12 marca 2010

Rozdział 247

Minęło sporo czasu, zanim pozwoliłam się komuś podejść. Siedziałam w pokoju godzinę, dwie, pięć… Aż zaczęło zachodzić słońce. Bardzo, bardzo powoli zachodziło. Albo mnie się tak zdawało…
To takie niesprawiedliwe, że wszyscy, chcąc mnie chronić, robią coś zupełnie na odwrót. No i kłamią, cały czas kłamią!

Usłyszałam ciche pukanie. Czarnego Pana dzięki bogom nie było, bo dopiero bym mu awanturę zrobiła. A tak zyskał kilka, może kilkanaście godzin spokoju.
Nie napotkawszy oporu zamka, ktoś wszedł do środka. Pod jego ciężarem łóżko ugięło się dość imponująco. Pod moim nie mogło. Materac był mocny, a ja przy moim wzroście ważyłam niewiele.
- Już ci lepiej? – usłyszałam cichy, pełen troski szept Barty’ego tuż nad moim uchem. Odwrócona byłam do niego plecami i ani myślałam robić jakiegoś przyjacielskiego ruchu w jego stronę.
On za to ostrożnie przysunął się do mnie, a że nie otrzymał ciosu, objął mnie w talii i pocałował w częściowo odsłonięty kark. Ja zaś leżałam nadal nieporuszona i nieczuła na jego pojednawcze gesty. Postanowiłam udawać, że go tu nie ma.
- Sophie, rozumiem, jak bardzo nie lubisz mnie, kiedy jestem… no wiesz… taki – mówił. – Ale to moja praca, jedni pracują w sklepie, inni w Ministerstwie Magii, a ja…
- A ty zabijasz – wpadłam mu w słowo tak lodowatym głosem, że aż mnie samą zmroziło. – Ilu dziś ludzi pozbawiłeś życia, powiedz mi. I nie chodzi mi tu o samo bycie Śmierciożercą, bo bardzo mi imponujesz, kiedy jesteś taki stanowczy, obojętny i w ogóle… zupełnie jak żołnierz, ale nie mogę pojąć jednego. Jak ty z tym żyjesz na co dzień.
- Nigdy nie zabijam, jeśli nie muszę – odparł Barty. – Biorę ich na żywca. Torturuję, rozwalam budynki, to fakt. Ale co powiedz o tych twoich nieśmiertelnych przyjaciołach?
- Wampiry zabijają nie dla samego zabijania, ale dla krwi! – sprostowałam, oburzona. – Wiele z nas pije krew zwierząt, choć są i tacy, którzy, jak jacyś psychopaci, mordują nawet kilkanaście osób dziennie! Często porywają się też na inne wampiry. Zresztą rozmawialiśmy już o tym, a nie sądzę, byśmy potrzebowali robić to jeszcze raz. Nie wierzę, że o takiej rzeczy mi nie powiedziałeś. Gdyby to był jakiś rozwód ciotki, kazirodztwo, adopcja, samobójstwo czy coś, to mogę zrozumieć. Ale to?! Skąd w ogóle wiesz coś takiego! Nie jesteśmy rodziną, nie powinno cię to obchodzić.
Odsunęłam go od siebie i objęłam obiema rękami poduszkę.
- To bolało – usłyszałam jego cichy głos. – Naprawdę. Kocham cię i chcę być dla ciebie kimś więcej niż tylko kochankiem. No, chyba że nie czujesz już tego, co ja.
Spojrzałam na niego ze złością i zniecierpliwieniem przez ramię.
- Weź sobie nie żartuj, bo nie mam do tego humoru – warknęłam. – Ale denerwuje mnie to twoje oddanie mojemu wujowi. Voldemort powie nurkuj w klozecie, ty nurkujesz. Voldemort mówi pluj i łap, ty plujesz i łapiesz. Do cholery, gdyby ci na golasa do ministerstwa kazał wbiec, też byś wbiegł?!
Odwróciłam się z powrotem do niego plecami. Usłyszałam, jak się z moich słów śmieje.
- Nie, jestem mu bardzo wierny i zrobię wszystko, co mi rozkaże – odparł. -  W granicach rozsądku. I sądzę, że on również ma do mnie szacunek jako taki. Samo to, że jeszcze żyję po tym jak się dowiedział, że my… no…
- Uprawialiśmy seks – skończyłam za niego i ponownie na niego spojrzałam. – Co jest z wami? Dlaczego mówicie jakimiś dziwnymi skrótami, których nie rozumiem? Nazywajcie rzeczy po imieniu, po to, do cholery, mają nazwy.
Barty nic na to nie odpowiedział. Za to był tak łaskaw przemyśleć moje wcześniejsze pytanie.

- Wiem o tym od Czarnego Pana – powiedział po dłuższej chwili milczenia. – Jak mówiłem, ufa mi trochę bardziej niż innym Śmierciożercom. No wiesz, to o bracie twojego pradziadka. Naprawdę mi przykro, chciałem ci powiedzieć, ale domyślałem się jak zareagujesz. Czarny Pan wiedział, że natychmiast będziesz myślała o odwiedzeniu tego miejsca…
- Tak, masz rację – przerwałam mu całkiem już spokojnie. – Myślałam o tym. Chciałabym tam pojechać. Nie teraz oczywiście, ale kiedyś… Barty, co jest takiego, co ukrywacie przed mną? Może to, że nigdy naprawdę nie byłam jego siostrzenicą?
- Tu akurat się mylisz. Gdyby tak nie było, Czarny Pan wychowywałby cię? Pomyśl sama.
Westchnęłam ciężko. Rzeczywiście, fakt, byłam podobna do Lorda Voldemorta, jeśli nie w wyglądzie, to w zachowaniu.
- Przepraszam, że rozwaliłam ci biurko – odezwałam się. – Ale byłam tak wściekła… i jeszcze ta Sapphire, przyszła na grób Darli i zaczęła gadać…
Przysunęłam się do niego i pozwoliłam się mu przytulić. Powoli przewróciłam się na plecy. Barty całował mnie tak, jak już dawno tego nie robił, a ja oddawałam posłusznie pocałunki. Nie miałam nic przeciwko temu, skoro już sobie wszystko wyjaśniliśmy. Pod palcami wyczułam guziki od jego szaty. Mogłam rozpiąć je bez przeszkód i oddać się mu po raz wtóry.

*

Odetchnęłam głęboko i oparłam się na łokciu o poduszki, przyglądając się uważnie Barty’emu.
- Dawno nie spaliśmy ze sobą – odezwałam się.
- Tak.
Przysunęłam się do niego, żeby pocałować go w usta. Zobaczyłam na jego szyi coś, co dopiero teraz zauważyłam. Złoty łańcuszek ze złotym, maleńkim krzyżem. Podniosłam go na palcu i przyjrzałam się mu.
- Wcześniej tego nie było – powiedziałam.
- Należał do mojej matki – wyjaśnił. - Niedawno byłem w moim starym domu, nikt już tam nie mieszka, formalnie należy do mnie. Więc nie miałem żadnych oporów, by go nie wziąć.
- Ładny – stwierdziłam, obracając w palcach złoty krzyżyk. – Ale i tak nie wierzę. Może straciłam już poczucie, że twój Bóg może zapewnić mi bezpieczeństwo, nie wiem.
Zaśmiałam się cicho. Crouch nic na to nie odpowiedział. Wiara nie była dla niego łatwym tematem dla rozmów. Wiedziałam, że bardzo był wierzący, ale raczej nie praktykujący. Czasami, głównie pod jego wpływem, zastanawiałam się, czy nie wrócić do starej religii. Ale chyba nie mogłabym żyć bez tych wszystkich zasad, do których przywykłam. Nie wiem właściwie, dlaczego wybrałam Buddyzm. Nie był przecież bardziej czy mniej wymagający. Nie wiem.

Barty również podparł się na łokciu, żeby lepiej mnie widzieć.
- Co cię tak właściwie pociąga w twojej religii? – zapytał. – Wiem, że trudno jest się przerzucić… to znaczy…
- Rozumiem – przerwałam mu z uśmiechem. – Nie jestem pewna. To pewnie gdzieś we mnie siedziało. Mogłam zostać niewierząca, ale nie mogłabym tak.
Wzruszyłam ramionami i sięgnęłam po różdżkę, leżącą na szafce nocnej. Machnęłam nią, a szafa otworzyła się z trzaskiem i z jednej z półek wyleciała jakaś rzecz. Skórzany pasek, zaopatrzony w metalowe haczyki. Przyrząd wylądował bezpiecznie na mojej rozpostartej dłoni. Barty usiadł na łóżku, ja również.
- Cilice – powiedziałam spokojnie, obserwując go, jak bierze ode mnie włosiennicę i przygląda się jej z nieukrywanym zaskoczeniem i przerażeniem.
- Mój Boże – wyszeptał, podnosząc w końcu na mnie wzrok.
- Prawda? – spytałam cicho. – Pokazać ci, co się z tym robi?
Barty nic nie odpowiedział, więc wzięłam od niego cilice, wyszłam z łóżka, ubrałam bieliznę, bo nie uśmiechało mi się paradować po pokoju bez majtek, przyklękłam na jednym kolanie, drugie zaś wyciągnęłam przed siebie. Dookoła uda owinęłam cilice i zacisnęłam pasek. Krew natychmiast wytrysnęła z ran, ale ja nawet się nie skrzywiłam. Uśmiechnęłam się tylko, obserwując reakcję Croucha.
- Przestań! – zawołał. – Dostaniesz zakażenia, będziesz miała blizny…
- No i co z tego? – zaśmiałam się, widząc jednak jego wyraz twarzy, jedną z tych min, które mnie przerażały, dodałam: - Nic mi nie będzie, robiłam to wiele razy.
Odpięłam sprzączkę i, z grymasem bólu na twarzy, oderwałam cilice od uda. Jęknęłam cicho, ale rana chwilę później przestała krwawić i zniknęła całkowicie. Cisnęłam włosiennicę z powrotem do szafy, po czym wróciłam do łóżka. Mimo że było jeszcze jasno, nie mogło być później niż po ósmej, poczułam się bardzo zmęczona. Nie tylko tym wyczerpującym bez wątpienia dniem, ale w ogóle wszystkim. Problemy i te wszystkie zagmatwane sprawy za bardzo mnie przytłaczały, wierzyłam, że gdy przyjdzie sen, odpocznę choć przez te kilka godzin.

Popchnęłam Barty’ego z powrotem na łóżko i pochyliłam się nad nim, żeby go pocałować.
- Jeśli chcesz, możesz iść, wiem, że masz dużo pracy – powiedziałam. – Ja chyba się już położę.
- Zostanę z tobą – odparł.
Położyłam się obok niego i zamknęłam oczy. Sen opanował mnie chwilę później.

*

Rzędy ciał, ubranych w takich samych ciemnozielonych mundurach. Były to właściwie kości. Stałam nad tym dołem, wykopanym głęboko w ziemi, pełnym kości. Zachwiałam się. Usłyszałam czyjeś kroki, więc odwróciłam się. Zobaczyłam człowieka bez twarzy, zupełnie jakby miał białą maskę. Celował do mnie z pistoletu. Zachwiałam się, prawie wpadłam do tego dołu. Nagle zobaczyłam stojących za i dookoła tego człowieka takich samych mężczyzn bez twarzy. Rozległ się strzał…

Usiadłam na łóżku i wrzasnęłam ze strachu. Barty obudził się natychmiast.
- Co się stało? – spytał.
Zauważyłam, że było już ciemno. Zegar wskazywał godzinę dwudziestą trzecią trzydzieści. Odetchnęłam kilkakrotnie.
- To… to było straszne… - wyszeptałam. – Te setki martwych ciał… w czaszkach miały dziury, jak po kulach i ci mężczyźni bez twarzy…
Drżąc ze strachu, podciągnęłam kolana pod brodę i oparłam o nie policzek. Barty usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem.
- Uspokój się – powiedział uspokajającym tonem. – Chodź.
Położył mnie z powrotem na łóżku i przytulił.
- Kocham cię, wiesz? – dodał.
Pokiwałam głową, jednak nadal drżałam ze strachu. Ten koszmar był okropny. Bałam się, że w ogóle nie będę mogła zasnąć. Zamknęłam jednak oczy, czekając, aż sen nadejdzie,

~*~


Cóż, może trochę zanudziłam, ale dzisiaj nie miałam zbyt dużo weny. Założyłam bloga na blogspocie, tu* link. Nie jest to nowe opowiadanie, nie. Tylko dziennik xD Zainteresowanych zapraszam, jeśli ktoś będzie chciał być informowany, to pisać w komentarzach xD Dedykacja dla Monsmorde :* 

33 komentarze:

  1. ~Doska
    12 marca 2010 o 23:49

    przepraszam, że się trochę zaniedbałam w czytaniu, ale mam taki zapierni.cz, że nie wyrabiam na zakrętach xD ostatnie 3 części… świetne, najbardziej podobało mi się to, że Soph znów się kumpluje z Potterem i spółką z.o.o., scena na cmentarzu także super ;] powtarzam się, ale… Barty to ma atrakcje xD pozdrawiam m/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 13 marca 2010 o 12:46
      Ano, Zakon też się cieszy xD Atrakcje? A w jakim sensie? xD

      Usuń
  2. ~Monsmorde
    12 marca 2010 o 23:53

    Z dedykacją dla mnie! Jakże miło! Rozdział bardzo mi się podobał jednak był zdecydowanie za krótki. Zresztą nigdy nie zadowolisz mnie jeśli chodzi o ilość treści. Po prostu za bardzo lubię czytać to opowiadanie. Widzę iż ostatnio nawiązujesz do zbrodni Katyńskiej. Jakoś teraz ,czy może zaraz przypada bodajże 70 rocznica masowego mordu w Katyniu. Mam nadzieję iż wszyscy chociaż słyszeli tą część naszej historii. Bardzo podobał mi się film Wajdy o zbrodni Katyńskiej ale na historii oglądaliśmy jakąś niemiecką produkcję i muszę stwierdzić ,że lepiej ukazywała cierpienia wymordowanych jeńców. Jednak dość już przykrych tematów. Hm…czytając ,wyobraziłam sobie Bartemiusza latającego tak, jak go pan Bóg stworzył, po ministerstwie a tuż za nim stado aurorów. Ha ha ra ha! W sumie mogłabym jeszcze podopisywać to i owo ale matka stoi i mi w kark dyszy. Życzę miłych snów. Dobranoc

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 13 marca 2010 o 12:48
      Teraz w ogóle mam na punkcie zbrodni katyńskiej jakiegoś świra. Tak, 70-lecie było dokładnie 10 marca, pisałam o tym xD

      Usuń
  3. ~Olka
    13 marca 2010 o 00:00

    Mi się rozdział podobał……Barty miał szczęście że Sophie nie nakrzyczała na niego za to nie mówienie prawdy……Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 13 marca 2010 o 12:48
      No, nakrzyczeć to mało powiedziane xD

      Usuń
  4. ~Evelyn
    13 marca 2010 o 09:16

    Czasami dobra jest chwila wytchnienia. Trochę odrażające, że Sophie kaleczy się tym cilice [chyba dobrze napisałam] no ale skoro tak lubi. xD Jestem ciekawa jeszcze czy Sophie zrobi awanturę Voldkowi ;). Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 13 marca 2010 o 12:50
      Jest takie zgromadzenie Opus Dei, tam też się kaleczą, ale robią to też zwykli ludzie. Jako karę dla siebie. Wiesz, niektórzy żeby być silniejsi, niektórym zaś nakazuje religia czy coś… xD

      Usuń
  5. ~Elizabeth Schmitt
    13 marca 2010 o 09:33

    Wybacz, że ostatnio nie komentowałam, ale tak jakoś wyszło. Biedna Sophie, też nie lubię koszmarów. Podoba mi się nowy szablon xD.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 13 marca 2010 o 12:51
      A ja właśnie lubię. Jeśli nie śnią mi się Czarne Dziury xD

      Usuń
  6. ~alice.
    13 marca 2010 o 09:39

    Haha, wczoraj nie zdążyłam skomentować, bo prądu zabrakło. Czaisz? Ależ się wkurzyłam. xD Nagrywałam film i cholera, tylko płytka porysowana, niech ich wszystkich szlag weźmie. xDPowiem szczerze, że zaintrygował mnie taki właśnie tytuł rozdziału. ^^ ; Haha! „gdyby ci na golasa do ministerstwa kazał wbiec, też byś wbiegł?!” – Ten tekst był najlepszy. xD Uśmiałam się, ba! Dostałam jakiegoś napadu śmiechu, że aż moja 6letnia siostra wpadła do pokoju, z pytaniem – jesteś chora, że tak się śmiejesz? ^^ , dobra, koniec tego dobrego. xDCilice nie podoba mi się, aż mną wstrząsnęło czytając o tym… I w dodatku ten sen, gdzie wszędzie było pełno kości i ten mężczyzna bez twarzy, jejku! ;xOho, coś dzisiaj Barty często wyznawał Sophie miłość, jak nigdy. Coś mi się wydaje, że coś się święci. (Te moje przypuszczenia^) a w dodatku przespali się ze sobą, czego dawno nie robili. – co wnioskuję z wypowiedzi Sophie. xD Rozdział podoba mi się, ale nie podoba. – rozumiesz? xD Nie podoba mi się, gdyż jest krótki, ale sama treść podoba mi się. I cóż mogę stwierdzić. xD Miałaś wenę, tylko o tym najnormalniej nie wiedziałaś. Mówię Ci, a ja wiem co mówię. xD Rozdział, oczywiście świetny, cudowny i genialny. ;**pozdrawiam. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 13 marca 2010 o 13:01
      Nom, nam kiedyś też prądu zabrakło. Było już ciemno, w ogóle na całym osiedlu zabrakło, ze 20 miut nie było. A ja właście o Czarnych Dziurach słuchałam. I się wystraszyłam, bo mówili, że jak się czarna zbliża, to zasilanie wariuje, w ogóle wszystko xD Ale na szczęście nic naszej ziemi nie pożarło xD Uuu, coś się święci? W jakim sensie? xD

      Usuń
    2. ~alice.
      14 marca 2010 o 00:50

      Haha, ja to bym chyba całą noc nie spała, gdyby mi światła w domu zabrakło, podczas oglądania czegoś o czarnej dziurze. xDA może on chce ją zdradzić? xD Nie no, no właśnie nie wiem co się święci, nie mogę Barty’ego rozgryźć. xD Jakiś ostatnio skomplikowany jest. Wcześniej był prosty jak drut, a teraz… szkoda gadać. xD Jak coś wymyślę, to Cię poinformuje. :P

      Usuń
    3. 14 marca 2010 o 10:31
      Nie, zdradzić jej nie chce, widział przecież jej reakcję na zdradę Sapphire xD

      Usuń
    4. ~alice.
      14 marca 2010 o 13:54

      No tak! Jak mogłam być taka głupia i o tym zapomnieć? xD No nie wiem! Ale i tak wiem, że coś się święci. ;D mwahaha! ;]]

      Usuń
    5. 14 marca 2010 o 14:05
      Więc podziel się z nami swoją ideą xD

      Usuń
    6. ~alice.
      14 marca 2010 o 14:12

      Uwaga! Uwaga ludzie, dzieci i potwory z innej planety! ;D Alice dzieli się z wami swoimi… czymś tam! ;D Informuję was, że w moim mniemaniu Barty coś kombinuje! Co? Jeszcze nie wiem. ;D – Poczekam jeszcze kilka rozdziałów i się dowiem. xD mwahaha! ;D

      Usuń
    7. 14 marca 2010 o 14:15
      Nooo, aż mnie porwało xD

      Usuń
  7. ~Satia
    13 marca 2010 o 13:56

    A mnie się właśnie ten rozdział bardzo podobał:) Cieszę się, że wreszcie jakiś problem został przynajmniej tymczasowo rozwiązany. Dobrze, że Sophie pogodziła się z Bartym. Nie ma to jak szczera rozmowa. Nie podoba mi się tylko jedna rzecz. Albo raczej niepokoi. Dlaczego za każdym razem, gdy Barty mówi, że kocha Sophie, ona odpowiada ‚wiem’. Sama też mu nigdy nie wyznaje, że go kocha. Ona czuje w ogóle coś do niego? Mam nadzieję:/Ech, ale Sophie jak już ma koszmary, to na całego. Prawdę mówiąc nie chciałabym czegoś podobnego zobaczyć, nawet w koszmarze. A oni nie powinni być trochu ostrożniejsi? Jeszcze wejdzie Czarny Pan i będzie jadka:/W każdym razie rozdział jest świetny;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 13 marca 2010 o 14:20
      Ona już wystarczająco się mu nawyznawała miłości xD No, według mnie powinni być ostrożniejsi pod innym względem, bo Sophie jest nadal po części człowiekiem, tak samo jak Bes. Ona jakoś ze śmiertelnikiem miała szóstkę dzieci. No a Voldka przecież nie było, pisałam o tym, że uzyskał kilka lub kilkanaście godzin spokoju, tam, na początku xD

      Usuń
    2. ~Satia
      13 marca 2010 o 15:31

      No wiem, pamiętam. Ale z Voldemortem to nigdy nic nie wiadomo. On ma talent do pojawiania się w różnych niespodziewanych momentach:DCo?! Ale ty mówiłaś, że oni nie mogą… z resztą mniejsza. Ja to bym się nawet ucieszyła;P Jedyny problem, którego pojawienie się naprawdę by mi pasowało. To mogłoby być zabawne >:) Cóż, mogę mieć nadzieję:*

      Usuń
    3. 13 marca 2010 o 15:46
      Taaak, rzeczywiście zabawnie. Dla Sophie to byłby dramat, dla Voldka zawał, a dla Barty’ego śmierć. No, ja powiedziałam, że być może nie mogą. Ale można mieszać niektóre gatunki. Jak samica osła z samcem konia, czy odwrotnie. I wychodzi muł xD

      Usuń
    4. ~Satia
      13 marca 2010 o 16:23

      Hm… niekoniecznie. Voldek jest całkiem zdrowy jak na razie. Sophie przeżyła już nie jeden dramat. Z resztą, czy ciąża to naprawdę taka tragedia? A Barty… no, tu już trochę gorzej xD Ale skoro już Soph spodziewałaby się jego dzieciaka, to może jednak by go przemieniła. No i na pewno wstawiłaby się za swoim ukochanym i nie pozwoliłaby wujowi go sprzątnąć;PCo do tego, już wcześniej przyszło mi to do głowy, ale nie znam się do końca na wampirach z twojego opo, więc nie chciałam się kłócić;P Ale skoro już wchodzisz w takie rozważania, znaczy, że można się spodziewać czegoś w tym guście? Powiedz, prooooszęęęę !!! :(

      Usuń
    5. 13 marca 2010 o 16:26
      Dobrze, powiem. Można się spodziewać, nie mówię, że nie. Tak samo jak można się spodziewać tego, że w tym momencie mój tata nagle wpadnie do mojego pokoju i oświadczy, że zdejmuje hasło xD

      Usuń
    6. ~Satia
      13 marca 2010 o 16:50

      Ech, jesteś bezlitosna! Ale trudno. Zobaczymy, jak się rozwinie sytuacja. Ja i tak jestem za tym, żeby związek Bartyego i Sophie się utrzymał. Jak im go rozwalisz, to się normalnie wkurzę! >:/

      Usuń
    7. 13 marca 2010 o 16:56
      Wiem, że jestem xD Ale nie rozwaliłabym związku, który i ja mocno popieram xD

      Usuń
    8. ~Satia
      13 marca 2010 o 18:17

      Heh, w takim razie ci wybaczam :*

      Usuń
    9. 13 marca 2010 o 20:27
      Czuję się zaszczycona xD

      Usuń
    10. ~Monsmornia
      14 marca 2010 o 10:44

      Mi się taki pomysł nie podoba ,bo co później z dzieciakiem? Pozatym nawet lubię Bartemiusza a taka wpadka raczej kosztowała by go życie. Chyba ,że Sophie wywiezie go gdzieś ,zanim Voldi dojdzie do siebie po zawale. Jednak nie popieram tego pomysłu.

      Usuń
    11. 14 marca 2010 o 10:50
      Więc ród Crouchów ma wygasnąć? Barty jest jedynym dziedzicem, i popatrz, tak tanio by się wyłożył, mając na wyciągnięcie ręki dziewczynę, która mogłaby mu urodzić dziecko i jakoś ten ród przedłużyć xD Tego chcecie? xD

      Usuń
  8. Pisarka
    13 marca 2010 o 16:37

    Informuję, iż u mnie na blogu, http://www.lily-evans-james-potter, pojawił się rozdział. Serdecznie zapraszam i liczę na opinie. <3

    OdpowiedzUsuń
  9. ~kotka
    13 marca 2010 o 20:00

    Notka całkiem fajna. Ale chyba przestanę czytać Twojego bloga. Niestety… przeczytałam zbyt dużo opowiadań i to odbiło się na moim stylu pisania. Jest fatalny. Te błędy, które popełniają autorki blogów utknęły mi w pamięci. Oceny z polaka ostro poszły w dół, a moje opowiadanie jest kiepskie, to co piszę, sztuczne i sztywne. Ehh, długo mi zajmie pozbieranie się. Może kiedyś wrócę. Bardzo lubię Twojego bloga. A Barty;ego już mam dość. To staruch xdd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 13 marca 2010 o 21:30
      Cóż, dobrze, że opuszczasz moje opowiadanie nie ze złości czy zniesmaczenia, tylko robisz sobie przerwę, może dłuższą, może krótszą, a może wieczną… To bardzo joli z Twojej strony, że mi powiedziałaś, a nie odeszłaś i zostawiłaś mnie w niewiedzy. Oczywiście, jest mi bardzo przykro, że opuszcza mnie jedna z czytelniczek, ale jeśli tak trzeba, to nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć Ci powodzenia w dalszym życiu, może beze mnie, ale jednak w życiu.

      Usuń