18 lutego 2010

Rozdział 238

Stwierdziłam, że dalsze siedzenie w domu Czarnego Pana nie ma najmniejszego sensu. Robiłam sobie zaległości w szkole, ominęło mnie zapewne dużo ciekawych rzeczy, jak idiotyczne zachowanie Ashley podczas eliksirów czy kolejna awantura podczas obrony przed czarną magią. Ale najpierw musiałam się wymeldować u Voldemorta, potwierdzić, że na sto procent czuję się na siłach wrócić do szkoły, nic mnie nie boli, nie mam zamiaru popełnić samobójstwa, zabić człowieka czy wysadzić Hogwartu w powietrze.

Kiedy poszłam do komnaty wuja, ten długo przyglądał się mojej czarnej, skórzanej, nabijanej ćwiekami kurtce, takim samym spodniom, glanom i ciemnemu makijażowi.
- Dobra, niech będzie -  ocenił w końcu mój ubiór. – Tylko nie włócz się w tym podczas lekcji, nauczyciele będą gadać. I wtedy sowę Dumbledore wyśle nie do Ghostów czy mojej bezwartościowej siostry, tylko do mnie. A ja za ciebie się wstydzić nie chcę.
- McGonagall nie wpuściłaby mnie w tym ubraniu do klasy – odpowiedziałam i pozwoliłam mu się pocałować w czoło na pożegnanie.
Wróciłam do sypialni, żeby się spakować. Zajęło mi to chwilę, bo Gloria miała akurat zły humor. Ubzdurała sobie, że nie da się zapakować do koszyka. Nie ważne, czego bym nie zastosowała, ona zapierała się wszystkimi czterema łapami. Położyła po sobie uszy i zaczęła syczeć gniewnie; wtedy się poddałam.
Chwyciłam kotkę pod pachę, kufer do ręki i poszłam poinformować Barty’ego, że wracam do Hogwartu. Musiałam wtaszczyć cały ten bagaż i wyrywającą się Glorię aż na drugie piętro, bo nie zastałam Croucha w jego pokoju.
- Wracam do Hogwartu – odezwałam się, kiedy uchyliłam cicho drzwi do jego gabinetu.
Barty wstał i podszedł do mnie.
- I w tym stroju pozwolą ci chodzić po szkole? – zapytał. – Wyglądasz strasznie, gówniarze będą się bały do ciebie podejść.
Nic nie powiedziałam, tylko pocałowałam go, pozostawiając na jego policzku odciśnięty ślad ust, pomalowanych czarną szminką. Teleportowałam się już stąd, nie miałam ochoty ciągnąć tej ciężkiej walizki choćby o krok dalej.

Kiedy znalazłam się na błoniach hogwardzkich, mogłam już spokojnie odesłać kufer i wypuścić Glorię. Przecież trafi do zamku.
Teraz mogłam już swobodnie iść do Hogwartu, rozkoszując się wiosennym aromatem powietrza, świeżością trawy i pięknego zachodu słońca. Teraz znikało ono za horyzontem bardzo, bardzo długo, godzinę nawet. A ten zachód był bardzo piękny. Patrzyłam na niego przez kilka minut. Nie chciałam jednak spóźnić się na kolację, więc przyspieszyłam kroku.
Pchnęłam drzwi do zamku. Nie były zamknięte, a powinny, bo Dumbledore wydał rozkaz Filchowi pilnowania nowego regulaminu, które miało zaostrzyć bezpieczeństwo. Tak, w Hogwarcie niby taki spokój, a dwie osoby o mało nie straciły życia.

Dotarłam do wilgotnej ściany, za która mieściło się nasze królestwo. Wypowiedziałam hasło i weszłam do dormitorium Ślizgonów. Zastanawiałam się, czy może by nie wrócić do tych zajęć, które dawno temu prowadziłam dla Spirydiona. W końcu to jest wojna, a jemu przyda się parę użytecznych zaklęć.
Weszłam do salonu. Tłok jak zwykle, a więc zdążyłam w sam raz. Zaczęłam się rozglądać za młodszym bratem, ale pierwsze, co mi się rzuciło w oczy, to Malfoy. Zawsze rozpoznam tą jego białą łepetynę. Ale nie był sam. Obściskiwał się na kanapie z… z Sapphire. Moje serce chyba zatrzymało się na chwilę.

- A co tu się wyrabia? – zapytałam, podchodząc do nich. Draco i Sapphire odkleili się od siebie, oboje czerwieniąc się strasznie.
- Sophie – zaczęła zawstydzona Sapphire. – Jesteś już.
Przez ten cały czas nie mogłam wykrztusić z siebie słowa. Poczułam, że robi mi się gorąco. Zaczęłam się wachlować energicznie obiema rękami, ale nie pomogło. Odchyliłam się do tyłu i o mało nie zemdlałam. Ktoś podtrzymał mnie, doszła mnie woń kobiecych perfum.
- Buddo… – wyrzuciłam z siebie, kiedy mogłam już bezpiecznie stanąć na nogach. – Sapphire… jak mogłaś. Przecież to mój były facet…
Przyłożyłam dłoń do czoła, mając nadzieję, że jej chłód złagodzi gorączkę, która mną owładnęła.
- Wyjaśnię…! – odezwała się Sapphire, ale uciszyłam ją gestem wolnej ręki.
- To już koniec – oświadczyłam. – Koniec z nami. Zabieraj się z tą swoją przyjaźnią, zabieraj się z mojego życia. Nie istniejesz dla mnie.
Chwiejnym krokiem ruszyłam w stronę wyjścia. Usłyszałam, że Sapphire wstaje, więc resztę drogi przebyłam, biegnąc.

Dotarłam nad jezioro. Usiadłam na trawie blisko jego brzegu. Ukryłam twarz w dłoniach i wybuchnęłam płaczem. Poczułam czyjąś obecność bardzo, bardzo blisko mnie. Towarzyszył jej ten sam zapach perfum. Owa osoba usiadła blisko mnie i delikatnie objęła mnie, jakby się bała, że ugodzę ją ręką.
- Przez cały czas chciałam ci to powiedzieć – usłyszałam cichy szept tuż nad uchem. – Ale ty nie chciałaś mnie słuchać.
Prawdę powiedziawszy, to nie zdziwiłam się, że moją pocieszycielką była Ashley Pail. Ostatnio zachowywała się tak, jakby chciała zapomnieć o konflikcie, który się między nami narodził i zacząć wszystko od nowa.
Utkwiłam wzrok w zachodzącym słońcu. Serce łomotało mi w piersi, a ja przed oczami nadal miałam moją najlepszą przyjaciółkę w ramionach byłego partnera. Tak, to już koniec. Sapphire mogłaby poruszyć Niebo i Ziemię, a i tak nie zdołałaby odnowić naszej przyjaźni. Nas już nie było. O stokroć bardziej wolałam zacząć zadawać się z Ashley Pail niż z nią. Ashley przynajmniej odbija zajętych facetów swojemu wrogowi, niż eksa przyjaciółce, co jest oczywiście o wiele gorsze, nawet od zdrady Ghostów, którym wciąż byłam gotowa całkowicie przebaczyć.

Pociągnęłam mocno nosem. Poczułam, że utraciłam jakby cząstkę siebie, jakąś ostatnią cząstkę Darli, która jeszcze utrzymywała mnie, że żyła ona naprawdę. Czasami ma się takie wrażenie, że osoba, która umarła już dawno, zwłaszcza, jeśli się ją bardzo kochało, nie istniała naprawdę. Że była tylko jakimś snem, marzeniem…
- Od jak dawna to się ciągnie? – zapytałam.
- Kilka tygodni – mruknęła Ashley. – Bardzo się starali, żeby to przed tobą ukryć.
Teraz nagle Pail nie wydała mi się odmóżdżoną idiotką, kiedy wypowiadała się tak poważnie i spokojnie, a jej głos nie irytował tak bardzo, gdy mówiła półgłosem.
- Ile można… jak nie zdradzi mnie rodzina, to zrobi to przyjaciółka – wyszeptałam.
Poczułam w ustach słony smak łez. Pożałowałam, że wróciłam do Hogwartu. Po raz pierwszy wolałabym nic nie wiedzieć, a być szczęśliwa. Choć z drugiej strony czułam się tak beznadziejnie wykorzystana, wyprowadzona w pole… Kiedy patrzyłam na Sapphire, kiedy mówiłam jej o swoich problemach, o tym, jak zdradziłam Barty’ego, ona była już związana z Draconem, odgrywała tylko z nim tą swoją scenkę, że nie znoszą się i nie mogą znieść swojego towarzystwa… A kiedy nikt nie patrzył, ślinili się po kątach. No, tak im się przynajmniej zdawało, że nikt nie widzi.

W milczeniu siedziałam jeszcze przez kilka minut, aż słońce wpełzło już całkowicie za horyzont. Dookoła panowała prawie całkowita ciemność, gwiazdy już dawno pojawiły się na czarnym niebie. Było ich zaskakująco dużo, z komina chatki Hagrida zaś wydobywał się dym. Musiało być już po kolacji. A tak zależało mi, żeby porozmawiać jeszcze z Harrym, Ronem, Hermioną, rodzeństwem, dowiedzieć się, czy z Weasleyem i Potterem wszystko już w porządku… Najchętniej wymierzyłabym Sapphire taki policzek, że ta by się nie pozbierała.

Wstałam. Ashley zrobiła to samo. Poczułam do niej nagły przypływ sympatii. Nie wiem, czy coś się stało z moim gustem, czy po prostu zaczynam się robić samotna i chwytam się ludzkiego towarzystwa ślepo, nie zważając na ich typy. Ale Ashley była zupełnie inna, kiedy nie zachowywała się jak pustak i nie trąbiła naokoło, jaka jest piękna. Nie raziło mnie nawet to jej kolorowe ubranie.

- Nie przyszłoby mi nigdy do głowy, że pozwolę się dotknąć jakiejś cizi, ubranej w kolorową szmatkę z napisem „aniołek” – mruknęłam, kiedy byłyśmy już prawie pod drzwiami zamku.
- A ja nie sądziłam, że będę pocieszać ciebie.
No, mnie też nie przeszło to przez myśl. Myślałam, że będzie to raczej Claudia, usiądzie jak zwykle na czyimś wolnym łóżku w sypialni, kiedy będę sama i zacznie robić mi te nudne wywody, a na koniec powie w końcu, co naprawdę myśli i podniesie mnie tym na duchu.

Machnęłam różdżką, żeby otworzyć drzwi, prowadzące do sali wejściowej. Światło paliło się jak zwykle, ale nigdzie nie wałęsał się nikt, nawet duch. Jakby wszystko nagle przestało zachowywać się tak jak zwykło się zachowywać. Bałam się, że gdy wejdę do dormitorium, czająca się gdzieś w kącie Sapphire zaskoczy mnie nagle i będzie chciała rozmawiać. A ja nie miałam najmniejszej ochoty nawet na nią patrzeć.
Wkroczyłam z Ashley do salonu niezauważona. Przynajmniej nikt ze Ślizgonów nie zwrócił na nas uwagi. Od razu skierowałam się do sypialni. Była tam tylko Pansy. Wyglądała na wyjątkowo zmęczoną i, mimo wczesnej pory, kładła się już spać. Kiedy popatrzyłam na nią ze zdziwieniem, wyjaśniła:
- Wczoraj uczyłam się do późna, dziś był test z obrony przed czarną magią.
Wzruszyłam ramionami.
- Nie wiem, czy wszyscy głupi nagle zmądrzeli, a mądrzy zgłupieli, albo mnie się tylko tak zdaje – mruknęłam i zaczęłam grzebać w kufrze, który stał przy moim łóżku nierozpakowany za piżamą. Zobaczyłam zdjęcie, które stało na mojej szafce nocnej chyba od zawsze. Ja i Sapphire, już bez Darli, obejmowałyśmy się i machały do zdjęcia. Chwyciłam fotografię i cisnęłam nią o ścianę. Pansy i Ashley aż podskoczyły, kiedy szklana ramka rozwaliła się na tysiące kawałeczków i obsypała cały pokój tymi odłamkami.
A ja wyciągnęłam spokojnie piżamę i weszłam do łazienki. Zamknęłam drzwi różdżką, zawsze tak robiłam. Nie znosiłam, kiedy ktoś wchodził mi bezceremonialnie, kiedy myłam zęby albo siedziałam pod prysznicem.
Zmyłam z twarzy ciemny makijaż. Kiedy wytarłam ją dokładnie ręcznikiem, zdziwiłam się, widząc tą prawdziwą Sophie. Przypomniałam sobie, że nie wzięłam szczoteczki do zębów. Kurde. Przez to wszystko zaczyna mi szwankować pamięć. Przywołałam ją zaklęciem. Sapphire pożałuje, że przez nią przeżywam to wszystko.

*

Postanowiłam zemścić się zaraz następnego dnia. Czwartkowe lekcje jakoś mi zleciały, zniosłam nawet mącenie profesor Trelawney. Kiedy tylko dzwonek oznajmił koniec ostatniej lekcji, wrzuciłam byle jak książki do torby i teleportowałam się.
Voldemort aż podskoczył na swoim tronie, kiedy aportowałam się w jego komnacie z głośnym trzaskiem. Wyglądał na rozgniewanego, ale jego złość nie utrzymała się długo, kiedy mnie zobaczył.
- Och, kochanie, tak się cieszę, że zostawiłaś ten głupi styl – powiedział, chwytając mnie w objęcia.
- Przestań, udusisz! – wydyszałam. – I zapomnij, za chwilę się przebiorę.
Usiadłam na swoim tronie i opowiedziałam mu wszystko. Voldemort znów się wkurzył.

- Możesz być pewna, że zostanie ukarana – rzekł.
Wyciągnął przed siebie lewą rękę, podwinął rękaw i ucisnął mocno palcem szary Mroczny Znak. Nie minęło pięć minut, a w drzwiach stanął Killer. Ojciec Sapphire, jeśli by ktoś nie pamiętał.
- Chciałeś mnie widzieć, mój panie? – zapytał tonem uniżonym, kłaniając się nisko.
- Tak – odparł lodowatym, okrutnym tonem. – Twoja córka dopuściła się zbrodni i zdrady tak okropnej, że będę łaskaw osobiście ją ukarać. Przyprowadź ją tu.
- Panie mój… - zaczął, przerażony.
- Dość – Voldemort uniósł wielką, białą rękę. – Idź do sowiarni, weź z niej feniksa i wyślij jej list. Ma się natychmiast teleportować w mojej sali.
Killer wyglądał tak, jakby chciał jeszcze dyskutować ze swoim panem, ale jednak strach zwyciężył i mężczyzna, potwornie blady, ukłonił się i wyszedł bez słowa z komnaty.

Czekając na Sapphire, nie odezwałam się ani słowem. W końcu usłyszałam jakiś hałas na korytarzu. Nie musiałam w ogóle się domyślać, kto tam się znajduje. Moje zmysły wampira, tak otępiałe przez wczorajszą historię, tego dnia były już całkiem sprawne.
Panna Killer zapukała. Voldemort pozwolił jej wspaniałomyślnie wejść. Sapphire zaś  ukłoniła się, jak uprzednio jej ojciec i czekała. Nie śmiała spojrzeć ani na mnie, ani na swojego pana. Wstałam cicho i bez słowa podeszłam do niej. Ona podniosła nieco wzrok, kiedy wyczuła moją obecność blisko siebie. Spojrzałam jej w oczy tak, jakby była tylko kolejną z moich ofiar i uderzyłam ją w twarz.
- Buddo, widzisz i nie grzmisz – wycedziłam przez zaciśnięte zęby, kiedy dziewczynę odrzuciło żałośnie do tyłu. Zachwiała się, ale zdołała utrzymać się na nogach, zapewne dla tego, że uderzyła plecami w drzwi.
- Nie wzywaj tego swojego bożka, nic ci to nie da – wyszeptała z kpiącym uśmieszkiem. Zupełnie, jakby nie była sobą. W takim razie ja też udam, że nie jestem Sophie Serpens, tylko jakaś dziewczyna, która nie znosi Sapphire, a było ich całkiem sporo. Znów uderzyłam ją w twarz, ale nie z otwartej dłoni, lecz jej wierzchem. Moje długie paznokcie rozcięły jej skórę, a krew poplamiła mi trochę szatę szkolną.
- Ashley Pail jest od ciebie mądrzejsza – warknęłam.
- Ale w dobrym sensie, czy nie? – spytała.
- Wiesz co, dostaniesz ode mnie coś w dobrym sensie – stwierdziłam i po raz trzeci uderzyłam ją w twarz. Taki policzek boli bardziej niż jakie kol wiek tortury. Oj, nie dam jej zapomnieć tego dnia. Niech sobie zapamięta, czym się kończy zadzieranie z siostrzenicą Czarnego Pana.

~*~

Mogłabym więcej napisać, ale muszę już wyłączać komputer. Zmieniłam szablon, jak widać. Sądzę, że podoba się bardziej niż poprzedni xD Narzekaliście na nudę, więc proszę bardzo, oto dałam Wam akcję. Dedykacja dla alice :*

PS: Założyłam taką akcję, jej opis i obrazek macie pod informacją, byłabym szczęśliwa, gdybyście wzięli w niej udział. To takie niesprawiedliwe, że prawdziwa muzyka się zatrzymuje wraz ze śmiercią jej autora. A Aaliyah z pewnością była prawdziwą artystką, nie pozwólmy, by jej muzyka umarła wraz z nią. 

43 komentarze:

  1. ~Jolievin
    18 lutego 2010 o 22:38

    Pierwsza XD Zabieram się za czytanie.

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Jolievin
    18 lutego 2010 o 22:44

    Noo, szablon jest dużo lepszy od tamtego różu. Nie przepadam za tym kolorem, chodź fryzura dziewczyny była całkiem fajna. W końcu rozdział dłuższy. Postarałaś się. Brawo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 19 lutego 2010 o 09:07
      Też za różowym nie przepadam, ale wiesz, kolor jak każdy inny xD

      Usuń
  3. ~octave misumenos
    18 lutego 2010 o 22:49

    fajne. Bedzie saphire miala jazdę xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 19 lutego 2010 o 09:08
      Będzie xD To będzie dla niej ciężki dzień xD

      Usuń
  4. ~Elizabeth Schmitt
    18 lutego 2010 o 23:05

    Chyba trzecia jestem ;D. Ale super szablon! I do akcji się już przyłączyłam, mam ten obrazek na al. I teraz Sapphire się oberwie. Czekam na next ;D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 19 lutego 2010 o 09:10
      Widziałam, dzięki xD

      Usuń
    2. ~Elizabeth Schmitt
      19 lutego 2010 o 15:48

      Cieszę się, że biorę udział w akcji ;D.

      Usuń
  5. ~alice.
    18 lutego 2010 o 23:07

    No Wiedziałam, po prostu domyślałam się, że ta Sapphire to podła su*ka! Ale że aż tak? Na Malfoya…Chwila, chwila.. „MOJEGO” Malfoya?! Zabiję, no zabiję! Albo nie.. powiedz Sophie, żeby dowaliła jej jeszcze ode mnie. Dobra? xD Nie no, nie wybaczyłabym jej. ^^W tym momencie, mogłabym polubić Ashley, wiesz? ;>rozdział genialny, długi, a przede wszystkim dedykowany mi. ^^ Dziękuję bardzo. ;-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~alice.
      18 lutego 2010 o 23:09

      szablon dość ciekawy. ^^ chociaż przyznam, że tamten nie przeszkadzał mi. Czasem trzeba dodać coś innego. xD A róż jest tym czymś. ;D

      Usuń
    2. 19 lutego 2010 o 09:13
      Jak mówiłam, trzeba być odważnym, żeby na bloga o siostrzenicy Voldka dać różowoczarny szablon. Bo z różowości była tam tylko czcionka i dwie kreski po obu stronach tekstu xD

      Usuń
    3. ~alice.
      19 lutego 2010 o 20:55

      To i tak bardzo dużo. xD

      Usuń
    4. 19 lutego 2010 o 09:12
      Powiem jej bardzo chętnie, bo dzięki mojej sympatii do Sophie sympatia do Sapphire z poziomu wieżowca spadła do wielkości stodoły xD

      Usuń
    5. ~alice.
      19 lutego 2010 o 20:58

      To dobrze, że przekażesz. ^^właśnie, zgodziła się? xD

      Usuń
    6. 19 lutego 2010 o 21:05
      No, ba xD Jak ja o coś ją poproszę, to zawsze się zgodzi xD

      Usuń
    7. ~alice.
      19 lutego 2010 o 21:51

      E, to fajnie Ci. xD Też tak chcę! xD

      Usuń
  6. ~Doska
    19 lutego 2010 o 00:06

    Soph i Ash – to sie kupy nie trzyma… Ja mam taka teorie, ze Saph zostala czyms potraktowana (Inperius?) i stad to zachowanie… xD A czego Voldzio taki strachliwy? Nie ma potrzeby skakac na trobie…Jeszcze wujaszkowi serce nawali i bedzie musial zazyc Acard xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 19 lutego 2010 o 09:06
      Voldek strachliwy? Nie przesadzaj, bo jak on to usłyszy, to Cię zbije xD Nie. Sapphire miała całkiem czysty umysł, kiedy poddawała się zdradzie ich przyjaźni, teraz musi ponieść karę xD

      Usuń
    2. ~Doska
      19 lutego 2010 o 17:23

      W takim wypadku to Saph jest jedza totalna. A Voldek jak chce mnie ukatrupic to niech sie ustawi w kolejce, bo mnie duzo osob chce zabic xD

      Usuń
    3. 19 lutego 2010 o 17:31
      Voldek wykupił sobie Premium Account i kolejka go nieobowiązuje xD

      Usuń
  7. ~Olka
    19 lutego 2010 o 00:10

    Fajny rozdział i ładny szablon…….Sophie teraz pewnie się zaprzyjaźni z Ashley,po tym co zobaczyła…….Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 19 lutego 2010 o 09:02
      No, nie przesadzajmy, może raczej na początek zaznajomi xD

      Usuń
  8. ~Satia
    19 lutego 2010 o 11:43

    Ufff, aż wstrzymałam oddech. Już myślałam, że on będzie torturował Sapphire. Choć w sumie nie zdziwiłabym się, gdyby i tak ją to czekało, kiedy już Sophie z nią skończy. Właściwie nie do końca rozumiem, o co chodzi Sophie. Rozumiem, że się wściekła o to, że ją okłamano, ale że Szafirka umówiła się z Malfoyem, to nie powinna mieć pretensji. W końcu go rzuciła i nie chciała już z nim być, więc czemu miałaby zabraniać szczęścia przyjaciółce? Chociaż ta ich przyjaźń i tak sypała się od jakiegoś czasu, więc prędzej czy później i tak by doszło do czegoś podobnego.Zaskoczyło mnie zachowanie Pail. Nie spodziewałam się, że potrafi się zachować w taki sposób. Hm… naprawdę zmądrzała i chce się zaprzyjaźnić z Sophie, czy widzi w tym jakąś własną korzyść? W każdym razie dobrze by było, gdyby Soph znalazła sobie wreszcie jakąś prawdziwą przyjaciółkę. A może tak nie czarodziejkę? Mugolkę albo jeszcze coś innego. Ostatecznie kontakty z czarodziejami Sophie nie wychodzą. A jak już wkurzamy Voldemorta, to idźmy na całość xDNota była boska! Było kilka scen z Czarnym Panem (zwłaszcza ten uścisk mnie rozśmieszył) a cała reszta miodzio malina. No i apowiada się powrót do Spirydiona. Także super:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 19 lutego 2010 o 17:38
      Raczej własne korzyści Pail w tym widzi, ale jak na Ślizgonkę jest za słaba i współczująca, mimo że jest taka parszywa xD To jest tak. Skoro Sophie była z Malfoy’em, kochała go, później z nim zerwała i teraz za nim nie przepada, przyjaciółka nie ma prawa wiązać się z jej byłym, taka jest już zasada. Jest tak w filmach, serialach i prawdziwym życiu. Ja też bym się wkurzyła, gdyby moja przyjaciółka związała się z moim eksem, normalnie chyba bym ją w twarz chlasnęła xD

      Usuń
    2. ~Satia
      19 lutego 2010 o 20:56

      Właściwie masz rację, że jest to sytuacja dość niekomfortowa. Oczywiście zależy to też od tego, w jakich okolicznościach się rozstali i jakie są pomiędzy nimi stosunki teraz. A akurat pomiędzy Sophie i Malfoyem są dość nieciekawe.Cóż, ja tam nie do końca się z tym zgadzam. Teoretycznie przyjaźń z Sophie zapewnia częściową ochronę przed Czarnym Panem, ale tak naprawdę to tylko teoria. Idealnym przykładem jest Barty i teraz Sapphire. Barty dlatego, że stosunki pomiędzy nim a Sophie nie podobają się Voldemortowi, więc jego zażyłość z nią jest dla niego tylko ryzykiem a nie ochroną. Natomiast Sapphire jest idealnym przykładem osoby, która podpadnie Sophie. Nie ważne, kim były dla siebie w przeszłości. Teraz dla dziewczyny liczy się jedynie gniew. Tak więc zadawanie się z nią jest raczej ryzykowne. Nie wiem, czy osoba taka jak Pail, która sprytem i rozsądkiem raczej nie grzeszy, może z tego wyciągnąć korzyści.

      Usuń
    3. 19 lutego 2010 o 21:04
      No, a biorąc pod uwagę to, że Malfoy raz już Sophie zranił, teraz zrobił to drugi raz, o wiele nawet mocniej, bo związał się z jej przyjaciółką xD W przypadku Ashley nic jej już nie pomoże. Nie ważne, jakby jej pomogła, Voldemort zawsze będzie ją pamiętał jako okropną zdrajczynię, wroga jego siostrzenicy xD No a Sapphire ma rzeczywiście przechlapane xD

      Usuń
    4. ~Satia
      19 lutego 2010 o 23:39

      Nie no ja to wiem. W sumie też wątpię, żeby Sophie całkiem o tym kiedykolwiek zapomniała i zaufała Ashley jak przyjaciółce.No a Malfoy jak to Malfoy. Cóż, przynajmniej mamy pewność, że Sophie nigdy do niego nie wróci;PAle Sapphire wyjdzie stamtąd w jednym kawałku?

      Usuń
    5. 20 lutego 2010 o 09:27
      Whahahaha, wątpię xD No tak, zaufała teraz. Ale Voldemort przecież i tak zawsze pamięta to pierwsze wrażenie, a Asley najlepszego nie wywarła xD

      Usuń
    6. ~Satia
      20 lutego 2010 o 14:57

      No, facet jest wyjątkowo niezmienny w swoich poglądach. Właściwie to można to również uważać za wadę.A co do Sophie, to naprawdę jej zaufała, tak całkowicie? Mnie się wydaje, że nauczyła się od wuja przynajmniej trochę tej nieufności. Albo, że życie ją tego nauczyło.

      Usuń
    7. 20 lutego 2010 o 15:11
      Whahahihehuhe xD Kurde, pardon, za dużo parodii xD Ona nie ufa nikomu, nawet Barty’emu, zobaczysz za chwilę w nowym rozdziale, właśnie kończę xD

      Usuń
  9. ~Destruo.
    19 lutego 2010 o 12:01

    no, tego się nie spodziewałam, ale mega pozytywnie z tą Ashley wyszło ;d no i po Saphhire sie tego nie spodziewałam, jaka z niej bezszczelna dziewucha.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 19 lutego 2010 o 18:01
      No nie? Nawet ja się od niej odwracam xD

      Usuń
  10. ~kotka
    19 lutego 2010 o 18:23

    A ten rozdział mi się podoba 1000 razy bardziej, niż poprzedni. Sophie jest mściwa, tak jak ja. Ale taka zemsta wiele jej nie da. Lepiej by było, gdyby ośmieszyła Sapphire przy całej szkole. Nigdy nie lubiłam panny Killer. Jedna małe „ale” kiedyś pisałaś, że ojcem Sapphire jest Syriusz Black, ale się go wyrzekła i przybrała nazwisko Killer. Chyba, że coś źle zrozumiałam. Aha, wyjeżdżam na narty i wrócę 27.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 19 lutego 2010 o 18:25
      Co?! To było na Selene Snape, ojcem Kareen jest Syriusz!!!!!! Jak możesz tak mylić Sapphire z Kareen, ta druga jest o wiele lepszą przyjaciółką niż pierwsza. Nie martw się, Sophie jeszcze ją ośmieszy xD

      Usuń
    2. ~kotka
      20 lutego 2010 o 00:29

      Wybacz, ale dużo za dużo rozdziałów napisałaś ;P Ale główne bohaterki rozpoznaję no i Malfoya, bo ten się za bardzo nie różni xD

      Usuń
    3. 20 lutego 2010 o 09:26
      No tak, ale żeby taką zdrajczynię jak Sapphire adoptować Syriuszowi… xD

      Usuń
  11. klaudia1009@autograf.pl
    19 lutego 2010 o 19:13

    zostało mi niecałe piętnaście minut na kompa, więc się streszczam: fajnie by było, gdyby się okazało że Sapphire to np. jakiś teraz demon jest czy coś i by się rozpętała wojna… tak se marzę… I wszystko w twoich rękach. Pozdrawiam Kada113

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 19 lutego 2010 o 19:24
      Chyba Cię fantazja ponosi xD Sapphire to kosmitka, która chce porwać Harry’ego Pottera, bo ten nawet w kosmosie stał się sławny xD

      Usuń
  12. Pisarka
    19 lutego 2010 o 22:58

    Zapraszam na [lily-evans-james-potter], gdzie pojawił się nowy rozdział. Całuję i czekam na opinie. <3

    OdpowiedzUsuń
  13. ~Eles.
    20 lutego 2010 o 12:37

    Głupia, wredna, za.srana, gburowata… Och, jak Sapphire mogła się związać z Draconem? Wredna szlama, ja bym od razu zabiła. Albo nie, poddała torturom słownym przez które by się zgorszyła a potem zabiła xD.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 20 lutego 2010 o 12:56
      No, dokładnie to ujęłaś xD Sophie tak właśnie zrobiła xD Tylko w innej kolejności xD

      Usuń
  14. Eles____
    20 lutego 2010 o 14:05

    Serdecznie zapraszam na nowy rodział {maudit} Pt.’Inna Bridget”.

    OdpowiedzUsuń