1 lipca 2011

Rozdział 301

         Z letargu obudziłam się późno w nocy. Claudia wciąż leżała obok mnie, nie odzywając się do mnie ani słowem. Nie miałam pojęcia, co robić. Z jednej strony to, co uczynił Lord Voldemort było tylko i wyłącznie jego osobistą sprawą, a ja nie miałam prawa się do tego mieszać, ale z drugiej… zależało mi na nim! Cholera. Kochałam go, co miałam na to poradzić? Uczucia, które nas łączyły były dziwne. I bardzo specyficzne, bardziej zależało nam na emocjach, niż odczuwaniu, jakby to określić… fizyczności. Ja jako wampirzyca odczuwałam to zupełnie inaczej, samo czucie czegoś do kogoś wystarczało mi w zupełności. A reszta to tylko dodatki, z których tak często wyśmiewała się Claudia.
Dopiero około północy udało mi się jakimś cudem zmusić kończyny do ruchu, wstać i przebrać w koszulę nocną. Czułam się, jakby całe moje ciało wykonane było z żelaza. Położyłam się z powrotem do łóżka. Byłam bardzo zmęczona, mimo że tego dnia nie wykonałam wręcz żadnego wysiłku. Nie chciałam jednak zasnąć. Wiedziałam, że sen nie przyniesie mi ukojenia w tych trudnych momentach. Nie będą to koszmary, nie. Raczej bardzo nieprzyjemne, dziwne, pozbawione fabuły sny, po których obudzę się o piątej nad ranem, czując niemiłą pustkę w sobie.
Nagle rozległo się ciche pukanie do drzwi. Chwilę potem zobaczyłam między nimi a framugą łysiejącą głowę Glizdogona. Na czoło wystąpiły mu maleńkie kropelki potu. Nie przejęłam się za bardzo jego wizytą, zaledwie rzuciłam mu krótkie spojrzenie.
- Przepraszam, że panience przeszkadzam… Czarny Pan prosi, żeby panienka przyszła do jego sypialni – wybełkotał. Opadłam z powrotem na poduszki.
- Powiedz mu, że nie mam ochoty. Nigdzie się już tej nocy nie wybieram – odparłam. Pomyślałam sobie, że Peter natychmiast mnie posłucha, ale nie. Jego głowa nadal tkwiła pomiędzy drzwiami a framugą.
- A-ale on bardzo sobie tego życzy. Bardzo – mówił. Jego głos drżał, jakby Glizdogon dopiero co przeżył ciężkie tortury. Postanowiłam nie dręczyć go już dłużej, głównie dlatego, że Peter wyglądał, jakby właśnie dostał gorączki. Zsunęłam się z łóżka, ubrałam długi, prześwitujący, czarny szlafrok ciągnący się za mną po podłodze i opuściłam sypialnię.
Weszłam po schodach na najwyższe piętro, nie robiąc przy tym ani odrobiny hałasu. Było całkiem ciemno, nikł księżycowe światło przebijało się przez kolorowe witraże w oknach migotało delikatnie w złotych ramach obrazów, uchwytach pochodni i ozdobach. Ostatnie piętro było najbardziej gustownym i strojnym piętrem w domu, nic zresztą dziwnego – niewielu Śmierciożerców miało tu dostęp. Przeszłam przez korytarz i weszłam do pokoju. Voldemort leżał w łóżku całkiem nagi, przykryty satynową kołdrą. Jej ciemny, połyskujący kolor mocno kontrastował z jego białym torsem. Oparł się o rzeźbione wezgłowie łoża i wyciągnął w moją stronę rękę. Podeszłam i zatrzymałam się sztywno tuż przy jego brzegu.
- Połóż się obok mnie – jego głos był niesamowicie łagodny.
Zrobiłam to z niechęcią malującą się na twarzy. Czarny Pan zignorował to. Wsunęłam się pod kołdrę i odwróciłam głowę. Nie chciałam na niego patrzeć, a już tym bardziej go dotykać.
- Dlaczego mnie wezwałeś? Nie mogłeś poczekać z tym do jutra? – zapytałam z drwiną w głosie.
- Bo to dla mnie ważne. Sophie, skończmy z tym. Taki incydent nie może zniszczyć naszych relacji.
Ujął moją rękę i ucałował ją. Nie poruszyłam się, więc ostrożnie objął mnie ramieniem. Jego głowa oparła się o moje piersi. Całkowicie to zignorowałam. Zupełnie nie interesował mnie sojusz z nim. Zasługiwał na karę, skoro tak mnie potraktował. A wiedziałam, że najlepiej będzie nie zwracać na niego uwagi. Nienawidził tego.
- Kochanie, ja wiem, że cię skrzywdziłem już wiele razy, ale zawsze do ciebie wracam. I ty robisz to samo – dodał. Jego chuda, zimna dłoń szybko odnalazła mój policzek, a wąskie usta spoczęły na moich. Czułam, że serce mi mięknie. On był jedną z bardzo niewielu osób, które potrafiły to zrobić. Choćbym nie wiem jak była na niego wściekła, całą złość przechodziła mi po jednym jego czułym geście. Ale to, co mi zrobił, było o wiele gorsze od naszych zwykłych sprzeczek. Naprawdę się bałam, że między nami nigdy już nie będzie tak, jak dawniej. Czy będę potrafiła o tym całkowicie zapomnieć?
- Robimy różne rzeczy, ale tak naprawdę liczą się intencje. Rozumiesz?
Nie chciałam z nim rozmawiać, ale takie ciągłe milczenie było dziecinne. Zwróciłam na niego pełen pogardy wzrok.
- Może i tak. Ale wiem, że zdradzisz mnie znów.
- Też tak sądzę. Ale ty zrobisz to również, taka jest już nasza natura.
Znów mnie pocałował, jedną ręką obejmując mnie w talii, drugą zanurzył w moich włosach. Z niewielkim entuzjazmem przechyliłam lekko głowę i poddałam się jego pieszczotom. Nie protestowałam, kiedy położył mnie na wznak na poduszkach. Żal powoli we mnie ustępował, ale wiedziałam, że potrzeba będzie o wiele więcej czasu, żeby się z tym całkowicie pogodzić. Ale póki co…
- Ty Judaszu – wyszeptałam z tajemniczym uśmiechem. – Wiesz, że zawsze ci wybaczę każdą zdradę. Zawsze.
Zaśmiałam się cicho, a jego oczy zalśniły w półmroku. Nagle wydało mi się złowieszcze to, że znajduję się w jednym łóżku z wujem. Nigdy nie przykładałam do tego większej wagi. Byliśmy dla siebie dość nietypowi, przyznaję. Nie zamierzałam postąpić jednak tak jak Lord Voldemort i zdradzić Bartemiusza. Nie, kochałam go do szaleństwa, był moim całym światem, ale nie zaszkodziłoby spędzić tę noc z Czarnym Panem. Chciałam tylko przytulić się do niego i zasnąć. Nareszcie poczułam spokój. Wytchnienie.
Położył głowę na poduszce tuż obok mojej, gładząc powoli moje włosy. Tęskniłam za tą bliskością. Mimo że nasze sprzeczki nie trwały tak długo, mnie się wydawało, że to tak naprawdę całe lata. Coś się zmieniło. Teraz więź między nami była… silniejsza. Zamknęłam oczy.

         Rano słońce grzało mocno, mimo wczesnej pory. Czarny Pan leżał tuż obok mnie, z twarzą niewiarygodnie spokojną i łaskawą. Pogrążony był w głębokim śnie. Jestem pewna, że gdybym nie przyszła i nie postanowiła dać mu szansy, inaczej spędziłby tę noc. Było to dla niego ważne, takie odniosłam wrażenie.
Lato było tego roku jak zwykle gorące. Dopiero do mnie dotarło, że tego dnia Bill i Fleur biorą ślub. Przydałoby się tam wpaść, złożyć życzenia, trochę namieszać… Wiadomo, żeby nie było za spokojnie. Przecież ludzie żyją w tak nudnych czasach… No, ale mniejsza o to.
Czarny Pan przebudził się. Otworzył oczy na małą szerokość, a źrenice zwęziły mu się jeszcze bardziej niż zwykle. Na twarzy zaś pojawił się lekki uśmiech.
- Dobrze ci się spało? – zapytał.
-O wiele lepiej, niż się tego spodziewałam – odparłam. Pozwoliłam mu się delikatnie pocałować, po czym wysunęłam się spod kołdry i dodałam: - Dzisiaj jest ślub Billa i Fleur w Norze. Pójdę.
- A po co?
- Bo tam na pewno będzie Harry Potter. Nie oszukujmy się, na sto procent się przebierze, jest zbyt ostrożny. Ale ja go natychmiast wyczuję. Warto też byłoby wysłać kilku Śmierciożerców, żeby przeszukali Norę – odrzekłam i narzuciłam na ramiona swój długi szlafrok.
Voldemort skinął głową. Powiedziałam mu, że idę się przygotować, po czym opuściłam komnatę. Byłam pewna, że Czarny Pan wysłałby tam swoich ludzi nawet, gdybym mu tego nie poradziła. Dobrze się rozumieliśmy.
Zeszłam na dół do jadali, gdzie sama musiałam przygotować sobie śniadanie. Nie potrafiłam gotować, więc podgrzałam mleko w porcelanowej misce i nasypałam do niej płatki. Zaczęłam się głowić nad kostiumem. Chciałam ich wszystkich wystraszyć, ale na początku, tak samo jak było na pogrzebie Dumbledore’a, być incognito. Dobrym pomysłem byłoby coś zaśpiewać. Ale z drugiej strony, skoro Śmierciożercy zamierzają tam się pojawić, byłoby nietaktownie rozpraszać gości.
Wesele miało zacząć się o szesnastej, dlatego miałam mnóstwo czasu na przygotowanie się. Ubrałam wysoką, bardzo wysoką, białą perukę w stylu Marii Antoniny, z małym, drewnianym, czerwonym stateczkiem na szczycie i przytwierdziłam ją do głowy zaklęciem. Nie była to dobra fryzura jak na moją drobną osobę, ale sztuka wymaga poświęceń. Aby wymyślna, szkarłatna, satynowa suknia trzymała się idealnie, zawiązałam za pomocą różdżki gorset i ubrałam niewygodną krynolinę. Dobrze wiedziałam, że taki strój nie będzie pasował do tak skromnej uroczystości, ale chciałam, żeby goście wiedzieli, z kim mają do czynienia. Pokryte sztywną, czerwoną koronką buty były nieco niewygodne, co spowodowane było zapewne zbyt wysokim obcasem, ale co to dla mnie?

Postanowiłam wpaść na uroczystość spóźniona, abym mogła ominąć nudną uroczystość przysięgi małżeńskiej. Nie chciałam, żeby Czarny Pan mnie zobaczył w tym stroju, więc podeszłam do okna w swojej sypialni i wyleciałam przez nie. Szybowałam bardzo wysoko nad ziemią, aby mugole nie mogli mnie zobaczyć. W końcu ujrzenie dziewczyny ubranej jak delfina Francji, lecącej w powietrzu byłoby dziwne, nawet dla czarodzieja, a co dopiero dla nie-magicznego obywatela.
Poznałam Norę po widoku wielkiego, złotego parkietu, od którego odbijało się popołudniowe słońce. Impreza najwyraźniej była udana, im bardziej się zniżałam, tym więcej osób poznałam. Całe mnóstwo rudych członków rodziny Weasleyów, rodzice Fleur, Remus Lupin i Tonks… nawet Wiktor Krum. Brakuje tylko wisienki na szczycie tortu. Mam oczywiście na myśli siebie.
Wylądowałam miękko na brzegu parkietu. Mój strój i w ogóle moja obecność tutaj wzbudziła prawdziwą sensację, zwłaszcza wśród ludzi, którzy mnie znali. Hermiona Granger odrzuciła od siebie kieliszek szampana i cofnęła się przerażona, co skomentowałam śmiechem. Jeszcze raz rozejrzałam się w poszukiwaniu charakterystycznych czarnych, rozczochranych włosów i chudej twarzy, ale nikogo takiego nie zobaczyłam. Wyczułam jedynie zapach, dość słaby, zmieszany z zapachem mugola. A więc to tak… Wypił eliksir wielosokowy, żeby nikt go nie rozpoznał.
Ruszyłam w stronę Hermiony, która cofała się coraz szybciej i szybciej… W końcu uderzyła plecami o ścianę domu. Chwyciłam ją mocno za przegub i zaciągnęłam do kuchni. Teraz nie było tam nikogo, a ja nie chciałam, żeby ktoś nam przeszkadzał. Wargi szlamy drżały okropnie, oczy wypełniły się łzami. Ten widok wypełnił moje serce mściwą satysfakcją.
- I co, jak żyje się twoim przyjaciołom ze świadomością, że podnieca cię mój wuj? – zapytałam cicho, przysuwając swoją twarz do jej twarzy, wdychając ciężką woń jej perfum. Nie odpowiedziała mi, serce waliło jej w piersiach, a słowa uwięzły w gardle. Czułam jej niekłamany strach.
- To wszystko nie było naprawdę… Czuję to Sama-Wiesz-Kogo tylko nienawiść… - wyjąkała w końcu, na co parsknęłam śmiechem.
- Proszę cię, przynajmniej przyznaj się do swoich popędów – zadrwiłam, a po twarzy Hermiony popłynęły łzy. Ich widok był dla moich oczu istną radością.
- Ja nie mam żadnych popędów – broniła się Granger. Teraz słone, gorące kropelki tworzyły na jej policzkach istne strumyki.
- Ależ oczywiście, że masz. Moja kochana… wiesz, jak wiele problemów rozwiązałaby twoja śmierć? Oj, tak. Harry i Ron nie byliby już tak zaradni. Wiec może to zrobimy…? Teraz?
Wyciągnęłam spomiędzy szat krótki, srebrny nóż i przyłożyłam jej do szyi. Hermiona zaczerpnęła gwałtownie powietrza, jej oddech był płytki i nierówny. Zobaczyłam serce walące jej głośno w piersiach pod aksamitną, fioletową sukienką. Dłonie, w których ściskała wyszywaną koralikami torebeczkę drżały gwałtownie. Nóż był bardzo ostry, ledwo dotknął jej szyi, a już pojawiły się na niej dwie maleńkie, szkarłatne kropelki. W twarz uderzył mnie gorący, lecz niezbyt przyjemny zapach krwi. Pachniała mniej więcej jak krew Dumbledore’a, miała tylko o wiele mniej magicznej aury. No i czuć było od niej lekki aromat mugola.
Nagle ktoś wszedł do kuchni. Odwróciłam szybko głowę, ale okazało się, że to tylko Syriusz. Uśmiechnęłam się i dyskretnie schowałam nóż pod gorset. Hermiona chwyciła się za szyję.
- A więc i ciebie zaproszono. Myślałam, że po tym, jak się postawiłeś po mojej stronie, nie będą chcieli, żebyś tu przychodził – odezwałam się i puściłam Granger. Nie zależało mi, czy Black się zorientuje, że maltretuję Hermionę, czy nie. Po prostu miałam teraz ważniejsze sprawy na głowie, niż martwić się przemyśleniami Syriusza i tłumaczeniem mu wszystkiego.
- No tak… Myślałem, że nienawidzisz Hermiony – mruknął, przyglądając mi się podejrzliwie.
- No tak, ale to nie przeszkadza nam rozmawiać, prawda? Dziewczyny tak mają, nawet nie próbuj nas zrozumieć – odpowiedziałam z fałszywym uśmiechem. Pozwoliłam szlamie odsunąć się ode mnie. Zrobiła to z najwyższą ulgą. Postanowiła natychmiast się oddalić, ale ja nie zamierzałam jej gonić. Niech idzie. Jeśli będę chciała, to ją znajdę.
Podeszłam do Syriusza, żeby się do niego przytulić. Bardzo za nim tęskniłam. Od zawsze wiedziałam, że on jedyny nigdy mnie nie porzuci. Nigdy nie zostawi mnie, nawet w najgorszym dla mnie okresie. Choćby wszyscy się ode mnie odwrócili, on przy mnie zostanie. A ja przy nim.
- Kto cię tu wpuści? Ron mówił, że trzeba mieć zaproszenie, po czym dodał, że ciebie wyrzuci na bruk, jeśli się tutaj pojawisz – odezwał się już normalnym tonem.
- Niech tylko spróbuje. Ja wiem, że Hermiona ma wobec mnie dług wdzięczności. Ona też o tym wie. A ja to wykorzystam, tylko jeszcze nie teraz – wspięłam się na palce i pocałowałam go w policzek, po czym pozostawiłam go w kuchni samego.
Postanowiłam się bawić, dopóki nie zjawią się Śmierciożercy. Oczywiście, musiałam najpierw sprawić, żeby ci wszyscy ludzie przestali wodzić za mną przerażonym wzrokiem. A do tego wystarczy… piosenka! Najpierw jednak cała sprawa musi osiągnąć punkt krytyczny, żeby można było to naprawić. Dlatego musiałam pojawić się tam, gdzie znajdowali się Weasleyowie.
Podeszłam do Rona i obeszłam go dookoła.
- Mojego zaproszenia nie sprawdzisz? – zapytałam cicho.
Ronald wzdrygnął się. Napiął się groźnie, ale nie odważył się nawet podejść. Wargi drżały mu z bezsilnej złości.
- Wynoś się – wyszeptał. Wyciągnął szybko różdżkę i wycelował jej koniec we mnie. Osoby, które znajdowały się najbliżej, odwróciły się i teraz przyglądały się ten scence.
- Nie sądzę, byś mógł mi coś zrobić tym patyczkiem. Dlatego, że ja mam moc, której nawet ty się nie oprzesz – odparłam spokojnie.
Muzyka zaczęła płynąć.

- There ain't no reason you and me should be alone*
Tonight, yeah baby

Tonight, yeah baby
But I got a reason that you-hoo should take me home tonight
I need a man that thinks it right when it's so wrong,
Tonight, yeah baby

Tonight, yeah baby
Right on the limit's where we know we both belong tonight

It's hard to feel the rush,
To brush the dangerous
I'm gonna run back to, to the edge with you
Where we can both fall far in love.

I'm on the edge of glory,
And I'm hanging on a moment of truth,
I'm on the edge of glory,
And I'm hanging on a moment with you,
I'm on the edge
The edge
I'm on the edge of glory
And I'm hanging on a moment with you
I'm on the edge with you

Another shot, before we kiss the other side,
Tonight, yeah baby

Tonight, yeah baby
I'm on the edge of something final we call life tonight
Alright, alright
Put on your shades 'cause I'll be dancing in the flames
Tonight, yeah baby

Tonight, yeah baby
It isn't Hell if everybody knows my name
Tonight, alright, alright

It's hard to feel the rush,
To brush the dangerous
I'm gonna run back to, to the edge with you
Where we can both fall far in love.




I'm on the edge of glory,
And I'm hanging on a moment of truth,
Out on the edge of glory,
And I'm hanging on a moment with you,
I'm on the edge
The edge
I'm on the edge of glory
And I'm hanging on a moment with you
I'm on the edge with you

I'm on the edge with you

I'm on the edge with you

I'm on the edge of glory,
And I'm hanging on a moment of truth,
I'm on the edge of glory,
And I'm hanging on a moment with you,
I'm on the edge
The edge
I'm on the edge of glory
And I'm hanging on a moment with you
I'm on the edge with you
With you
I'm on the edge with you
With you
I'm on the edge with you
With you
I'm on the edge with you
With you


To wystarczyło, by przestali pamiętać, że jestem po stronie Śmierciożerców. Do czasu oczywiście. Bardzo chciałam, żeby wszyscy zapamiętali mój występ, nie tylko śpiewany, ale i ten drugi. Waleczny.

Mogłam się bawić, ile tylko chciałam. Chwyciłam kieliszek szampana i wypiłam jego zawartość jednym haustem. Było już ciemno, kiedy nagle jakaś srebrna gwiazda spadła na środek złotego parkietu. Zrobiło się całkiem cicho. Pomyślałam, że to gwiazda, ale okazało się, że to mówiący Patronus. Patronus w kształcie rysia, a przemówił on głosem Kingsleya Shacklebolta.
Ministerstwo padło. Scimgeour nie żyje. Nadchodzą.
Zaśmiałam się, a mój głos potoczył się echem po rozległym podwórku. Ludzie zaczęli rozbiegać się we wszystkie strony, niektórzy teleportowali się, inni uciekali do domu. Na ciemnym, granatowym niebie pełnym gwiazd pojawiło się mnóstwo latających postaci w czarnych szatach. Wzniosłam się kilka cali nad ziemię i wyciągnęłam różdżkę, z której zaczęły sypać się iskry. Miałam nadzieję, że podczas tej walki też któryś ze Śmierciożerców złapie jakiegoś członka Zakonu czy coś…
Zobaczyłam przedzierającą się przez tłum Hermionę, ściskając pod rękę jakiegoś grubego, rudego chłopaka. Od razu się zorientowałam, że to Harry, tylko pod przebraniem. Strzeliłam w nich przezroczystym promieniem, wyglądającym jak silny podmuch wiatru. Niczego nie poczuli, ale tak właśnie miało być. Byłam ciekawa, gdzie uciekną. A ja pójdę tam za nimi. Teraz jednak…
Nie chciałam z nikim walczyć, tylko wywołać jeszcze większą panikę. Wśród Śmierciożerców i osób pracujących w ministerstwie nie poznałam żadnego, kogo bym znała osobiście. Dlatego sądzę, że Czarny Pan chciał zaprezentować mieszkańcom Nory tylko swoją potęgę i to, że potrafi obalić Ministerstwo Magii i zaklęcia chroniące ich dom. Eksplozje roztrzaskały złoty parkiet na kawałeczki, ludzie przewracali się, a ja waliłam na oślep pierwszymi lepszymi zaklęciami, wywołując tym jeszcze większą panikę.

No, chyba wystarczy. Tak stwierdziłam jakiś kwadrans potem. Nie chciałam uczestniczyć w przesłuchaniach, które zaraz się rozpoczną. Dlatego wystrzeliłam pionowo w górę, z ramionami wysoko podniesionymi nad głową. Mogłam się teleportować już z podwórka Weasleyów, ale chciałam opuścić przyjęcie w sposób spektakularny. Pozostawiłam po sobie tylko lśniącą, złotą łunę. Kiedy byłam jakieś dwadzieścia metrów nad ziemią, deportowałam się. Zaklęcie, które rzuciłam na Hermionę i Harry’ego przeniosło mnie na… Grimmauld Place?  Wiedziałam, że nie mają oni pojęcia, że mieszka tam Jacques. Zapewne musieli ukryć się w domu matki Syriusza. Jakieś to będzie proste. No i Czarny Pan zasługuje na karę. Przynajmniej minimalną.

Drzwi natychmiast ustąpiły, kiedy pchnęłam je lekko. W nos uderzył mnie znajomy zapach kurzu i stęchlizny. Lubiłam to miejsce. Było takie mroczne i… tajemnicze. Z historią.
W korytarzu było ciemno, ale moje wampiryczne oczy, które w naturalny sposób były przyzwyczajone do mroku, natychmiast zobaczyły coś dziwnego. Była to jakaś dziwna, mglista postać, która, kiedy tylko przysunęła się bliżej, przemówiła ochrypłym szeptem:
- Severus Snape?
Poczułam, że język cofa mi się do gardła. Nie zdążyłam jednak nawet przyłożyć dłoni do ust, kiedy wrócił na swoje miejsce. Już kiedyś to poczułam. Dawno, bardzo dawno temu. Szara, przerażająca postać sunęła w moją stronę, z rękami wyciągniętymi w moją stronę. Przypominała mi kogoś…
- Nie ja cię zabiłam – wyszeptałam.
Usłyszałam na górze jakieś ruchy, dochodzące chyba z salonu. Aach, tak, w tamtym właśnie miejscu tyle się wydarzyło. Wspięłam się po schodach, nie robiąc żadnego hałasu. Nawet ja sama nie słyszałam swoich kroków. Nacisnęłam na klamkę i wsunęłam się do środka. Hermiona zerwała się z kanapy, przerażona moim widokiem. Ron wyszarpnął różdżkę ze swoich przyciasnych dżinsów, a Harry podszedł dwa kroki w moją stronę.
- Czego tu chcesz? Jak nas znalazłaś? – zapytał wojowniczo, i choć w jego głosie usłyszałam silnie brzmiącą odwagę, z radością wyczułam w nim też maleńką nutkę paniki.
- Dla mnie nie ma rzeczy niemożliwych. Potrafiłam sprawić, że Syriusz nadal żyje, więc odnalezienie was nie stanowiło dla mnie najmniejszego problemu – odparłam, uśmiechając się przyjaźnie. – Nie chcę wam zaszkodzić. Przynajmniej nie teraz. Wiecie… Czarny Pan ostatnio bardzo mnie zawiódł. Dlatego pomyślałam sobie, że spędzę z wami kilka dni. Poza tym… Sami wiecie. Lubię gierki.

~*~

No i kolejny rok minął. To już trzecia rocznica Siostrzenicy Czarnego Pana, a ja mam znów zepsuty komputer. Ale spokojnie, to nic poważnego, tata na szczęście użyczył mi swojego, abym mogła dzisiaj opublikować ten rozdział. Od pierwszego lipca dwa tysiące dziesiątego roku napisałam niestety tylko trzydzieści jeden rozdziałów, ale miałam w tym roku mnóstwo problemów. Chciałabym podziękować Wam wszystkim, cieszę się, że wciąż ze mną jesteście. Pragnę zadedykować ten rozdział wszystkim moim czytelnikom i mojemu Ukochanemu. Miał być dzisiaj nowy szablon, ale jestem odcięta od Photoshopa, więc niestety pozostanie stary, póki co. Już niedługo wybieram się nad morze, ale tata bierze komputer, więc mam nadzieję, że rozdziały będą publikowane regularnie. W takim razie do zobaczenia za dwa dni, mam nadzieję, że wytrwacie ze mną jeszcze co najmniej kolejne trzy lata xD

* Lady Gaga „The Edge of Glory”, tu tłumaczenie. 

34 komentarze:

  1. ~Caitlin
    1 lipca 2011 o 17:33

    Pierwsza? xD

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Caitlin
    1 lipca 2011 o 17:48

    Wszystkiego najlepszego z okazji rocznicy! Gratulacje i ciągłej wytrwałości, oraz weny (której Ci nie brakuje ;))!!Rozdział wspaniały. Ach, myślę, że ludzie byli zachwyceni pokazem Sophie, a szczególnie wiadomością przekazaną przez Patronusa… :)Hmm. Tak nagle: zostanę sobie z wami. Myślę, że Ronuś nie będzie zachwycony.Czekam na ciąg dalszy! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1 lipca 2011 o 18:07
      Dziękuję bardzo xD No, na początku Ron nie był zachwycony, ale jeszcze Sophie podziękuje xD

      Usuń
    2. ~Caitlin
      1 lipca 2011 o 19:34

      Ooooo :) A to ciekawe!No, nie mogę się doczekać, kiedy przeczytam o powodzie takiego zaszczytu, jaki kopnął Sophie xD

      Usuń
    3. 2 lipca 2011 o 11:13
      Ano, w końcu zaszczyty od samego Króla Wieprzleja to nie byle co xD

      Usuń
  3. ~Afrodyta
    1 lipca 2011 o 19:43

    też życzę sophie wszystkiego najlepszego :D zajebiście że dodałaś nowy rozdz ^^ . Sophie teraz jest po dobrej stronie ? (na chwilę xd) ? Ciekawe jak ukarze voldka hah ;xd pozdrawiam i weny ! no i dziękuje za wszystko co robiłaś dla mojego bloga ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 2 lipca 2011 o 11:18
      Nie ma za co, uwielbiam pomagać początkującym bloggerom xD Ano, w końcu za to, co Voldek zrobił, jakaś kara się należy xD

      Usuń
  4. www.gry253@onet.pl
    1 lipca 2011 o 20:44

    Jestem pozytywnie zaskoczona , podobało mi się „wejście Sophie” na ślub , dobrze , że się pogodzili :) , chciałabym aby wykończyła Hermione xd zła jestem co nie? :* czekam na rozdział xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 2 lipca 2011 o 11:19
      Haha, wykończenie Hermiony to nie taki zły pomysł, ale poczekajmy jeszcze xD

      Usuń
  5. www.gry253@onet.pl
    1 lipca 2011 o 20:47

    Dziękuje za polecenie mojego bloga , :*

    OdpowiedzUsuń
  6. ~fear
    1 lipca 2011 o 21:10

    Rozdział naprawdę świetny. Już myślałam, że Hermiona umrze z przerażenia albo coś xD Ciekawa jestem jaka kare dostanie Czarny Pan, nie licząc chwilowego pobytu z Zakonem Feniksa. Chyba że to jest własnie kara? Wątpię zwykle kary są bardziej, hm…spektakularne? W każdym razie czekam na rozwój wydarzeń. Ach zapomniałabym! Happy Birthday to you!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 2 lipca 2011 o 11:24
      Wiesz, karą jest już samo to, że Voldemort szuka Harry’ego, a Sophie wie, gdzie on jest i mu nie powie xD

      Usuń
  7. ~Caitlin
    1 lipca 2011 o 22:56

    Zapraszam na nowy rozdział nawww.the-reason-to-cry.blog.onet.plPozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. ~Aisha-chan
    2 lipca 2011 o 19:16

    3 rocznica i 301 rozdział :)gratuluję wytrwałości i pomysłów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 3 lipca 2011 o 20:33
      Ano, nie chwaląc się, wytrwałości to ja mam dużo xD

      Usuń
  9. ~Magnes.
    4 lipca 2011 o 12:34

    Na Twojego bloga wpadłam przez przypadek, trochę notek przeczytałam, i uważam, że mogę się już wypowiedzieć xD W każdym razie – strasznie podoba mi się to, że masz tyle weny do pisania (żebym i ja tyle miała… niestety mnie los obdarzył raczej słomianym zapałem), ilość notek, to że nie są takie krótkie jak na niektórych blogach, no i styl pisania (to zwłaszcza). Fajnie jest wszystko ”wyważone” tzn. trochę opisów, trochę dialogów, co sprawia, że całość przyjemnie się czyta. Na temat błędów się nie wypowiadam, bo zwyczajnie ich nie zauważam xD Jedyne co mnie gnębi to podejrzenie, że Sophie jest taką ”Mary Sue”. Nie wiem, może jestem przewrażliwiona bo zbyt dużo się naczytałam fanfików z ową Mary Sue w roli głównej, ale nic nie poradzę, że odnoszę takie wrażenie. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 4 lipca 2011 o 13:47
      Ano tak xD Sophie to Mary Sue, ale nie dlatego, że nie mogłam się zdecydować, jaką jej dać moc, tylko dlatego, żeby na końcu coś ukazać. Ja chciałam, żeby ona taka była. Większość osób, które tworzą bohaterów jako „idealnych” sami nie wiedzą, że tak robią. A ja właśnie tak chciałam. Na tym polega ta sztuka xD Zmienię ją, kiedy tylko będę chciała. A może tego nigdy nie zrobię? xD Zobaczymy xD

      Usuń
  10. ~Lamorela
    5 lipca 2011 o 17:16

    Witam, witam i o zdrowie pytam. Po pierwsze gratuluje już ponad 300 rozdziałów, to naprawdę coś. Po drugie mam takie małe pytanko. Czy mogłabym skopiować sobie wszystkie rozdziały, będą one na użytek tylko mój, ponieważ wyjeżdżam i nie będę miała dostępu do internetu, a z chęcią sobie przypomnę co było. Fakt, że Sophie jest Mary Sue w tym opowiadaniu nie razi, przecież sam książkowy Potter jest Garym Stu, czy większość postaci w książkach jest w jakikolwiek sposób Sujkowatych. O! Nawet sam Voldi jest po części Garym Stu, bo jak to określiła pewna książka jest on tylko biednych chłopcem, który potrzebuje przytulenia. Nie dokładny cytat, ale wzięty z prawdziwej książki adresowanej do rodziców o Harrym Potterze. Życzę przyjemnych wakacji:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 5 lipca 2011 o 20:58
      Ok, skopiuj i czytaj, ale za plagiat ja karzę surowo xD

      Usuń
    2. ~Lamorela
      6 lipca 2011 o 18:31

      Pewnie, ale po co bym się pytała gdybym chciała to jako plagiat. Na dodatek oryginał zawsze najlepszy. Dziękuje:)

      Usuń
    3. 6 lipca 2011 o 18:40
      Haha, ludzie są różni xD No, wiadomo, najlepiej się z oryginału czyta xD

      Usuń
  11. ~dth
    5 lipca 2011 o 21:54

    Zapraszam na mojego bloga z opowiadaniem http://www.spirit-guard.blogspot.com ~ Historia opowiada o życiu chłopaka interesującego się okultyzmem i zjawiskami paranormalnymi, Doriana, którego życia diametralnie się zmienia, gdy pewnego słonecznego dnia podeszła do niego dziwna dziewczyna oznajmująca mu, że widzi podążającego za nim ducha. Jest ona tzw strażnikiem dusz. Jako wysłannik Boga, ma ona za zadanie pomagać błąkającym się po świecie duszom stać się aniołami i jednocześnie bronić przed sługami diabła, którzy próbują je pochwycić w celu zwiększenia swojej „armii”. Dusze są karane poprzez brak dostępu do nieba za popełnienie w poprzednim wcieleniu samobójstwa. Jak się później okazuje, dusza podążająca za Dorianem nie przyczepiła się go przypadkowo.

    OdpowiedzUsuń
  12. unnamed20@onet.pl
    5 lipca 2011 o 22:15

    Panno Frozenko :D , jak lecą wakacje? :D u mnie fatalnie , jak co roku siedzę w domu , może jeszcze gdzieś wyskoczę zobaczę :P , mam takie pytanko jak się robi podstrony , bo ja się w tym nie łapię w necie nie ma dokładnych opisów xd , chce dodać bohaterów , linki itp , a nie chcę zaśmiecać bloga albumami xd , napisz u mnie xD http://tom-riddle-lord-voldemort.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 6 lipca 2011 o 08:26
      Ano, jakoś lecą, deszcz też leci z nieba, i to całkiem silny. Mam szablon dla Ciebie xD Prześlę Ci linki na Twojego bloga w komentarzu.

      Usuń
  13. www.gry253@onet.pl
    6 lipca 2011 o 12:22

    Szablon świetny.. tylko , że jest mały problem xD nie napisałam ci , że mam drugiego bloga o innej nazwie xD http://everything-scares.blog.onet.pl/ , dałoby się jakoś zmienić ten napis ? :D ja cię przepraszam za to :D , jeżeli się nie da nie będę miała za złe ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 6 lipca 2011 o 15:53
      Niestety, nie da się, bo nie zrobiłam kopii bez adresu. Ale możesz na tego bloga dać ten szablon, a na ten drugi mogę Ci zrobić inny. Tak będzie łatwiej xD

      Usuń
  14. www.gry253@onet.pl
    6 lipca 2011 o 22:23

    Zrobisz mi kiedyś indziej na razie zrób sobie przerwę , dziękuje za szblon , przecudny :D , nie mogę się nim nacieszyć :D , skupiam się aktualnie na postach. Staram się nie robić błędów jak na pierwszym blogu :) , jeszcze raz dziękuję życzę udanych i ciepłych wakacji ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 7 lipca 2011 o 08:46
      Ano, dziś po południu nad morze wyjeżdżam, więc od Photoshopa odpocznę, bo na laptopie nie ma go zainstalowanego. Ale rozdziały będą, na douce-fleur dziś albo jutro xD

      Usuń
  15. ~Paulina
    9 lipca 2011 o 20:45

    jestem zachwycona!

    OdpowiedzUsuń
  16. unnamed20@onet.pl
    10 lipca 2011 o 20:44

    Jak tam nad morzem ? , kiedy notka , nie mogę się doczekać co tam Sophie wymyśli ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 11 lipca 2011 o 16:11
      Jestem, ale obecnie leje. Wczoraj na douce-fleur dalam, na scp mam juz przepisany, jak pogoda bedzie, to opublikuje, bo na laptopie mam neta tylko na balkonie xD

      Usuń