12 lutego 2010

Rozdział 235

Resztę dnia siedziałam zamknięta w pokoju. Nikt nie wiedział nawet, że jestem w domu Voldemorta. Nikogo zresztą to nie interesowało. Wszyscy mieli tyle pracy, że mój problem wydałby im się banalny i błahy.

Chciałam wrócić do Hogwartu. Miałam nadzieję, że zostanę tam na dłużej. Byłem jednak wyrzutkiem wśród uczniów, teraz to wiem. I nie obchodziło mnie nawet, co tak usilnie chciała mi przekazać Ashley, co robi Harry, czy Syriusz jeszcze o mnie pamięta, gdzie podziali się nieśmiertelni… Byłam pewna, że wiedzą, co się ze mną dzieje. Że słyszą moje mimowolne wołanie o pomoc, odbijające się od ich nadnaturalnego narządu słuchu. Chciałam zamknąć oczy i już się nie obudzić.

Nastał wieczór.
Ciemno zrobiło się dość późno. Przypomniało mi się, że to już przecież wiosna, niedługo będą rozgrywki w quidditchu Gryfoni kontra Puchoni. Jaka szkoda, że tego nie zobaczę. Nie mogę się pokazać w zamku, mimo że bardzo tego potrzebowałam. Było tam moje rodzeństwo, które na pewno zostało już poinformowane przez rodziców o zaistniałej sytuacji.

W okno zastukała sowa. Usadowiona na kamiennym parapecie, na którym ja często przesiadywałam, kiedy Czarny Pan nie widział, utkwiła we mnie stanowcze spojrzenie. Zaskoczona podeszłam do okna i wpuściłam ją. Do jej nóżki przywiązana była koperta z kawałkiem pergaminu w środku. Bez czytania podpisu rozpoznałam to drobne, wąskie pismo.

Sophie
Nie chcę Cię ściągać tutaj bez powodu. Nie wiem, czy to ważne, ale dostałaś list. Dokładniej kilka listów. Przyszły dzisiaj po południu i są zaadresowane do Ciebie. Jesteś w Hogwarcie, więc dlaczego Twoje rodzeństwo, to znaczy dzieci Ghostów piszą do Ciebie, chociaż też tam są? I czemu przysłali je tutaj? Sądzę, że nie jest to takie ważne, ale stwierdziłem, że powinnaś wiedzieć.
Barty

Po przeczytaniu listu przyglądałam się przez chwilę napisom, myśląc zupełnie o czymś innym. Napisali do mnie. A więc już wiedzieli. Albo się martwili, dlaczego nie byłam tego dnia w szkole. Nie, to głupota. Bes doniosła im natychmiast, żeby się trzymali ode mnie z daleka. Swoich dzieci by nie narażała na niebezpieczeństwo.

Wyszłam z pokoju. Uderzyło mnie mętne światło pochodni, odbijające się od lśniących, wypolerowanych podłóg. Zmrużyłam oczy, krzywiąc się. Starałam się iść jak najciszej, żeby nie usłyszał mnie Czarny Pan. Zaraz by podniósł alarm, dlaczego nie jestem w Hogwarcie, co się stało… Co ja mówię. Nie musiałam się starać. Wystarczyło chcieć. Taka już moja wampiryczna natura. Mieszamy się z nocą, bezszelestne poruszanie się to nasza naturalna cecha.


Uchyliłam drzwi do pokoju Barty’ego. Wiedziałam, że tam będzie, nie lubił swojego gabinetu. Siedział tam tylko wtedy, kiedy musiał albo gdy był duży ruch i Śmierciożercy wałęsali się po domu. Wolał pracować w swoim pokoju. W sumie, ja też bym wolała. Voldemort włożył tyle roboty w sypialnie, a miejsca pracy urządził byle jak.

Nie pomyliłam się. Crouch siedział przy stole, nisko pochylony nad pergaminem. Skrobał coś na nim piórem, całkowicie tym pochłonięty.
- Wcale nie jestem w Hogwarcie – odezwałam się cicho.
Barty podniósł głowę, a kiedy mnie zauważył, na jego twarzy pojawiło się zdziwienie.
- Dlaczego? – zapytał. – Co się stało, płakałaś?
- Nie – skłamałam.
Weszłam do środka i zamknęłam drzwi.
- Niech ci będzie – odpowiedział, chociaż pewna byłam, że mi nie uwierzył.
- Dziękuję, że mnie poinformowałeś – mruknęłam. – Ale miałeś racje, to nie takie ważne. Możesz coś dla mnie zrobić? Spal te listy.
- Oczywi… co?
Usiadłam na podłodze po turecku i utkwiłam wzrok w iskrzącym się ogniu w kominku. Lubiłam patrzeć na ogień. Dla śmiertelników to zwykła rzecz, oczywiście. Za to ja widzę w nim tysiące kolorów, których nawet nie potrafię nazwać.
- Powiedziałam ci – powtórzyłam. – Spal je. Albo daj mi, sama to zrobię.
Barty natychmiast wziął kilka kopert ze stołu i schował za plecami.
- Nie. Myliłem się, myśląc, że to jest nie ważne – rzekł. – Dlaczego nie ma cię w Hogwarcie?
Przewróciłam oczami ze zniecierpliwienia.
- Bo jestem tutaj – wyjaśniłam, ale spojrzał na mnie tym swoim stanowczym wzrokiem, który zawsze mnie przerażał, dając mi do zrozumienia, żebym sobie teraz z niego nie żartowała.
- Nie czytałem tego – powiedział, pokazując mi listy – tylko dla tego, że to twoja prywatna korespondencja. Ale w każdej chwili mogę to zanieść do Czarnego Pana, a wtedy on każe mi je odczytać na głos. I wtedy dowie się on i dowiem się ja.
Zaśmiałam się, jakby teraz on sobie drwił. Minę miał jednak śmiertelnie poważną.
- Nie zrobiłbyś tego.
Uśmiechnął się kpiąco.
- Nie? To patrz.
Wstał z krzesła i ruszył w stronę drzwi. W sekundę znalazłam się przy nim. Nie zauważył nawet, jak wstaję. Zrobiłam to tak szybko, żeby mu nie przyszło do głowy chwycić mnie za kark i przewrócić albo coś podobnego.
- Oddaj mi te listy! – zawołałam, podskakując głupio, bo Crouch teraz trzymał koperty wysoko nad głową. Ja, jako bardzo niska osoba, nie mogłabym ich dosięgnąć nawet wtedy, gdybym miała nawet metr osiemdziesiąt.
Stanęłam na chwilę spokojnie, dysząc ciężko.
- Wiesz, że w każdej chwili mogę ci złamać rękę – oświadczyłam.
Barty zaśmiał się tylko.
- Wiem. A ja mogę w każdej chwili powiedzieć Czarnemu, że nie stosujemy się do jego zakazu – odparł.
- Konfident – warknęłam. – Do jakiego zakazu?
Barty ściągnął brwi.
- Nie mów tak do mnie, nie jestem szpiegiem – powiedział. – Czarny Pan zakazał nam spotykania się po godzinie dwudziestej pierwszej – zerknął na zegarek – i zdaje mi się, że już go złamaliśmy.
- Co? Dlaczego? – zapytałam, oburzona tą nową informacją.
Crouch wzruszył ramionami.
- Po tym ostatnim bardzo się wściekł – odparł. – Nie chce, żebyś miała dziecko z jego sługą.
Przewrócił oczami, sprawiając wrażenie również zniecierpliwionego nowym pomysłem swojego pana.
- A to coś złego? – spytałam. – Czasami wuj mnie wkurza. Co ja mówię, on zawsze mnie wkurza, z przerwami na… niespodzianka. Na wk*rwianie mnie.
Barty znów zrobił oburzoną minę.
- Przestań przeklinać, przejdzie mu. Tak sądzę.
- To i tak już nie ma znaczenia – mruknęłam.
I stało się. Utraciłam tą resztkę humoru, którą odzyskałam po rozmowie z Crouchem. Odwróciłam się, żeby ukryć łzy. Nie mogłam się jednak powstrzymać od głośnego pociągnięcia nosem.
- Czemu?
- Ghostowie piszą do mnie te listy, żeby się dowiedzieć, o co dzisiaj poszło, jeśli już musisz wiedzieć – odpowiedziałam. – Nie potrzebuję ich czytać. Już widzę, jak Vipi pisze: O co chodzi? Dlaczego mama tak się wkurzyła? Ja ci mówiłem, że to tak się skończy. Albo zatroskaną Sonyę: Rodzice zrozumieją, że źle postąpili, jeszcze pozwolą ci wrócić, na pewno. Nie martw się, wszyscy i tak cię kochamy, bez względu na to, co powiedziała mama.
Spuściłam głowę i rozkleiłam się całkowicie. Moja uraza do Barty’ego za jego ignorancję jeszcze nie do końca minęła, ale pozwoliłam mu się objąć.
- Co się właściwie stało? – zapytał, jakby chciał zacząć całą rozmowę od początku. – Dlaczego ten… Vincent miałby mieć do ciebie pretensję?
- Sypiasz ze mną, a nie znasz nawet imion moich braci i sióstr – warknęłam. – To jest Victor, Barty.
Usłyszałam jego stłumione westchnienie.
- Przepraszam, ale rzadko o nich wspominasz – mruknął. – Oczywiście, nie usprawiedliwiam się, ale… Jeśli jesteś w stanie, opowiedz mi wszystko.

Powiedziałam mu o całej rozmowie. O tym, jak rodzice najpierw bezpodstawnie oskarżyli mnie o otrucie Rona i całe niepowodzenie Zakonu Feniksa, jak kazali mi wybierać pomiędzy nimi i Voldemortem, wreszcie jak kazali mi się wynosić…
- Przeżyłam to drugi raz, rozumiesz? – zakończyłam opowieść. W ogóle nie mogłam się powstrzymać od płaczu. – Najpierw Serpensowie, teraz oni.  Jeśli bym wiedziała, że tak się stanie, nie pozwoliłabym Armandowi zrobić mnie wampirem. Choroba by mnie wykończyła, a ja spoczęłabym obok Darli w spokoju.
Ukryłam twarz w dłoniach. Cała się trzęsłam się od tłumionego płaczu.
- A teraz ch-chcą mnie odizolować od rodzeństwa, bo się b-boją, że z-zejdą na złą drogę, tak jak ja – dodałam, jąkając się strasznie. – Sądzą, że j-jestem niebezpieczna dla ich dzieci… Ja nie jestem ich dzieckiem, rozumiesz? To się musiało w końcu stać!
Pozwoliłam się mu przytulić. Nic mi to jednak nie pomogło. Chciałam, żeby tuliła mnie Bes, kobieta, która nie uważała mnie już za córkę, mimo to ja nadal ją kochałam jak matkę i pragnęłam, by mi przebaczyła. Bardziej od jej nienawiści przerażała mnie nienawiść Sethi’ego. Jego milcząca, spokojna złość, bez żadnych wybuchów i scen. Przed oczami nadal stoi mi jego twarz, zupełnie bez wyrazu. W oczach zaś płonie gniew, zupełnie jak u Dumbledore’a. Być może są nawet jakoś spokrewnieni. Spokój i opanowanie, ale oczy wyrażają całe emocje.

Uspokoiłam się powoli, nadal jednak łzy płynęły mi po twarzy. Zupełnie nad nimi nie panowałam. Barty wytarł mi twarz chusteczką.
- Jesteś na nich zła? – zapytał w końcu, kiedy wyczuł, że już może się odezwać.
Wzruszyłam ramionami. Nie chciałam już o nich rozmawiać. Poprosiłam go, żeby mnie odprowadził do pokoju. Nie chciałam zostawać sama na noc, ale wiedziałam, że to zbyt duże ryzyko spędzać ją razem z nim. A już samo pójście do Czarnego Pana, żeby się mu poskarżyć na Ghostów wydało mi się wprost komiczne.

Crouch odprowadził mnie do pokoju, oczywiście idąc najciszej jak potrafił. Voldemort natychmiast by usłyszał jego kroki. Założę się, że on siedzi na tym swoim tronie i nasłuchuje, czy czasami ktoś nie kręci się po domu i nie knuje coś przeciwko niemu.
Przebrałam się w koszulę nocną (Barty stwierdził, że tym razem uszanuje moją prywatność i się odwróci) i weszłam do łóżka. Było zimne. Nikt w nim nie spał od tygodni. Było tak samo zimne, jak kołdra, którą się nakryłam. Nie piłam krwi od dawna, ale nie czułam jakoś pragnienia. Ból po tym, co się tego dnia wydarzyło, całkowicie przyćmił jakieś wyższe uczucia, oprócz cierpienia.

- Jeśli chcesz, mogę tu zostać, aż nie zaśniesz – powiedział szeptem Barty.
- Nie fatyguj się – mruknęłam.
Objęłam go za szyję i pocałowałam w usta. Dawno tego nie robiłam. Całowałam go przez krótki moment. Tym razem chciałam uszanować prośbę albo raczej zakaz wuja, więc odsunęłam się od Croucha, przerażona, że może dojść do czegoś więcej.
Barty wyprostował się i pożegnał mnie z uśmiechem. Do pokoju wpadało światło przez uchylone drzwi. Kiedy je zamknął, pogrążyłam się w odmętach ciszy i ciemności.

*

Rano obudziłam się bardzo zmęczona. W nocy nie dręczyły mnie koszmary czy coś. To niepokój nie dawał mi zasnąć. Pamiętam, że przed nadejściem snu strasznie się bałam, że Voldemort jakoś się dowie o decyzji Ghostów i coś im zrobi. Chciałam ich zobaczyć. Pragnęłam obserwować ich codzienne życie, całkiem niewykrywalna dla nich.

Przebrałam się, w miarę cicho wykonałam poranną toaletę i otworzyłam okno. Nie czułam nigdzie woni Czarnego Pana, nie słyszałam brzęczenia jego myśli… Musiał być gdzieś bardzo, bardzo daleko stąd. Niemniej jednak nie odważyłam się wyjść z pokoju. Po domu kręciło się kilku Śmierciożerców.

Wyjrzałam przez okno. Pogoda była cudowna, był to z pewnością jeden z cieplejszych dni po zimie. W powietrzu czuło się wiosnę. Kiedy Barty będzie miał trochę czasu, zacznie doprowadzać ogród do porządku po tych kilometrach śniegu. A sądząc po obecnym wyglądzie ogrodu stwierdziłam, że Czarny Pan nie dał mu nawet sekundy oddechu.

Stanęłam na kamiennym parapecie. Wystawiłam na moment twarz ku słońcu. Mimo że jeszcze surowe, ogrzewało ją dość mocno. To takie niesprawiedliwe. Niektóre wampiry mogą cieszyć się urokami dnia, niektóre nie. A chodzi tu tylko o kilka wydechów, kilka uderzeń serca…

Wystrzeliłam w powietrze jak z procy. Parę sekund później byłam już niedaleko Dziury. Szłam jakąś minutę lub dwie brzegiem rzeki. W wakacje często chodziliśmy się tu kąpać z całym rodzeństwem. Moje życie wydało mi się życiem kogoś innego, jakiejś innej dziewczyny. Jednak ku mojemu zdziwieniu, nie chciałam do niego wracać. Może dorosłam już do tego, żeby zaakceptować to, co mam…

Dziurę widziałam już z daleka. Słyszałam, że Bes jest w domu, jednak ojca nie wyczułam. Do moich nozdrzy doszedł jeszcze jeden zapach, śmiertelnika lub śmiertelniczki, to pewne.
Dotarłam do bramki bardzo szybko. Zobaczyłam przez otwarte okno do kuchni lewy profil Bes. Rozmawiała z kimś, musiałam dostać się bliżej domu, żeby usłyszeć, z kim.
Obeszłam dom dookoła, przeskoczyłam bez problemu przed wysoki żywopłot i podczołgałam się pod okno.
- …tym, co mówi Dumbledore. On nigdy się nie myli – usłyszałam głos Tonks.
- Daj spokój, ja na przykład bardzo nie ufam Severusowi Snape’owi – prychnęła Bes. – A on pokłada w nim duże nadzieje. Wczoraj dostałam od niego sowę. Wstawiał się za Sophie. Zdradziła go już tyle razy, więcej nawet niż Snape. A ufa jej bardziej niż jemu. Nie rozumiem tego. Im więcej razy się od niego odwrócisz, on bardziej będzie wierzył w twoje nawrócenie?
- Być może.
Chwilę milczenia, które zapanowało pomiędzy dwoma kobietami, przerwał na nowo głos Bes.
- Nie jest mi lekko tak ją stąd wyrzucać, wszak mieszkała z nami wiele lat – mówiła. – Ale muszę też martwić się o moje PRAWDZIWE dzieci. One ją uwielbiają, uważają ją za ideał, dążą, by być takie, jak ona. A Sophie jest zła, przesiąknięta złem. Gdybym nie była wampirzycą, powiedziałabym, że jakiś szatan w nią wstąpił.
- A rozumiesz – odezwała się smutnym głosem Nimfadora. – Jak ona się czuje? Kiedy była mała, straciła prawdziwych rodziców. Teraz traci was. Jest sama, nie ma gdzie się podziać. Założę się, że jest teraz u Voldemorta. Gdyby nie było tej kłótni między wami, byłaby bardziej dobra niż jest teraz. Ona wam nie wybaczy tego, co powiedzieliście jej z Sethim. Nie znosicie Serpensów, a zachowaliście się tak samo jak oni. Albo nawet gorzej.

Poczułam nagle do Tonks nagły przypływ sympatii. Zwykle była mi obojętna, trochę dziecinna, ale teraz zdała mi się bardzo dojrzała. Bezszelestnie opuściłam podwórko Ghostów, by pojawić się na nowo w domu Voldemorta. Podczas tych kilku minut musiał wrócić, bo znów czułam jego woń. Miałam to gdzieś.

Opuściłam pokój, nawet nie kryjąc się z tym, że trzasnęłam głośno drzwiami. Wbiegłam po schodach na piętro, gdzie znajdował się pokój z zakazanym fortepianem. Nadal nie rozwikłałam owej zagadki, dlaczego jest tak niebezpieczny. Trudno. Może klawisz uderzy mnie w głowę? Nie miało to dla mnie znaczenia.

Usiadłam przy klawiaturze i zdmuchnęłam z nich kurz. Zagrałam.
- Mama, Papa forgive me...*

Out of sight
Out of mind
Out of time
To decide
Do we run?
Should I hide
For the rest
Of my life
Can we fly?
Do I stay?
We could lose
We could fail
In the moment
It takes
To make plans
Or mistakes

30 minutes, a blink of an eye
30 minutes to alter our lives
30 minutes to make up my mind
30 minutes to finally decide
30 minutes to whisper your name
30 minutes to shoulder the blame
30 minutes of bliss, thirty lies
30 minutes to finally decide

Carousels
In the sky
That we shape
With our eyes
Under shade
Silhouettes
Casting shade
Crying rain
Can we fly?
Do I stay?
We could lose
We could fail
Either way
Options change
Chances fail
Trains derail

30 minutes, a blink of an eye
30 minutes to alter our lives
30 minutes to make up my mind
30 minutes to finally decide
30 minutes to whisper your name
30 minutes to shoulder the blame
30 minutes of bliss, thirty lies
30 minutes to finally decide

To decide,
To decide, to decide, to decide
To decide,
To decide, to decide, to decide
To decide

Opuściłam głowę, łzy kapały na klawiaturę fortepianu. Biel kości słoniowej mieszała się z czerwonymi smugami krwawych łez, roztartych przez moje palce po klawiszach, kiedy grałam. Cisza kłuła mnie w uszy.
Poczułam czyjeś ręce, oplatające mnie ciasno w talii. Wiedziałam, że to Barty. Czarny Pan natychmiast odepchnąłby mnie od fortepianu.

- Proszę cię, nie graj już więcej – wyszeptał mi do ucha.
- Czemu?
Nie odpowiedział na to. Zapytał tylko:
- A więc chcesz, żeby ci przebaczyli. Dlaczego.
- Pozwól mi o tym zapomnieć – odpowiedziałam. – Chociaż na krótką chwilę.

~*~

Oto powracam po długaśnej przerwie. Szkoda byłoby zepsuć nastrój, który po tym rozdziale mi się udało stworzyć, więc nie będę dużo gadać. Zmieniłam szablon. Myślałam, żeby zrobić coś walentynkowego, bo następny rozdział wypada akurat w to święto, ale stwierdziłam, że nie będę robiła niczego wbrew sobie, bo święta owego nie akceptuję. Nie znoszę tych pluszaczków, serduszek, itp.
Otóż, pewnie chcielibyście wyjaśnień. Dobrze, Frozenka się wytłumaczy. Miałam szlaban, sama nawet nie wiem, za co. Ale już mam ferie, właśnie mi się zaczęły. Troszkę nadgonię z rozdziałami.
Jest już późno, więc spadam, jutro mój brat urodziny robi xD Dedykacja dla Was wszystkich, bo taki mi długi ten rozdział wyszedł, więc faworyzować nie będę nikogo tego dnia xD Chcieliście długo – macie długo xD

t.A.T.u „30 minutes". TU tłumaczenie. 

44 komentarze:

  1. ~alice.
    12 lutego 2010 o 23:38

    Długi ten rozdział, aaa! Uwielbiam takie. xD A w dodatku kiedy są takie cudowne, wzruszające, a przede wszystkim świetne! xD Głupia Bes, głupi Sethi, o. hahaha, jaki zakaz wydał Czarny Pan. xD Po dwudziestej pierwszej zero wizyt! xD Świetnie, ma(sz) pomysły! ;D Śliczna piosenka i bardzo ładny szablon. ;]]aaaa! Wróciłaś. xD Cała i zdrowa? ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 13 lutego 2010 o 00:03
      No, ba xD I jeszcze pełna weny xD

      Usuń
    2. ~alice.
      13 lutego 2010 o 08:38

      hahaha, a to bardzo dobrze. xDWczoraj zapomniałam dopisać, jesteś ugh! Jak mogłaś nie dać przeczytać jej tych listów, tylko wymyśliła sobie ich treść, która możliwe była prawdą, jednak… wredoto. xD Ciekawość mnie zżerała, a tu guzik. xD

      Usuń
    3. 13 lutego 2010 o 09:19
      Jestem malicieux, jestem malicieux xD ;>

      Usuń
    4. ~alice.
      13 lutego 2010 o 10:35

      hahaha, taa… możesz być malicieux, czy kimś tam innym. xD

      Usuń
    5. 13 lutego 2010 o 10:38
      To znaczy po francusku złośliwy, wredy xD Jestem wredna xDD I dobrze o tym wiem xD

      Usuń
    6. ~alice.
      13 lutego 2010 o 11:41

      haha, dobrze wiedzieć co to znaczy. xD Ty złośliwa, wredna kotko! ^^ Jestem o jedno słowo mąądrzeejszaa! xD

      Usuń
    7. 13 lutego 2010 o 11:48
      Zaś kot po francusku to le chat xD

      Usuń
    8. ~alice.
      13 lutego 2010 o 12:17

      le chat! le chat! Gdzie jesteś? mraaauu.. ze świnką. xD Jak jest świnia? xDD

      Usuń
    9. 13 lutego 2010 o 12:24
      Le cochonnet. A morska – świnia le cobaye xD

      Usuń
    10. ~alice.
      13 lutego 2010 o 12:39

      O kurcze, trudniejszych słów to już nie mogli wymyślić? xDJakby nie patrzeć, jestem teraz mądrzejsza o CZTERY wyrazy. Świnia-świnka morska-kot-wredna. xD Cudownie być mądrą (czyt. głupią) osobą! xD czekaj, idę powiem mamie. ^^

      Usuń
    11. 13 lutego 2010 o 12:45
      Nie, nie prawda, francuski nie jest trudny. Ucz się łaciny, to jest dopiero trudne xD Budowa zdań i w ogóle… ja się uczyłam, pamiętam tylko słówka, zdań wcale xD

      Usuń
  2. ~Monsmornia
    13 lutego 2010 o 00:15

    No nareszcie!Wielki powrót Frozen!Tylko jakoś takoś Czarnego Pana mi tu zabrakło.No cóż.Hmmm…zakaz widywania sie po 21 powiadasz?Trochę zadziwia mnie…ignorancja czarnagiego (będę Ci te literówke do końca scp wpominać.Poprawiłaś mi tym nieco humor -Aluzja) Pana.Przecież Soph jest wampirem…wampiry nie mogą mieć dzieci!No cóż, może nie przyjmuje do wiadomości zwampirzenia swojej siostrzenicy.Ciekawa jestem o co chodzi z tym fortepianem.Mam jednak dziwne przeczucie ,że nie prędko sie dowiemy.Zazdroszczę Ci z powodu ferii.Teraz dokładnie wszystkim nauczycielom zebrało się na kartkówki,sprawdziany ect.ect.!Widzę ,że chociaz jedna mądra osoba jest na tyle poważna żeby nie uzanwać tego idiotycznego święta.Przepraszam za pisanie po polskiemu ale zmuszona jestem to wytłumaczyć narastającym zmęczeniem.Pozdrawiam i weny życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 13 lutego 2010 o 08:23
      Nom, ja nie znoszę walentynek. Każde święto lubię, 3 maja, Boże Narodzenie, Wielkanoc… a tego nie. Dobrze myślisz, nie dowiecie się prędko, o co chodzi z tym fortepianem xD Wybacz, że tak krótko, ale muszę zrobić porządek na pulpicie, bo jest zawalony całkowicie jakimiś rzeczami (z czego większość to zdjęcia na bohaterów), bo brat ma urodziny i nie chce, żeby mi z kolegami coś usunęli xD

      Usuń
  3. ~Doska
    13 lutego 2010 o 00:18

    zaczne od szablonu…a wiec…wiesz, ze mi sie bardzo podoba :) rozdzial prze genialny! podobaly mi sie i slodkie sceny z Bartym i reakcja Tonks na gadanine Bes… piosenka t.A.T.u. smutna, aczkolwiek ladna i budujaca nastroj :) coz wiecej moge dodac? podobalo mi sie ! pzdr :* Doska

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 13 lutego 2010 o 08:25
      No, nareszcie doceniacie moją pracę nad szablonem xD Chociaż mnie samej tak nie zachwyca akurat ten xD

      Usuń
    2. ~Doska
      13 lutego 2010 o 18:40

      Dlaczego? Jest taki zarabiscie mhrroooczny… xD

      Usuń
  4. ~Olka
    13 lutego 2010 o 00:39

    Fajny rozdział i ładny szablon,mi się podobało……….Biedna Sophie……..Czekam na next.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 13 lutego 2010 o 08:28
      Przestańcie jej tak żałować, w końcu poniekąd się jej należało xD O, już wiem. Sophie złamie zakaz Voldka i on się o tym dowie, a później ją ukarze xD Uwielbiam opisywać jego wściekłość xD

      Usuń
  5. ~Eles.
    13 lutego 2010 o 09:34

    To ja powiem, że mi nie jest żal Sophie. Mi jest żal Voldemorta, biedny, zawsze jest wliczany w licytację kogo wybrać xDD.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 13 lutego 2010 o 09:52
      Voldemort na przedarz. 2 złote po raz pierwszy, 2 złote po raz drugi, 2 złote po raz przeci… Sprzedane! Voldemort sprzedany Sophie Serpens za 2 złote xD Niech panience dobrze służy xD

      Usuń
    2. ~Eles.
      13 lutego 2010 o 09:53

      *lol2* ja bym nie dała dwa złote, to majątek przecież xD.

      Usuń
    3. 13 lutego 2010 o 09:58
      Powiedziałam „złote”? Chciałam napisać: 2 grosze xD

      Usuń
    4. ~Eles.
      13 lutego 2010 o 20:24

      XDDDD.

      Usuń
  6. ~Elizabeth Schmitt
    13 lutego 2010 o 11:50

    Też jakoś poczułam sympatię do Tonks, Sophie znowu grała na fortepianie, lubię jak gra. A Bes jest niedojrzała moim zdaniem. Pozdro ;*.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 13 lutego 2010 o 12:19
      Albo po prostu wkurzona xD

      Usuń
    2. ~Elizabeth Schmitt
      13 lutego 2010 o 18:59

      To niech nie będzie wkurzona ;D.

      Usuń
  7. ~wiki-pedia
    13 lutego 2010 o 13:46

    Jejku.!! xD Podsumumy : już nie lubię ani Sethiego ani Bes ;P co oni sobie myślą.?? Wredne małpy.!!! Żeby wyrzucić Sophi z domu.?! Bosz…..Vlodex mógłby za to im dokopać w zadki xD Mam nadzieję, ze tym razem nie3 zje mi komentarza ten przeklęty Onet xD Bo Onet to zuo wcielone xDDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 13 lutego 2010 o 17:39
      Nie, nie zjadło Ci komentarza xD Voldek jeszcze będzie miał w tym swój udział, ale póki co o niczym nie wie xD

      Usuń
    2. ~wiki-pedia
      14 lutego 2010 o 13:32

      I on chce zostac panem świata, jak on nie wie co się dzieje u jego siostrzenicy.?! Heh….. Już się nie moge doczekać co się bedzie działo xD

      Usuń
    3. 14 lutego 2010 o 13:48
      Zaraz opublikuję, tylko muszę coś dopisać, ale na razie idę na obiad xD

      Usuń
  8. ~Lottiee . . .
    13 lutego 2010 o 16:13

    Powiem najpierw, że nie znoszę blogów z zielenią. Dla ciebie przetrzymałam. Tak dziwnie zieleń kojarzy mi się ze Slytherinem, ale w złym sensie. Dobrze, że wytrzymałam, bo dla czegoś takiego zawsze warto ;d. Barty się z nią bawi w pocztę i w konfidentów xD Przynajmniej Tonks się wykazała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 13 lutego 2010 o 17:42
      Ja kocham zielony, Slytherin też xD Czemu Ci się źle kojarzy? xD

      Usuń
  9. ~Caroline
    13 lutego 2010 o 18:32

    O bosh.! Co ja tu widzę? Wspaniały blog.! Masz świetne opowiadanie i ogromny talent.! Czytając ten rozdział stwierdziłam, że muszę przeczytać poprzednie, bo chcę wiedzieć wszystko :D Wow.! Trochę mi się zejdzie, ale kilka dni i przeczytam :D Skarbie czekam na następny rozdział z niecierpliwością. Ja też mam bloga z opowiadaniem. Możemy się informować o nowych rozdziałach? Pliss;* Pozdrawiam serdecznie;* –>[ tajemniczy-mrok ]<--

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 13 lutego 2010 o 20:31
      Cieszę się, że moje opowiadanie zdobywa nowych czytelników xD Oczywiście Cię poinformuję, jutro zresztą napiszę jutro xD

      Usuń
  10. ~Satia
    13 lutego 2010 o 22:15

    Notka jest świetna. Ja nie wybaczę tej Bes. Skoro sama nie chce utrzymywać kontaktów z Sophie to ok, ale żeby jeszcze zabraniać tego dzieciom? To jest ich własna decyzja! A oni nie powinni się do niej wtrącać. Mam nadzieję, że ci najstarsi nie posłuchają i wesprą Sophie.Szkoda, że nie było Voldemorta w tym rozdziale. Jestem ogromnie ciekawa, jak zareaguje na wieść o tym, co zaszło i jaką decyzję podjęła jego siostrzenica. Ale za to był Barty;) Szczerze mówiąc mam wrażenie, że Sophie go zaniedbuje. Czy ona go w ogóle jeszcze kocha. A Czarny pan niech się wypcha z tym swoim zakazem. Kurczę, on ją traktuje jak pięciolatkę. Liczę, że dziewczyna znów wykaże się swoją buntowniczą naturą i nie podporządkuje się temu zakazowi;)Notka, jak już mówiłam, jest ekstra. Z niecierpliwością czekam na następną;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 14 lutego 2010 o 10:43
      Jak już mówiłam, Bes jest wnerwiona xD Już samo to, że Sophie dostaje listy od rodzeństwa można nazwać buntem młodszych Ghostów xD Oczywiście, że Sophie kocha Barty’ego, ale przecież nie mogę cały czas sypiać ją z nim, bo by się to w końcu znudziło, prawda? Ale w 236 coś się wydarzy, to już mogę Ci zdradzić xD

      Usuń
    2. ~Satia
      14 lutego 2010 o 12:42

      A przecież ja nie mówię, że mają bez przerwy sypiać ze sobą, bo przecież nie na tym polega miłość. A powiedz ty mi (jeśli możesz rzecz jasna;P), Sophie zmieni go w wampira czy nie?Listy, owszem, ale mam szczerą nadzieję, że to dopiero wierzchołek góry lodowej;P No i że mimo wszystko Sophie zbyt szybko Bes nie przebaczy. Wiem, wredna jestem xDCoś się wydarzy? Hm… to brzmi intrygująco. No to czekam;)

      Usuń
    3. 14 lutego 2010 o 12:51
      Cóż, oczywiście odpowiedź brzmi… nie powiem xD Za chwilę (no, może trochę dłużej niż chwilę) opublikuję notkę, to się dowiesz xD

      Usuń
    4. ~Satia
      14 lutego 2010 o 15:02

      Ale mam nadzieję, że dziś. To czekam z niecierpliwością;)

      Usuń
    5. 14 lutego 2010 o 15:03
      Już opublikowane xD

      Usuń
  11. ~lana
    14 lutego 2010 o 12:33

    długi, ciekawy rozdział ;) szkoda, że dopiero teraz trafiłam na Twojego bloga. Chyba nie nadrobię zaległości i nie przeczytam już tych 235 rozdziałów xD ale postaram się czytac rozdziały na bieżąco. A tak po za tym podoba mi się Twój szablon. ;) http://www.lana.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~Satia
      14 lutego 2010 o 12:44

      Oj, nadrabiaj nadrabiaj, bo wierz mi, naprawdę warto. Ja sama czytam od niedawna a poprzednie noty łyknęłam w kilka dni;)

      Usuń
    2. 14 lutego 2010 o 12:52
      Dziękuję za komplement dla szablonu xD Ale robiłam lepsze xD Zmienię niedługo ten na taki, który już był, ale jest najładniejszy, jaki chyba zrobiłam xD Niektórzy jak się zawezmą, to przeczytają wszystkie od początku, ale to trochę dużo, prawda? xD

      Usuń