Zanurkowałam. Stwierdziłam, że jest dość głęboko, że można było by się spokojnie utopić. Jakieś trzy metry. Jednak nie było ciemno. W dnie zamontowane były szklane kule, w których migotały prawdziwe ogniste płomyki.
Mogłabym tak pływać godzinami. Uwielbiałam wodę. Ale ktoś wszedł do komnaty i stanął na brzegu basenu. Wypłynęłam na powierzchnię. Nieproszonym gościem okazał się Voldemort. Skrzyżował ręce na piersiach.
- Cały dzień tu jesteś? – zapytał. – Jadłaś śniadanie?
Przewróciłam oczami.
- Tak, panie doktorze – odpowiedziałam. – Ale jak widzisz, robię wszystko, żeby zapomnieć, więc proszę, nie przywołuj złych wspomnień.
Już miałam odpłynąć od brzegu, ale Voldemort przykucnął i powiedział:
- Jest już późno, choć na kolację. A jutro możesz wrócić do Hogwartu.
- Po co? – prychnęłam. – Żeby pewna osoba udowodniła szkole, jak to bardzo mną gardzi? Zapomnij. Zostaję tutaj.
- Pierwszy chyba raz nie chcesz jechać do Hogwartu – zauważył Voldemort. – Kto cię gnębi w szkole?
Zmarszczyłam groźnie czoło.
- Nie wypowiadam imienia tej osoby – odparłam. – A teraz bądź łaskaw pomóc mi stąd wyjść.
Czarny Pan wyciągnął rękę, którą chwyciłam i wyskoczyłam z wody. Ten dosunął się natychmiast, abym go przypadkowo nie ochlapała. No tak, bo kropla wody by bardzo zaszkodziła władcy świata. Jeszcze by się zamienił w syrenę i trzeba byłoby pożyczyć od Ashley Pail suszarkę, żeby wysuszyć mu ogon. Bo włosów raczej on nie posiadał. Chyba, że o czymś nie wiem.
Jednym machnięciem różdżki wysuszyłam się, a kostium zamienił się w szatę Śmierciożercy.
Poszłam z wujem do kuchni, a później do jadalni, która znajdowała się w komnacie przystającej. W drzwiach zatrzymałam się jednak.
- Ty nie idziesz? – spytałam.
- Nie. Jestem bardzo zajęty – brzmiała odpowiedź, a Riddle wrócił się do swojej komnaty. Wzruszyłam ramionami i weszłam do środka. Oczywiście, jak się spodziewałam, przy długim stole siedziało kilku Śmierciożerców. To był naprawdę bardzo dziwny widok, gdyż nikt chyba by się nie spodziewał, że słudzy Czarnego Pana będą razem jadali posiłki. Nawet mnie to zdziwiło.
Usiadłam na swoim miejscu. I ku swojemu wielkiemu niezadowoleniu zauważyłam, że tego dnia Barty postanowił zjeść z innymi. Najgorsze w tym wszystkim było to, że siedział dokładnie naprzeciwko mnie, tak więc byłam skazana na patrzenie na niego. Wbiłam więc wzrok w swój talerz. Kiedy pływanie spowodowało, że zrobiłam się nieco głodna, teraz całkowicie straciłam apetyt. Wyciągnęłam rękę, a do niej, jak przyciągnięta magnesem, przyleciała butelka piwa kremowego.
- Wydaje mi się, że nie powinnaś tego pić – odezwała się Bella, siedzące obok mnie. Zerknęłam na jej talerz.
- A mnie się wydaje, że ty nie powinnaś pić tego – wskazałam na jej puchar, w którym złocił się jakiś mocniejszy trunek. Nie poprzestałam tylko na słowach. Chwyciłam złoty puchar i wylałam jego zawartość za siebie, jakbym wyrzucała ogryzek z jabłka albo podobny odpadek. – Mogę polecić ci ciepłą herbatkę albo grysik.
Kilka osób parsknęło śmiechem, ale natychmiast umilkło, kiedy rzuciłam im mordercze spojrzenie. Sama nalałam sobie kremowego piwa i wypiłam. To za słabe, jak na mój humor. Do mojej ręki przyleciała kolejna butelka, teraz już ognistej whisky.
Kuchnia powoli się wyludniała, aż w końcu zostałam tylko ja, do połowy opróżniona butelka i Barty. Siedział naprzeciwko mnie i przyglądał się, jak sączę kolejne drinki. Nie próbował mnie jednak powstrzymać. A ja robiłam się co raz bardziej pijana. Wstałam od stołu, zataczając się lekko. Chwyciłam dwie butelki z whisky i ruszyłam w stronę drzwi. Jednak los chciał zrobić mi na złość, więc potknęłam się o próg. Wylądowałabym na podłodze, gdyby nie Barty. Tak właściwie, to nie wiem, czego ode mnie chciał. Po prostu siedział i się gapił. Przewidział, że upiję się po naszej rozmowie. Co prawda, nie miałam tego w zwyczaju, ale Barty był mądrym człowiekiem. Domyślenie się, że będę chciała jakoś zapomnieć chociaż na chwilę o nim, albo upiję się do nieprzytomności, albo tak się nawdycham kocimiętki, że będę przez kilka dni chodziła jak zombi.
Z trudem udało mi się stanąć na własnych nogach. Widziałam wszystko potrójnie. Och, gdyby teraz stanęła przede mną Ashley, to bym się chyba popłakała z żalu. Jedna Ashley Pail to tragedia. A co dopiero trzy…
Barty wyciągnął mi z rąk butelki z ognistym whisky i odstawił z powrotem na stół. Bardzo się na to obruszyłam.
- Jak śmiesz! – zawołałam. – Zaraz ci powiem, co o tobie myślę… Chcesz wiedzieć? To o tobie myślę!
Chciałam pokazać mu środkowy palec, ale w tym pijackim zamroczeniu pokazałam mu serdeczny.
- Nie ten palec – Crouch też to zauważył. Bez słowa wyjaśnienia przerzucił mnie sobie przez ramię jak worek ziemniaków i wyniósł z jadalni. Kiedy szedł ze mną po schodach, całkowicie straciłam orientację. W oczach migało mi jakieś światło. Chwilę później poczułam, że ląduję na czymś miękkim. Trochę minęło, zanim zorientowałam się, że leżę na łóżku w pokoju Barty’ego.
- Co, dalej chcesz mnie wykorzystać? – wybełkotałam. Czułam, że moje powieki są co raz cięższe. Jednak dzielnie broniłam swoich racji. – Zobacz, co żeś ze mną zrobić, gówniarzu. Sekretny gwałcicielu… ja ci pokażę…
Chwyciłam coś, co leżało na szafce nocnej i uderzyłam tym Croucha w głowę. Zobaczyłam tylko, że trafiłam w zamierzony cel. Sekundę później już urwał mi się film.
*
Następnego ranka obudziłam się ze strasznym bólem głowy. Powieki miałam ciężkie. Pójście do szkoły nie wchodziło w grę. Z trudem otworzyłam oczy na centymetr i podniosłam się na łokciu.
- Buddo… - mruknęłam. Obraz miałam zamazany. – Gdzie ja jestem…?
Chwilę później zaczęłam widzieć co raz wyraźniej. Zauważyłam, że jestem w pokoju Barty’ego. Tak, to z pewnością była jego sypialnia, przecież byłam tu tak wiele razy… Ale jego nie było. Albo mi się tak tylko zdawało. Bałam się poruszyć jakoś gwałtowniej głową.
- Jak na skacowaną dziewczynę, obudziłaś się wyjątkowo wcześnie – usłyszałam. Zamrugałam dwa razy i powoli, bardzo powoli obróciłam głowę w stronę, skąd wydobywał się głos. Mój wzrok spoczął najpierw na twarzy Croucha, a potem na jego czole. Całą jego prawą stronę i łuk brwiowy pokrywała zaschnięta krew. Otworzyłam usta, żeby się odezwać, ale Barty uprzedził mnie:
- Nie pytaj.
Zerknął jednak na dywan, który pokrywały szczątki rozbitej butelki i jakiegoś pomarańczowego trunku. Aż się skrzywiłam na wyobrażenie całej butelki, roztrzaskującej się o głowę Barty’ego.
- Przepraszam – powiedziałam, nadal trzymając się za głowę. – Byłam…
- Tak, byłaś pijana. I to bardzo – przerwał mi Crouch. – Nie ma to jak kac przed czwartkowymi lekcjami.
Znów się skrzywiłam.
- Dziękuję, że mnie tu przenocowałeś – mruknęłam. – Gdyby Czarny Pan się dowiedział, to by mnie obdarł ze skóry.
Wytężyłam umysł. Nic nie mogłam sobie przypomnieć. Pamiętałam tylko, że byłam w jadalni. Powiedziałam coś Belli, później piłam i piłam… i obudziłam się tu z okropnym bólem głowy.
- Zupełnie nic nie pamiętam – dodałam. – Chcę umrzeć. Albo zasnąć, co łatwiejsze.
Opadłam z powrotem na łóżko i zamknęłam oczy.
- To, co mi wczoraj powiedziałaś, bardzo mnie zabolało – usłyszałam.
- Wiesz, że tak nie myślę – mruknęłam. – Ale przepraszam, jeśli cię tym uraziłam. Przykro mi.
Usłyszałam skrzypnięcie materaca. Barty objął mnie, a chwilę potem poczułam jego usta na swoim karku.
- Nie, zostaw – zaprotestowałam natychmiast. – Nie chcę się z tobą godzić.
- Dlaczego? – z jego ust padło banalne pytanie. – Nie rozumiem cię. Z jednej strony chcesz ze mną być, a z drugiej rozkoszujesz się obrażaniem mnie. Prawdę mówiąc, ja nie mam nic do gadania, ale wydawało mi się, że związek opiera się na równości.
- I na wierności – dodałam, otwierając oczy. – To nie będzie miłe dla mnie, sypianie z tobą, a później wyobrażanie sobie nagiej osoby w twoim łóżku.
Barty oparł się na łokciu. Wyglądał na rozbawionego moimi słowami. Ja na jego miejscu bym się tak nie cieszyła. Mogę w ostateczności dorobić by drugą ranę po drugiej stronie twarzy, żeby miał do kompletu. Tylko że teraz użyję cegłówki albo żelaznej lampy.
- A ty nadal myślisz, że między nami coś było? – zapytał. – Gdybym się nie bał, że mnie rąbniesz, to bym powiedział, że jesteś strasznie naiwna.
- I słusznie – warknęłam.
- To nie moja wina, że Czarny Pan cały czas mi tu wpycha tą Sharpey – powiedział.
Przewróciłam oczami.
- Ja nie wiem, co jest z tobą – oświadczyłam. – Kiedy Czarny Pan zarzuca ci coś nieprawdziwego, ty się z nim zgadzasz. A kiedy coś jest prawdą, to zaprzeczasz.
- Ty mówisz teraz coś, w co nawet sama nie wierzysz.
Przekrzywiłam głowę i otworzyłam usta, ale chwilę potem je zamknęłam. Miał rację. Znowu. Nie wierzyłam, że Barty mógłby jakkolwiek zbliżyć się do tej blondynki. Miał lepszy gust od Dracona.
- Dobra, nie wierzyłam – przyznałam. – Więc co ona tu robiła? I dlaczego się z nią obściskiwałeś?
- Sama mnie pocałowała. A nawet, gdybym chciał ją całować, to i tak bym tego nie zrobił, bo nie gustuję w dwucentymetrowych warstwach szminki – powiedział. – Nie gniewaj się już.
Pocałował mnie w policzek.
- Niech ci będzie. Daj mi coś na kaca, bo chyba zaraz zwariuję.
Barty sięgnął po różdżkę, leżącą na szafce nocnej i wyczarował małą fiolkę z jakimś zielonym płynem. Odkorkowałam ją i wypiłam do dna. Poczułam, że ból głowy ustępuje. To była wielka ulga dla mnie i mojego organizmu. Od razu poczułam się lepiej. Ale Barty nie poprzestał na wyczarowaniu jednej fiolki. Machnął różdżką, a na jego kolanach pojawiła się butelka z jakimś trunkiem i dwa puchary.
- Nazwijmy to Kielichem Przymierza – odparł, widząc moją zdumioną minę. Ale z pewnością tylko żartował, bo oczywistą rzeczą było, że na alkohol nie popatrzę przez najbliższy miesiąc. Albo tydzień… albo do obiadu…
- Ty chyba żartujesz – prychnęłam.
- Nie – nalał do pucharów czerwonego płynu. – W butelce jest sok malinowy.
Parsknęłam śmiechem.
- Tobie wszystko kojarzy się z piciem – stwierdził i podał mi mój kielich.
Nie podzielałam jednak jego racji. Mógł sobie mówić, co chciał. To, że napił się ze mną soku malinowego nie znaczy, że zapomniałam, co widziałam kilka dni temu.
~*~
Wybaczcie, że tak nudnawo, ale mam na jutro referat z plastyki. A teraz jestem po kartkówce z angielskiego. Boję się o tym myśleć. Dedykacja dla Claudii :*
~Alice.
OdpowiedzUsuń8 września 2009 o 21:32
1? ;)
8 września 2009 o 21:39
UsuńTak xD
~Kada113
OdpowiedzUsuń8 września 2009 o 21:42
Jak z francuskim napisem to zmieniaj, choćby dziś. Mi się podobało to w jadalni i kielich przymierza czy jakoś tak,… pozdro i życzę dalszej weny [oto-nadeszla-pora]
8 września 2009 o 21:53
UsuńZmieniłam na „szklanka przebaczenia”, bo mnie mogą mochery oblec za chwilę za to xD Tak, z francuskim, takim samym jak ten xD
~Alice.
OdpowiedzUsuń8 września 2009 o 21:43
świetny rozdział!. ;-D whisky. ;PP ahh. xD
8 września 2009 o 21:53
UsuńDziękuję xD
~Destruo,
OdpowiedzUsuń8 września 2009 o 21:53
Moim zdaniem to Sophie mu tak szybko nie zapomni… ^ ^
8 września 2009 o 21:54
UsuńZobaczysz, jeszcze się zemści xD
~Olka
OdpowiedzUsuń8 września 2009 o 22:37
Fajny rozdział.Sophie nie wybaczy Barty’emu tego co zrobił…..wogóle to dużo alkoholu wypiła.Czekam na next.Pozdrawiam.
9 września 2009 o 18:38
UsuńW jej wieku, to w ogóle nie powinna pić xD
~xblackxdreamx
OdpowiedzUsuń8 września 2009 o 23:25
Z zmiany są nawet dobre.. ;pp chciałabym zobaczyć bloga w nowym szablonie. xDD
9 września 2009 o 18:39
UsuńSzablon będzie zielony, w takim stylu, jak mam np Selene i Dlr xD
~Lottie
OdpowiedzUsuń9 września 2009 o 14:59
No i good. Jeśli mu Sophie nie wierzy, to może go poprosić o Przysięgę Wieczystą. A jak się nie zgodzi, to pójdzie do Voldzia, ten go poprosi, to na pewno się zgodzi. xD
9 września 2009 o 18:40
UsuńOoo, na to nie wpadłam. Może rzeczywiście taka mała Przysięga by się przydała… xD
~Nadine
OdpowiedzUsuń9 września 2009 o 16:51
Buahaha! xD „Nie ten palec” xDD I trzy Ashley Pail! To już zagłada dla ludzkości by była. xD Świetne, na prawdę. A, i myślę, że Soph tak łatwo tego nie zapomni. xDI podziwiam Cię. Pisać tyle rozdziałów, to jest dopiero coś!
9 września 2009 o 18:41
UsuńJeszcze 19 i 200 rozdziałów xD Nom. xD I wierz mi, że się Sophie jeszcze zemści xD
ineskryszen@autograf.pl
Usuń9 września 2009 o 21:56
Trzymam za słowo. xDBoże, ja najdalej dojechałam do 24 rozdziału, ale nic. xDD
10 września 2009 o 15:42
UsuńBądź sumienna, dawaj rozdziały np co tydzień i Ci się uda może do 30 xD Żartuję, zależy, o czym piszesz xD Jak Ciebie to interesuje, to nawet do 10000 dojdziesz xD
~Nadine
Usuń10 września 2009 o 20:41
To chyba nierealne xD Ale ja dodaję raz, dwa razy na tydzień ;) Widzę, że nowy wygląd xD „(…)dziecko dorwało się do Photoshopa i się teraz będzie bawić xD” – potwierdzam xDA kiedy dorwiesz się do Worda i napiszesz nową notkę?
10 września 2009 o 21:12
UsuńJeśli mi mama pozwoli dokończyć pisać, to dziś xD
~kotka
OdpowiedzUsuń9 września 2009 o 16:58
Pogodziła sie z nim. Niech będzie. Ale zdjęcie z nagłówka STRASZNIE mi sie podoba. Nie zmieniaj tego. Aha, czemu Soph nie uczestniczy w jakiś napadach Voldka?
9 września 2009 o 18:43
UsuńPo co? Przecież Voldek to taki kochający, troskliwy wujek… jeszcze by się coś Sophie stało, jeszcze by się spociła i co by było? Tragedia narodowa xD
~Lady Morte
OdpowiedzUsuń9 września 2009 o 16:59
To był chyba najlepszy rozdział jaki czytałam! No poprostu…! „To nie ten palec”… xD
9 września 2009 o 18:43
UsuńTak, Sophie po pijanemu jest bardzo inteligentna xD
~carmen37
OdpowiedzUsuń9 września 2009 o 17:51
Zmień, pod warunkiem, że mi dasz ten… hehe. napisz do mnie na gg, to dam ci login i hasło, jak będzie ci się chciało to mi załozysz xD
~carmen37
Usuń9 września 2009 o 17:57
Nie no, masakra, śmiechu, a śmiechu xD „to nie ten palec” xD
9 września 2009 o 18:45
UsuńPo co? Przecież można skopiować i jest. Ale z tym adresem „Siostrzenica Czarnego Pana” to chyba nie bardzo xD Mogę dać Ci zdjęcie i git. Aaa… Mroczny Znak na nim jest na prawej ręce i odwrócony w złą stronę. xD
kasia_kb@buziaczek.pl
OdpowiedzUsuń9 września 2009 o 18:12
Bardzo fajny rozdział. :) PS Sorki ze tak pozno le czasu nie bardzo miałam….
9 września 2009 o 18:44
UsuńSpoko. Ja się dziwię, że podczas roku szkolnego ktokolwiek to czyta xD
~Gemma
OdpowiedzUsuń10 września 2009 o 17:26
kocham Twojego bloga…normalnie jestem od niego uzależniona. Genialnie piszesz. ;) Nie moge się doczekać kolejnych częśći !!
10 września 2009 o 17:29
UsuńCieszę się, że Ci się podoba xD Notka będzie dziś, ale chyba nie za chwilkę, bo za pół godziny mam spotkanie do bierzmowania, więc nie zdążę napisać do końca xD
~Doska
OdpowiedzUsuń10 września 2009 o 21:51
hejj…niech Sophie sie juz nie gniewa na Barty’iego :) on tak ladnie prosi o wybaczenie…dlaczego Soph nie uzyje oklumencji czy czegos tak do zagladniecia mu w mysli, napewno by sie dowiedziala calej prawdy… Sorry ze nie czytalam tych 3 ostatnich odcinkow i dopiero teraz to nadrabiam ale wogule nie siedzialam na kompie… pzdr :* P.S. taaak! Smierciozercom tez nalezy sie luuz i Voldek moze spasc ze schodow i zlamac te lewa reke :D
10 września 2009 o 21:59
UsuńSpoko. No, a jakby coś było? Sophie by na pewno nie chciała widzieć tej całej „akcji” w wykonaniu Barty’ego i Sophie xD