- O nie, nie będzie się mizdrzyć do Victora – wycedziłam i wstałam z miejsca. Sapphire zawołała za mną:
- Zostaw ją, to głupie!
Ale było już za późno. Zgładzę ją, tu i teraz. Może mieć Dracona, ba, nawet jej durna kuzynka może bajerować Barty’ego. Ale żadna z nich nie będzie podrywać mojego brata. Po moim trupie.
Zanim dotarłam do stołu Gryfonów, Ashley zdążyła pomachać Vipi’emu i ruszyć w stronę drzwi. Trudno. Nie dogoniłam jej. Ale złapię ją podczas jej głupiego przyjęcia i oderwę łeb na oczach wszystkich gości.
Wcisnęłam się między Victora i Kitanę. Ona i Sonya miały takie same zaproszenia. Również Spajk i Rip przyglądali się z niesmakiem swoim.
- Sophie! – Vipi wydał zduszony okrzyk. – Przestraszyłaś mnie.
- Nie mów, że lecisz na tą idiotkę – spojrzałam mu z wyrzutem w oczy.
Victor parsknął śmiechem.
- Zaprosiła mnie tylko przez grzeczność – odparł. – Zresztą, ona nawet by na mnie nie spojrzała, jeśli o to ci chodzi.
Przytuliłam się do niego. Był chyba jedyną osobą, która teraz, w tych trudnych dla mnie czasach pozostała mi wierna. A zapomniałam o nim. Sądziłam, że mój świat ogranicza się do Śmierciożerców i wszyscy „dobrzy” są przeciwko mnie.
- Zmieniłeś się bardzo przez te sześć lat – zauważyłam. – Podobasz się dziewczynom.
Spojrzałam w stronę stołu Krukonów. Grupka dziewczyn z czwartej klasy przyglądała się Vipi’emu, a kiedy i on spojrzał w ich stronę, rozchichotały się, ich twarze pokrył szkarłatny rumieniec, a one natychmiast odwróciły wzrok.
- Widzisz? – spytałam. – I to nie dla tego, że jesteś sławnym Wybrańcem, jak Potter.
Victor objął mnie ramieniem.
- Może i tak. Ale i tak nie lubię tej całej Ashley – odpowiedział. – I nie mam zamiaru iść na jej przyjęcie. Wątpię, aby w ogóle ktoś oprócz Ślizgonów zechciał przyjść.
Ne słuchałam go jednak. W drzwiach mignęły mi włosy Ashley Pail. No bo kto inny mógłby przefarbować się na nienaturalny, okropny blond? Zerwałam się z miejsca i pobiegłam w stronę drzwi. Jak sądziłam, złapałam ją, idącą powoli przez Salę Wejściową. W mojej ręce pojawiła się szklanka. Bez namysłu cisnęłam nią przez całą szerokość holu. Trafiłam. A dokładnie, to szklanka trafiła. Ashley w głowę i roztrzaskała się. Musiała co najmniej rozwalić jej skórę, bo krew pojawiła się na jej włosach. A Pail nawet nie zdążyła załapać, co się stało, bo runęła na kamienną podłogę, bez śladu świadomości. Miałam nadzieję, że również i bez życia.
Krzyknęłam z zachwytu i zatańczyłam dziwny taniec radości.
- O tak! – zawołałam. – Prosto do celu!
Hałas w holu spowodował, że połowa uczniów pojawiła się w drzwiach, aby zobaczyć, co się stało. Zobaczyłam również Snape’a. Przeszedł szybko przez Salę Wejściową, pochylił się nad nieprzytomną poszkodowaną i zmierzył jej puls.
- Niech ktoś ją zaniesie do skrzydła szpitalnego – oświadczył. Z tłumu wyskoczył Draco. Kiedy szedł w kierunku Ashley, brutalnie potrącił mnie ramieniem. W jego oczach widziałam niekłamaną nienawiść i rządzę mordu. Na mnie oczywiście.
Snape chwycił mnie za ramię i poprowadził w stronę gabinetu dyrektora. A ja tylko śmiałam się, nawet nie zważałam na konsekwencje. Nawet nie zdążyłam zobaczyć, co zrobi Draco. Ale z drugiej strony… co mnie to obchodziło? Ja na jego miejscu bym dobiła.
Snape wepchnął mnie do gabinetu Dumbledore’a. Okazało się, że tego nie było na śniadaniu. Siedział w swoim pokoju i rozmawiał o czymś z bardzo ożywioną McGonagall, która tak gestykulowała rękami, że dziwiłam się, czemu jeszcze ze nie zabiła tym Dumbledore’a.
Severus posadził mnie na krześle i sam stanął za mną. Albus przyjrzał mi się i zapytał spokojnie:
- O co chodzi? Coś się stało?
Mina Mistrza Eliksirów mówiła sama za siebie. A myślałam, że nie lubi Ashley… Ale to przecież facet, więc nic dziwnego, że woli blondynkę ode mnie.
- Tak, stało się… - zaczął, wnerwiony.
Rozwaliłam się na krześle i położyłam nogi na biurku dyrektora.
- Przyj**ałam idiotce, bo się o to prosiła – przerwałam mu. – Mam nadzieję, że zdechnie jak pies. A teraz możecie mnie wywalić.
W pokoju zapanowała cisza. Dumbledore nadal patrzył na mnie spokojnie, jakby nic się na stało. Za to McGonagall wyglądała na mocno zszokowaną. Mogłabym się założyć, że ja i Severus przeszkodziliśmy im właśnie w omawianiu tej wczorajszej katastrofy, która się wczoraj wydarzyła. No, ta z tą popieszczoną przez jakąś klątwę Gryfonką.
- Nie wyrzucę cię – odparł Dumbledore. Uniosłam brwi i aż zdjęłam nogi z jego biurka.
- Nie? – wyszeptałam. – Czy ty, Dumbledore, naprawdę jesteś tak głupi i naiwny, jak mówią? Zdradziłam cię tyle razy. A ty nadal mi ufasz. Dlaczego.
Albus uśmiechnął się.
- Mam swoje powody, aby ci ufać – odparł. – Jeszcze zobaczysz. Severusie, daj jej karę według swojego uznania.
Był to znak, że chce zostać sam z McGonagall. Snape zrozumiał to, bo wstał, chwycił mnie za ramię i wyprowadził z jego gabinetu. Nie był już wściekły. Szedł obok mnie w milczeniu, utkwiwszy wzrok kamiennej podłodze.
- Czy ty musisz robić zawsze wszystko to, co każe ci mój wuj? – zapytałam nagle.
- Tak – odpowiedział. – Chyba że on powie, że już nie muszę.
Odpowiedź godna nauczyciela i Śmierciożercy. Irytująca i zmuszająca do wysilenia mózgownicy.
- Wiesz, myślałam, że choć trochę mnie lubisz – mruknęłam.
- Lubię cię, ale przecież nie mogę zniszczyć sobie reputacji tego oschłego, wkurzającego nauczyciela, którą sobie wyrobiłem – odparł. Poszedł w stronę skrzydła szpitalnego. Ja podążałam za nim jak cień, zastanawiając się, na czym owa kara ma polegać.
- Dasz mi szlaban? – spytałam.
- Nie. Chodź ze mną.
Otworzył drzwi i wszedł do środka. Ja nie odważyłam się przekroczyć progu. Nie ze strachu. Po prostu miałam dość oglądania, jak wszyscy użalają się nad straszliwym losem Ashley.
Blondynka leżała na jednym ze szpitalnych łóżek. Odzyskała też świadomość, niestety. Chętnie dokończyłabym dzieła, podobnie jak było z Bellą, ale jeszcze trochę chciałam pozostać w Hogwarcie, mimo że tak chłodno potraktowałam dyrektora.
Draco siedział na brzegu łóżka i ściskał dłoń Ashley. Ten widok wywołał u mnie chęć zrzygania się na lśniącą podłogę w skrzydle szpitalnym.
- Widzę, że czujesz się już lepiej, Pail – odezwał się Snape tym samym lodowatym tonem, którego używał w klasie, gdy mówił do Pottera. – Ten wypadek nie zwalnia cię oczywiście z przygotowania się na poniedziałkowy test.
No, przynajmniej tyle, że Snape nie odpuścił jej tego sprawdzianu tylko ze względu na umalowaną gębę. Bo tak naprawdę to nic się jej nie stało. Kilka szwów to dla pani Pomfrey mniej niż sekunda. Ale skoro Pail poszła do niej ze złamanym paznokciem, to popsucie jej fryzury, nad którą ślęczała półtorej godziny… Musiała nieźle rozpaczać. I szkoda, że mnie przy niej wtedy nie było.
Ashley miała zapuchnięte oczy, jak sądziłam, od płaczu. Tusz do rzęs rozmazał się, a cienie do powiek tandetnie poschodziły. Wyglądała jak prostytutka na kacu. Draco wyprowadził ją ze skrzydła szpitalnego. Po drodze nie omieszkał też odepchnąć mnie wolną ręką. Buddo, jakbym go teraz stłukła…
Snape powiedział coś pani Pomfrey i wyszedł ze mną ze skrzydła.
- Widzisz, Ashley Pail jest osobą bardzo dbającą o swój wygląd – zaczął.
- No coś ty, a ja głupia tego wcześniej nie zauważyłam – zadrwiłam.
Severus puścił mimo uszu moją obelgę i mówił dalej:
- Dlatego prosiłbym cię, żebyś już więcej jej takich numerów nie robiła. Dumbledore cię nie wyrzuci za taką głupotę, jak ciśnięcie w nią szklanką, ale sama Pail może ci się jakoś odwdzięczyć.
Parsknęłam śmiechem.
- Ty chyba sobie żartujesz – prychnęłam. – Myślisz, że jakaś idiotka, która leci do szpitala ze złamanym paznokciem, sztucznym na dodatek, jest dla mnie jakimś zagrożeniem? Mogłabym ją udusić we śnie jej własną poduszką i nikt by się nie zorientował, że ja to zrobiłam. Nawet ona sama.
- No tak – mruknął Snape. – Mistrzyni zbrodni.
Skwitowałam tą uwagę śmiechem. Gdybym miała dostać jakiś szlaban albo karę, to już bym ją dostała. Dlatego bez słowa wróciłam do dormitorium.
Nigdzie nie zauważyłam ani Dracona ani Ashley. Pewnie Malfoy zabrał ją do siebie, aby ją pocieszyć…
Od rana mówiło się o wielkiej imprezie urodzinowej „najsłodszej laseczki”, więc i ja zaczęłam się zastanawiać, co solenizantka przygotuje, żeby albo się bardziej pogrążyć w oczach inteligentnych ludzi, albo zabłysnąć przed głupimi. Dlatego kiedy nadszedł wieczór, w całym dormitorium rozległ się odgłos muzyki jakiejś nieznanej mi wokalistki. Ashley już chyba się pozbierała, bo słyszałam, że poprosiła jakiegoś ucznia z siódmej klasy, aby wyczarował dla niej coś. Zapewne rzucił też zaklęcie wyciszenia, aby muzyka nie wydobywała się poza dormitorium.
Weszłam do salonu. To była żenada. Jak ta dziewczyna mogła tak strasznie zapaskudzić dobrze urządzony salon Ślizgonów? Po prostu poczułam się jak upchnięta do domku dla lalki Barbie. Surowe, kamienne ściany oświetlały różowe świece, rzucając na wszystko tak samo różowe światło, stoły nakryte były różowymi obrusami. Reszty przedmiotów nie będę już opisywać, bo każdy chyba widział pokój Barbie. Są jeszcze dwa akcenty, o których po prostu muszę wspomnieć. Pierwszym był wielki, urodzinowy tort z różowego lukru, na którego szczycie płonęło szesnaście świeczek oraz zielony, ogromny napis:
Sweed Princess is
so sexy
Królowa jest tylko
jedna
Uniosłam brwi. Tak, ale ty nią nie jesteś.
Nadeszła solenizantka. Ubrana była w różową sukienkę, sięgającą ledwo do kolan. Wydekoltowana była tak, że już wygodniej by jej było, gdyby przyszła w samej bieliźnie. Albo i bez niej. Fryzurę miała bardzo zwymyślaną, posklejaną okropną warstwą lakieru. A na jej szczycie małą, posrebrzaną koronę ze sztucznymi rubinami.
Uniosła ręce w geście pozdrowienia. I tu furia mną ogarnęła. Próbowała naśladować mnie, kiedy podczas koncertów wychodziłam na scenę. Niestety, w bardzo nieudany, żałosny sposób. Opadłam na jeden z foteli, który na tą uroczystość przybrał kolor szlachetnego różu. Nie no, ona już przesadza z tym kolorem. Co za dużo, to nie zdrowo.
- Witam was na mojej imprezie urodzinowej! – zawołała. – Dziś kończę szesnaście lat! Brawo ja!
Zaklaskała w idiotyczny sposób, a reszta Ślizgonów jej zawtórowała. Wszyscy mieli na sobie coś z różowym akcentem. Pewnie to był wymóg, bez którego na jakże pożądaną imprezę się nie dało rady wbić.
- Nie mam nic więcej do powiedzenia! – dodała. – Wszystko pisze na tym transparencie. Bawcie się dobrze!
Niektórzy podeszli do stołów, aby zabrać sobie piwo kremowe, niektórzy próbowali tańczyć, a reszta rzuciła się, żeby złożyć Słodkiej Księżniczce życzenia urodzinowe. Ja nie zamierzałam nawet kiwnąć palcem. Będę siedziała i przyglądała się, jak wielka gwiazda z Ameryki gorszy szlachetnych Ślizgonów. Przy niej Pansy Parkinson to dobrze ułożona dama z tytułem szlacheckim.
Zaczynało mnie już nudzić to siedzenie. Nikt nie zwracał na mnie uwagi, i dobrze, bo miałam serdecznie dość tłumaczenia każdemu, dlaczego nie ubrałam się na różowo i czemu nie składam solenizantce życzeń.
W końcu mój wzrok wyłapał Dracona z tłumu. Siedział na tronie Ashley i najwyraźniej na nią czekał, obserwując, jak jego dziewczyna całuje w policzek każdego, kto wręczał jej prezent albo życzył dużo zdrowia i urody. Ja bym jej pożyczyła więcej rozumu, gdyby mi się chciało wstać.
Kiedy Ashley oznajmiła, że dziękuje za życzenia i prezenty, wszyscy zajęli się sobą. Nagle jej wzrok padł prosto na mnie. Nie rzuciła się jednak w moją stronę z pazurami. Uśmiechnęła się perfidnie, podeszła do Dracona, usiadła mu na kolanach i oplotła go rękami za szyję. Jeszcze jedno ukradkowe spojrzenie na mnie i jej usta już spoczęły na ustach Malfoya. To było naprawdę obrzydliwe, nawet dla tego, kto nie znał Pail i Dracona. Ale patrzyłam na to spokojnie, chociaż kolacja niebezpiecznie podjechała mi do gardła. A może to była tylko złość? Już mniejsza o to. Po prostu patrzyłam spokojnie, jak ona obściskuje się z moim byłym. To był bardzo ciężki, bolesny widok, zwłaszcza, że to nie ja zerwałam z Malfoyem, tylko on ze mną. Ale wytrzymałam to. Nie wyprowadzisz mnie z równowagi, moja droga.
Jednak Ashley posunęła się dalej. Oderwała się od Dracona i coś szepnęła mu do ucha, po czym znów wpiła się w jego usta. Ten wziął ją na ręce i ruszył w kierunku sypialni chłopców. Tego było już za wiele. Nawet moje stalowe nerwy tego nie mogły wytrzymać. To ja zwykle zdradzałam Malfoya, ale nigdy jakoś nie pomyślałam, co bym zrobiła, gdyby to on zaczął zdradzać mnie. On nic nie wiedział o moim drugim życiu. Czyli w jego mniemaniu to on robił mi na złość, a nie wyrównywał rachunki.
Wstałam z fotela i opuściłam dormitorium. Chciałam powiedzieć wszystko Snape’owi. I Dumbledore’owi, a nawet Potterowi. Po prostu pójść i wypłakać się nawet szlamie Granger w ramię. Ale nie zrobiłam tego. Wyszłam z zamku. Zimne, orzeźwiające powietrze uderzyło mnie w twarz, ochładzając nieco gorące łzy na moich policzkach.
~*~
Wyszło trochę przydługo, ale mam nadzieję, że się podobało. Piszę, póki mogę, bo nauki mam coraz więcej. Już nawet sprawdzian z biologii zapowiedziany, chociaż była dopiero lekcja organizacyjna. Chore, prawda? Ale na tym poziomie to tylko książka do ręki i kawa, żeby nie zasnąć nad ciekawą lekturą.
~Alice.
OdpowiedzUsuń4 września 2009 o 21:02
pierwsza? ;>
4 września 2009 o 21:04
UsuńTak xD
~mia
OdpowiedzUsuń4 września 2009 o 21:14
http://www.sonda.pl/sonda_strona.php3?id=584936&uid=459804 zapraszam do glosowania
~Lady Morte
OdpowiedzUsuń4 września 2009 o 21:26
Całkiem całkiem. Chciałabym żeby Sophie zrobiła coś fajnego naszej „księżniczce” xD Na przykład zepsuła kran w umywalce, tak żeby pryskał ashley w twarz zaraz po skończeniu nakładania tapety na twarz xD A potem na ścianie napisać na CZARNO (zakaładam że ashley nienawidzi czarnego) „Róż spływa kanałem” xD
4 września 2009 o 21:40
UsuńJa bym użyła drastycznych metod: utopiłabym w kociołku z kwasem solnym xD
~Lady Morte
Usuń4 września 2009 o 21:46
Mam wrażenie, że tapety byłoby za dużo żeby się tak po prostu przeżarła xD Nawet w kwasie solnym xD
4 września 2009 o 21:48
UsuńNo tak, racja… taka tapeta może świetnie służyć jako maska ochronna xD
~Lady Morte
Usuń4 września 2009 o 21:56
Wiesz jakie niehigieniczne jest noszenie takiej tapety? Ona jest tak gruba, że ash jej pewnie nie domywa, a w związku z tym, strasznie się poci, zatykaja się pory… Oj ash, ash xD
4 września 2009 o 22:19
UsuńNoom xD Ale może to są magiczne kosmetyki? Które nie niszczą jej gęby? Nigdy nic nie wiadomo xD
~Alice.
OdpowiedzUsuń4 września 2009 o 21:36
świetna notka! ;D Ta sophie jednak ma stalowe nerwy. xD extra!
4 września 2009 o 21:40
UsuńTak. Nie zwrócić kolacji po zobaczeniu Ashley… to bezcenne wspomnienie xD
~xblackxdreamx
OdpowiedzUsuń4 września 2009 o 22:05
Nie no po co Cruciatus jak można szklanką.. xDD . To było świetnie.. a najlepiej avada… ;p . Z tymi nerwami Sophie to się zgodze ja bym juz dawno pawia puściła . ;]] . xDD ale na śmierć Ashley nieustannie czekam . . <- ale będzie radocha… ;p
4 września 2009 o 22:21
UsuńTak, szklanki są już przetestowane. Na Voldku już były, teraz na Ashley… jeszcze tak można cisnąć w Dumbledore’a i sprawa załatwiona xD Albo w Pottera. I Wybraniec by się popłakał xD
~Olka
OdpowiedzUsuń4 września 2009 o 22:36
Świetny rozdział.Nic dziwnego że Sophie chciało się rzygnąć,jakwszystko na imprezie Ashley było różowe.(mnie też by się zrobiłoniedobrze)….okropny jest ten kolor.Czekam na next.Pozdrawiam.
4 września 2009 o 22:53
UsuńOsobiście nie przepadam za różem, ale wszystko jest dobre, byle bez przesady xD
~alice35
OdpowiedzUsuń4 września 2009 o 22:47
Po takim tygodniuy w pierwszej klasie gimnazjalnej przyjemność mi sprawiło czytanie Twojego opowiadanania. Cóz, wypoczynek fulll wypas. po prostu muszę Ci za to podziekować. Osobiście uważam, że Sophie poeinna ją zaatakować jeszcze czymś ostrzejszym, by był lepszy efekt. Jedna szklanka to nic, kiedy na głowie jest hełm z lakieru.
~carmen37
Usuń4 września 2009 o 22:49
Of course, I’m carmen37 xD
4 września 2009 o 22:55
UsuńAle krew pociekła jej z głowy. A powinien wyskoczyć mózg, masz rację, mój błąd xD I wierz mi, pierwsza klasa gimnazjim to nic w porównaniu z trzecią. My już mamy sprawdzian zapowiedziany, i to nie tylko z biologii. xD Ale miło mi słyszeć, że moje opowiadanie pomaga na presję związaną ze szkołą. xD
~Lady Sensitive
OdpowiedzUsuń5 września 2009 o 11:50
Haha, ten pierwszy transparent bije wszystko xD Po prostu pusta lalka z Ashley :PBiedna Sophie, żeby patrzeć na coś tak obrzydliwego… ;/ Malfoy nie ma serca!Świetnie :)Pozdrawiam ;*
5 września 2009 o 12:24
UsuńA co, spodziewałaś się po Malfoyu, że zachowa się jak człowiek? On się głową nie kieruje, wierz mi xD
Flos
OdpowiedzUsuń5 września 2009 o 12:55
Oj jak długo nie komentowałam. Jednak rozdał nie jest przydługi. Pogratulować Sophie opanowania, ja na jej miejscu wlałabym „Księżniczce” tak, że makijaż był by jej już zbędny bo nic nie dałoby się pod nim ukryć. Współczuję sprawdzianu z bioli. Ja mam we wtorek z polaka, a pracy domowej z matmy tyle, że nie dałam rady nic oprócz niej zrobić. Czasu wolnego życzę.
5 września 2009 o 14:24
UsuńAle dobrze, że już weekend. Ja też bym takiej Pail przylała. Ani bym się nie zastanawiała xD
~kotka
OdpowiedzUsuń5 września 2009 o 17:33
Czemu tu się wszystko kończy nieszczęśliwie?! Ale ten atak powinien być mocniejszy. A Sophie ma niezłego cela. Co do jej nerwów, to nie są chyba stalowe, ale nadszarpnmięte :P Współczuję jej, ale mogłaby być milsza. Chciałabym jakąś walkę z Voldkiem i zakonem. Albo misję.
5 września 2009 o 18:08
UsuńBędzie walka. Już niedługo xD A Sophie jeszcze sobie na dwóch blondynkach poużywa xD
ineskryszen@autograf.pl
OdpowiedzUsuń5 września 2009 o 20:57
Ja już nie mogę *śmieje się* Walić Pail szklanką, i to centralnie w łeb! *tarza się ze śmiechu* xD Dziewczyno, odcinek świetny! xD Ja chcę takich więcej! xD I czemu Sophie zawsze ryczy, jak widzi Dracona i Ashley razem? Myślałam, że go już nie cierpi. A dobra, ma jeszcze Croucha i Voldiego. xD I Pottera. xD I zawsze może zostać lesbijką z Granger. xDJesteś boska, Sweet Princess. xDDNadine xDDMuahahahaha *śmiech psychopaty* xDD
5 września 2009 o 22:07
UsuńA ty byś nie ryczała? No dobra, ja bym się czymś takim nie przejęła. Ale to jest w sumie dołujące, kiedy się widzi, jak taka idiotka robi sobie z Ciebie pajaca. I Sophie ma zostać lesbijką z GRANGER? Ja proponuję Bellę. Kiedy skończę DLR I SS, to założę taki blog, na serio xD
Flos
Usuń5 września 2009 o 22:29
Fajnie takiego bloga o tematyce Potterowskiej jeszcze nie widziałam. Znaczy np. Harry i Draco to już widziałam. Ale dziewczyna z dziewczyną? tego jeszcze nie była dawaj!
5 września 2009 o 22:38
UsuńMam już kilka rozdziałów napisanych, ale zanim to opublikuję… xD Minie sporo czasu xD I to przez Was, bo mi SS nie dajecie zakończyć xD
~kicysława
OdpowiedzUsuń6 września 2009 o 12:59
Ale ja naprawdę nie mogę wyrobić z tej szklanki i złego tańca radości, czy jak to tam było xD Gdybym nie siedziała na podłodze, to bym spadła z krzesła! Szklanka – BUCH! Piękne, po prostu piękne!! cudnei boskie!! A kiedy przeczytałam to „królowa jest tylko jedna”- co do cholery? Maddona?- po chwili zakapowałam, szkoła zajmuje za dużo RAM’u xD I, cholera, nie mogę zrozumieć czemu Dumbel jest taki… cierpliwy w stosunku do Soph… Co on, kurcze w Jezusa się bawi? Lepiej, Bruce wszechmogący…. xDczekam na kolejny ;D
6 września 2009 o 13:09
UsuńJuż niedługo się wszyscy dowiecie, czemu Dumbledore taki cierpliwy xD Noo może właściwie jeszcze dużo czasu minie, zanim napiszę rozdział, który to wyjaśni. A w tym odcinku chciałąm to właśnie podkreślić xD I z tym napisem… Królowa jest tylko jedna. Ashley bawi się w Dodę xD