26 października 2009

Rozdział 202

Wyszłam z łazienki. Sapphire jeszcze nie wróciła. Najwidoczniej ją zadowalają takie denne imprezy, bo nie skosztowała prawdziwego życia. Będę jej to musiała kiedyś powiedzieć…
Ashley siedziała u wezgłowia swojego łóżka, obserwując mnie spode łba. Wykrzywiłam się jej i powróciłam do pakowania.

Sapphire wpadła do sypialni jakieś kilkanaście minut temu. Wyglądała na bardzo szczęśliwą.
- Ty już tutaj? – spytała.
- Sanguini wyszedł, więc ja również – odparłam. – Czekałam tylko na ciebie, żeby się pożegnać.
Sapphire, która zajęta była właśnie rozpinaniem butów, wyprostowała się.
- A wybierasz się gdzieś?
Chwyciłam Glorię pod pachę i rączkę od kufra.
- Tak będzie najlepiej, zresztą chciałam jeszcze z kimś porozmawiać – rzuciłam jej ostrzegawcze spojrzenie, żeby więcej już nie pytała.
Sapphire przytaknęła, a ja bez najmniejszego problemu zniknęłam.
Wylądowałam lekko po środku sali wejściowej. Upuściłam Glorię i zaczęłam wtaszczać walizkę po schodach na pierwsze piętro.
Rozległy się na korytarzu kroki. O tej porze spodziewałam się tutaj tylko Voldemorta i Barty’ego. Zobaczyłam jednak nadchodzącą od strony schodów, prowadzących na drugie piętro Bellatriks.
- Ty już tutaj? – spytała. – Draco dopiero jutro wieczorem ma przyjechać.
- Nie wspominaj mi o osobie – warknęłam.
Bella chciała mi pomóc z walizką, ale odtrąciłam jej rękę i wtaszczyłam kufer na ostatni schodek.
- Chyba nie będziesz mi w tym stanie pomagać – powiedziałam. – Czarny Pan u siebie?
Ta pokiwała głową.
- Świetnie – dodałam i skierowałam się ku swojej sypialni.
Nikt tam nic nie odważył się pozmieniać. Tylko by spróbował.
Oparłam walizkę o ścianę. Gloria wemknęła się za mną przez minimalną szparę pomiędzy drzwiami a framugą i wskoczyła na łóżko. Wyszłam z powrotem na korytarz. Bellatriks już odeszła. Echo tylko niosło jeszcze przez chwilę jej kroki, aż w pewnej chwili wszystko ucichło.

Zapukałam do drzwi komnaty Czarnego Pana. Nie doczekawszy się odpowiedzi, weszłam do środka.
Voldemort siedział jak zwykle na swoim tronie, podpierając policzek jedną ręką. Oczy miał zamknięte, a mój wyostrzony, wampiryczny słuch doskonale mógł wychwycić jego miarowe, głębokie oddechy.
Czarny Pan spał. Naprawdę spał. Lord Voldemort, Ten, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać – śpi. I to głęboko. Cóż, nawet jego praca wcześniej czy później wykończy…
Przeszłam powoli przez komnatę i pochyliłam się nad wujem.
- Wstawaj, bo zaśpisz do szkoły – wyszeptałam.
Voldemort drgnął. To wzdrygnięcie było aż tak groteskowe, że uśmiechnęłam się mimo woli.
Westchnął przeciągle i otworzył oczy. Zmieszany, że zastałam go w tak ludzkiej sytuacji, jak sen, unikał mojego spojrzenia.
- Co tutaj robisz? – zapytał. – Przecież pociąg wyjeżdża dopiero jutro. Miałem wysłać po ciebie kilku Śmierciożerców.
Przewróciłam oczami.
- Właśnie dla tego wolałam wrócić dzień wcześniej.
Usiadłam na swoim tronie i utkwiłam w nim wzrok. Chciałam go zapytać o parę rzeczy, ale bałam się odpowiedzi. Czy kontaktował się z wampirami? Jeśli tak, to dla czego odmawiał mi z nimi spotkań? Było by podłe z jego strony, gdyby zatajał przede mną fakt, że widuje się z nieśmiertelnymi, podczas gdy moim największym marzeniem jest spotkać się z którymś.

- Wczoraj dostałem to – odezwał się nagle, wstając z tronu.
Podszedł do kominka i wziął z jego gzymsu jakąś szkarłatną kopertę. Na początku pomyślałam, że to wyjec, ale kiedy z powrotem usiadł na swoim miejscu, stwierdziłam, że to zwykły list. Przede wszystkim nie dymił się, jak to wyjce właśnie czynią.
- Co to jest? – zapytałam.
- Przeczytaj.
Wyciągnęłam z otworzonej już koperty kartkę pergaminu, na której schludnym, kobiecym pismem napisane było zaproszenie.

Pragniemy Państwa zaprosić na uroczysty bal, który odbędzie się w Boże Narodzenie w naszym domu z okazji wyswobodzenia Śmierciożerców z niewoli i wszystkich sukcesów Czarnego Pana.
Narcyza i Lucjusz Malfoy

Uniosłam brwi. Voldemort popatrzył ze zdziwieniem na moją rozbawioną twarz.
- Ostatnio nic, tylko włóczę się po samych imprezach – wyjaśniłam.
- Oczywiście, grzecznie odmówimy – powiedział Czarny Pan takim tonem, jakby to było coś oczywistego.
Zaśmiałam się.
- Zwariowałeś? – zapytałam. – Idziemy. Przecież to bal głównie na twoją cześć. Nie możesz nie przyjść. Obrazisz uczucia swoich Śmierciożerców.
- A co mnie obchodzą ich uczucia – prychnął, machając lekceważąco ręką.
- A moje?
Riddle westchnął ciężko.
- I myślisz, że co ja tam będę robił? – spytał w końcu.
- Będziesz siedział i to wszystko nadzorował – odparłam. – A ja będę piła i balowała tak, jak mnie się podoba. Ta impreza u Slughorna była strasznie sztywna.
- Dobrze. Skoro chcesz, to pójdę z tobą – zgodził się Voldemort. – Należy ci się trochę rozrywki po tym wszystkim.
Spojrzałam jeszcze raz na list i oddałam go wujowi.
- Idę spać – stwierdziłam, wstając. Pożegnałam się z nim i poszłam do swojej sypialni.

Machnęłam różdżką w stronę kufra, żeby sam się rozpakował. Wystarczyło mi już pakowanie go. Sama usiadłam na łóżku i spojrzałam w okno. Znowu zaczął padać śnieg. Ale Glizdogon będzie miał jutro do odśnieżania…
Usłyszałam kroki na korytarzu i czyjeś głosy. Podeszłam do drzwi, uchyliłam je i wystawiłam głowę przez szparę.
Zauważyłam Croucha i Rabastana, rozmawiających o czymś, prawie do połowy skrytych za jakimiś brązowymi workami. A to ciekawe i niebywałe. Barty niesie coś odmiennego od stosu dokumentów?
- Szkoda, że nie mam aparatu – odezwałam się.
Obaj mężczyźni zatrzymali się, kiedy przechodzili obok mojej sypialni.
- Co tu robisz? – zapytał, jak niedawno jego pan, Barty.
- Przyjechałam wcześniej, co, nie cieszysz się?
Wzięłam od niego worek i zarzuciłam go na szczyt tego, który trzymał Rabastan.
- Sam się tym zajmiesz – zwróciłam się do niego. – A z tobą muszę pogadać.
Zanim którykolwiek zdążył zaprotestować, wciągnęłam Croucha do swojego pokoju i zatrzasnęła Lestrange’owi drzwi przed nosem.
Barty usiadł na brzegu łóżka, wziął na kolana Glorię i zaczął głaskać ją po grzbiecie. Lubił ją, a ona lubiła jego, mimo że nie spotykali się często. Zaczynam mówić o kotce jak o człowieku, wiem, że to nie mądre, ale ona była dla mnie jak członek rodziny.

Przez chwilę milczeliśmy. Pokój wypełniało tylko głośne mruczenie Glorii.
- Głupio się zachowałam podczas naszego ostatniego spotkania – odezwałam się.
Przypomniała mi się ostatnia moja wizyta w jego sypialni. Po wszystkim po prostu ubrałam się i wyszłam bez słowa, bacznie przez Croucha obserwowana. Przez to wspomnienie zrobiło mi się jeszcze bardziej głupio. Spuściłam głowę.
- Zrozumiałe, że ci się nie podoba moja praca – powiedział spokojnie. – Nikt nie nauczył cię zabijać, Armanda nie było przy tobie, a Marius był temu przeciwny.
Pokiwałam w milczeniu głową. To dziwne, że mówi o nieśmiertelnych tak, jakby ich znał osobiście, albo chociaż z widzenia.
- Teraz, kiedy inaczej na to patrzę, perspektywa pozbawienia kogoś życia wydaje mi się przerażająca – mruknęłam.
- Nie chcę tego robić, wierz mi – odpowiedział. – Ale nie mam wyboru.
- Masz wybór, ale polubiłeś to i nie chcesz widzie innego wyjścia – podniosłam odrobinę ton głosu.
Barty zmroził mnie spojrzeniem. Nie lubiłam, kiedy tak na mnie patrzył. Wtedy przypominał mordercę jeszcze bardziej.
- Jak w ogóle możesz mi wypominać, że jestem Śmierciożercą. Sądziłem, że jesteś zadowolona, bo gdyby nie to, nigdy byśmy się nie poznali – rzekł.
Nie chciałam się z nim kłócić, więc zakończyłam temat.
- Idź już spać – dodał.
Zdjął ze mnie bluzkę i spodnie i przykrył mnie kocem. Pochylił się jeszcze, żeby pocałować mnie w policzek na pożegnanie. Taki był opiekuńczy. Byłby dobrym ojcem, czego o moim powiedzieć nie mogłam.

Kiedy zamknął drzwi, długo jeszcze wpatrywałam się w plamkę światła, wpadającej do mojej sypialni przez dziurkę od klucza. W końcu i ono zgasło, a na korytarzu rozległy się energiczne kroki Czarnego Pana, zmierzającego do swojej komnaty na zasłużony odpoczynek. Rzadko udawało mi się usłyszeć, jak przerywa pracę i wraca do sypialni. Zawsze wstawał przed nami i kładł się spać najpóźniej. On to dopiero był pracoholikiem.

~*~


Zostało mi jeszcze zaledwie kilka minut, więc się nie rozpisuję. Obiecałam, że będzie lepiej, więc jest xD Nie miałam jednak jakoś pomysłu na tytuł. Dedykacja dla Lottie :* 

31 komentarzy:

  1. ~alice
    26 października 2009 o 22:23

    1?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 30 października 2009 o 17:04
      Hmmm… może tak… xD

      Usuń
  2. ~kicysława
    26 października 2009 o 22:23

    1

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 30 października 2009 o 17:04
      Pierwsza… druga… nie wiem.

      Usuń
  3. ~alice
    26 października 2009 o 22:25

    Ja byłam 1. ;PP Lordzio spał? ;dd nie no, tego jeszcze nie słyszałam. xD notka bardzo wciągająca. :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 30 października 2009 o 17:05
      No to ja już nie wiem. Remis xD Voldek spał, oczywiście, bił rekorg Robiego Zgniłka xD

      Usuń
  4. ~kicysława
    26 października 2009 o 22:32

    xD A jednak druga, ale i tak jestem z siebie dumna :DWorki?- pierwsza myśl to te plastikowe z ciałami;]Voldemort taki ludzki, hah :pW sumie to wciąż nie rozumiem czemu Soph dopiero co „odkryła” że Barty jest mordercą. Są nimi też Voldek i Armand i Glizdek nawet! No coż… Ale będzie za to kolejna impreza ;] Ooo, właśnie, co do bycia mordercą… To… Hmmm…. Zawsze wyobrażałam sobie Soph jako osobę która bez mrugnięcia okiem rzuci w kogoś Avadę xDSiem pocieszyłam, jakiś komentarz wyprodukowałam, to pozostaje czekać na partyyy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 30 października 2009 o 17:06
      Nie. Nie zrozumieliście mnie. Sophie zmiękła przez tą sprawę z Syriuszem. Ale po imprezce się jej odmieni xD

      Usuń
  5. ~Lottie.
    26 października 2009 o 22:59

    Dzięki za dedykację :* Rozdział niezwykłych odkryć. Voldemort śpi i jest pracoholikiem, Barty nie nosi tylko dokumentów xD. Byle, żeby na tym balu nie było… „osoby” [mam nadzieję, że każdy wie, iż chodzi o Malfoya], albo się nie uprzykrzała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 30 października 2009 o 17:07
      Prawda? Filozofia normalnie. Moja poloniskna ostatnio powiedziała, że filozofuję w wypracowaniach xD

      Usuń
  6. ~Olka
    26 października 2009 o 23:06

    Fajnie że Sophie przekonała Voldemorta żeby poszedł na bal z nią,przynajmniej on oderwie się od pracy.Czekam na next.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 30 października 2009 o 17:08
      No i też fajnie, że odkryła, że Voldemort śpi xD

      Usuń
  7. ~Eles.
    27 października 2009 o 15:16

    Haha, jak przeczytałam, że nieśli worki, to pierwsza myśl faktycznie że to z ciałami, jednak ja widziałam włókienne worki. Ależ bym się cieszyła, gdyby ze środka wyskoczył np. Armand i zaczął tańczyć taniec dzikiej radości przed Sophie, uśmiechając się jak down xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 30 października 2009 o 17:09
      O tak, jasne. Ja tutaj parodię tworzę. Ciekawych się rzeczy dowiaduję xD Jakbym dałą worki z ciałąmi, to bym przecież przedobrzyła, bo to Śmierciożercy. To takie przewisywalne xD

      Usuń
  8. ~carmen37
    27 października 2009 o 15:25

    w zasadzie to voldemort jest pracoholikiem xD ale w końcu usnął, a Sophie go na tym przyłapała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 30 października 2009 o 17:11
      A ja powiem jedno, mimo że to moje opowiadanie. Voldkowi jest potrzebna baba. Ale taka herod-baba, która by go do pożądku przywołała xD

      Usuń
  9. ~wiki-pedia
    28 października 2009 o 17:02

    Napisałam taki dosyć długi komentarz i co ?? Ni ma ;( Więc powiem tylko że fajne, bo młodsze rodzeństwo domaga się gry w Gwiezdne Wojny……..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 30 października 2009 o 17:12
      Gwiezdne Wojny? Biedny komputer, musi taką grę znosić… A myślałam, że Metin 2 to przekleństwo xD

      Usuń
    2. ~wiki-pedia
      30 października 2009 o 22:09

      On jeszcze nie ten poziom XDDDDD

      Usuń
  10. ~Destruo.
    28 października 2009 o 20:01

    No tak Voldzio nie moze się przyznać, że śpi – on tylko czuwa. ;D Wiesz, nie może sobie opinii popsuć, tyle lat ją przecież budował, a tu taka tajemnica by wyszła, że on śpi. xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 30 października 2009 o 17:19
      Tak. Voldzio śpi. To niewybaczalna zbrodnia. Voldek czuwa tak, jak mój tata, kiedy czasem wiadomości ogląda. Tylko mojemu zdaży się zachrapać.

      Usuń
  11. ~jolkaś.
    29 października 2009 o 20:15

    przeczytałam wszystkie notki w 5 dni i powiem ci że są cudowne! masz talent dziewczyno. ;)) mówię Ci. ;* pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 30 października 2009 o 17:20
      Cieszę się i jestem pełna podziwu, bo 202 notki to nie tak mało xD

      Usuń
  12. ~kaś.
    29 października 2009 o 20:16

    interesujące . aż chce się czytać. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 30 października 2009 o 17:22
      To czytaj czytaj xD

      Usuń
  13. ~Doska
    29 października 2009 o 20:57

    hehe juz widze nawalonego w 3 du-py Voldzia spiewajacego „Jestes Szalona” i kiwajacego sie w rytm piosenki xDD ach Barty… kochany poczciwy Barty ;) S.P. no nawet Voldi musi dzemnac te 15 minut xD Nawet Voldi nie dorowna Chuckowi Norrisowi xDPzdr ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 30 października 2009 o 17:28
      Turbodymomen spał 10 minut. Voldek zawstydził Turbodymomena. Spał 15 minut. Niech się inni wstydzą xD

      Usuń
    2. ~Doska
      30 października 2009 o 21:59

      hahaha dokladnie xD Voldi bije wszystkich!

      Usuń
    3. 30 października 2009 o 22:03
      Prawda? xD To drugi Turbodymomen xD

      Usuń
  14. ~Evera
    30 października 2009 o 11:37

    Rozdział super, mam tylko nadzieję, że spotkanie w domu Malfoyów z Draco nie spowoduje jeszcze większych jego kłopotów z Sophie. I zapraszam do siebie na nowy rozdział „Tajemnica latającej skrzynki” na hogwarckie-romanse.blog.onet.pl Zachęcam do pozostawienia opinii w postaci komentarza. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 30 października 2009 o 17:43
      Między nimi co chwilę wybuchają jakieś sprzeczki, więc dlaczego nie u niego w domu też? Latająca skrzynia ?

      Usuń