Pierwszy z czterech dni ferii wielkanocnych spędziłam
w domu matki Syriusza. Chciałam odwiedzić Czarnego Pana, ale brakowało mi
odwagi, by porozmawiać i z Bartym. Chciałam załatwić to szybko i w miarę
bezboleśnie. Dla mnie oczywiście. Skoro taka jest decyzja Bartemiusza, to już
jego problem.
- Halo, słyszysz mnie?
Drgnęłam i podniosłam głowę. Syriusz machał mi przed
oczami dłonią.
- Co?
- Co się z tobą dzieje? – zapytał nieco rozdrażnionym
tonem. – Zapytałem, jak ci idzie nauka.
Wzruszyłam ramionami.
- Dobrze – odparłam, wodząc znudzonym wzrokiem po
kamiennych ścianach w kuchni. – A jak idzie praca dla Zakonu?
Teraz Syriusz wzruszył ramionami.
- Normalnie.
- Nie pijesz już? – zapytałam. Syriusz oblał się
rumieńcem.
- Nie – brzmiała odpowiedź, jednak ja od razu mu nie
uwierzyłam. Wstałam i opuściłam kuchnie. Syriusz pobiegł za mną.
- Co ty robisz? – spytał nerwowo.
- Inspekcja – mruknęłam i pchnęłam drzwi do jego
pokoju. Panował w nim jak zwykle, tak zwany artystyczny
nieład, ale nigdzie nie było żadnych butelek. Obeszłam całą komnatę,
zaglądając pod łóżko i patrząc do szafy.
- Nie ufasz mi? – zapytał Syriusz, opierając się
plecami i framugę drzwi.
- Ufam – odrzekłam. – Ale wiesz, że robię to dla
twojego dobra. No, jeśli byś zachorował przez alkohol, to miałabym cię na
sumieniu…
Zamknęłam szafę, przeżartą już nieco przez korniki.
Przez tą inspekcję, poprawił mi się trochę humor. Może warto spróbować? W
ostateczności, mogę rzucić na Croucha silne zaklęcie zapomnienia…
- Wiesz, Syriusz… - zaczęłam dość kulawo. – Planowałam
ferie spędzić z tobą, ale Czarnemu Panu też się coś należy…
- Tak, kop w dupę – prychnął Wąchacz, krzyżując ręce
na piersiach. Podeszłam do niego i chwyciłam go za ręce.
- Wrócę wieczorem – powiedziałam i zniknęłam,
uważając, by nie teleportować się z nim. Moje nogi uderzyły mocno w kamienną,
wypolerowaną podłogę w komnacie wuja. Zachwiałam się lekko. Zawsze tak się
działo, kiedy lądowałam w miejscu przed kominkiem. Nie wiedzieć, dlaczego, ale
to miejsce było wyjątkowo śliskie. Pewnie to legowisko Nagini… Prawdę mówiąc, to nie zdziwiłabym się, gdyby
Nagini miała dla siebie cały pokój, wielkości Wielkiej Sali w Hogwarcie…
Zaklęłam pod nosem.
- Nienawidzę, gdy mnie tutaj zniesie – mruknęłam,
opadając na swój tron. Voldemort siedział w swoim, obserwując każdy mój ruch.
Jego spojrzenie natychmiast wzbudziło we mnie podejrzenia.
- Chcesz mi coś powiedzieć? – zapytałam. Voldemort
zaśmiał się nerwowo. On potrafił kłamać. Z resztą, nauczyłam się tej sztuki od
niego. Niestety, moje, jak mówił, przenikliwe
spojrzenie, nie pozwalało mu się na tym skupić. Tak było i tym razem.
Odwrócił wzrok, by nie patrzeć mi w oczy.
- Panie?
Voldemort mruknął pod nosem, że słyszy. Wstałam i
zaczęłam krążyć po pokoju, co chwila potykając się o krawędzie swojej szaty.
Cóż, byłam jednak nieznacznie spokrewniona z Tonks, więc nic dziwnego…
Zaklęłam głośno, na co Voldemort wytrzeszczył oczy.
Wspominałam już, że według mnie są słodkie?
- Skąd ty znasz takie słownictwo?!
- Prawda, jakim dobrym jesteś nauczycielem? –
odpowiedziałam pospiesznie. – Słuchaj, mam jeszcze kilka spraw do załatwienia…
- Jasne – przerwał mi Lord. – Idź.
Uniosłam brwi. Jakby czytał w moich myślach… Nie, w
myślach się nie czyta. Według
Severusa, umysł nie jest książką, którą można przeczytać, tylko bardzo skąp
likowanym mechanizmem, czy jakoś tak…
Bądź co bądź, zatrzasnęłam za sobą drzwi i wbiegłam na
drugie piętro, gdzie mieściły się gabinety. Nie będę już odwiedzać Barty’ego w
jego pokoju. Niech on odwiedza mnie, skoro jego stanowisko jest o niebo niższe
od mojego.
Gabinet, który dzieliłam z Lestrange’ami i Malfoy’ami
był pusty. No tak, teraz, kiedy Czarny Pan popadł w obsesję na punkcie
przepowiedni, każdy lata po kątach i załatwia różne pierdoły…
Rozsiadłam się w swoim kręconym fotelu i położyłam
nogi na biurku. Zawsze tak robiłam.
Rozglądałam się przez chwilę po gabinecie,
zastanawiając się, co mam Barty’emu powiedzieć. W końcu krzyknęłam:
- Glizdogonie!
Po chwili za drzwiami rozległo się sapanie, dyszenie,
szuranie, chrobotanie i pojawił się Glizdogon, zapomniawszy na samym początku
otworzyć drzwi, toteż oczywistą rzeczą było, że zderzył się z nimi.
Przewróciłam oczami. Jak można być tak żałosnym, to ja nie wiem…
- Wzywała mnie pani? – wycharczał Glizdogon, kiedy już
udało mu się wejść.
- Tak – odpowiedziałam chłodnym tonem. – Wezwij pana Croucha.
Glizdogon przez chwilę wytrzeszczał swoje małe oczka,
jakby sens moich słów powoli docierała do jego otępiałego umysłu, aż skłonił
się nisko i opuścił gabinet.
Nie musiałam długo czekać. Barty pojawił się zaledwie
minutę po wyjściu Glizdogona. Nie zapukał nawet, tylko wpadł do gabinetu.
Zmierzyłam go lodowatym spojrzeniem i zapytałam:
- Czy jest z panem Glizdogon?
Barty zerknął za drzwi.
- Nie.
Zamilkłam, zastanawiając się, co mam powiedzieć.
Starałam się, by mój głos i wzrok były lodowate, ale miałam też ochotę się
rozpłakać. Wybrałam to drugie. Nie mogłam mu pokazać, że cierpię. Na szczęście,
to Barty pierwszy się odezwał:
- Ta dziewczyna…
- Zamilcz – rozkazałam. – Nie będę z tobą o niej
rozmawiać.
Barty zwiesił głowę. Machnęłam energicznie różdżką i
na środku pojawiło się twarde, kanciaste krzesło.
-
Siadaj – rzuciłam. Barty usiadł dość niepewnie. Tak, niech czuje się jak na
przesłuchaniu. Teraz znów przypominał mi tego przerażonego młodzieńca podczas
rozprawy o śmierciożerstwo. Miał tak samo mlecznobiałą twarz, zmieszany wzrok i
dygotał lekko.
-
Uspokój się, nic ci nie zrobię – ciągnęłam bezlitośnie. Barty spojrzał na mnie.
-
Ta dziewczyna… - powtórzył, ale znów mu przerwałam:
-
Czy nie mówiłam ci już, żebyś o niej przy mnie nie wspominał?
-
Ona nie żyje – powiedział lekko drżącym tonem Crouch, nie zważając na
konsekwencje. Moje oczy rozszerzyły się gwałtownie, upodabniając mnie do
zdumionego Voldemorta.
-
Nie żyje? – spytałam. – Czarny Pan ją zamordował?
Barty
pokiwał głową.
-
Dobrze, panie Crouch – dodałam, uśmiechając się kpiąco. – Więc ma pan doła,
nieprawdaż, monsieur?
Barty
potrząsnął energicznie głową.
-
Nie, jej ojciec też nie żyje! – zawołał. – To było ukartowane!
Uniosłam
brwi i spojrzałam na niego, jak na coś obrzydliwego, co przywarło mi do
podeszwy.
-
Chcesz powiedzieć – wysyczałam. – Że Czarny Pan to wymyślił?
-
Tak, tak było – odpowiedział gorliwie Crouch. Zerwałam się z miejsca, podeszłam
do niego i wymierzyłam mu siarczysty policzek.
-
Kłamiesz! – warknęłam. Różdżka zaczęłam mi gwałtownie drżeć w ręce. A więc
Czarny Pan wykorzystał to, że znów zaufałam mu bezgranicznie.
-
Możesz mnie bić – mruknął Barty. – Możesz mnie torturować, ale to nic nie
zmieni. Czarny Pan chciał ci pomóc. Pomyślał, że jeśli…
-
Zamilcz – przerwałam mu, ale tym razem już cicho. Odwróciłam się i zaczęłam
krążyć po pokoju. Jego szarość mnie dobijała… Voldemort naprawdę nie ma dobrego
gustu i wyczucia. Dopiero co pogodził się ze mną, już musiał to spieprzyć.
Zaraz… ale dlaczego niby mam uwierzyć Barty’emu?
Zatrzymałam
się, opierając dłonie o brzeg biurka. Usłyszałam skrzypienie podłogi i
poczułam, jak Barty kładzie mi rękę na ramieniu. Natychmiast ją jednak
strząsnęłam.
-
Nie dotykaj mnie – warknęłam. – Chciałeś się mną tylko pobawić, a później
zostawić, tak?
Odwróciłam
się do niego i spojrzałam mu w oczy.
-
Co ty sobie myślałeś, co? Że możesz bezkarnie bawić się moimi uczuciami?
Wybuchnęłam
płaczem, ukrywając twarz w dłoniach.
-
Nie chciałem… - zaczął Barty. Otarłam szybko łzy i powróciłam do swoich
krzyków.
-
Oczywiście, wielmożny pan Crouch nie przewidział skutków! – warknęłam. –
Powiedz mi, monsieur, co tym chciałeś
osiągnąć, co?
Barty
bełkotał coś niezrozumiałego pod nosem.
-
Co? – krzyknęłam, waląc ze złości pięścią w blat biurka, które rozpadło się na
kawałki.
-
To nie moja wina, że taka jest wola Czarnego Pana – powiedział. – Gdybym mógł,
rzuciłbym to…
-
Więc rzuć to! – przerwałam mu. – Ja zrobiłabym to samo dla ciebie!
Barty
milczał. Jego nieśmiałość wydawała mi się niegdyś urocza, ale teraz po prostu
doprowadziła mnie do szału. Podeszłam do ściany i uderzyłam w nią dwoma
pięściami, robiąc w niej ogromną dziurę.
-
Sophie – odezwał się nagle Crouch. – Mam pytanie.
Kiwnęłam
głową, dysząc ciężko ze złości i zmęczenia.
-
Pytaj – warknęłam, krzyżując ręce na piersiach.
-
Mogę cię pocałować?
~*~
Znów
kulawe zakończenie… Jakoś udało mi się wyrobić z niemieckim i geografią, więc
"wyżebrałam" u taty te niecałe 3 godziny…
Mam
nadzieję jutro napisać coś na Selene albo na blog o Tomie, bo mam kulig.
Zastanawiałam się, czy jeśli już skończę Selene, nie założyć nowego bloga z
opowiadaniami. Mam już nawet pomysł i to dość nietypowy [związany oczywiście z
HP] ale to przecież zależy od czytelników, czy chcą czytać moje wypociny, czy
nie xD Nie zanudzam, a dedykacja dla Gabriell’i
xD
~www.most-dwojga-serc.blog4u.pl
OdpowiedzUsuń18 lutego 2009 o 19:35
ciekawe. kocham historię o huncwotach i ich przygodach a twoje należy do niewątpliwie najlepszych o tej tematyce. zwłaszcza, że ty poruszasz kwestię również innej, mrocznej części tej historii. podoba mi się. sposób w jaki to wszystko pokazujesz. naprawdę niezle i inteligentne a jakże ciekawe. duży plus jest dla ciebie
20 lutego 2009 o 18:36
UsuńA ja nienawdzę historii o Huncwotach.. nie, to mocne słowo. Nie przepadam za nimi. MOJA historia jest o siostrzenicy Czarnego Pana, czyli Voldka. Wątpię, bym była na tyle głupia, żeby powiązać Sophie z Huncwotami xD
~Gab
OdpowiedzUsuń18 lutego 2009 o 19:53
ależ dziękuje, Frozenko. ;**Barty jest be! że tak potraktował biedną Sophie. ;di jeszcze śmie się jej zapytać czy może ją pocałować.pff!
~Gabriell'a
Usuń18 lutego 2009 o 19:54
ależ dziękuje, Frozenko. ;**Barty jest be! że tak potraktował biedną Sophie. ;di jeszcze śmie się jej zapytać czy może ją pocałować.pff!
~prakseda
Usuń1 maja 2009 o 17:58
Siemka- Odjechana ta Twoja strona – Czy możesz mnie pokierować jakie ozdoby zakupić w http://www.paznokcie.us/sklep/ żeby wykonać takie same wzorki jak na fotce?
20 lutego 2009 o 18:37
UsuńHehe, zobaczymy, co odpowie Sophie xD Ona może nie myśleć, że to bezczelność xD
~most-dwojga-serc
OdpowiedzUsuń18 lutego 2009 o 20:46
wiem, wiem kochana. tak jakoś o nich wspomniałam bo po części to ich czasy. przepraszam za jakze obłędną pomyłkę. powinnam wyjaśnić się o wiele inaczej. ważne że mi się podobało. z góry przepraszam i pozdrawiam
20 lutego 2009 o 18:38
UsuńTo nie są ich czasy. Jest przecież Harry Potter, no a przecież to on jest SYNEM Huncwota, a nie odwrotnia, że James jest synem Harry’ego. Chyba że ja źle zrozumiałam treść książki xD
~Olka
OdpowiedzUsuń18 lutego 2009 o 21:28
Fajny rozdział.Barty nie powinien się pytać Sophie ‚czy mogę cie pocałować’ po tym co jej zrobił.Czekam na next.Pozdrawiam.
20 lutego 2009 o 18:42
UsuńLudzie, Barty to przecież facet… Wiem wiem, jest szlachetny i w ogóle, ale to nie kto inny, jak… facet xD Czyli niewiele myśli xD
~Ms.Riddle
OdpowiedzUsuń18 lutego 2009 o 21:29
No dziewczyno, toś teraz namieszaała ;d;p nooo ja chcę następny!! jak można tak przerwać ??:> ! Skrycie chcę, aby sie zgodziła, ale ciii… ;d;p nadia-riddle-love :)
20 lutego 2009 o 18:44
UsuńNamieszałam? Phi, jeszcze nie wiesz, jak ja potrafię namieszać… xD
~Ciemna Pani
Usuń26 lutego 2009 o 07:57
Namieszała!? Jak ktoś naprawdę namiesza, to ja się zaczynam gubić w tekscie. A jak znam Frozen, to Ona namiesza znacznie więcej…
~gorgie
OdpowiedzUsuń18 lutego 2009 o 21:45
Ciesze się że „wyżebrałaś” u swojego taty tyle czasu aby napisać nocie, ale dlaczego musiałaś zakończyć kiedy się to wszystko rozkręcało???Do reszty nie mam zastrzeżeń lecz tylko pochwały:)
20 lutego 2009 o 18:45
UsuńNom, i wyżebrałam też czas na 106 xD
s.karolina@autograf.pl
OdpowiedzUsuń18 lutego 2009 o 22:02
Siema!Opowiadanie jak zwykle super..ciekawe co odpowie Sophi na to pytanie ?Pozdrawiam Karcia :)Ps.Mam prośbę powiadamiej mnie o new nociach ok?na moim blogu http://www.cale-zycie-uczymy-sie-zyc.blog.onet.pl
20 lutego 2009 o 18:46
UsuńDobrze dobrze xD
Cameron_Riddle
OdpowiedzUsuń19 lutego 2009 o 11:16
Podziwiam Cię za tą wytrwałość. Ja jak najszybciej chcę skończyć otoczoną, a ihm niedługo zakończę:) Co do rozdziału to myślałam, że sie pobiją xd Ale niech się pocałują. Pozdrawiam.
20 lutego 2009 o 18:49
UsuńJa już z tysiąc razy chciałam zawiesić Selene, ale nie mam serca… mam do tego bloga sentyment. Z resztą nie do tego jednego mojego szajsu… xD Zasanawiałam się, czy Sophie nie rzuciłaby się na Barty’ego i nie zaczęła mu wyrywać włosów, ale… zrezygnowałam xD
Flos
OdpowiedzUsuń19 lutego 2009 o 12:23
No jaka zagadkowa końcówka, a raczej intrygująca to leprze określenie. Cały rozdział bardzo miło się czytało, taki zwięzły. A co ja będę tu gadała, każda notka była, jest i mam nadzieję będzie świetna.
20 lutego 2009 o 18:50
UsuńCóż za filozoficzny komentarz xD Mam nadzieję, że dostaniesz nobla xD
Flos
Usuń20 lutego 2009 o 18:53
A w jakiej to dziedzinie? Bo ty literackiego.
~Ciemna Pani
OdpowiedzUsuń19 lutego 2009 o 13:51
A ja wierzę barty’emu! On ma taki styl, że nie kłamałby Sophie.A Sophie nie pozwoli mu się pocałować. Taka już jest… No nic nie poradzisz, już ją taką stworzyłaś : )
20 lutego 2009 o 18:51
UsuńSkąd wiesz, że mu nie pozwoli? xD
~klementyna
Usuń9 maja 2009 o 21:08
Cześć – Jeżeli nie masz nic naprzeciwko dodam ciebie do moich linków. Zrewanżuj się :))) Wykonałam na tej stronie ostatnio tipsy i jestem zachwycona, znasz wskazane akcesoria?
~K&M
OdpowiedzUsuń19 lutego 2009 o 19:30
No to ciekawe co Sophie odpowie na to pytanie… xD Voldemort mógłby trochę bardziej pozwolić jej samej rozwiązywać problemy, a nie od razu zabija…. ^^
20 lutego 2009 o 18:54
UsuńEee, on to myśli, że nadal jest średniowiecze xD I jeszcze jej męża wybierze xD
~Clumsy
OdpowiedzUsuń19 lutego 2009 o 19:34
Jakie pytanie ^^.Ciekawa jestem odpowiedzi ;*BuSsiii ;**
20 lutego 2009 o 19:06
UsuńKażdy jest ciekaw xD
~Lilka
OdpowiedzUsuń19 lutego 2009 o 19:37
Ach, ten Voldemort, taki potężny w sile, a tak słaby w uczuciach…. Biedna Sophie, biedy Crouch. Chociaż tego drugiego akurat tak bardzo mi nie żal :PBardzo mi się podoba ta notka :)czekam na następną!!Lilka (www.zgubiony-pamietnik.blog.onet.pl)
20 lutego 2009 o 19:08
UsuńTaak, biedactwo… ma słabość do Sophie, to mu na dobre może nie wyjść xD
~Prima
OdpowiedzUsuń19 lutego 2009 o 19:59
FaJnY rOzDzIaL! ZaL mI sOpHiE.A tEn KolEs SiE jEsZcZe CzY mOzE jA pOcAlOwAc?!
20 lutego 2009 o 19:09
UsuńCóż, to facet… xD Gruboskróny xD
~Owiana Mrokiem
OdpowiedzUsuń19 lutego 2009 o 20:35
Barty przegiął z tym pytaniem. Gdybym miała ocenić ten post od 1-6,m dałabym -6, bo za mało Voldzia… xD
20 lutego 2009 o 19:10
UsuńLudzie no, co ja mam zrobić, żeby go było dużo… Jakąś pikantną scenę erotyczną z jego udziałem??? xD
~Owiana Mrokiem
Usuń20 lutego 2009 o 19:40
jestem jak najbardziej za xD
8 maja 2009 o 19:47
UsuńDobra, bez przesady… xD
~xXxKrwawaxXx
OdpowiedzUsuń19 lutego 2009 o 21:09
Bombowy odcinek XDi jak zwykle zaskakujące zakończenie ..masz do tego talent..Jak coś to wpadnij do mnie na krwisto-czerwona. …napisałam note .. XD
20 lutego 2009 o 19:11
UsuńWow, już AŻ drugi xD
~Ms.Riddle
OdpowiedzUsuń19 lutego 2009 o 22:14
Nowy rozdział u mnie ;) Od razu za niego przepraszam :D:) nadia-riddle-love :))
~Chockolate
OdpowiedzUsuń20 lutego 2009 o 10:22
Swietna notka. Ciekawe czy Sophie się zgodzi. Jak mogłaś przerwać w takim momencie ? ;( Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy. Pozdrawiam [www.lady-chockolate.blog.onet.pl]
20 lutego 2009 o 19:13
UsuńNajwidoczniej mogłam xD
a_cka@buziaczek.pl
OdpowiedzUsuń20 lutego 2009 o 19:59
Może chcesz poznać nasza opinię? Serdecznie zapraszam na http://www.o-ocenialnia.blog.onet.pl Chętnie doradzimy, co zmienić, aby blog był lepszy. Pozdrawiam serdecznie! :)
~Jeanne Poisson
OdpowiedzUsuń20 lutego 2009 o 20:16
Zapraszam na mojego nowego bloga:http://nili-malfoy-story.blog.onet.pl/Proszę przeczytaj i wyraź swoją opinię.