, stop callin’,
I don’t wanna think anymore!
I left my hand and my heart on the dance floor.
Stop callin’, stop callin’,
I don’t wanna talk anymore!
I left my hand and my heart on the dance floor.
Eh, eh, eh, eh, eh, eh, eh, eh, eh
Stop telephonin’ me!
Eh, eh, eh, eh, eh, eh, eh, eh, eh
I’m busy!
Eh, eh, eh, eh, eh, eh, eh, eh, eh
Stop telephonin’ me!
Eh, eh, eh, eh, eh, eh, eh, eh, eh
Can call all you want,
but there’s no one home,
you’re not gonna reach my telephone!
‘Cause I’m out in the club,
and I’m sippin’ that bub,
and you’re not gonna reach my telephone!
Call when you want,
but there’s no one home,
and you’re not gonna reach my telephone!
‘Cause I’m out in the club,
and I’m sippin’ that bub,
and you’re not gonna reach my telephone!
My telephone!
M-m-my telephone!
‘Cause I’m out in the club,
and I’m sippin’ that bub,
and you’re not gonna reach my telephone!
My telephone!
M-m-my telephone!
‘Cause I’m out in the club,
and I’m sippin’ that bub,
and you’re not gonna reach my telephone!
Coś przeleciało mi tuż obok ucha. Poczułam swąd spalonych włosów i jednocześnie usłyszałam krzyk:
- Nie w moją córkę, idiotko!
Tak, to był z pewnością głos Bes. Ona niestety też musiała wziąć udział w bitwie, a co za tym idzie, i patrzyła na to wszystko. A śmiertelnym zaklęciem wystrzeliła we mnie Molly Weasley. Ja naprawdę nie znoszę tych rudzielców.
- Chodźmy stąd – mruknęłam do Śmierciożerców, wydarłam w piersi ostatni nóż i cisnęłam nim w jakieś leżące u moich stóp ciało. Musiał zabić tego nieszczęśnika któryś z mojej grupy, ale cóż. Płakać nie będę. Wbiegliśmy po schodach na samą górę, a Bellatriks była tak miła, żeby zablokować schody.
~*~
No, na dziś już chyba wystarczy. I tak dość długo wyszło. Chciałam dać tu jeszcze jedną piosenkę, ale lepiej zostawię ją na inną bitwę. Miałam ten rozdział dodać już dawno, ale nie miałam sposobności, by go skończyć, bo do brata przyjechał kolega i komputer był przez nich oblężony. No cóż, to do zobaczenia w sobotę, choć nie jestem przekonana, bo jadę wtedy do Krakowa, więc jeśli rozdział się nie pojawi, to jestem usprawiedliwiona. A ten odcinek dedykuję Wam wszystkim, bo chyba każdemu zależało na tej bitwie, nie?
* Lady GaGa feat. Beyonce "Telephone", TU tłumaczenie.
~Nieśmiertelna
OdpowiedzUsuń15 lipca 2010 o 22:37
PIERWSZA, KU*WA! xD
15 lipca 2010 o 22:38
UsuńWhoo, jaka radocha xD
~Nieśmiertelna
Usuń15 lipca 2010 o 23:00
No, a żebyś wiedziała xD *auć* z tych emocji przegryzłam sobie wargę (czytając rozdział, zębami przygryzałam wargę z tych emocji) xD czy „rządzę” nie pisze się przypadkiem przez „rz”? Ale to tylko takie moje spostrzeżenie ;D No i jak zwykle rozdział wy*ebany w kosmos ;D ale ja mam miłą matkę xD schody zablokowała, haha. A właśnie! MAMUSIAAA! ^^ a i miałam Ci się pochwalić, że dzisiaj w Centrum widziałam PKS Jasło i się zastanawiałam czy do niego nie wsiąść i do Ciebie nie przyjechać ;D
15 lipca 2010 o 23:06
UsuńHahaha, trzeba było przyjechać xD No widzisz, zobaczysz, jak w następnym rozdziale będzie wymiatać, zupełnie jak w filmie xD
~Nieśmiertelna
Usuń15 lipca 2010 o 23:18
Czyli że mam się zaopatrzeć w jakieś środki przeciwbólowe, waciki bądź tampony i plastry? xD
16 lipca 2010 o 22:11
UsuńOoo tak, dla osób o słabych nerwach jeszcze środki uspokajające xD
~Nieśmiertelna
Usuń16 lipca 2010 o 23:02
Dobra, mam już zrobioną listę. Wystarczy tylko jutro do sklepu pójść i zakupić xD
~Satia
OdpowiedzUsuń15 lipca 2010 o 23:29
Hm… nie bardzo spodobało mi się zachowanie Sophie. Skoro już zaczęła walczyć u boku jednych, nie powinna się przerzucać na stronę tych drugich. I co ona się tak przejmuje niechęcią Barty’ego? Jest śmierciożercą czy nie? Niech go przemieni i już. A potem tu już będzie po ptokach i Crouch będzie się musiał z tym pogodzić. W każdym razie, ogólnie rozdział spoko, ale myślę, że mogłabyś napisać go lepiej. No i co on tai krótki?
~Adrianna
Usuń16 lipca 2010 o 00:09
O lady gaga pojawiła się:) super:) …jestem ciekawa jak dalej będzie toczyła się akcja:) i po co mi tu wkręcasz że nie czytam twych rozdziałów?
16 lipca 2010 o 22:16
UsuńLudzie są różni xD No, możesz być pewna, że poleje się krew. I to dosłownie xD
16 lipca 2010 o 22:14
UsuńOo” Nieno, naprawdę, nie wiem, jak te rozdziały długie mają być, żeby Was zaspokoić xD Kurde, zabrzmiało dziwnie. Nieważne. Gdyby Barty za bardzo się przejął tym, że Sophie go przemieniła, to by zwariował i umarł. Mroczna Krew nie dla każdego jest xD
~Satia
Usuń17 lipca 2010 o 00:16
Mimo to mam szczerą nadzieję, że dla Barty’ego jest jak najbardziej ;)
17 lipca 2010 o 10:14
UsuńTy tez chcesz, zeby zostal wampirem? sory, ze bez polskich znakow pisze, ale jestem w ogrodzie botanicznym i z komorki pisze xD
~nicole .
OdpowiedzUsuń16 lipca 2010 o 12:02
Aż się walłam. Boli. xDPrzez chwilkę myślałam ,że Sophie jest zdrajczynią. xD
16 lipca 2010 o 22:12
UsuńOoo nie, Sophie może pogrywać z Zakonem, ale Śmierciożerców nigdy nie zdradzi xD
~Jaenelle
OdpowiedzUsuń18 lipca 2010 o 19:31
Nowy rozdział [la-morte-e-effetto]
~Olka
OdpowiedzUsuń18 lipca 2010 o 20:22
I po bitwie,dobrze że Sophie jest nieśmiertelna i przeżyła………..Pozdrawiam.
18 lipca 2010 o 21:45
UsuńNoo, jeszcze nie do końca po bitwie xD
~P@protk@
OdpowiedzUsuń19 lipca 2010 o 10:10
Po tygodniu wracam z wakacji i są… 4 nowe rozdziały xD Uff.. Biorę się za czytanie ^^
19 lipca 2010 o 10:16
UsuńNo, trochę zaległości masz xD
~P@protk@
Usuń19 lipca 2010 o 13:31
Uff.. Skończyłam ^^ Wreszcie walka, zarąbiście xD Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału ^^
19 lipca 2010 o 13:41
UsuńNo, następny rozdział będzie fajny xD Taki krwisty xD
~Juka
OdpowiedzUsuń20 lipca 2010 o 19:31
Hejka. Mam taką małą prośbę do ciebie Frozen. Moglabys mi zrobić szablon różowy? Bo ja się na tym nie znam,a widzę że ty tak,bo masz niezłe szablony. Pozdr.
~Juka
OdpowiedzUsuń20 lipca 2010 o 19:32
Hejka. Mam taką małą prośbę do ciebie Frozen. Moglabys mi zrobić szablon różowy? Bo ja się na tym nie znam,a widzę że ty tak,bo masz niezłe szablony. Pozdr.
20 lipca 2010 o 19:42
UsuńRóżowy? A podasz mi adres Twojego bloga? Wiesz, muszę wiedzieć, co to ma być za szablon, czego ma dotyczyć, itp. Na ogół nie robię „słitaśnych” szablonów, ale zależy, czego dotyczy blog. Podaj mi adres, ja przejrzę Twój blog i Ci jakiś przygotuję xD
~Juka
Usuń20 lipca 2010 o 22:30
Ok. Podaję ci mój adres http://www.tajemnicza-czarownica.blog.onet.pl .
20 lipca 2010 o 22:43
UsuńHmmm, różowy szablon chcesz? Ja bym tu zrobiła albo czarno-zielony, albo czarno-czerwony. Skoro dziewczyna należy do jakiegoś stowarzyszenia Amazonek, to rózowy chyba nie pasuje.
~Juka
Usuń20 lipca 2010 o 23:34
No ok. Wybierz jaki będzie odpowiedni:) taki aby pasował do bloga.
21 lipca 2010 o 08:26
UsuńA jaki ma mieć kolor oczu i włosów bohaterka? Bo nie napisałaś tego w opowiadaniu.
~Juka
Usuń21 lipca 2010 o 09:34
Blondynka,niebieskie oczy,bo amazonki muszą być blondynkami:)
21 lipca 2010 o 10:15
UsuńOk, czyli uroda nordycka. Jak skończę rozdział i go opublikuję, to Ci zrobię szablon. Dziś mam natchnienie na robienie szablonów xD
~Juka
Usuń21 lipca 2010 o 10:29
Ok:) dzięki :) :)
~Juka
Usuń21 lipca 2010 o 10:29
Ok:) dzięki :) :)