1 maja 2010

Rozdział 259

Nie dane mi było dowiedzieć się, w co pogrywał Voldemort, korespondując z moją matką. Musiałam wrócić do Hogwartu, spędzić tam dwa dni, ucząc się i odrabiając pracę domową. Jednak po tych dwóch dniach zaczęło mi się nudzić. Doszłam do wniosku, że ja, osoba, która w życiu przeszła trochę więcej niż przeciętny nastolatek i która życie miała bardziej emocjonujące, niż niejeden dorosły człowiek, nie zadowala mnie także przeciętne życie ucznia.
Coraz bardziej mnie ciągnęło na Grimmauld Place. Nie tylko dlatego, że tam mieszkał kolejny członek mojej rodziny, którego bardzo chciałam poznać. Miałam cichą nadzieję, że do domu Blacków spotkam Syriusza. Czasem myślałam, że może lepiej byłoby zostawić go już ze zmarłymi, skoro teraz ma się męczyć wśród żywych. Co prawda, jeśli wrócił do nas po kilku godzinach czy nawet dniach, nie odczułby zbytnio tego, że umarł i znów żyje. Ale jeśli ożył tego dnia, kiedy przyszedł do domu Ghostów… Nigdy go o to jakoś nie zapytałam.

Trzeciego dnia po moim powrocie od biologicznych rodziców do Hogwartu, podjęłam już decyzję. Kiedy się ściemni, wymknę się z zamku i odwiedzę Jacquesa Serpensa. Planując to zauważyłam, że życie z Sapphire w zgodzie bardziej mi się opłacało. Nadal byłam w stosunku do niej trochę oziębła, ale powiedziałam jej wszystko. O wyjeździe Barty’ego, o mojej wizycie u Serpensów, o jakiejś tajemnicy Czarnego Pana… Sapphire przyrzekła, że gdyby ktoś zapytał, gdzie jestem, powie, że mam szlaban u Snape’a. Bo później w nocy już chyba nikt mnie szukał nie będzie.

Wybiła godzina dwudziesta pierwsza, kiedy wyszłam z dormitorium Ślizgonów i teleportowałam się. Pojawiłam się po środku ulicy. Było już dość ciemno, niektóre latarnie, te które nie były zepsute, świeciły się. Podeszłam do furtki jednego z domów, żeby odczytać numer na bramce. Aha, więc jestem dopiero na początku osiedla. Gdzieś po drugiej stronie ulicy znajdował się niewielki sklepik spożywczy. Na plastikowej, brudnej szybie wisiała obdarta tabliczka z napisem „Otwarte”. Minęłam go, przyglądając się kolejno każdej z tabliczek.

Kiedy mijałam dom Blacków, poczułam nieodpartą chęć chociaż wejścia do środka. Postanowiłam się temu nie opierać. Przeszłam przez zaniedbany, zarośnięty chwastami trawnik, wyciągnęłam różdżkę i stuknęłam nią w klamkę. Zamek szczęknął metalicznie, a drzwi uchyliły się. Pchnęłam je i weszłam do środka. Ktoś tam był. Mimo że go nie widziałam, słyszałam jakieś ruchy, być może kroki, słyszałam bicie serca… Miałam nadzieję, że jest to Syriusz, ale z każdym krokiem czułam, że nie jest to śmiertelnik.

Wbiegłam po schodach na pierwsze piętro. Drzwi do salonu były uchylone. Wśliznęłam się do środka. Plecami do mnie odwrócona była wielka postać, ubrana w szkarłatny płaszcz, z długimi, prawie białymi włosami.
- Marius? – odezwałam się cicho.
Postać odwróciła się. Zgadłam. To Marius przyglądał się gobelinowi, którego Syriusz nie mógł odkleić od ściany i wyrzucić.
- Co tu robisz? – spytałam, podchodząc do niego.
- Już drugi raz spotykamy się w tym domu – odpowiedział wymijająco. – Mogę rzec, że jest to jakby moja siedziba.
- Mieszkasz tu? – zdziwiłam się.
- Nie. Ale jeśli chcę być blisko ciebie, to owszem – odparł i chwycił mnie na ręce. – A ty co tu robisz?
- Wczoraj dowiedziałam się, że mój ojciec ma brata – wyjaśniłam. – I postanowiłam go odwiedzić. Wiesz, gdzie jest Armand?
Twarz Mariusa jakby posmutniała. Mimo że pozbawiona była jakichkolwiek zmarszczek, zawsze wyrażała jakieś emocje. W tym wypadku był to smutek. Odwrócił na moment wzrok.
- Sądzę, że jest teraz we Francji.
Poczułam w sercu ukłucie żalu na wspomnienie o ojczyźnie. Takie to niesprawiedliwe, że Armand może sobie tak po prostu tam polecieć, a ja muszę siedzieć tutaj. Kochałam Polskę, ale moje serce od dawna było we Francji.
Uśmiechnęłam się dla stworzenia pozorów.
- Chic alors – odpowiedziałam cicho, chociaż wątpiłam, żeby Marius się nabrał.

Postawił mnie na podłodze, a sam podszedł do brudnego okna i utkwił wzrok w podłodze. Jego myśli błądziły gdzieś poza tym pełnym kurzu domu. Ja również mentalnie nie przebywałam tu. Moje myśli pognały gdzieś poza granice tego kraju, daleko na Zachód, do mojej ojczyzny, do Paryża. Teraz znałam Wieżę Eiffla tylko z pocztówek i zdjęć. Chciałabym ją pamiętać tak dobrze, jak pamiętałam miejsca, w których przebywałam codziennie. Kolor kostki, którą brukowane były ulice Paryża, smak paryskiego deszczu, ciepło promieni słonecznych… takie błahe rzeczy, ale jednak pochodzące stamtąd. Francja wydała mi się teraz jeszcze dalej niż zwykle, zdała mi się niedostępna, jak najdalsze zakątki kosmosu, jak zwykły sen, z którego obudziłam się bardzo dawno temu, a teraz bardzo chciałam, żeby stał się rzeczywistością…

- Sophie – kiedy Marius wypowiedział moje imię, drgnęłam. – Ty nie znasz jeszcze tego uczucia tęsknoty za krajem. Mimo że mieszkam w Wenecji, jestem w niej, czuję jeszcze gorszą tęsknotę niż ty. Wenecja za mojej młodości wyglądała inaczej, czuję, jakby ktoś odebrał mi coś najcenniejszego. Ale nie można się zadręczać żalem, trzeba żyć i otwierać się na nowe.
Pokręciłam przecząco głową.
- Nie dożyję takiego wieku, jakiego dożyłeś ty – odpowiedziałam. – Jestem już z góry skazana na wczesną śmierć. Tak jak Claudia.
Twarz mu stężała, ale nie powiedział na jej temat ani słowa. Nie przejęłam się tym jednak. Już przywykłam do tego, że ludzie mi nie wierzyli w jej istnienie.
- Czcisz Buddę, ale nie wierzysz w reinkarnację – odezwał się po chwili milczenia Marius. – Bo naprawdę nigdy nie zmieniłaś religii, tylko boga, do którego się modlisz.
Milczałam.
- Ktoś ci już to powiedział, tak?
Pokiwałam głową. Tak, rzeczywiście ktoś mi to już mówił. Barty oczywiście. On zawsze bardzo naciskał na wiarę. Kiedy byłam na niego zła, musiałam się mocno powstrzymywać, żeby nie nazwać go hipokrytą. Tak się starał wypełniać wszystko, co nakazują mu zasady, ale jednak grzeszył, popełniał najgorszy grzech. Zabijał. I to zabijał bez cienia litości, robił to, bo ktoś mu kazał.

Marius położył ręce na moich ramionach.
- Wiem, że możesz czuć się teraz zmęczona życiem – powiedział. – Możesz czuć się stara. Ale dzieje się tak tylko dlatego, że nie chcesz otworzyć się na nowe. Czas ma w nas zamarznąć, nie możemy mu dać się pokonać. Bo jeśli się tak stanie, to rzeczywiście, umrzemy ze starości.
Znów pokiwałam głową. Były to tylko rzucone pod wpływem emocji słowa, ale nauczyły mnie więcej, niż te dni spędzone z Armandem. On nauczył mnie tylko praktycznego podejścia do świata, tego, że krew jest potrzebna do życia, słońce może nas zabić… A Marius przekazał mi o wiele ważniejszą wiedzę, sądzę, że prawdopodobnie bezwiednie.
Przytuliłam się do niego. Wydał mi się zimną skałą, owiniętą jedwabnym, szkarłatnym płaszczem. Mimo że przekazał mi tą wiedzę o niepopadaniu w dekadencję, sam trochę pozostawił w sobie tej ciasnoty na niepojmowanie świata. Nadal ubierał się zgodnie z modą, która panowała za jego młodości.

Kiedy się z nim żegnałam i kiedy wychodziłam z domu Blacków, czułam się mądrzejsza, mimo że poszłam tam tylko po to, żeby zobaczyć, czy czasem Syriusz postanowił nie odwiedzić miejsca swojego dzieciństwa. Tak się zarzekał, że nigdy tam nie wróci, a jednak nadal czasem tam przychodził. Sądzę, że gdzieś w głębi serca przebaczył już swojej rodzinie. Może ja też powinnam?

Znalazłam dom numer trzydzieści sześć. Od razu poznałam, że jest to posiadłość czarodzieja, bo kiedy dom zobaczyłam dopiero kiedy podeszłam bliżej. Wyglądał o wiele lepiej niż mieszkanie Blacków, jednak można było poznać, że właściciel raczej często tu nie bywał.
Otworzyłam skrzypiącą furtkę, przeszłam przez niewielkie podwórko i zapukałam do drzwi. Po kilku sekundach otworzył mi jakiś ubrany w szatę czarodzieja mężczyzna. Od razu poznałam w nim mojego biologicznego ojca, ale ten był trochę młodszy i przystojniejszy od niego. Przez chwilę patrzył na mnie z rozchylonymi ustami, a ja zastanawiałam się, czy mnie zna albo czy chociaż wpuści mnie do środka.
- Nie znasz mnie – odezwałam się, podejmując decyzję, że przejdę z nim od razu na ty. – Jestem Sophie Serpens, córka twojego brata, Bonitusa.
Jacques natychmiast odsunął się, żeby wpuścić mnie do środka.
- Ależ oczywiście, że cię znam – odpowiedział, zamykając za mną drzwi. W środku panował całkowity mrok. – W końcu mieszkałem we Francji, nie?
Sądząc po sposobie mówienia, wyglądzie i zachowaniu stwierdziłam, że jest zupełnym kontrastem mojego ojca.
Zaprowadził mnie do salonu i jednym machnięciem różdżki zapalił ogień w kominku. Jego dom był całkiem podobny do domu Blacków, tyle że inaczej rozmieszczony. Salon znajdował się na parterze i nie miał drzwi.
Wskazał mi miejsce na kanapie, po czym on sam usiadł w fotelu naprzeciwko mnie.
- Wiedziałem, że odkąd mój starszy brat – tu trochę się skrzywił – wziął ode mnie mój nowy adres w Polsce, pojawisz się u mnie – rzekł. – Trochę mi już zdążył o tobie opowiedzieć.
- Za to ja nie wiem nic o tobie – odezwałam się cicho.
- Jestem żołnierzem.

~*~


No, wystarczy na razie. Dzisiaj chyba swój rekord pobiłam, opublikowałam rozdział na Dark Love Riddle, Selene Snape i tu xD Może urwałam w najbardziej interesującym momencie, ale wzrasta napięcie, nie? Dedykacja dla Octave Misumenos :* 

29 komentarzy:

  1. ~alice.
    1 maja 2010 o 16:37

    pierwsza? xD

    OdpowiedzUsuń
  2. ~alice.
    1 maja 2010 o 17:08

    Rzeczywiście wzrasta napięcie. xD Ciekawe jak zareaguje Sophie, po dowiedzeniu się tej dość interesującej informacji, o nim. xD I w dodatku ta rozmowa z Mariusem, którą odbyła. No, no! Rozdział ciekawy. xD Gratuluję, nowego rekordu. xD pozdrawiam. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1 maja 2010 o 21:49
      Ano, lubię Was tak w niepewności trzymać xD

      Usuń
  3. ~nicole .
    1 maja 2010 o 17:14

    Ije druga jestem. xD

    OdpowiedzUsuń
  4. ~Eles.
    1 maja 2010 o 17:17

    Ja mu współczuje, po tych ostatnich słowach. Sophie go zadręczy normalnie pytaniami chyba xD.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1 maja 2010 o 21:51
      Dokładnie xD Pytaniami i nie tylko. Ale raczej nie zrobię z niego drugiego kochanka Sophie, tak jak Voldemorta xD

      Usuń
  5. ~nicole .
    1 maja 2010 o 17:20

    Mnie się też tak wydaje Eles. xDJa już myślałam,że Sophie będzie romansować z Mariusem, a tu bum! nie. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1 maja 2010 o 21:52
      Ano, Sophie nie tylko romanse w głowie xD

      Usuń
  6. ~Catalina
    1 maja 2010 o 17:54

    Czarodziej-żołnierz? Nieźle.. Sophie z pewnością nie da mu teraz spokoju. A ja jestem bardzo ciekawa co jeszcze dowie się o swoim wujku…

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1 maja 2010 o 21:46
      Nom, poznać żołnierza to dla Sophie szok xD

      Usuń
    2. ~Catalina
      1 maja 2010 o 21:49

      Taa… Zastanawiam się czy go polubi, czy nie…

      Usuń
    3. 1 maja 2010 o 21:53
      Już samo to, że służy w wojsku daje mu ogromnego plusa xD

      Usuń
  7. ~Olka
    1 maja 2010 o 17:57

    Całkiem przyjemnie zaczęła się rozmowa Sophie i Jackquesa………Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1 maja 2010 o 21:45
      Ale nie wiadomo, jak się skończy xD

      Usuń
  8. ~nicole .
    1 maja 2010 o 22:22

    No cóż. xDBatry’ego nie ma…xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1 maja 2010 o 22:29
      Ano nie ma, i długo go nie będzie, Sophie musi od niego odpocząć xD

      Usuń
  9. caitlin_memories@vp.pl
    2 maja 2010 o 10:57

    W takim momencie!Żołnierz, hm?? ;) No, zapowiada się z niego ciekawa osoba.Sophie naprawdę wybaczy rodzinie? ;>Siedziba Mariusa w domu Blacków… Fajnie xD Ciekawe, co by powiedział Syriusz o wampirze grasującym mu w domu.Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 2 maja 2010 o 19:56
      Powiedziałby: Możesz zerwać ze ściany portret mojej matki? xD

      Usuń
    2. ~Caitlin
      2 maja 2010 o 20:35

      Hahaha, myślę, że obaj mieliby niezły ubaw xD

      Usuń
    3. 2 maja 2010 o 20:41
      Chyba że Marius zabiłby Syriusza. On nie ma dla niego żadnego znaczenia xD

      Usuń
    4. ~Caitlin
      3 maja 2010 o 10:34

      Ale wtedy podpadł by Sophie. A myślę, że tego by nie chciał xD

      Usuń
    5. 3 maja 2010 o 13:59
      A co by go to obchodziło? Oczywiście, stracił przyjaciółkę i w ogóle, ale ona mogłaby mu naskoczyć. Przecież jest starszy i silniejszy od niej xD Chyba że ona by wszystkie wampiry zbuntowała przeciwko niemu xD

      Usuń
    6. caitlin_memories@vp.pl
      3 maja 2010 o 16:14

      Zapraszam na nową notkę ;*www.the-reason-to-cry.blog.onet.pl

      Usuń
  10. ada13@onet.eu
    2 maja 2010 o 21:29

    Aaa, uduszę Cię za przerwanie w takim momencie! Albo i nie, bo dostałam dedyka [już drugiego xD] i bardzo dziękuję ;) super, tylko czemu Sophie nie może wrócić do Francji? Bo nie pamiętam xD [Octave Misumenos]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 2 maja 2010 o 21:32
      Nie możesz pamiętać, bo tego nie napisałam. I nie napiszę. Wyjaśnię to kiedyś, ale nie w najbliższym czasie. To jest tak jakby część fabuły. Drugą częścią jest jej życie uczuciowe, wybór między Bartym a wujem, wybór między Zakonem a Śmierciożercami i wątek wampirów, przede wszystkim istnienia Claudii xD Czyli jednak ta moja „moda na sukces” nie jest taka bezfabułowa xD

      Usuń
    2. ada13@onet.eu
      2 maja 2010 o 21:35

      Aaa, taki bajer xD bo ja już szok, że nie pamiętam xD [Octave Misumenos]

      Usuń
    3. 2 maja 2010 o 21:42
      Niee xD Ja tam wszystkiego od razu nie podam Wam na tacy, nawet jesli już kiedyś dałam wskazówkę, to po to, żebyście się trochę wysilili i pomyśleli, co miałam na myśli xD

      Usuń