Zbliżały się SUMY, dlatego wszyscy piątoklasiści spędzali cały swój wolny czas albo w bibliotece, albo w swoich dormitoriach. Ja tylko obserwowałam, jak Ślizgonki w panice wkuwają materiał. Niestety, już chyba za późno. Ale darowałam sobie kazania, tylko cierpliwie tłumaczyłam to albo tamto. Nie byłam oczywiście jedyną osobą z szóstej klasy, która pomagała piątoklasistom. Tylko że ja jako chyba jedyna chciałam to robić. Wszyscy Ślizgoni są tak bezwstydnie egoistyczni, że aż się dziwię czasami, jakim cudem tu trafiłam. Owszem, nie jestem idealna, ale nie chodzę cały czas z nosem wycelowanym w sufit. Tak właściwie, to powinnam mieszkać teraz we Francji i uczęszczać do Beauxbatons.
Od czasu do czasu zaczęły nachodzić mnie dziwne myśli. Głupie myśli. Myśli o ogniu. Chciałam znów podjąć próbę ognia. Teraz, kiedy jestem już silniejsza, mam w sobie krew nie tylko Armanda, ale i Mariusa, Sanguini’ego, mogę znów sprawdzić, na co stać moje ciało. Sądzę, że każdy wampir przeżył w swoim życiu taki okres, kiedy wystawił się na słońce bez żadnego powodu. Tak myślę, że to właśnie taka chwila. Przeciągałam to jednak, mając nadzieję, że jeszcze się rozmyślę. Nie chciałam znów zwracać na siebie uwagi, zwłaszcza że dopiero co pogodziłam się z Sapphire i z grupą Harry’ego. Jeszcze mogłoby stać się coś złego. Gdyby przypadkiem doszło to do uszu Lorda Voldemorta… Mógłby osobiście przybyć do Hogwartu. No i mógłby też jakoś dowiedzieć się Barty, a jego nie chciałam ściągać z Wielkiej Brytanii tylko dla tego, że miałam jakiś kaprys. Nie, to musi zaczekać.
Tak sobie tłumaczyłam, że należy czekać. Ale ja nie chciałam czekać. Mimo tego spokoju, który wypełniał moje serce, czułam się rozdarta. Rozdarta między rozsądkiem a pragnieniem. Nie ważne, co pomyślą sobie ludzie. W tej całej bezradności, znów odwiedziłam Jacquesa.
Zapukałam do drzwi. Kiedy mnie zobaczył, od razu wpuścił mnie do środka. Zaprowadził mnie do salonu i wskazał kanapę. Usiadłam. On zajął miejsce w fotelu. Przybyłam do niego znowu w nocy. Nie chciałam wzbudzać sensacji, pokazując się na osiedlu mugoli za dnia. Mimo że w świecie czarodziejów może już nie byłam tak sławna, znana byłam już raczej nie jako piosenkarka, lecz jako wspólniczka Lorda Voldemorta, to w mugolskim świecie wciąż wygrzebywano stare piosenki, wyciskano z nich tyle pieniędzy, ile się dało. I cały czas wynajdywali jakieś nieopublikowane utwory, które nagrałam już dawno temu i nawet nie planowałam puścić w obieg.
Jacques patrzył na mnie w milczeniu czekając, aż pierwsza się odezwę. Miał na sobie jeszcze szatę dzienną, lecz widać było, że był trochę zajęty. Zdjęłam kaptur z głowy.
- Długo nad tym myślałam – powiedziałam tak cicho, że mój głos mógł być zaledwie trzaskiem ognia w kominku. – I podjęłam już decyzję. Decyzję o spaleniu.
Gdyby słuchał tego ktoś, kto mnie nie zna, pomyślałby sobie, że albo mam coś źle z głową, albo się przesłyszał. Dla Jacquesa nie wydało się to dziwne. No, może trochę nim wstrząsnęło.
- Chcesz umrzeć? – zapytał równie cicho jak ja. – Masz dopiero szesnaście lat. Rozumiem, że dużo przeszłaś, ale chcesz sobie odebrać życie?
Zaśmiałam się.
- Nie, nie chcę się zabić – odparłam. – Chcę się spalić, a to różnica. Wiesz, że stworzył mnie wampir. Miał na imię Armand. Czasem tak po prostu mamy. Jak feniksy. Musimy się spalić, żeby urodzić się na nowo.
Jacques przyglądał mi się jak zwykle z uwagą, ale teraz w jego oczach zobaczyłam zrozumienie. Nie odzywał się, rozważając moje słowa. A ja przyglądałam się jemu, czekając, aż się odezwie. Zależało mi na jego opinii. Mimo że widziałam go dopiero drugi raz, poczułam z nim bliską więź.
Nagle wstał, podszedł do kredensu i wyciągnął coś z niego. Tym „czymś” okazała się wąska książka oprawiona w czarną skórę. Usiadł obok mnie i otworzył ją. Był to album ze zdjęciami. Oparł go o swoje kolana i wskazał na pierwszą ruchomą fotografię.
- To ze ślubu twoich… mmm, rodziców – wyjaśnił. – To jestem ja – wskazał na bardzo młodego człowieka, stojącego gdzieś z boku z kwaśną miną.
Nie mogłam uwierzyć, że to są moi zdradzieccy rodzice. Oni też kiedyś byli szczęśliwi, tak jak ja teraz. Moja matka ubrana była w koronkową, białą suknię, ojciec zaś w biały garnitur. W kieszonce miał ciemną różę. Mimo że zdjęcia były czarno-białe, ja bez problemu mogłam sobie wyobrazić je w kolorze.
W tle zobaczyłam coś, co sprawiło, że serce drgnęło we mnie jak gigantyczna guma. W oddali, za plecami moich rodziców była Wieża Eiffla. Drugim szokiem był widok jakiegoś znajomego mężczyzny. Jego długie do pasa włosy związane były na karku w koński ogon, na twarzy błąkał mu się uśmiech. Syriusz nigdy mi nie powiedział, że był na weselu Serpensów.
Jacques przewrócił kartkę. Na drugiej stronie przymocowane było zdjęcie z jakiejś uroczystości, chyba kościelnej, jak mi się wydaje, bo widziałam wiele obrazów ze świętymi i krzyż. Tutaj też byli moi rodzice, ale wyglądali już na trochę starszych, ale byli równie szczęśliwi, jak na swoim ślubie. Stali nad jakimś okrągłym kamiennym naczyniem z wodą, obok nich poznałam Syriusza. W ramionach trzymał jakieś zawiniątko. Kiedy bliżej się przyjrzałam, zobaczyłam, że jest to małe dziecko, owinięte w biały, koronkowy koc. Na głowie miało już dużo czarnych włosów i otwarte oczy. Moje oczy.
- Buddo – wyszeptałam. – Nie wiedziałam, że moi rodzice przejmowali się czymś takim jak mój chrzest.
Chłonęłam zdjęcie wzrokiem. Bardzo chciałam oglądać te fotografie dalej, ale z drugiej strony bałam się, co tak zobaczę. Poczułam pieczenie pod powiekami – musiałam zamrugać.
Sama przewróciłam następną stronę. Na trzecim zdjęciu była grupa ubranych w wojskowe mundury młodych mężczyzn. Od razu rozpoznałam wśród nich Jacquesa. Stał między jakimś ciemnoskórym mężczyzną i chyba swoim dowódcą, bo tamten miał innego koloru czapkę. Parsknęłam stłumionym śmiechem.
Obejrzałam z nim wszystkie zdjęcia z albumu. Dowiedziałam się przez to więcej, niż gdybyśmy o tym rozmawiali. Kiedy zbierałam się już do wyjścia, zapytał mnie:
- Nie zmieniłaś zdania?
Pokręciłam przecząco głową. Poczułam lekkie ukłucie smutku, że sprawiłam mu tym przykrość, ale podjęłam już decyzję.
Jacques podszedł do mnie i pocałował w czoło, tak jak to robił zwykle Czarny Pan. Uśmiechnęłam się nieśmiało i teleportowałam się.
Pojawiłam się na cmentarzu. Tak, właśnie tam planowałam się aportować. Szybko odnalazłam grób. Rodzina musiała o niego dbać, bo bez trudu odczytałam imię i nazwisko Evana. Usiadłam po turecku na trawie i utkwiłam wzrok w tablicy. Nie bałam się przychodzić na cmentarz w nocy. Byłam rozsądnym człowiekiem, wiedziałam, że nic mi ze strony zmarłych nie grozi. Dodatkowo byłam jeszcze wampirem, więc mimo atmosfery grozy, która unosiła się nad nagrobkami, ja siedziałam bez choćby oznak niepokoju i myślałam.
Bardzo chciałam, żeby Rosier nawiedzał mnie czasem tak jak to robi Darla albo Claudia. Chciałabym go znów zobaczyć. Mimo że w sercu nadal trzymałam jego doskonały obraz, zapomniałam już, jak to było, kiedy z nim rozmawiałam. Przez to czułam się strasznie. Odetchnęłam kilka razy, żeby się uspokoić.
Nie wiem, jak długo tam siedziałam. Ale w końcu poczułam, że zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Poczułam, jakby coś zwiewnego i zimnego, ledwo wyczuwalnego stało za mną i muskało moich pleców. W końcu czyjeś ręce spoczęły na moich ramionach, czyjś zimny oddech owionął mi kark. Owe ręce, które mnie dotykały, nie mogły należeć do kogoś z żyjących. Ale nie były to też ręce trupa. Nie było to coś ziemskiego. A ja już się domyślałam, do kogo należą.
- On nie może ciebie tu odwiedzić. Poszedł dalej.
- W takim razie ty jesteś duchem? Ty zostałaś? Bałaś się umrzeć? – zapytałam, nawet się nie odwracając.
- Nie, nie bałam się. Nie należę już do żyjących, lecz do zmarłych. Nie potrafię wyjaśnić, dlaczego tutaj jestem. Claudia jest od tego specjalistką. Ja tu po prostu… jestem. Bo ty tego chcesz.
- Skoro umarłaś – powiedziałam już o wiele głośniej, niż przedtem. – Dlaczego tu wracasz. Nie musisz tego robić. Dlaczego nie pozwolisz mi czegoś z tym zrobić? Wróciłam życie Syriuszowi, chcę zrobić to i dla ciebie.
- Ach!
Darla westchnęła, jakbym ją zawiodła. Zdjęła ręce z moich ramion i obeszła mnie, by usiąść na nagrobku Evana, co wydało mi się z jednej strony piękne, a z drugiej jakieś plugawe i wulgarne. Miała na sobie zwykłą, białą sukienkę, włosy jak zwykle gładkie, rozpuszczone, trochę pofalowane. Stopy miała bose.
- Tak wyrosłaś – powiedziała. Zauważyłam w jej oczach łzy. – Sapphire… ona nie chciała cię tak zranić. Jest tylko śmiertelniczką, zwykłym człowiekiem, ma prawo popełniać błędy. Dzięki nim się uczy.
- Obraziła cię – odparłam, przypominając sobie tamten wieczór na marmurowych schodach tuż przed moim upadkiem z ich szczytu. Nagle ogarnęła mnie jakaś nieokiełznana złość, śladu nie było po moim szczęściu i spokoju. – Bluźniła. Nigdy jej tego nie przebaczę. Mogę jej wybaczyć zdradę, ale nie to. Tylko ty z nas trzech byłaś najbardziej szlachetna i tylko ty zasługujesz na to, żeby żyć.
Darla nic mi nie odpowiedziała. Tylko siedziała, smutno mi się przyglądając. Ręce złożyła na podołku. Nie chciałam myśleć o tamtym wieczorze, ale wspomnienia same cisnęły mi się do głowy.
- Zejdź mi z drogi – rozkazałam.
- Nie – stanowczość jej głosu doprowadziła mnie do furii. Wytrąciłam jej książki z rąk.
- Nie będę z tobą rozmawiać! – wykrzyknęłam. – Nie każ mi na siebie patrzeć, bo zwrócę kolację. BRZYDZĘ SIĘ TOBĄ.
Znów podjęłam próbę ominięcia jej, ale Sapphire chwyciła mnie za ręce.
- Chcę, żebyśmy nadal się przyjaźniły – powiedziała cicho.
Aż parsknęłam śmiechem na te słowa.
- Tobie się chyba dupa z głową zamieniła miejscami! – krzyknęłam. – Nigdy mnie nikt tak nie zdradził, jak ty! Nigdy nie byłaś moją prawdziwą przyjaciółką, teraz się okazuje! Tylko Darla zasługuje na to uczucie!
- Darla nie żyje! – podniosła głos Sapphire.
- Darla jest aniołem! – szyby w wysokich oknach zadrżały od mojego wrzasku.
- Skąd wiesz, czy by tego nie zrobiła! Mogłaby uwieść Barty’ego! – Sapphire darła się teraz głośniej ode mnie. – Więc nie broń jej tak i przestań się obrażać! To związek mój i Dracona, nic ci do niego!
No nie. Ona chyba tęskno za torturami.
- Jak śmiesz ją obrażać, nie zasługujesz, żeby żyć, kiedy ona jest martwa! – zawołałam. – Darla umarła za ciebie!
Pchnęłam ją lekko w ramiona. Ona zachwiała się lekko, ale postąpiła tylko krok do tyłu.
- To moje życie, więc nie będziesz się w je mieszać, rozumiesz?
Sapphire chciała mi oddać, więc popchnęła mnie, lecz chyba o wiele za mocno, niż planowała.
Na to wspomnienie ogarnęła mną taka złość, że znów miałam ochotę znienawidzić Sapphire. Opanowałam się jednak. Było, minęło. Nie mogłam się na nią boczyć wiecznie.
Wstałam i przeciągnęłam się. Poczułam, że jest już bardzo późno. Księżyca nie było widać, wiedziałam jednak, że jest na niebie, bo zza czarnych chmur wydobywała się srebrna poświata. Widok był czarujący, ale i przerażający, zwłaszcza, że przypomniała mi się Czarna Dziura. Poczułam to nieprzyjemne sparaliżowanie, kiedy człowiek się czegoś boi. Nie zaszczycając Darli ani jednym spojrzeniem, teleportowałam się.
*
Moje spalenie przygotowałam bardzo starannie. Obojętne mi było, czy ktoś będzie na to patrzył, czy nie. Lepiej by było dla świadków, żeby tego nie oglądali. To będzie dość makabryczna scena, a ja po spaleniu nie wyglądam ślicznie. To będzie cudowne uczucie wracać później do siebie, obserwować zmiany, jakie się we mnie dokonają. I bardzo chciałam, żeby to było w Hogwarcie. W końcu traktowałam tą szkołę jako mój drugi dom.
Nic tego dnia nie jadłam. Pogoda była wprost wymarzona, aby poddać się płomieniom. Słońce mocno grzało, dlatego niewielu uczniów spędzało swój wolny czas na błoniach. Większość skryła się w chłodnych korytarzach lub dormitoriach, ciesząc się z pięknej pogody. No, może nie wszyscy byli tak radośni, piątoklasiści wszak przygotowywali się do napisania Standardowych Umiejętności Magicznych, więc takiego luzu i spokoju raczej nie mieli.
W samo południe wyszłam na błonia, pozbywszy się uprzednio Sapphire. Nie okazałam jej ani najmniejszym chłodnym spojrzeniem, że w nocy powróciła mi złość na nią. Nie musiała wiedzieć. Tak jak nie musiała oglądać, jak płonę.
Odnalazłam cudowne miejsce, takie, gdzie nie będę mogła rzucić się do jeziora albo wrócić do cienia, kiedy słońce już mnie zapali. Nie było to może zbyt ustronne miejsce, bo mógł mnie bez problemu zobaczyć Hagrid, ale on miał i tak dużo na głowie, może nawet był w Lesie, żeby zająć się swoim młodszym olbrzymim bratem.
Tym razem o wiele łatwiej udało mi się zdjąć zaklęcie Armanda. Rozłożyłam ręce i odchyliłam głowę w stronę słońca. Zaraz po tym, gdy zaklęcie zostało złamane, zajęłam się ogniem. Płonęłam jak zapalona zapałka. Ból czułam na każdej części mojego ciała, ale ja na przekór temu śmiałam się w głos. Wyobraziłam sobie, że ból zmienia się w cudowny pas czerwieni, co pomogło mi go mężnie znieść. Najgorzej było, kiedy ogień zaczął trawić moje włosy i doszedł aż do głowy. Musiałam zamknąć usta, żeby nie wpadł mi do środka. Myślałam, że za chwile moje oczy roztopią się i wypłyną z oczodołów.
Nie wiem, czy to ogień, czy ja w letargu uniosłam się kilka cali nad ziemię. Usłyszałam jakieś krzyki, wrzaski przerażenia, pomyślałam, że to może jakiś pierwszoroczniak mnie zobaczył albo ktoś podszedł, żeby się przyjrzeć i zapalił się ode mnie. Jednak nie. To była Sapphire. Musiała iść za mną i widzieć wszystko, co się stało.
Otworzyłam oczy i faktycznie zobaczyłam przyjaciółkę. Biegła w moją stronę, a zatrzymała się zaledwie metr ode mnie.
- Nie podchodź! – krzyknęłam do niej, a ogromny płomień wpadł mi do ust. Poczułam, jak moje podniebienie strasznie jest poparzone. – Zapalisz się.
Zawyłam jakbym oszalała, lecz nie z bólu. A może i tak? To nie było ważne, czułam się szczęśliwa, tak szalenie szczęśliwa, jak nigdy. W tej radości było coś dziwnego, niepokojącego, coś diabolicznego. Myślałam, że płomienie sprawią, że stracę wszystkie zmysły. Czułam jednak, że daleka jestem od śmierci. Piłam przecież tak niedawno krew Armanda i Mariusa, czułam jej ochronną moc.
Ogień doprowadziłby mnie do szaleństwa, gdybym już nie była szalona. Sapphire musiała oblać mnie wodą, bo płomienie na chwilę ustały, żeby ożyć z jeszcze większą mocą.
Znów coś poczułam, ale nie zdążyłam nawet się zastanowić, co się stało. Ktoś coś na mnie rzucił, coś ciężkiego, co zwaliło mnie na ziemię. Przestałam się palić. Usłyszałam, jak Sapphire wypowiada zaklęcie, żeby mnie podnieść do góry. Jak wydmuchnięta jakimś podmuchem, zaczęłam płynąć w powietrzu, sama nie wiem, gdzie. Owinięta byłam niedbale jakimiś grubymi szmatami. Wściekła na Sapphire, że przerwała mi mój mały „pożar”, zaczęłam się zastanawiać, jak długo właściwie płonęłam. Z pewnością dłużej niż za pierwszym razem. Ciekawa byłam, jak wyglądam. Jeśli tak, jak się czułam, to na pewno piękna nie byłam. Wszystko mnie okropnie piekło, a gruby materiał, który mnie oplatał, sprawiał dodatkowy ból. Poczułam, że zaklęcie Armanda wraca. Odetchnęłam ciężko, ale bałam się cokolwiek powiedzieć, żeby nie zabolało mnie gardło. Oczy wciąż miałam zamknięte, ale przez zaciśnięte powieki widziałam prześwitujące, zielone światło. Musiała być to chyba lśniąca w słońcu trawa, bo przewrócona byłam twarzą w dół. Poczułam, że odpływam…
~*~
Z tego rozdziału jestem zadowolona. Miałam go opublikować jeszcze we środę, ale mój młodszy brat wspaniałomyślnie naskarżył rodzicom i nie zdążyłam dokończyć. Zmieniłam za to szablon, żeby pasował do tematyki tego odcinka, ale do poprzedniego jeszcze wrócę. Dedykacja dla Mrok :*
~Lotties
OdpowiedzUsuń21 maja 2010 o 14:51
Pierwsza? To czytam. xD
21 maja 2010 o 14:53
UsuńOoo, bardzo szybko się zorientowałaś xD
~Lotties .
Usuń21 maja 2010 o 15:10
Przypadek, ale jaki szczęśliwy – włączyłam gg i spojrzałam na twój opis xD No fajnie – nie ma co robić, tylko się palić będzie. Moj kolega z klasy robi sztuczkę z zapalniczką, że przez chwilę wygląda, jakby trzymał płomień w dłoni, ale mniejsza z tym – skutek jest taki, że będzie miał większy rachunek za gaz niż Hitler. Koniec o moim koledze. Teraz Sophie. Powinna chyba pogodzić się ze śmiercią Darli, a nie chcieć ją przywracać do życia. Zobaczyła, co się stało z Syriuszem. Jest nie do końca szczęśliwy. Do czego ma wrócić Darla według Sophie? A zresztą. Czuję, że moje komentarze nie mają sensu i chyba tak naprawdę jest. Dobra, idę. Miłego piątku. xD
21 maja 2010 o 15:13
UsuńWiesz. Sophie kochałą najbardziej Darlę, dlatego się nie może pogodzić z jej śmiercią. Gdyby Sapphire umarła, to by chyba aż tak nie rozpaczała. Oczywiście, byłaby smutna. Ale nie aż tak, jak po śmierci Darli. Ludzie mają takie dziwne myślenie. Wolą umrzeć pierwsi, żeby nie widzieć śmierci bliskich. Sophie chyba czuje na podobnej zasadzie xD
~Lotties.
Usuń21 maja 2010 o 15:24
Och, rozumiem. Tu mam jedno wyjście – niech wszystkich z SCP wciągnie razem czarna „…” i nie będą musieli się długo męczyć. Chyba. Nie czytaj tego, nie wiem co gadam, naćpałam się tymi prochami (do prania). Co ja robię? Chcę ci zakończyć tak opowiadanie? Nie! Nie chcę! Tak mi do głowy wpadło… xD
~Lotties.
Usuń21 maja 2010 o 15:24
Och, rozumiem. Tu mam jedno wyjście – niech wszystkich z SCP wciągnie razem czarna „…” i nie będą musieli się długo męczyć. Chyba. Nie czytaj tego, nie wiem co gadam, naćpałam się tymi prochami (do prania). Co ja robię? Chcę ci zakończyć tak opowiadanie? Nie! Nie chcę! Tak mi do głowy wpadło… xD
21 maja 2010 o 15:45
UsuńNie, nie zniosłabym takiego zakończenia. Nienawidzę czarnych. To moja fobia, nie dałabym rady tego napisać xD
~Lotties
Usuń21 maja 2010 o 16:04
Wieeem xD Biedna jesteś. Ja się śmierci boję. Drobnostka, co nie? xD
21 maja 2010 o 19:16
UsuńBojąc się śmierci, boisz się nieznanego. Ja się jeszcze boję… indyków. Takich rozjuszonych. Jak byłam mała i na wieś z dziadkiem pojechałam, to na mnie natarły całe rozjuszone, od tamtego momentu strasznie się ich boję xD
~Lotties
Usuń22 maja 2010 o 16:54
Indyków? Ojej xD Współczują ci i życzę, byś ich nie spotkała xD Ze śmiercią masz rację. No bo co będzie po niej? Wszędzie czerń, wszędzie biel, może kraina jak w „Nostalgii Anioła”? Najbardziej mnie dręczy świadomość. Znaczy – koniec świadomości, a może będę wiedziała co robię po śmierci? Miałam nawet o tym pomysł do bloga (którego, rzecz jasna, nie założyłam). Po iluś-tam rozdziałach bohaterka umiera, bo otruwa ją jej chłopak i co się potem dzieje. Ale tam jest skompikowana akcja. Bardzo. xD
22 maja 2010 o 21:09
UsuńJa mam taki pomysł na książkę, ale na razie piszę coś o wiele bardziej ekscytującego i nieznanego xD
~Lotties .
Usuń23 maja 2010 o 01:13
Naprawdę? Czyli…?( specjalnie nie napisałaś, co piszesz, hę? xD )
23 maja 2010 o 15:26
UsuńDokładnie. To mój pomysł i nie chcę, żeby jacyś plugawi plagiatorzy go podkradli. Uwierz, że nigdy nic nie napisałam, o czym jest moja książka. Nigdy nikt o tym się nie dowiedział xD No a jeśli mi się uda wydać, to cóż, wtedy się ludzie raczej dowiedzą, nie? xD
~Lotties .
Usuń24 maja 2010 o 15:09
Jeśli wydasz to mnie powiadom, a ja kupię, przyjadę i mi podpiszesz, serio, choćbyś nie wiem gdzie była. xD Ja się nie boję, że mnie splagiatują, bo i tak moje pomysły są do bani xD
24 maja 2010 o 15:21
UsuńEtam, przesadzasz. Taki „zmierzch” na przykład. Też pomysł do bani, aktorzy, film, książka… a jednak sukces jest xD
~Lotties.
Usuń29 maja 2010 o 03:06
Przez takie książki mniej lubię wampiry i w pewnym momencie ten aspekt natury Sophie zaczął mi przeszkadzać. Skojarzenie xD
29 maja 2010 o 10:24
UsuńAle Sophie nie jest znów jakimś pedałkowatym wampirkiem, ale prawdziwym, jak w „Kronikach wampirów” xD
~Mrok
OdpowiedzUsuń21 maja 2010 o 15:22
Tadam a ja druga :D Idę czytać! Zaje**sty nagłówek. Na początku myślałam, że to krew xD
21 maja 2010 o 15:42
UsuńTo zaschnięte czerwone na czole? Oui, to krew xD A to czarne to spalona na węgiel skóra xD
~Mrok
OdpowiedzUsuń21 maja 2010 o 15:40
Danke schon za dedykację ^^ :D Sophie się spaliła, Sophie się spaliła! xD Jak zwykle GENIALNIE :) Słodzę Ci xD Ale umyślnie. Co ja mam Ci tu jeszcze napisać? GENIALNE. Teraz wnioskuję iż moja mama pojawi się za dwa rozdziały lub trzy :D Pozdrawiam i weny życzę ;)
21 maja 2010 o 15:43
UsuńNo, mniej więcej. Wiesz, Sophie będzie musiała wrócić do domu Voldemorta, żeby się odkurować, jak w spa xD
~Mrok
Usuń21 maja 2010 o 17:31
Ooo! A czy moja mama może zostać Panią Kosmetyczką? xD Niech wychowanie Sykstusa zostawi Rudolfowi, on nic nie robi i tylko whisky pije xD
21 maja 2010 o 19:22
UsuńI ma kobietą syfy z twarzy wyciskać? Lol xD
autorkaach@op.pl
Usuń21 maja 2010 o 21:56
Hahaha xDAle wyobraź sobie taką Bellę opiekującą się Sophie xD Nie zbyt dobrze to by się chyba skończyło xD
21 maja 2010 o 22:31
UsuńWiesz, że do regeneracji ciała potrzebna jest krew. Bella byłaby taką przystawką xD
~Mrok
Usuń22 maja 2010 o 08:33
Hahahaha xDMoja mama ma być przystaweczką? PO MOIM TRUPIE! Weź takiego Petera – on to nikomu nie potrzebny jest i nikt nie zauważy, że zginął w dziwnych okolicznościach xD
22 maja 2010 o 09:13
UsuńAle on bądź co bądź przywrócił Voldemorta do stanu używalności, nie można tak zaraz się go pozbyć xD
~Mrok
Usuń22 maja 2010 o 10:39
No tak. Ale można znaleźć jakąś inną niewiastę lub zbędnego czarodzieja w fabule xD
22 maja 2010 o 10:43
UsuńWiesz, że to musi być ktoś wyjątkowy xD
~Mrok
Usuń23 maja 2010 o 08:33
No to takiego Averyego weź – on nie jest nikomu potrzebny a jest sługą Czarnego Pana! xD*PAMIĘTAJ, tylko nie Bellę albo Rudolfa! Gryzę! :D*
23 maja 2010 o 15:27
UsuńSophie też gryzie, i to jak xD
~Mrok
Usuń24 maja 2010 o 17:31
Haha no tak :D Boże, od ponad 24 h nic nie jem od podekscytowania wczorajszym koncertem Agnieszki Chylińskiej xD Jak do niej podeszłam to się maksymalnie poryczałam i zamiast powiedzieć swoje imię to wyjąkałam ‚Nieśmier… eee… Ka-karolina’ xD
24 maja 2010 o 20:42
UsuńJa bym tak się zachowała, gdybym spotkała Aaliyah. Ale nigdy już jej nie spotkam, bo ona niestety nie żyje :(
~Mrok
Usuń25 maja 2010 o 10:32
Gdyby nie ty ja bym nie wiedziała w ogóle kto to jest. No dobra, słyszałam coś o niej ale nic po za tym. Ja bym zemdlała gdybym spotkała Ronniego Jamesa Dio. Ale też mu się zmarło ostatnio :( Pogrążmy się w czarnej rozpaczy…Dobra, zmieniam temat, bo się tu tak ponuro zrobiło :) Dajesz dziś rozdział? :D
~Mrok
Usuń25 maja 2010 o 17:53
haha zadałam Ci pytanie :D
26 maja 2010 o 20:45
UsuńJutro dam, ale to też nie jest pewne. Dziś miałam egzamin do bierzmowania (zdałam perfekcyjnie) jutro poprawiam polski, w piątek odpowiadam z polskiego na 5 na koniec i wiesz, muszę poprawić sporo ocen, chemię właśnie niedawno załatwiłam i fizykę xD
~Mrok
Usuń28 maja 2010 o 17:39
Nie lubię ani chemii, ani fizyki, ani polskiego. To jest ZŁE. xD
28 maja 2010 o 21:50
UsuńJa kocham polski, to mój ulubiony przedmiot, pozdrowienia dla pani wychowawczyni xD
~Padme
OdpowiedzUsuń21 maja 2010 o 15:46
Świetny szablon! Bardzo mi się podoba :) Tylko, że to już chyba z 5 odkąd tu jestem i zaczynam mieć wrażenie, że zmieniasz go do każdego nowego rozdziału, nie mylę się? klamcy-wybrancy.blog.onet.pl
21 maja 2010 o 15:51
UsuńNie, nie do końca. Jeśli zrobię taki, który jest naprawdę udany, to jest dłużej. A szablony zmieniam zwłaszcza wtedy, jeśli dzieje się coś albo u nas (np święta), albo w opowiadaniu (spalenie się Sophie) xD
~Caitlin
OdpowiedzUsuń21 maja 2010 o 17:23
Aaaa! Sapphire! Czy ona zawsze musi przerywać Sophie we wszystkim? xDOby Voldek się nie dowiedział :P No, ale czekam na CD :)Super, strasznie mi się podobało.Pozdrawiam ;*
21 maja 2010 o 19:12
UsuńNaprawdę sądzisz, że się nie dowie? xD
~Caitlin
Usuń21 maja 2010 o 20:40
Ależ nic takiego nie sugerowałam, jedynie wyraziłam swoją małą nadzieję, mając na względzie dobro Sophie xDPS masz śliczny szablon :)
21 maja 2010 o 22:30
UsuńDokładnie, przecież Voldek jest wszechwiedzący xD
~Caitlin
Usuń22 maja 2010 o 08:41
Ma oczy wszędzie xDNawet dosłownie xD
22 maja 2010 o 09:12
UsuńCzasem ma bardzo dobre widoki, a czasem takie do d.py (dosłownie) xD
~Kada113
OdpowiedzUsuń21 maja 2010 o 19:48
Wow… jaki szablon! Najlepsze to zdjęcie z nagłówka. Jak przeczytam notkę do końca, to napiszę co o niej myślę – teraz nie mam czasu, chociaż tak mnie wciągnęła, że ciężko mi się od niej oderwać:(
21 maja 2010 o 20:10
UsuńSzablon nie jest aż taki nadzwyczajny, ale zdjęcie faktycznie jest znośne, będę musiała niestety niedługo zmienić xD
paula__97@op.pl
OdpowiedzUsuń21 maja 2010 o 20:06
Nie tylko ty jesteś zadowolona! Świetnie ci wyszedł… I może jestem jakąś sadystką, czy co, ale żałuję, że Sapphire przerwała spalenia naszej Sophie. Zastanawia mnie tylko, jak ona zamierza chodzić po Hogwarcie z zwęgloną skórą i spalonymi włosami… A szablon… Powiem ci, że bardziej podobał mi się tamten, ale rozumiem, że do notki nie bardzo pasował… Catalina
21 maja 2010 o 20:11
UsuńNo przecież wróci do domu, żeby się wyleczyć xD
~Catlina
Usuń21 maja 2010 o 23:01
Do domu… Voldemorta? Ten to ją przecież zabije, jak się dowie…
22 maja 2010 o 09:11
UsuńLudzie, co Wy tacy nietolarencyjni? Przecież dla odmiany może potraktować ją miłosiernie, nie? xD
~Catalina
Usuń22 maja 2010 o 13:07
No może i może, ale jak już się wyleczy to z całego zdarzenia za zadowolony to chyba nie będzie…
22 maja 2010 o 21:10
UsuńEtam. Może zapomni xD
~Catalina
Usuń23 maja 2010 o 07:54
Się sklerotyk znalazł. ;D a co z Bartym?
23 maja 2010 o 15:29
UsuńSiedzi w Anglii, ale niedługo wróci, możesz mi wierzyć xD
paula__97@op.pl
Usuń23 maja 2010 o 19:08
Ale zdąży jeszcze przed wyleczeniem Sophie?
23 maja 2010 o 22:27
UsuńOch, no, może xD
~Olka
OdpowiedzUsuń21 maja 2010 o 20:10
Fajny rozdział i ładny szablon………..Sophie znowu się paliła, Voldemort chyba ją pobije,jak się dowie………..Pozdrawiam.
21 maja 2010 o 20:25
UsuńA czemu? Może ją przytulić i powiedzieć, że jej współczuje xD
~Olka
Usuń21 maja 2010 o 20:31
Przecież raz już się paliła i Voldemort nie był zadowolony.
21 maja 2010 o 20:33
UsuńMoże i nie, ale takiej poparzonej nie walnie, nie? xD
~Olka
Usuń21 maja 2010 o 20:40
No tak.
~Czar_Na
OdpowiedzUsuń22 maja 2010 o 11:05
Super blog i w ogóle fantastyczne opowiadanie. Jednak nie wiem jak Sophie mogła spalić się po raz drugi. Przecież Voldemort i Barty będą się o nią martwić, na pewno zechcą ja zobaczyć i… Opier*dolić. Przynajmniej ja bym tak zrobiła :D Pisz szybko nowy rozdział. Życzę weny.Pozdrawiam :*
22 maja 2010 o 11:10
UsuńTrzecia. Lol. Przecież Voldemort może się okazać miłosierny, może jej współczuć… Nie musi od razu ją ochrzanić xD
~Czar_Na
OdpowiedzUsuń22 maja 2010 o 11:29
W sumie, to mógłby się o nią martwić i współczuć jej, ale najbardziej do niego pasowałoby zirytowanie lub wkurzenie… W końcu, to już jej druga próba spalenia się… A trzecia próba samobójcza…. :P
22 maja 2010 o 11:42
UsuńWiadomo, będzie trochę poirytowany, że jeszcze dodatkowy problem ma, ale jej tego nie powie xD
~Czar_Na
OdpowiedzUsuń22 maja 2010 o 11:46
Heh xD Od tej strony nie myślałam… Przecież to Lord Voldemort on chowa swoje uczucia. Ale jak już jest wnerwiony, to nawet Sophie go nie powstrzyma xD
22 maja 2010 o 11:51
UsuńWierz mi, jest jedyną osobą, która może cokolwiek zdziałać, kiedy on się wścieka xD
~Czar_Na
OdpowiedzUsuń22 maja 2010 o 11:48
A tak poza tym, to chyba nawet Czarny Pan nie walnie zaklęciem leżącego… Chyba ;P
22 maja 2010 o 11:52
UsuńNie, nie walnie. Nawet on swój honor ma xD
~Czar_Na
OdpowiedzUsuń22 maja 2010 o 11:59
No tak, w końcu to ślizgon xD
Promyk_
OdpowiedzUsuń22 maja 2010 o 12:30
… No i znowu się zjarała xD Coś czuję, że WiadomoKomu znowu ciśnienie podskoczy -.-’ Cóż, gdybym miała taką siostrzenicę jak Sophie, to też bym chodziła cały czas wkurzona na cały świat, więc mu się nie dziwię XDRozdział wyszedł ci genialnie ;> Szablon też jest świetny, tak nawiasem ;dd (a ja tego swojego blożka zaniedbałam nieco, wypadałoby coś napisać…)
22 maja 2010 o 21:11
UsuńA ja tam właśnie lubię Sophie, może dlatego, że tak samo jest wkurzająca jak ja xD Oj, nie lubią mnie zbytnio ludzie, nie lubią xD
Promyk_
Usuń23 maja 2010 o 15:38
no, ja też właśnie Sophie lubię, ale na miejscu Voldka bym nie chciała być xDD no, mnie też ludzie nie lubią, bo czasem (hahaha, czasem XD) lubię się do wszystkiego przyczepić xd
23 maja 2010 o 15:44
UsuńA ja właśnie chyba jestem zbyt skąplikowana dla większości i nie chce się im mnie poznawać, jak większość ludzi, którzy odkrywają się już podczas pierwszej rozmowy. Ale cóż, ich strata, skoro nie chcą mnie poznać, trudno, błagać ich nie będę, zawsze byłam samotna, już się do tego przyzwyczaiłam xD Wy, moi czytelnicy, chyba mnie znacie lepiej niż ludzie z mojej klasy i otoczenia xD
Promyk_
Usuń25 maja 2010 o 09:08
ja odstraszam ludzi tym, że jestem z pozoru chorobliwie nieśmiała. ale kiedy już dobrze kogoś poznam, to uwalnia się moje „zło” XD
~Haven_Hellsinger
OdpowiedzUsuń22 maja 2010 o 17:10
world-of-ashes.blog.onet.pl zajrzyj ;)
~nicole .
OdpowiedzUsuń22 maja 2010 o 12:53
Kurde, dopiero teraz się skapłam,że coś napisałaś. xDMam niezły zapłon,co nie?A co do rozdziału to jest świetny. :)Napisz jakąś książkę ,co? xD
22 maja 2010 o 21:12
UsuńNo, piszę piszę, mam świetny pomysł, ale trzymam go w apsolutnej tajemnicy xD
~Doska
OdpowiedzUsuń22 maja 2010 o 21:01
chciałabym zobaczyć jak płonęła…to musiał być widoczek :p
22 maja 2010 o 21:08
UsuńAno oui, był xD
~P@protk@
OdpowiedzUsuń23 maja 2010 o 16:36
Mi też się szablon podoba :) A co do rozdziału to jest świetny, ciekawe coby było, gdyby Sophie jednak się spaliła XD [paprotka]
~P@protk@
OdpowiedzUsuń23 maja 2010 o 16:36
Mi też się szablon podoba :) A co do rozdziału to jest świetny, ciekawe coby było, gdyby Sophie jednak się spaliła XD [paprotka]
~P@protk@
Usuń23 maja 2010 o 16:44
Ale w sensie, że Sapphire jej nie przerwała xD Możesz informować mnie o nowych rozdziałach?
~P@protk@
Usuń23 maja 2010 o 16:44
Ale w sensie, że Sapphire jej nie przerwała xD Możesz informować mnie o nowych rozdziałach?
23 maja 2010 o 17:19
UsuńW takim razie poproszę o adres xD
~P@protk@
Usuń24 maja 2010 o 15:32
paprotka.blog.onet.pl
~P@protk@
Usuń24 maja 2010 o 15:32
paprotka.blog.onet.pl
24 maja 2010 o 15:37
UsuńAle piszesz, że ktoś się włamał.
~P@protk@
Usuń26 maja 2010 o 15:05
Nie na ten e-mail na którym mam tego bloga, na taki mój inny.
~P@protk@
Usuń26 maja 2010 o 15:05
Nie na ten e-mail na którym mam tego bloga, na taki mój inny.
caitlin_memories@vp.pl
OdpowiedzUsuń25 maja 2010 o 15:17
Zapraszam na nową notkę nawww.the-reason-to-cry.blog.onet.pl;*
Promyk_
OdpowiedzUsuń27 maja 2010 o 12:47
Nowy rozdział na http://promykslonca.blog.onet.pl/ . Zapraszam do pozostawienia opinii i pozdrawiam ;) ` tak, w końcu napisałam! XD
~Rockshoot
OdpowiedzUsuń27 maja 2010 o 14:24
Wiesz? Świetnie piszesz!Dlatego chciałabym Cię zaprosić na ocenialnię, do której możesz zgłosić się po ocenę bloga -> http://www.MOUNCH.blog.onet.pl Przepraszam, jeżeli mój komentarz Cię zdenerwował ; *