- To nic nie da – oświadczyłam mu nieco ochrypłym głosem, bo owa mikstura, która miała mi pomóc wrócić do zdrowia okazała się, mimo swojego niewinnego wyglądu, być bardzo paląca. – Po prostu poczekam na Armanda, on na pewno się niedługo zjawi.
Został tylko jeden dzień do przyjęcia, które zorganizowała Bellatriks i Rudolfus. A ja, powiem szczerze, wyglądałam chyba lepiej, niż zwykle, przed spaleniem. Moja skóra wygładziła się, zbielała, a teraz jeszcze przybrała ten nadnaturalny, księżycowy odcień, który posiadali już Armand i Marius. Chociaż mogę powiedzieć, że bliżej mi było do zwykłego śmiertelnika, niż do cudownych nieśmiertelnych. Po prostu nie mogłam się stać prawdziwym wampirem, ciągle rosnąc i dorastając. Cały czas się rozwijam, i będę się starzeć, dopóki nie zrobię z jakiegoś śmiertelnika wampira. Zawsze miałam nadzieję, że tym wampirem będzie właśnie Barty. Ale teraz…
*
Obudziłam się następnego ranka wypoczęta, jak nigdy dotąd. Poprzedniego wieczora odwiedził mnie Spirydion i Sapphire, ale nie mogli długo zostać. Mieli dużo nauki, zwłaszcza Sapphire. Egzaminy zbliżały się nieubłagalnie. Jeśli Armand nie przybędzie na czas, nie będę w stanie dotrzeć do Hogwartu na testy. Będę musiała zostać w domu wuja albo znaleźć kogoś, kto mnie do szkoły przetransportuje.
Voldemort przyszedł do mnie pod wieczór. Leżałam na plecach, książka unosiła się tuż przed moją twarzą, a kiedy kończyłam czytać, strony same się przewracały. Chciałam choć trochę nadrobić zaległości w nauce.
- Już chyba czas, żebyś się przygotowała – odezwał się wuj, siadając na brzegu mojego łóżka.
Chwycił unoszącą się w powietrzu książkę, zamknął ją i odłożył na bok. Byłam na niego trochę obrażona, że będę musiała sama pójść na imprezę, ale w końcu nie mogłam go za to winić, skoro ma dużo pracy, niech pracuje.
- Tak, już czas – odpowiedziałam bardzo cicho, z lekkim uśmiechem. Ciekawa byłam jego miny, kiedy zobaczy to, w czym zamierzałam wystąpić. – Idź do mojej garderoby i wyciągnij pewną rzecz z szafki z napisem Argent. I nie zapomnij o kulach.
Voldemort, z niepewnym wyrazem twarzy, opuścił na chwilę pokój. Wrócił po minucie lub dwóch. W dłoniach trzymał wielkie pudło, które położył na brzegu mojego łóżka i otworzył. Roześmiałam się, kiedy zobaczyłam jego twarz, gdy wyciągnął z niego poszczególne części zbroi. Bo rzeczywiście, wyglądało to jak zbroja. Srebrna, dość wyzywająca i odkryta, lecz na tyle stabilna, by utrzymać moje ciało w pionie.
Chwyciłam jedną z jej części i zapięłam ją dookoła lewej ręki, złamanej w kilku miejscach. Różdżką zacisnęłam śrubki i uśmiechnęłam się do wuja.
- Pomożesz mi to ubrać? – spytałam. – Mój złamany kręgosłup raczej uniemożliwia mi wykonywanie jakichś bardziej ekstremalnych ruchów.
Z pomocą Czarnego Pana już w dwadzieścia minut byłam gotowa. Poprosiłam go, żeby postawił mnie przed lustrem. Przeszkadzały mi moje krótkie, sięgające niestety do podbródka włosy, ale ogólnie efekt był całkiem niezły.
- Podaj mi kule.
Voldemort wcisnął mi w ręce dwie, srebrne kule, żebym mogła się poruszać albo raczej stać w pionie bez podpierania się o kogoś. Udało mi się zrobić kilka chwiejnych kroków w kierunku drzwi, ale był to zbyt duży wysiłek, żebym mogła zrobić jeszcze jakikolwiek ruch.
- Poprosiłem Rabastana, żeby cię zaniósł – powiedział cicho Voldemort, kładąc mnie z powrotem na łóżku.
- Poprosiłeś, znaczy zmusiłeś – wtrąciłam. – Myślałam, że będziesz przeciwny temu strojowi.
Voldemort wzruszył tylko ramionami i skrzyżował ręce na piersiach.
- Może to i lepszy pomysł od tego, który ja miałem – mruknął. – Kiedy przyjdzie Rabastan, to ci powiem.
Odwrócił się i wyszedł. Zostawił mnie leżącą na plecach, gapiącą się bezmyślnie w sufit. Długo tak nie wytrzymałą. Było mi niewygodnie w tej zbroi, więc zaczęłam się kokosić i wiercić, ale dało to mierne skutki. Podparłam się jedynie na prawej, ocalałej od złamania ręce i czekałam.
W końcu ktoś przyszedł. Nareszcie. Myślałam, że tu zwariuję. Czarny Pan wziął kule, później podniósł mnie i bez słowa wyszedł z pokoju. Rabastan czekał na korytarzu. Kiedy mnie zobaczył, trochę go zatkało, ale posłusznie wziął mnie na ręce.
- I pamiętaj – zwrócił się do niego Voldemort, zanim się deportował głosem, w którym wyraźnie zabrzmiała groźba. – Nie upuść jej. Jeśli znajdę na niej jakieś zadrapanie czy jakąkolwiek ranę, zginiesz.
Rabastan ukłonił się na tyle nisko, na ile pozwalało mu trzymanie mnie w ramionach i deportował się. Nie lubiłam teleportacji łącznych. Nie lubiłam tego uczucia. Może rzeczywiście ja teleportowałam się dość chaotycznie, gwałtownie, inaczej, niż wszyscy, ale po prostu taki sposób bardziej mi odpowiadał.
Pojawiliśmy się przed dworem Malfoyów. Wątpiłam, by Bella urządziła przyjęcie w swoim domu. Tak zazdrośnie strzegła swoich tajemnic i w ogóle wszystkiego, że nie zaprosiłaby tam nawet jednego ze Śmierciożerców, co dopiero całej zgrai. No i był to rodzinny dom rodu Malfoyów, a wiem, że Bellatriks kochała swoją siostrę jak nikogo.
Kiedy tylko Rabastan wniósł mnie do holu, usłyszałam rozmowy, śmiechy i muzykę, co oznaczało, że przyjęcie już trwało i było z pewnością wyjątkowo udane, bo goście musieli bawić się znakomicie.
Lestrange otworzył biodrem drzwi i wszedł do środka. Śmiechy i rozmowy natychmiast ucichły. Pewna byłam, że z niecierpliwością oczekiwali mojego pojawienia się, lecz nie byli też pewni, czy będę w stanie przybyć. Nie lubiłam, choć przyzwyczaiłam się już do poszeptywania i nerwowego wskazywania na mnie palcami.
- Postaw mnie – powiedziałam bardzo cicho do Rabastana.
- Tak jest.
Ostrożnie postawił mnie na wytwornym dywanie. Przez chwilę stałam w miejscu, łapiąc równowagę, po czym zrobiłam kilka powolnych kroków na przód. Wzrokiem wyłowiłam z tego tłumu pełnego Śmierciożerców i ich rodzin, ubranych w kolorowe, odświętne, wytrawne szaty Bellatriks. Stała niedaleko kominka, ze swoim małym synkiem w ramionach i przyglądała mi się z kamienną twarzą, jak wszyscy.
Mój promienny uśmiech sprawił, że atmosfera trochę się rozluźniła. Przełożyłam cały ciężar ciała, żeby puścić prawą kulę i wezwać do siebie ruchem ręki jej męża. Rudolfus pospiesznie podszedł do mnie.
- Cóż, muszę powiedzieć, że wahałam się, czy przyjść na to przyjęcie, czy nie – przemówiłam dostatecznie głośno, żeby mogli usłyszeć mnie wszyscy, przebywający w salonie, nadal wpatrujący się we mnie uważnie. – Niestety, mój dostojny wuj nie mógł się zjawić, gdyż on pracuje, zamiast się bawić, jak wy. Ale nie winię was, macie tu przecież powód do biesiadowania.
Tu skłoniłam lekko głowę w stronę Bellatriks. Kazałam się im dobrze bawić, po czym zaczęłam kuśtykać w stronę Belli. Chciałam z nią zamienić kilka słów, no i po raz drugi pogratulować bachora. Jej mąż pomógł mi w krótkim czasie dostać się do niej. Minę miała niezbyt zadowoloną.
- Nie wiem, czy dobrze zrobiłaś, że przyszłaś – powiedziała, kiedy już do niej podeszłam. – Czarny Pan mi mówił, jak bardzo jesteś połamana.
Machnęłam lekceważąco ręką.
- Nie przejmuj się mną, dam sobie radę – odparłam. – Kiedy Armand już wróci, da mi swoją krew i znów będę miała cały kręgosłup. Powiem szczerze, że najbardziej jego złamania mi zawadzają.
Spojrzałam teraz na zawiniątko, które trzymała w ramionach. Z kolorowego koca wystawała głowa pulchnego bobasa, z czarną kępką włosów na jej czubku i dużymi, okrągłymi, ciemnymi oczami. Machał łapami i cieszył się jak głupi na mój widok.
- Podobny do ciebie – stwierdziłam, patrząc teraz znacząco na Bellatriks. – Ma taką samą gębę i jest tak samo irytujący.
Bella, Rudolfus i Rabastan wybuchnęli śmiechem, choć osobiście ja nie widziałam w tym nic zabawnego.
- Długo tu nie zostanę – dodałam, kiedy trójka Śmierciożerców już się uspokoiła. – Zanim to zdejmę, minie trochę czasu.
- A czy jest choć cień nadziei, że nam coś zaśpiewasz? – zapytała Bella. – Żeby ubarwić to nudne przyjęcie. Powiem szczerze, tu jest nudniej niż w Azkabanie.
Wskazała ręką na podest, stojący po środku salonu. Zmierzyłam go oceniającym wzrokiem.
- Jeśli mi pomożecie tam wyleźć, to może skuszę się na jedną piosenkę – odpowiedziałam.
Rabastan wziął mnie znów na ręce i bez problemu wskoczył na podest. Postawił mnie na nim i przez chwilę podtrzymywał mnie, czekając, aż złapię równowagę.
- Puść mnie, dam radę ustać – powiedziałam mu, po czym sięgnęłam po różdżkę, przyłożyłam ją do gardła, żeby magicznie wzmocnić głos i odezwałam się do tłumu: - Mój obecny stan nie pozwala, bym została tu dłużej. Ale chyba mogę coś wam zaśpiewać, robię to tylko dla Belli.
Mrugnęłam do niej i zaczęłam:
- I know that we are young*
And I know you may love me.
But I just can't be with you like this anymore.
Alejandro.
(Uh uh uh oh oh oh uh oh oh)
She's like revenge
In a bucket.
And she won’t look at you,
Won't look at you.
She hides through love.
A super seal.
She got a halo around her finger.
Around you.
You know that I love you boy.
Hot like Mexico, rejoice.
At this point I gotta choose,
How can you loose.
Don't call my name.
Don't call my name, Alejandro.
I'm not your babe.
I'm not your babe, Fernando.
Don't wanna kiss, don't wanna touch.
Just smoke one cigarette more.
Don't call my name.
Don't call my name, Roberto.
Alejandro
Alejandro
Ale-ale-jandro
Ale-ale-jandro
(Just stop. Please. Just let me go. Alejandro. Just let me go.)
She's not broken.
She's just a baby.
But her boyfriend's like a dad, just like a dad.
Draw those flames that burn before him.
Now he's gonna find a fight, gonna fool the dad.
You know that I love you boy.
Hot like Mexico, rejoice.
At this point I gotta choose,
How can you loose.
Don't call my name.
Don't call my name, Alejandro.
I'm not your babe.
I'm not your babe, Fernando.
Don't wanna kiss, don't wanna touch.
Just smoke one cigarette more.
Don't call my name.
Don't call my name, Roberto.
Alejandro.
Alejandro.
Ale-ale-jandro
Ale-ale-jandro
Don't bother me.
Don't bother me. Alejandro
Don't call my name.
Don't call my name, Fernando.
Don't call my name.
I'm not your babe.
I'm not your babe, Alejandro.
Don't wanna kiss, don't wanna touch. Fernando.
Don't call my name.
Don't call my name, Alejandro.
I'm not your babe.
I'm not your babe, Fernando.
Don't wanna kiss, don't wanna touch.
Just smoke one cigarette more.
Don't call my name.
Don't call my name, Roberto.
Alejandro.
Alejandro.
Ale-ale-jandro
Ale-ale-jandro
Don't call my name.
Don't call my name, Alejandro.
I'm not your babe.
I'm not your babe, Fernando.
I'm not you babe.
I'm not your babe. Alejandro.
Don't wanna kiss, don't wanna touch.
Fernando.
Don't call my name.
Don't call my name. Alejandro.
I'm not your babe.
I'm not your babe, Fernando.
Don't wanna kiss, don't wanna touch.
Just smoke one cigarette more.
Don't call my name.
Don't call my name, Roberto.
Alejandro.
Alejandro.
Ale-ale-jandro
Ale-ale-jandro
Alejandro.
Alejandro.
Ale-ale-jandro
Ale-ale-jandro
Mój występ nagrodzono gromkimi brawami. Zmęczona bólem, zbroją, wrzynającą mi się w ciało, uśmiechnęłam się krzywo gestem ręki przywołałam Rabastana i kazałam mu zanieść mnie do pokoju przystającego do salonu. Tam były jakieś fotele, gdzie siedziało kilka starszych kobiet. Lestrange posadził mnie w jednym z foteli, a ja powiedziałam mu:
- Zostaw mnie. Jeśli będziesz mi potrzebny, zawołam.
Rabastan pokłonił się posłusznie i odszedł.
~*~
Nie planowałam dawać tutaj piosenki, ale kiedy usłyszałam nową Lady Gagi, po prostu nie mogłam się oprzeć. Możecie się śmiać, ale to i tak będzie moja faworytka, jak „Moda na sukces”. Wyczytałam, że Ridge zabije Shane’a.
Chciała, jeszcze podziękować osobie, która mnie poleciła, jest to moja siódma gwiazdka, więc jest wyjątkowa. Dedykacja dla tej osoby, która poleciła mnie do Onetu xD
* Lady Gaga „Alejandro”, TU tłumaczenie.
~Nieśmiertelna
OdpowiedzUsuń10 czerwca 2010 o 14:49
PIERWSZA! xD
10 czerwca 2010 o 14:50
UsuńGratuluję, poczekaj jeszcze na szablon xD
~Nieśmiertelna
Usuń10 czerwca 2010 o 15:02
Mama? MAMA! xD Tidididididiididi maaaamaaaa ^^ I Sykstus! Odwala mi, pomocy xD Ładne zdjęcie w nagłówku :) Bidna Sophie męczyć się musiała w tej zbroi. Zajeb*ista jest ta piosenka :D I jak zwykle genialnie ;D
10 czerwca 2010 o 15:31
UsuńMówisz, że Tobie odwala? Chcesz zobaczyć szczyt „skromności”? To sobie zobacz na nagłówek na moim dzienniku: http://alexandrawriter.blogspot.com/
~Nieśmiertelna
Usuń10 czerwca 2010 o 15:49
Widziałam ten szczyt skromności. Fajne okulary :)
10 czerwca 2010 o 15:52
UsuńNoo, nie polecam niecierpliwym, bo cały czas mi zjeżdżaja z nosa, bo są papierowe xD
~Nieśmiertelna
Usuń10 czerwca 2010 o 16:06
To nie dla mnie, ja mam bardzo słabe nerwy xD Ale są bardzo przystojne – jak to mawia mój kolega :D
~nicole .
OdpowiedzUsuń10 czerwca 2010 o 15:03
Gorący. xD
10 czerwca 2010 o 15:33
UsuńChaud po francusku xD
~nicole .
OdpowiedzUsuń10 czerwca 2010 o 15:10
Jestem ciekawa co Sophie zrobi Barty’emu jak go zobaczy. xDNa pewno nie ucałuje. xD
10 czerwca 2010 o 15:34
UsuńNo, nieźle żeście się czepili tego snu xD Już niedługo się wyjaśni, bez obaw xD
~Kada113
OdpowiedzUsuń10 czerwca 2010 o 15:32
Ja za Lady Gagą nie przepadam, ale piosenki ma super. Śliczny ten szablon… taki mroczny:)
10 czerwca 2010 o 15:35
UsuńJa ją uwielbiam, taka jest buntownicza jak ja xD O dziwne ubiry też mi chodzi xD
~indecesive
OdpowiedzUsuń10 czerwca 2010 o 15:33
rozdział fajny, a piosenka niezła ^^ xD zgadzam się z poprzedniczką, cholernie jestem ciekawa, jak go Sophie przywita, ale raczej dla niego to miłe nie będzie
10 czerwca 2010 o 15:37
UsuńA może wręcz przeciwnie? xD
~nicole .
OdpowiedzUsuń10 czerwca 2010 o 15:42
Zaraz nam Frozenka powie,że będzie tak jak z miłosiernym Voldkiem. xD
10 czerwca 2010 o 15:51
UsuńA czemu nie? Sophie choć raz mogłaby potraktować Barty’ego na równi z sobą xD
~Caitlin
OdpowiedzUsuń10 czerwca 2010 o 15:56
Aaa xD Biedna Sophie, cała połamana, ale zaśpiewać miała siłę :P Oby tylko się nie przetrenowała.Bellatrix miała niezadowoloną minę? Chyba powinna się cieszyć że Sophie przyszła :)No i wciąż nie wiadomo, co z z Bartym!! :PPozdrawiam ;*
10 czerwca 2010 o 16:05
UsuńOna miałą taką… zaniepokojoną jakby minę. Ale zaniepokojenie się u niej inaczej objawia xD W końcu to był wielki zaszczyt, że ich pani w takim stanie się pofatygowałą, żeby do nich wpaść xD
caitlin_memories@vp.pl
Usuń11 czerwca 2010 o 16:42
No ba xDNie wyobrażam sobie, żeby Bella tego nie doceniła xDA kiedy wyjaśnisz sytuację z Bartym? ;>czekam xD
11 czerwca 2010 o 16:59
UsuńHmmm, nie wiem, jak to mi wyjdzie z rozdziałem następnym, ale albo w 268, albo w 269 xD
~Caitlin
Usuń11 czerwca 2010 o 22:43
Ok xD
~Olka
OdpowiedzUsuń10 czerwca 2010 o 18:31
Fajny rozdział i ładny szablon……….Voldemort był trochę zaskoczony jak zobaczył tą zbroję,ale przynajmniej Sophie mogła pójść na to przyjęcie………Pozdrawiam.
10 czerwca 2010 o 18:52
UsuńSama też na nie się nie pchała xD
~Akasha
Usuń10 czerwca 2010 o 19:31
Nieźle…I TU LADY GAGA nas męczy… Rozczarowałam się…. Mogłaś darować tą lalkę… Daj foty sophie do notek jak ona wygląda. Fajne opowiadanie i ten blog jest extra. Pozderki.
11 czerwca 2010 o 16:41
UsuńNie lubisz Gagi? Cóż, każdy ma inne gusta, ja akurat jestem bardzo dziwna pod tym względem xD No, w bohaterach jest jej zdjęcie xD
~Akasha
Usuń11 czerwca 2010 o 18:09
Nie lubię Gagi,ale lubię ciebie:)fajnie by było gdyby fotki były też w notkach…pozdrawiam.
11 czerwca 2010 o 19:34
UsuńEee, ja tam sądzę, że jak są fotki w notkach, to na opowiadanie nie przystoi. Mogę dać linki pod notką do zdjęć xD Ale chyba to raczej przesada, w końcu chodzi o treść, nie zdjęcia, ja muszę tak pisać, byście sobie to wszystko wyobrazili xD
~Satia
OdpowiedzUsuń11 czerwca 2010 o 19:02
Wow! Jaki szablon >:) Jak tu weszłam, to aż oczy wytrzeszczyłam. Nie byłam pewna, czy trafiłam w dobry adres. Ale jednak. A szablon jest naprawdę super ;)No, Sophie znów śpiewa. Już sporo czasu minęło od jej ostatniej piosenki :)Ale z tą zbroją to naprawdę Sophie miała pomysł;P Cóż, myślę, że nie wyglądała tak, jak w nagłówku. Gdyby tak było, to Voldemort dostałby zawału. Wreszcie po tylu próbach jego siostrzenica wpędziłaby go do grobu ;PAle nie rozumiem, czemu zrezygnowała z przemienienia Barty’ego? Czyli, że to jednak była prawdziwa wizja? Ja miałam nadzieję, że to jednak sen był. Ale skoro tak to wygląda… cóż, trudno.Nie wiem, co mogłabym jeszcze powiedzieć. W każdym razie rozdział super i oczywiście czekam na newsa :*
11 czerwca 2010 o 19:37
UsuńWiesz, mroczna krew nie jest dla każdego. Gdyby się Barty tak zawziął, że wolałby umrzeć, niż ją przyjąć, to mógłby od niej zwariować. No i mógłby ją później znienawidzić (Sophie), jeśli by się ewentualnie tak nie stało. A ona chcę żyć z nim wiecznie, a nie wiecznie być skłócona xD
~Akasha
Usuń11 czerwca 2010 o 20:04
Możesz dać linki do fotek w notkach. Ja uważam że fajne jest opowiadanie z dodanymi fotkami…
11 czerwca 2010 o 20:12
UsuńCzasem daję, tak jak w tym rozdziale. Ale nadmiar to wg mnie dziecinada, jakbym nie potrafiła sama opisać wyjątkowo dokładnie i muszę dawać zdjęcia.
~Mallancia
Usuń11 czerwca 2010 o 20:53
Hejka!Oglądałaś film 1408??? P.S fajny blog:)
11 czerwca 2010 o 22:57
UsuńOj, nie oglądałam xD
~Allelek
OdpowiedzUsuń12 czerwca 2010 o 13:31
ohh, ta piosenka jest świetna ! Nurtuje mnie strasznie ta sprawa z Bartym, ciekawe czy on ją naprawde zdradził czy to tylko sen. noo. Nie moge sie doczekać kolejnej notki. I bardzo gratuluje gwaizdki ;*
14 czerwca 2010 o 18:42
UsuńNo kurde xD Naprawdę będziecie mnie tak męczyć, dopóki tego nie wyjaśnię, zgadza się? xD