31 października 2008

Rozdział 55

Druga sobota miesiąca, jakim jest wrzesień. Wstałam odrobinę później, niż zazwyczaj. Złość na Malfoya nadal utrzymywała się we mnie po tej wczorajszej wieczornej kłótni. Nie tak go zaplanowałam, ale jeśli Draco się w niego wtrącił, to trudno. Za to dziś dzień bez nauki! Żadnej książki do ręki nie wezmę.
Do Wielkiej Sali na śniadanie poszłam razem z Sapphire. Nie było tak tłoczno, jak w dni codzienne. Usiadłam przy stole w momencie, gdy przyleciała sowia poczta. Od razu zaczęłam wypatrywać w tej szarobrązowej masie sów mojego Flagro. Nie musiałam jednak wysilać wzroku, bo feniks leciał na czele tej ciemnej chmary, zatoczył koło nad wszystkimi czterema stołami i wylądował mi na ramieniu. Rzucił mi na talerz list i otarł się złotą główką o mój policzek. Pogładziłam go mechanicznie po grzbiecie i rozerwałam kopertę. Barty zawsze był względem mnie tak oficjalny, że zaczynało mnie to już wkurzać… Może teraz się opamięta?


Kochana Sophie
Jestem zaszczycony, że prosisz mnie o radę.
Nie wolałabyś się pogodzić z Czarnym Panem? To znacznie złagodziłoby sprawę. Nie chciałbym jednak jakoś Cię urazić, a to co zrobisz zależy tylko od Ciebie. A jeśli chodzi o Dracona, to tylko kwestia czasu. W jego wieku jeszcze nie panuje się nad sobą, a on jest wyjątkowo porywczy.
Wiem, że to szczyt bezczelności z mojej strony, ale chciałbym Cię prosić, żebyś przyszła dziś do Zakazanego Lasu około godziny 22:00. Nie chciałbym, abyś wpadła przeze mnie w jakieś kłopoty, jednakże będę czekać.
Barty


Uśmiechnęłam się do siebie. Cały Bartemiusz. Jak zwykle ma do mnie pełen szacunek, bez względu na to, czy zasługuję na niego czy nie.
-Od kogo? – zapytała Sapphire, zaglądając mi przez ramię.
-Od Barty’ego – odpowiedziałam i podałam jej list. Sapphire przeczytała go i z rozbawioną miną oddała mi go z powrotem.
-Bardzo jest do ciebie przywiązany – zauważyła.
-To źle?
-Nie, nie mam nic przeciwko, ale… - powiedziała szybko Szafir. – Ale chyba nie zamierzasz się z nim spotkać.
Odłożyłam tost i spojrzałam na nią z oburzeniem.
-Chyba żartujesz – prychnęłam. – Oczywiście, mam zamiar spotkać się z Bartym. Tak, i nikt mnie nie powstrzyma, nawet jakaś stara, nadęta bufonica Umbridge.
I obrażona na Sapphire, chwyciłam torbę i swojego niedojedzonego tosta i opuściłam Wielką Salę.
Na dworze lało, więc nie mogłam wyjść na błonia. Poszłam za to do biblioteki, aby dokończyć pracę domową z numerologii i inne zadania, których nie dokończyłam podczas tego minionego tygodnia.
Weszłam do biblioteki i od razu ściągnęłam na siebie podejrzliwe spojrzenie bibliotekarki. Przewróciłam oczami i zajęłam pierwszy z brzegu stolik. Natychmiast wypatrzyłam burzę brązowych loków Hermiony, ukrytą za jakimś opasłym tomem. Uśmiechnęłam się drwiąco i rozłożyłam wszystkie swoje książki.
Myślałam, że skończenie tych wszystkich dupereli dla nauczycieli zajmie mi najwyżej godzinę, ale siedziałam w bibliotece aż do obiadu, na który jak zwykle się spóźniłam.
Usiadłam na swoim miejscu i od razu wypatrzyłam różowy sweterek profesor Umbridge. Ta to potrafi samym swoim wyglądem człowiekowi odebrać apetyt…

Po obiedzie, przez który wcale nie odzywałam się do Dracona, który najwyraźniej dawał do zrozumienia, że chce coś powiedzieć, poszłam do salonu Ślizgonów. Kiedy lał deszcz, nigdy nie było nic do roboty. Siedziałam w fotelu z jakąś książką na kolanach dobre kilka minut, aż podszedł do mnie Montague.
-Zarezerwowałem boisko na dzisiejszy trening, więc zbieraj się – powiedział.
Uniosłam brwi.
-A dlaczego dowiaduję się o tym dopiero teraz? – zapytałam z chłodnym zdziwieniem.
-Bo dopiero teraz ustaliłem trening – odpowiedział. – Za 10 minut masz być na boisku.

I odszedł, pozostawiając mnie całkowicie zaskoczoną w pokoju wspólnym.
-Zerwał z dziewczyną, dlatego jest taki nieprzyjemny – szepnęła do mnie Sapphire.
-Mogę się spodziewać, że będzie taki przez cały trening – mruknęłam i postanowiłam nie kłócić się jeszcze z kapitanem swojej drużyny, więc udałam się na boisko.
Wyszliśmy całą drużyną na mokrą trawę, pomstując kapitana za to, że kazał nam w taki deszcz ćwiczyć grę w quidditcha.
Dosiedliśmy mioteł, już i tak mokrzy do suchej nitki i zaczęliśmy rozgrzewkę.

Trening skończył się około 17:00. Wróciliśmy do szatni mokrzy, cali uwalani błotem i w o wiele gorszych humorach, niż wcześniej.
Postarałam się wyjść z szatni jak najszybciej, bym nie mogła zostać sam na sam z Draconem, niestety mój plan zawiódł, bo i tak wyszłam ostatnia. Już miałam narzucić kaptur na głowę, kiedy Draco zamknął mi drzwi przed nosem.
-Nie wypuszczę cię, dopóki nie porozmawiamy – powiedział chłodno. Uśmiechnęłam się drwiąco. On może mi czegoś zabronić? Już to widzę…
Skrzyżowałam ręce na piersiach i przekrzywiłam głowę jak pies, który czemuś się dziwi.
-O czym chcesz porozmawiać? – zapytałam szyderczym tonem. – Wydaje mi się, że wczoraj bardzo ci zależało, abym milczała.
Malfoy kręcił się w miejscy przez chwilę niespokojnie, aż wypalił:
-Nie podoba mi się to, że tylko ty rządzisz.
Uniosłam brwi.
-Wydaje mi się, że cały czas to robię i to na każdym kroku – prychnęłam. – A ty, jako syn Lucjusza, powinieneś docenić to, że niedawno uratowałam ci życie, prawda? A teraz wybacz, muszę już iść. Mam jeszcze jedno spotkanie, a pomimo wczesnej pory, nie chciałabym się spóźnić.
Poprawiłam pelerynę i ruszyłam ku drzwiom, lecz Malfoy nadal nie pozwolił mi wyjść, pomimo licznych moich prób.
-Malfoy, przestań się zachowywać, jak dzieciak, bo na prawdę nie wytrzymam i…
-I rzucisz na mnie klątwę? – wpadł mi w słowo. Zawahałam się.
-Tak, rzucę na ciebie klątwę – rzekłam z godnością.
Malfoy złapał mnie za rękę, którą już sięgałam po różdżkę do kieszeni. Zaczęłam się z nim szarpać coraz gwałtowniej, aż nie wytrzymałam i wymierzyłam mu policzek.
Cofnęłam się o kilka kroków ze zmieszaną miną i ściskając w ręku swoją różdżkę.
Draco na początku nic nie mówił, ale po chwili uśmiechnął się szyderczo.
-Z kim to masz spotkanie, kiedy nasze się skończy? – zadrwił.
-Nie twoja sprawa – warknęłam. – A teraz wypuść mnie, bo nie ręczę za siebie.
-Proszę bardzo, panno Dark Lady – wycedził i dosunął się od drzwi. Jednym ruchem otworzyłam je i wypadłam na zewnątrz. Już tak bardzo nie lało, ale było dość ciemno. Idąc do zamku, co jakiś czas potykałam się i ślizgałam na mokrej trawie. Drzwi do szkoły otworzyły się przede mną, a ja od razu poszłam do salonu Ślizgonów. Byłam w okropnym humorze. Mijając Spirydiona, nakrzyczałam na niego, żeby przestał grać z innymi pierwszakami w eksplodującego durnia, tylko zajął się nauką, na pytanie Sapphire „Jak było na treningu?”, prychnęłam tylko i poszłam do sypialni, żeby się przebrać w suchą szatę.
Rozległo się pukanie.
-Nie chcę nikogo widzieć! – krzyknęłam, ale drzwi i tak się otworzyły i pojawiła się w nich głowa Sapphire.
-Było tak źle? – zapytała, siadając na swoim łóżku.
-Było okropnie – jęknęłam. – Kiedy wychodziłam z szatni, napadł na mnie Draco… Czy o nie widzi, że jestem w podłym nastroju?
-Jest facetem, a oni zwykle nie należą do najinteligentniejszych – zauważyła Sapphire.
Tu mogłam przyznać jej śmiało rację…

~*~

Po kolacji nic mi się nie chciało robić. Usiadłam tylko w fotelu przed kominkiem i zaczęłam czytać jakieś głupoty na wróżbiarstwo, z których nic zupełnie nie rozumiałam.
Wiedziałam doskonale, że moje życie nie będzie usłane różami. Muszę przecież zapłacić jakąś cenę za moją wielką magiczność i talent, bo nie można mieć wszystkiego.
Miałam rzeczy materialne, ale brakowało mi tych duchowych. Co z tego, że mogę zrobić z każdym co tylko zechcę, skoro nie miałam chęci do życia? Nic mi nie przychodzi z mojego złota, które spoczywa ukryte w skarbcu Gringotta. Mam je i tyle. A żadne złoto i sława nie daje człowiekowi szczęścia…

Na takich rozmyślaniach przeminęła mi reszta sobotniego wieczoru. W końcu wszyscy zaczęli się rozchodzić do swoich sypialni, a ja nadal siedziałam w fotelu i czekałam na stosowną chwilę, by wymknąć się z zamku w miarę niezauważona.
Około 22:00 zarzuciłam pelerynę na plecy i opuściłam zamek. Na atramentowym niebie nie było ani jednej chmurki. Deszcz przestał padać, wszędzie było spokojnie i cicho, a na niebie błyszczały gwiazdy. Przeszłam przez błonia, ślizgając się na mokrej jeszcze trawie i weszłam do Zakazanego Lasu. Poruszałam się jak najostrożniej, by nie poruszyć żadną gałęzią. Nie ze strachu, że mogłoby to zwabić jakieś stworzenie, lecz po prostu dla tego, żeby nie zmoknąć już dziś po raz drugi.
Szłam przez kilka minut, zagłębiając się w las. Zaczęłam się martwić, że mogę nie natrafić na Barty’ego w tej rozległej puszczy, ale odnalazłam go nieopodal miejsca, gdzie spotkałam niegdyś Glizdogona. Powitałam go z niemałym entuzjazmem. Rzuciłam się mu na szyję i powiedziałam:
-To dość ryzykowne, przecież nadal cię szukają. Knot nie może sobie wybaczyć, że się mu wymknąłeś.
-Myślałem, że uznasz moją propozycję za zuchwalstwo – mruknął Barty.
-Nawet mi to do głowy nie przyszło – odparłam i usiadłam na pniaczku. Barty przykucnął naprzeciwko mnie.
-Powiedz mi wszystko, co ci leży na sercu – powiedział. Pierwszy raz tego dnia się uśmiechnęłam.
-Trochę tego jest – przyznałam. – Naprawdę uważasz, że powinnam się pogodzić z Czarnym Panem?
-Chciałbym, żeby tak było – odpowiedział. – On też nie jest taki, jak zawsze.
Zachichotałam.
-Co, wścieka się? – spytałam.
-Jest raczej skwaszony.
Wybuchnęliśmy śmiechem, ale po chwili musieliśmy się pohamować, bo taki hałas mógłby ściągnąć tu jakieś leśne dziwadła albo nawet centaury.
-A co z Draconem? – zapytał Barty. Uśmiech zniknął z mojej twarzy, a ja spuściłam głowę.
-Boję się, że to koniec – mruknęłam. – Ciągle się kłócimy… nie ma nawet powodu.
-Jeśli to ci przyniesie ulgę, może i lepiej, że tak jest – rzekł Barty.
-Ty zawsze musisz mówić zagadkami – zauważyłam i przestałam panować nad tym, co robię. Oplotłam Barty’ego za szyję i pocałowałam go. Nie chciałam tego, wiedziałam, że to była zdrada, ale teoretycznie Draco mógł to samo robić teraz z Pansy…
Zacisnęłam ręce na jego szacie na plecach, nie chciałam, aby przestał mnie całować. Dodatkowo odczuwałam też miłą satysfakcję, grając Draconowi na nosie.
-Skończę znajomość z Malfoyem dla ciebie – powiedziałam, kiedy oderwałam się od niego na krótki moment.
-Nie chcę, żebyś robiła to dla mnie, Darkie – rzekł, ale nie dane mu było dokończyć. Musnęłam ustami jego policzek. Zauważyłam, że z nim trzeba delikatnie, bo mogę go do siebie zrazić.
Pogładziłam go po włosach, a Barty objął mnie w talii i nasze usta ponownie się złączyły. Dużo czasu potrzebowałam, żeby uświadomić sobie, że Draco Malfoy był pomyłką w moim życiu.
Barty puścił mnie i pochylił przede mną głowę.
-Proszę mi wybaczyć, Drak Lady – wyjąkał i chwycił mnie za ręce. Zaśmiałam się cicho.
-Nic się nie stało – rzekłam, wzruszona jego skruchą. Czarnego Pana nigdy nie byłoby stać na coś takiego. Zawahałam się przez chwilę. – Zawsze cię kochałam, Barty.
Ten nadal pochylał się przede mną.
-To wielki zaszczyt dla mnie – mruknął.
Ujęłam jego twarz w obie ręce i powiedziałam:
-Dlaczego traktujesz mnie, jak jakąś cnotliwą damę? Przecież wiem, że jestem okropną…
Barty zakrył mi usta dłonią.
-Ja cię za taką nie uważam.
Uśmiechnęłam się, chwyciłam jego dłoń i pocałowałam ją. Czarnemu Panu by się to nie spodobało…


~*~*~*~*~*~



Ale się rozpisałam… Dziś Halloween, moje ulubione święto xD Ten rozdział jest dobry, nawet mi się podoba^^. Nawet się przemogłam i napisałam to dość udane zakończenie xD No to do niedzieli. 

35 komentarzy:

  1. ~dream - toxic
    31 października 2008 o 21:16

    pierwsza zaraz przeczytam xD

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Pani_Mroku
    31 października 2008 o 21:22

    Ślicznie:D Liścik od Bartiego (chyba źle napisałam) później kłótnia z Draco:D A na deserek spotkanie w Zakazanym Lesie:D Miodzio:* (AIR)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 31 października 2008 o 21:35
      Pisze się „Barty”, ale to mało ważne w komentarzu xD

      Usuń
  3. ~Cam.
    31 października 2008 o 21:24

    Super rozdział :) Wiesz co? Zmieniłam zdanie. Wolę Barty’ego xD Ale jeszcze mi się pięć razy zmieni… xD Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 31 października 2008 o 21:36
      Heh, ja też go wolę, pomimo, że w Real Hp i Czara Ognia dementor zjadł jego duszę na obiad xD

      Usuń
  4. ~dream - toxic
    31 października 2008 o 21:32

    jak dla mnie moze byc najpierw sie calowala z voldemortem teraz z tym a ciagle jest z draconem to troche dziwne ale jak ci sie podoba xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 31 października 2008 o 21:38
      Ale jakby co, to Sophie nie jest jakaś lafirynda, czy cÓś xD tylko nie wie, co może robić, a co nie xD

      Usuń
  5. ~K&M
    31 października 2008 o 21:32

    Świetny rozdział. Ja też lubie Halloween. Myśle, że Sophie lepiej wybrała. Barty lepszy…. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 31 października 2008 o 21:38
      Heh, nie powiedziałam, że ona z nim zerwałą xD Ona tylko „zdradziła” [jak zwał tak zwał] Dracona xD

      Usuń
  6. ~Olka
    31 października 2008 o 21:55

    Fajny rozdział.Zgadzam się z tobą Halloween jest bardzo fajnym świętem……Barty powiedział Sophie żeby się nie złościła na Czarnego Pana i na Dracona.Czekam na następny.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1 listopada 2008 o 10:29
      Taa, teraz na pewno się z Voldziem pogodzi xD

      Usuń
  7. ~Ewelina
    31 października 2008 o 22:00

    spoko notka FANS-NATASZA.XX.PL

    OdpowiedzUsuń
  8. ~Anuśka*(romans-hogwart-nie śpi :) odwiedza Cię:*
    31 października 2008 o 22:24

    **Dziś nasze święto!!Czarownic :P:P HALLOWEEN !!!! Supeeeer !! uwielbiam je:P:P,co do opowiadania,tj,tej notki,ehh wspaniała,ale zakończenie jest po prostu boskie !!! Strasznie mi się podoba,gratuluję Ci wspaniałomyślności pisarskiej,bużkam;p;p do następnego razu,pa **

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1 listopada 2008 o 10:35
      Taak, święto czarownic i tzw. żywych trupów xD Oczywiście moje ulubione xD Nawet fajniejsze od wakacji xD

      Usuń
  9. margot14@onet.eu
    31 października 2008 o 22:53

    no ładnie, ten rozdział mi się podoba. A Sophie lata z kwiatka na kwiatek xD najpierw Malfoy, potem Voldzio, teraz Barty… ahh, ta miłość xD pozdrówka – dramione-draco-i-hermione – Gonia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1 listopada 2008 o 10:36
      Heh, jak na Sophie to i tak mało xD Trzy ofiary… może będzie więcej xD

      Usuń
  10. ~Łapa
    31 października 2008 o 23:10

    No ślicznie poprostu… Świętujmy Halloween!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1 listopada 2008 o 10:37
      To właśnie Halloween tak na mnie zadziałało xD

      Usuń
  11. magdalinska@poczta.onet.pl
    1 listopada 2008 o 00:04

    Nowy rozdział na http://www.severus-snape-nauczyciel.blog.onet.pl Serdecznie zapraszam, pozdrawiam:)Motylek./ Koncówka była fajna. Tylko ten list odm Bery, był tez fajny, ja musze juz czekac do niedzieli na new

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1 listopada 2008 o 10:38
      Heh, wpadnę xD mam dziś mało czasu, ale to nic xD

      Usuń
  12. agniesia666666@vp.pl
    1 listopada 2008 o 08:43

    super rodzialek ;) ja tez lubie hallowen xD wczoraj po wsi latalam xD Czekam na nexta do niedzieli xD pozdro ;* http://www.joe–jonas.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1 listopada 2008 o 10:39
      Niedziela to Zaduszki… hehi xD Dziś idę o północy na cmentarz… xD aaah, będzie cudownie xD Ja niestety nie byłam w tym roku, ale za rok może xD pójdę postraszyć xD z bratem xD

      Usuń
  13. ~Nadia
    1 listopada 2008 o 12:50

    A jednak Sophie woli Barty’ego? To może i lepiej, bo Draco zaczynał mnie wkurzać tym, że wiecznie musi coś zepsuć. Sophie ma wybuchowy temperament, z nią trzeba sposobem, a nie na siłę. Masz rację, udał Ci się ten rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 2 listopada 2008 o 19:43
      Sophie nikogo nie woli. Ona albo kogoś nienawidzi, albo lubi, nie ma innej opcji xD

      Usuń
  14. ~AdriAnnkA ;)
    1 listopada 2008 o 13:20

    super notka ! xddkoniec z Draco? hym…poczatek z Barty’m ;PPPulalala może być ciekawie ;]pozr;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 2 listopada 2008 o 19:43
      Ale tu może być problem. Bo z Bartym się nigdzie publicznie nie pokaże, chyba, że chce od razu pójść na jego pogrzeb xD

      Usuń
  15. ~Natasza__
    1 listopada 2008 o 14:45

    No to znaczy że z Draco wszystko skończone ?I dobrze tak będzie lepiej Zakończenie boskie A ona go kocha tak jak chłopak i dziewczyna czy jak siostra brat ?Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 2 listopada 2008 o 19:42
      Noom, ona go kocha jak pani kocha wiernego sługę. Nom, albo jak dziewczyna chłopaka, ale nie jest pewna swoich uczuć xD Dobre i yo, bo Voldzio wogóle nie ma uczuć xDD

      Usuń
  16. nadia92@onet.eu
    1 listopada 2008 o 19:13

    Na zycie-julii-riddle wreszcie pojawił się nowy rozdział, zapraszam Cie do jego przeczytania i skomentowania :)

    OdpowiedzUsuń
  17. ~Ms.Riddle
    1 listopada 2008 o 20:31

    Halloween to cudowne swietoo ;p czasem chcialabym aby obchodzone bylo w polsce tak jak w niektorych krajach ;d;p hehe to jest boskie ;d;p a co do notki to dobrze, ze wybrala Barty’ego ;p wogole on taki slodkawy jjest ;p superowo ;d;p kurde czekam na dalej ;p a i mialam sie zapytac jak Ci sie udaje tak szybko notki wstawiac? ja sie troje zeby raz w tygodniu cos wlozyc;p i jeszcze wchodzic na inne blogi ;p heh :* nadia-riddle-love :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 2 listopada 2008 o 19:30
      Barty jest krejzolski, to najtrafniejsze określenie xDD Może u Sophie też zrobię święto Halloween xD No i oczywiście obowiązkowo święto zmarłych xD

      Usuń
  18. ed_al_winry@amorki.pl
    2 listopada 2008 o 18:29

    Jakim cudem wyrabiasz się z pisaniem rozdziałów? Nie licząc tego, że są dość długie.PS. Chciałam cię serdecznie zaprosić na 20 już część mojego opowiadania na http://maka-chan.cay.pl .Zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 2 listopada 2008 o 19:28
      Jakoś tam mi się udaje xD Po prostu przykładam się do nauki i staram się nie tracić czasu xD

      Usuń