Po dłuższej obserwacji stwierdziłam, że jest to sala komunijna. Zaczęli się w niej zbierać ludzie, ubrani w garnitury i garsonki. Zaraz, zaraz. Co ja robię na mugolskie komunii? Wyszłam na zewnątrz i zauważyłam… Czarnego Pana. No dobra, to już więcej niż dziwne. Voldemort trzymał w rękach jakieś kartoniki, które gorliwie przeliczał. Podeszłam do niego i wspięłam się na palce, żeby zajrzeć mu przez ramię. Zauważyłam, że przelicza karty z czekoladowych żab. Gdybym nie była tak zdezorientowana, parsknęłabym śmiechem.
Nagle na horyzoncie dostrzegłam kolejną znaną mi postać, jeszcze bardziej udziwniając tą sytuację. Ku nam zmierzał Albus Dumbledore, jak zwykle uśmiechając się beztrosko i podśpiewując jakąś melodię pod nosem. Zatrzymał się tuż przy nas i zagadał:
- No i jak, Tom, masz?
Voldemort wyciągnął ku niemu rękę z kartami czarodziejów, a Dumbledore wziął i przetasował.
- Dokładnie dziesięć tysięcy – powiedział Riddle.
- W takim razie ta sala jest twoja – odparł Dumbledore, związał gumką recepturką karty i wsunął je do kieszeni.
*
Westchnęłam cicho i otworzyłam oczy. Cóż, przeżycie, które mnie spotkało w nocy było co najmniej dziwne. Voldemort kupujący salę komunijną od Dumbledore’a za dziesięć tysięcy kart czarodziejów z czekoladowych żab? Proszę, głupszego snu już mieć chyba nie mogłam.
Podniosłam nieco głowę i ze zdumieniem stwierdziłam, że leżę w łóżku Barty’ego, jak dobrze zapamiętałam, ale ubrana byłam w moją koszulę nocną i przykryta byłam kołdrą. Usłyszałam ciche skrzypienie pióra, tak ciche, że tylko wampir mógłby je usłyszeć.
- Wieczorem tego nie było – odezwałam się, podnosząc trochę kołdrę.
Barty podniósł głowę znad pergaminu. Był już ubrany, choć nie było jeszcze siódmej. A może w ogóle się nie kładł? To bardziej prawdopodobne, bo twarz miał o wiele bledszą niż zwykle, o wiele bardziej zmęczoną i oczy miał mocno podkrążone.
- Och, nie chciałem, żebyś spała w tym – wskazał z lekkim wzdrygnięciem na moje wczorajsze ubranie, poukładane schludnie na krześle i parę ciężkich glanów. – Dlatego pozwoliłem sobie cię przebrać.
Wstał z krzesła, podszedł do łóżka i z ciężkim westchnieniem opadł na nie.
- Ty sobie pozwoliłeś. A ja pozwoliłam? – spytałam. – Wiesz, osobiście nie mam nic do tego, ale kiedy śpię, a ktoś mnie dotknie, mogę go uderzyć.
- Dlatego użyłem różdżki.
Znów westchnęłam, przewracając się na plecy. Nadal byłam w lekkim szoku po tym, co śniło mi się w nocy. Bardzo często miewam sny. Są one bardziej realistyczne i bardziej kolorowe, niż te, które śniłby śmiertelnik. Może dlatego bardziej oddziaływają na moją wyobraźnię bardziej, niż ich sny na nich?
- Dziś miałam bardzo dziwny sen – podjęłam na nowo. – Czarny Pan kupił od Dumbledore’a salę komunijną na dziesięć tysięcy kart z czekoladowych żab.
Barty parsknął śmiechem.
- Żałuję, że tego nie widziałem.
- Nie ma czego żałować – odpowiedziałam. – Dotąd nie mogę usunąć sprzed oczu Voldemorta, przeliczającego te karty.
Barty objął mnie i spytał:
- No i co, przemyślałaś już, czy chcesz się pogodzić z Sapphire?
- Tak. Nie pogodzę się z nią. Nie brakuje mi jej aż tak bardzo – odpowiedziałam, wzruszając ramionami. – Miałam wczoraj szlaban u McGonagall za pływanie w jeziorze. Głupia pinda. Musiałam porządkować jakieś wielkie pudła z kartotekami uczniów. I wiesz, co znalazłam? Pewien wpis, który informował o odcięcie zaklęciem głowy chochlikowi kornwalijskiemu przez ciebie.
Crouch spłonął rumieńcem. Zaśmiałam się na ten widok, rumieńce nie bardzo mu pasowały, wolałabym go raczej jako śnieżnobiałego wampira, na co obecnie ten się nie zgadzał. Ale spokojnie, ja już znajdę jakąś metodę, żeby go przekonać.
- Ach, to był zwykły przypadek, w czwartej klasie odpaliłem to zaklęcie i trafiłem w klatkę z chochlikami – odpowiedział, lecz widząc moje spojrzenie, dodał usprawiedliwiającym tonem: - Naprawdę, to był czysty przypadek, poza tym nie miałem z tym nic wspólnego, wkurzyłem się, a jestem bardzo spokojną osobą.
- Och tak, jesteś bardzo spokojny – odpowiedziałam, choć nie potraktowałam poważnie jego słów. Śmierciożerca przez przypadek urywa głowę chochlikowi? To tak, jakby Voldemort przez przypadek rozwalił rodziców Harry’ego.
- Nie wierzysz mi.
- Wierzę, wierzę. Skoro tak mówisz, to tak było.
Objęłam go za szyję i pocałowałam w usta. Kurde. Z jednej strony chciałam, żeby Barty stał się wampirem i żeby to ode mnie dostał Mroczną Krew, ale z drugiej strony chcę jeszcze trochę urosnąć, wydorośleć… Nie chcę przez całą wieczność wyglądać jak szesnastolatka. Nie jestem jeszcze w pełni wykwalifikowanym wampirem. Armand nie podał mi swojej krwi w tradycyjny sposób, kiedy mnie ugryzł, nie doprowadził mnie do skraju życia, dlatego mogę funkcjonować w połowie tak jak śmiertelnik, w połowie zaś jak wampir. Dopiero kiedy przekażę komuś Dar, będę już dorosłym wampirem, choć wątpię, bym pozbyła się ludzkich odruchów, takich jak spożywanie posiłków czy coś podobnego.
Barty obserwował mnie przez chwilę, jak bawię się jego włosami, zastanawiając się głęboko nad tym wszystkim. Teraz, kiedy widziałam wyraźnie, jak cienka i wiotka jest granica między życiem a śmiercią, codziennie bałam się, że Barty’emu może się coś stać, ktoś może go zabić, on sam potknie się na schodach niosąc Czarnemu Panu jakieś dokumenty i stoczy się na sam dół, gdzie skręci kark albo po prostu rano się nie obudzi. Wtedy moje życie nie miałoby już sensu, byłabym pustą skorupą, żyjącą z dnia na dzień przez całą wieczność, ale pozbawioną już logicznego myślenia i w ogóle uczuć.
- Kiedy już wyjadę – zaczął Barty, unosząc mój podbródek tak, bym mogła spojrzeć mu w oczy. – Przywiozę ci coś.
Zaśmiałam się.
- Nie musisz, mam wszystko – odpowiedziałam. – Jeśli wrócisz żywy, to mi wystarczy.
- Czegoś takiego nie masz.
Pozwoliłam mu się pocałować, po czym odsunęłam się od niego, żeby się przebrać w normalne ciuchy i czym prędzej się teleportować, żeby nie ulec pokusie zostania jeszcze przez chwilę. Ta chwilka przeciągnęłaby się w dłuższą chwilę, a ona w jeszcze dłuższą, a to mogłoby się skończyć Budda wie czym, więc lepiej nie ryzykować.
Mimo że uparcie wmawiałam sobie, że bez Sapphire czuję się doskonale, naprawdę brakowało mi jej trochę. Aby wypełnić po niej pustkę, spotykałam się coraz częściej ze Spirydionem. Brat wydał mi się jeszcze bardziej dojrzały i poważny niż wcześniej. Oczywiście, był we wszystkim perfekcjonistą, podobnie jak Voldemort. Lubił być dobry we wszystkim, więc aby tego dokonać, znów postanowiłam go uczyć zaklęć. Trenowaliśmy je we Wrzeszczącej Chacie, nie było trudno się tam dostać, no i nikt nie węszył.
Powiem szczerze, znając Spajka i Ripa, a teraz i Spirydiona, mogę bez problemu stwierdzić, że ten ostatni jest z całej trójki najdojrzalszy. Podczas gdy Spajk i Rip zachowywali się jak normalna dzieciarnia w ich wieku, Spirydion był spokojny, opanowany, zawsze mówił tylko wtedy, kiedy miał coś do powiedzenia. Był dziwny, gdyby nie to, że był moim bratem, był całkiem dobry w magii i w nauce, większość uczniów omijałaby go szerokim łukiem. Był w gruncie rzeczy uderzająco podobny do swojego wuja, lecz nie miał jednej bardzo ważnej rzeczy, którą miał Tom Riddle. A mianowicie owego czaru, daru przekonywania, dzięki którym Czarny Pan miał tak wielu popleczników. I ma nadal. Sądzę jednak, że to z wiekiem się w nim ukształtuje.
W tydzień od mojej wizyty u Barty’ego stwierdziłam, że pora na następną. Oczywiście ze Spirydionem. Bardzo mi zależało, żeby on i Czarny Pan trochę się poznali, oczywiście ich stosunki nigdy nie będą takie jak nasze, ale mimo to postanowiłam ich jakoś do siebie zbliżyć.
Zapukałam do drzwi komnaty Czarnego Pana i weszłam do środka. Voldemort powstał, kiedy zobaczył mnie w progu. Minę miał niezbyt zachęcającą.
- Sophie, mówiłem ci… - zaczął, ale ruszyłam w jego stronę, mówiąc:
- Tak, wiem, ale tak sobie pomyślałam, że może ty i Spirydion chcielibyście ze sobą porozmawiać.
Powiedziałam to w dziwny sposób, natychmiast przyszła mi na myśl Rita Skeeter, więc skrzywiłam się mimowolnie.
- Prawda, że to ważna sprawa? – dodałam, podchodząc do wuja, żeby wspiąć się na palce i pocałować go w usta.
Odwróciłam się, żeby chwycić brata pod ramię i przyprowadzić do Voldemorta. Spirydion stał z oczami utkwionymi w Czarnym Panu, trochę wystraszony, lecz nadal spokojny i opanowany.
- Wybacz, że musiałeś na to patrzeć – powiedziałam mu półgłosem, kiedy Lord odwrócił się, żeby podejść do swojego tronu, na którym usiadł z zaciętą, rozgniewaną miną. Przez chwilę przemknęło mi przez myśl, żeby opowiedzieć mu o śnie, w którym handlował kartami z czekoladowych żab, ale stwierdziłam, że nie jest to warte kary, którą bym za to otrzymała. Choć z drugiej strony ciekawa jestem, na co dałby mi szlaban.
~*~
Wybaczcie, że ta notka taka nudnawa i krótka, ale nie miałam czasu nic lepszego napisać. W niedzielę, jeśli cokolwiek dodam, też nie będzie zachwycało długością. Powód? Mama wróciła wczoraj z wywiadówki. Więcej chyba mówić nie muszę, oui? Dedykacja dla Morsmorde :*
~Nadine
OdpowiedzUsuń26 marca 2010 o 22:30
First!
26 marca 2010 o 22:32
UsuńBrawo xD
~Nadine
Usuń26 marca 2010 o 22:39
Wreszcie po tylu notkach udało mi się być pierwszą. xDBuahaha, sen mnie rozwalił! Normalnie zleciałam z krzesła, a matka się przestraszyła sądząc, że rękę sobie skręciłam, bo coś tak dziwnie chrupnęło. xD Czy Soph aby nie przesadza z tymi „pocałunkami w usta” z Lordziem? Barty może czuć się odrobinkę, ociupinkę zazdrosny. No, ale on w końcu nie ma nic do gadania. xDA mnie się raz śnił Snape z bukietem jasnoróżowych róż, stojący na peronie i czekający na Minerwę McGonagall. xD
27 marca 2010 o 08:13
UsuńNie musi być zazdrosny, przecież zna Sophie i wie, że ona wylewnie swoje uczucia okazuje. No i z nim chodzi do łóżka, z Voldziem nie xD Lol. I co, oświadczył się jej? xD
~Nadine
Usuń27 marca 2010 o 14:04
No tak, masz rację. Aczkolwiek mogłaby się ciut powstrzymywać z tym całowaniem, bo pewnie za niedługo z Draconem jeszcze do łóżka pójdzie. A, i o Armandzie zapomniałam. ^^Wiem tylko, że wtedy na scenę wkroczył Dumbledore w szlafmycy w gwiazdki na głowie, zaczął się kłócić ze Snapem, że niby Minerwa jest kobietą JEGO życia, potem zaczęli się pojedynkować… A McGonagall miała tego wszystkiego dość i odeszła. Z Lockhartem. xDDPotem się obudziłam i chichotałam jak wariatka. xD
27 marca 2010 o 17:34
UsuńZ Malfoyem? Chyba Cię fantazja ponosi xD Lol. Lockhart był trzeźwy czy już taki, jak go Potter zaklęciem potraktował? xD
~Nadine
Usuń27 marca 2010 o 19:50
No wiesz, po Tobie się mogę spodziewać nawet tego, że zaraz skumasz ze sobą Dropsa i Voldzia. xDWłaśnie nie wiem. Wyglądał normalnie, nie miał jakiegoś zamglonego wzroku, ale kto normalny wziąłby Minerwę McGonagall? xD
27 marca 2010 o 21:22
UsuńNo nikt. Ona była w Dumbledore’rze zakochana, ponoć, ale on przecież gejem był, w Grinewaldzie się zakochał xD
~Caitlin
OdpowiedzUsuń26 marca 2010 o 22:57
Hahaha, co za sen! xD I jeszcze mówisz, że to NAPRAWDĘ Ci się śniło… no, no ;) ładnie.Zastanawiam się też, jak pójdzie Sophie to zbliżenie Voldemorta do jej brata ;) bo oboje nie wyglądali na zachwyconych xDPozdrawiam!PS na temat bohaterki odpisałam Ci u siebie :)
27 marca 2010 o 08:19
UsuńOk, dziś mam mało czasu, ale rozdział na dlr mam już prawie przepisany, szablon też zrobiłam, więc mogę dziś się sprężyć i zrobić dla Ciebie. Nom, śniło mi się. Później było jeszcze, że jakiś murzyn podszedł do Voldemorta i cisnął w niego jakimś ciastkiem xD
~Caitlin
Usuń27 marca 2010 o 08:25
Haha, biedny Voldek xD pewno Murzyn był zazdrosny, że Dumbledore dostał tyle kart, a on nie xD I to jeszcze od samego Lorda Voldemorta!:)
27 marca 2010 o 08:27
UsuńAle wiesz, co to za murzyn był? Na disney xd leci taki serial „Nie ma to jak hotel”. I tam jest taki pan Mozbi, to on cisnął tym ciastkiem xD
caitlin_memories@vp.pl
Usuń27 marca 2010 o 12:11
Wiem, który!! xDNie ma to jak dobry sen ;)PS dziękuję Cii, szablon jest cuuudowny! ;*Caitlin
27 marca 2010 o 13:24
UsuńCieszę się, że Ci się podoba xD
~Olka
OdpowiedzUsuń26 marca 2010 o 23:22
Fajny sen Sophie miała…….a to zapoznanie jej brata z Voldemortemna pewno się uda………Czekam na next.Pozdrawiam.
27 marca 2010 o 08:22
UsuńOni się poznali już dawno, ale muszą ze sobą spędzić trochę czasu, żeby Voldek był łaskawy go ewentualnie nie zabijać, kiedy już osiągnie pełnię władzy xD
~Morsmorde
OdpowiedzUsuń26 marca 2010 o 23:41
Dziękuję za dedyk. Naprawdę Ci się to śniło? Muszę przyznać, że dziwne masz sny.O mało się nie udusiłam ze śmiechu wyobrażając sobie ową sytuację. Według mnie sny są wspaniałe i bardzo żałuję, że tak rzadko je miewam. Być może po prostu za późno kładę się spać. Trudno. Cieszę się, że pojawił się tu także uroczy Spirytus. Oh, na pewno jeszcze się do wujaszka upodobni. Ja tam lubię sceny z całującym się Lordem ale braciszka Sophie mogą dręczyć po tym koszmary. xD Według mnie Voldi trochę histeryzuje. Przecież zakon nie uderzył by tak o, z minuty na minutę. Czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam
27 marca 2010 o 08:26
UsuńJesteś taka pewna? Wiesz, że Zakon nie chce z Voldziem konwersować, tylko walczyć, żeby go zabić. Więc Voldek robi słusznie, że ostrzegł Sophie xD
~Evelyn
OdpowiedzUsuń27 marca 2010 o 13:51
Hahaha. Ale się uśmiałam xD. Ciekawe po co Voldkowi sala komunijna xD. Niezły sen miałaś.
27 marca 2010 o 17:31
UsuńNie wiem, taki sen miałam xD Może chciał imprezę zrobić? xD
~Aisha-chan
OdpowiedzUsuń27 marca 2010 o 18:12
Chciałabym mieć takie sny jak ty:-D i nie pisz, że notka jest nudna,etc., bo wszyscy się temu sprzeciwiają;p
27 marca 2010 o 21:20
UsuńAno sprzeciwiają się, ale ja w duszy czuję, że mogę o niebo lepszy rozdział napisać xD
~Satia
OdpowiedzUsuń27 marca 2010 o 18:33
Rany! A ja już cię miałam pytać, skąd wytrzasnęłaś taki pomysł. Jest genialny! Przez cały kwadrans usiłowałam się ograniczyć do chichotu, żeby nie ściągnąć sobie na głowę wszystkich domowników nagłym napadem wesołości. Mało nie spadłam z krzesła. To było genialne!Cieszę się, że Sophie nie przyjmuje odmowy Barty’ego do wiadomości i że planuje z nim spędzić resztę wieczności. Cóż, jak na mój gust 17 lat to wiek jak najbardziej w porządku, ale jeśli chce dorosnąć, to rozumiem. Czekam z niecierpliwością na to, co wymyśli, by przekonać go do przemiany;PJest Spirydion! Nie wiem czemu, ale mam słabość do tego bohatera. I do rozdziałów z nim naturalnie też:* Cieszę się, że znów spędzają razem czas. No i że nadal zabiera go na spotkania z Czarnym Panem.Rozdział nudnawy? Ty chyba żartujesz! Ta nota była genialna! Poproszę takich więcej:*P.S. Możesz mi powiedzieć, jak polecić jakąś notkę u kogoś? Bo nie mam pojęcia, jak to zrobić:(
27 marca 2010 o 21:17
UsuńWszystko pisze na przykład na Dlr. Wchodzisz na e-maila, wpisujesz meila (na dlr jest podane, albo w necie sobie zobacz, jaki to email, nie pamietam teraz), piszesz w temacie polecam, podajesz adres bloga, tytul notki i adres notki. I jest. A czy polecą… nie wiem xD
~Doska
OdpowiedzUsuń27 marca 2010 o 19:35
Już Ci kiedyś mówiłam, że masz fajne sny :) No właśnie… ciekawe na co by dostała szlaban ? xD pozdrawiam :*m/
27 marca 2010 o 21:20
UsuńHmm. Może na… o, na spotykanie się z Bartym. Voldek by go w piwnicy zamknął i gicior xD
~carmen37
OdpowiedzUsuń28 marca 2010 o 16:41
hahahahahahahahahhahahahahahahahaha!!!!!Vooldemort handluje z Dumledore’em kartami!!! xD ja pier.dole jakie jaja xDDDDDDDDDD sory że tak dawno nie komentowałam… ale miałam 1. szlaban na kompa. 2. byłam do tyłu z jakimiś 7 notkami. 3. ostatnio dużo grałam w metina xDDDDD < zaje.bista gra ;p
31 marca 2010 o 21:01
UsuńEtam, ja wolę tibię. Może nie jest tak dopracowana i nie ma dźwięku, ale jest wg mnie bardziej porywająca.
~Caitlin
OdpowiedzUsuń28 marca 2010 o 18:14
Zapraszam serdecznie na nowy rozdział na the-reason-to-cry.blog.onet.pl :)Pozdrawiam!
~alice.
OdpowiedzUsuń31 marca 2010 o 23:08
Wróciłam! ;D Cieszysz się? :PPoprzednia notka świetna, teleportowała się do Barty’ego, aby ‚odpowiedzieć’ na list. ;D – genialne! ;*Świetny sen miała. xD Z chęcią identyczny bym przeżyła. ;D Tak dziwnie wyobrazić mi Lordzia liczącego karty. xD On umie liczyć do tyluu? – Chwila! Mądry podobno był. ;DDHa! Cieszę się, że jednak Sophie postanowiła nie pogodzić się z Sapphire, nie lubię jej. xD nigdy jej nie lubiłam, trudno. ;pJaki Barty Hojny, ‚jak wrócę, przywiozę Ci coś’. – Ej! Nie wiedziałam, że z Sophie taka romantyczka może być. xD No, no.. Zadziwiasz mnie. xDHaha, Pocałowała Lordzia, a dopiero później ‚przypomniała sobie’ że nie są sami. ;D – zadowolony LV? ;Dsuper notka. ;*
31 marca 2010 o 23:30
UsuńNo pewnie, że się cieszę xD Ano fakt, Sophie może być romantyczna xD Chociaż czasem się zapomina, jak sama zauważyłaś xD
~alice.
Usuń31 marca 2010 o 23:33
Zadziwiasz mnie. xDAch, tak. ;D Najpierw robi, potem myśli. :P
31 marca 2010 o 23:40
Usuńano tak, Sophie zwykle się nie przejmuje czująś obecnością. jeśli chce kogoś całować przy świadkach – zrobi to xD
~alice,
Usuń1 kwietnia 2010 o 00:11
Tak właśnie myślałam, ale zawsze miałam jakieś ale… – w tym momencie rozwiałaś moje wszelkie wątpliwości. ;D
1 kwietnia 2010 o 19:52
UsuńBardzo się cieszę xD
~alice.
Usuń1 kwietnia 2010 o 21:34
Ja również. ;D
Promyk_
OdpowiedzUsuń1 kwietnia 2010 o 19:55
Tak, tak, tak!!! W końcu udało mi się.. Em., pytasz co? Ano od poniedziałku zaczytywałam się w twoim opowiadaniu. Nie lada wyzwanie, czytać od początku, ale nie byłabym sobą gdybym nie dała rady xd Tylko… Co TERAZ będę czytać? ;
1 kwietnia 2010 o 20:00
UsuńAno, cieszę się, że mam nowego czytalnika xD Cóż, całe opowiadanie przeczytać, racja, to wyzwanie xD Jeśli Ci się nudzi w oczekiwaniu na nowy rozdział, to zapraszam na moje 3 pozostałe blogi, jeden właśnie niedawno Onet polecił, adresy w linkach xD Fakt, Sophie jest drażniąca, ale dziewczyna z wiekiem dojrzeje do panowania nad sobą xD Widzisz chyba różnicę między Sophie z 10 rozdziału, a tą z 251 xD
~Caitlin
OdpowiedzUsuń2 kwietnia 2010 o 16:46
Zapraszam na drugi rozdział na zgubiony-pamietnik.blog.onet.pl :)Pozdrawiam!