- Jesteś żołnierzem? – powtórzyłam. Tym razem nie mogłam powstrzymać lekkiego uśmiechu, który rozciągnął mi usta. – W mojej rodzinie było już dwóch. Tak mi się zdaje, bo nie wiem, ilu jeszcze członków przede mną ukrywają.
Jacques zaśmiał się nerwowo. Moja obecność musiała go trochę peszyć, co chwilę zerkał w stronę swoich kufrów, jakby się ich wstydził.
- Wybacz mi bałagan… - zaczął w końcu.
- Ty chyba żartujesz – zaśmiałam się. – Twój salon w porównaniu z moim pokojem to prawdziwa oaza czystości.
Umilkłam. Bardzo chciałam zadać mu mnóstwo pytań, ale w taki sposób, by go nie wystraszyć i nie zrazić do siebie. Oczywiście nie miało to nic wspólnego z tym, że był wojskowym. No dobra, może troszkę.
Jacques wsunął rękę do wewnętrznej kieszeni szaty i wyciągnął zwykły, mugolski papieros. Spojrzał na mnie niepewnie, z ręką zastygniętą w połowie drogi do szafki, na którym leżała jego różdżka.
- Nie masz nic przeciwko…? – zapytał.
- Nie, śmiało.
Sięgnął po różdżkę i zapalił nią papierosa. Wsunął jego koniec do ust i wciągnął dym do płuc z wyraźną lubością.
- W wojsku nauczyli mnie palić – wyjaśnił.
Nic nie odpowiedziałam, tylko uśmiechnęłam się. Wyciągnęłam z kieszeni różdżkę i zatoczyłam nią koło w powietrzu, a na mojej wyciągniętej dłoni pojawił się cienki biały rulonik z papieru, zawierający moją ulubioną kocimiętkę. Powiem kiedyś Barty’emu, kiedy już wróci, żeby mi posadził jej trochę, żebym miała pod ręką.
Kiedy włożyłam cienki papieros do ust, jego koniec sam rozbłysnął w mroku ogniem.
- Rodzice pozwalają ci palić? – spytał.
- Och – znów zaśmiałam się cicho. – Ty nie wiesz. Ja nie mieszkam z rodzicami.
Dla Jacquesa nie była to niespodzianka. Przyglądał mi się przez chwilę uważnie, pogrążony we własnych myślach.
- Cóż, nic dziwnego, że uciekłaś – powiedział w końcu. – Mój brat potrafi być irytujący…
Roześmiałam się po raz trzeci, tym razem jednak nieco głośniej. Niewiarygodne, że Jacques nie domyślał się, do czego zmierzam. A wydawał się być taki bystry.
- Nie uciekłam – odpowiedziałam beztrosko. – Oni mnie wydalili z mieszkania, kiedy byłam jeszcze mała. Nigdy do końca tego mi nie wyjaśniono, sądzę, że bali się, że Czarny Pan będzie chciał mnie zwerbować. I chyba mieli rację.
- Zaraza, zaraz – Jacques jakby się ocknął z letargu. – Wyrzucili cię? Jak to?
Wzruszyłam ramionami.
- Ich spytaj – odparłam. – A jak jest z tobą? Musiałeś znać moją matkę, prawda? Wiedziałeś, że ona ma brata?
Mężczyzna przez chwilę wgapiał się w ogień, buzujący w kominku. Bardzo ciekawa byłam, kogo popierał. Zakon Feniksa czy Lorda Voldemorta? Nie wyglądał na takiego, po którym łatwo było poznać, po której jest stronie.
W końcu odetchnął głęboko i zwrócił swoje przenikliwe, ciemne oczy na mnie.
- Tak, wiedziałem – mruknął. – To znaczy… Nie dane mi było go widzieć na jej ślubie, ale Melania wspominała coś…
- Nie mogłeś go widzieć – przerwałam mu cichym, aksamitnym głosem. – Bo jej brat to Sam-Wiesz-Kto.
Jacques wzdrygnął się tak, jakbym wypowiedziała imię Czarnego Pana. Ale jego reakcja nie była chyba spowodowana strachem, lecz szokiem, jakiego doznał.
- Co ty mówisz, jaja sobie ze mnie robisz? – spytał w końcu. – Lord Voldemort?
Parsknął śmiechem, lecz widząc moją nieugiętą, spokojną twarz, zamilkł, a uśmiech spełzł mu z twarzy. Patrzył na mnie przez chwilę z niedowierzaniem. Warto go było o tym poinformować choćby tylko dla tej miny. Z rozchylonych ust wysunął mu się papieros i upadł na podłogę, rozsypując na ciemnozielonym dywanie popiół.
Zaciągnęłam się kocimiętką i odpowiedziałam, powoli wypuszczając ustami dym:
- Tak, Lord Voldemort. A ja jestem jego ulubioną siostrzenicą. Tak, bardzo jesteśmy ze sobą związani. Tego ci mój ojciec nie powiedział?
Jacques pokręcił przecząco głową. Wzdrygnął się i podniósł z podłogi resztki swojego niedokończonego papierosa, które wrzucił do kominka prosto w ogień.
- Zachował się… karygodnie… - zaczął.
- Prawda? – spytałam beztrosko, opierając podbródek o zaciśniętą pięść. – A teraz chcą, żebym im wybaczyła. Cóż, gdyby nie Czarny Pan, nie żyłabym już pewnie. Byłam tylko małą dziewczynką, nierozumiejącą, dlaczego jej mamusia zamyka jej drzwi przed nosem. To Czarny Pan znalazł mnie wtedy, zaprowadził do domu moich obecnych rodziców i tam już zamieszkałam. Niestety, niedawno zdarzył się incydent… drobiazg, naprawdę… I oni też pozbyli się mnie.
Jacques słuchał tego z wyrazem przerażenia i obrzydzenia na twarzy. Zapewne nie spodziewał się tego po swoim bracie. Wiedział, że był okropny i w ogóle, ale musiał się na nim zawieść.
Natomiast ja pogrążyłam się we wspomnieniach. Nigdy jakoś nie miałam okazji, aby przypomnieć sobie tą noc, w której straciłam rodziców na zawsze. A może po prostu nie mogłam, bo byłam zbyt młoda, żeby to wszystko do tej pory pamiętać? Mówi się, że dzieci mają krótką pamięć. Niestety, to jest mylne stwierdzenie. Dzieci ogólnie pamiętają i widzą bardzo dużo, tylko tego nie rozumieją. Ja nie byłam inna. Kiedy miałam tych kilka lat, musiałam nagle bardzo szybko dorosnąć, aby pojąć, co się stało, dlaczego mamusia już mnie nie kocha, dlaczego muszę przenieść się do innych rodziców, w innym mieście, musiałam zaakceptować, że przybyło mi nagle rodzeństwa, nie byłam już jedyną, którą się zajmowano…
Stałam przed drzwiami u szczytu niskich schodków i wpatrywałam się w klamką. Byłam tak mała i tak słaba, że nie mogłam otworzyć sobie drzwi. Chyba nawet nie potrafiłam tego zrobić. Było lato, więc ubrana byłam tylko w niebieską sukienkę na ramiączkach, a zaczynało się robić zimno. Przez grube szybki w drzwiach prześwitywało żółte światło. Zastanawiałam się, w jaką grę mama zaczęła się ze mną bawić. Nigdy tego nie robiła. Nigdy nie okazywała mi uczuć. Zawsze zbywała mnie byłe czym, a kiedy byłam niegrzeczna, zamykała w kuchni. Nie pozwalała mi używać czarów. Mówiła, że to złe. Teraz wiem, że chciała ze mnie zrobić charłaka.
Znudzona tym staniem przed drzwiami, zeszłam po schodkach do ogródka, wymknęłam się przez uchyloną bramkę i usiadłam na krawężniku. Wiotkie rączki położyłam na kolanach, a brodę podparłam na zaciśniętych piąstkach. Było ciemno. Nie bałam się, ale czułam głód i zimno. Teraz żałowałam, że grymasiłam przy obiedzie. Każde dziecko rozpłakałoby się, wzywając rozpaczliwie matkę, ja jednak utkwiłam obojętne, spokojne oczy w przeciwległym domu i czekałam.
Nagle zobaczyłam jakiś ruch. Szybko odwróciłam głowę w lewą stronę, uważnie obserwując ulicę. Coś się tam poruszyło, byłam tego pewna.
I miałam rację. Z cienia błysło jakieś widmo. Wyglądało jak duch z ruchomych książek, które oglądałam czasami, kiedy rodzice wychodzili. Ta zjawa jednak była bardziej materialna niż zwykły duch, nie była perłowo biała, ale w kolorze, tylko trochę zwiewna i jakby wyblakła.
Wstałam, kiedy mężczyzna powoli zbliżał się do mnie. Zatrzymał się zaledwie metr ode mnie. Musiałam podnieść głowę, żeby mu móc spojrzeć w oczy. Nigdy go nie widziałam, ale był do kogoś podobny. Nie wiedziałam, do kogo.
- Pójdź ze mną, Sophie – zwrócił się do mnie.
Miał odległy, cichy, przekonujący głos. Bardzo szybko mu uległam. On ujął mnie za rękę i pociągnął gdzieś w górę, w tą aksamitną noc. Im wyżej się wznosiliśmy, tym robiło się zimniej.
W pewniej chwili jednak poczułam, że zniżamy się. Wylądowaliśmy. Była to zupełnie inna okolica niż ta, w której mieszkali moi rodzice. Nie było już osiedla, tylko brzeg rzeki. Mężczyzna poprowadził mnie przez łąkę do jakiegoś stojącego na kompletnym odludziu domu. Nie było to nowoczesne mieszkanie, w jakim żyli Serpensowie. Wyglądał jak mały dworek, jednak nie tak wykwintny, jak paryskie zamki za czasów panowania Marii Antoniny. W oknach paliły się światła, z komina wydostawał się szary dym.
Bezszelestnie przeszedł poprzez zamkniętą furtkę, wychylił się przez nią i chwycił mnie w ramiona. Jak na tak wiotkie widmo był bardzo silny. Postawił mnie przed zwykłymi, drewnianymi drzwiami i powiedział cicho:
- Od tej chwili to będą twoi nowi rodzice. Powiedz im, że nazywasz się Sophie Serpens.
Pokiwałam posłusznie głową, a on pogłaskał mnie po czarnych, długich włosach, zaplecionych w dwa warkocze.
- Zaraz – odezwałam się cicho, kiedy on zrobił kilka kroków, by odejść. – Kim ty jesteś?
- Jestem twoim wujem – rzekł, podszedł do mnie, przykląkł na jednym kolanie i pochylił się, żeby pocałować mnie w czoło. Kiedy się wyprostował, po prostu rozpłynął się w powietrzu.
Cóż. Nie miałam innego wyboru. Musiałam zrobić to, co kazało mi widmo, podające się za mojego wujka. Zapukałam do drzwi i czekałam.
Po kilku sekundach otworzyła mi młoda kobieta z kręconymi, ciemno rudymi włosami. Jej roześmiana twarz zbladła, kiedy zobaczyła mnie w progu.
- Mój Boże, co tu robisz, dziecko? – zapytała.
- Nazywam się Sophie Serpens – powiedziałam zgodnie ze wskazówkami widma.
Kobieta szybko pochyliła się, wzięła mnie za rękę i zaprowadziła do środka. Kiedy zamknęła drzwi, wyciągnęła różdżkę i stuknęła nią w klamkę, a zamek kliknął metalicznie.
Zaprowadziła mnie do pomieszczenia na parterze, gdzie zgromadziła się cała jej rodzina. Była to kuchnia, a mężczyzna i dwójka dzieci siedzieli przy stole i jedli chyba kolację.
- Kochanie – kobieta zwróciła się do męża. – To jest ta Sophie Serpens.
Mężczyzna wstał. Dwójka dzieci, chłopiec w moim wieku i trochę starsza dziewczynka przyglądały się z zainteresowaniem całej scenie.
- Ja jestem Bes, a mój mąż to Sethi – zwróciła się do mnie kobieta. – Od dzisiaj będziesz z nami mieszkać.
- Wiem, wuj mi to już powiedział – odpowiedziałam dziecięcym, ale trzeźwym głosikiem. – Będziecie moimi nowymi rodzicami. Ale co się stało ze starymi?
Bes i Sethi wymienili pospiesznie spojrzenia.
- Oni… oni chcieli, żebyś zamieszkała z nami – wyjaśnił po chwili mężczyzna. – Dla twojego dobra, rozumiesz?
- Tak.
Bes uśmiechnęła się jakoś krzywo.
- Jesteś głodna, kochanie? – spytała mnie.
- Tak, nie jadłam kolacji, bo mama zamknęła mnie w ogrodzie – odpowiedziałam, nie mijając się z prawdą.
Nowi rodzice posadzili mnie na krześle przy stole, a Bes podeszła do szafki, żeby nałożyć mi na talerz zupę pomidorową. Dwójka dzieci nadal przyglądała mi się uważnie. Wyglądali o wiele bardziej zaskoczonych od swoich rodziców.
- Sophie – Sethi zwrócił się do mnie po imieniu. – To jest twoje rodzeństwo. Vipi i Livia.
Chłopiec wyszczerzył do mnie zęby. Brakowało mu z przodu dwóch jedynek. Dziewczynka za to wydała mi się bardziej podejrzliwa, bo tylko uścisnęła mi przez stół rękę.
- Masz dziwne oczy – powiedziała cicho.
- Jakie? – spytałam uprzejmie.
Nie rozumiałam jeszcze wszystkich polskich słów. Tak samo jak nie rozumiałam wszystkich słów francuskich. Rodzice często mówili o mnie „dziwna”, ale nie chcieli mi wyjaśnić, co to znaczy.
- Dziwne – powtórzyła Livia, po czym zwróciła się do ojca. – Dlaczego ona nie rozumie, co do niej mówię?
- Bo Sophie nie mówi jeszcze dobrze po polsku – wyjaśnił córce Sethi. – Ona mieszkała we Francji, wiesz? – teraz zwrócił się do mnie – Sophie, Livia powiedziała, że twoje oczy są étrange.
- Aha – uśmiechnęłam się do niej. – Są jaune, mama mi mówiła, że to niedobrze. Mówiła, że będę bête comme une oie, kiedy dorosnę.
Bes postawiła przede mną talerz z czerwoną zupą.
- Nie będziesz głupia jak gęś, kolor oczu czy włosów nie ma nic do rzeczy – powiedziała mi. – Jedz, kochanie.
Później urodziło się moje kolejne rodzeństwo, bliźniacy, Spajk i Rip, rok później kolejne dwie siostry, Sonya i Tonia. Z biegiem lat zapomniałam o swoich prawdziwych rodzicach, kochałam Ghostów, kiedy dorosłam, opowiedzieli mi, co naprawdę się wydarzyło, a ja znienawidziłam ich tak, jak pokochałam tych przybranych.
Jacques zakaszlał w sposób bardzo charakterystyczny dla Umbridge. Teraz chyba już zawsze taki odgłos będzie mi się z nią kojarzył.
- Bardzo mi przykro, że tak się stało – mruknął.
- A mnie nie – odpowiedziałam. – Teraz przynajmniej wiem, jaka jest ich prawdziwa natura. Wolę być sierotą, niż mieszkać w zdradzieckim domu.
Poczułam, że te wspomnienia powodują we mnie jakąś zmianę. Poczułam się gotowa, by wybaczyć Ghostom ten błąd. Nie wyrzekli mnie się tak, jak zrobili to Serpensowie. Chociaż ich czyn nie był godny wybaczenia, mogłabym zrobić dla nich wyjątek. Tylko oni mnie zechcieli przygarnąć.
Wstałam.
- O tyle rzeczy chciałabym cię jeszcze zapytać – powiedziałam. – Ale tym nie tym razem. Wpadnę jeszcze do ciebie… jeśli oczywiście nie masz nic przeciwko temu. Teraz muszę coś zrobić.
Jacques również wstał.
- Oczywiście. Możesz wpadać, kiedy chcesz – odparł. – Odprowadzę cię do drzwi.
Kiedy byłam już w progu, nagle coś mi się przypomniało.
- Och, zapomniałam cię zapytać – odezwałam się. – Jest to dla mnie ważne. Ciekawa jestem, kogo popierasz.
Może i było to pytanie prosto z mostu i może trochę nietaktowne, ale przecież nie mogłam się godzinami przymierzać, by je zadać.
- Och. Nie popieram nikogo – odpowiedział. – Ani Czarnego Pana, ani Zakon Feniksa. Po prostu całe moje życie to jest wojsko, oderwane od magicznego świata, więc…
Urwał. Stwierdziłam, że to już koniec rozmowy. Wspięłam się na palce, żeby pocałować jego zapadnięty policzek.
- No to na razie – pożegnałam się i wyszłam.
Nie był nawet taki zły. Zupełne przeciwieństwo swojego starszego brata. Może kiedyś zostaniemy dobrymi przyjaciółmi…
~*~
Dziś rozdział wyszedł mi bardzo dobrze, pewnie dlatego, że to ostatni dzień długiego tygodnia xD We środę rozdział może się nie pojawić, bo we czwartek poprawiam sprawdzian z chemii i muszę się uczyć, a w piątek jadę z klasą na wycieczkę do Auschwitz, więc nie wiem, kiedy wrócimy. Dedykacja dla alice. :*
~nicole .
OdpowiedzUsuń3 maja 2010 o 17:47
pierwsza! boskie . xD
3 maja 2010 o 17:56
UsuńGratuluję xD
~nicole .
OdpowiedzUsuń3 maja 2010 o 17:54
Szkoda ,że nasz żołnierz nic o sobie nie powiedział. xDAle i tak jest boskie. xD
3 maja 2010 o 17:56
UsuńNie mogłam tak wszystkiego od razu napisać, nie? xD
caitlin_memories@vp.pl
OdpowiedzUsuń3 maja 2010 o 18:21
Ach :) Nikogo nie popiera, taaak? Chyba jedynie na razie xDSophie się rozgadała, a on nic nie powiedział o sobie! Jakże tak? xDŚwietny rozdział :D zresztą, jak zawsze.Pozdrawiam ;*
3 maja 2010 o 18:32
UsuńTo, co było pochyłym pismem to tylko jej myśli, oni nic nie mówili, każdy był we własnych myślach pogrążony xD
caitlin_memories@vp.pl
Usuń3 maja 2010 o 19:10
Aaach, myślałam, że równocześnie mówiła to i jemu :PPardon xD
5 maja 2010 o 14:47
UsuńWtedy albo bym od pauzy pisała, albo bym nie pochylała czcionki xD
~Olka
OdpowiedzUsuń3 maja 2010 o 18:37
Sophie opowiedziała mu o sobie,a kiedy się znowu spotkają dokończyć rozmowę? Pozdrawiam.
3 maja 2010 o 18:42
UsuńDużo czasu minie, zanim jeszcze pogadają xD
~nicole .
OdpowiedzUsuń3 maja 2010 o 18:55
Frozenka roztacza aurę tajemniczości xD
3 maja 2010 o 18:55
UsuńAch, no ba xD
~Catalina
OdpowiedzUsuń3 maja 2010 o 19:05
Już kiedy Sophie chciała się coś dowiedzieć którą stronę popiera, coś tak myślałam, że żadną. Że wojsko to jego świat, teraz wrócił i nie walczy ani z Zakonem, ani z Czarnym Panem. I byłam już pewna, kiedy wzdrygnął się z szoku, a nie ze strachu. Cóż, jak widać Sophie zyskuje właśnie nowego przyjaciela… Ja też zaczynam lubić Jacquesa… ;)
5 maja 2010 o 15:03
UsuńAle zauważyłam, dobrze, że w porę, że z Jacquesa robię nieświadomie drugiego Barty’ego. Jego charakter (prawdziwy) jeszcze się ukaże xD
paula__97@op.pl
Usuń6 maja 2010 o 20:51
Jak o tym wspomniałaś, rzeczywiście dostrzegłam pewne podobieństwa. Jak Barty wyjechał, to od razu pojawił się Jaques, który „ma podobny charakter”. A przynajmniej tylko z pozoru.Mam rozumieć, że wuj Sophie będzie miał „charakterek”? Jest trochę podobny do brata?
6 maja 2010 o 21:12
UsuńNo, Sophie chce wypełnić sobie po nim pustkę xD
~Catalina
Usuń13 maja 2010 o 06:44
A ja bym chciała wypełnić sobie pustkę nowym rozdziałem… I gdzie on?
13 maja 2010 o 21:38
UsuńNo na razie mam dużo nauki, w sobotę będzie. Kurde, coś mi się z przeglądarką stało, opera nigdy tak nie wariowała.
~Mrok
OdpowiedzUsuń3 maja 2010 o 19:20
rzeczywiście dobrze Ci wyszedł :D moje komentarze się nie dodają :
5 maja 2010 o 15:04
UsuńNo, też jestem z niego zadowolona xD
Promyk_
OdpowiedzUsuń3 maja 2010 o 20:21
Rozdział wyszedł świetnie *_* Przedstawił Voldemorta w nieco innym świetle (no wiesz, niby się wiedziało o tym, że on ją przeniósł do domu Ghostów, ale dopóki nie dostałam tego „na papierze”…), zwiększa moją odrazę względem Serpensów (z wyjątkiem Spirytuska <3 xDD)… I wybacz, ale jakoś nie potrafię sobie wyobrazić małej Sophie XD A jak już ją widzę, to się gdzieś ta kocimiętka zaplącze po drodze, a przecież małe dziecko nie pali -.-’
5 maja 2010 o 15:05
UsuńNo, Voldemort okazał się gentelmanem xD Czy jak to się tam pisze xD Jeśli będziecie małą Sophie chcieli wiedzieć, to niedługo dam do nagłówka coś do niej podobnego xD
Promyk_
Usuń9 maja 2010 o 19:22
http://claireprob.deviantart.com/art/The-edge-of-darkness-163353444 – czyli znalazłam Sophie! XDD i nawet nie ma kocimiętki, hyhyhyhyhyhy xdddddno wiesz, w czasach jego młodości, to mężczyźni raczej się zachowywali po „dżempelmeńsku” xdda ja zaczynam raczkować z moim opowiadaniem ^_^ w końcu się za siebie wzięłam i założyłam: http://promykslonca.blog.onet.pl – jeśli by ci się kiedyś nudziło, to zapraszam ^__^
10 maja 2010 o 08:05
UsuńNieno taka brudna aż nie była xD
Promyk_
Usuń10 maja 2010 o 16:23
nie no, nie o upaćkanie mi chodzi, tylko o TEN wzrok XD
Promyk_
Usuń10 maja 2010 o 16:33
btw. załatwiłaś mnie z tymi linkami xd nie wiem, mój raczej kwalifikuje się pod Gryffindor, choć nie mam zamiaru spędzać „za dużo rozdziałów” w szkole xdd
12 maja 2010 o 15:15
UsuńDobrze, będzie Gryffindor. Poproszę o adres, bo już nie mam czasu szukać, dziś chyba mam egzamin do bierzmowania, więc wiesz, nic nie umiem, ba, nie mam nawet pytań, bo miałam za dużo nauki, żeby sobie je załatwić xD
~Promyk_
Usuń12 maja 2010 o 18:03
http://promykslonca.blog.onet.pl/No to cóż, powodzenia ;dd
Eles____
OdpowiedzUsuń3 maja 2010 o 20:57
Serdecznie zapraszam na nowy, spóźniony rozdział {maudit}.
~Doska
OdpowiedzUsuń3 maja 2010 o 22:14
Na wstępie od razu mówię : przepraszam. Komputer mi nawalił, a wcześniej miałam próby zespołu i byłam pochłonięta muzyką, więc nie miałam czasu na internet. Rozdziały super, jak zawsze (co tu owijać w bawełniaka, po prostu świetnie piszesz). Najbardziej podobał mi się fragment retrospekcji :) Pozdrawiam :*m/Dośka
5 maja 2010 o 15:07
UsuńSpoko, zepsuty kompter coraz częściej widziany w naszych czasach, dziwne xD Ale mój się jeszcze trzyma xD
~Doska
Usuń7 maja 2010 o 19:13
Mój miał 8 trojanów, więc nie ma co się dziwić xD teraz już wszystko usunięte i powinien hulać :)
8 maja 2010 o 10:26
UsuńJa się boję patrzeć, ile mam trojanów xD
caitlin_memories@vp.pl
OdpowiedzUsuń5 maja 2010 o 10:15
Nowa notka, zapraszam serdecznie ;*www.the-reason-to-cry.blog.onet.pl
~Sarmata
OdpowiedzUsuń6 maja 2010 o 15:02
Tak, jakoś mi coś tam świta, że kiedyś chciałaś dowodu na homoseksualizm Dropsa i oto z nudów wygrzebałam coś z nata: 1. http://www.hpnews.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=47862. http://hpnews.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=4870Rozdziały naprawdę świetne. Mam nadzieję, że dowiemy się czegoś więcej o nowym wuju.
6 maja 2010 o 17:34
UsuńTak, wiem, że Dumbledore był homoseksualistą, zakochał się w Grinewaldzie. Od dawna o tym wiem xD
~alice.
OdpowiedzUsuń5 maja 2010 o 14:05
Dedykacja dla mnie! Yeeeah! Dziękuję bardzo, Frozen. ;-*Rozdział, jak zwykle, świetny i długi. ^^ Szczególnie podobały mi się wspomnienia Sophie z dzieciństwa. Voldemort wydawał się w nich taki, taki… dobry. Serio. xD Kurczaki, jak to dziwnie brzmi. Nie uważasz? ;DPodoba mi się ten jej wujaszek. ;D Jest taki inny i w ogóle wydaje się być miłym i wartościowym człowiekiem. A w dodatku nikogo nie popiera. Jest taki neutralny.xD Mniam, ach! ach! ;) jeszcze raz, dziękuję! ;) ;* (udanego wyjazdu!)pozdrawiam. ;]]
5 maja 2010 o 15:13
UsuńAno. Sophie ma dwóch wujków, którzy są swoimi przeciwieństwami. Jacques jest miły i w ogóle, Voldek zaś taki mhroczny m/ xD
~Princess of darkness
OdpowiedzUsuń7 maja 2010 o 07:22
No muszę powiedzieć, że coraz bardziej podoba mi się twoje opowiadanie. Coraz lepiej mi się je czyta. Już nie skaczesz jak niegdyś z akcją. Tylko ładnie i powoli ją rozwijasz. Ciekawy też jest sposób przedstawienia wydarzeń. Co mnie cieszy? Że nie zrobiłaś z Sophie takiej panny idealnej, tudzież Mary Sue.Rzadko komentuję niestety. Ale czytam już od 80 odcinka. Czyli długo.[my-own-mysterious-world]
7 maja 2010 o 18:56
UsuńTak, też to zauważyłam. Nie piszę już tak gwałtownie xD
~Princess of darkness
Usuń10 maja 2010 o 12:58
No i dobrze. Przyjemniej się czyta :). Czekam na kolejny rozdział.
12 maja 2010 o 15:13
UsuńNom, rozdział dam dopiero w sobotę, bo w tym tyogdniu mamy codziennie po trzy kartkówki co najmniej xD
~Jolievin
OdpowiedzUsuń7 maja 2010 o 15:07
Serdecznie zapraszam na nowy rozdział na nieczysta-biel
~Nicole
OdpowiedzUsuń7 maja 2010 o 15:15
świetny rozdział ;) ciekawe czy w końcu wybaczy Ghostą.
7 maja 2010 o 18:48
UsuńKiedyś na pewno xD
~Kada113
OdpowiedzUsuń8 maja 2010 o 13:13
Ale żeś się za bloga (a raczej opowiadanie) wzięła! Trochę będzie ciężko mi wytrzymać, bo twoje opowiadanie robi się niczym nałógXD Dzięki tobie z niego wyjdę, chociaż nie przestanę czytać. Fajnie, że przybliżyłaś nam historię Sophie – na jej miejscu nigdy nie wybaczyłabym jej biologicznym rodzicom. Nawet nie chciałabym ich widzieć na oczy.
10 maja 2010 o 07:58
UsuńHaha powstanie nowy nałóg. Uzależnienie od opowiadań Frozen xD
ada13@onet.eu
OdpowiedzUsuń9 maja 2010 o 16:47
Nowy rozdział na corka-diabla-melania.blog.onet.pl zapraszam! [Octave Misumenos]
Promyk_
OdpowiedzUsuń11 maja 2010 o 17:16
Nowy, pierwszy rozdział na promykslonca.blog.onet.pl Zapraszam ;)
~nicole .
OdpowiedzUsuń15 maja 2010 o 19:19
Frozen: ten nałóg już powstał. xD
15 maja 2010 o 19:30
UsuńJuż rozdział daję, tylko muszę skopiować go z worda xD