Usłyszałam kroki na korytarzu. Chwilę później ktoś zapukał do drzwi. Nie odpowiedziałam. Utkwiłam tylko wzrok w klamce i czekałam. Do pokoju wszedł Barty. Musiał wiedzieć, że tu jestem, bo inaczej by nie pukał.
Jego wzrok śmiertelnika nie mógł mnie szybko wypatrzeć, bo w pokoju było ciemno, po części dla tego, że na zewnątrz panował już nieprzenikniony mrok, a po części też z powodu mojego nietypowego wystroju w sypialni.
W końcu Crouch mnie zauważył, obserwującą go zza zasłony z bluszczu. Jestem pewna, że dostrzegł moje świecące jak u kota w ciemności oczy.
- Skąd wiedziałeś, że tu jestem? – spytałam cicho, gdy do mnie podszedł i usiadł przede mną.
- Czarny Pan mi powiedział, widział cię przez okno swojego pokoju – odparł.
- Wydaje mi się, że on wie – odezwałam się po chwili.
- Wie? O czym?
- O naszym romansie – odrzekłam.
Barty zrobił oburzoną minę.
- Musiałaś tak otwarcie? – spytał urażony.
Wzruszyłam ramionami.
- Takie są fakty – oświadczyłam. – I przestań od tego uciekać.
Położyłam się na trawie i zwinęłam w kłębek, jak kot. No tak. Mogłam już dawno się domyśleć, że Czarny Pan dobrze wie, co jest między mną a jego najwierniejszym sługą. Tylko dlaczego jakoś nie zareagował? Inni Śmierciożercy chełpili się, że to oni są dla niego naj naj. A prawda była taka, że tylko Barty’emu ufał najbardziej ze wszystkich swoich sług. Na początku strasznie się rzucał, ale wydaje mi się, że już odpuścił. Może miał nadzieję, że Crouch znudzi mi się tak, jak Draco.
Usłyszałam ciężkie westchnienie Barty’ego.
- Dziś są urodziny mojej matki – powiedział. – Chciałem odwiedzić jej grub, ale przecież została zakopana w Azkabanie.
Odwróciłam głowę. Crouch siedział przez chwilę, patrząc tępo w podłogę, porośniętą trawą i bezwiednie bawił się liściem bluszczu.
- Jeśli chcesz, to pójdę tam z tobą. Zresztą, dementorzy ci już nie zagrażają – mruknęłam, podnosząc się z podłogi.
- Miałem nadzieję, że to powiesz – rzekł, również wstając. – Boję się tego miejsca.
Jeszcze nie dane mi było słyszeć, że dorosły mężczyzna przyznałby się, że się czegoś boi. Wzięłam go za rękę, żeby dodać mu otuchy. Chwilę później, teleportowałam się.
Moje stopy uderzyły o twardy grunt. W moją twarz uderzyła mocna woń soli, wody i śmierci. Nie mogłam się powstrzymać od wzdrygnięcia. Odór śmierci nie jest przyjemny dla wampira, och nie.
Barty, którego wciąż ściskałam za rękę, zachwiał się trochę. Spojrzałam na niego z rozbawieniem.
- Dziwnie się teleportujesz – zauważył, kiedy już doszedł do siebie. – Tak jakoś…
- Wiem – przerwałam mu.
Podniosłam głowę do góry. Przed nami stała ogromna wieża. Uśmiech wystąpił na moją twarz. Byłam tutaj wielokrotnie, ale bardzo, bardzo dawno temu. Magnus przyprowadzał mnie tu w nocy, abym oswoiła się ze śmiercią. Mówił, że to kara dla ludzi, że umierają. Że my, wampiry, powinniśmy się do tego nie wtrącać, tylko zabijać każdego, kogo zapragniemy. Za to Marius tłumaczył mi to inaczej. Powinniśmy współczuć swoim ofiarom, mówił. Równie dobrze moglibyśmy to być my.
- Sophie, spójrz tam – Barty wskazał ręką jakąś czarną szmatę, unoszącą się w powietrzu dookoła wieży.
- To dementor – odparłam, idąc w stronę powyszczerbianych schodów. – Nie bój się go. Nic ci nie zrobi.
Otworzyłam zwykłe, drewniane drzwi i weszłam do środka. Crouch pobiegł za mną. Nic dziwnego, że obawiał się tego miejsca. Był tylko śmiertelnikiem, dementor mógł wyssać jego duszę w sekundę. Zaś moja złączona była z ciałem na wieki.
- Nie boisz się, że są tak blisko ciebie? – zapytał Barty, gdy jeden z dementorów przeleciał tuż pod moim wyciągniętym ramieniem.
- Nie, nic mi nie mogą zrobić – zaśmiałam się, wspinając się po okrągłych schodach na górę. - Wychowywało mnie czterech wampirów, a każdy z nich miał inne poglądy na temat śmierci. Może już czas, żebym miała swój własny?
Otworzyłam drzwi na pierwszym piętrze.
- Na przykład… śmierć jest niczym innym, jak tylko spokojem, w którym może pogrążyć się znękana życiem dusza – dodałam, przekraczając próg. – Nic strasznego.
- Przestań, mówisz jak opętana – warknął Barty, wchodząc za mną. Wskazał na jedną z cel. – To była moja.
- A ta była Syriusza – mruknęłam, podchodząc do przeciwległej komórki. Ktoś w niej był. – No, no, no, Lucjusz.
Przykucnęłam przy niewielkiej szparze w drzwiach, przy której pojawiło się szare oko Malfoya.
- Dark Lady… - wychrypiał. – Ratuj nas.
Zaśmiałam się.
- Nie dziś, Lucjuszu. Nie dziś – odparłam cichym, aksamitnym głosem.
Wstałam. Lucjusz załomotał w drzwi pięścią.
- Wypuść go – syknął Barty, chwytając mnie za ramię, kiedy już zbliżałam się do opuszczenia tego piętra.
- Jeśli chcesz, sam go wypuść – wzruszyłam ramionami i wyszłam.
Crouch pobiegł za mną. Stanęłam przed oknem i rozwarłam drewniane okiennice. Uderzyłam zaciśniętą pięścią pręty w oknie, a one rozpadły się i wypadły na zewnątrz. Wyciągnęłam do Bartemiusza rękę. Ten pochwycił ją, wahając się trochę.
Zacisnęłam palce dookoła jego nadgarstka i przyciągnęłam go do siebie.
- Sądzę, że powinieneś poznać moc, którą zwą nie-ludzką – wyszeptałam i chwyciłam go za szatę na piersiach.
Barty nie zdążył nawet zaprotestować, kiedy z nadludzką szybkością wspięłam się na prawie zjedzony przez korniki parapet i wyskoczyłam przez okno. Usłyszałam zduszony okrzyk Croucha. Ale ja nie wylądowałam miękko na ziemi. Zaczęłam się unosić coraz bardziej do góry. Powietrze robiło się co raz bardziej lodowate. W końcu zatrzymałam się. Trzymałam Croucha tylko jedną ręką za szatę na piersiach i uśmiechałam się do niego z satysfakcją.
- Jesteśmy bardzo wysoko – odezwałam się. – I jak ci się podoba?
Barty zerknął w dół, ale nie ujrzał nic, oprócz bezkresnego morza Północnego. Zauważyłam, jak gwałtownie blednie. Wybuchnęłam śmiechem i puściłam go. Przez chwilę patrzyłam, jak spada w dół. Nie wiem, dlaczego to zrobiłam. Może chciałam po prostu sprawdzić jego możliwości?
Zanurkowałam, jakbym była w wodzie. Do unoszenia się w powietrze była potrzebna ogromna siła woli. Crouch był jeszcze za słaby, chociaż ja wiedziałam, że może kiedyś byłby w stanie wznieść się ponad ziemię.
Chwyciłam go sekundę później. Zaśmiałam się i zniknęłam. W morze opadł tylko zielony pył, podobny do tego, jaki pozostawiają po sobie feniksy.
Wylądowałam w jakimś zapuszczonym ogrodzie i upuściłam Croucha na ziemię. Ten podciągnął się na kolana, kaszląc i łapiąc z trudem powietrze.
- Ty jesteś szalona! – wykrztusił w końcu.
- Nie zaprzeczam – odpowiedziałam ze stoickim spokojem, pomagając mu wstać. – Nie miej do mnie żalu.
- Dlaczego mnie tu zabrałaś? – spytał.
- Może chciałam zobaczyć, jak mieszkałeś?
Odnalazłam drzwi kuchenne i jednym precyzyjnym kopnięciem rozwaliłam zamek. Pchnęłam drzwi i weszłam do środka. Wszystko pokrywała chyba metrowa warstwa kurzu, jednak dom był nietknięty przez rabusiów i inne szumowiny. Weszłam do salonu. Ja poruszałam się zupełnie swobodnie, podczas gdy Barty co chwilę potykał się o różne przedmioty.
- I jak ci się podobał lot? – zapytałam, patrząc na ruchome zdjęcie blond włosej kobiety, stojące na gzymsie kominka. – Byłbyś świetnym wampirem, już ci to mówiłam. Co powiesz na małą metamorfozę?
~*~
Pardon, że kończę w takim momencie, ale mój brat chce już na komputer, więc nie mam czasu skończyć. Za to postaram się następną notkę napisać dłuższą. Dedykacja dla carmen37 :*
~Elizabeth Schmitt
OdpowiedzUsuń10 października 2009 o 19:56
Hahaha… Pierwsza!!! Fajna notka. Barty będzie wampirem? Czekam na next. No i Malfoy sr. błagający ją o ratunek Wow!
10 października 2009 o 22:02
UsuńOn to w ogóle był wrakiem człowieka po tym Azkabanie. Nobo Bella np. brała udział w walce w 6 części, a Lucjusz nie, mimo że był już chyba uwolniony. Bo o 7 części już nawet nie wspomnę xD
~carmen37
OdpowiedzUsuń10 października 2009 o 20:33
2!!! I z dedykiem!!!
~carmen37
Usuń10 października 2009 o 20:39
nie no za*ebisty rozdział. i do tego z dedykiem dla mnie! och, ale podnieciłam się. myśle, że Barty nie zgodzi się na przemianę w wampira.
10 października 2009 o 22:03
UsuńW poniedziałek się zobaczy, czy się zgodzi czy nie xD
10 października 2009 o 22:03
UsuńBrawo xD
Domitilla
OdpowiedzUsuń10 października 2009 o 21:56
3! Super! Strasznie podoba mi się ten rozdział. Fajnie, że Sophie w końcu postanowiła zamienic Bartiego w wampira. Będzie fajnie. Nie mogę się już doczekac.Czekam na kolejny.PozdrawiamDomitilla[opowiesc-diabla]
10 października 2009 o 22:04
UsuńOna od dawna nad tym się zastanawiała, ale nie pytała xD
~Jeanne & Savnay
OdpowiedzUsuń10 października 2009 o 22:07
4! Zaskakujący rozdział. Bardzo mi się podoba. Nie długo będzie już druga setka. Szalejesz.Zapraszam na mój nowy blog http://magic-family-story.blog.onet.pl/
10 października 2009 o 22:10
UsuńTaak, jestem hardkorem xD
~Olka
OdpowiedzUsuń10 października 2009 o 23:11
Fajny rozdział.Sophie przemieni Barty’ego w wampira? wyglądało jakby chciała to zrobić.Czekam na next.Pozdrawiam.
11 października 2009 o 11:53
UsuńNo oczywiście, że chce go przemienić xD
~Lottie.
OdpowiedzUsuń10 października 2009 o 23:31
Sophie naprawdę chce go zmienić? Nie wierzę. xD Ostatnio coś mi się przypomniało. Czy mi się zdaje, czy Soph nie dostała jeszcze korony? {177.} xD Bo jeśli tak to kupię tabletki na pamięć dla emerytów i rencistów (nie obraź się, kochany tato, który pracowałeś 15 lat w policji. Och, wybacz, ojcze) xD
11 października 2009 o 12:10
UsuńMasz rację, nie dostała. A ja o tym doskonale pamiętam xD
~Lottie.
Usuń11 października 2009 o 21:44
Och, to dobrze. xD
~Destruo.
OdpowiedzUsuń11 października 2009 o 10:21
Jak chce Barty’ego jako wampira, hmmm to by była dopiero jazda!
11 października 2009 o 12:11
UsuńByłaby jazda, oj tak. Wyobraź go sobie jako wampira. Już jako Śmierciożerca jest dość zwariowany. A co dopiero jako wampir xD
~kotka
OdpowiedzUsuń11 października 2009 o 11:00
No nie! On jak będzie wampirem, to to będzie za zagmatwane! Jeszcze zostanie z tym staruchem do końca życia! Myślę, że Bartemiusz sie nie zgodzi. Czekam na nową notkę! :*
11 października 2009 o 12:12
UsuńTeraz się może nie zgodzić. A dla Sophie to i tak mało ważne. Ją Armand bez jej zgody uczynił wampirem xD I nie narzeka xD
dosia70@poczta.onet.eu
OdpowiedzUsuń11 października 2009 o 21:52
Biedny Barty… bedzie mial traume :D nie no, smieje… w sumie to nie mam nic przeciwko temu, aby Soph rzeczywiscie zmienila Barty’ego w wampira :) bylaby z nich super wampirza para :D
12 października 2009 o 19:52
UsuńA wiesz, że wtedy nie mogliby już być razem? Bo jedno drugiego by ścierpieć nie mogło, oczywiście z czasem. Tak było w przypadku Lestat i Gabrielle xD
Pozy_tywka
OdpowiedzUsuń12 października 2009 o 10:16
Zmień Go! Zmień Go! Zmień Go! Zmień Go! No to teraz pora na komentarz. Twojego bloga kocham ubóstwiam i uwielbiam, ale przez szkołę miałam takie zaległości, że hej. Jedyne co mi dość mocno przeszkadza to kolor czcionki w stosunku do tła. Jest po prostu za ciemna i przez to normalnie trudno czytać (czytam na podkreśleniu), ale ogólnie szablon sympatyczny i przejrzysty. Eh bien, vous voyez probablement dans les prochains chapitres.PS Zmieniłam konto i teraz mam inny podpis. To ta Flos (jak pamiętasz to dobrze).
12 października 2009 o 19:53
UsuńPamiętam xD Cóż, szablon i tak za niedługo zmieniam, więc nie ma sensu czcionki zmieniać. A ja tam zawsze wszystko czytam na podświetleniu xD