- Że co proszę? – spytał trochę zdenerwowany. – Metamorfozę?
Uśmiechnęłam się w taki sposób, żeby dobrze było widać moje ostre kły.
- Denerwujesz się – zauważyłam. – Niepotrzebnie.
Zrobiłam krok w jego stronę. Crouch cofnął się instynktownie. Zaśmiałam się cicho i zrobiłam gwałtowny ruch. Barty uderzył plecami o ścianę.
- Chcesz mnie zmienić w wampira? – zapytał drżącym głosem.
- Tak.
To było bardzo zabawne, obserwować, jak Barty próbuje uciec przede mną. Zwykle to raczej szukał mojego towarzystwa, sądził, że rozumiem go bardzo dobrze. Tak było. Jednak on nie rozumiał mnie wcale. Przynajmniej nie tą moją wampirzą stronę.
- I wiesz, to dziwne, że dopiero się zorientowałeś – dodałam, idąc powoli w jego kierunku. Barty przekręcił nieco głowę, kiedy byłam już bardzo blisko niego. Utkwiłam wzrok w szkarłatnej żyle na jego szyi, prześwitującą przez aksamitną skórę. – To tylko chwilka, nawet nie poczujesz.
- Zrobisz mi to, mimo mojej niezgody? – spytał.
Znów się zaśmiałam.
- Armand tak zrobił, a ja teraz doceniam jego gest – odparłam.
Oparłam ręce o jego pierś i pocałowałam go w szyję. Już mówiłam ci, że nie chciałam go zabić. Nawet nie miałam w zamiarach teraz ofiarowania mu Daru Ciemności. Był za słaby. Jego dusza nie wytrzymała by jej. Zwariowałby po prostu. Z kolei ja nie zniosłabym wysłuchiwania jego szaleńczych jęków przez kolejne tysiąclecia.
Nie mogłam się jednak oprzeć, żeby nie wbić na milimetr kłów w jego skórę. Barty wzdrygnął się, kiedy tylko poczuł ukłucie, ale objęłam go jedną ręką w pasie, żeby go uspokoić.
- Mam pomysł – odezwałam się, kiedy wyciągnęłam kły z jego rany. – Najpierw się z tobą prześpię, później cię zmienię.
Zanim zdążył się zorientować, pazurami rozdarłam mu koszulę.
- Będziemy żyć wiecznie, mój kochany – dodałam, kiedy powaliłam go na kanapę.
*
Rano obudziłam się jeszcze grubo przed Bartym. Przez chwilę przyglądałam się mu, nie myśląc o niczym. W końcu wymknęłam się spod jego płaszcza, którym byłam okryta i ubrałam się. Wzięłam różdżkę, leżącą na stoliku i wyczarowałam nią szklankę alkoholu. Lubiłam czasem się napić, kiedy pragnienie krwi było nie do zniesienia.
Wzięłam z gzymsu kominka ruchome zdjęcie i usiadłam w fotelu, z którego wcześniej strzasnęłam kurz. Przyjrzałam się fotografii. Przedstawiała małego, jasnowłosego chłopca, jakąś młodą blondynkę i mężczyznę z wąsami. Patrząc na tego trzeciego, aż parsknęłam śmiechem. I pomyśleć, że nie ma go już dzięki jego własnemu synowi. Jakie to słodkie…
Barty poruszył się, westchnął przeciągle i otworzył oczy. Kiedy zobaczył mnie już ubraną, popijającą jakiś mocny trunek ze szklanki i przyglądającą się jego rodzinnej fotografii, podciągnął się na łokciu i oparł się o twardy podłokietnik.
- Wczoraj byłaś straszna – odezwał się.
Zaśmiałam się i wypiłam resztę magicznego napoju z dużej szklanki.
- I jak ci się podobało? – spytałam, wstając z fotela i idąc w jego kierunku. – Może spełnię tę drugą część mojej obietnicy?...
Usiadłam na jego brzuchu i pocałowałam go w usta.
- Będziesz rządził ze mną wiecznie – dodałam, całując go teraz po szyi.
- Ale będę też musiał się wyrzec Boga – odrzekł, odpychając mnie od siebie delikatnie.
Zaśmiałam się.
Barty bardzo mi przypominał Hermionę Granger. Ale tylko pod względem mądrości książkowej. Różnił się od niej też oczywiście tym, że był o niebo przystojniejszy niż ona, miał też wrodzoną inteligencję… Gdyby jednak bardziej zainteresował się moją naturą, nie musiałby się mnie wcale bać. Wiedziałby też, że wampiryzm nie jest zły. Zależy, jak kto na to patrzy. Ja pokazałabym mu, jak postrzegać Dar Ciemności w pozytywny sposób.
- Nie prawda – wyszeptałam mu do ucha. – Armand jest wierzący.
- Skąd to wiesz?
- Nie wiem – odparłam i zrobiłam paznokciem na jego ramieniu podłużną kreskę, która natychmiast zalśniła krwią. – Ach, ten czerwony atrament życia…
Barty obserwował, jak na nowo wbijam kły w jego ciało i sycę się tą smakowitą krwią. Kiedy oblizałam z wyraźną lubością wargi, aby upewnić się, czy aby na pewno nie pozostała na nich nawet kropla.
- Jakie to uczucie? – spytał. W jego oczach widziałam prawdziwe obrzydzenie.
- Jak… seks – odpowiedziałam. – Tylko o stokroć mocniejsze i trwalsze. Nie wiem, jak ci to objaśnić. Dla mnie odczucia erotyczne nie mają aż takiego znaczenia. I pod tym względem właśnie jesteśmy do siebie podobni.
Oparłam policzek o jego pierś i słuchałam w milczeniu bicia jego serca. Próbowałam odeprzeć od siebie szum krwi w jego żyłach. Nie było to jednak takie proste. Zacisnęłam paznokcie na jego prawym przegubie. Gdyby nie okropne pragnienie, byłabym najdalsza od zrobienia mu krzywdy.
Crouch aż syknął z bólu.
- Przepraszam – powiedziałam mechanicznie, wstając natychmiast. – Czuję się jak spragniony człowiek na pustyni, widzący oazę, która okazuje się tylko fatamorganą. Czarny Pan nie rozumie tego, bo nigdy nie doświadczył takiego uczucia na własnej skórze. Ubierz się już i nie prowokuj mnie.
- Mówiłaś, że nie chcesz zrobić mi krzywdy – stwierdził, podnosząc z podłogi rozdartą koszulę, którą naprawił jednym machnięciem różdżki.
- Bo nie chcę – odparłam, odkładając na miejsce porzucone rodzinne zdjęcie Crouchów. – Ale muszę zaspokoić pragnienie, które męczy mnie już od dwóch lat. A jeśli bym ciebie odsączyła, to mogłabym ci wyrządzić trwałą krzywdę. Gdyby Armand wrócił…
- Odeszłabyś z nim? – wpadł mi w słowo.
Wzruszyłam ramionami. Nie zastanawiałam się nigdy głębiej nad tym, co bym zrobiła, gdyby Armand wrócił. Z pewnością najpierw rzuciłabym się na niego, złorzecząc i bijąc pięściami po jego twarzy, ale później… Może powiedziałbym mu, co robi Voldemort. Ciekawe, czy on boi się wampirów. Będę musiała zapytać…
Ale czy odeszłabym z nim… Pewnie tak. Nigdy bym tego nie przyznała na głos, ale w sercu słyszałam jakiś głos, który podpowiadał mi, że nawet bym się nie zawahała.
- Jeśli tak, to zabrałabym cię ze sobą – odrzekłam. – Armand nie broniłby mi krwi, a tobie wolności.
Nie chciałam już dłużej o tym rozmawiać. Przestałam chodzić nerwowo po pokoju. Kiedy Crouch już się ubrał i zapiął swój długi, skórzany płaszcz, chwyciłam go za rękę i teleportowałam się.
Barty zachwiał się, podobnie jak poprzedniego wieczora.
- Dam ci pewną radę – rzekł. – Robisz to zbyt chaotycznie. Spokojnie. Nikt cię nie goni.
- Nikt, oprócz rozwścieczonego Czarnego Pana – odpowiedziałam szybko, dojrzawszy go, wychodzącego zza zakrętu.
Puściłam jego rękę i uciekłam do swojej sypialni. Podskoczyłam wysoko i wbiłam paznokcie w sufit. Teraz wisiałam niczym komar, czekając, aż Lord Voldemort wkroczy do mojego pokoju, jak do sracza i naskoczy na mnie.
Trwało to chwilę. Na korytarzu rozległo się echo, które poniosło jakieś chlaśnięcie. Najprawdopodobniej Barty otrzymał nagrodę za nie spędzenie nocy w domu. Teraz zajmie się mną.
Przylgnęłam całym ciałem do sufitu.
Voldemort wparował tutaj bez pukania. Rozglądał się przez chwilę. A kiedy już jego wypatrywania nie przyniosły oczekiwanych skutków, warknął ze zniecierpliwieniem:
- Wyłaź, albo znajdę cię i przełożę przez kolano.
Westchnęłam ciężko. No tak, duże dziecko się obudziło i stwierdziło, że jest głodne.
Zeskoczyłam z sufitu i wylądowałam tuż przed nim. Voldemort wzdrygnął się, lecz sekundę późnie jego twarz przybrała bardziej stanowczy wyraz, żeby nadrobić tę chwilę słabości.
- Co to ma znaczyć? – zapytał. – Znikacie na całą noc. A ja się tylko zastanawiałem, co robiliście.
- Można powiedzieć – odpowiedziałam spokojnie, jakby jego ostre słowa były tylko drwiną. – Że zgłębialiśmy słodką tajemnicę krwi.
~*~
Mam nadzieję, że się podoba. Teraz nie mam czasu, żeby się rozpisywać, bo muszę nadrobić parę notek na innych blogach. Miałam dziś konkurs recytatorski, muszę się pochwalić xD Nie narzekam, nie narzekam. Cóż, tyle mówię o tych wampirach, że muszę wkrótce jakiegoś tu dać xD Dedykacja dla Domitilli :*
~Doska
OdpowiedzUsuń12 października 2009 o 22:15
uuu… no to nie dobrze…ale oni beda wyjatkowi i nie beda sobie skakac do gardel xDhahaha uwielbiam jak Voldi sie wscieka xD tez bym tak chciala na suficie posiedziec … ;) no to zmieni go czy nie zmieni? nieee… nie zmieni ;P
~Doska
Usuń12 października 2009 o 22:15
ja cie krece w lewej rece :O jestem pierwsza… o jaaaa xD
12 października 2009 o 22:20
UsuńZobaczy się xD W sumie, to może masz rację, bo Sophie nie jest pełnoprawnym wampirem xD Otrzymała tylko krew Armanda, a on nie napił się za to jej. Więc Barty też będzie taki, jak ona xD
~Doska
Usuń13 października 2009 o 22:01
no widzisz x) zawsze jest wyjscie
13 października 2009 o 22:03
UsuńAle nie zawsze dobre. To jest właśnie tragizm bohatera xD
~carmen37
OdpowiedzUsuń12 października 2009 o 22:18
2!!!!
12 października 2009 o 22:21
UsuńBrawo xD
~carmen37
Usuń13 października 2009 o 16:39
Dżiassssssssssss, ale zaj*bisty rozdział!!!
13 października 2009 o 19:53
UsuńDziękuję xD A propos, jakie to ludzie tworzą odmiany od słowa „Dżisus” xD
~kicysława
OdpowiedzUsuń12 października 2009 o 22:41
Mmmm… Mówiłam już że uwielbiam taką mroczna, straszną , wampirzą, odważną, potężną, piękną mrożącą krew w żyłach Sophie? xDRozdział ponownie zajejbisty,a szczególnie jak wyibrażałam sobie to z krwią i pozątek i koniec… Ogółem- całość ;] Co tu więcej mówić, zresztą jak już to chwalić :D Czekam na kolejny rozdział ;]
13 października 2009 o 19:55
UsuńTaak, krew zawsze jest najlepsza xD
~Olka
OdpowiedzUsuń12 października 2009 o 22:42
Fajny rozdział.Domyślałam się że będzie protestować i Sophie nie zmieni go w wampira.Czekam na next.Pozdrawiam.
13 października 2009 o 19:57
UsuńNo pewnie, nie było gotowy, więc czemu miałaby to zrobić? xD Nie jest tak bezduszna jak Armand, chociaż pod innymi względami on ma od niej więcej serca, niż ona sama xD
~Nadine
OdpowiedzUsuń13 października 2009 o 13:40
Ach, no po prostu idealnie. Ale Soph w sumie mogłaby go zmienić w wampira. Mieliby dla siebie całą wieczność. ;P Wiem jednak, że tego nie zrobi.Uwielbiam wściekłego Voldusia! xDNo świetnie! ;**
13 października 2009 o 19:58
UsuńMogli by mieć dla siebie całą wieczność i… wujka na karku xD Bardzo zachęcająca hipoteza xD
ineskryszen@autograf.pl
Usuń14 października 2009 o 13:40
A tam. Sophie przecież mogłaby się wyprowadzić. Chyba nie chcesz powiedzieć, że do końca życia będzie uczepiona szaty Voldiego xD
14 października 2009 o 16:01
UsuńNo, dokładnie xD On jest nieśmiertelny, ale Sophie nie będzie on wnerwiał xD
~Kada113
OdpowiedzUsuń13 października 2009 o 16:00
no no,.. wampiry… to mi się podoba… to życzę weny na inne blogi i mam nadzieję, że dalsze rozdziały też będą cudoowne. Mam nadzieję, że nie zrobisz z Sophie dziewczyny-małpy, chociaż to ostatnie z lordem voldemortem było dobre
13 października 2009 o 19:59
UsuńMogłaby to też być dziewczyna-komar… raz mi komar na suficie usiadł taki ogromny, to go rozbabrałam zeszytem od chemii xD I tata musiał malować sufit xD
Pozy_tywka
OdpowiedzUsuń13 października 2009 o 16:44
Witam, witam i o zdrowie pytam! Tak poważnie to błagam daj jakiegoś wampira. Kocham takie klimaty ( pani Meyer źle mi się kojarzy). Wstaw jakiegoś nieśmiertelnego, ale takiego ciekawego. Wiem, mój komentarz brzmi jak po przejściu huraganu i dwóch nawałnic, ale to nic mnie tak jest dobrze.
13 października 2009 o 20:05
UsuńDam nieśmiertelnych, i to dwóch, a później już będą wchodzili drzwiami i oknami xD
~ Pozy_tywka
Usuń13 października 2009 o 20:47
Dzieki Ci o wielka. (to chyba trza bylo napisac z duzych liter) przepraszam za brak ogonkow i za ogolne bledy, ale niestety pisze z komorki, a tu trudno to pisac szczegolnie w necie. To ta samam Pozy_tywka tylko z tylda.
13 października 2009 o 20:49
UsuńxD Ja tam wolę pisać zawsze z kompa, bo w komórce nie działają mi 1,5 i 6 xD A słowa bez tych liter, ukrytych pod tymi przyciskami to już nie są słowa. SMS’Y w moim wykonaniu to na prawdę prześmieszna rzecz xD
Pozy_tywka
Usuń14 października 2009 o 13:15
Czasami internet w komputerze mi siada i zostaje tylko komórka. Co do niedziałających klawiszy ja tak miałam tylko, że z 3 i 8.
14 października 2009 o 15:55
UsuńCo się stało? Moją komórkę zalało xD
~Pozy_tywka
Usuń14 października 2009 o 19:37
Moja, ze tak powiem wykapala sie ze mna. Na cale szczescie po naprawie jakos zyje.
16 października 2009 o 15:39
UsuńNo, gdybym ja miała naprawiać moją komórkę, to za te pieniądze bym sobie mogła kupić ze trzy takie same xD
Domitilla
OdpowiedzUsuń13 października 2009 o 19:01
Oh! Dzięki za dedykację! Bardzo podobał mi się ten rozdział. Komiczne było to jak Barty uciekał przed Sophie kiedy niby chciała go zamienic w wampira. A najbardziej odoba mi się ten ostatni fragment. Rozmowa Sophie z Riddlem.Czekam na kolejną.PozdrawiamDomitilla[opowiesc-diabla]
13 października 2009 o 20:06
UsuńRozmowa, albo raczej zabawa w małpy xD
~kotka
OdpowiedzUsuń13 października 2009 o 20:21
Podobało mi się. Dobrze Barty nie został wampirem. Moim zdaniem się nie nadaje, no ale ja na początku myślałam, że Sophie to sławna piosenkarka i że jest nawet słodka. Ale teraz jest super! Chociaż jedyna postacią, która ciągle gada to samo, jest Voldek. Szczerze mówiąc, to brakuje mi tego ciskania różnymi rzeczami. Wkręcisz to jakoś?
13 października 2009 o 20:23
UsuńNo jasne, że wkręcę, a jak xD Przecież nie mogę tak zbrukać jej brudnego imienia xD Mam jeszcze pomysł na coś xD Ale to dopiero za kilka rozdziałów xD
andziaa131@buziaczek.pl
OdpowiedzUsuń14 października 2009 o 13:00
Serdecznie zapraszam na nowy rozdział {www.corka-ciemnego-zla.blog.onet.pl} Pt.: „Zakazany Las”~ Eles.