-Czy on nie może się powstrzymać? – wycedziłam przez zęby, ściskając się za lewe przedramię. Teleportowałam się do jego komnaty i skrzyżowałam ręce na piersiach.
-Czemuż to zawdzięczam to uprzejme zaproszenie? – zapytałam za złością.
-Wydaje mi się, czy jesteś troszeczkę spięta? – zadrwił Voldemort.
Roześmiałam się.
-Masz omamy – prychnęłam i dodałam spokojniej. – Jutro mamy mecz z Gryfonami, a nas nowy skład nie jest zbyt zachwycający.
Czarny Pan uśmiechnął się pochlebczo.
-Mnie nigdy nie pociągła quidditcha – odpowiedział. – Zamiast tego wolałem…
-Zdobywać władzę nad światem? – wpadłam mu w słowo.
-Tak – odrzekł. – A co do tego… Zastanawiałem się, czy nie miałaś jakichś nieprzyjemności z okazji rzekomej choroby panny Parkinson?
Gniew ponownie wystąpił na moją twarz.
-Przez tą szmatę mam same kłopoty – warknęłam. – Dumbledore mnie podejrzewa i nakręca jeszcze przeciw mnie całe grono pedagogiczne. Jeszcze brakuje, żeby Umbridge się wmieszała i karierę w Ministerstwie mam już z głowy.
-Karierę w Ministerstwie?
Uśmiechnęłam się szyderczo.
-No, a kto, jak nie ja będzie dla ciebie przekabacał pracowników? – odpowiedziałam.
Voldemort usiadł na swoim tronie i wpatrzył się w drzwi.
-Zastanawiałem się też, czy nie odwiedzisz Parkinson w jej celi – dodał. Usiadłam obok niego.
-Zamknąłeś ją w lochu? – zapytałam. – Kochany jesteś.
Pocałowałam go w policzek.
-Załatw to proszę szybko, bez zbędnych krzyków – odezwał się Voldemort. – Obrzydło mi już darcie Glizdogona, od tego może łeb pęknąć.
-Czyli mam ją… zabić? – spytałam niepewnie. - Nie zależało ci przypadkiem, abym była „czysta i moje dusza była nie splamiona”?
-Zrób z nią co uważasz – odpowiedział Lord. – Pamiętaj tylko, że Parkinson musi wycierpieć to, co ty.
Wzruszyłam ramionami i wyszłam z pokoju. Zeszłam do sali wejściowej i zaczęłam się rozglądać. W lochu nie byłam chyba nigdy, nie licząc tego wieczoru, kiedy się schlałam z Bartym. Bóg raczy wiedzieć, gdzie mogłam się wtedy udać…
Zauważyłam wąskie schody, prowadzące gdzieś w dół. Cóż, jak zabłądzę, najwyżej zawołam Glizdogona, to on sprząta tu wszystkie powierzchnie.
Zeszłam więc po schodach w dół. Było całkiem cicho, nie licząc stukania moich obcasów. Gdzieś w oddali zauważyłam mdłe światło świecy. Weszłam w jeden z korytarzy i stwierdziłam, że po obu moich stronach znajdują się cele. Udałam się w stronę światła świecy i zauważyłam jakąś skuloną osobę, leżącą na podłodze lochu. Ależ ta osoba była głupia, przecież żelazne łóżko stało tuż obok niej…
Po chwili zorientowałam się, kto może być aż tak głupi.
-Kogóż my tu widzimy – odezwałam się drwiącym tonem. Postać leżąca na podłodze drgnęła i podniosła się z trudem. W drżącym blasku świecy ukazała się brudna, zmęczona twarz Pansy. Na sam widok tego żałosnego zjawiska uśmiechnęłam się szyderczo.
-Oberwałaś od niego po pysku, co? – zapytałam.
-Od kogo? – wychrypiała Parkinson.
-Od Czarnego Pana.
-Tak – odpowiedziałam buntowniczo Pansy. Zaśmiałam się cicho.
-Widzisz, takie są konsekwencje zadzierania ze mną – warknęłam. – Dodatkowo, tobie nic się nie opłaciło. Nie masz ani Dracona, twoja rodzina popadła w niełaskę u Czarnego Pana… twoja życie na przykład też leży u moich stóp.
Zaśmiałam się cicho i wróciłam do swojego kazania:
-Jednak mam lepsze serce od mojego wuja, więc powiedzmy, że wybaczę ci ten mały błąd. Musisz być tylko troszkę grzeczniejsza, co?
Pansy zaśmiała się ochryple.
-Draco mnie kocha i nigdy nie będzie z tobą! – krzyknęła na tyle głośno, na ile pozwalały jej na to siły.
-Mylisz się – odpowiedziałam spokojnie. – Między nami jest wszystko tak dobrze, jak nie było nigdy.
Było to szczerym wyznaniem. Dziwne, jak myślą faceci. Gdyby Malfoy tak mną sponiewierał, obraziłabym się na niego do końca świata. A Draco odwrotnie. Wybaczył mi wszystko. Może nie jest taki zły?
-Boi się ciebie – odpowiedziała Parkinson, a na jej mopsowatej twarzy pojawiła się nienawiść. – Kiedy tylko stąd wyjdę, będziemy razem.
I splunęła mi pod nogi. Odskoczyłam.
-Pobrudzisz mi nowe buty, dziwko! – zawołałam, wyciągnęłam różdżkę i zawołałam: - Crucio!
Pansy wiła się po brudnej podłodze z bólu i krzyczała w niebogłosy. Zaklęcie ustało.
-Gdyby nie to, że Czarny Pan życzy sobie spokoju, zabiłabym cię w ten sposób! – krzyknęłam. Pansy usiadła pod ścianą na podłodze i objęła ramionami kolana. Pewien pomysł przyszedł mi do głowy…
Otworzyłam różdżką drzwi do jej celi i weszłam do środka.
-Mam ochotę cię porządnie skopać, ku*wo – wycedziłam. – Ale jak już mówiłam, mam lepsze serce, niż Voldemort.
Pansy podskoczyła na dźwięk tego nazwiska, a ja wybuchnęłam śmiechem. Usiadłam na podłodze przed nią i dodałam łagodnym tonem:
-Jeśli będziesz grzeczna, to pomogę ci nieco.
Sama nie wierzyłam, że to robię…
-To co, będziesz grzeczna? – spytałam i chwyciłam ją lekko za włosy, by na mnie spojrzała.
Pansy pokiwała głową, a ja uśmiechnęłam się dobrotliwie. Jednak w moich oczach nie było ani krzty ciepła.
-Ale na początku musimy ustalić kilka spraw – powiedziałam. – Umówiliśmy się, że jesteś bardzo chora, więc lepiej dla ciebie, jeśli będziesz się tego trzymać. Jeśli Dumbledore lub ktoś inny użyje przeciw tobie oklumencji, masz natychmiast zgłosić się do mnie. Podejmę odpowiednie środki. Rozumiemy się?
Pansy ponownie pokiwała głową.
-Świetnie – odrzekłam. – Oh, i jeszcze jedna rzecz niezwykle ważna… Nie życzę sobie, abyś po raz kolejny dowalała się do Dracona. Jeśli zależy ci na względach u Czarnego Pana i na twoim życiu oczywiście, masz zachowywać się normalnie, jakby nic się nie stało.
Pansy po raz trzeci pokiwała głową a ja poklepałam ją po policzku.
-No to cudnie – dodałam, wstając. – Za chwilę przyjdzie tu po ciebie Glizdogon, albo ktoś inny. Powiedz mu, żeby naprawił ci buźkę i szatę.
Wyszłam z celi i zatrzasnęłam za sobą drzwi. Moje oczy tak przywykły do ciemności, że kiedy opuściłam loch, musiałam zasłonić oczy rękami. Posunęłam się kilka kroków na przód i poczułam, że walę całym ciałem o coś.
-Coś się stało? – zapytał Barty, z którym się właśnie zderzyłam.
-Nie, byłam u Parkinson… nie rozumiem, jak można siedzieć w takich ciemnościach – mruknęłam.
-Czyli mam rozumieć, że żyje?
Zaśmiałam się.
-Dlaczego miałaby nie żyć? – zapytałam. – Widziałeś Glizdogona? Ktoś musi iść po nią i doprowadzić ją do porządku. Postanowiłam swoją pierwszą ofiarę ułaskawić.
-Ja pójdę – powiedział Crouch.
-Zaraz zaraz – przerwałam mu, zatrzymując go. – Niech pójdzie Glizdogon. Nie jest zbyt miły, a Pansy nie bardzo go lubi. Delikatnie mówiąc, brzydzi się nim.
-Ty wykorzystasz wszystko, żeby człowiekowi uprzykrzyć życie – stwierdził.
Roześmiałam się.
-Dlatego jesteś taka niezwykła – dodał.
-Glizdogon! – zawołałam, a mój głos poniósł się po całym domu. Po chwili rozległy się przyspieszone kroki i przybiegł Peter.
-Wołała mnie pani? – zapytał zasapany.
-Ale jesteś spostrzegawczy – mruknęłam. – Idź do panny Parkinson i doprowadź ją do porządku. Ma być gotowa za 10 minut do teleportacji. Wraca do Hogwartu.
-Ale… - zaczął Glizdogon.
-Kiedy otrzymujesz jakieś polecenie, masz je wykonać – przerwałam mu.
Glizdogon zniknął w lochu.
-Mam sobie iść? – spytał Barty.
-Jeśli chcesz…
-…
Wybuchnęłam śmiechem.
Wrócił Glizdogon. Uspokoiłam się tylko po to, żeby znów się roześmiać.
-Co ty jej założyłeś? – zapytałam, starając się nie patrzeć na Pansy.
Parkinson miała związane ręce czymś, co przypominało czarną smycz.
Barty, choć bardzo się starał, też zaczął się śmiać.
-Dobra, dość – powiedziałam w końcu i wszyscy umilkli. Chwyciłam Pansy za ramię i zwróciłam się do Glizdogona: - Możesz odejść.
-Hej, nie dostanę jakiejś roboty? – zapytał Barty.
-Daj spokój, przecież i tak się zawsze obijałeś – prychnęłam, ale mrugnęłam do niego i wspięłam się na pierwsze piętro, ciągnąc za sobą Pansy. Załomotałam w drzwi i weszłam do komnaty Voldemorta.
-Ja spadam – odezwałam się. – Biorę ze sobą ją, a ty masz się postarać z tymi fałszywymi snami. Jak na razie niestety nici z twojego planu.
-Zaraz – zawołał za mną Czarny Pan. – Ułaskawiłaś ją?
-A, tak – odpowiedziałam. – Może się nam jeszcze do czegoś przydać. Nara
I teleportowałam się z Pansy na błonia.
-Pamiętaj, masz się zachowywać, jakby nic się nie stało – wycedziłam do niej, kiedy otworzyły się przed nami drzwi do sali wejściowej. – Idź prosto do Dumbledore’a. Wyjaśnij mu, że wszystko jest OK.
Wskazałam jej ręką na schody i sama udałam się do pokoju wspólnego Slytherinu.
-Cześć, Draco – powitałam Malfoya i pocałowałam go.
-Dziś mamy trening – powiedział.
-Świetnie. Zmiażdżymy Gryfonów i zrobimy wieś Weasleyowi – dodałam i usiadłam na kanapie. Draco usiadł obok mnie i wyciągnął z kieszeni jakiś pogięty kawałek pergaminu, który mi wręczył.
-A cóż to jest? – zdziwiłam się.
-Mała niespodzianka dla Gryfonów – odrzekł Malfoy i wyciągnął z kieszeni małą, srebrną odznakę, którą również mi oddał.
-Nie przeginaj, OK? – prychnęłam. – Jeśli jakiś nauczyciel to zobaczy…
Zerknęłam na odznakę w kształcie korony i uśmiechnęłam się złośliwie.
-Ty to masz łeb, skarbie – pochwaliłam go i spojrzałam jeszcze raz na odznakę, na której widniał napis: WEASLEY NASZYM KRÓLEM.
Rozwinęłam kartkę i przeczytałam:
Weasley wciąż
puszcza gole,
Oczy ma pełne łez,
Kapelusz zjadły mu
mole,
On naszym królem
jest!
Weasleya ród ze
śmietnika,
I tam jest jego
kres,
Przed kaflem zawsze
umyka,
On naszym królem
jest!
-To pod spodem jest specjalnie dla ciebie – dodał Draco.
-Dziękuję, cóż za zaszczyt – zaśmiałam się i przeczytałam:
Weasley jest naszym
królem,
I da nam wygrać
mecz!
Więc zaśpiewajmy
chórem:
On naszym królem
jest!
-Jeszcze będziesz mi pisał teksty piosenek – powiedziałam. W drzwiach pojawiła się Pansy. Omiotła salon swoim typowym spojrzeniem i ruszyła ku najbliższemu wolnemu miejscu w fotelu.
Spojrzałam na Malfoya i uśmiechnęłam się złośliwie do Pansy.
-Idziemy? – spytał Draco.
-Gdzie?
-Mamy trening – poinformował mnie.
-Oh, jasne – odpowiedziałam i poszłam z nim na boisko quidditcha.
Pod koniec treningu Montague był z nas tak dumny, że nawet nas pochwalił, a to już coś…
-Jeśli jutro tak zagracie – mówił, kiedy wracaliśmy do szatni, by się przebrać. – Gryfonom przydadzą się chusteczki na otarcie łez.
Crabbe palnął coś o artykule Rity, który ukazał się dokładnie rok temu. Przez całą drogę laliśmy z tego.
Kiedy wychodziliśmy z szatni, napatoczyła się tam bardzo niepożądana osoba.
-Czego tu chcesz, Parkinson? – warknęłam.
-Draco, możemy pogadać? – zapytała cicho.
Spojrzałam na Malfoya wzburzonym wzrokiem Glorii, co wyraźnie zbiło Dracona z tropu.
-Noo… chwilkę – powiedział.
Przewróciłam oczami i wyszłam razem z całą drużyną. Odczekałam chwilę i spojrzałam przez dziurkę od klucza.
-Draco, proszę, daj mi szansą… - błagała Parkinson.
-Nie rozumiesz tego, że nie kocham cię? Nie żyjemy w średniowieczu! Dziewczyno, dostałaś karę, jeszcze ci mało? – krzyknął Draco, co bardzo mnie ucieszyło.
-Dracuś…
-Nie mów tak do mnie – przerwał jej Malfoy i opuścił szatnię, pozostawiając Pansy Parkinson po środku pomieszczenia. Oparłam się plecami o drzwi i uśmiechnęłam się do siebie. Malfoy nie jest jednak taki głupi, za jakiego go uważałam. Muszę jakoś mu to wynagrodzić…
~*~
Chcieliście dużo, więc teraz płaczcie. Męczyłam się nad tym ze 2 godziny, jak nie więcej xD Mam nadzieję, że Sophie nie wydała się zbyt brutalna wobec Parkinson xD Następny rozdział to już mecz Ślizgoni vs Gryfoni, więc będzie się działo xD Wiem, że ostatnio zaniedbałam GD, ale postaram się niedługo coś o tym napisać xD Dedykacja dla Kagami :* za jej szczere i kilometrowe komy xD
~Nicole
OdpowiedzUsuń2 grudnia 2008 o 20:11
Jezus…więcej się nie dało? XD Ale przynajmniej ciekawe i szybko się przeczytało ; D XDDD
4 grudnia 2008 o 19:49
UsuńJak chcesz więcej, to spoko xD Następna będzie tak długa, że nie skończysz jej czytać do wieczora xD
~Nicole
OdpowiedzUsuń2 grudnia 2008 o 20:12
Oł je oł je! Aj namber łan!!!! XDDD
4 grudnia 2008 o 19:50
UsuńJes, ju ar namber łan xD
~K&M
OdpowiedzUsuń2 grudnia 2008 o 20:57
Osobiście uważam, że była za mało brutalna. xD Mam nadzieję, że na meczu coś ciekawego się wydarzy. Pozdrawiam
4 grudnia 2008 o 19:53
UsuńJak czytałaś „Zakon Feniksa”, to wiesz, że będzie ciekawie xD
idzia13@vp.pl
OdpowiedzUsuń2 grudnia 2008 o 21:01
o, super. Ja też mam nadzieje że na meczu będzie ciekawie ;)…i że Pansy się jeszcze dostanie ;DPozdrawiam ;*Princess of blood
4 grudnia 2008 o 19:55
UsuńJak będzie mopsica podskakiwać, to Sophie w końcu straci cierpliwość xD
~maika
OdpowiedzUsuń2 grudnia 2008 o 21:05
noo troszke tego jest;]], ale mi to wcale nie przeszkadza, a wrecz przeciwnie:))), tak sie zastanawiam, Sophie musi miec rzeczywiscie jakies plany, co do „przydatnosci” Pansy, skoro ja tak szybko ulaskawila…a ona dalej taka naiwna, no coz, bywa xDD, pzdr;**
4 grudnia 2008 o 19:56
UsuńNoom, ma zapewne jakiś plan. Może ma zamiar zrobić z niej jakąś posługaczkę, typu Glizdogon? xD
~Elizabeth Malfoy
OdpowiedzUsuń2 grudnia 2008 o 21:52
Rany, super. Myślałam, że Sophie zabije Parkinson, ale… widocznie w jej świetnym umyśle zrodził się jakiś świetny plan, skoro ,,będzie jej jeszcze potrzebna…”
4 grudnia 2008 o 19:57
UsuńTa, umysł ma świetny, szczególnie jeśli chodzi o sprawy podbijania świata xD albo znęcania się nad szumowinami, jak kto woli… xD
~Olka
OdpowiedzUsuń2 grudnia 2008 o 22:48
Świetny rozdział!! Mi nie przeszkadza że rozdział był długi…..fajnie żeSophie ułaskawiła Pansy.Czekam na ciąg dalszy.Pozdrawiam.
4 grudnia 2008 o 19:58
UsuńFajnie? Myślałam, że źle xD ale muszę się trzymać mojego planu xD i Pansy musi być wolna xD
~Gonia
OdpowiedzUsuń2 grudnia 2008 o 22:56
No ładnie, ładnie ci wyszło, choć zdziwiłam się troszkę, że Sophie nie pomęczyła jeszcze Parkinson… ;) pozdrawiam – dramione-draco-i-hermione
4 grudnia 2008 o 19:58
UsuńWeź, z jej mocą? Mogłaby za mocno ją walnąć i by ją zabiła xD
~Lady Dark
OdpowiedzUsuń3 grudnia 2008 o 07:11
ja bym na jej miejscu zabiła parinkson bo chyba nie zrozymiała że ma czymać się z dala od draco
4 grudnia 2008 o 19:59
UsuńSophie nie chodziło o całkowite odseparowanie się, bo by ludzie zaczęli podejrzewać xD Pansy w końcu zawsze latała za Malfoyem, mija jeden dzień i coś się jej odwidziało? xD
~Cam.
OdpowiedzUsuń3 grudnia 2008 o 08:09
Na pogrzeb Parkinson też nie pojadę… Eh… Rozdział fajny:) Choć mogła bardziej jej przywalić.
4 grudnia 2008 o 20:00
UsuńZaproszę Cię na pogrzeb… Dumbledore’a? xD
~Evera
OdpowiedzUsuń3 grudnia 2008 o 12:08
Nie wiem czy cieszyć się, czy nie że Sophie uwolniła Pansy i tak naprawdę żadnej kary nie dostała. Ale zadecydowała sama, tylko tak sobie myślę, czy Dracon specjalnie nie zachował się na koniec tak olewająco w stosunku do Parkinson, bo podejrzewał, że Sophie będzie obserwowała ich. Ale rozdział super. Pozdrawiam
4 grudnia 2008 o 20:01
UsuńWiesz, w tym co napisałaś jest sporo prawdy. Draco teoretycznie mógł się tak zachować, ale cóż z tego, jeśli wydarzenie, które będzie miało miejsce podczas meczu wszystko zmieni xD
~Kagami
OdpowiedzUsuń3 grudnia 2008 o 18:03
Whoaa! Dostałam dedykację! Dzięki x) A już chciałam Cię zbesztać, ale cóż, podaruję Ci jedno niedociągnięcie, które wystąpiło na samym początku. Chociaż mogłabyś zedytować notkę (Zdanie Voldemorta o Quidditchu). Ogólnie było bardzo dobrze, choć poprzednia notka mimo iż krótsza, podobała mi się bardziej :D Uwielbiam tą Pansy z Twojego opowiadania. Ale tylko tą, gdzie indziej nienawidzę jej całym sercem i duszą. Wielki podziw. Napisać notkę w dwie godziny, ho ho. Tyle to ja piszę 1/4 rozdziału :D Ale trzeba też porównać pomysłowość. Ja takiej weny niestety nie mam.Dobrze, że Sophie przebaczyła naszej Pansy. W końcu dziewczyna nic takiego nie zrobiła.Pozdrawiam! ;))
4 grudnia 2008 o 20:03
UsuńTaaa, ten tytu mógłby być ciekawy… xD Ale on powiedział tylko, że nie lubi quidditcha xD Nooo i Ty się dziwisz, że dostałaś dedyk? xD Ja na Twoim miejscu bym się dziwiła, kiedy w końcu go dostaniesz… xD
~Kagami
OdpowiedzUsuń3 grudnia 2008 o 18:09
Musiałam dopisać, bo bym nie wytrzymała. Sophie wydaje się jakaś niewyżyta, czyż nie? ^^ Może kup jej zwierzątko :D
4 grudnia 2008 o 20:04
UsuńNiewyżyta? W jakim sensie? Ona ma dwa zwierzaczki. Glorię i Flagro xD No i ma jeszcze Voldka, którego możę sobie walić szklankami ile popadnie, ma Glizdka, który ma downa, ma Barty’ego, który poszedłby za nią na koniec świata… xD No i ma do tego podły charakter xD
~Klaudia
OdpowiedzUsuń3 grudnia 2008 o 18:15
Dobijasz mnie. Kiedy czytam twoje notki wpadam w kompleksy i mam ochotę skasować mojego bloga!! Gratuluję dotarcia aż do 70 rozdziłu.
4 grudnia 2008 o 20:05
UsuńWeź, mój blog nie jest wcale taki wspaniały, jak się wydaje. Szablonu nie mam, bo cholera nie mam PS [na wiasę mówiąc, gdybym miała, to bym zrobiła sobie nowy szablon] xD Przydałby mi się, co? xD Może mi jutro tata zainstaluje xD
~Natasza__
OdpowiedzUsuń3 grudnia 2008 o 19:03
E no ja chciałam żeby ona ją zabiłaCzy ona jest naprawdę taka głupia ?Jeszcze z nim ma czelność rozmawiać ?Rozdział ogólnie spokoPozdrawiam
4 grudnia 2008 o 20:06
UsuńKażda laska typu Parkinson nie myśli przyszłościowo xD
marta2000wojcik@amorki.pl
OdpowiedzUsuń3 grudnia 2008 o 19:54
http://zmrok-historia-pewnej-zaskakujacej-milosci.blog.onet.plJejku starszn ie cię przepraszam, że nie miałam czasu wpaść w weekend to nadrobię.Ta notka jest całkiem niezła i strasznie długa. IFormuj mnie i jeszcze raz przepraszam.
marta2000wojcik@amorki.pl
OdpowiedzUsuń3 grudnia 2008 o 21:19
http://zmrok-historia-pewnej-zaskakujacej-milosci.blog.onet.pl/zspraszam na nową notkę.
~Ms.Riddle
OdpowiedzUsuń3 grudnia 2008 o 21:41
Dużo dużo ;d;p super !!! Wiesz, nie było takie brutalne:D ja lubię, jak jest brutalnie i okrutnie;p hehe Uwielbiam charakter Sophi, ale to już mówiłam ;d;p nie no fajnie:) ciekawa jestem, co bedzie sie dzialo na meczu l;d nadia-riddle-love:)
4 grudnia 2008 o 20:09
UsuńNa meczu Sophie będzie miała swój zwykły charakter więc polecą przekleństwa xD
~Tuśka
OdpowiedzUsuń4 grudnia 2008 o 06:43
Jak poprzednicy uważam, że powinna mówiąc ładnie WPIERNICZYĆ jej trochę bardziej. Notka ogólnie faaaajna i strasznie dłuuga. U mnie news [pamietnikLilyE] już niedługo ale jak na tą chwilę:Informuję Cię, że powstał nowy blog z mojej strony o adresie http://www.w-oczach-innej.blog.onet.pl … miło by było gdybyś zajrzała i skomentowała krótki „Prolog”. Serdecznie pozdrawiam
4 grudnia 2008 o 20:09
UsuńDziękuję xD Wpadnę, itp, itd… xD
~AdriAnnkA
OdpowiedzUsuń4 grudnia 2008 o 11:47
ajć.! śweeeeetnie;)Sophie nieźle potraktowała pansy ale wisi mi to nigdy jej nie lubiłam ;)))pozdr;*
4 grudnia 2008 o 20:10
UsuńWłaśnie, lepiej by było, żeby ją zabiła? xD
~Ms.Riddle
OdpowiedzUsuń4 grudnia 2008 o 12:37
Zapraszam na nowy rozdział, na mojego bloga :) nadia-riddle-love;)))
Love_94
OdpowiedzUsuń4 grudnia 2008 o 17:27
Nowy, długo wyczekiwany rozdział na Love-DH. Liczę na Twoją opinię. ;***Przepraszam, że nie zaglądałam, ale w poszukiwaniu weny nie wchodziłam na bloga. Przeczytałam rozdziały. Bardzo mi się podobają. Pozdrawiam ;***
tuska1996@amorki.pl
OdpowiedzUsuń4 grudnia 2008 o 21:52
Tę notę już komentowałam i z góry przepraszam, że pozostawię tu SPAM: Pragnę Cię poinformować że na http://www.w-oczach-innej.blog.onet.pl pojawił się pierwszy rozdział opowiadania. Serdecznie zapraszam i zachęcam do komentowania. Lija…