-Ron? Ronald Weasley jest obrońcą Gryfonów? – zdziwiłam się, wycierając resztkę herbaty z szaty.
-Wiem, gorzej wybrać nie mogli. Ale w końcu Gryfoni to sami zdrajcy i nieudacznicy, więc nie ma się czemu dziwić – powiedział Wilhelm.
-Popatrz lepiej na siebie. Wiesz o tym dopiero parę minut, a Rona wybrali kilka dni temu – zadrwiła Sapphire, która dopiero co usiadła obok mnie.
Montague wzruszył ramionami i odszedł. Kiedy już zniknął nam z oczu, parsknęłam śmiechem.
-Obraziłaś mojego kapitana, mogę wylecieć przez ciebie z drużyny – zauważyłam i też wstałam. Nic więcej nie mówiąc, udałam się na pierwsze piętro na lekcję numerologii.
Idąc pustym korytarzem, zastanawiało mnie, dlaczego tak dawno nie dostałam żadnego listu, ani nawet jakiejkolwiek wiadomości od Voldemorta. Ale w końcu, czego się po nim spodziewać. Jest miły tylko wtedy, kiedy jestem mu potrzebna. Jeśli sam sobie potrafi poradzić, mój los wcale go nie obchodzi. Przecież to Voldemort, prawda?
-Sophie!
Wzdrygnęłam się. Zorientowałam się, że zatrzymałam się tuż przed klasą numerologii, a z transu wyrwała mnie Hermiona.
Przywołałam na twarz sztuczny uśmiech i poprawiłam sobie torbę na ramieniu.
-Dawno się nie widziałyśmy – dodała Hermiona.
-Nie miałam ostatnio czasu na nic, całe mnóstwo pracy domowej… rozumiesz – mruknęłam.
Nie czułam się zbyt pewnie w jej obecności. Może zdałam sobie sprawę, że nasza przyjaźń nie ma sensu? Czystej krwi artystka przecież różni się wszystkim od szlamowatej kujonki, do której tacy jak ja powinni czuć odrazę, a nawet wstręt. Owszem, chciałam jakoś ratować tą znajomość, chciałam pokazać wszystkim, że status krwi nie ma nic do rzeczy, ale jakoś to mi nie wychodziło…
-Ja też prawie cały czas spędzam na nauce – powiedziała Hermiona. – Jeszcze robię na drutach jakieś ubrania dla skrzatów. Idą mi coraz lepiej!
Jej entuzjazm do robienia czapeczek dla skrzatów domowych wydał mi się wprost złowieszczy. Jeśli ona uwolni wszystkie skrzaty domowe, kto będzie się zajmował Hogwartem? Jeszcze by tego brakowało, żeby się dowaliła do moich małych pomocników…
-A może ty zapisałabyś się do stowarzyszenia WESZ? – Zaproponowała Hermiona.
Grupka Krukonek z piątej klasy właśnie pojawiła się na horyzoncie. Zmierzały najprawdopodobniej na lekcję numerologii, do której zostało jeszcze kilka minut, które musiałam spędzić na rozmowie z Hermioną.
-Ja… ja ostatnio nie mam za dużo czasu, żeby dziergać czapeczki dla skrzatów – zaczęłam nieco kulawo. – No i popieram Rona. Ta wesz nie ma zbyt dużego sensu, bo skrzaty kochają pracować! Wyobraź sobie, jakby ktoś zabronił ci czytać swoje ukochane książki.
Drzwi klasy otworzyły się i profesor Spetima Vector wskazała nam wejścia. Uczniowie wtłoczyli się do środka, potykając się o swoje buty.
Lekcja okazała się jednak niezbyt ciekawa, przynajmniej dla mnie, bo siedząca po mojej prawej stronie Hermiona chłonęła każde słowo profesor Vector. Na koniec lekcji nauczycielka zadała nam [jakby nam było mało] całkiem pracochłonną pracę domową. Świetnie. Cały wieczór mam już z głowy.
-Lekcja była wspaniała – skomentowała Hermiona, kiedy razem szłyśmy na lekcję runów.
-Tak, była porywająca – burknęłam. Nadal byłam obrażona na nauczycielkę za tą pracę domową. Na ten wieczór miałam inne plany, niż siedzenie nad książkami.
Lekcja starożytnych runów nie była już tak tragiczna jak numerologia, bo profesor Babbling nie zadała nam nic do domu. Na zielarstwo poszłam już w o wiele lepszym humorze. Do mnie i Hermiony dołączyła Sapphire.
-Cieszę się, że już rozmawiacie ze sobą – zauważyła Sapphire.
Uniosłam brwi w charakterystyczny dla mnie sposób.
-Przecież nie byłyśmy skłócone – prychnęłam.
Przyszła profesor Sprout i zaprowadziła uczniów piątej klasy do cieplarni. Po drodze napotkałam bezczelne spojrzenie Dracona i jego cyniczny uśmiech. Pokazałam mu język i odwróciłam się do niego plecami. To nie była odpowiednia metoda rozwiązywania naszych małych sprzeczek, ale przynajmniej działała.
-Dziś zajmiemy się jadowitymi tentakulami – oznajmiła profesor Sprout. – Dobierzcie się w grupki pięcioosobowe i ustawcie się przy doniczkach.
Ja i Sapphire stałyśmy obok jednej z doniczek, aż ktoś do nas podszedł. Tym kimś był Draco Malfoy ze swoimi gorylami.
-To ja już bym wolała pracować z Pansy – mruknęłam do Sapphire, a ona pokiwała w milczeniu głowa i ubrała rękawice ochronne.
-Musicie zebrać od nich jad – poinformowała wszystkich profesor Sprout. – Żeby uchronić się przed mackami tentakuli, należy po prostu uderzyć ją tam, za tym liściem, sekatorem. A teraz do roboty.
Machnęłam różdżką i nasza jadowita tentakuli, która właśnie wymachiwała złowieszczo mackami nad głową Sapphire, znieruchomiała.
-Zaprzęgają nas do pracy, jak jakieś skrzaty domowe – wycedził Draco, kiedy z wyrazem bezgranicznego obrzydzenia na twarzy wyciskał jad z jednej z macek tentakuli. – Przecież w życiu nie będę dostarczał jadu tego paskudztwa do Świętego Munga.
-Myślisz tylko o sobie – warknęłam. – Może nie ty będziesz pracował z roślinami, ale kogoś innego to może interesować.
Malfoy roześmiał się.
-Jeśli masz na myśli Longbottoma… - zaczął, ale Sapphire wydała z siebie odgłos, bardzo podobny do prychnięcia, przerywając w ten sposób szyderczą wypowiedź Dracona:
-Czy wy musicie się kłócić nawet na lekcjach, kiedy nad głowami macha nam mackami jadowita tentakula?
-To nie moja wina, że temu wielkiemu panu arystokracie nie podobają się lekcje? – zapytałam z pretensją w głosie.
-Oczywiście, zawsze moja wina – mruknął Malfoy z miną niesprawiedliwie obitego psa.
-Ja nie czepiam się Neville’a! – zawołałam, strącając ze stołu sekator, który spadł na stopę Goyle’a. Goryl zawył z bólu, a całe zamieszanie przy naszej doniczce ściągnęło uwagę profesor Sprout.
-Co wy tu wyprawiacie?! – krzyknęła.
-Nic, pani profesor – powiedziała szybko Sapphire.
-Więc nie gadać – rozkazała i odeszła od nas.
Spojrzałam spode łba na Malfoya i wycedziłam:
-Przez ciebie zawsze wpadam kłopoty.
Obrażona do granic możliwości, machnęłam różdżką, a z każdej macki tentakuli wytrysnęła stróżka żółtawego jadu i skierowała się do butelki. Chwyciłam ją i zaniosłam do pani Sprout.
Po lekcjach, nadal obrażona, usiałam w najbardziej ustronnym fotelu i zabrałam się za pracę domową na numerologię.
Po upływie pół godziny miałam dość. Nagle ktoś stanął nade mną i rzucił wysoki cień na mój pergamin. Podniosłam powoli głowę i ujrzałam Malfoya. Gniew natychmiast wystąpił na moją twarz.
-Nie widzisz, że jestem akurat zajęta? – warknęłam.
-Chciałem cię przeprosić – powiedział krótko Draco. Roześmiałam się szyderczo.
-Proszę, proszę – wycedziłam z mściwą satysfakcją. – Jeden podobny do drugiego! Najpierw się na mnie wydrze, później przychodzi skruszony i przeprasza.
Podeszłam do niego bardzo blisko.
-A wiesz, co ja ci na to odpowiem? – wysyczałam i szturchnęłam go palcem w pierś. – Wypchaj się.
Złość tak uderzyła mi do głowy, że przestałam zwracać uwagę na przerażoną grupkę pierwszoroczniaków, którym, jako prefekt, powinnam dawać dobry przykład.
-Sophie, ja tylko cię chciałem… - zaczął Draco, całkowicie zbity z tropu.
-Wsadź sobie te przeprosiny w dupę – warknęłam.
-Ej! Panuj nad słownictwem! – zawołał Malfoy. On też przestawał panować nad swoimi nerwami.
-Uważaj lepiej, od kogo mówisz! – odkrzyknęłam. – Wystarczy jedna moja skarga do…
Nie dokończyłam zdania, bo Malfoy ryknął:
-MILCZ!
Zamilkłam. Z resztą nie tylko ja. W pokoju wspólnym zrobiło się całkiem cicho. Wszystkie oczy zwrócone były w naszym kierunku. Zmrużyłam oczy ze złości, chwyciłam swoje rzeczy i syknęłam na odchodnym:
-Jak sobie życzysz, panie Draco.
I wyszłam z salonu Ślizgonów, kierując się do sypialni dziewczyn. Zatrzasnęłam za sobą drzwi i rzuciłam torbę i książki na swoje łóżko. Każda normalna dziewczyna po takiej ostrej kłótni z chłopakiem ryczała w poduszkę. Ale nie ja. Ogólnie bardzo rzadko płakałam. Prawie nigdy. Usiadłam tylko na brzegu swojego łóżka i utkwiłam wzrok w dłoniach, które zacisnęłam ze złości w pięści.
-Poniżenie… obraza… to koniec – wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
Teraz nie mogłam już zwrócić się do nikogo. Sapphire jak zwykle tylko mnie pocieszy, Bes od dawna odradzała mi ten związek w tak młodym wieku [jak dla niej]. Voldemort odpada. On zawsze życzył nam rozstania. Uważał, że ktoś taki jak ja nie powinien wiązać się z synem sługi. No i wuj jest obecnie na mnie obrażony.
Mogłabym poradzić się Spirydiona, ale to jeszcze gówniarz, nie zna się na życiu…
Nagle doznałam olśnienia. Barty! Barty nie miał nic przeciwko mnie i Draconowi. I nie gniewa się na mnie.
Chwyciłam pióro, butelkę atramentu, kawałek pergaminu i zagwizdałam cicho. Flagro najwyraźniej śpi… Strzeliłam palcami. Zero reakcji.
Jeszcze bardziej wyprowadzona z równowagi, otworzyłam kopniakiem drzwi i minęłam Sapphire, która stała niedaleko nich. Przeszłam jak burza przez salon, pośród towarzyszących mi spojrzeń poszeptujących uczniów i wypadłam na zewnątrz. W lochu było znacznie ciemniej niż w pokoju wspólnym Ślizgonów. Na kamiennych ścianach płonęły słabym światłem pochodnie.
Byłam już w połowie drogi do drzwi wejściowych, kiedy usłyszałam za sobą coraz głośniejsze kroki i dopadła mnie Sapphire.
-Co ty robisz? Jeśli Umbridge cię złapie… - wydyszała.
-Złapie mnie, jeśli się nie zamkniesz – wysyczałam. – Idę wysłać list. Do Barty’ego. Tylko on może mi pomóc… Nie przerywaj mi! Wąchacza nie mam zamiaru nawet o tym zajściu informować. Nie chcę, żeby znów się pojawił w kominku.
-Był w komin… - zaczęła Sapphire, ale znów jej przerwałam:
-Nie mam czasu. Niedługo wrócę.
Uwolniłam ramię z uścisku przyjaciółki i opuściłam zamek. Przemknęłam przez błonia jak cień i wbiegłam schodami do sowiarni. Od razu spostrzegłam Flagro. Siedział pomiędzy dwoma szarymi puszczykami na jednej z najwyższych żerdzi z głową ukrytą pod skrzydłem.
Zagwizdałam z całej siły, aż większość sów się obudziło. Flagro leniwie otworzył czarne oczka i potrząsnął majestatycznie głową.
-Wstawaj, mam dla ciebie zadanie – zawołałam, a feniks sfrunął z góry i wylądował na parapecie. Ja sama usiadłam pod ścianą i naskrobałam po ciemku kilka zdań do Barty’ego.
Kochany Barty
Dawno się nie widzieliśmy, mam rację? Piszę do Ciebie, ponieważ mam poważny kłopot i nie mam się do kogo zwrócić. Jestem niestety otoczona samymi nieudacznikami, łącznie z Czarnym Panem. Przejdę więc od razu do rzeczy. Dziś pożarłam się zdrowo z Draconem Malfoyem. I nie tylko z nim. Ostatnio z każdym się kłócę. Powód jest Ci chyba znany, w końcu Czarny Pan bardzo Cię ceni. Oczekuję, że jakoś poradzisz mi, co z tym kłopotem mam zrobić.
Sophie
Zapieczętowałam kopertę i podałam ją Flagro, który chwycił ją do dziobka i spojrzał na mnie z wyrzutem.
-Wybacz mi, Flagruś, ale to nie jest mój najlepszy dzień – powiedziałam przepraszającym tonem. Feniks potrząsnął głową na znak, że mnie rozumie i wyleciał przez okno.
-Tylko nie wracaj bez odpowiedzi! – zawołałam za nim. Patrzyłam jeszcze przez chwilę, jak oddala się w ciemność. Gdy zniknął mi z oczu, rozejrzałam się dookoła. Musiałam już wracać do pokoju wspólnego… Okręciłam się jeszcze wokół własnej osi i opuściłam sowiarnię.
W salonie Ślizgonów wszystko najwyraźniej wróciło do normy. Ślizgoni nie są z tych, którzy przejmują się długo czyjąś kłótnią, czy inną głupotą, tak, jak Gryfoni.
Przeszłam jednak dla bezpieczeństwa, szybkim krokiem przez pokój wspólny, unikając spojrzenia każdego i wpadłam do sypialni dziewczyn, gdzie czekała na mnie Sapphire.
-Wyjaśnij mi wszystko – zażądała. Westchnęłam ciężko, poszukując w kufrze piżamy.
-Jutro się wszystko wyjaśni – odpowiedziałam. – Powinno się wyjaśnić.
Jeśli tylko Barty mi odpisze. No, spróbowałby nie udzielić mi dobrej rady…
#*#*#*#*#
Z tego rozdziału jestem naprawdę dumna. Może nie było za dużo akcji, ale za to opisów powinno wam wystarczyć xD Nie zanudzam xD
~Sindy ;*
OdpowiedzUsuń29 października 2008 o 22:13
Usunęłaś tamtą notkę? Bo skasowały się moje kkomy… Ale i tak jestem pierwsza! xd
31 października 2008 o 17:49
UsuńNoom. Musiałam. Ehm… tylko musiałam kolory zmienić, bo pół się na czarno opublikowało xD Ale i tak na wordzie piszę, więc to nic nie zmienia xD
~galaxxy69
OdpowiedzUsuń29 października 2008 o 22:13
Jaka długa notka xD Zresztą nie dziwota xD zawsze takie długaśnie piszesz xD pozdr. http://www.galaxxy69.blog.onet.pl
31 października 2008 o 17:49
UsuńNoom, czasem jak nie mam weny, to troszkę krótsze xD
~Łapa
OdpowiedzUsuń29 października 2008 o 22:24
Ale ona niezdecydowana z tym Malfoyem… Ciekawe czy jeszcze coś z tego będzie…
31 października 2008 o 17:53
UsuńNiezdecydowana xD i mściwa xD A jak ona napisze jeszcze do Barty’ego, ten jej odpisze, a co gorsza, jeszcze będzie się chciał z nią spotać… nie jestem pewna, czy Sophie będzie chciała być wierna Malfoyowi, z którym się pokłóciła xD
magdalinska@poczta.onet.pl
OdpowiedzUsuń29 października 2008 o 22:28
A ja 5. Co za pech, a może szczęście. Opisów nie musi być duzo, ja wole dialogii Motylek
31 października 2008 o 17:54
UsuńHeh, dialogi się lepiej czyta, a opisy dobrze pasują do jakiejś dramatycznej notki, albo do epilogu xD Ale u mnie do końca jeszcze dłuuuugo xD
~Kawula
OdpowiedzUsuń29 października 2008 o 22:50
a ja wole opisy niz dialogi :) mi sie podoba, fakt to jeden z lepszych rozdziałów, ale jak możesz to infomuj mnie o nich w „waszych notkach” a nie pod notkami. pzdr [zycie-gryfonek]
31 października 2008 o 17:55
UsuńNa rozkaz xD To i tak informowanie, dla mnie nie ma różnicy xD
~Evera
OdpowiedzUsuń29 października 2008 o 23:01
Fajna notka, ciekawa i długa. Podobała mi sie postawa Sophie wobec Malfoya, może mi sie wydaje, ale odnoszę wrażenie, jakby droczyła się z nim, próbowała troszkę bawic się sytuacją, ale niekoniecznie musi tak być, to tylko moje odczucia. Pozdrawiam
31 października 2008 o 17:56
UsuńJakbyś czytała w moich myślach. No, może nie do końca. Sophie raczej wykożystuje to, że może pomiatać ludźmi, znającymi jej małą tajemnicę xD
~Olka
OdpowiedzUsuń29 października 2008 o 23:10
Bardzo fajny.Nigdy nie zanudzasz,piszesz fajne opowiadanie i jest bardzo ciekawe….znowu Sophie pokłóciła się z Draconem,jeśli naprawdęgo kocha powinna mu wybaczyć.Czekam na następny.Pozdrawiam.
31 października 2008 o 17:56
UsuńTo powinno być raczej pogodzenie się, a nie wybaczanie, bo Malfoy przecież nic takiego nie zrobił xD
~Demi
OdpowiedzUsuń30 października 2008 o 14:18
Spoko ta twoja nocia xD Czekam na nexta :) http://www.joe–jonas.blog.onet.pl
31 października 2008 o 17:57
UsuńHehi, thx xD
~Demi
OdpowiedzUsuń30 października 2008 o 14:24
Super nocia ( ja–i–joe–jonas.blog.onet.pl )
31 października 2008 o 17:57
Usuń[...] xD Dzięki xD
~Ewelina
OdpowiedzUsuń30 października 2008 o 14:59
spoko notka :) FANS-NATASZA.XX.PL
31 października 2008 o 17:58
UsuńThx xD Właśnie… uważam, że w Halloween powinni dać jakieś horrory do TV xD
~Natasza__
OdpowiedzUsuń30 października 2008 o 16:11
Przecież ty nigdy nie zanudzaszAh ale się pokłóciła z DrackoCiekawe co napisze Barty Kiedy będzie pokój pomiędzy Czarnym Panem a Sop?Pozdrawiam
31 października 2008 o 17:59
UsuńA może Barty jakoś ich pogodzi? Nigdy nic nie wiadomo… xD
~Clumsy
OdpowiedzUsuń30 października 2008 o 16:16
Pewnie,że nie ;Pwww.ps-love-you.blog.onet.plwww.zycie-w-magicznym-swiecie.blog.onet.pl
31 października 2008 o 17:59
UsuńThx xD
~Kate
OdpowiedzUsuń30 października 2008 o 16:34
Heheh fajne;)
31 października 2008 o 18:00
UsuńDanke xD jednak nie jestem taka tępa z niemca, jak myślałam xD
~Nn.
OdpowiedzUsuń30 października 2008 o 16:52
Nadrobiłam! xDŚwietne rozdziały. Kiedy Ty się wyrabiasz ,aby nowe notki dodawać i je w ogóle pisać ? ;] Zawsze kiedy tu wpadam jest nowy rozdział ;][pevensie-kaspianx] [wena-z-daleka]
31 października 2008 o 18:01
UsuńHeh, jakoś się wyrabiam [teraz] nie wiem, jak będzie dalej, bo nauki mam w cholerę xD
~Cam.
OdpowiedzUsuń30 października 2008 o 17:17
Fajny rozdział :) Szkoda mi trochę Sophie, bo wszystko jej się wali, tak jak mi xD Pokłóciłam sie już z prawie wszystkimi których znam xD Życie jest ciężkie :) Rozdział baardzo świetny xD Pozdrawiam
31 października 2008 o 18:02
UsuńJa też się ze wszystkimi kłócę xD Głównie z tymi gostkami z mojej klasy xD No, z niektórymi pannami tylko xD
~isilria
OdpowiedzUsuń30 października 2008 o 18:13
Biedna Sophie… może nie biedna bo zawsze daje sobie radę ale to wszystko naprawdę ją przerasta. Nie rozumiem czy to co czuje do Dracona to miłość? Ciągle się kłócą a on znowy oprzekracza „pewną” granicę”. Burzliwy związek, nie ma co! I ta przyjaźń z Hermioną naprawdę robi sie sztuczna i trudno przyznać by dłużej przetrwała. Nie mogę doczekać się jaki związek z Sophie będzie miał Barty. Może w końcu ktoś jej pomorze? Dobra, nie uprzedzajmy faktów, bo już wypatruje kolejnego rozdziału. Całuski :-*
31 października 2008 o 18:03
UsuńOn jej zawsze pomoże, ale może nie tak, jakby tego chciał Draco xD
~Gonia
OdpowiedzUsuń30 października 2008 o 20:46
No ładnie, ładnie :) wiesz, czasem nie chce mi się pisać komentarzy :) Pozdro – dramione-draco-i-hermione
31 października 2008 o 18:03
UsuńJa to głównie nie mam czasu na to xD
~Evera
OdpowiedzUsuń31 października 2008 o 00:09
Na hogwarckie-romanse.blog.onet.pl pojawiła się nowa notka. Zachęcam do przeczytania i skomentowania jej. Pozdrawiam
31 października 2008 o 18:03
UsuńOki, ale nie teraz, bo mam mało czasu xD
~m
OdpowiedzUsuń31 października 2008 o 14:23
Zapraszam na nowy rozdział na http://www.cameron-riddle.blog.onet.pl . Mam nadzieję, że Ci się spodoba i pozostawisz po sobie ślad. Pozdrawiam
31 października 2008 o 18:04
UsuńNareszcie… xD
grzechu03@autograf.pl
OdpowiedzUsuń31 października 2008 o 19:01
zachecam do wziecia udzialu w konkursie na http://www.grupa-feel.blog.onet.pl! Do wygrania nawet 1000 komci i wiele innych! jeszcze tylko do soboty masz czas!Zapraszam rowniez na wwww.blog–shop.blog.onet.pl
31 października 2008 o 20:14
UsuńI, nie oraź się, ale nie wezmę w tym udziału xD
~dream - toxic
OdpowiedzUsuń31 października 2008 o 19:36
fajnyn rozdzialek czekam na newno i znowu sie kloca hehe fajnie ;P
31 października 2008 o 20:12
UsuńTak! Kłócą się! A w następnym rozdziale może jeszcze bardziej się pożrą? xD
~Ms.Riddle
OdpowiedzUsuń1 listopada 2008 o 20:20
Jejju przepraszam, ze dopiero teraz, ale dopiero teraz weszlam na kompa ;dp mialam okropny tydzien ;p heh nauka i nauka ;d;p siwetna to notka;p w ogole ty genialnie psiszesz ja nie wiem jak ty to robisz::) a Drcus to kurde sie chyba nigdy nie zmieni ;p nadia-riddle-love :))
2 listopada 2008 o 19:44
UsuńNarazie Draco jest wrednym gówniazrem, ale może mu minie xD