- O co chodzi? – spytałam, wstając.
- Co, Potter, guza ci brakuje, że się tutaj wałęsasz? – zawołał z drugiego końca stołu Malfoy.
- Jeśli tobie brakuje, Malfoy, mogę to załatwić – odkrzyknęłam mu.
Kilka osób zaśmiało się ponuro. Nie zwracając na to uwagi, poszłam z nim w stronę drzwi. Po drodze dołączyli się Hermiona i Ron. Znów byliśmy razem, dobrzy znajomi, choć ja jak zwykle odstawałam od nich. Cieszyło mnie jednak to, że znowu mogłam z Hermioną rozmawiać jak z równą sobie, śmiać się z nią z głupiego zachowania Rona… Teraz, kiedy Sapphire okazała się tak straszną zdrajczynią, przestało mi przeszkadzać to, jaką krew miała moja znajoma, ale to, kim się stała. Sapphire, choć była czystej krwi czarownicą, zdradziła w sposób brutalny naszą przyjaźń. Hermiona by tego nie zrobiła. Nigdy.
Kiedy oddaliliśmy się trochę od stołu Ślizgonów, Harry wcisnął mi w ręce jakiś świstek pergaminu. Z obrzydzeniem rozwinęłam go.
- Co to za bazgroły? – spytałam, mrużąc oczy, by móc lepiej odczytać to, co było tam napisane.
Harry nic nie odpowiedział, więc z największym trudem odczytałam głośnym szeptem:
Moje kochane Harry, Ron i Hermiono,
Aragogowi zmarło się tej nocy. Harry i Ron, wy go poznaliście i wiecie, co to był za gość. Hermiono, wiem, że ty też być go polubiła. Dużo by dla mnie znaczyło, jak byście wieczorkiem wpadli na pogrzeb. Tak sobie umyśliłem, że zrobi ę to jak zacznie się ściemniać, bo to jego pora dnia, najlepij ją lubił. Wiem, że tak późno nie powinniście wychodzić, ale możecie użyć pelerynki. Bym nie prosił, ale sam to nie wytrzymam.
Hagrid
Musiałam przelecieć jeszcze raz wzrokiem po liście, żeby jego treść do mnie dotarła. Aragog nie żyje? Dziwnie się poczułam, choć jakoś specjalnie się nie zasmuciłam. Lubiłam tego pająka. Biedny. I biedny Hagrid.
- A mnie nie raczył poinformować – mruknęłam, oddając Harry’emu kawałek pergaminu.
- Możesz iść, jeśli chcesz – odezwała się Hermiona. – Ja w każdym bądź razie nie mam zamiaru uczestniczyć w tym pogrzebie. A jak Filch by nas złapał? Wolę nie ryzykować.
Wzruszyłam ramionami.
- Żebyś wiedziała, że pójdę – odparłam. – Cholera, lubiłam tego pająka. Nie mogę uwierzyć, że nie żyje.
Rozległ się dzwonek, a Hermiona drgnęła.
- Kurcze, już zbierają się w holu! – dodała.
- O czym ty mówisz?
- No – uśmiechnęła się z politowaniem. – Przecież teraz będziemy zdawać egzamin z teleportacji.
- Ano fakt – dopiero teraz mi się przypomniało, że ci, którzy skończyli siedemnaście lat, jeśli tylko zdadzą egzamin, będą mogli teleportować się zawsze i wszędzie. Dla mnie, co prawda, nie miało to większego znaczenia, czy miałam prawko, czy nie. Teleportowałam się gdzie chciałam i kiedy chciałam. Nawet na terenie Hogwartu. Wystarczyło znać proste przeciwzaklęcie. – No to powodzenia, zdacie na pewno.
Ron bladozielony i Hermiona jakby nieco wilgotna na twarzy, odeszli pospiesznym krokiem w stronę całkiem sporej grupki uczniów, zbierających się w holu. Nie pozostało mi nic innego, jak pójść z Harrym na lekcję, w tym wypadku eliksirów.
Zebraliśmy się w klasie. Brakowało kilka osób. Albo lepiej wymienię tych, którzy byli. A mianowicie takie tłumy, jak ja, Harry, Malfoy, Ernie i Sapphire. Wiedziałam, że Victor kończy siedemnaście lat dopiero na wakacjach, więc nie mogłam wymyśleć, dlaczego go nie było. No ale cóż.
Slughorn zaś, policzywszy nas, stwierdził, że mamy dla niego uwarzyć coś, co go zaskoczy.
- Coś zabawnego? – powtórzył poirytowanym tonem Draco.
- Zaskoczcie mnie czymś – odrzekł z radością profesor, rozsiadając się wygodnie w swoim fotelu.
Prychnęłam pod nosem i wyciągnęłam kociołek. Malfoy też nie wyglądał na zachwyconego. Pochylił się w kierunku Sapphire i wyszeptał jej coś do ucha. Ona zrobiła trochę niepewną minę, czuła, że na nich patrzę, ale pokiwała tylko milcząco głową i zaczęła kartkować swój podręcznik do eliksirów.
Jakie głupoty. Co za strata czasu. Mam ważniejsze rzeczy do roboty, niż zabawianie rozpieszczonego nauczyciela eliksirów. Mamrocząc pod nosem obelgi, odnalazłam w podręczniku miksturę, po której wypiciu uszy rosły i zamieniały się w wielkie grzyby. Slughorn, gdyby to wypił, wyglądałby przecudnie. Albo Sapphire. Może dolać jej tego do herbaty podczas obiadu?
Kiedy do końca lekcji zostało dziesięć minut, profesor przeszedł po klasie i ocenił wszystkie wywary. Kiedy pochylił się nad moim, zaśmiał się w głos i opowiedział jakiś dziwny dowcip, z którego śmiał się tylko on i ten wstrętny lizus Ernie. Uniosłam jedną brew, czekając z utęsknieniem na dzwonek.
Oczywiście, gdy przechodził obok Harry’ego, musiał się go nawychwalać, coś powiedział o genach, ale ja tego nie słuchałam. Rozbrzmiał dzwonek, więc pierwsza wypadłam z klasy.
Kiedy skończyły się wszystkie lekcje, na których nauczyciele trochę nam odpuszczali, bo była nas zaledwie garstka, wróciła reszta klasy. Niektórzy z podekscytowanymi minami, inni zaś z zasmuconymi… Hermiona natychmiast pochwaliła się, że zdała, natomiast Ron… To już inna sprawa.
- Ale połowa brwi? – zagrzmiał z wyrzutem. – Jakby to się liczyło!
- Nie przejmuj się – pocieszył go Harry. - Możesz zdawać razem z nami – wskazał na siebie i mnie .
- No i potrafisz się już teleportować – dodałam, choć perspektywa rozszczepienia jednej brwi wydała mi się bardzo zabawna.
Nadszedł wieczór. Trochę się denerwowałam przed wyjściem na ten pogrzeb. Coraz bardziej żal mi było tego pająka. A nie chciałam się rozkleić. Specjalnie też na tą okazję nie ubrałam swojego normalnego stroju w stylu, w którym teraz gustowałam, tylko moją zwykłą, czarną szatę. Wymknęłam się z dormitorium Ślizgonów, później z zamku, zbiegłam trawiastymi błoniami pod samą chatkę Hagrida i zapukałam do drzwi.
Pół-olbrzym otworzył mi dopiero po długiej chwili. W pierwszej chwili go nie poznałam. Oczy miał zapuchnięte, tak jak wtedy, kiedy Rita Skeeter powypisywała o nim bzdury w „Proroku Codziennym”. No wiesz, o jego pochodzeniu, matce olbrzymce, takie tam… Teraz jeszcze sprawił sobie jakąś szmatę, umazaną czarną farbą, którą obwiązał sobie czoło.
- Hagrid – odezwałam się niepewnie, kiedy już mnie wpuścił i zamknął drzwi. – Wyglądasz trochę… nie jak ty.
Rubeus wzruszył ramionami.
- Siadaj. Chcesz herbaty? – zapytał ochrypłym głosem.
Usiadłam delikatnie na brzegu wielkiego krzesła, żeby nie wbić sobie w tyłek drzazgi.
- Jasne. Słuchaj, nie wysłałeś do mnie wiadomości o jego śmierci… - zaczęłam ostrożnie.
Hagrid machnął tylko ręką, a dwie opasłe łzy spłynęły mu z oczu i zniknęły w gęstej brodzie.
- Nie chciałem do ciebie pisać, bo myślałem, że nie będziesz sobie życzyła – mruknął.
- Ja bardzo lubiłam Aragoga – odpowiedziałam natychmiast. – Odwiedzałam go czasami… i myślę, że on też mnie lubił.
- Harry, Ron i Hermiona przyjdą? – zapytał Rubeus. – Wysłałem im wiadomość.
- Nie wiem – odparłam nie do końca szczerze, bo Hermiona zapierała się, że przez niebezpieczeństwo nakrycia przez Filcha nie przyjdzie, zaś Ron tylko się zaśmiał. Kiedy ostatnio widział Aragoga, ten chciał go wydać na obiad swoim potomkom. Poza tym, nie znosił pająków.
Chwilę później rozległo się pukanie. Hagrid poderwał się z krzesła i wpuścił Harry’ego do środka.
- Jesteś – zachrypiał.
Usłyszałam, jak Harry tłumaczy Rona i Hermionę. Postanowiłam się nie wtrącać w to, żeby nie zrobił przykrości Hagridowi.
Potter usiadł przy stole i przywitał się ze mną. Opowiedział mnie i gajowemu, jak spotkał po drodze Slughorna. Rubeus naprawdę się wystraszył.
- Ale nie wpakowałeś się w kłopoty? – zapytał.
- Ależ nie, kiedy mu powiedziałem, dokąd idę, stwierdził, że sam się dołączy – odparł beztrosko Harry. Był trochę zbyt pewny siebie. – Poszedł się przebrać i przynieść parę butelek, żebyśmy mogli wypić za Aragoga.
Hagrida bardzo wzruszyła wspaniałomyślność Slughorna, tak, że aż się popłakał. Do samego przyjścia profesora musieliśmy go uspokajać. Sądzę, że nie ryczał za tym, że mógł wpakować Harry’ego w kłopoty, lecz za samym Aragogiem.
Wyszliśmy przed chatę, na grządkę z dyniami, gdzie miał zostać pochowany wielki pająk. Trudno go było nie zauważyć. Leżał na grzbiecie z uniesionymi, splątanymi odnóżami. Siwe i brązowe włoski połyskiwały w świetle księżyca, tak samo mętne, mlecznobiałe oczy. Poczułam pieczenie pod powiekami, więc zamrugałam szybko. Martwe ciało Aragoga sprawiło, że poczułam się jakby trochę wrażliwsza.
Slughorn był zachwycony zmarłym. Pochylił się nad jego wielką głową, żeby ją zbadać, choć ja chyba usłyszałam podzwanianie szkła, kiedy się prostował, bardzo z siebie zadowolony. Hagrid zepchnął Aragoga w głęboki, ciemny dół, który wykopał wcześniej, z głośnym szlochem. Profesor zaś wygłosił mowę pożegnalną na cześć akromantuli, po czym machnął różdżką w stronę wysokiego kopca ziemi, który opadł łagodnie na ciało pająka, tworząc gładką, okrągłą mogiłę.
- Chodźcie teraz, trzeba wypić za to biedne zwierze – oświadczył Slughorn.
- Przepraszam bardzo – odezwałam się. – Ja muszę już wracać. Chcę coś jeszcze zrobić.
Hagrid podziękował mi za pobyt na pogrzebie Aragoga, a ja odeszłam trochę w stronę Zakazanego Lasu, co chwilę zerkając przez ramię, czy reszta gości weszła już do chatki.
Wyciągnęłam z kieszeni różdżkę, zatoczyłam nią w powietrzu koło, a tuż nad moją rozpostartą dłonią zawisło dwukierunkowe lusterko, które dał mi Syriusz. Harry miał takie samo, na wszelki wypadek, gdyby chciał porozmawiać z ojcem chrzestnym. I założę się, że teraz często to robił. Ja zaś nie.
Wypowiedziałam głośno i wyraźnie imię Wąchacza i czekałam.
Coś zalśniło w lusterku i moim oczom ukazała się twarz Syriusza, roześmiana, lecz trochę zaniepokojona.
- O co chodzi, Sophie? – spytał.
- Czy moglibyśmy się teraz spotkać w domu twoich rodziców? – zapytałam bez ogródek.
Zatroskanie zniknęło z twarzy Syriusza, ustępując miejsca zdziwieniu.
- Oczywiście. Coś się stało?
- Nie. Po prostu chciałam porozmawiać.
Syriusz zgodził się natychmiast. Odesłałam lusterko z powrotem do dormitorium i teleportowałam się.
W domu Blacków panował istny burdel. Czyli jak zwykle. Kurzu chyba dwie tony, brud oblepiał okna tak, że przez niektóre w ogóle nie docierało światło księżyca. A ten świecił jasno i intensywnie. Wspięłam się po skrzypiących schodach na piętro, gdzie znajdował się salon. Weszłam cicho do środka i usiadłam przed lustrem, jak wiele miesięcy temu. Tamte czasy wydały mi się znów odległe, jakby były tylko snem, zaledwie marą. Rozmowy z Glace również zdały mi się tylko wytworem mojej wyobraźni.
Zobaczyłam w lustrze odbicie Syriusza. Usiadł bez słowa na podłodze i objął mnie od tyłu.
- Dawno tu nie byłam – mruknęłam.
- Ja czasami tu wpadam, jeśli mam czas. Ale robię to z czystego przyzwyczajenia. Nic dla mnie ten dom nie znaczy.
- Byłam tu z Mariusem, dawno, dawno temu – powiedziałam cicho. – Nie wiem, czy wiesz… Marius…
- To ojciec Armanda – wpadł mi w słowo. – Tak.
Zamilkłam. Teraz poczułam tęsknotę za nim, prawie materialną. Nie chciałam, żeby ta chwila się skończyła. Mogłabym przesiedzieć tu całą noc, a jeśli i ona skończy się zbyt prędko, to i cały następny dzień.
- Gdzie teraz mieszkasz? – spytałam.
- U Weasleyów. W pokoju Freda i George’a. Oni teraz mają ten swój sklep, tam mieszkają.
Jego odpowiedź bardzo mnie zażenowała. Bardzo chciałam, żeby… Właśnie. Czego chciałam? Żeby było jak dawniej? Żebym znów była dla Syriusza tą jedyną przyjaciółką? Ale to już jest niemożliwe. Szliśmy razem jedną ścieżką, aż dotarliśmy do rozwidlenia. Każde poszło w swoją stronę. Ja w stronę Voldemorta, on – Dumbledore’a. Wątpiłam, byśmy się jeszcze spotkali.
Westchnęłam ciężko i oparłam głowę o ramię Blacka.
- Wydaje mi się, że pogrzebaliśmy to, co nas łączyło – mruknęłam. – To nie była zwykła przyjaźń. To było coś więcej, niż to, co mnie łączyło z Sapphire.
- Ale nie było aż tak silne, żeby przetrwać twoje uczucie do Voldemorta.
Zasmuciło mnie to, że Syriusz się ze mną zgodził. Bardzo pragnęłam, żeby zaprzeczył, powiedział, że można to jeszcze uratować. Jednak z drugiej strony, spodziewałam się chyba cudów. Oboje byliśmy bardzo zacięci, staliśmy twardo przy swoim, broniliśmy tego własnym ciałem. Syriusz nawet zginął przez swoje poglądy. Ja ściągnęłam go z powrotem. To brzmi jak bajka. Ale kiedy Black znów stał się śmiertelnikiem, zmienił się.
- Odkąd wróciłeś, jesteś inny – odezwałam się ponownie, chcąc podtrzymać rozmowę, choć przecież wcale nie musieliśmy rozmawiać. Często po prostu siedzieliśmy godzinami, nie odzywając się ani słowem. A i tak było nam ze sobą dobrze, jak z nikim innym.
- A może to ty się zmieniłaś? – spytał. – Ja jestem taki sam. Ty dorosłaś. Nie będziesz już moją małą Sophie, moją księżniczką.
Łzy same podeszły mi do oczu, nie mogłam ich już powstrzymać. Otarłam je i zamknęłam na chwilę powieki, żeby ochłonąć. Kiedy otworzyłam oczy, odwróciłam się twarzą do Syriusza.
- Nie prawda. Wiek to tylko cyfra. Nie ma tu nic do rzeczy – odpowiedziałam stanowczo. – Chcę nadal być twoją księżniczką.
Wtuliłam głowę w jego ramiona tak, jak robiłam to bardzo dawno temu, kiedy byłam jeszcze mała. No, mała to pojęcie względne. Ale byłam mniej dorosła, niż jestem teraz. Syriusz objął mnie i pocałował w kark. Znów byliśmy tylko my. Ojciec i córka. Kochanek i kochanka. Przyjaciel i przyjaciółka.
~*~
No, ale mi się udało, napisałam rozdział w Dzień Kobiet. A miałam dziś nie pisać, jutro mam sprawdzian z religii. Nic się nie uczyłam, ale ja zawsze na religii improwizuję. Sądzę, że rozdział udany, zwłaszcza końcówka. Miałam zmieniać szablon, ale nie mam już czasu. Dedykacja dla wszystkich dziewczyn xD
~Olka
OdpowiedzUsuń8 marca 2010 o 23:38
Biedny Hagrid,ale chyba sobie kupić nowego zwierzaka?…….Czekam na next.Pozdrawiam.
9 marca 2010 o 18:57
UsuńTo jest czasami trudne, jak mnie świnka morska zdechła, to pół roku nie chciałam nowej xD
monsmornia@vp.pl
OdpowiedzUsuń8 marca 2010 o 23:51
Muszę przyznać ,że ten rozdział był bardzo…smutny. Zepsułaś mi humor ale rozdział jest niesamowity; szczególnie końcówka. Należę do tych osób ,które czują się przytłoczone przez czas i nie znoszą zmian. Dlatego zrobiło mi się dziwnie ciężko po słowach Syriusza. Myślę ,że to też było powodem dla którego nie mogłam przeczytać ostatniej części HP. Zbyt wielu lubianych prze zemnie bohaterów umierało. Ale dość już o tym! Cieszę się ,że w końcu ukazał się nowy rozdział i będę wypatrywać następnego.
9 marca 2010 o 18:59
UsuńJa mam silne nerwy, jeśli chodzi o książki xD Nie wzruszam się. Jestem twarda, uwielbiam horrory, rozlew krwi, ach xD Dlatego 7 częśc przeczytałam dużo razy xD
~Satia
OdpowiedzUsuń9 marca 2010 o 01:03
Mnie tam podoba się ten szablon, więc nie żałuję za bardzo, że nie miałaś czasu go zmienić;)Co do rozdziału, to aż mnie zaskoczyło to spotkanie z Syriuszem. Naprawdę dawno nie było o nim żadnej wzmianki, nie mówiąc już o jego spotkaniu z Sophie. Ale nie zgadzam się z żadnym z nich. Oni twierdzą, że żadne z nich się nie zmieniło. To nie prawda. Zmienili się oboje.Hm… ‚broniliśmy tego własnym ciałem’. Zaciekawiło mnie to zdanie. Może dlatego, że zabrzmiało jak deklaracja. Ciekawa jestem, czy Sophie naprawdę tak zrobi. Czy jest gotowa wskoczyć przed wuja albo Barty’ego, żeby zasłonić ich przed śmiercią i zginąć zamiast nich. Cóż, nie wiadomo, czy będzie miała taką okazję. Co do Voldemorta, to domyślam się, że nie. Ale Barty… cały czas się zastanawiam, jak potoczą się jego losy. I czy to, co jest pomiędzy nim i Sophie nie wygaśnie.Rozdział jest świetny i jak widzisz, wywołał kolejne pytania, na które mam nadzieję uzyskać pytania. A właśnie, jeszcze jedno. Co się stało z nieśmiertelnymi? No, co mogę jeszcze powiedzieć. Chyba tylko: czekam na next ;*
9 marca 2010 o 19:07
UsuńSądzę, że ich uczucie jest na tyle mocne, że przetrwa, chociaż mogą mieć dużo trudniej, niż przedtem (mówię o tym, że zbliżamy się do 7 klasy). Sądzę też, że Sophie byłaby zdolna oddać swoje życie za kogoś bliskiego. Jest wampirzycą, a dla nieśmiertelnych to życie traci już sens, tak samo jak rzeczy materialne, jedzenie, seks, czy to, co dla ludzi jest ważne. Oni żyją jakby życiem duchowym, emocjami.
~Satia
Usuń9 marca 2010 o 19:29
Cóż, odniosłam wrażenie, że tak całkowicie to to wszystko sensu nie straciło. Ale widać, że najważniejsze są emocje. Jedną z tych emocji jest miłość do Barty’ego, więc powinna przetrwać;) A co z tego, że zbliżamy się do 7 klasy? Masz na myśli to, że Sophie będzie wreszcie dorosła, czy… co masz na myśli?
10 marca 2010 o 20:01
UsuńOch, to też. Ale przecież będą Carrowowie w Hogwarcie, Voldek zawładnie światem, a Sophie będzie musiała wybrać. Voldek albo Zakon. Bo to nie będzie już zabawa w podchody, jeden drugiemu kłody pod nogi wrzuca. Teraz będzie walka, prawdziwa bitwa i to nie tylko w maju xD
~Lottie
OdpowiedzUsuń9 marca 2010 o 13:00
Dawno nie komentowałam. Chyba. To przez ferie, a później mi się nie chciało. xD Nie wiem co mam napisać. Oczywiście mi się podobało, ale nie wiem co skomentować. Ale końcówka piękna. ; ]
9 marca 2010 o 19:08
UsuńWhahahaha, liczą się dobre chęci xD
~kotka
OdpowiedzUsuń9 marca 2010 o 17:11
Wykorzystałaś Aragoga, hmm, ciekawe. Boję się pająków, a właściwie, to sposobu, w jaki się poruszają. Martwe nie robią na mnie wrażenia. Cieszę się, że jest Syriusz! To mój ulubiony bohater, ale wiesz, ten u Rowling. Tu też jest fajny, ale brakuje mu dowcipów, tego Huncwota ;P
9 marca 2010 o 19:10
UsuńTeż go uwielbiam, nadal mam żal do Rowling, że go zabiła. Za to ja pająki kocham, uwielbiam, uważam, że poruszają się z klasą xD
~Evelyn
OdpowiedzUsuń9 marca 2010 o 18:08
Kurde ja nienawidzę pająków a szczególnie tych ogromnych i włochatych. Brr. Są obrzydliwe xD. Końcówka była strasznie smutna. eh. Lepiej już nie będę tego pisać. Tego nie da się wyrazić słowami.
9 marca 2010 o 19:11
UsuńCo Ty opowiadasz, pająki są słodziutkie, te ich urocze oczka, jak paciorki, nóżki mają takie ładne… I w ogóle są śliczniutkie całe xD
~Harriet
OdpowiedzUsuń9 marca 2010 o 18:34
Mam pytanko, czy robisz szablony na zamówienie? Odpisz na beautiful-graphic pod najnowszą notką :*
9 marca 2010 o 19:14
UsuńNistety, nie masz najnowszej notki, więc odpiszę tutaj. Nie robię, ale należę do szabloniarni, więc możesz stamtąd pobrać. Możesz mi też poddać pomysł, to może zrobię, jakc zas będę mieć xD
~Kada113
OdpowiedzUsuń9 marca 2010 o 18:49
no proszę… dziękuję za dedykacje. Ty to masz farta. Mi rodzice stoją nad karkiem żebym się na cztery chociaż nauczyła. Ale jeśli chodzi o religię, to nawet nie muszę improwizować, bo my zwykle na religi robimy co chcemy ;) A jak coś potrzeba, to z lekcji pamiętamKońcówka boska. Nie mogę sie doczekać co będzi edalej
9 marca 2010 o 19:13
UsuńMoich rodziców interesują jedynie efekty, nie ważne, czy ściągnę czy się nauczę xD Ważne, żeby było 5 xD
~Jaenelle
OdpowiedzUsuń9 marca 2010 o 20:27
Fajny szablon, rozdział też.
10 marca 2010 o 22:05
UsuńSzablon za chwilę zmienię xD
~alice.
OdpowiedzUsuń10 marca 2010 o 22:02
Haha, w tym momencie jak to czytałam przypomniało mi się, jak ostatnio na lekcji, po parapecie chodził pająk.. Wzięłam go do ręki i rzuciłam na kolegę, a ten.. Zaczął krzyczeć jak baba. No dobra, ale skąd mogłam wiedzieć, że boi się pająków? – Chorobcia, przez niego mam zachowanie obniżone o stopień. xDA co do rozdziału, nie wierzę, że już zabiłaś słodkiego, włochatego Aragoga. – dobrze, że Sophie poszła na pogrzeb. xDDobrze, że spędziła trochę czasu z Syriuszem, chyba tego jej było trzeba. genialna notka! ;-*
10 marca 2010 o 22:04
UsuńO, komentujesz akurat przed publikacją następnej notki. Za chwilę dodaję, może za pół godziny, no, za 20 minut xD Musiałam go zabić, bo Rowling to zrobiła xD
~alice.
Usuń10 marca 2010 o 22:15
Ja to mam szczęście. xD Teraz muszę czatować, żeby skomentować, a żeby rodzice nie dowiedzieli się, że zamiast uczyć się siedzę, przy komputerze. xDNo dobra, z tym się z tobą zgodzę. xD
10 marca 2010 o 22:21
UsuńNo, rozdział dodam tak… hmmm… jak będzie może za 10 albo za 15 jedenasta xD Bo szablon musze jeszcze zalinkować xD No i zakończyć rozdział, oczywiście muszę napomknąć o dzisiejszym święcie.
~alice.
Usuń10 marca 2010 o 22:35
W takim razie nie pozostaje mi nic innego niż czekać. xD
10 marca 2010 o 22:45
UsuńDokładnie. Doszłam już do najciekawszej sceny, szkoda że będzie ona dopiero pod koniec, ale warto się przenudzić przez początek notki, żeby dojść do końca xD Bo trzeba przeczytać całą, żeby wiedzieć, o co chodzi xD
~alice.
Usuń10 marca 2010 o 22:54
Dobrze wiedzieć. xD Zaraz mnie ciekawość zeżre z tego wszystkiego. Ale nie usnę na początku, nie? Na pewno nie.:P
10 marca 2010 o 23:02
UsuńNie, nie uśniesz, ale z 10 minut daj mi jeszcze xD
~alice.
Usuń10 marca 2010 o 23:09
dla Ciebie wszystko. xD