Przez całą drogę z dormitorium do Zakazanego Lasu zastanawiałam się, co by na to powiedziała Darla. Nie potępiłaby mnie, tego byłam pewna. Ale co by powiedziała na zachowanie Sapphire? A może, gdyby żyła, to nie przejmowałabym się tak Ashley Pail…
Teleportowałam się. Udało się! Udało się za pierwszym razem!
Byłam tak tym sukcesem zaskoczona, że kiedy wylądowałam przed swoją komnatą, straciłam równowagę i upadłam na podłogę. Długo leżałabym rozciągnięta na lśniących kaflach, gdyby nie podniesione głosy, dochodzące z pokoju Czarnego Pana. Szybko poderwałam się na nogi i przycisnęłam ucho do dziurki od klucza.
- …to wszystko spada! – krzyczał Voldemort. – Myślisz, że ja złoto znajduję na ulicy? I myślisz, że gdyby nie strach, który budzę we wszystkich, to zyskałbym cokolwiek?
- Panie, naprawdę, nie krzycz tak, dobrze słyszę – powiedział spokojnie Barty Crouch. Czarny Pan musiał wziąć tą uwagę za niezwykle zuchwałą, bo ryknął ze złości, aż drzwi zadrżały.
- Nie pouczaj mnie, gówniarzu, bo jesteś ode mnie o niebo mniej doświadczony! - zawołał. Oczami wyobraźni ujrzałam, jak Riddle krąży jak wściekły orzeł po komnacie i macha rękami. – Jestem całkiem spokojny! A te wyniki mają mi się natychmiast poprawić! Jeszcze jutro chcę tu widzieć okrągłe zero!
Zamilkł, dysząc ciężko. Usłyszałam jego energiczne kroki.
- Mam już dość kłopotów z personelem – dodał. - Na jutro masz to załatwić. Morduj, kłam, kradnij, torturuj… ale masz to odkręcić. Idę spać.
Odskoczyłam od drzwi i wskoczyłam do swojego pokoju. Zauważyłam, że nikt nie odważył się tu nic pozmieniać. Ale nie to mnie teraz interesowało. Przytknęłam ucho do dziurki od klucza i nasłuchiwałam. Kiedy echo na korytarzu ucichło, odważyłam się uchylić nieco drzwi i wyjrzeć na zewnątrz. Ledwo to jednak zrobiłam, znów usłyszałam kroki. Poznałam, że to tylko Barty wraca do swojej sypialni. Gdy przechodził koło mojego pokoju, wciągnęłam go do środka, zanim się zdążył zorientować.
Otworzył usta, ale chwyciłam poduszkę i przycisnęłam mu do twarzy.
- Cicho, bo jeszcze usłyszy i przylezie – wysyczałam. Barty wyplątał się z „objęć” poduszki i odrzucił ją z powrotem na łóżko.
- Co tu robisz o tej…? – spytał głośnym szeptem, ale znów go uciszyłam gestem ręki.
- Spanie z osobą w jednym pokoju, ba, nawet w jednym kraju nie może mi się zmieścić w głowie – wyszeptałam. – Już nie mogę znieść tego ciągłego żebrania Zakonu o pomoc. Pomyślałam, że przyjdę tam, gdzie nikt nie potępia mojej niechęci do Pottera.
Milczeliśmy przez chwilę. W kocu Crouch odezwał się:
- A więc jest aż tak źle? Jeśli ta osoba ci bardzo przeszkadza, to chętnie się nią zajmę.
Uśmiechnęłam się blado.
- Nie trzeba, nie mam aktualnie na to ochoty – mruknęłam, wzruszając ramionami. – Chociaż nie powiem, mała wycieczka do Hogwartu by wam się przydała… A propos, o co poszło? Krzyków mojego wuja nie dało się nie słyszeć.
Barty nieco się skrzywił.
- Aż mnie boli głowa na myśl, ile jutro będę miał roboty – powiedział. – Nieporadni Śmierciożercy dają się przyłapać na swoich rozbojach mugolom i później ja za to obrywam.
- Więc nie myśl o tym – poradziłam mu. – Ja staram się nie myśleć o Syriuszu i bardzo dobrze mi to wychodzi. O osobie też nie myślę.
To wszystko było kłamstwem, ale skoro jestem siostrzenicą samego Lorda Voldemorta, nie mogę się przecież splugawić zbyt częstym mówieniem prawdy.
- To nie takie proste. Zobacz na to. Dzisiaj widziało nas pięciu mugoli – odrzekł Crouch, dając mi do ręki jakiś pergamin, całkiem zapisany jego odręcznym pismem.
Przeczytałam kawałek. Dawniej byłam przekonana, że to śmiertelne nudy, ale dziwiłam się, dlaczego Voldemort nie chce tego czytać. Przecież w końcu całymi dniami nic nie robi, tylko gapi się w podłogę i obmyśla kolejne plany przejęcia kontroli nad światem. Teraz już wiedziałam, że byłam w błędzie. Ten raport był tak nudny, że już nawet szorowanie klozetów może być porywającym i ekscytującym zajęciem. Na miejscu Czarnego Pana też wolałabym nic nie robić.
Pokręciłam głową.
- Barty, to jest tak ekscytujące, że nawet gdybym wypiła pięć litrów kawy i tak bym zasnęła – oświadczyłam. – Nie masz innych problemów, niż to?
- Owszem, mam – odrzekł, trochę urażony moją ignorancją. – Na przykład ciebie.
Te słowa dotknęły mnie do żywego. Ale po przeczytaniu kilku linijek tego raportu stwierdziłam, że miał prawo tak powiedzieć. W końcu dzień w dzień albo czytał, albo pisał te flaki z olejem.
- Jaki ty jesteś zabawny, że się chyba zapowietrzę ze śmiechu – zadrwiłam.
Barty zamrugał.
- Zapal światło – poprosił. Roześmiałam się.
- Tak, i jeszcze odsłonię zasłony, a ty otwórz okno – odpowiedziałam z przekąsem i wskazałam na okno. – Spójrz tam. Myślisz, że nie wiem, dlaczego dał mi akurat ten pokój?
Crouch podszedł do okna i wyjrzał przez nie. Stanęłam za nim i pokazałam mu palcem okno, w którym paliło się mętne światło kilku świec.
- To jego pokój – dodałam, obejmując Barty’ego w pasie. – Cały czas ma mnie na oku, kiedy wie, że tu jestem. Więc sam rozumiesz, że gdyby nagle wyjrzał przez okno i zerknął tutaj, to mielibyśmy duże kłopoty. Ty straciłbyś życie, a ja… cóż, ja straciłabym zęby. Obdarłby mnie ze skóry.
Pocałowałam go w kark.
- Więc czemu to robisz, skoro to niebezpieczne? – spytał.
- Właśnie dla tego – odparłam. – Nawet nie wiesz, jak mnie cieszy fakt, że robię właśnie to, czego obawia się Czarny Pan, mimo że może nawet patrzeć w moje okno. Cóż, nie ma wzroku wampira, więc nie może dojrzeć wszystkiego.
Wspięłam się na palce i pocałowałam go w usta. Ten jednak odsunął się ode mnie.
- Posłuchaj, mam jutro bardzo ważną misję, od której najprawdopodobniej będzie zależało moje życie – powiedział.
Uniosłam jedną brew i uśmiechnęłam się.
- Ocaliłam ci duszę, to życie tym bardziej – odparłam.
- Jakoś życie Syriusza Blacka stoi nadal pod wielkim znakiem zapytania.
Uśmiech całkiem zniknął z mojej twarzy.
- Wiesz co, myślałam, że jesteś na tyle dojrzały, żeby nie wspominać w mojej obecności o nim – mruknęłam.
Crouch przewrócił oczami ze zniecierpliwienia.
- Wybacz, nie powinienem.
Westchnęłam ciężko i usiadłam na brzegu łóżka. On zrobił to samo.
- Właśnie to cię odróżnia od Dracona – odezwałam się po krótkiej chwili milczenia. – Że jesteś dojrzały, a on nie. W moich oczach stracił już chyba wszystko, co miał do stracenia.
Barty położył mnie na łóżku i zaczął całować mnie po szyi.
- Już nigdy nie wypowiem jego imienia – szepnął. Nie odpowiedziałam. Leżałam tylko na wznak, patrząc tępo w ciemnozielony baldachim z bluszczu. Pozwalałam, aby mnie rozbierał, w ogóle nie reagowałam na jego słowa, gdy mnie pytał, dlaczego tak strasznie sterczą mi żebra, mruknęłam tylko:
- Jeśli cię obrzydzają, to po prostu mnie puść.
- Głupia jesteś – usłyszałam.
- Tak, Claudia też to powtarza – stwierdziłam, patrząc mu prosto w oczy. – Dziwna zbieżność…
- Kim jest Claudia? – spytał Crouch.
- I tak mi nie uwierzysz, więc nie ma sensu, żebym ci to tłumaczyła – wzruszyłam ramionami. – Nie kłóćmy się, to beznadziejny moment na tego typu rozmowy.
Nie odpowiedział, tylko znów zaczął mnie całować. Byłam jak żywy trup w jego ramionach. Albo raczej jak brzydka lalka. Sama się sobie dziwiłam, jak mogłam znieść swoje ciało, a co dopiero on. Nic dziwnego, że Draco odszedł do innej. Miał po prostu słabe nerwy. Ale Barty też nie będzie miał swoich wiecznie.
*
Następnego ranka obudziło mnie słońce, świecące mi po oczach. Oparłam się na łokciu i rozejrzałam się dookoła, nie do końca pewna, co wydarzyło się poprzedniego wieczora. Zobaczyłam Barty’ego, śpiącego jeszcze, więc stwierdziłam, że jeszcze bardzo wcześnie. Słońce jednak już wstało. Coś mi tu nie grało.
Zerknęłam na zegar. Wskazywał godzinę piątą dwanaście. No, to wcale nie tak wcześnie, jak się spodziewałam.
Opadłam z powrotem na poduszki i przytuliłam się do śpiącego. Ten poruszył się nieznacznie.
- Która godzina? – spytał, nie otwierając oczu.
- Jeszcze wcześnie – odpowiedziałam całkiem trzeźwym głosem i pocałowałam go w szyję. – Czarny Pan na pewno nie będzie cię tu szukał.
Leżałam w bezruchu przez kilka minut. Oczy miałam otwarte, patrzyłam tylko na Barty’ego, myśląc zupełnie o czym innym. Obiecałam Malfoyowi, że mu pomogę. A jeśli mu się nie uda, to Voldemort go zabije. Draco zginie przeze mnie.
- Śpisz? – zapytałam.
- Nie.
- Wpadniesz w bezsenność – stwierdziłam, wyplątując się z ramion Croucha. Wyciągnęłam rękę w stronę szafy, która otworzyła się, a z niej wyleciał szlafrok. Ubrałam go i zaczęłam zbierać resztki garderoby, porozrzucane po całej sypialni. Barty już chyba całkowicie się rozbudził, bo oparł się na łokciu i obserwował mnie dokładnie. Dobrze, że się nie odezwał, bo chwilę później usłyszałam kroki na korytarzu. Od razu poznałam, że należą do Voldemorta.
- Buddo – jęknęłam. – O mój…
Nie dokończyłam, bo poczułam, że wszystko podchodzi mi do gardła. Zakryłam usta dłonią i zdążyłam wpaść do łazienki – pomieszczenia przystającego do mojej sypialni, z którego rzadko korzystałam, ze względu na małe rozmiary. W całym domu było tyle ogromnych łazienek, a ja, przyzwyczajona do dużych pomieszczeń, wybierałam te, z których korzystali i inni.
Mdłości nękały mnie dość długo, ale kiedy już zaczerpnęłam powietrza, poczułam ulgę. Oparłam policzek o brzeg sedesu i zamknęłam oczy. Bardzo mnie ten nagły atak zaniepokoił.
- Dzisiaj zjesz dwa razy większe śniadanie – usłyszałam.
- Odezwij się tak jeszcze raz… - zawiesiłam głos. Poczułam, jak obejmuje mnie i podnosi na nogi.
- Przypomina mi to anoreksję – Barty zaprowadził mnie z powrotem do pokoju i posadził na łóżku.
- Albo coś innego – dodałam. – Chociaż w moim przypadku szansa, że mogę być w ciąży jest jedna na milion.
- Ale zawsze jakaś jest.
Jęknęłam.
- Tak, ja też wolałbym tego uniknąć – mruknął Barty i usiadł obok mnie. - Chociaż wiesz… sądzę, że to chodzi raczej o stres. Za bardzo się wszystkim denerwujesz.
- I kto to mówi – zadrwiłam. Poczułam jego usta na moim karku. – Zostaw…
Mimo wszystko jednak odchyliłam głowę do tyłu. Poczułam się strasznie zmęczona. Powieki mi opadły. Ogarnęła mnie senność, podobna do tej, gdy usypiałam w trumnie z Armandem. On całował mnie wtedy w czoło, a ja po prostu zasypiałam. To były cudowne chwile… aż dziwne, że byłam wtedy tą samą Sophie. Radosną, bez problemów… Ale muszę płacić za szczęście cierpieniem.
- Dość, zostaw mnie – poprosiłam.
- Masz rację. Jesteś strasznie blada – przyznał Barty. – Jak trup. Chociaż z drugiej strony… może dodam ci trochę kolorków na twarz.
Uśmiechnęłam się nieznacznie. Pozwoliłam sobie rozwiązać szlafrok. Stwierdziłam, że stałam się bardzo uległa przez śmierć Syriusza i inne przykre sprawy, następujące po tym. Albo po prostu nie miałam siły już ubiegać o swoje… Barty miał rację, Claudia również. Stres szkodzi zdrowiu, a ja powinnam dać sobie ze śmiertelnikami spokój.
~*~
Stało się. Mam hasło na komputer. Wybaczcie, jeśli rozdziały nie będą się ukazywać w terminach, w których powinny. Jest już dość późno, a mnie czeka jutro sprawdzian z angielskiego, więc jestem strasznie wykończona, normalnie na Tigerach tylko jadę i na pomidorach, bo inaczej, to bym dawno padła. Wybaczcie mi więc ten kiepski rozdział. Sądzę jednak, że nie jest tak tragiczny, więc dedykacja dla Nadine :*
~Olka
OdpowiedzUsuń14 września 2009 o 23:27
Fajny rozdział.Jestem zaskoczona że Sophie znowu zrobiła z Bartym to…..no wiesz o co chodzi…..Ale mieli szczęście że Voldemort ich razem nie zobaczył.Czekam na next.Pozdrawiam.
15 września 2009 o 22:03
UsuńTo żaden powód do zaskoczenia, oboje są już prawie dorośli [Sophie brakuje lat, a Barty jest uzależniony od Czarnego Pana] xD Więc są na równi xD
~Lottie
OdpowiedzUsuń14 września 2009 o 23:47
Druga xD Nie mam siły na pisanie – po prostu świetny rozdział. I współczuję, że zrobili ci hasło na komputer.
15 września 2009 o 22:04
UsuńNo, a nie dość, ze hasło, to jeszcze komputer się co najmniej 5 razy zawiesza i trzeba restatować… xD Już mi się coś dzieje, jak myślę o włączaniu kompa.
~Lottie
Usuń15 września 2009 o 22:33
No to trza kupić jakiś nowy komputer. Ja z laptopem problemów nie mam – jak teraz idę na stary to się boję i zastanawiam się, jak w tym wytrzymawałam. xD
16 września 2009 o 20:06
UsuńMoże psujący się co chwilę komputer jest wnerwaijący, ale jestem z nim związana, mimo tej wnerwiającej wady xD
~Evera
OdpowiedzUsuń15 września 2009 o 10:19
Rozdział świetny, jestem szczerze pod wrażeniem, że tak szybko udało ci się zamieścić nowy, co w moim przypadku graniczy obecnie z cudem. Ale do sedna: rozdział super, zastanawiam się tylko jak długo Sophie ma zamiar zwodzić Czarnego Pana. No i mogłaby w końcu zacząć dbać o siebie, jakieś polowanka nocne na mugoli, czy coś w tym rodzaju :), ale bez przesady oczywiście. Zauważyłam jednak, że jej towarzyskość się nieco opuściła, czy to przez tę osobę? Albo po prostu przyjaciele się odsunęli… Mam nadzieję, że Sophie wkrótce nabierze kolorów… Pozdrawiam serdecznie
15 września 2009 o 22:08
UsuńNo, zdaje mi się, że nabrała trochę kolorów xD Ale popsuła się jej nie tylko towarzyskość xD
~Destruo.
OdpowiedzUsuń15 września 2009 o 16:55
Jaki seksiasty rozdział. Oby więcej takich xDD ^ ^ , Współczuję ci z tym hasłem.
15 września 2009 o 22:09
UsuńTaak, jeden z ostatnich takich rozdziałów, albo nawet i ostatni przed wielką tragedią Sophie xD
~carmen37
OdpowiedzUsuń15 września 2009 o 20:18
W pewnym momencie myslałam, że Voldemort naktyje Sophie pod drzwiami, w jej sypialni i z bartym. ale ani razu tak sie nie stało. super rozdział
15 września 2009 o 22:11
UsuńVoldemort już się starzeje… i słuch już nie ten sam… xD
~kicysława
OdpowiedzUsuń15 września 2009 o 22:16
Może i rzeczywiście nieco uległa ale.. co tam szkodzi, byle nie dała się osobie i Draco ;D Zaliczam do kategorii lekkie i przyjemne xD
16 września 2009 o 20:01
UsuńNooo, ciekawe dlaczego… xD
~Nadine
OdpowiedzUsuń15 września 2009 o 23:39
Najpierw dziękuję za dedykację :* Mnie się rozdział podobał. Soph popada w depresję, ech. I z Bartym znowu…? xD Szkoda, że Voldemort nie wszedł, ach, jaka byłaby rozróba! Taak, Draco to przy Crouchu niedorozwinięta tchorzofretka. xDUgh, ci rodzice. A jakbym z nimi porozmawiała i grzecznie poprosiła, hm? ;> Tak, wiem, znam opdowiedź *wzdycha*Więc czekam cierpliwie ;))
16 września 2009 o 20:05
UsuńTo z kim miała? Może z Potterem? Aż się wzdrygłam na samą myśl xD
kasia_kb@buziaczek.pl
OdpowiedzUsuń16 września 2009 o 20:17
Zapraszam na rozdział 3 na blogu http://www.moonlight-serenade.blog.onet.pl. Wyraź swoją opinię :) PS znów sorki za długa niobeność. Wyjaśnienie znajdziesz w info pod notką.
kasia_kb@buziaczek.pl
OdpowiedzUsuń16 września 2009 o 20:18
Zapraszam na rozdział 3 na blogu http://www.moonlight-serenade.blog.onet.pl. Wyraź swoją opinię :) PS znów sorki za długa niobeność. Wyjaśnienie znajdziesz w info pod notką.