- Wejść.
Mężczyzna przekręcił gałkę i pchnął drzwi. Znalazł się w ciemnym, prawie pustym, obszernym pomieszczeniu. Ściany, sufit i podłoga wykonane były z czarnego, lśniącego granitu, w kącie stał wysoki kominek z buzującym w jego wnętrzu ogniem. Naprzeciwko starca, pod samą ścianą, stały dwa kamienne trony, z których jeden zajmowała wysoka postać. Jej twarz była tak blada, że przywodziła na myśl nagą czaszkę. Postać miała wężową twarz, czerwone oczy z pionowymi, kocimi źrenicami. Białe ręce, przypominające dwa wielkie, blade pająki, spoczywały na kamiennych poręczach trony. Oczy owej dziwnej postaci rozszerzyły się ze zdumienia, gdy spoczęły na długiej siwej brodzie i okularach-połówkach przybysza.
- Dumbledore! – zawołał Lord Voldemort, zrywając się z tronu. Różdżka natychmiast pojawiła się w jego ręce.
- Przyszedłem tutaj, Tom – zaczął spokojnie Dumbledore – Aby, choć na chwilę, zawrzeć pokój.
Voldemort zamarł, z różdżką wycelowaną w starca, przypatrując mu się uważnie, jakby jego słowa nie do końca do niego dotarły, ale po chwili mroczną komnatę wypełnił jego bezlitosny, piskliwy śmiech.
- Dumbledore, ty odwiedzasz mnie w moich skromnych progach po to, aby prosić o zawarcie pokoju? – zadrwił, podchodząc kilka kroków do starca, a jego czarna szata załopotała jak skrzydła wielkiego czarnego ptaka. Dumbledore kiwnął sztywno głową, a na twarzy Czarnego Pana rozlał się paskudny, triumfalny uśmiech.
- A czemuż to słynny kochaś szlam i mugoli miałby prosić potężnego Lorda Voldemorta o zawarcie sojuszu? – spytał Voldemort.
- Chodzi o twoją siostrzenicę – odpowiedział powoli Dumbledore. Przez twarz Lorda po raz pierwszy przemknął cień strachu . Dyrektor Hogwartu nie składałby mu wizyty dlatego, że Sophie dostała szlaban, albo że nie oddała pracy domowej…
- Co masz na myśli? – spytał nieco spokojniej Czarny Pan. Dumbledore westchnął ciężko.
- Dziś pan Malfoy przyniósł ją do skrzydła szpitalnego – powiedział w końcu. Voldemort przekrzywił lekko głowę i uśmiechnął się drwiąco.
- No i co z tego? – warknął, powoli tracąc cierpliwość – Co rozumiesz przez to, że Malfoy przyniósł ją do skrzydła szpitalnego? Gadaj natychmiast, po co nachodzisz mnie po nocy!
Dumbledore spojrzał na Voldemorta znad swoich okularów-połówek z mieszaniną smutku i współczucia. Coś nie podobało się Lordowi w tym spojrzeniu.
- Ona… Sophie jest w bardzo złym stanie – powiedział spokojnie, co wyprowadziło Czarnego Pana z równowagi, bo różdżkę, którą trzymał w ręce zaczął mechanicznie obracać – Została jej godzina.
Voldemort uniósł brwi. Godzina? Godzina CZEGO. Pobytu w szkole? Świadomości? Życia…?
Ale kto ją tak urządził? Na pewno tego pożałuje, i to gorzko, myślał gorączkowo Voldemort. Tak, on o to zadba.
- Godzina? – prychnął. – Niby co może jej grozić, Dumbledore?! Jest w twoich rękach, to ty za nią odpowiadasz! Wytłumacz mi to, Dumbledore! Dałeś mi słowo.
Dyrektor Hogwartu westchnął ciężko.
- Sophie podcięła sobie żyły Żyletką Wieczności – powiedział cicho.
Voldemort miał minę, jakby Dumbledore chlasnął go po twarzy. Jego pierś podnosiła się i opadała szybko. Dumbledore czuł, że zaklęcie może zaraz wystrzelić z różdżki jego przeciwnika, więc cofnął się o krok. Voldemort natomiast bardzo powoli, odwrócił się do niego plecami, oswajając się z tą straszliwą prawdą. Nie mógł dalej wpatrywać się w tą spokojną twarz starca. Jego ukochana Sophie odebrała sobie życie przez… Bellatrix.
- Wiesz jak mi przykro – usłyszał za sobą spokojny głos Dumbledore’a, a po chwili poczuł jego rękę na swoim ramieniu.
- Nie dotykaj mnie – warknął, strząsając ze swojego ramienia jego dłoń. – BELLATRIX!
Jego głos potoczył się echem po ogromnym pomieszczeniu i zapewne jego rezydencji, bo po minucie w komnacie pojawiła się czarnowłosa kobieta. Padła do stóp Voldemorta i wydyszała, nawet nie zwracając uwagi na Dumbledore’a:
- Pan… pan mnie wzywał… ?
- Zabiłaś Sophie, Bella – warknął, celując w nią różdżką.
- J-ja? – zdumiała się Bellatrix – Ja bym nigdy się nie odważyła, panie! Nie tknęłabym twojej siostrzenicy! Wiesz przecież, że znaczy dla mnie tyle, co ty, panie mój!
- Kłamiesz – syknął. – Zabiłaś animaga Blacka, rozbroiłaś Sophie w Ministerstwie Magii, by się go pozbyć…
- Wybacz, Tom, że ci przerywam – zaczął Dumbledore – Ale Sophie… jeśli obiecasz, że nie będziesz agresywny, pozwolę ci przybyć do Hogwartu i zobaczyć się z nią.
Voldemort schował różdżkę i zawahał się. To była jego szansa… Ale z drugiej strony, nie mógł pozwolić Sophie umrzeć…
Rzekł w końcu:
- Prowadź
Razem z dyrektorem Hogwartu deportowali się do Zakazanego Lasu, skąd szybkim krokiem przeszli przez błonia i wpadli do szkoły. Gdy szli przez korytarze, uczniowie uciekali w popłochu do swoich dormitoriów. Tuż przed drzwiami do skrzydła szpitalnego, Dumbledore zaczął się obawiać, że Voldemort może nie dotrzymać słowa. Czarny Pan otworzył drzwi jednym machnięciem różdżki. W środku był Snape, Draco Malfoy, Sapphire i dzieci Ghostów. Na widok Voldemorta, wszyscy, oprócz Snape’a, Malfoya i Sapphire wyciągnęli różdżki, a pani Pomfrey wrzasnęła i uciekła do swojego gabinetu. Sapphire natychmiast pokłoniła się nisko Voldemortowi.
- Wstań, Sapphire – powiedział cicho i podniósł ją za ramiona. Podszedł do łóżka Sophie i nachylił się nad leżącym na nim ciałem. Twarz dziewczyny była całkiem biała, mocno kontrastowała z czarnymi włosami i ciemną szatą.
Voldemort usiadł u stóp łóżka i odgarnął włosy z jej zapadniętego policzka. Więc nie zdążył się z nią pożegnać. Przez Bellatrix… Pochylił się nad Sophie jeszcze niżej. Położył rękę na jej piersi; nie wyczuł bicia serca.
Jakże dziwny to był widok: Lord Voldemort, najgroźniejszy czarnoksiężnik świata załamał się nad łóżkiem martwej szesnastoletniej dziewczyny. Było w tym coś dziwnego, a za razem pięknego. Czyżby po raz kolejny spełniło się stare powiedzenie? Miłość stopi lód?
- P-panie – wybełkotała Sapphire, ocierając oczy – Ona nie mogła tak po prostu…
- Dla mnie to tak samo niedorzeczne – przerwał jej Voldemort. Wyciągnął z kieszeni różdżkę i przyłożył do wewnętrznej strony nadgarstka. Zawahał się. Zawsze odmawiał Sophie krwi, bo obawiał się, że stanie się tak potężna i samodzielna, jak reszta wampirów, aż w końcu go opuści. Teraz jednak chodziło o jej życie. A stracenie jej na zawsze było gorsze, niż pozwolenie jej odejść z Armandem.
Błysnęło srebrne światło, a Czarny Pan otworzył usta swojej siostrzenicy i podał jej swoją krew, jak to kiedyś uczynił Armand. Pewniej był jednak, że to nic nie pomoże.
*
Nie wiadomo dokładnie, ile czasu Lord Voldemort spędził nad łóżkiem swojej małej Dark Lady… Tak, właśnie tak mnie nazywał, gdy byłam mała. To zawsze doprowadzało mnie do białej gorączki…
Poczułam, że wszystko mnie boli. Powieki miałam bardzo ciężkie, ale usłyszałam szepty dookoła mnie, więc z trudem je podniosłam. Chyba znajdowałam się w skrzydle szpitalnym. Podniosłam lekko głowę i ujrzałam przed sobą Voldemorta.
- Co ty tu… - zaczęłam, ale ogłuszyła mnie seria hałasów: wybuch płaczu Sapphire i ryk wściekłości Czarnego Pana. Aż podskoczyłam na łóżku.
- Czy ty sobie wyobrażasz, jak się martwiłem? – wybuchnął, ale chwycił moją rękę i musnął ją ustami.
- Nie zdawałam sobie z tego sprawy – mruknęłam i pozwoliłam, aby mnie przytulił. – Zabierz mnie stąd… proszę… Mam dość tego obskurnego miejsca.
Zacisnęłam mocno powieki i przycisnęłam się do wuja jak mogłam najmocniej. Łzy same napłynęły mi do oczu. Drżałam na całym ciele ze strachu. Co się teraz z nami stanie? Byliśmy w najbardziej wrogo nastawionym miejscu. Dookoła pełno aurorów, a Czarny Pan jest tutaj sam, bez swoich Śmierciożerców. Nawet taki człowiek jak on nie poradzi sobie z taką ilością ludzi. A na moją pomoc raczej nie mógł liczyć.
- Spokojnie – powiedział cicho Czarny Pan, gładząc mnie mechanicznie po włosach.
- Dlaczego to zrobiłeś? – zapytałam nagle, głosem całkiem trzeźwym i pełnym wyrzutu.
- Co zrobiłem?
- Dlaczego mnie uratowałeś? – powtórzyłam. – Nie pozwoliłeś mi umrzeć. Dlaczego?
Voldemort zawahał się przez chwilę. Pochylił się nisko nade mną i szepnął:
- Bo musiałbym już przez całą wieczność znosić tylko Glizdogona.
Drzwi otworzyły się z hukiem i do skrzydła szpitalnego wpadli Bes i Sethi.
- Albusie, Victor mówił… - zawołała, ale widząc Voldemorta, odskoczyła z okrzykiem przerażenia do tyłu. Uśmiechnęłam się blado na jej widok.
- Mamo, on nic… - zaczęłam. – Przepraszam.
Oparłam głowę o ramię Voldemorta, a on wziął mnie na ręce i podszedł ze mną do okna. Strzeliłam palcami, a ono otworzyło się na oścież. Posłałam reszcie przepraszający uśmiech, Voldemort stanął na parapecie i skoczył z niego w dół. Chwilę później uniósł się łagodnie w powietrze.
- Daleko do domu? – zapytałam.
- Nie, nie bardzo – odpowiedział obojętnie.
- Panie… nie mogłabym sama…? – spytałam.
- Nie – przerwał mi stanowczo Tom. – Nie masz jeszcze dość siły…
- Nie jestem chora!
- Nie kłóć się ze mną – prychnął Czarny Pan. – Jesteś blada jak ściana, a o twojej wadze już nawet nie wspomnę. Musisz wypocząć.
Westchnęłam i objęłam go mocniej za szyję. Właśnie z nim to były takie rozmowy. Nie mogłam sobie nic zrobić. W czwartej klasie chciałam zrobić eliksir, który wróciłby mu ciało. Nie, nie mogłam się czasem przemęczyć! Czy mogłam zrobić coś więcej dla tej jego cholernej przepowiedni? A gdzie tam! Wracaj do domu, Sophie, my się wszystkim zajmiemy! Tylko nie złam sobie paznokcia!
Po kilku minutach wylądowaliśmy na ciemnym, mrocznym podwórzu przed rezydencją Czarnego Pana. Chciałam zejść z jego ramion, ale nie było mi to jeszcze dane.
- Umiem chodzić – mruknęłam, wiercąc się.
- Ale nie umiesz panować nad rękami – prychnął Voldemort, mając zapewne na myśli moją bezskuteczną próbę samobójstwa.
Ze skrzyżowanymi na piersiach rękami i zrezygnowaną miną, pozwoliłam, żeby Czarny Pan usiadł na swoim tronie, nawet nie wypuszczając mnie z objęć.
Prychnęłam. Odkąd się tylko urodziłam, obchodził się ze mną jak z porcelanową laleczką. No, na początku nie mógł mnie tylko nosić na rękach, tak to już wszystko. Najlepiej było chyba tylko wtedy, kiedy się kłóciliśmy. Ja na niego z mordą, on na mnie z mordą i obraza wielka na dobre dwa tygodnie. Teraz jednak już mi to niestety nie groziło. Będę chodziła wszędzie z obstawą piętnastu Śmierciożerców, żeby mi się tylko nic nie stało.
- Która godzina? – zapytałam.
- Już późno – brzmiała odpowiedź. – Nie rozmawiam z tobą.
Zaśmiałam się.
- Co za ulga – mruknęłam. – Idę spać.
Chciałam wstać, ale nie było mi to dane. Przytrzymał mnie za ramię. Przyjrzał się mojemu nadgarstkowi, na którym widniała cienka, jasnoróżowa blizna, jednak i tak mocno kontrastowała z moją skórą, która wyglądała, jak całkowicie pozbawiona melaniny.
- Obiecałaś – powiedział krótko.
- Ty też obiecałeś. I złamałeś to słowo wiele razy – odparłam. – Nie mam siły na kłótnie.
- Ja też nie.
Westchnęłam ciężko i zamknęłam oczy. Wkrótce przyszedł sen, a ja skrycie marzyłam, że będzie to ostatni w moim życiu.
~*~
Możecie sobie mówić, jaka to ja jestem okropna, że Sophie zabiłam. Co, myśleliście, że zakończę tak to opowiadanie? Przecież to „Moda na sukces” w wersji HP xD. Ale zaskoczę Was jeszcze wielokrotnie, możecie mi wierzyć. Dobra, muszę jeszcze coś napisać na Czwórkę Hogwartu, ale na razie nie mam pojęcia, co. Chyba ożenię dziś Godryka.
~Alice.
OdpowiedzUsuń20 września 2009 o 13:30
1? yyy.. nie wiem. xDhaa! Nie jesteś okropna, jesteś świetna! ;]] no to teraz będzie ciekawie. xD prawdziwa „Moda na sukces” :PP czekam na next. ;)
20 września 2009 o 13:41
UsuńTak, „Moda na sukces” rządzi xD
~Patysia
OdpowiedzUsuń20 września 2009 o 13:35
Normalnie świetna reakcja Voldemorta.Ja nie rozumiem czemu wszyscy się go tak boją.Super ci wyszła ta notka czekam na next :)
20 września 2009 o 13:42
UsuńBo jeżeli by Voldemort nie był w humorze, to by była zdrowa rozruba. Oto cała tajemnica xD
~kotka
OdpowiedzUsuń20 września 2009 o 13:55
W tym szablonie trudno się czyta. Inni też mają taki problem? Wiedziałam, że cos ją uratuje, ale liczyłam na Armanda. Co teraz będzie z Draco?
20 września 2009 o 15:56
UsuńNie martw się, szybko go zmienię xDNooo, Draco teraz popadnie w depresję xD
~Lilly
OdpowiedzUsuń20 września 2009 o 13:59
Kocham cię normalnie! jesteś cudowna a notka jest taka sama…. sophie żyje! sophie zyje o jej….. dobra teraz lecię mitologię przeczytać ;’*
20 września 2009 o 15:57
UsuńLol, teraz to mnie wszyscy kochają, a jeszcze niecałe 2 dni temu to byłam okropna, be, itp. Ja wczoraj Antygonę skończyłam. W ostatniej chwili normalnie xD
~carmen37
OdpowiedzUsuń20 września 2009 o 15:19
Sorki za zablokowanie, nie mogłam sie powstrzymać. Przez ciebie jestem skłócona z rodzicami! Bo taka chodziłam przypiepszona śmiercia Sophie, że warczałam na wszytskich. Ale Sophie żyje. Wiec mogę się pogodzić z moimi najbliższymi, a tak właściwie z Tobą też xD
20 września 2009 o 15:58
UsuńCzytając ten komentarz, normalnie prawie się popłakałam ze śmiechu. Ja się z rodzicami kłócę właśnie przez te blogi głównie. Gdyby się dowiedzieli, że Sophie nie żyła, to by mnie chyba uściskali ze szczęścia xD
~carmen37
Usuń23 września 2009 o 19:08
Widzisz, ja potrafie doprowadzić do takiego stanu człowieka xD
~carmen37
Usuń23 września 2009 o 19:11
Pytasz…ile razy można umierać z MIŁOŚCI?A ja zapytam…ile razy można odradzać się w MIŁOŚCI?Bo wbrew wszystkiemu…w niej się odradzamy,Tylko dzięki niej żyjemy, dobre uczucie znamy…To ona nas uczy RADOŚCI dawania,A nie tylko samolubnego brania…Gorycz…to smak przegranej,Ale…czyż można mówić o porażce samej,Gdy się KOCHAŁO…prawdziwiei tak bardzo żarliwie…ŻAL…nie wolno żałować MIŁOŚCI,Niech ona w sercu jak najczęściej gości…I raz…dwa….trzy…i cztery razy…Odrzuć czerń kiru,WEŹ BŁĘKIT NIEBA!i kochaj!Szukaj swego SZCZĘŚCIA,nie poddawaj sięWszak masz przyjaciół co lubią cię.I prawdę ci powiem…trzeba wszędzie szukać…na każdego czeka MIŁOŚĆ…Zostaw zakręty i drzeważyj!Nie rozdzieraj szat,nawet wtedy gdy chce się wyć.MiejNADZIEJĘ…UFNOŚĆ i WIARĘ…Bonie żyjesz tutaj za karę…
25 września 2009 o 18:01
UsuńHmmm… ładny wiersz xD
~W.
OdpowiedzUsuń20 września 2009 o 15:31
Dobra, zakopuję DOMESTOS w ogródku xPP Ale…… miał być Armand ;( ……. tak to już jest z czytelnikami,że chcą wszystkiego naraz xD Liczę, że pojawi się w 200 odcinku MODY NA SUKCES……. obięcuję, zę już nie będę cię wyzywać (chyba) tylko chciałabym poznać Armanda…. xDDD
20 września 2009 o 15:59
UsuńObiecałam Armanda na pogrzebie Sophie, ale może dam go trochę wcześniej xD A domestos Ci się jeszcze przyda, wierz mi xD
~W.
Usuń20 września 2009 o 17:17
Cóż, skoro tak mówisz…..ale najbardziej dziwi mnie to, że bzykuś (czyt. Dumbledore) i Voldek się nie pozabijali XD szkoda, że Bliznowaty się nie napatoczył….. O albo Granger !!!! ale by była krwawa jatka…. xDDDDD
20 września 2009 o 22:06
UsuńZastanawiałam się, czy go tam nie dać do tego skrzydła, ale to byłby straszny obciach dla Voldemorta, jego odwiecznego wroga, gdyby go Potter zobaczył, jak się z Sophie obściskuje xD
~W.
Usuń21 września 2009 o 12:52
Cóż, zapewne masz rację, o WSZECHWIEDZĄCA !!!! Biję pokłony za nie uśmiercenie Sophi xD Ale jakby się Potter pojawił to by była rozpierducha !!!!!!!!
22 września 2009 o 21:33
UsuńEtam, przesadzasz. Najwyżej wyleciałoby w poiwerze pół szkoły, no, plus minus cała xD
~W.
Usuń23 września 2009 o 17:08
Oczywiście, najwyżej…. zostałaby tylko chatka Hagrida xD No i jeszcze pokój życzeń, bo tam jest przecież Wielce Ważny Śmieć Tego Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać Zwany Horkruksem….. no i jeszcze zostałaby Komnata Już-Nie-Tajemnic xD swoją drogą to ciekawe czy tam są jeszcze zwłoki bazyliszka X-)
25 września 2009 o 18:03
UsuńSkoro w 7 części Ron i Hermiona tam byli i zdobyli kły, to teoretycznie [i praktycznie] są xD A pomyśl w drugą stronę. Ja mogę tak zrobić, że bazyliszek ożyje xD Rowling nie napisała, że Bazyliszki nie mają tak jak feniksy xD
~W.
Usuń26 września 2009 o 11:11
XDDDDD a jeśli bazyliszek ożyje to mogę liczyć na trupa Granger ??? Jak to ładnie brzmi…. trup Granger….. xDD a i jeszcze jedno : Sophi dawno nie rzucała w nikogo szklankami, ani Buddą, ani cegłami….. Może czas to zmienić ??? ( mile widziane także tortury i może Avady……) xDDD
26 września 2009 o 11:34
UsuńMoże rzuci szklankami. W ostateczności wazonem xD Albo podbije komuś oko lampką xD
~Olka
OdpowiedzUsuń20 września 2009 o 16:31
Jak fajnie że Sophie żyje!!! dzięki Voldemortowi!! Ona żyje!!! Czekam na next.Pozdrawiam.
20 września 2009 o 22:08
UsuńTak! Więc teraz robimy imprezę! xD
~Nadine
OdpowiedzUsuń20 września 2009 o 17:36
Zamordowałabym Cię, gdybyś Ty zamordowała Sophie xD I chwała Bogu, że jej nie uśmierciłaś.Ha! Voldek w Hogwarcie?! Żałuję, że mnie wtedy nie było. xDMam hasło na komputer. Nie wiem, kiedy wejdę.;**
20 września 2009 o 22:10
UsuńWidzisz, jak to miło mieć hasło? Ja proponuję Ci zaproponować starym układ, jak ja i mój brat na przykład. Mówimy im tak: będziemy na zmianę od tej soboty co tydzień śmieci wynosić i Sybilli [mojej śwince morskiej] wymieniać na zmianę troty, a ty [do taty] podasz mamie hasło. Mama jest na ogół miękka, więc wpisze, kiedy tylko ją poproszę. Gorzej, że mi się komputer po kilka razy zawiesza, zanim się całkiem rozgrzeje xD
~Doska
OdpowiedzUsuń20 września 2009 o 21:35
wiedzialam ze jej nie zabijesz :) przeciez „to nie moglo sie tak skonczyc” … Voldi musi byc wsciekniety na Soph, ze tak odrazu bez ceregieli powiedzial ze sie nie odzywa do niej xD zeby mu tylko zylka nie pekla :D pzdrPS. podoba mi sie ten szablon, wczesniejszy tez byl ladny, ale jednak ten z dziewczyna i zielonym plomieniem najladniejszy :)PS.2. jesli masz ochote na kryminal to zapraszam do siebie, dzis dodalam 5 czesc ;) http://www.moonlight-shadows.blog.onet.pl
20 września 2009 o 22:12
UsuńA o czym masz bloga? Jak Potterowski, to chętnie przeczytam. Bo takimi zwykłymi się raczej nie inteesuję, ale też przeczytam, jak będę mieć czas xD Żyłka to już mu dawno pękła, jak na Bellę się darł xD
~Doska
Usuń21 września 2009 o 18:18
moje opowiadanie jest w sumie…hmmm… jakby to powiedziec? to kryminal, akcja rozgrywa sie w Los Angeles, mloda dziewczyna z liceum pracuje jako kurier w swiatku narkotykowym (ogolnie przstepczym odrazu powiem) no i jej historia.. tego sie nie da tak opowiedziec :) musialabys przeczytac :P
22 września 2009 o 21:35
UsuńOoo, będzie się działo xD Walki gangów narkotykowych też? xD
~Doska
Usuń22 września 2009 o 22:05
tego nie przewiduje ale bedzie strzelanina :) moze byc? :D
25 września 2009 o 18:03
UsuńMoże będzie… xD A może nie xD
~Destruo.
OdpowiedzUsuń21 września 2009 o 09:34
Nie no, w sumie to nie bede cie wyklinac za to ze ja ożywiłaś, ale fajnie by było gdybys napisała w następnym rozdziale o reakcji Barty’ego albo coś ; **
22 września 2009 o 21:37
UsuńTaak, napiszę xD I to coś lepszego, ale gdzieś w piątek, bo:a. mam szlaban na kompa, mimo że dostałam 5 z angielskiego (kto to widział, żeby była odpowiedzialność zbiorowa, za 2, którą dostał brat i ja mam szlaban!) b. mam dużo nauki i referat na jutro xD Ale postaram się jakoś ten czas „wyżebrać” u taty xD Bo mama jest strasznie wnerwiona xD
karoola95@op.pl
OdpowiedzUsuń21 września 2009 o 15:25
Witaj! Niedawno powstała nowa szabloniarnia. Szukam szabloniarzy. Przeglądam właśnie blogi i Twój wpadł mi w oko :) Jest b. ładny! Jeżeli jesteś zainteresowany/a pracą szabloniarki to zapraszam na PAPIEROWE-SZABLONY.blog.onet.pl. Pozdrawiam i zapraszam ;**MissCherry_
~Lottie
OdpowiedzUsuń21 września 2009 o 15:29
Pisałam w komentarzu do 186 rozdziału, że wierzę w heppy endy i to, że jej nie zabijesz. I to, że cię nienawidzę, to było kłamstwo. Chciałam ci na złość zrobić xD. Ha, ha, ha! < śpiewa i fałszuje> So-o-phie ży-je! So-o-phie ży-je! xD Nie wypowiem się o Voldziu, o naszym słodziutkim Voldziu… xD A teraz impreza dla Soph! Bierzemy whisky! Ukradnę więcej gruszek! Tańczmy makarenę na stołach! xD
22 września 2009 o 21:40
UsuńNo co ty, wosu uczy mnie dyrektor. Zatańczmy sambę na jego biurku xD
~Lottie.
Usuń24 września 2009 o 22:52
Okey, znam krok podstawowy. xD A może dyrektor też będzie miał radochę, że Soph żyje i zrobi z radości aż się popluje? xD Żeby nie powiedzieć, że zrobi striptiz xD.
25 września 2009 o 18:05
UsuńTak, popluje się, aż brodę zrosi śliną xD
Domitilla
OdpowiedzUsuń21 września 2009 o 16:41
Bardzo się cieszę, że jednak ją uratowałaś. Nie chciałabym, żeby to się tak skończyło. Nie w takim momencie.PozdrawiamDomitilla[opowiesc-diabla]
22 września 2009 o 21:42
UsuńNie mogłabym Wam tego zrobić xD
~kotka
OdpowiedzUsuń21 września 2009 o 19:26
TO WAŻNE! Oficjalnie wycofuję się z blogowej działalności. Nie moge obiecać, że będę regularnie komentować tego bloga. Nie mam czasu więc nie będę pisać, ale poczytam jeszcze kilka opowiadań. Informuj mnie o rozdziałach na gg, pod numerem 2559549. Bardzo lubiłam pisać, ale już na początku roku szkolnego zwalam naukę, więc zrywam z tym. może kiedys … Czasem wspomnij taką jedna z pazurami ;P
22 września 2009 o 21:44
UsuńSzkoda, ale może jeszcze kiedyś wrócisz. Oczywiście, będę Cię informować xD Już Cię dodałam do kontaktów xD
ginger_jewellery@vp.pl
OdpowiedzUsuń22 września 2009 o 16:53
Hej ! Swietna notka ! Chcesz zarobić darmowe komentarze ? Zapraszam cię na http://Queste.blog.onet.pl !Liczę na to że wejdziesz, weźmiesz udział w MK, i szczerze ocenisz powstającego bloga. Zapraszam. ;**
~Eles.
OdpowiedzUsuń24 września 2009 o 12:35
Serdecznie zapraszam na nowy rozdział { http://corka-ciemnego-zla.blog.onet.pl/} Pt.: „Potomek”.
~Eles.
OdpowiedzUsuń25 września 2009 o 17:57
Szczerze mówiąc, czytając dwa ostatnie rozdziały, zawiodłam się trochę. Dumbledore wie, gdzie Voldemort mieszka? Ciekawe, że tam jeszcze nie wpadł ze stadem dzikich, niepohamowanych aurorów. Malfoy niósł Sophie i zdał sobie sprawę, że coś do niej czuję? Jak to czytałam, czułabym się, jakby to było kolejne tak zwane „Dramione”. Jakbym zrobiła to, na co miałam wtedy ochotę, to by mi dali nobla. Za największego wypuszczonego pawia na ziemi xD. Ale reszta mi się podoba. Wszystkie zaległości w jeden dzień nadrobiłam xD.
25 września 2009 o 18:09
UsuńGdybym nie miała cholernego szlabanu, to bym już była przy Balu Bożonarodzeniowym u Slughorna, byłby też Armand… Na prawdę, to chciałam, żeby Sophie znalazła Sapphire albo Spirydion, ale chciałam pogodzić Dracona z Soph. Zobaczysz, dlaczego xD I mam nadzieję, że jutro się nie zawiedziesz, bo szykuję coś super. Po tych wielu nudnych ostatnich rozdziałach nareszcie dam coś znośnego xD I z akcją xD