Niestety, w poniedziałek, gdy szłam razem z Sapphire przez salon Ślizgonów, nasz wzrok ściągnęła grupka uczniów, stojąca przy tablicy ogłoszeń. Podeszłyśmy więc do niej, a ja wspięłam się na palce, by odczytać informację. W oczy rzucił mi się pełen zawijasów, styl pisma Umbridge. Jęknęłam w duchu i zaczęłam czytać na głos:
Na polecenie
WIELKIEGO
INKWIZYTORA
HOGWARTU
Niniejszym
rozwiązuje się wszystkie uczniowskie organizacje, stowarzyszenia, grupy, drużyny
i kluby.
O pozwolenie na
założenie nowej organizacji, stowarzyszenia, grupy, drużyny lub klubu należy
starać się u Wielkiego Inkwizytora Hogwartu [tj. Dolores Umbridge].
Za złamanie tego
dekretu grozi kara wydalenia ze szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie.
Powyższe
zarządzenie wydano na podstawie Dekretu Edukacyjnego Numer Dwadzieścia Cztery.
Dolores Jane Umbridge
Wielki Inkwizytor
-Chyba mnie zaraz szlag trafi – powiedziałam martwym głosem.
-Ale skąd ona się dowiedziała? – zapytała zrozpaczona Sapphire. Przewróciłam oczami.
-Nie chodzi mi o tą głupią grupę… co z naszą drużyną quidditcha? – wybuchnęłam, załamując ręce. – Ona nie może nam tak po prostu zabronić grać! Nigdy nie miała nic przeciwko Ślizgonom, a teraz… no…
-Ona wie, że byłyśmy w gospodzie Pod Świńskim Łbem – przerwała mi Szafir. – I dlatego ograniczyła prawa też Ślizgonom. MY jesteśmy Ślizgonkami.
Roześmiałam się.
-Cóż za błyskotliwe spostrzeżenie – zadrwiłam i poszłam razem z Sapphire do Wielkiej Sali na śniadanie.
Wszystkie poniedziałkowe zajęcia były okropnie nudne. Historia magii już w szczególności. Przed eliksirami jednak, zrobiło się małe zamieszanie. Na czele grupki Ślizgonów stał Draco Malfoy i machał jakimś świstkiem pergaminu.
-Dziś rano Umbridge wydała drużynie Ślizgonów zezwolenie na dalsze treningi – odezwał się. – Poszedłem do niej dziś rano, a ona, od tak, wydała nam to pozwolenie… Ciekawe, czy Gryfonom pozwolą dalej grać.
-Serio? – zapytałam i podeszłam do Malfoya, który wręczył mi pergamin.
-Oczywiście, chyba nie myślałaś, że mogłaby nam odmówić – odpowiedział Draco. – Bo widzisz… trzeba mieć znajomości w ministerstwie. Ojciec mówił, że od lat szukają pretekstu, żeby wywalić Artura Weasleya… a jeśli chodzi o Pottera, to tylko kwestia czasu. Na pewno niedługo zamkną go u Świętego Munga w specjalnym oddziale dla tych, którym magia pomieszała w głowach…
To rzekłszy, zrobił głupią minę. Grupa Ślizgonów zarechotała. Nagle zdarzyło się coś dziwnego. Na twarzy Neville’a pojawiła się wściekłość, a on sam odepchnął Harry’ego i Rona na bok i ruszył ku Draconowi, zaciskając pięści ze złości. Crabbe i Goyle zasłonili Malfoya, napinając muskuły i wytrzeszczając dziko swoje małe oczka. Harry i Ron złapali Neville’a za tył szaty, by Longbottom nie mógł rzucić się na Crabbe’a i Goyle’a. W tej samej chwili drzwi klasy w lochu otworzyły się i wyszedł Snape. Zmierzył swoimi czarnymi oczami całą sytuacją i uśmiechnął się mściwie.
-Bójka? Potter, Weasley i Longbottom, tak? – powiedział drwiącym głosem. - Gryffindor traci 10 punktów. Puść Longbottoma, Potter, bo zarobisz szlaban. Wszyscy do środka.
Weszłam ze wszystkimi uczniami do klasy. W środku doznałam szoku. W kącie na prostym krześle siedziała Umbridge. Jej różowy sweter kontrastował mocno z ciemnym i mrocznym wnętrzem lochu.
Zajęłam swoje miejsce, nie spuszczając wzroku z Umbridge. Snape stanął za swoim biurkiem i odezwał się:
-Mamy dzisiaj gościa.
Wskazał ręką w kierunku Dolores, a wszyscy uczniowie wlepili w nią wzrok. Jeszcze nigdy Umbridge nie drażniła mnie tak bardzo. Przymknęłam oczy, by na nią nie patrzeć. Teraz osobiście mnie obrażała.
-Dziś nadal pracujemy nad eliksirem dodającym wigoru. Tu są wasze mikstury, jeśli sporządzicie je we właściwy sposób, powinny dojrzeć przed weekendem. Instrukcje - - machnął różdżką w kierunku tablicy – są tu. Do roboty.
Wlałam do kociołka swój niedokończony eliksir. Zapowiada się ciekawa lekcja. Ciekawiło mnie, jak zachowa się Umbridge. Przez pierwsze pół godziny nic nie robiła. Siedziała tylko w kącie i pisała na swojej nieodłącznej podkładce do notowania. Gdy jednak Snape podszedł do mnie, Umbridge wstała z krzesła i żwawym krokiem przemierzyła klasę, śledzona przez każdego z ucznia.
-Widzę, że klasa osiągnęła dość zaawansowany poziom – powiedziała z ożywieniem. – Mam pewne wątpliwości, czy to rozsądnie uczyć ich sporządzania eliksiru dodającego wigoru. Ministerstwo chyba wolałoby usunąć ten punkt z programu.
Snape wyprostował się i zacisnął swoje chude palce na moich ramionach, nic nie mówiąc.
-Przy okazji… ile naucza pan w Hogwarcie? – zapytała Umbridge.
-Czternaście lat – odrzekł Severus, zaciskając jeszcze mocniej ręce na moich ramionach, krępując tym nieco moją aktywność przy sporządzaniu eliksiru.
Umbridge coś naskrobała i zapytała, nie odrywając wzroku od swoich notatek:
-Wydaje mi się, że najpierw chciał pan uczyć obrony przed czarną magią?
-Tak – odparł cicho Snape. Ramiona zaczęły mi drętwieć przez siłę jego uścisku, a moje ręce zawisły kilka cali nad kociołkiem. Upuściłam do niego składniki i poruszyłam się niespokojnie.
-Ale pańskie podania zostały odrzucone? – spytała Umbridge z paskudnym uśmiechem.
-Tak.
Znów notatka.
-A czy wiadomo panu, dlaczego co roku profesor Dumbledore panu odmawia?
-Proponuję, żeby go pani sama o to zapytała – odpowiedział drwiąco Snape.
-Oh, na pewno to uczynię – zapewniła go Umbridge ze słodkim uśmiechem.
-Mniemam, że ma to jakieś znaczenie? – zapytał obojętnie Snape.
-Oh, tak! Ministerstwo musi mieć jakieś informacje o… eee… przeszłości nauczycieli Hogwartu – odrzekła Umbridge i podeszła do Pansy Parkinson, by zadać jej pytanie dotyczące lekcji. Snape oderwał swoje dłonie od moich ramion, co przyjęłam z wielką ulgą. Severus podszedł do siedzącego nieopodal mnie Harry’ego i machnął różdżką w stronę jego kociołka. Tak byłam pochłonięta obserwowaniem Snape’a i Harry’ego, że aż podskoczyłam, kiedy usłyszałam jadowicie słodki głos Umbridge tuż nad moim uchem:
-Co sądzisz o eliksirach?
-Ja… oh… - wyjąkałam, ale natychmiast się opanowałam. – Sądzę, że eliksiry to świetny przedmiot, szczególnie, gdy wykłada go tak wspaniały nauczyciel, jak PROFESOR Snape.
I uśmiechnęłam się z wyższością. Umbridge zanotowała coś.
-A lekcje nie są zbyt skomplikowane? – zapytała, nadal notując.
Miałam nadzieję, że da mi spokój, ale nie. Będzie mnie wypytywać, aż znajdzie coś, by dać mi kolejny szlaban. Zapewne chciała też coś znaleźć na Snape’a. To oczywiste, jest przecież zbyt blisko Dumbleodrea, przynajmniej w jej mniemaniu. Ooo, nie wyrzucaj sobie Trelawney, Binnsa, czy kogo tam chcesz, ale Severusa tknąć nie dam.
-Są na tyle trudne, by odpowiadały inteligencji ucznia – odparłam, a moje oczy zalśniły szkarłatem.
-Oh, aha… - mruknęła Umbridge, cofając się o krok i wpatrując się w moje oczy, które powróciły już do swojej normalnej postaci. Straszenie szumowin, a w szczególności takiego parszywca jak Landryna, sprawiało mi ogromną przyjemność, jeszcze większą, niż lanie Voldemorta szklankami po mordzie.
Po lekcji eliksirów, podszedł do mnie Harry i Ron. Kiedy szliśmy na lekcję wróżbiarstwa, Ronald zadrwił:
-Lekcje eliksirów to świetny przedmiot, szczególnie, gdy wykłada go tak wspaniały nauczyciel, jak PROFESOR Snape! Już lepiej palnąć nie mogłaś!
-Coś ci nie pasuje? – zapytałam i wyciągnęłam różdżkę.
-Straciliśmy największą szansę pozbycia się Snape’a ze szkoły! – wykrzyknął Ron z pretensją w głosie.
-Wyświadcz mi przysługę i zamknij się – warknęłam, wchodząc po srebrnej drabinie do klasy Trelawney. Nauczycielka wyglądała tak, jakby się załamała nerwowo. Nadal owinięta była ze wszech stron szalami i paciorkami, ale po jej twarzy płynęły łzy i była bardzo rozkojarzona. Najprawdopodobniej dostała wyniki wizytacji Umbridge. Z niewiadomych przyczyn, zrobiło mi się jej żal.
Po lekcjach, kiedy już Harry i Ron przestali się na mnie obrażać, powiedzieli mi, że Syriusz odwiedzi tej nocy kominek Gryfonów.
-A to cieć, do mnie nie przyjdzie – syknęłam sama do siebie. – Wpadnę do was.
I poszłam do biblioteki, by odrobić pracę domową dla Snape’a.
Około północy, zmaterializowałam się nagle w pokoju wspólnym Gryfonów.
-Dawno tu nie byłam – przyznałam i rozejrzałam się dookoła siebie. W pokoju zastałam tylko Harry’ego, Rona i Hermionę.
Nagle coś trzasnęło i w kominku pojawiła się głowa Syriusza.
-Cześć – powitał nas Wąchacz. – Jak leci?
-Dobrze, choć nie do końca – odpowiedziałam i uklękłam przed kominkiem.
-Ministerstwo wydało nowy dekret i nie możemy grać w quidditcha… - dodał Harry.
-I zakładać tajnych stowarzyszeń przed czarną magią – wpadł mu w słowo Syriusz. – Sophie, twoja przemowa była podobno świetna.
-Skąd o tym wiesz? – zapytałam podejrzliwie.
-Od Dunga – odrzekł Syriusz. – To on był tą wiedźmą.
Roześmiałam się.
-Łudząco przypominał mi Umbridge – zauważyła Hermiona.
-Niedawno wyrzucono go z gospody Pod Świńskim Łbem, więc musi się przebierać – wyjaśnił Syriusz i zwrócił się do mnie: - Twoja matka natychmiast kazała ci przestać uczestniczyć w grupie obrony przed czarną magią. Tobie też, Ron.
Znów się roześmiałam, ale był to śmiech bardziej drwiący, niż serdeczny.
-Uważaj, bo od razu jej posłucham – prychnęłam. – I wiesz, co? Powiedz Bes, że mam zamiar zaangażować do tego Spirytusa. Niech się dzieciak uczy, bo nie zda egzaminu.
-To też wzięła pod uwagę i napisała do Melanii, żeby zakazała synkowi się do tego angażować.
Zamarłam.
-Więc utrzymujecie kontakty z tą… z moją matką? – zapytałam wzburzonym tonem. Syriusz trochę się zmieszał.
-Bądź co bądź, to twoi rodzice, więc… - zaczął Syriusz, ale przerwałam mu:
-Więc z ojcem też się kontaktujecie?!
-Nie denerwuj się tak, bo się tu wszyscy zlecą – odezwała się Hermiona.
-A niech się zlecą! – wykrzyknęłam. – Ty byś się nie denerwowała, jakbyś się dowiedziała, że Zakon kontaktuje się z ojcem-psychopatą i matką Ja-Nie-Widzę-Jak-Mi-Biją-Dziecko?!
Zerwałam się z miejsca i zaczęłam krążyć po pokoju.
-Nie chcę słyszeć, Syriusz, że utrzymujecie jakikolwiek kontakt z tymi zdrajcami, rozumiemy się? – zapytałam, a w moim głosie zabrzmiała nuta groźby. – Nie chcę słyszeć, że Bes ingeruje w życie Spirydiona. Nie chcę słyszeć, że moja… ehm… matka, psuje relacje między mną a Spirytusem. Nie chcę, żeby oni wszyscy go zepsuli!
-To zrozumiałe, że się martwisz o brata ale… - zaczął Syriusz.
-NIE! – wrzasnęłam i zatrzymała się gwałtownie. Moja twarz wyglądała przerażająco, kiedy padały na nią rozdygotane cienie ognia, buzującego w kominku. Wokół oczu pojawiły się czerwone łuski, a włosy stanęły mi dęba. – Jak możesz być po ich stronie! Myślałam, że jesteś moim przyjacielem, ale najwidoczniej się pomyliłam.
I z obrażoną miną teleportowałam się do sypialni dziewczyn w dormitorium Ślizgonów. Serce waliło mi ze złości tak głośno, że słyszałam jego uderzenia. Szokujące nie było to, że ktoś wtrąca się w moje osobiste sprawy, ale to, że pokłóciłam się z Syriuszem. Ostatnio ze wszystkimi się kłócę. Z Ronem, z Czarnym Panem, z Syriuszem… to była chyba nasza pierwsza kłótnia od początku naszej znajomości. Kto by pomyślał, że tak pięknie zapowiadający się dzień, zakończy się właśnie w ten sposób…
~*~
Ale się rozpisałam… No, wniosłam trochę akcji, przynajmniej pod koniec. Obiecałam, że jakoś to nadrobię, ale wczoraj nie miałam zbyt czasu. Mam nadzieję, że przynajmniej taki długi rozdział trochę zrekompensuje wam ten mały brak xD Dedykacja dla Motylka :*
effie_95@vp.pl
OdpowiedzUsuń22 listopada 2008 o 18:05
No świetnie!! effie.gu.ma
24 listopada 2008 o 19:17
UsuńThx xD
sabinatuznik@op.pl
OdpowiedzUsuń22 listopada 2008 o 18:08
Ślicznie! Czekam na newsa. (Pani_Mroku)
24 listopada 2008 o 19:18
UsuńNoom, podtaram się jakoś więcej akcji dać xD
~maika
OdpowiedzUsuń22 listopada 2008 o 18:10
chyba sie powtarzam, ale cudowna notka;]], juz myslalam na poczatku po tytule, ze to z Voldkiem sie znowu pokluci, a tu taka mila odmiana xDD, pzdr;**
24 listopada 2008 o 19:23
UsuńMiła xD Z Syriuszem jak się pokłuci, to nie jest tak ciekawie, prawda? Bo w Wąchacza nie będzie walić szklankami xD Ale fakt, miła odmiana xD
~Cam.
OdpowiedzUsuń22 listopada 2008 o 18:44
Niezły rozdział. Też nie lubię gdy ktos się wstrąca w moje życie:)) Hah… Ciekawe co będzie dalej. Pozdrawiam
24 listopada 2008 o 19:25
UsuńSophie bardzo boleje nad tym, że ma takich rodziców, a nie innych. Zapewne będzie się gniewać na Syriusza baaardzo długo xD
Brillen
OdpowiedzUsuń22 listopada 2008 o 18:56
„Straszenie szumowin, a w szczególności takiego parszywca jak Landryna, sprawiało mi ogromną przyjemność, jeszcze większą, niż lanie Voldemorta szklankami po mordzie.”To zdanie do reszty mnie rozbroiło! Myślałam ze walne ze śmiechu xD Oj Frozenko nie znałam cię od tej strony xD”A to cieć” to zdanie takze jest godne mojego śmiechu xD Do tej pory nie moge się opanować xD rozdział dłuuugi i bardzo mi się podobał:) Buziam ;***P.s Wzmianka o Voldim rządzi! xD
24 listopada 2008 o 19:26
UsuńTaa. Poczekaj, jak Sophie określi Voldka w Ministerstwie. To będzie godne przeczytania xD
~AdriAnnkA
OdpowiedzUsuń22 listopada 2008 o 19:03
ojojoj się porobiło;) napisz coś więcej o rodzicach Sophie ;DDpozdr;*
24 listopada 2008 o 19:27
UsuńOki, napiszę, bo nie wszyscy czytają Bohaterów-Scp xD
~Natasza__
OdpowiedzUsuń22 listopada 2008 o 19:26
Rozdział świetny ale oni się pogodzą , prawda?No ale jak Syriusz może być po stronie jej rodziców?Pozdrawiam
24 listopada 2008 o 19:28
UsuńAaa, bo Syriusz to też taki cieć, też palnie coś nieodpowiedniego i musi wszystko spieprzyć. Jak każdy facet xD
~dream - toxic
OdpowiedzUsuń22 listopada 2008 o 20:06
fajne
24 listopada 2008 o 19:28
UsuńNie ma to jak złożony komentarz xD
~K&M
OdpowiedzUsuń22 listopada 2008 o 20:09
Pięknie opisałaś tą pierwszą kłótnie… Ale kiedy opiszesz pierwsze spotkanie grypy obrony przed czarną magia? No bo chyba nie będa sie odbywać? Na złość Umbrige, oczywiście… xD Pozdrawiam
24 listopada 2008 o 19:30
UsuńBędą się odbywać, oczywiście. I podczas jednego z takich spotkań, ujawni się kolejny atut Sophie, przynajmniej dla nieco mało spostrzegawczych uczniów xD
~Motylek
OdpowiedzUsuń22 listopada 2008 o 20:42
A mam od Ciebie dedykację?? Super, Kochana, dziękuję Ci bardzo:* Fajnie opisałaś ta pierwszą kłótnie, ale pewnie nie ostatnią xD. Pozdrawiam:*
24 listopada 2008 o 19:31
UsuńSpoko. Pogodzą się, oczywiście, ale też będą się kłócić. Zaczynam teraz kłótnie Sophie-Syriusz. Później będą pewnie kłótnie Sophie-Sapphire, Sophie-Spirytus, itp xD Nieno, żartuję. Sophie przez całe życie się kłócić nie może xD
~Kagami
OdpowiedzUsuń22 listopada 2008 o 20:56
Bardzo, ale to bardzo Cię przepraszam. Komentarzy ostatnie nie dodawałam nigdzie. A to wszystko przez brak czasu (nienawidzę liceum)… A teraz akurat rozpoczęły się dwa tygodnie sprawdzianów. Każdy twierdzi, że jego przedmiot jest niezmiernie ważny… Ludzie! To nie gimnazjum! Ale w porządku, nie o tym miałam… Zauważyłam, że chyba tylko ja daję takie długie, kilometrowe komentarze, dlatego teraz się streszczę. Musiałam nadrobić sześć notek, które naprawdę mi się podobały. I te opisy – cudo :D Możesz czuć się pochwalona xD Skupię się na tej notce, żeby nie wyjechać na Ukrainę.Dopatrzyłam się błędu w „…od tak wydała nam…” Chyba raczej powinno być ‚…ot, tak wydała nam…’ I na samym początku te okropne powtórzenie z „coś”. Ja bym raczej starała się tego unikać i zastępowała innym słowem.Trafiłaś w jedną z moich ulubionych scen piątej części. Uwielbiam, kiedy Snape jest u kresu wytrzymałości nerwowej ^^Podziwiam Cię za chęci pisania. To jest już 65 rozdział, a dodajesz je co dwa dni. Szkoda, że nie mam takiej weny i musiałam zakończyć moje opowiadanie. Rozpoczęłam nowe, kontynuację. W najnowszej notce jest link, jeślibyś chciała – zobacz. Jeszcze raz muszę podkreślić, że piszesz coraz lepsze opisy.Pozdrawiam! ;)
24 listopada 2008 o 19:32
UsuńTo jest kilometrowy komentarz xD Ale ja nie napiszę kilometrowe odpowiedzi, bo by mi wieczoru brakło xD Rzeczywiście, uważam, że lepsze opisy daję xD
~Gonia
OdpowiedzUsuń22 listopada 2008 o 22:39
Hallo! Zdanie, które mi się najbardziej podobało „Straszenie szumowin, a w szczególności takiego parszywca jak Landryna, sprawiało mi ogromną przyjemność, jeszcze większą, niż lanie Voldemorta szklankami po mordzie. ” Te szklanki były świetne ;) I tak ogólnie też nie najgorzej :) Pozdrawiam – dramione-draco-i-hermione
24 listopada 2008 o 19:35
UsuńZe szklankami rozdział był najlepszy? Serio? No to postaram się lepiej xD
~Olka
OdpowiedzUsuń22 listopada 2008 o 23:16
Fajny.Podobało mi się…….ale wredna ta Umbrig,Sophie się zawsze denerwuje,jak ją widzi.Czekam na następny.Pozdrawiam.
24 listopada 2008 o 19:36
UsuńDziwie się, że ona jeszcze nie żyga na jej widok xD
~Nicole
OdpowiedzUsuń23 listopada 2008 o 10:55
Nie no bosko x333 Kurde to już 65 xD Chce Ci się tak pisać? Podziwiam Cię bo nie dość że CHCE Ci się napisać to jeszcze piszesz tak ciekawie i super ^^ Pozdro ;** I chce dedyk!!! XDDD :***
24 listopada 2008 o 19:36
UsuńChce mi się pisać xD Niebywałe. Będziesz miałą dedyk, spokojnie, nie wpadnij tylko w furię xDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
~Clumsy
OdpowiedzUsuń23 listopada 2008 o 13:08
Porobiło ;PBoOsSi odcinek ;Pwww.ps-love-you.blog.onet.plwww.street-pincesses.blog.onet.pl
24 listopada 2008 o 19:38
UsuńSpoko xD
~Ms.Riddle
OdpowiedzUsuń23 listopada 2008 o 13:29
Nie no super rozdział :) i długii ;d;p uwielbiam :) tylko szkoda ze sie poklocili :( ale ja tez bym byla wsciekla, wiec nie ma co sie dziwic;dp nie no ja mam dziś bojowy nastroj do zycia;p wiec juz lepiej nic nie powiem;p hehe nadia-riddle-love :)
24 listopada 2008 o 19:40
UsuńWeź, nie ma to, jak nasze zadanie z polaka na jutro. Napisać pozytywne rady dla uczniów. Spoko, nie ma się czym martwić, dostałeś cztery pały z matmy, to nic, najwyżej nie przejdziesz xD I optymistyczny uśmiech do tego xD
~xXxMadzikxXx
OdpowiedzUsuń23 listopada 2008 o 14:50
suuuper …..Świetna notka…. zajebiście Ci to wyszło…przepraszam, że tak późno koment, ale miałam zajęcia… ;D czekam na newik i zabieram się za mojego bloga, ale dziś nic nie będzie
24 listopada 2008 o 19:43
UsuńSpoko, ja też cierpię zwykle na brak czasu xD
princess_of_blood@vp.pl
OdpowiedzUsuń24 listopada 2008 o 18:51
Jejku, ten blog jest GENIALNY!! Co prawda jeszcze nie doszłam do tej notki, bo skończyłam rozdział 12, ale już teraz twój blog BARDZO mi się podoba…Dodałam cię do linków-nie oczekuje że zrobisz to samo, ale jednak mam nadzieje że odwiedzisz mój blog i wypowiesz się ;)www.princess-of-blood.blog.onet.plPozdrawiam
24 listopada 2008 o 19:45
UsuńOczywiście, że Cię dodam xD Dla mnie to sama przyjemność. Choć… nie wiem, czy grafika też Cię zachwyca… xD
~Kate
OdpowiedzUsuń24 listopada 2008 o 19:04
Sorki ze tak dlugo nie kociowalam…net sie znowu psuje :/ NOtak bos;)PS U mnie tez jest nowa http://www.edward=cullen-bella-swan*
24 listopada 2008 o 19:07
UsuńDziś postaram się przeczytać na czas. Nie lubię mieć zaległości, ale cóż xD Spoko, mi przez zepsuty internet notka uciekła i nie dałąm na czas. Ale nadrobię xD
~Evera
OdpowiedzUsuń24 listopada 2008 o 19:41
Fajniutki rozdział, bardzo mi się podobał. Znowu skłócona, co za dziewczyna, ale na jej miejscu za wtykanie nosa w nie swoje sprawy osób nie wtajemniczonych też bym się wściekła. Na początku Spirydion był bratem, którego nie chciała znać, a teraz skoczyłaby za nim w ogień, żeby go chronić. Postawa dość odważna. Ale szkoda, że gryfoni nie odstali zezwolenia na skompletowanie drużyny quidditcha. Mam nadzieję, że to się zmieni. Pozdrawiam serdecznie
24 listopada 2008 o 19:47
UsuńMuszą dostać, bo jak dostaną, to zagrają, później Potter pobije Malfoya i na odwrót i będzie cóś z uczuć Sophie i jej wierności, więc muszą dostać. I Syriusz był wtajemniczony xDD Tylko Sop i Wąchacz mają zasadę, żeby nikt nie wtrącał się w ich sprawy i ani jedno, ani drugie nie może zdradzać swoich tajemnic xD