- Po co się tyle uczysz? – zapytała Pail, patrząc z politowaniem na moje skołtunione włosy, których nie miałam czasu rano uczesać.
- Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę – mruknęłam. – Ale za trzy tygodnie, to jest pierwszego czerwca, piszemy bardzo ważne egzaminy.
Ashley zrobiła zdziwioną minę.
- Naprawdę? – spytała. – Ale ten czas leci… dopiero co było Boże Narodzenie, a już się zbliżają wakacje.
- Co ty nie powiesz – zadrwiłam, ale Ashley najwyraźniej nie rozpoznała sarkazmu, który wyraźnie zabrzmiał w moim głosie. – No to co, sądzę, że jesteś doskonale przygotowana, że możesz chodzić spać o siódmej, tak?
Blondynka machnęła lekceważąco ręką. Nie była osobą, z którą można było porozmawiać na każdy temat, trochę irytowała swoim zachowaniem, ale lepsze to niż nic. Jeśli nie mam już Sapphire, do Pansy mam zbyt trwałe urazy, to niech już będzie. Jakoś przetrwam.
- Nie rozumiem – odezwał się nagle Spirydion. – Jak dziewczyna może nisko upaść, żeby tylko zemścić się na swojej dawnej znajomej.
- Tu nie ma nic do rozumienia – odpowiedziałam. – Ja po prostu taka jestem, że zrobię wszystko, żeby zdrajca dostał za swoje. Gdybym miała nawet zacząć przyjaźnić się z osobami, które normalnie byłyby zbyt niegodne mojej uwagi.
Ashley chyba nie złapała aluzji, bo nadal piła przez słomkę swój sok pomarańczowy, gapiąc się bezmyślnie na Spirydiona.
- Właśnie, coś do ciebie przyszło – odezwała się, patrząc na mnie.
Zaczęła grzebać w kieszeniach, przez przypadek przewracając solniczkę. W końcu wyciągnęła pomiętą kopertę, którą wcisnęła mi w ręce. Spojrzałam na pierwszą stronę, ale nie zobaczyłam podpisu.
- Tutaj jest nadawca – dodała Ashley, przewracając kopertę na drugą stronę i pokazując mi maleńki podpis w prawym górnym rogu. – Goh… ghog…
- Ghost, Bes – wyręczyłam ją w czytaniu i rozerwałam kopertę. – Buddo, skoro jedno nazwisko czytasz tyle czasu, ile zajmuje ci przeczytanie tematu zadania domowego.
Ashley wydała z siebie cichy okrzyk przerażenia.
- Wypracowanie dla Snape’a! – zawołała.
- Nie zrobiłaś, tak? – mruknęłam, próbując wydostać list z koperty. – Wygląda na to, że jutrzejszy mecz spędzisz na szlabanie u niego.
Odrzuciłam kopertę i rozwinęłam ciasno zwiniętą kartkę pergaminu. Cholera. Po co zawijać pergamin w rulon, skoro umieszcza się go w kopercie?
Sophie
Jesteśmy naprawdę głupi, nie wiem, czy w ogóle przeczytasz ten list, jeśli zobaczysz, od kogo on jest. Jak mówiłam, ja i Twój ojciec (jeśli oczywiście nadal masz nas za rodziców) zachowaliśmy się nierozsądnie. Nie daliśmy Ci dojść do słowa, to było głupie i nierozsądne. Niedawno dowiedzieliśmy się o tym, co się wydarzyło w Hogwarcie. Wiesz, mam na myśli ten napad Harry’ego na młodego Malfoya. Naprawdę nam przykro, teraz wiemy, że zrobiliśmy Ci straszną krzywdę. Jeśli jesteś nam w stanie wybaczyć, mogłabyś w tą sobotę teleportować się do Dziury? Bylibyśmy wdzięczni, gdybyś z nami porozmawiała.
Bes
Uniosłam brwi, czytając ten list. Dopiero po chwili dotarła do mnie jego treść. Ghostowie mnie przepraszają. I nalegają na spotkanie. Poczułam się, jakby w głowie rozpoczęła się jakaś bitwa. Miałam taki żal do Ghostów, że mnie tak potraktowali, że jedna strona domagała się natychmiastowego teleportowania się do Dziury i rozwalenia tego domu na milion kawałeczków. Druga zaś mówiła… daj im szansę. Czyż nie tego pragnęłaś przez tyle czasu?
Potrząsnęłam głową, żeby pozbyć się tych myśli. Rozdrażniona, podarłam list na kawałki i wrzuciłam te świstki do torby.
- Co się stało? – zapytała Ashley, ale nie słyszałam jej. Narzuciłam torbę na ramię i wybiegłam z Wielkiej Sali. Wypiłam zaledwie trochę kawy, ale złość stłumiła głód. Usiadłam pod klasą do transmutacji i wyciągnęłam kawałek pergaminu.
Jutro odbędzie się mecz, który muszę zobaczyć. Jeśli Wam naprawdę zależy, żeby ze mną mówić, nie będziecie mi stawiać warunków. Zbliżają się egzaminy, ja muszę się uczyć, mam też wiele ważnych spraw. Kiedy będę miała czas, to się z Wami spotkam.
Sophie
Przywołałam Flagro; ten, mimo że nie było go przy mnie, pojawił się na szczycie mojej torby i utkwił we mnie swoje paciorkowate oczy. Wetknęłam mu w dziób zwinięty pergamin i powiedziałam:
- Zanieś to Ghostom, ale wracaj natychmiast. Jeszcze mogą z ciebie zrobić zakładnika, żeby mnie przekonać do sojuszu.
Flagro dał mi znak cichym skrzekiem, że zrozumiał, rozległ się cichy trzask, a feniks zniknął, pozostawiając po sobie złoty dym. Cholera. Dupa. Chce mi się kląć przez ten list, nie wiedziałam, że taki mi to podniesie ciśnienie. Z jednej strony chciałam się pogodzić z rodzicami, z drugiej ani mi się śniło robić to, czego sobie zażyczą. Potrzebowałam rady. Z góry już wiedziałam, że te lekcje będą stracone, dupa, w ogóle się na nich nie skupię.
*
Miałam rację. Byłam cały czas rozkojarzona, nie myślałam o czymś konkretnym, po prostu nie uważałam. Na zadane przez profesor Sprout pytanie, którego nawet nie usłyszałam, odpowiedziałam „Buraki”, na co klasa ryknęła głośnym śmiechem, a nauczycielka ukarała Slytherin ujemnymi punktami za moją głupią odpowiedź. Mój wzrok padł na Sapphire. Śmiała się. Nie ze mnie, tylko z tych buraków, mimo to poczułam się dotknięta.
Po lekcjach od razu poszłam na obiad. Czułam się strasznie głodna, tego dnia nie jadłam nic na śniadanie, tak mnie ten list rozjuszył. Spirydion obserwował z niepokojem, a Ashley z niedowierzaniem, jak błyskawicznie jem zupę, później drugie danie.
- Gdzieś ci się spieszy? – zapytał w końcu młodszy brat.
- Owszem.
- Ale wiesz, że… - zerknął na zegarek – że za trzy godziny mamy szlaban? Ostatni, więc proszę cię, nie spóźnij się. Chyba że ci się spodobały i wolisz jeszcze kolejny tydzień porządkować pudełka.
- Harry zrobi to za mnie – odpowiedziałam. – On też porządkuje te akta, poznałam jego pismo na jednym z pergaminów.
Machnęłam różdżką w stronę mojej torby, żeby ją odesłać do dormitorium, a sama wstałam.
- Powiedz Snape’owi, że poszłam odwiedzić kochanego wujaszka – zwróciłam się jeszcze do brata. – Oczywiście, gdybym się spóźniła, chociaż jestem przekonana, że wrócę raczej po kilku minutach. Jeśli będzie w złym humorze, lepiej nie podchodzić bez dwumetrowego kija.
Wyszłam z Wielkiej Sali i teleportowałam się, oczywiście uprzednio upewniwszy się, że nikogo nie ma w pobliżu.
Kiedy wylądowałam przed drzwiami do komnaty Czarnego Pana, naszła mnie taka refleksja, że dobrze, że nie ma już Umbridge. W ogóle ludzie mogliby zacząć doceniać wolność, którą teraz mają.
Wyciągnęłam wszystkie kolczyki, które miałam (również ten w języku), żeby jeszcze bardziej nie drażnić Voldemorta. Może być w nienajlepszym humorze, poza tym już samo to, że przyszłam, może go wkurzyć. Zapukałam i weszłam do środka.
Voldemort siedział na swoim tronie. Nie próżnował jednak, o nie. Pracował! Nie może być… nakryłam go na pracy! To się może zdarzyć chyba raz na dwadzieścia lat.
- Nie wiedziałam, że pracujesz, nie przyszłabym wtedy – odezwałam się, kiedy Voldemort odłożył na szczyt stosu raportów pergaminową kartkę z wyrysowanym planem jakiegoś budynku.
- Mówiłem ci tyle razy…
- To również mój dom, nie rozumiem, dlaczego mnie z niego wyrzucasz? – spytałam, siadając mu na kolanach i obejmując go rękami za szyję.
- Martwię się o ciebie, naprawdę szykuje się coś złego – odpowiedział, gładząc długimi palcami moje włosy. – Dumbledore wie, gdzie mieszkamy, wyobrażasz sobie, jaka byłaby bitwa, jeśli by się tu wdarli?
- Mogę odnowić zaklęcia, jeśli chcesz – zaproponowałam i oparłam policzek o jego pierś. – Wiesz, normalnie bym tu nie przyszła, ale dostałam list od rodziców. To znaczy… od Ghostów. Bes napisała, że chciałaby się ze mną pogodzić. Nie wiem, co mam robić. Z jednej strony chcę, z drugiej nie chcę. Nie chcę znów cierpieć przez rodziców, nie ważne których. Chyba już wolę zostać sierotą.
Czarny Pan ucałował czubek mojej głowy. Milczał przez chwilę, pogrążony we własnych myślach. Przez cały ten czas gładził bezwiednie moją głowę.
- Słuchaj, wiesz, że jeśli znów się pogodzisz z Ghostami będzie miało duży wpływ na to, po której stronie będziesz walczyć – odezwał się w końcu. – Wiesz też, że zależy mi na tym, żebyś była po mojej.
- Było już tyle okazji, bym mogła przejść na stronę Zakonu, a ty nadal nie jesteś przekonany o mojej wierności – powiedziałam. – Kiedy się odradzałeś, nie próbowałam obronić Pottera, tak samo kiedy próbowaliśmy zdobyć przepowiednię. W końcu powiedziałam ci, jaką zawierała treść. Teraz pomagam Draconowi, uczę Spirydiona czarnej magii, żeby wyrósł na dobrego Śmierciożercę…
- Uczysz Spirydiona? – przerwał mi Voldemort, po raz pierwszy ukazując zainteresowanie rozmową.
- No tak, pomyślałam, że dobrze by było mieć takiego utalentowanego chłopaka w szeregach.
- I dobrze pomyślałaś – pochwalił mnie chyba po raz pierwszy od wielu, bardzo wielu miesięcy. – Ja nie chciałem mu nic takiego proponować, żeby się chłopak nie przestraszył czy nie zraził. I co ci odpowiedział?
- Nic. Ale sądzę, że go przekonałam – odparłam, wzruszając ramionami. – Jeśli czegoś chcę, to zawsze to dostanę. Skoro ciebie udaje mi się przekonać, to z nim nie powinnam mieć trudności, prawda? On jest tobą, ale w młodszej i mniejszej wersji. No i ma nos.
Zaśmiałam się, ale widząc minę Voldemorta, umilkłam.
- Oczywiście miałam na myśli, że jest o wiele mniej doświadczony od ciebie – dodałam.
- Daj spokój, nie mam obsesji na punkcie wieku, jak większość kobiet – prychnął. – Ale to prawda, jestem już stary.
- Nie tak stary, jak twoja siostra – zauważyłam. – Poza tym wyglądasz o wiele młodziej.
Podniosłam głowę, żeby go pocałować. Nie czułam do niego większego pociągu fizycznego, jestem pewna, że on do mnie też, to była tylko zabawa, na którą w końcu możemy sobie pozwolić, będąc po tej złej stronie. Wątpię, czy Molly Weasley czy Nimfadora Tonks całują Dumbledore’a, to przecież nie wypada. Co prawda jestem pewna, że Tonks wolałaby Lupina, niż starego dyrektora. W sumie, ja też bym chyba wolała.
Pogłębiłam pocałunek, ale nie dano mi się nim cieszyć zbyt długo. Czarny Pan odsunął się ode mnie.
- Zdjęłaś kolczyk – zauważył.
- Specjalnie dla ciebie – odparłam.
- Wiedziałaś, że coś takiego się wydarzy?
- Tak.
Czarny Pan przekrzywił głowę, przypatrując mi się z uwagą. Mimo że nie miał nic wspólnego z psem, właśnie z tym zwierzęciem mi się teraz skojarzył.
Pozwoliłam znów się objąć i pocałować. Uwielbiałam, kiedy nie musiałam nic robić, tylko czekać na następny krok, nie ważne czy ze strony Barty’ego czy Czarnego Pana. To, że ten drugi był moim wujem raczej mnie wiele nie obchodziło, tłumaczyłam sobie, że przecież nam przystoi.
Oderwałam się od jego ust, żeby pocałować go w szyję i ostrym kłem zrobić mu dziurę w tętnicy. Nie musiałam długo czekać, żeby usta napełniły mi się czerwonym płynem. Jak na Lorda Voldemorta ma w sobie całkiem dużo krwi, i to nie najgorszej jakości. Może dlatego, że jest zły wolę pić jego krew, niż krew Pottera. Tego drugiego bym nawet kijem nie dotknęła, fuj.
Przeciągnęłam językiem po wargach, żeby się upewnić, czy aby na pewno nie uroniłam ani kropli, jednak nie było to potrzebne, bo Armand nauczył mnie pić krew tak, żeby jej nie marnotrawić.
- Wybacz, ale nie mogłam się powstrzymać – odezwałam się.
W uszach nadal szumiała mi ta krew, którą właśnie wypiłam. Dawno nie byłam na łowach. Ale jakoś nauczyłam się panować nad rządzą krwi, co dawniej chyba byłoby niemożliwe.
- Nie szkodzi.
Wstałam. Czułam się o wiele lepiej, była to naprawdę udana wizyta u wuja. Pożegnałam się i wyszłam. Kiedy byłam za drzwiami, założyłam z powrotem moje wszystkie kolczyki, co, szczerze mówiąc, zajęło mi trochę czasu.
Już miałam się teleportować, kiedy usłyszałam czyjś mglisty głos:
- Wiesz, że to kazirodztwo?
Na początku pomyślałam, że to Bellatriks albo jakaś inna kobieta, ale poznałam, że jest to Claudia.
Roześmiałam się tylko.
- To zabawa, przecież nie planuję zakładać z Czarnym Panem rodziny – odpowiedziałam na tyle cicho, żeby Voldemort nie usłyszał przez zamknięte drzwi. – Sama wiesz, że ci źli są bardziej nieprzyzwoici, tak już jest od dawna.
- Mów sobie, co chcesz – odpowiedziała. – Ale ja i tak sądzę, że to obrzydliwe.
Prychnęłam pogardliwie.
- Sama jesteś obrzydliwa – warknęłam. – Spadaj.
~*~
Cóż, wyszło dłużej, niż się spodziewałam. Nie wiedziałam nawet, że dziś coś napiszę, ale nie mam dużo nauki na jutro. No cóż, dziś nie zmienię jeszcze szablonu, ale na następny odcinek już chyba tak. Jak Wam się podoba temat sondy? Tej z Dark Love Riddle, ale w informacji też jest adres xD Dedykacja dla Jolievin :*
~Elizabeth Schmitt
OdpowiedzUsuń19 kwietnia 2010 o 17:42
Pierwsza?
19 kwietnia 2010 o 17:44
UsuńBrawo xD
kroliki505@vp.pl
Usuń21 kwietnia 2010 o 20:16
Hahaha, nie zgadzam się z Claudią. To nie kazirodztwo. Oczywiście to jest tylko MSZ xD. Pozdrawiam i weny życzę ;*. [Elizabeth Schmitt]
21 kwietnia 2010 o 20:20
UsuńA nawet jeśli, to tylko takie malutkie xD Za chwilę rozdział xD
~Mrok
OdpowiedzUsuń19 kwietnia 2010 o 17:42
Pierwsza!
19 kwietnia 2010 o 17:45
UsuńWidać remis xD
~Mrok
Usuń19 kwietnia 2010 o 18:12
Miło ^^
~carmen37
OdpowiedzUsuń19 kwietnia 2010 o 17:50
Hahahaha trzecia ;p Nie zgadzam się z Claudią xD to nie jest kazirodztwo ;p
19 kwietnia 2010 o 19:26
UsuńPoczęści jest, ale właśnie to jest fajne, nie? xD
~Jolievin
OdpowiedzUsuń19 kwietnia 2010 o 17:58
A ja czwarta ;P Bardzo dziękuję za dedykację, lecę czytać notkę.
19 kwietnia 2010 o 19:27
UsuńAno, s’il vous plait xD Czy ktoś wie, skąd mogę pobrać podkład do piosenki Karol „emme moi”? Na konkurs mi potrzebny xD
~Jolievin
Usuń20 kwietnia 2010 o 17:20
Spróbuj na fullmp3.pl Może tam będzie, ale trzeba mieć cierpliwość do tej strony :P
20 kwietnia 2010 o 19:10
UsuńMerci, ale na razie się zmagam z drukarką, lol, nawet zwykłego obrazu Rembrandta nie wydrukuje!
~Caitlin
OdpowiedzUsuń19 kwietnia 2010 o 18:10
Hahaha, padłam na Burakach xD Może to i lepiej, że nie Sophie słyszała tego pytania? ;)Claudia już od dawna robi za sumienie Sophie, ale tym razem chyba za bardzo się wtrąca :P I zgadzam się z bohaterką, że to ona jest obrzydliwa, właśnie ze względu na jej zachowanie xDPozdrawiam ;*
19 kwietnia 2010 o 19:29
UsuńWhahah, widzę, że wszyscy nie macie nic przeciwko temu „kazirodztwu” xD
~Caitlin
Usuń19 kwietnia 2010 o 21:08
Ojej, jakby to wytłumaczyć… ;) Po prostu jakoś nie przeszkadza mi, gdy Sophie całuje Voldemorta, on dla mnie jest jakby… Kurczę. No, oni jakoś w moich oczach mogą sobie pozwolić na coś takiego ;)
20 kwietnia 2010 o 07:26
UsuńWhah, w moich też, ale do łóżka ich raczej nie wpakuję xD
~Caitlin
Usuń20 kwietnia 2010 o 19:34
Zrobiłabyś mi nowy szablon, jak już napiszesz egzaminy? :)
20 kwietnia 2010 o 20:07
UsuńMogę zrobić, wtedy będę miała do wszystkiego chęć (no, zaraz po piętku, bo po egzaminach zaraz w pt mamy sprawdzian z biologii, wyobrażasz sobie?!) xD
~Caitlin
Usuń20 kwietnia 2010 o 20:16
Żartujesz? No ładnie :P To nawet ja tak nie miałam :P Ach, ale myślę, że nie nauczyciel/ka będzie mieć na uwadze to, że właśnie skończyliście pisać testy… ;)Dzięki ;*
21 kwietnia 2010 o 15:04
UsuńTak, jasne, już to widzę xD Pewnie jeszcze powie: co tak słabo? Przecież jesteście po teście, nauczeni i w ogóle.
~Mrok
OdpowiedzUsuń19 kwietnia 2010 o 18:11
O fuuu! jak to ma zwyczaj mawiać moja koleżanka :D Wzdrygnęłam się jak Sophie zaczęła całować wuja. Ja poraz kolejny nie mam zielonego pojęcia co napisać o tej notce xD Mi tam się podobała!”Sama jesteś obrzydliwa”, to mnie zabiło xD
19 kwietnia 2010 o 19:30
UsuńDlaczego? Obrzydliwy byłby stosunek, a tu tylko taki dyskretny buziak. No, może dwa. I z języczkiem. Ale nic więcej xD
~Caitlin
Usuń19 kwietnia 2010 o 21:08
Już z języczkiem xD posuwają się naprzód :P A co dalej? ;>
20 kwietnia 2010 o 07:27
UsuńNie, zawsze tak było. W końcu Sophie to Francuzka xD
~Caitlin
Usuń20 kwietnia 2010 o 17:59
Ach, rozumiem xD
~Mrok
OdpowiedzUsuń19 kwietnia 2010 o 18:13
O nie! Zapomniałam Cię pozdrowić! No to: Pozdrawiam i weny życzę xD
19 kwietnia 2010 o 19:30
UsuńWhahaha, też mam sklerozę, ale merci xD
~Kada113
OdpowiedzUsuń19 kwietnia 2010 o 19:18
Temat sądy jest ciekawy – aż za bardzo. Buraki – świetne. Rodzina z Czarnym Panem – gdyby nie pokrewieństwo, to czemu nie?
19 kwietnia 2010 o 19:31
UsuńEtam, nawet przez to pokrewieństwo niedorozwoje by się nie urodziły, Voldek ma mocne geny xD
klaudia1009@autograf.pl
Usuń20 kwietnia 2010 o 14:57
mocne geny, powiadasz? Sama nie wiem…
20 kwietnia 2010 o 19:15
UsuńTak. Matka Voldka była, sama wiesz, jej rodzina była trochę nie ten tego, bo się żenili tylko w obrębie rodziny. A taki przypływ nowej krwi od razu wywołał takiego… takiego Voldka xD
~Kada113
Usuń20 kwietnia 2010 o 22:01
No właśnie. Z takich przygłupów wyszedł nasz Tomcio i jest gites z majonezem. Może przez te połączenie jego i Sophie to wyszedł by ktoś jeszcze lepszy od Voldka?
21 kwietnia 2010 o 15:08
UsuńWyszło by coś strasznego. Taki potworek bez noska xD
~Kada113
Usuń21 kwietnia 2010 o 16:55
Może jednak z nosem byłby lepszy… no wiesz – nos by sobie od Sophie skopiował XD
21 kwietnia 2010 o 18:24
UsuńAle przecież musimy wziąść pod uwagę, że Voldkowi mogła odpaść ta „rzecz”, tak jak odpadł nos xD I w ogóle do konsumpcji nie dojdzie xD
~Pola
Usuń21 kwietnia 2010 o 19:31
Ja się właśnie zawsze zastanawiałam czy on posiada swą „męskość”! No, raczej tak. A tak w ogóle to chyba nie powinnam o tym rozmyślać.
21 kwietnia 2010 o 19:43
UsuńDlaczego nie powinnaś? xD
~allelek
OdpowiedzUsuń19 kwietnia 2010 o 19:36
lepszy był tamten szablon. Pozdrawiam ;)
19 kwietnia 2010 o 19:39
UsuńTak, domyślam się xD Ten jest inny, trochę nie pasuje do fabuły xD
~Octave Misumenos
OdpowiedzUsuń19 kwietnia 2010 o 19:56
No cóż, mogłabyś mi zrobić szablon, bo ja do tego talentu nie mam. a tamten ładny, tylko mogłabyś coś z czerwienią??
19 kwietnia 2010 o 20:15
UsuńKtóry? xD
~Octave Misumenos
Usuń20 kwietnia 2010 o 15:27
Nie mój oczywiście xD tylko ten, co mi link podałaś xD
20 kwietnia 2010 o 19:12
UsuńAha, a ten jest zły? Wydaje mi się, że jest dobry. Chciałam zrobić czerwony, ale wyszedł oczo*ebny xD
~Nadine
OdpowiedzUsuń19 kwietnia 2010 o 20:43
Ja tam nie uważam, że związki kazirodcze są obrzydliwe. No chyba, że mówimy o rodzeństwie, to wtedy mogłabym dalej rozwijać konwersację. xD Lubiłam zawsze, jak łączysz Toma i Sophie, nie wiem czemu. Ale chyba i tak wolę Soph&Barty. xDZdjęła kolczyk. Brawka dla niej. ;PAshley zaczyna mnie irytować, aczkolwiek lepszy rydz niż nic. ;]A kiedy będzie coś o Bartym? Bo ja już za nim tęsknię. ;D
20 kwietnia 2010 o 07:29
UsuńW następnym rozdziale coś dam o meczu i o takich tam hogwardzkich sprawach, więc nic porywającego nie będzie. Ale w następnym pewnie się coś wydarzy. Za niedługo Barty wyjedzie do tej Anglii, więc Sophie się z nim pożegna i przez kilka rozdziałów go nie będzie. No, może więcej, niż kilka xD
~Nadine
Usuń20 kwietnia 2010 o 22:50
O, to fajnie, bo ja nawet lubię „takie tam hogwarckie sprawy” xD Weź, chcesz, żebym z tęsknoty umarła? Jak tak kocham Twojego Barty’ego (w sensie takim, jakim Ty go przedstawiasz – no wiesz, wrażliwy, czuły, ale jednocześnie w pewnych sprawach bezlitosny, wierny Czarnemu Panu, bla bla bla… xD) i mogłabym tylko o nim czytać. Choć w sumie na dłuższą metę byłoby to za nudne. xD
21 kwietnia 2010 o 15:03
UsuńNom, chociaż jednego bohatera udało mi się zrobić powszechnie lubianego xD Też go bardzo lubię, wydaje mi się takim idealnym facetem, chociaż to oddanie dla Voldka… zastanawiające xD
~Sarmata
OdpowiedzUsuń19 kwietnia 2010 o 22:10
Wow! Uwielbiam kiedy Voldek całuje się z Soph. Rozdział naprawdę świetny! hm…tym razem to Voldek zaczą. Co z niego za zbereźnik!
~Pola
Usuń19 kwietnia 2010 o 22:20
Rozdział jest boski! Tym razem po francusku. Uważaj, bo Voldek jeszcze zagustuje w fizycznych rozkoszach i porzuci swój celibat. Jeśli chodzi o związki kazirodcze, to nie mam nic przeciwko. Niech się całują, czy co tam robią!
20 kwietnia 2010 o 07:30
UsuńNiech porzuca, może już dawno porzucił, ale się tym z nikim nie podzielił xD
~Pola
Usuń20 kwietnia 2010 o 19:52
Czy możemy się czegoś spodziewać? ;)
20 kwietnia 2010 o 20:06
UsuńByć może xD
~Olka
OdpowiedzUsuń19 kwietnia 2010 o 22:27
Sophie chyba wybaczy Ghostom? na prośbę matki………..Pozdrawiam.
20 kwietnia 2010 o 07:25
UsuńJa też moją mamę o coś proszę, a nie zawsze dostaję. Z Bes będzie tak samo xD
~Lotties .
OdpowiedzUsuń20 kwietnia 2010 o 15:46
Czy to sprawiedliwe, że ty piszesz wspaniałe rozdziały, a mój kabel od internetu się przetarł i zrobilam krótkotrwały podstęp? Chyba tak, ale nie moge komentować ; [
20 kwietnia 2010 o 19:11
UsuńEtam, przesadzasz, mam całkiem ludzkie problemy, jak niedziałającą drukarkę xD
Promyk_
OdpowiedzUsuń21 kwietnia 2010 o 17:22
Kiedy napisałaś o bezmyślnym spoglądaniu Ashley na Spirydiona, od razu wyobraziłam sobie trybiki pracujące pełną parą na wysokości jej czoła XDD chociaż nie, trybiki są dla niej za mało słitaśne, niech to już lepiej będą dwa mikro chomiki, biegające w tych swoich śmiechowych kółeczkach xDDSnejpi się wścieknie, bo Sophie olewa swoje obowiązki?xD neee, chyba raczej wróci na czas, co? xDDużo Voldemopka i krztyna Spirytuska, czyli to, co lubię ^___^aaaa zgadnij kto ma dzisiaj urodzinki? XD
21 kwietnia 2010 o 18:26
UsuńTy? xD Tak, słitaśne chomiczki z różowym futerkiem xD