2 września 2009

Rozdział 178

Nadszedł dzień wypadu do Hogsmeade. Kiedy rano obudziłam się, myślałam, że będzie to jeden z najgorszych dni mojego życia. Ashley Pail pójdzie z Draconem, a ja – sama. Nie miałam ochoty wstawać z łóżka.

Panna Doskonała jeszcze spała. Spojrzałam na nią. Żałosne. Nie rozumiem, jak Malfoy mógł na nią lecieć. W makijażu wyglądała jeszcze jako tako, jeśli nie licząc plastikowego wizerunku, ale bez… tragedia. No, może nie całkiem bez, bo najwidoczniej naszej małej Ashley „zapomniało się” zmyć tą tapetę z gęby. Dookoła oczu miała czarne plamy, najprawdopodobniej od tuszu do rzęs, jadowicie niebieskie cienie do powiek były rozmazane, a na poduszce pozostawiła resztę swojego makijażu, miedzy innymi szminkę i puder. Buddo, ile ona tego może jeszcze nałożyć na gębę? Moja matka nawet nie zużyje tyle kosmetyków w rok, co ona w jeden dzień. A to dla tego, że w mojej rodzinie zawsze stawia się na naturalność, pewnie dzięki magicznej, wampirycznej krwi.

Przypatrywanie się Ashley na dłuższą metę nie wchodziło w grę, jeśli nie chciało się zwrócić tego, co się zjadło. Dlatego oderwałam pełen obrzydzenia wzrok od jej twarzy i zaczęłam się ubierać. Przez ten cały czas zastanawiałam się, co by panna Pail zrobiła, gdybym zabrała jej wszystkie te paćkadła i wsypała do sedesu. Chyba by się popłakała.

Myłam właśnie zęby, kiedy usłyszałam skrzypnięcie materaca. Pewnie Ashley wstała, żeby sobie wyprostować włosy. Nie pomyliłam się. Chwilę później usłyszałam łomot do drzwi, który mógł obudzić resztę lokatorek nie tylko w naszej sypali, ale i resztę Ślizgonek.
- Wychodź natychmiast! – usłyszałam jej przeraźliwy, irytujący krzyk. – Idę dziś z Draconem do Hogsmeade, muszę się przygotować.
- A ja idę do biblioteki, też muszę się do tego bardzo dobrze ubrać – odpowiedziałam znudzonym tonem.
Ashley kopnęła w drzwi, ale już nic nie krzyknęła do mnie. Dobiegły mnie typowe dla rannej pobudki odgłosy. Ktoś mamrotał coś wściekły pod nosem, byłam pewna, że była to Sapphire.

W końcu wyszłam z łazienki, bo znudziło mnie już robienie na złość Pail. Ta właśnie rozłożyła się z jakimiś różowymi kartkami na swoim łóżku. No, miała przynajmniej choć trochę godności, żeby nie rozrzucać tych śmieci po podłodze. Zły humor chyba całkowicie jej już przeszedł. Ba, kiedy tylko usłyszała, że wyszłam z łazienki, ucieszyła się jeszcze bardziej.

- Wiecie, mam jutro urodziny – oświadczyła. – I robię jutro w dormitorium imprezę. Proszę, to jest twoje pozwolenie na przyjście, Pansy.
Parkinson, która osobiście nie lubiła Ashley, wzięła różową, bardzo ozdobną kartkę i przeczytała ją. Na jej twarzy już nie było zniecierpliwienia, jak to zwykle, kiedy Pail szykowała się do pójścia do łazienki. Niestety, dziewczyna dała się przekupić… A myślałam, że nie jest taką materialistką…

- Och, Sophie… - „Ash” udała, że dopiero mnie zauważyła. – Muszę mieć gdzieś dla ciebie jakieś wolne zaproszenie…
- Dzięki, ale będę nitkować zęby wieczorem – odarłam, patrząc ze wstrętem na zaproszenia.
Jak to w ogóle możliwe, że istnieje na świecie ktoś z tak okropnym gustem. Bo kto na swoje szesnaste urodziny zrobiłby ponad pięćdziesiąt kartek z różowego papieru, nasypał na to jakiś tuzin różnokolorowego brokatu, przykleił jakieś różowe i zielone koraliki i napisał „Zaproszenie na imprezę urodzinową najsłodszej laseczki – Ash”? Trzeba mieć chyba coś z głową…

Wyszłam z dormitorium. Miałam zamiar pójść rzeczywiście do biblioteki. Ale nie po to, żeby uczyć się na poprawę ostatniego testu z transmutacji. Miałam stuprocentową pewność, że tak „najsłodsza laseczka” nie wejdzie za nic.

Po drodze dogoniła mnie Sapphire. Miała szczęście, że złapała mnie jeszcze w salonie, bo ubrana była w swoją nocną koszulę, a na ramiona narzuciła szlafrok. W ręku trzymała jedną z tych tandetnych kartek.
- Nie pójdę – oświadczyła.
Gdybym się nie domyśliła, że Sapphire „nie pójdzie” na imprezę Ashley, to pomyślałabym, że dziewczyna się w rozwoju cofnęła i mówi mi, że nie pójdzie do przedszkola.
- Ale dlaczego mi to mówisz? – zapytałam. – Idź, jeśli chcesz. Mnie to nie przeszkadza. Ja jak będę chciała, to i tak pójdę. Impreza ma być – zerknęłam na kartkę w ręku przyjaciółki – w salonie, tak? Nikt nie zabroni mi tam przebywać. A jeśli będą hałasować, to pójdę do Snape’a.
Sapphire otworzyła usta, ale zaraz je zamknęła, jakby się bała, że wleci jej do ust jakaś mucha.
- Idź się lepiej ubierz, bo się na ciebie dziwnie gapią – rozejrzałam się dyskretnie po pokoju wspólnym. Niektóre osoby, głównie te z piątej klasy, które już wstały, patrzyły na Sapphire trochę z politowaniem, a trochę z rozbawieniem. Ta warknęła do jakiegoś dzieciaka z drugiej klasy, że nie ładnie się tak gapić i wróciła do salonu.

Ja, nie mając nic ciekawszego do roboty, opuściłam dormitorium Ślizgonów i ruszyłam powoli w stronę wyjścia z lochów. Nie zrobiłam nawet dobrych dziesięciu kroków, jak usłyszałam jakieś dudnienie. Chwilę później zobaczyłam na horyzoncie Snape’a, idącego szybko w moim kierunku. Zatrzymałam się, zaskoczona.
- Dobrze, że cię jeszcze złapałem – wydyszał, kiedy już mnie dopadł. I to dosłownie, bo gdy znalazł się przy mnie, chwycił mnie mocno za nadgarstek, który czym prędzej wyszarpnęłam z jego uścisku.
- Nigdy tak nie rób – ostrzegłam go. – O co chodzi?
- Obiecałaś, że się poprawisz – w głosie Snape’a usłyszałam groźbę. – On się co raz bardziej złości.
Przewróciłam teatralnie oczami i westchnęłam ciężko. Już niedługo Czarny Pan każe komuś kontrolować, ile razy żuję, kiedy jem.
- Posłuchaj, profesorze – powiedziałam stanowczym tonem. – Ja nie mam czasu na takie głupoty, jak szkoła. Mam na głowie ważniejsze sprawy.
- McGonagall mi się skarżyła – dodał Severus, w ogóle nie zwracając na moje tłumaczenie uwagi. – Powiedziała, że to może mieć związek ze śmiercią Blacka.
- Dużo się nie pomyliła – wpadłam mu w słowo, ale Mistrz Eliksirów znów mi przerwał:
- Jeśli się nie weźmiesz do nauki, to będziesz mieć kłopoty. A ja razem z tobą.
- Nie mam czasu na twoje pieskie problemy – odparłam, wzruszając ramionami. Nie spodziewałam się takiej jego reakcji na moje słowa. Przycisnął mnie do ściany, jak bardzo dawno temu Draco i wysyczał:
- Jeśli czegoś nie zrobię, to on mnie zabije. Nie zależy ci na moim życiu?
Patrzyłam na niego przez chwilę z zaskoczeniem. Nie przeraziłam się ani trochę. Po prostu zdziwiło mnie to, że Snape aż tak może stracić nerwy. Zaparłam się rękami o jego ramiona.
- Przecież nie pozwolę cię zabić, pomyśl trochę – powiedziałam spokojnie. Snape w końcu puścił mnie, co przyjęłam z ulgą, bo nie lubiłam, kiedy ktoś tak bardzo krępował moje ruchy. – Jeśli tylko znajdę trochę czasu, to postaram się jakoś przyłożyć do nauki. A teraz wybacz…

Minęłam go i udałam się do holu, gdzie zbierali się uczniowie, aby pójść do Hogsmeade. Mnie się, prawdę mówiąc, w cale nie chciało tam iść. Ktoś minął mnie, chichocząc donośnie. Zauważyłam stojącego kilka kroków ode mnie Dracona. Otworzyłam usta, aby go zawołać, ale ową osobą, która przebiegła obok mnie, okazała się Ashley. Rzuciła się mu na szyję i pocałowała go w policzek, pozostawiając na nim ślad swojego soczyście różowego błyszczyka. Malfoy zaśmiał się i starł go.

- Wyglądasz pięknie – powiedział, kiedy obejrzał ją od stóp do głów. Ja osobiście nie wiedziałam, co w niej było pięknego. Spod białej, futrzanej czapki z cekinami wystawały blond włosy, na rękach miała równie białe rękawiczki i taki sam szalik do kompletu. Różowy płaszczyk, sięgający ledwo do ud, obszyty był białym, sztucznym, tandetnie wyglądającym, futrem. I oto opis, którego nawet ja sama się boję. Dżinsowa spódniczka ledwo wystawała spod płaszcza, na nogach miała cienkie rajstopy oraz białe trzewiczki na obcasie. Aż wzdrygnęłam się, kiedy zobaczyłam jej makijaż. Powieki miała pomalowane różowym cieniem, czarny tusz aż posklejał jej rzęsy, i jak już wcześniej mówiłam, nie obyło się bez litra błyszczyka.

- Nie jest szczęśliwy – usłyszałam głos Sapphire.
Wzruszyłam ramionami, patrząc na z pozoru zadowoloną twarz Dracona.
- Mam to gdzieś – mruknęłam. – Już nie będę rozpaczać ani za nim, ani za nikim innym.
Sapphire stałą przez chwilę w miejscu, aż odezwała się:
- Eee… już muszę iść, Blaise na mnie czeka.
Znów wzruszyłam ramionami.
- Idź. Nie przejmuj się, ja mam co robić – odparłam. Sapphire odeszła w stronę Zabini’ego. Ja ruszyłam w zupełnie odwrotną stronę. Usłyszałam jakieś jęki Ashley. Może Malfoy powiedział jej, że róż nie pasuje blondynkom? Mam to gdzieś. Mógł jej nawet powiedzieć, że Umbridge jest ładniejsza od niej. Co bym bez wahania potwierdziła.

Idąc w stronę dormitorium, zauważyłam na swojej drodze Slughorna, który uśmiechnął się szeroko na mój widok.
- Sophie, nie idziesz do Hogsmeade? – zapytał.
- Nie chce mi się – brzmiała inteligentna odpowiedź.
- Nie byłaś na pierwszym spotkaniu Klubu Ślimaka – zauważył.
- Nie było mnie w szkole – przyznałam. – Byłam bardzo… zajęta.
Slughorn milczał przez chwilę, patrząc tępo na swoje stopy. W końcu spojrzał mi prosto w oczy i zapytał:
- Niedługo robię Bożonarodzeniową Imprezę. Może wpadłabyś? To będzie kilka dni przed Gwiazdką, jeszcze dostarczę ci zaproszenie.
Wzruszyłam ramionami.
- Dobrze. Jeśli będę mogła, to postaram się być.
Chciałam jeszcze powiedzieć, że jeśli dożyję, to wpadnę z chęcią, ale zdążyłam ugryźć się w język. Pożegnałam profesora i wróciłam do dormitorium. Czekał mnie nudny dzień, ale lepsze to, niż natykanie się co chwilę na Dracona i Ashley, splecionych w uścisku, niczym para węgorzy.
Następnego dnia rozeszło się po Hogwarcie, że Gryfonka imieniem Katie Bell została popieszczona jakąś klątwą… I coś jeszcze z Mundungusem. Ale byłam zbyt zajęta, żeby się tym przejmować. Miałam dość własnych spraw na głowie. Może rzeczywiście Ashley miała rację? Ona nigdy mnie nie lubiła. A Sapphire… jej tylko zależy, żebym miała dobry humor, za wszelką cenę. Nawet może kłamać, aby mnie w takim poczuciu utrzymać. Ashley powiedziałaby mi nawet najgorszą prawdę. Wrogowie często mówią prawdę, przyjaciele nigdy…

~*~


Wybaczcie, że rozdział nudny, miałam dziś dawać jeszcze tą imprezę Ashley, ale nie mam czasu teraz pisać. Jest już późno, a mam okropne zadanie z plastyki. 

31 komentarzy:

  1. ~carmen37
    2 września 2009 o 21:08

    1???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 2 września 2009 o 21:11
      Tak xD

      Usuń
    2. ~carmen37
      2 września 2009 o 21:18

      No widzisz – udało mi sie xD a co do rozdziału… /weszło mi już to w nawyk, nie?/ to sophie mogła isć na tę jej imprezę i się pośmiać. a poza tym, to ona w sumie jeszcze moze iść, nie?

      Usuń
    3. 3 września 2009 o 16:27
      No, nikt jej nie zabroni xD

      Usuń
  2. ~kotka
    2 września 2009 o 21:19

    Ojojojoj! Znowu nie jest szczęśliwa! Żeby chociaż wyładniała jakoś! Wiem, że opowiadania o nieszczęśliwych ślicznotkach są tandetne, ale no zrób coś! Ona umrze jako brzydula, nie zamierzam do tego dopuścić! Proponuję znaleźć pamiętnik Blacka, żeby znalazła trochę szczęścia. A Barty to wstręciuch paskudnik okropnik! Nigdy go nie lubiłam. Sorki, że nie komentowałam przez wakacje. Zrobiło się ciekawiej i konie z Crouchem! Ale co z jej szczęściem, się pytam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 3 września 2009 o 16:32
      Ona jest ładna. A przecież liczy się wnętrze xD No i była szczęśliwa, kiedy z Bartym sypiała. Teraz już nie lubi ani jednego, ani drugiego xD I wszyscy szczęśliwi xD

      Usuń
    2. ~kotka
      3 września 2009 o 21:10

      Chyba oprócz niej? Mogłaby mieć na przykład dobre oceny. Albo znaleźć fajne lustro xD I spotkać tego Mariusa (dobrze napisałam? chodzi mi o tego wampira) Albo mieć więcej wiary w siebie. No ale chyba jeszcze pożyje, więc będzie ciekawie.

      Usuń
    3. 3 września 2009 o 22:41
      Chodzi o Armanda, ale o Mariusa też xD

      Usuń
  3. ~Lady Morte
    2 września 2009 o 21:25

    3!

    OdpowiedzUsuń
  4. ~maika
    2 września 2009 o 21:26

    Taki spokojny… po tej całej „burzy” jaką przeżyłam po przeczytaniu tylu notek naraz, mi odpowiada xD A w następnej pewnie będzie ciekawie, z tą imprezką xD Nie powiem, masz wyobraźnię, co do tego wyglądu Ashley^^ bleee…. xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 3 września 2009 o 16:34
      W swoim życiu widziałam wiele takich właśnie osób, które posłużyły mi za inspirację xD

      Usuń
  5. ~Olka
    2 września 2009 o 22:03

    Fajny rozdział.Sophie mogłaby pójść na tą imprezę do Ashley,miałaby trochę rozrywki.Czekam na next.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 3 września 2009 o 16:35
      Rozrywki? Chyba tylko po to, żeby się nad Pail poznęcać xD

      Usuń
  6. ~xblackxdreamx
    2 września 2009 o 23:25

    Prosze cie . niech Sophie zabije ten „plastik” . Ta Ashley juz nawet mnie denerwuje… ;p . a jak ja Sophie zabije to przynajmniej bd miała pierwszą ofiare. ;pp

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 3 września 2009 o 16:37
      Ona nie musi jej zabić. Jeszcze xD W następnym odcinku wyjaśnię xD

      Usuń
  7. ~Alice.
    3 września 2009 o 14:39

    Zgadzam się z kotką. ;pp zrób coś z sophie. xD niech wypije jakiś tam eliksir piękności i niech Draco będzie o nią zazdrosny. ;PP o tak. xD A poza tym notka ciekawa mimo iż krótka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 3 września 2009 o 16:38
      Wiesz, jak jest. Szkoła, nauka… notki nie mogą być długie xD

      Usuń
  8. ~Kada113
    3 września 2009 o 15:29

    no nie… tobie też dowalili? Ja się ledwo pozbierałam… A co do rozdziału może być, choć najbardziej podoba mi się tytuł, choć niestety muszę się z nim godzić…

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 3 września 2009 o 16:41
      Ja zawsze byłam samotna. Ma to swoje dobre strony, chociaż czasem ta cisza jest irytująca xD

      Usuń
  9. ~Lottie
    3 września 2009 o 15:31

    Po raz kolejny w moim żałosnym życiu proszę – zabij Ashley… i Sharpey. Najpierw Crucio kilkanaście razy i Avada na jednej, potem na drugiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 3 września 2009 o 16:38
      Nie muszą być Cruciatusy, ale Ashley dostanie czymś innym xD

      Usuń
  10. ~Doska
    3 września 2009 o 19:55

    co takiego Sophie ma na glowie ze nie moze sie uczyc? a co do Voldka to moze cierpi na reumatyzm? :D nie pojmuje jak mozna miec az tak sztuczny styl ;/ blee… az ciary przechodza!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 3 września 2009 o 19:57
      No, śmierć Syriusza oczywiście. Ale czemu Voldek ma reumatyzm?

      Usuń
    2. ~Doska
      4 września 2009 o 19:34

      a tak dla zabawy mogloby go polamac troszke ;D

      Usuń
    3. 4 września 2009 o 19:41
      Taak, wyobrażasz sobie Voldzia z ręką w gipsie? Njalepiej lewą, Śmierciożercy mieliby luz xD

      Usuń
  11. ~kicsyława
    3 września 2009 o 21:10

    W przeciwieństwie do „Korony dla królowej smutków” ten rozdział był bardzo spokojny, ale nie obyło się bez szczerych tekstów Sophie, za co ją ubóstwiam ;] A jak Sapphire powie, że „weeeeedług niej toooooo… Draco jest z „asz*” żeby Sop była zazdrosna, to chyba rzucę laptopem o ścianę… Chyba, że to będzie jakaś głębsza wypowiedź xDasz* nie zasługuje by pisać jej imię z WIELKIEJ litery ;]powodzenia z tą plastyka ;Ddopiero drugi dzień szkoły, ale już nauczyciele traktują człowieka jak w środku semestru…. grrrrr….

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 3 września 2009 o 22:43
      Nas to traktują jak przed egzaminami do liceum… jeszcze się przekonasz, że aszzzz nie jest taka głupia, na jaką wygląda xD

      Usuń
  12. ~Cam.
    4 września 2009 o 08:18

    Nadrabiam w końcu zaległości. Rozdziały były świetne, nie wiem dlaczego podoba mi się to ‚smutne’ oblicze Sophie. ^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 4 września 2009 o 17:25
      I będzie ono długo trwało xD

      Usuń
  13. ~Evera
    4 września 2009 o 14:15

    Serdecznie zapraszam na nowy rozdział na hogwarckie-romanse.blog.onet.pl Życzę miłej lektury, chociaż tym razem nie wyszło zachęcająco, ale pozostaw swoją opinię w postaci komentarza. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń