10 września 2009

Rozdział 182

Następnego dnia powróciłam do Hogwartu, akurat na mecz. Kiedy weszłam do Wielkiej Sali, pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to kapelusz Luny Lovegood w kształcie ryczącego lwa. Osobiście nie liczyłam na zwycięstwo, więc nawet się nie przejęłam tym, że większość uczniów Hogwartu głosuje i liczy na zwycięstwo Gryffindoru.
Drugą rzeczą była Ashley, która chyba zrobiła jedyny wyjątek w swoim życiu, bo ubrała się na zielono. No, brawo, dziewczyno! To już jakiś postęp!
Siedziała obok Dracona, który już dawno przeniósł się na drugi koniec stołu i rozmawiała z nim o czymś, żywo gestykulując. Kobieto, jeszcze kogoś zabijesz tą gestykulacją…

Usiadłam na swoim miejscu i utkwiłam wzrok w stole Gryfonów. Nie wyglądali na bardzo pewnych siebie, niż z resztą dziwnego, bo swój humor zawdzięczali Ślizgonom, który nie omieszkali drwić sobie z każdego z członków ich drużyny. Ja jednak na ich miejscu bym się tak nie puszyła. Wiedziałam, że nie zagramy dobrze.

Nie zjadłam nawet śniadania, tylko podeszłam do Sapphire.
- Zagrasz za mnie? – zapytałam.
Ta uniosła brwi.
- Jesteś kapitanem. Nie możesz nie grać – stwierdziła.
- Mogę. Nie czuję się najlepiej. Zrób to dla mnie – poprosiłam. Ta zamyśliła się. Była dobrym graczem, jednak nigdy nie zgłaszała się do eliminacji. Mówiła, że nie ma czasu.
- Dobrze – odpowiedziała w końcu. – Zagram. Ale ty idź natychmiast do skrzydła szpitalnego, jeśli tak źle się czujesz.
Uśmiechnęłam się i obiecałam, że pójdę, ale nie dotrzymałam słowa.

Udałam się do opustoszałego dormitorium i położyłam się na czarnej, skórzanej kanapie. Wszelki ślad po imprezie urodzinowej osoby został zatarty. Ja jednak nadal miałam przed oczami jej obraz, całującej Dracona. Nie kochałam go. Ale byłam z nim bardzo emocjonalnie związana, mimo że kilka razy poniosły go nerwy, że zdradził mnie z Parkinson… Był dla mnie ważny, a tu nagle bez żadnego powodu przekazuje mi przez Ashley Pail, że jestem dla niego mniej warta, niż pies. Już wielokrotnie usiłowałam doszukać się w tym przekrętu, jakiegoś oszustwa Pail, ale za każdym razem w mojej wyobraźni pojawiał się wielki, pomarańczowy pytajnik i stwierdzenie, że Ashley to głupia dziewczyna.

Zamknęłam oczy, ale nie udało mi się powstrzymać łez. Powtarzałam sobie, że żołnierze nie płaczą, gdy ich coś boli, ale to było silniejsze ode mnie. Powoli słabłam, nie tylko na ciele, ale i na duchu. A tak bardzo chciałam zachować trzeźwy umysł. Nie tylko nieopanowany przez alkohol. Chciałam umrzeć godnie i z podniesioną głową. Już nawet się pogodziłam ze śmiercią. Będzie ona dla mnie ukojeniem. I wreszcie zobaczę Syriusza… Powiem mu tyle rzeczy, których nie zdążyłam za jego życia. A Darli powiem… ona wszystko wiedziała. Byłyśmy dla siebie tak bliskie, że umiałyśmy rozmawiać bez słów.

- Głupia. Olewasz nawet mecze quidditcha, o nauce już nie mówiąc.
- Znowu ty – mruknęłam. – Dlaczego mnie to nie dziwi.
- Cierpisz. Dlatego się zjawiam.
Nie zawsze jednak przychodziła. Lubiła robić mi na złość. Kiedy jej potrzebowałam, nie było jej. A gdy nie pragnęłam jej obecności, wpadała na chwilę, aby sobie podrwić.
- Po co teraz przyszłaś? – zapytałam. – Jestem ci winna pieniądze, czy co… Bo jeśli przyszłaś, żeby mi powiedzieć, jaka to jestem beznadziejna i w ogóle, to cię wyręczę. Jestem beznadziejna.
Claudia parsknęła śmiechem. Nie usłyszałam, jak zeskakuje z fotela, ale mimo to wiedziałam, że to zrobiła. Podeszła do mnie, usiadła na brzegu kanapy i po raz pierwszy dotknęła mojej ręki. Czułam jej ciężar, chłód podobny do dotyku wampira… Była prawie namacalna. Podniosłam głowę i spojrzałam jej w oczy.
- Powiedz, czemu jesteś taka opryskliwa.
Wzruszyła ramionami.
- A dlaczego Draco jest podłym gnojkiem? – zapytała. – Taka już moja natura. Muszę być z tobą podczas twojego cierpienia. A później już nie jestem potrzebna, więc znikam. Ale cały czas jestem z tobą i pilnuję cię. Jesteś prawie taka jak ja. Ale już niedługo…
- Tak, umrę – wpadłam jej w słowo. Claudia pokiwała głową, ale nic nie powiedziała. Wstała i powróciła na fotel.
- Jesteś jak Meropa – odezwała się nagle. – Gdybyś nie kochała, to żyłabyś nadal. Ludzie twierdzą, że uczucie nie może doprowadzić do śmierci. Mylą się. Jesteś tego przykładem. Kochasz i dlatego umierasz.
Jakie to banalne. Śmierć z powodu nieszczęśliwej miłości. A zaczęło się od tak błahego powodu jak śmierć Syriusza. Błahego dla Belli. Ona zabiła jak wiele razy w swojej karierze Śmierciożercy. A dla mnie to było tragedią.

Samotna łza spłynęła mi po policzku. Już prawie zapomniałam, jak wyglądał. Nigdzie nie miałam żadnych jego zdjęć… nic mi po nim nie zostało.
- Żałuję, że się z nim tak kłóciłam – mruknęłam. I chociaż nie wypowiedziałam imienia, to byłam pewna, że Claudia wie, o kim mówię. – Gdybym mogła cofnąć czas…
- Ale nie możesz tego zrobić – przerwała mi. – Nie myśl już o tym. Dlatego opuściłaś mecz. Żeby ze mną porozmawiać.
Pokiwałam głową. Czułam się jak na wizycie u psychologa. Ale wiedziałam, że nawet ona by mi nie pomogła. Ile ciosów jeszcze mogłam dostać w samo serce? Skrycie pragnęłam, aby coś stało się tak strasznego, że po prostu umrę z żalu. Byłabym bardzo wdzięczna temu, kto by mnie dobił.

Nie mogłam już dłużej znieść tego siedzenia w dormitorium. Samotność była wprost okropna. Sama obecność Claudii mi nie wystarczała. Wstałam z kanapy, cały czas obserwowana przez zjawę.
- Chyba pójdę rzucić okiem na mecz – mruknęłam.
- Równie dobrze mogłaś sama zagrać.
Zaśmiałam się.
- Tak, i zbłaźnić się przed wszystkimi – warknęłam. Jej odpowiedź mnie rozzłościła. – To byłaby katastrofa. A teraz znikaj.
Claudia westchnęła.
- Chcę się z tobą zaprzyjaźnić, a ty tak mnie traktujesz.
Nie odpowiedziałam, tylko wyszłam z dormitorium. Wiedziałam, że nie będzie za mną biegła. Miała swój honor. Zresztą, mogła w każdej innej chwili pojawić się, kiedy będę na przykład pod prysznicem…

Szłam właśnie przez błonia, kiedy nagle ktoś zaskoczył mnie od tyłu. Serce podjechało mi do gardła, a ja mało nie krzyknęłam ze strachu. Kiedy się odwróciłam, zobaczyłam, że to Victor.
-Wystraszyłeś mnie na śmierć! – syknęłam. – Dlaczego nie jesteś na meczu?
- To samo pytanie zadam tobie – rzekł.
Spuściłam wzrok.
- Nie czułam się najlepiej – mruknęłam. – Chciałam teraz zobaczyć, jak im idzie. W ogóle, to nie wiem, po co Dumbledore mianował mnie tym kapitanem drużyny.
Vipi poszedł za mną.
- Nie mówiłem tego mamie – odezwał się po chwili. – Bo od razu by zwariowała… obserwowałem cię. Ostatnio znikasz na kilka dni, nie ma cię na lekcjach…
- Nie obraź się, ale to tylko moja sprawa – przerwałam mu lodowatym głosem.
Victor zmieszał się trochę, ale nadal nie dawał za wygraną. Uparte dziecko.
- Ty wtedy idziesz do niego, tak? – spytał. – Po co.
To nie było pytanie, ale raczej stwierdzenie. Byłam pewna, że wiedział więcej, niż mówił. Ale nie musiał się już mnie obawiać. Nie miałam mocy, żeby go ukarać. Nawet nigdy bym tego nie próbowała robić.
Wzruszyłam ramionami.
- Czarnego Pana odwiedzam tylko wtedy, jeśli potrzebuję z kimś porozmawiać – odparłam. – Ale nie tylko z nim się widuję. I może to i dobrze. Ostatnio odkryłam kilka ciekawych rzeczy… na przykład do, że osoba, na której mi zależy… i z którą łączy mnie wiele spraw
Urwałam. Miałam na myśli głównie te sprawy łóżkowe…
- Zdradzał mnie – dodałam. – I to z kuzynką Ashley Pail. To bardzo poniżające… Czarny Pan miał rację. Gdybym nie nauczyła się kochać, to bym nie cierpiała.
Victor objął mnie ramieniem. Kochany brat. Z nikim z licznej rodziny Ghostów nie łączyła mnie tak silna więź, jak z Vipim.
- Widzisz, Ślizgoni są może „fajni” i w ogóle – rzekł. – Ale są też przebiegli i dwulicowi… nie bież tego do siebie. Ale może Gryfoni są lepsi?
Aż wzdrygnęłam się ze wstrętu.
- Ja i Gryfon? – zapytałam. – Tak, może jeszcze ja i Neville Longbottom albo Ron Weasley. Ty jak już coś palniesz, to…
Zaśmiał się. Znów milczeliśmy przez chwilę. Ja biłam się z myślami. Czy powiedzieć mu więcej o mnie i Bartym, czy milczeć? Victor chciał mi pomóc, czułam to. Ale jeśli by to wyszło na jaw… aż się boję myśleć.

- Obawiam się tylko, że zrobiłam jakąś głupotę – powiedziałam w końcu. – Która później jakoś… zaowocuje. Czarny Pan obdarłby mnie ze skóry.
Zaśmiałam się nerwowo. Victor pewnie załapał aluzję. Jednak nie skomentował tego. Właśnie to w nim najbardziej lubiłam. Nie drwił ze mnie, jeśli zrobiłam coś głupiego. Potrafił to przemilczeć, chociaż bardzo by chciał powiedzieć, co o tym myślał. Zaraz po Bartym był idealnym facetem.


~*~

Wybaczcie mi ten dziwny rozdział, ale dziś miałam straszne urwanie głowy. I jeszcze tata grozi, że hasło na komputer założy. Więc się streszczam. Dedykacja dla carmen37 :*

Jak się podoba nowy szablon? xD 

17 komentarzy:

  1. ~Olka
    10 września 2009 o 22:52

    Fajny rozdział.Szablon mi się podoba…..Moim zdaniem Sophie jakby zapomniała o Draconie i Bartym byłaby weselsza……prawda?Czekam na next.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 12 września 2009 o 09:06
      Obecnie nie jest ani z jednym ani z drugim, więc chyba widać, że cierpi xD

      Usuń
  2. ~Nadine
    11 września 2009 o 14:06

    Druga! xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ~Nadine
      11 września 2009 o 14:08

      Więc tak… Szablon jest po prostu zaj.ebisty xD Już piszę s kropką, po inaczej nie potrafię określić mojego zachwytu xD Parę błędów znalazłam w tekście, ale to takich drobniejszych. A sama notka trochę smutnawa, bo Soph się tak nad sobą użala… xD Niech ona o tym Draconie zapomni i przestanie w dodatku rozmyślać o Syriuszu, bo umrze z tęsknoty i cierpienia! Ugh.No. To tyle xD

      Usuń
    2. 12 września 2009 o 09:12
      Przecież nie może tak po prostu wziąć i zapomnieć xD To by było zbyt łatwe xD Ooo, idę zobaczyć, co będzie za tydzień w modzie na sukces xD

      Usuń
    3. ~Nadine
      11 września 2009 o 14:09

      Bożż, miało być „Z” kropką. xDDWidzisz, wypominam Ci, że robisz błędy, a sama je popełniam! To takie dołujące.

      Usuń
    4. 12 września 2009 o 09:13
      Tak, najpierw mi mówisz, że robię błędy, a później sama tak czynisz xD

      Usuń
  3. ~Lottie
    11 września 2009 o 14:12

    I się Frozen w szablony bawi xD. Wolałam poprzedno. Ta zieleń jest jakaś mdła. Ale to tylko moje zdanie. Rozdział fajny, chociaż malo akcji. Zbyt lubię jak się dużo dzieje. xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 12 września 2009 o 09:07
      Nie martw się, jeszcze kilka dni i załaduję następny xD

      Usuń
  4. ~Lady Morte
    11 września 2009 o 15:05

    No to ”fajnie” xD Szablonik całkiem niezły, ale chyba wolałam ten wcześniejszy. Co oznacza napis na górze? Sorki że tak pytam, ale francuskiego zaczynam sie uczyć dopiero za rok xD Rozdziałek, ok, ale trochę mało akcji było xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 12 września 2009 o 09:14
      „Człowiek jest uczniem, ból jego mistrzem.” Jest w informacji. xD

      Usuń
  5. ~Claudia
    11 września 2009 o 17:33

    W sumie założyłam sobie, że dopóki nie zmienisz szablonu to nie skomentuję xD Ten jest bardzo ładny (o wiele lepszy od poprzedniego) szkoda tylko, że wszędzie dajesz ten sam styl. Notka lekko smutnawa. Mówiłam zabić Ash, same problemy przez nią są. Sophie nie powinna się tak poddawać. Niech będzie silna, niech zrobi na złość Claudii (mojemu słodkiemy kwiatuszkowi) i się pozbiera do kupy, bo jak tak dlaej pójdzie to się do niej udam i skopię jej tyłek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 12 września 2009 o 09:16
      Ten sam styl, bo najpierw muszę na wszystkich blogach dać takie same, później zmienię styl i znów xD Ale mam już zrobiony szablon. Tak mnie natchnęło, że przez cały dzień w środę robiłam szablony. Na dlr mam już 2, na ss jeden, a tu mam 3 xD Na bohaterów jakoś tak mnie też natchnęło xD

      Usuń
  6. ~Doska
    11 września 2009 o 18:45

    zabraklo mi slow, czasami tak mam :) odcinek bardzo fajny, chcialabym miec takiego brata jak Vipi :) czy na serio na koniec opowiadania Sophie umrze?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 12 września 2009 o 09:19
      To jeszcze nie koniec opowiadania. Za kogo mnie masz? xD To dopiero koniec początku, tak to ujmę xD Ale będziecie się jeszcze ze mną długo męczyć xDD Sophie jest wampirem. Nie może umrzeć. No, chyba że ja tego zechcę xD

      Usuń
  7. ~Kada113
    11 września 2009 o 20:00

    a ja bym chciała, żeby Sophie wreszcie ułożyła sobie życie, chociaż może mieć zwariowana przygody bez problemów nazwijmy to miłosno-depresyjnych… pozdrawiam [oto-nadeszla-pora]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 12 września 2009 o 09:20
      Jeszcze będzie miała duuużo czasu na miłosną przygodę. A nawet kilka xD Teraz niech cierpi xD

      Usuń