Zauważyłam, że po meczu Draco zaczął dziwnie się zachowywać. Jakby olewał Ashley, albo coś… ale nic dziwnego. W końcu się zorientował, że zadanie dla Czarnego Pana samo się nie wykona.
Informacje, które przekazywał „Prorok Codzienny”, były coraz bardziej niepokojące. Nie dla mnie w każdym razie. Ktoś zniknął, czyjeś zwłoki znaleziono porzucone w jakiejś ruinie domu, nad którym widniał Mroczny Znak… Stare nudy. Na lekcjach było podobnie.
Trwały właśnie zajęcia ze Snape’em. Ten napomknął coś o inferiusach. Zapytał mnie, co to jest.
- Inferius to ożywiony przez czarodzieja trup – powiedziałam łamiącym się głosem. – Oni wykorzystują te trupy do osiągania potęgi… umieszczają je na przykład w jeziorze… one później wychodzą, a kiedy zobaczą, że to nie ich pan, to wciągają człowieka pod wodę!
Uderzyłam pięściami o blat stolika i wybuchnęłam płaczem. Mój stan psychiczny pogorszył się gwałtownie od chwili przegranej Ślizgonów w meczu z Gryfonami. Niby nic, ale towarzystwo Claudii podczas tych długich, samotnych dni przyprawiało mnie już o szaleństwo. Powoli traciłam już zmysły.
Snape postawił mnie na nogi i wyprowadził z klasy, podczas gdy uczniowie szeptali coś do siebie i gapili się, jakby mieli wytrzeszczu dostać.
Severus zamknął drzwi i stanął naprzeciwko mnie.
- Co się z tobą dzieje? – zapytał. To pytanie zabrzmiało tak obraźliwie, że zamachnęłam się i uderzyłam go w twarz. Snape zamrugał szybko, ale nic nie powiedział. Kiedy już sobie uświadomiłam, co zrobiłam, zachowałam się równie gwałtownie, bo rzuciłam się mu na szyję.
- Pozwól mi już sobie iść – wyszeptałam.
Profesor otarł mi z policzków łzy.
- Idź już.
Bez słowa zostawiłam go po środku korytarza przed drzwiami do klasy. Szybkim krokiem mijałam osoby, spotykane po drodze do dormitorium. Przez przypadek potrąciłam jakiegoś pierwszoroczniaka z Gryffindoru. Nawet nie powiedziałam „przepraszam”. Zresztą… nigdy nie mówiłam tego słowa.
- Sophie!
Odwróciłam się gwałtownie. Owym pierwszoroczniakiem, którego potrąciłam była Sonya. Albo Kitana. Przez łzy, które rozmazywały mi widoczność, nie mogłam rozpoznać, która to.
- Dlaczego nie jesteś w klasie? – zapytałam, próbując ukryć za włosami, że płaczę.
- Moje lekcje już się skończyły – odpowiedziała i podeszła bliżej. Rozmawiałam z Tonią, dopiero teraz ją poznałam.
- Wybacz, bardzo się spieszę – mruknęłam. Chciałam odejść, ale młodsza siostra chwyciła mnie za rękę.
- Dlaczego płaczesz? – spytała.
- Wcale nie.
Otarłam szybko łzy i uśmiechnęłam się.
- Mama przysłała list – Tonia pogrzebała w kieszeni i wyciągnęła kopertę. To się nazywa zaufanie. Nawet jej nie otworzyła, a byłam pewna, że jako dziecko by to zrobiła. Wzięłam od niej list, pod nosem odburknęłam jakieś podziękowanie, i zanim Kitana się zorientowała, już mnie nie było.
W dormitorium nie było nikogo. Wszyscy pewnie teraz nudzili się na lekcjach. Otworzyłam kopertę i wyciągnęłam kartkę pergaminu.
Sophie
Wiem, że nie powinnam Cię o to prosić, ale jako nasza córka masz obowiązek pomagać Zakonowi. Teraz coraz więcej sów jest przechwytywanych, więc nie mogę napisać tego wszystkiego, co bym chciała. Mogłabyś wpaść do domu, kiedy będziesz miała trochę czasu?
Bes
To jest po prostu… Aż brak mi słów, żeby to opisać… Cisnęłam list do kominka, w którym natychmiast spłonął. Ukryłam twarz w dłoniach. Czego dotyczyć będzie rozmowa? Oczywiście, Harry’ego. Ale jeśli mama każe, to ja muszę.
Wstałam i teleportowałam się. Bes spotkałam w salonie. Przeglądała właśnie pocztę, kiedy weszłam do środka.
- O, szybko odpowiedziałaś – odezwała się na powitanie.
- Gdybym wiedziała, że będziesz mi teraz wypominać, że nie chcę być w Zakonie, to w ogóle bym się do was nie przeprowadzała – powiedziałam cicho.
- Nie wypominam ci – Bes wstała i odłożyła listy na stół. – Ale jesteś bardzo ważną osobą w Zakonie.
- Ważną z jakiego powodu? – spytałam. – Bo mam super moc i dobry kontakt z człowiekiem, przeciwko któremu działacie? Jestem już tym wszystkim zmęczona. Nie mam siły dalej działać po obu stronach.
Wzięłam kilka głębokich oddechów dla uspokojenia, ale nie pomogło. Moje nerwy były już tak zszargane, że zdziwiłabym się, gdyby kiedykolwiek coś się we mnie zmieniło. Tylko powrót Syriusza mógłby wszystko naprawić.
- Nie będę cię do niczego zmuszać, ale myślałam, że jeśli cię poproszę, to…
- To co, tobie ulegnę, bo weźmiesz mnie na litość? – wpadłam jej w słowo. – Po co chciałaś się ze mną widzieć?
- Bo nie wiem, czy przyjedziesz na święta – brzmiała odpowiedź. – Żyjemy w ciężkich czasach. A ty nie zjawiasz się w domu nawet przez kilka tygodni.
- Mamo, ja nie wiem, czy ja dożyję do tych świąt – odpowiedziałam. - A nawet jeśli bym nie przyjechała na Boże Narodzenie, to co.
- Bo może zaprosilibyśmy tu Harry’ego.
Nie wierzyłam własnym uszom. Zdrada! Niemożliwe! Jak ona w ogóle śmiała wspominać o tej osobie w mojej obecności?! Aż zaparło mi dech w piersiach. Słowa nie mogłam wyksztusić.
- Więc jeśli nie przyjadę na święta – zaczęłam, z trudem łapiąc oddech. – To go tu zaprosicie, tak? I będzie spał w mojej sypialni, znając życie. I oczywiście, zacznie węszyć, aby wykryć coś, co by mnie pogrążyło. Nie wierzę, że mogłaś mi zrobić coś takiego.
Bes przez ten cały czas próbowała dojść do głosu, ale nie pozwoliłam jej na to. Moje włosy zapłonęły szmaragdowozielonym ogniem, a oczy rozbłysły czerwienią.
- Daj mi skończyć! – zawołałam, całkiem tracąc głowę. – Mogę przeżyć dwie zdrady w ciągu dnia. Potępienie ze strony wszystkich Ślizgonów i wściekłą Sapphire. Ale nie myślałam, że ty, moja własna matka, wbije mi nóż w plecy. Chociaż z drugiej strony, dziękuję. Moja śmierć to tylko kwestia czasu.
Odwróciłam się na pięcie i teleportowałam się z powrotem do salonu Ślizgonów. W domu byłam zaledwie dwie minuty, albo i mniej. Poczułam, że wnętrzności skręcają się we mnie, jakbym połknęła kilka wijących się węży. Poszłam do łazienki, uklękłam na czystej, białej posadzce i pochyliłam głowę nad sedesem. Mimo że tego dnia zjadłam naprawdę niewiele, to i tak zwymiotowałam. Przyniosło mi to swego rodzaju ulgę.
Oparłam rozpalony policzek o brzeg sedesu i zamknęłam oczy.
- Wpadniesz w anoreksję.
- Może prędzej umrę – mruknęłam.
Czułam się naprawdę okropnie. Wola życia już całkiem we mnie zgasła. Ale z drugiej strony… dobrze mi tak. Na wszystko to zasłużyłam. Wszystko było moją winą i nie powinnam już się nad sobą użalać. Czas zakończyć to, co i tak ciągnęłam już zbyt długo. Powinnam być martwa od czerwca. To ja powinnam zginąć, a nie Syriusz. Tylu ludzi umiera, którzy powinni żyć. A wymykają się śmierci tacy, którzy są zwykłą kanalią. Ja z pewnością należałam do drugiej grupy.
Claudia otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale uprzedziłam ją:
- Wiem, co powiesz. Jestem głupia. Tak, jestem tego świadoma.
Zaśmiała się.
- Nie. Ale w zasadzie to też – zadrwiła. – Chciałam powiedzieć, że też bym się wnerwiła, gdyby moja matka chciała oddać mój pokój Potterowi. No tak… Wybraniec pod swoim dachem, to dopiero zaszczyt.
Jej słowa przyniosły mi pocieszenie. Jednak była tylko zjawą. Nie istniała.
- Możesz sobie myśleć, że nie istnieję – odezwała się natychmiast, gdy tylko o tym pomyślałam.
- Więc skoro jesteś tu naprawdę – odrzekłam. – To dlaczego czytasz mi w myślach? Używam oklumencji nawet przed samą sobą, chociaż to właściwie niemożliwe.
- Nie jestem żywa – brzmiała odpowiedź. – Mogę sobie robić, co zechcę.
Co za skromność. I cóż za podporządkowanie.
- Dlaczego ukazujesz się właśnie pod postacią dziecka? – spytałam. Od dawna chciałam zadać to pytanie.
Nie odpowiedziała od razu. Patrzyła na mnie z góry. Musiałam wyglądać bardzo żałośnie, siedząc na piętach przed muszlą klozetową, opierać się na łokciu o klapę i patrząc na nią niezbyt trzeźwym wzrokiem.
- Zajmij się swoimi sprawami. Taka już jestem i tyle – warknęła.
Musiałam już urazić tym pytaniem. Ale to już jej sprawa. Jak słusznie powiedziała, po co miałabym się tym przejmować. Mimo swojego chłodnego obejścia, była jednak jedyną osobą, której mogłam zaufać.
~*~
Wybaczcie mi, ale ja też jestem już zmęczona, podobnie jak Sophie. Tylko że ja jestem zmęczona już tym całym narzekaniem starych. Matka cały czas mnie straszy, że tata hasło założy. Nie mogę się skupić. Przez jakiś czas rozdziały będą właśnie takie. Krótkie i bez sensu. Wybaczcie. Aż żal coś takiego dedykować. Postaram się do następnej notki wprowadzić jakąś akcję, ale nie obiecuję.
~Claudia
OdpowiedzUsuń12 września 2009 o 13:53
Mi się bardzo podobało. Sophie świruje, współczuję z powodu meczu, a Claudia jak zwykle urocza. Taki aniołek. Swoją drogą pobyt w psychiatryku nie zaszkodziłby Sophie.
13 września 2009 o 15:16
UsuńNormalnie nie wierze, odpowiadam na ten komentarz z komorki brata, siedząc przed włączonym komputerem i głowiąc się nad hasłem. Cóż… Ja bym raczej Sophie tam nie wysyłała, bo by nam bardziej ześwirowała xD I z braku krwi i braku kocimiętki. Ale na brak Ashley by się ucieszyła xD
Flos
OdpowiedzUsuń12 września 2009 o 13:57
Tak, rodzice często potrafią wbić nóż w plecy. Sama mam ostatnio chandrę (którą leczę oglądając anime). Nie obraź się, ale od dawna nie komentowałam i postanowiłam teraz podsumować sobie to wszystko. Z biegiem lat (znaczy rozdziałów) twój blog wydoroślał. teraz notki są pełne emocji (nie mówię, że wcześniej nie były). Również szablony (ten mi się wyjątkowo podoba) stały się doroślejsze, jeżeli można tak to określić. No to do następnego razu kiedy się wysilę, żeby coś skomentować.
14 września 2009 o 20:16
UsuńOch, wierz mi, do „dorosłości” mu jeszcze wiele brakuje, ale mogę powiedzieć, że jest dojrzalszy xD
~Olka
OdpowiedzUsuń12 września 2009 o 15:44
Fajny rozdział.Biedna Sophie…..ciągle smutna,chociaż Claudia ją trochę pocieszy.Czekam na next.Pozdrawiam.
13 września 2009 o 15:59
UsuńGdyby ją Barty pocieszył, byłaby w lepszym humorze xD
~Daze
OdpowiedzUsuń12 września 2009 o 15:49
Jej, ale mnie dawno tu nie było, eh… Nie informowałaś! Ale nie szkodzi. Szablon piękny, tylko to po prawej jakieś takie dziwne, ale pewnie przez to, że mam Mozille. xDJak zwykle rozdział cudny ;*Daze
14 września 2009 o 20:18
UsuńTaak, Mozilla jest dziwna. Ja to robiłam pod względem na Operę xD Tylko ta mi przeglądarka działa xD
~Lady Morte
OdpowiedzUsuń12 września 2009 o 17:29
Wow. Soph wpadła w deprechę xD Zaśpiewałabym „don’t wory be happy”, ale mam chrypę. Czytam sobie Tolkiena i jest fajnie. Chociarz wolałabym chyba aby postaciamy głównimi były Elfy a nie Hobbity ale to już jego sprawa. Gdybym wiedziała gdzie leży jego grób, to bym mu wysłała list xD Nie maila, bo nie umiałby odczytać xD A poza tym, kto wie, czy on ma tam bezprzewodowy internet xD
14 września 2009 o 20:19
UsuńTak, z grobu Ci przeczyta. Ja tam wolę Saurona, Morgotha i inne ciemne charaktery, chociaż te ogry, czy orki… pfeee xD Ohydne xD
~kicysława
OdpowiedzUsuń12 września 2009 o 17:45
Taaa rozumiem o co Ci chodzi… Po tym jak nereszcie dorwałam się kompa, bez żadnych ludzi czychających za moimi plcami przeczytałam te dwie zaległe notki. W sumie komentuję to tylko żeby zaznaczyć swoją obecność, bo ok 10 min temu ktoś odebrał mi ochotę do życia i… i to tyle…
14 września 2009 o 20:21
UsuńTaa, mam to samo. Ale chęć życia odebrało mi hasło na komputerze, bo dzięki niemu mam tą chęć życia xD
~xblackxdreamx
OdpowiedzUsuń12 września 2009 o 18:39
Strasznie współczuję Sophie za te wszystkie przykrości . . :(( A jeśli chodzi o quidditcha to nawet Sapphire sie na nią gniewa jak może.. . .
14 września 2009 o 20:22
UsuńSapphire idzie za stadem, jak te barany xD
~paulinasiwulska@buziaczek.pl
OdpowiedzUsuń12 września 2009 o 20:16
Współczuję Sophie. Ja to bym już umarła z 50 razy na jej miejscu. dzięki za dedyk, w poprzedniej nocie!!!!
14 września 2009 o 20:23
UsuńSophie ma jeszcze jeden cel w życiu – pozbawić życia kuzynek Pail xD
ineskryszen@autograf.pl
OdpowiedzUsuń12 września 2009 o 21:31
No nie powiem, że Sophie zaczyna układać się coraz gorzej. Biedaczka, aż strach pomyśleć, co jej zrobi Barty i Czarny Pan, skoro własna matka wbiła jej w plecy nóż. „I ty, Brutusie, przeciw mnie?” xD Ach, Ci rodzice… Nie martw się, moi są tacy sami. ^^ Widać wszystkim rodzicom coś przeszkadza.Czekam,Nadine ;***
14 września 2009 o 20:26
UsuńNo, chyba że Cię wyrzucą z samochodu i rozwalą ipoda. xD Mniejsza o to. Jakoś dorwałąm się do kompa. To bardzo dobry tytuł do notki. Dzięki za natchnienie xD
~Nadine
Usuń14 września 2009 o 21:45
Ja nie mam iPoda. xD Ja mam mp4. xDDAch, wreszcie się na coś przydałam! Nie ma za co. xDDA kiedy nowa notka? ;> ;p
14 września 2009 o 22:03
UsuńWłaśnie kończę xD
~kotka
OdpowiedzUsuń12 września 2009 o 22:20
Nie wiem, czy wiesz, ale czytam twoje opowiadnie od 100 notek! A ty mi tu z czymś takim wyskakujesz?! Sophie zostanie samobójcą?! Ani mi się waż! Ma sie syriusz pojawić, voldek zginąć, a Serpens być szczęśliwa z Potterem. Happy ENd, nieprawdaż ;P To teraz wykonujesz to przez kolejna setkę i będzie jupijajej! no dajesz Frozen, już widze cię, jak piszesz o szczęściu. A mogliby chociaż wygrać mecz. Jak dzisiaj Polacy (3:0!)
14 września 2009 o 20:28
UsuńTak? No to brawo za wytrwałość xD Mam nadzieję, że będziesz ze mną do końca. Wiesz, że to opowiadanie ma dwie części? Jeśli Sophie przeżyje, to będzie blog o tym, jak jest w szkole i o jej dorosłym życiu. Ale nie jestem pewna xD
~kotka
Usuń14 września 2009 o 21:08
Ja tu trzymam strone Soph! Barty nie jest dla niej! A ty Destruo masz się pewnie całkiem dobrze. Ja przbiegłam dziś 1,5 km, z astmą. Zabije wuefistów!!! Ktoś pomoże? ;P
14 września 2009 o 21:15
UsuńJa pomogę. Moja wuefistka od pierwszej klasy gimnazjum daje nam tylko siatkę. W nic innego nie gramy, tylko w siatkę. Już mi to uszami wyłazi xD Czemu Barty nie jest dla Sophie? W takim razie, kto jest? xD Może Severus? xD Zobaczysz, jak Cię zaskoczę na SS, jeśli tylko czytasz xD
~Doska
OdpowiedzUsuń13 września 2009 o 09:38
rozdzial ok, czego sie czepiasz? :) podobal mi sie ten wybuch Soph na Bes, ja tez bym tak zrobila na jej miejscu…
14 września 2009 o 20:29
UsuńJa to bym się bardziej wydarła. Jestem dość wybuchowa xD
~Destruo.
OdpowiedzUsuń13 września 2009 o 10:13
Coraz bardziej mi się podoba, jak się tak bestwisz nad Sophie xD
14 września 2009 o 20:30
UsuńAle nie jestem masochistką xD
~kotka
OdpowiedzUsuń13 września 2009 o 10:56
Destruo uważaj :P Ja tu się staram o życie Sophie, ciągle powtarzam, że ma być szczęśliwa, a ty mi ze znęcaniem się nad nią wyskakujesz! Cierpienie innych jest i owszem zajmujące, no ale żeby chociaż miała chłopaka, takiego, który jej nie zdradzi.
14 września 2009 o 20:31
UsuńLudzie no, on jej nie zdradził, tylko Sophie myśli, że tak się stało xD
~Lottie
OdpowiedzUsuń13 września 2009 o 14:57
Nie jest źle, Frozenko. Trzymaj się. Ty zawsze będziesz najlepsza.
13 września 2009 o 15:47
UsuńEtam. Są lepsi ode mnie. Na razie to nie mam komputera, bo ojciec hasło założył
gabika138@onet.eu
OdpowiedzUsuń13 września 2009 o 19:23
Całkiem fajny rozdział ;). Nawet w kryzysowej sytuacji dobrze piszesz. Właśnie na http://www.siostrzenicavoldemorta.blog.onet.pl pojawił się nowy rozdział pt.”Żółw”. Przeczytaj i wyraź swoją opinię pod notką. ;)Pzdr.
14 września 2009 o 20:32
UsuńKryzsowa to jest teraz, kiedy mam hasło na komputer xD
~Destruo.
OdpowiedzUsuń13 września 2009 o 19:50
Kotka, skoro ja nie mogę mieć dobrze w życiu, to inni też niech nie mają idealnie, a co! XD Frozen, hasło na kompa?! NIEEEEEE!!!Jak oni mogą cię tak ograniczać? Nie rozumieją(rodzice), że ty się nam tutaj intelektualnie rozwijasz i wgl, te opowiadania i dostęp do kompa to jest inwestowanie w twoją przyszłość, a nie!
14 września 2009 o 20:34
UsuńWybaczcie, że się wam do rozmowy wtrącam xD Nom, oni nie rozumieją, bo dla nich się „porządek w pokoju” liczy xD I nauka. I jak się okazało, nie dotrzymali obietnicy, bo i jedno i drugie spełniłam xD Mam nadzieję, że się im odmieni xD
~kotka
Usuń14 września 2009 o 21:11
spkojnie, jeszcze sie odmieni. Mi mama każe wyłączać światło o 22. To juz jest masakra! A ja szczęścia nie mam za dużo, więc daję je innym. niechże Sophie będzie felice! Uczę się włoskiego od tygodnia ;p
14 września 2009 o 21:13
UsuńJa się uczę francuskiego xD Od dłuższego czasu, ale jakoś nie chce mi się… xD Wiesz, ja sama z siebie się uczę. Łacinę też kiedyś umiałam, ale zapomniałam xD Chociaż niektóre słówka… xD
~Claudia
OdpowiedzUsuń14 września 2009 o 20:31
Na http://jedna-krew-dwa-oblicza.blog.onet.pl/ ukazał się rozdział „Każdy by się bał” serdecznie zapraszam.