28 września 2009

Rozdział 189

Jak obiecałam, wróciłam wieczorem. Musiałam jednak jeszcze  przez kilka minut powałęsać się po mieście. Lubiłam wieczorne spacery, zwłaszcza, gdy chodniki były mokre od deszczu. Ludzkie oko tego tak nie widzi, za to wzrok wampira wyłapie takie szczegóły, jak tysiące kolorów, odbijających się od mokrych ulic, pomarańczową poświatę dookoła lamp, mugolskie samochody, przejeżdżające obok mnie i chlapiące na boki wodą. Jesienią było zawsze najpiękniej. Szkoda tylko, że właśnie podczas tej pory roku umarła Darla…

Wróciłam do domu Czarnego Pana w przemoczonym ubraniu, bo rozpadał się na nowo deszcz. Włosy przykleiły mi się po obu stronach do policzków. W tym momencie cieszyłam się, że nie potrafię przywrócić sobie z powrotem moich długich do pasa włosów, które zapuszczałam tak długo.

Weszłam na piętro, na którym znajdowała się komnata z basenem. Skoro byłam już mokra, to mogłam trochę się rozerwać. Lubiłam pływać, ale tylko w zimnej wodzie. Gdy miałam gorączkę, co zdarzało się na ogół bardzo rzadko, trzydzieści siedem stopni było dla mnie już mordercze.

Wskoczyłam do wody i zanurkowałam. Otworzyłam oczy i podpłynęłam pod ścianę basenu. Opadłam na dno i usiadłam na nim. Byłam tak chuda, że dla wody znaczyłam tyle, co kupka kości.

Powietrze kończyło mi się, ja jednak nie wypływałam na powierzchnię. Wiedziałam, że zwykły człowiek może wytrzymać pod wodą ponad trzy minuty. A ja przecież nie byłam zwykła. Mogłam tak siedzieć pięć minut, dziesięć, dwadzieścia…
Poczułam się słabo. Potrzebowałam powietrza. Nie chciałam się udusić. Albo raczej może nie miałam tego w planach. Po prostu siedziałam na dnie i czekałam, co się stanie.
Zobaczyłam, jak coś czarnego wpada do wody i podpływa do mnie. Zauważyłam, że jest to człowiek w szacie Śmierciożercy. Wszystko jednak działo się tak szybko, że nie zauważyłam, kim była ta osoba. Chwyciła mnie w ramiona i wyciągnęła na powierzchnię. Nie mogłam jednak oddychać. Zaczęłam się krztusić.
Barty przycisnął mnie z całej siły do ściany basenu. Udało mi się wypluć całą wodę, którą miałam w płucach i zaczerpnęłam gwałtownie powietrza.

- Dziękuję – wyszeptałam. Drżałam lekko.
- Już myślałem, że chciałaś… dokończyć dzieła – mruknął.
Objęłam go za szyję i pocałowałam go w usta. Nie wiem, czemu to zrobiłam. W ogóle nie miałam ochoty na całowanie. Byłam okropnie zmęczona, myślałam tylko o tym, żeby położyć się we własnym łóżku i pójść spać. Rzeczywiście, miałam bardzo romantyczne plany na wieczór.

Barty pierwszy odsunął się ode mnie. Nie chciał mnie jednak puścić, nadal przyciskał mnie do brzegu basenu, jakby się bał, że z powrotem osunę się na dno i się utopię.
- Nie zapytałam cię wcześniej, bo jakoś mi z głowy wyleciało – zaczęłam. – Gdzie jest Sharpey Pail?
Policzki Barty’ego pokrył jasny rumieniec wstydu.
- Nie wiem, Czarny Pan ją odprawił – odpowiedział i posadził mnie na brzegu basenu. Po chwili sam wyszedł na powierzchnię. Poświęcił się dla mnie. Skoczył za mną do wody. Tym gestem bardzo nadrobił to, co stracił w moich oczach, kiedy wdał się w trochę dziwny i pogmatwany romans z Sharpey.
- Jak ci poszło na spotkaniu z rodzicami? – spytał.
Wzruszyłam ramionami.
- Jest jeszcze gorzej, niż było – odparłam. – Chcą, żebym do nich wróciła, ale nie mogę tego zrobić, bo mam do nich okropny żal. O wiele bardziej kocham Czarnego Pana niż ich. On nie opuścił mnie w trudnych dla mnie chwilach. Oni zrobili by to natychmiast.
Mówiłam to z niebiańskim spokojem. Nie miałam już zamiaru rozpłakać się na jego oczach, jak małe dziecko. Niezbyt udane samobójstwo było dużym doświadczeniem w moim życiu.

A co by było, gdybym naprawdę umarła? Czy przejęłabym się tym?

Teraz wiedziałam już, że tak naprawdę nie chciałam umierać. Pragnęłam spokoju, czego raczej śmierć nie mogła mi zapewnić. Zraniłabym tylko ludzi, którym na mnie zależało. Ale czy byli tacy ludzie?

- Czarny Pan powiedział, że złamałam ci serce – mruknęłam, nie patrząc Barty’emu w oczy. – Przepraszam. Nigdy nie mówię tego słowa, ale teraz naprawdę żałuję.
Crouch przytulił mnie.
- To były ciężkie chwile – przyznał. – Zapomnij o tym.
Wstał i podciągnął mnie na nogi. Jednym machnięciem różdżki osuszył jego i moje ubranie.

Odprowadził mnie pod same drzwi mojej sypialni. Okropny humor Voldemorta, o którym opowiedział mi po drodze, spowodowany kolejną liczbą mugolskich świadków rozbojów Śmierciożerców, utrzymywać się mógł jeszcze przez kilka dni, więc nie odważyłam się wpuścić Croucha do pokoju. Ten jednak ujął mój policzek i pocałował mnie na pożegnanie w usta, czego świadkiem był właśnie Riddle, który wyskoczył niespodziewanie ze swojej komnaty.
- Do jasnej cholery! – zawołał, marszcząc groźnie brwi. – Bo wezmę, przez kolano przełożę i zleję!
W jego słowach było na tyle dużo groteskowej złości, że nie mogłam się nie roześmiać.
- On mnie tylko odprowadził… - zaczęłam. Czarny Pan machnął ręką na Barty’ego, żeby zszedł mu z drogi i sam otworzył drzwi do mojej sypialni.
- Do łóżka już sam cię zaprowadzę, żebyś czasami przez przypadek nie trafiła do jego łóżka – warknął, patrząc podejrzliwie w stronę swojego najwierniejszego sługi.
Chwycił mnie za ramię i wciągnął do pokoju, zanim zdążyłam chociażby pomachać Crouchowi na pożegnanie.
- Nie pojmuję, dlaczego nie możecie się od siebie odkleić – odezwał się, kiedy podeszłam do szafy i zaczęłam w niej grzebać w poszukiwaniu koszuli nocnej. – Myślałem, że przejdzie ci po tej Pail…
- A czy nie byłoby cudownie, gdybyś w końcu zaakceptował, że twoja siostrzenica i najwierniejszy sługa są w sobie zakochani? – spytałam, wynurzając się z szafy.
- Nie, nigdy nie przyjmę do wiadomości, że naprawdę go kochasz – warknął Tom, krzyżując ręce na piersiach.
Weszłam do łazienki, żeby się przebrać. Słyszałam przez drzwi, jak Voldemort mamrocze coś pod nosem. Niewiele zrozumiałam, chociaż doszły do moich uszu słowa takie jak gówniarzeria i że pampersów zmieniać nie będzie.
Wyobraź sobie, jak Lord Voldemort zmienia pieluchy rozwrzeszczanemu dziecku. Słodki widok. Słodki, a za razem tak odrażający…

Wyszłam z łazienki i rozłożyłam ręce.
- Jak ci się podobam? – spytałam. – Jestem bardzo seksowna w tej piżamie, co?
Voldemort postukał się w czoło. No tak, bo rzeczywiście różowa, puchata piżama z czapką z króliczymi uszami była żałosna. Mnie się właśnie podobała.
- Gdybyś spała w tym każdej nocy, byłbym spokojniejszy – mruknął, wstając z brzegu łóżka. Uśmiechnęłam się tajemniczo.
- A skąd wiesz, że ja sypiam w piżamach? – zapytałam. – Mogę równie dobrze spać bez nich.
Voldemort zareagował natychmiast. Zanim zdążyłam zasłonić uszy rękami, ten ryknął na całe gardło:
- BARTEMIUSZ!
Byłam pewna, że gdyby ktoś w tym momencie spał, to obudziłby się bez dwóch zdań. Czarny Pan opuścił szybko mój pokój, podczas gdy ja tarzałam się ze śmiechu po podłodze.

Dużo czasu minęło, zanim udało mi się otrzeć łzy śmiechu i położyć się do łóżka. Nie myślałam teraz, że może to być początek niezłej awantury…

*

Następnego dnia wstałam wyspana jak nigdy dotąd. A ta czapka z uszami królika to całkiem dobry i przydatny wynalazek. Kiedy ją zdjęłam i spojrzałam do lustra, stwierdziłam, że moje włosy nie sterczą na wszystkie strony, jak to było kiedyś. To jest właśnie minus posiadania krótkich włosów. Ale przynajmniej schną o niebo krócej.

Kiedy już uporałam się z tymi wszystkimi szczegółowymi czynnościami, które należy zrobić rano, wytknęłam głowę za drzwi. Odetchnęłam z ulgą. Na korytarzu nikogo nie było. Tak, wiem, chore, żeby skradać się w swoim własnym domu, ale jeśli drugi domownik [czytaj: Lord Voldemort] buszuje po korytarzach nabuzowany, jak butelka szampana po wstrząśnięciu, to lepiej mu w drogę nie wchodzić.

Wymknęłam się na zewnątrz i zamknęłam drzwi najciszej jak umiałam. Udałam się na drugie piętro, gdzie znajdowały się gabinety Śmierciożerców. Wątpię, czy ktokolwiek spoza nas wie, że Śmierciożercy mają gabinety i muszą składać Voldemortowi raporty, jak w normalnej pracy. Może i brzmi to trochę komicznie, ale jest to bardzo przydatne.

Zapukałam do pokoju, w którym Barty spędził większość swojego życia. Weszłam do środka. Zastałam go, siedzącego za biurkiem, tak zawalonego wieżami z kartek pergaminu, że aż zdziwiłam się, że to się wszystko nie przewróciło.
- Nawet nie wiesz, jak groteskowo to wygląda – odezwałam się, siadając na brzegu wypolerowanego blatu.
Barty wychylił się zza jednej z kolumn. Miał wielką śliwę pod okiem, na której widok zakryłam sobie usta rękami, żeby nie krzyknąć  z przerażenia.
- Chciałabym go widzieć w akcji – mruknęłam.
- Kiedy tak bije, to jest jeszcze bardziej przerażający, niż kiedy czaruje – odpowiedział Barty.
- Ale chyba mu nie… - zaczęłam. Sama myśl o tym zdała mi się przerażająca.
- Nie. W ramach przeprosin za to oko dał mi jeden wolny dzień.
Parsknęłam śmiechem. Muszę przyznać, że bardzo mi ulżyło.
- I w ten wolny dzień ty właśnie odpoczywasz – wskazałam na stosy pergaminów. Usiadłam mu na kolanach i oplotłam go rękami za szyję. – Chociaż przynajmniej nie będzie nas widać zza tych stosów.
Wbiłam zęby w jego szyję. Chwilę później poczułam, jak usta wypełniają mi się krwią. Bez większych problemów rozerwałam mu koszulę ostrymi paznokciami, których nawet Rita Skeeter by się nie powstydziła.
Tak właśnie spędziłam miłą część dnia, i to tuż po kłótni i pod nosem Czarnego Pana.

~*~


Trochę nudno wyszło, ale jutro mam sprawdzian z niemieckiego, więc jestem strasznie zestresowana. Nic tu dużo nie powiem xD Odciągam jak mogę bardzo ważny rozdział, bo muszę Sophie do tego odpowiednio przygotować. Dedykacja dla Destruo. :* 

26 komentarzy:

  1. ~Olka
    28 września 2009 o 22:18

    Fajny rozdział.Wyobrażam sobie Sophie w tej koszuli i czapce z uszami królika.Musiała wyglądać uroczo.Czekam na next.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 29 września 2009 o 20:14
      Tak, z bladą, wychudzoną twarzą, przywodząc na myśl kościotrupa… seksbomba normalnie xD

      Usuń
  2. ~Lottie.
    28 września 2009 o 22:57

    O, druga. xD Biedny Barty, pobity przez Voldzia. Pytanie za 100 punktów – co to za ważny rozdział, który odciągasz jak się da? Mam nadzieję, że to nie kolejny wątek dramatu… melodramatu? Tragedii, masakry i orzeszków. xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 29 września 2009 o 20:17
      Założę się, że się wszyscy ucieszycie xD I nie będziecie mówić, jak mnie nienawidzicie, wręcz przeciwnie, będą same komentarze, w których mówicie, że mnie kochacie xD Tak, postaram się takie uczucie w waszych sercach wzbudzić xD

      Usuń
  3. ~Lilly
    29 września 2009 o 08:25

    3!!! wiesz co świetna piżamka :) nie możesz mu uleczyc jakoś tego oka? toć chyba z ozdóbką chodzić cały czas nie będzie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 29 września 2009 o 20:18
      Ja tam nie wiem, jak Sophie będzie chciała, to mu uleczy xD A gdyby wszystko było takie proste, że jedno machnięcie różdżką i już, to Sophie nie chodziłaby jak anorektyczka xD

      Usuń
  4. ~Eles.
    29 września 2009 o 14:23

    A dla mnie był gitez i maNojez xD Ale jak dla mnie, Voldemort był za spokojny. Powinien przełożyć przez kolano i zabić jednym uderzeniem xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 29 września 2009 o 20:21
      Sophie by go oskarżyła raz, za molestowanie [wykorzystywanie], dwa, za bicie dzieci xD

      Usuń
    2. ~Eles.
      29 września 2009 o 20:25

      Nie wydaje mi się, by ona kiedykolwiek uważała się za dziecko xD

      Usuń
    3. 29 września 2009 o 20:33
      Za cudowne dziecko jak już xD

      Usuń
  5. ~Elizabeth Schmitt
    29 września 2009 o 15:18

    Fajna notka. No i Barty uratował Sophie przed utonięciem. Czekam na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 29 września 2009 o 20:31
      Tak, bohater… xD Właśnie oglądałam film o szczurach xD Koffaniutkie xD Kupię sobie szczura xD Przynajmniej nie wariują tak, jak moja świnka morska xD

      Usuń
  6. ~W.
    29 września 2009 o 15:19

    Jezu, uwielbiam teksty Lorda V. xDDDD Mi się podobało xP chociaż….. nie, nie będę się czepaiać tak jak moja pani od w-f…. xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 29 września 2009 o 20:32
      Co chociaż? Krytyka jest dla mnie bardzo ważna xD Znając życie, jakaś literówka albo ortograf xD

      Usuń
    2. ~W.
      30 września 2009 o 18:47

      Prawde mówiąc to nie hehe…..xD a teraz bardzo cię proszę żeby Sophi przybrała ten swój normalny kształt ( niech będzie piękna i młoda buhahaha) bo jakoś nie mogę jej sobie wyobrazić takiej chudej i brzydkiej ….. Z góry dziex xDDD

      Usuń
    3. 30 września 2009 o 20:41
      Brzydula bez okularów, hehe xD

      Usuń
  7. ~carmen37
    29 września 2009 o 16:44

    Co to za ważny rozdział???? co? ;pA Voldejmort najlepszy i ta jego ,,groteskowa złość” :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 29 września 2009 o 20:34
      Ważny, bardzo ważny rozdział. Już go nawet napisałam, nie mogłam się powstrzymać xD

      Usuń
  8. ~Doska
    29 września 2009 o 21:54

    hahhahahha ;) takie rozdzialy w twoim wykonaniu wlasnie kocham! usmialam sie jak dziki osiol :] od fragmentu „- Do jasnej cholery! – zawołał, marszcząc groźnie brwi. – Bo wezmę, przez kolano przełożę i zleję! W jego słowach było na tyle dużo groteskowej złości, że nie mogłam się nie roześmiać. – On mnie tylko odprowadził… – zaczęłam. Czarny Pan machnął ręką na Barty’ego, żeby zszedł mu z drogi i sam otworzył drzwi do mojej sypialni. – Do łóżka już sam cię zaprowadzę, żebyś czasami przez przypadek nie trafiła do jego łóżka – warknął, patrząc podejrzliwie w stronę swojego najwierniejszego sługi. ” przez „Słyszałam przez drzwi, jak Voldemort mamrocze coś pod nosem. Niewiele zrozumiałam, chociaż doszły do moich uszu słowa takie jak gówniarzeria i że pampersów zmieniać nie będzie.” po”- A skąd wiesz, że ja sypiam w piżamach? – zapytałam. – Mogę równie dobrze spać bez nich. Voldemort zareagował natychmiast. Zanim zdążyłam zasłonić uszy rękami, ten ryknął na całe gardło: – BARTEMIUSZ! Byłam pewna, że gdyby ktoś w tym momencie spał, to obudziłby się bez dwóch zdań. Czarny Pan opuścił szybko mój pokój, podczas gdy ja tarzałam się ze śmiechu po podłodze. ” smialam jak dzika :) naprawde super rozdzial (szczegolnie ten tekst –> – Do jasnej cholery! – zawołał, marszcząc groźnie brwi. – Bo wezmę, przez kolano przełożę i zleję! — wymiata!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 29 września 2009 o 22:17
      Tak, wiem, czasem moja wyobraźnia mnie ponosi xD

      Usuń
  9. ~kotka
    30 września 2009 o 16:12

    Mi sie rozdział podoba dużo bardziej, niż kiedy Sophie jest taka smutna. Niech już sobie śpi z bartym, byle by była szczęśliwa. A nie mógł jej uratować Draco? Podoba mi się fragment z Voldkiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 30 września 2009 o 20:44
      Tak, żeby nadrobił w jej oczach? Phi, po co? I tak ją znów kiedyś zdradzi, taki to już typ faceta xD

      Usuń
  10. ~Nadine
    30 września 2009 o 18:18

    Buahaha, ciągle mi się przypomina akcja, jak Voldemort ryknął na Barty’ego xDD Biedna Soph, tyle decybeli w jednym momencie… Ale w sumie niech Voldek tak się nie drze na starość, bo głos straci… ;ddNo to ładnie się nasza Serpens bawi. Najpierw kłóci z Czarnym Panem, a potem całuje Croucha i to w takim momencie, w którym sam CP może wpaść kiedy mu się żywnie podoba. A czy Sophie zajdzie w ciążę? xD Oooch, byłoby cudooownie! I może Czarny Pan w końcu zaakceptował ten ich związek, bo Barty musiałby się opiekować małym różowym czymś. xDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 30 września 2009 o 20:45
      Buahahahaahahahaha, tak Voldemort by niańczył tego bobasa, bo by w życiu nie zaakceptował ich związku. Croucha by zajumał, a Sophie by się zagłodziła na śmierć xD

      Usuń
  11. ~Destruo.
    30 września 2009 o 21:40

    O matko! Dedykacja dla mnie? ;* Aż się wzruszyłam. ;) Normalnie jak to zobaczyłam to mi aż poziom endorfin skoczył. Dziękuję, dziękuję, dziękuję! A co do rozdziału, to mam nadzieję, że poprawa humoru Sophie to nie taki króciutki epizod, tylko, ze jak wpadnie do szkoły to z radości zabija Ashley, i będzie krew i zło! ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 30 września 2009 o 21:42
      Krew, zło i tony pudru się posypią xD

      Usuń