Dlatego dzień po naszym wypadzie do domu wuja, odnalazłam młodszego brata w bibliotece i przysiadłam się do niego.
- Cześć. Dużo masz na dziś roboty? – spytałam szeptem, bo przypominająca sępa bibliotekarka zatrzymała się, żeby przyjrzeć się mi i Spirydionowi.
Ten tylko wzruszył ramionami. Odniosłam wrażenie, że, w przeciwieństwie do mnie, jest strasznie małomówny i zamknięty w sobie.
- To świetnie – dodałam, odwracając się, żeby się upewnić, że pani Pince już sobie poszła. – Tak sobie pomyślałam… Pamiętasz, jak ćwiczyliśmy we Wrzeszczącej Chacie? Może powtórzylibyśmy to? Żyjemy w niebezpiecznych czasach i przydałoby się znać kilka zaklęć, prawda?
Spirydion podniósł głowę znad książki. Twarz miał poszarzałą i bardzo zmęczoną, musiał spędzić w tej dusznej bibliotece dużo czasu. Zależało mu na nauce bardziej niż mnie, a osiągał o niebo gorsze wyniki ode mnie. Oczywiście, ja jeśli się już uczyłam, to z nudów albo tak po prostu, nigdy za tym nie przepadałam.
- Nie wiem, jeśli tego chcesz, to nie ma sprawy – odpowiedział.
- Nie chodzi o to, czy ja tego chcę – odparłam. – Bo ja nie potrzebuję ćwiczeń. Chcę podszkolić ciebie.
- Nie sądzę, bym tego potrzebował.
Parsknęłam śmiechem.
- Jesteś taki sam, jak wuj – stwierdziłam. – Mimo że potrzebuje pomocy, nie upomni się o nią. Nawet jeśli mu ją proponują, odmówi. Chcesz spędzić trzynaście lat, ukrywając się w puszczy, tak jak on? Chcesz? No, to lepiej skorzystaj z mojej propozycji, bo za rok nie będzie tu już tak miło. Będzie rządził Czarny Pan i ja.
Usłyszałam kroki bibliotekarki, więc natychmiast ściszyłam głos do ledwo słyszalnego szeptu.
- Słuchaj, to nie jest żaden wstyd uczyć się czarnej magii od siostry – dodałam. – Przecież nie będę dawała ci korepetycji, tylko uczyła dodatkowo. Jako wybitnie zdolnego ucznia, aby jego talent nie zmarniał. Rozumiesz? Kiedy byłeś młodszy, łatwiej się z tobą rozmawiało.
Westchnęłam ciężko. Spirydion nic na to nie odpowiedział, tylko znów zagłębił się w lekturze. Pochyliłam się, żeby przeczytać parę słów.
- Co to za książka? – spytałam.
- Czarny Pan wie, że sypiasz z Crouchem?
Moje policzki oblał gorący rumieniec. Buddo, skąd on o tym wie? Nie przypominam sobie, żebym cokolwiek mu wspominała o moim romansie. Chociaż z drugiej strony… Moje życie jest tak zawiłe, więc kto by się w tym połapał?
- Nie ważne, czy wie – odpowiedziałam mu lekko drżącym głosem. – Ważne, skąd TY o tym wiesz.
Spirydion powinien choć dla pozorów trochę się zmieszać. Ale nie. Ten patrzył na mnie tylko tymi swoimi czarnymi, przenikliwymi, spokojnymi oczami, jakby był całkowicie odcięty od świata. Po plecach przebiegł mi dreszcz. Jego się powinno gdzieś zamknąć. Albo lepiej nie. Jego trzeba wyciągnąć do ludzi.
Nagle przeszła mi przez głowę myśl. Jeśli ja nie zrobiłabym kariery, może też byłabym taka dziwna, jak on? Może też patrzyłabym na ludzi tym przerażającym wzrokiem? Już wiem, co przypomina mi spojrzenie Spirydiona. Jego oczy podobne były do oczu tych średniowiecznych rzeźb aniołów. Były takie przenikliwe, świdrujące, przerażały mnie!
Spirydion wzruszył ramionami.
- Daj spokój, przecież to widać – odpowiedział takim tonem, jakby to było oczywiste. – Przecież byłem już u Czarnego Pana – kiedy wypowiadał jego imię, zniżył głos do prawie niesłyszalnego szeptu – kilka razy. Zawsze zajmował się mną Crouch. Przecież po samym tonie głosu, jakim wypowiada twoje imię można poznać, że coś do ciebie czuje.
Moje policzki trochę pociemniały. Doprawdy nigdy bym się tego nie spodziewała, że będę ze Spirydionem rozmawiać o moich prywatnych… co ja mówię, intymnych sprawach. A co, jeśli on coś powie rodzicom? Buddo, chyba by mnie obdarli ze skóry. Bes pewnie by się nie przejęła, jej w ogóle nie obeszło to, że Sapphire zepchnęła mnie ze schodów, a ja skręciłam kark.
- Ale to nie znaczy, że poszłam z nim do łóżka – oświadczyłam. – Dla mnie takie sprawy nie mają znaczenia. Dla Barty’ego też.
Spirydion uniósł jedną brew. Byłam pewna, że mi nie uwierzył. Cóż, on zdawał się być taką osobą, którą w ogóle bardzo trudno jest przekonać. Zrezygnowałam z tej próby.
- Crouch to Śmierciożerca – stwierdził Spirytus. – Czarny Pan nie pozwoli ci się z nim spotykać, zbyt mało znaczy. Twoim partnerem musi być ktoś – tu zmierzył mnie wzrokiem – ktoś równy tobie. Chociaż… szczerze mówiąc wątpię, by w ogóle oddał cię komukolwiek.
- Mówisz w dziwny sposób, nie podoba mi się to - powiedziałam mu. – I jeśli mówisz o Bartym, nie używaj jego nazwiska, jakby był osobą ci nieznaną. Zajmował się tobą, kiedy Czarny Pan nie miał dla ciebie czasu.
Spirydion wzruszył tylko lekko ramionami.
- Dobra, niech ci będzie – rzekł. – Zostawmy już ten temat. To co mówiłaś? Chcesz mnie uczyć zaklęć, tak?
- Sam to zacząłeś – oburzyłam się i skrzyżowałam ręce na piersiach. – Tak, chcę, ale nie wiem, czy będziesz tak łaskaw się zgodzić.
- Tak, będę łaskaw się zgodzić.
Uśmiechnął się, ale ja nadal pozostałam z kamienną twarzą. Dupek. Tak samo nietaktowny, jak jego wujek. Wstałam bez słowa.
- Zaraz, a co z moimi lekcjami? – zapytał Spirydion.
Obrzuciłam go jadowitym spojrzeniem.
- Jutro po obiedzie we Wrzeszczącej Chacie – oświadczyłam. – I lepiej się nie spóźnij.
- Zobaczysz, będę wcześniej niż ty – odpowiedział ze śmiechem.
Odwróciłam się i wyszłam z biblioteki, po drodze mijając Hermionę, której nie zaszczyciłam nawet spojrzeniem. Nadal byłam obrażona na Harry’ego, co za tym idzie, i na jego przyjaciół.
W salonie Ślizgonów zobaczyłam Sapphire. Już dawno przestała starać się o moje względy. Kiedy mnie widziała, schodziła mi z oczu. I bardzo dobrze. Przynajmniej tyle zrozumiała. Chociaż gdyby chciała mnie całkowicie uszczęśliwić, mogłaby nawet mi się na oczy nie pokazywać. Przecież uczęszcza na wróżbiarstwo i ma z niego dobre oceny, może przepowiedzieć, że nadchodzę, więc wtedy ona się ulatnia, nie przypominając mi swoją obecnością o Darli i o zdradzie, której zresztą sama jest winna.
Usiadłam w fotelu na drugim końcu pokoju wspólnego i wyciągnęłam jakąś książkę. Otworzyłam ją z zamiarem nauki, jednak obecność byłej przyjaciółki cały czas mnie rozpraszała. Zerknęłam na jej prawy profil. Ona też miała książkę na kolanach. I tak samo jak ja nie czytała jej. Wpatrzona była tępo w płomienie trzaskającego w kominku ognia, pogrążona we własnych myślach.
Nagle ktoś wszedł do salonu. Był to Draco Malfoy. Siedziałam ukryta w cieniu, więc nie mógł mnie zobaczyć. Z uśmiechem na twarzy podszedł prosto do Sapphire, usiadł na poręczy fotela i objął ją. Poczułam lekkie ukłucie bólu. Nie byłam zazdrosna o Malfoya, wszak nic do niego nie czułam już od bardzo dawna. Ale fakt, że dawniej spotykał się ze mną, teraz jest z moją najlepszą przyjaciółką bolał mnie niesamowicie. Zmów poczułam okropną niechęć do Sapphire i Malfoya.
Ślizgonka jednak odepchnęła od siebie Dracona, a kiedy on uniósł brwi i popatrzył na nią ze zdziwieniem, wskazała, przynajmniej w jej mniemaniu, dyskretnie ręką w moją stronę. Szybko spuściłam wzrok i przeczytałam pierwszą linijkę, jak się okazało, rozdziału dwunastego w książce do obrony przed czarną magią. Ten rozdział omawialiśmy już dawno temu. Nieważne. Przynajmniej nie wyszło, że przypatruję się im.
Kiedy stwierdziłam, że już się na mnie nie gapią, znów zerknęłam na Sapphire. Malfoy nadal siedział na podłokietniku jej fotela i szeptał jej coś do ucha. Dziewczyna słuchała tego ze skupioną miną. Draco musiał jej coś powiedzieć, może coś strasznego albo obrzydliwego, bo ta zrobiła oburzoną minę i odpowiedziała mu coś. Poczułam silne pragnienie podejścia tam i wrzucenia jednego i drugiego do kominka. Rozpasana gówniarzeria. Tylko poczekajcie, aż skończę siedemnaście lat.
Spakowałam książki i poszłam do sypialni dziewczyn. Celowo przeszłam obok Sapphire i Dracona, aby potrącić Malfoya brutalnie ramieniem. Dupek.
*
Następnego dnia, zaraz po obiedzie, nie zaniosłam nawet torby z książkami do dormitorium, tylko pobiegłam do Wrzeszczącej Chaty. Spirydion nie mógł być szybszy niż ja. Owszem, nie należałam do punktualnych osób, ale jeśli na czymś naprawdę mi zależało, potrafiłam przyjść dokładnie na czas. A teraz bardzo mi zależało na wyprzedzeniu młodszego brata.
Zamieniłam się w chimerkę i wśliznęłam się między korzeniami bijącej wierzby do otworu, który prowadził do rozpadającego się budynku. W kilku susach pokonałam drogę po schodach i weszłam do pokoju, w którym niegdyś ćwiczyliśmy zaklęcia. Spirydion już tam był. Gówniarz. Jakim cudem udało mu się przybyć tutaj wcześniej niż mnie?
Spirytus zareagował natychmiast. Uniósł różdżkę i wystrzelił we mnie kryształkami lodu. Otworzyłam usta albo raczej pyszczek i dmuchnęłam w niego płomieniami. Rękaw szaty zajął mu się ogniem. Podczas gdy Spirydion próbował go ugasić, ja otrzepałam futerko z kurzu i stałam się znowu sobą.
- Nie ze mną te numery – powiedziałam mu i machnęłam różdżką, a ogień natychmiast zgasł. – Możesz wystawiać na próby każdego, ale nie mnie, bo ja zawsze tą próbę przejdę pomyślnie.
Spirydion skrzywił się, widząc swój zwęglony rękaw.
- Zaczynajmy już, co? – zaproponował mocno zdenerwowanym tonem.
Uniosłam różdżkę, myśląc gorączkowo, od jakiego zaklęcia zacząć. Jest już w drugiej klasie, więc może zacząć uczyć się o wiele groźniejszych i zaawansowanych zaklęć.
- Mam świetny pomysł – powiedziałam. – Sądzę, że Zaklęcia Niewybaczalne są na tyle proste, byś mógł się ich bez problemu nauczyć. Nie chce mi się iść po Sapphire, więc będziesz ćwiczył na mnie.
Rozłożyłam ręce w teatralnym geście. Spirydionowi jednak nie bardzo spodobał się ten pomysł. Opuścił różdżkę ze niepokojem na twarzy.
- Na Cruciatus i Imperius ewentualnie mogę się zgodzić – rzekł. – Ale Avada kedavra? Ty masz dobrze z głową?
- Jak najbardziej – odparłam. – Wiesz, dlaczego się na to zgadzam? Bo mógłbyś powtarzać tą formułkę przez cały dzień i nic by się nie stało. Ale kiedy ja to zrobię…
Machnęłam różdżką, a zielony promień wystrzelił z niej i ugodził w gnijącą szafkę, tuż za plecami brata. Spirydion wzdrygnął się.
- Widzisz, nie muszę nawet wypowiadać formułki – dodałam. – Poza tym nic mi nie będzie.
Ustawiłam się naprzeciwko lustra wiszącego na ścianie, odeszłam kilka kroków i znów machnęłam różdżką. Szmaragdowy promień uderzył w powierzchnię lustra, odbił się od niej i ugodził prosto w moją pierś. Nic się nie stało. Po prostu promień rozbił się o mnie jak szklany wazon ciśnięty w ścianę. Spirydion poruszył się niespokojnie, ale ja odwróciłam się z powrotem twarzą do niego i uśmiechnęłam się.
- Widzisz? – spytałam. – Teraz ty. Spróbuj, śmiało.
- Masz taką jakby… niezniszczalną skórę – stwierdził, ale ja machnęłam tylko lekceważąco ręką.
- Przesadzasz. Avada mnie się nie czepia, bo jestem wampirem – odparłam. – Ale srebrny szpikulec może mnie zabić, podczas gdy tobie może najwyżej zrobić dziurę w skórze.
Spirydion uniósł różdżkę i, zachęcony moich przyjaznym uśmiechem, wypowiedział formułkę. Nie spodziewałam się efektu. Wypowiedział formułkę i… burak. Nic się nie stało. Zachęciłam go jeszcze raz:
- Próbuj, aż do skutku.
I próbował. Próbował, próbował… Aż w końcu, po co najmniej dwóch godzinach wypowiadania formułki „Avada kedavra”, z jego różdżki wystrzelił zielony płomień. Pomknął w moją stronę, uderzył mnie w ramię i rozbił się o nie. Spojrzałam w miejsce, gdzie ugodziło mnie zaklęcie i uśmiechnęłam się.
- No, nareszcie – odezwałam się. – Myślałam już, że spędzę tu cały dzień. Nie jesteś jednak takim sztywniakiem, za jakiego cię uważałam. Bardzo dobrze. Jutro znów poćwiczymy, chodź.
Zmieniłam się w chimerkę i wydostałam się na powierzchnię. Musiałam czekać ponad kwadrans, zanim i Spirydion wyłonił się z otworu pomiędzy korzeniami bijącej wierzby.
- Powiedz mi jeszcze – odezwałam się, kiedy zmieniłam się znów w człowieka. – Jakim cudem udało ci się przybyć do Wrzeszczącej Chacie wcześniej? Samo zejście zajęło ci co najmniej dwadzieścia minut.
- To proste – odparł. – Nie poszedłem na obiad.
~*~
Rozdział miałam dawać w piątek, ale nie zdążyłam napisać. Przepraszam, że nie jest ani długi, ani ciekawy, ale po prostu nie mogłam więcej z siebie wydusić. Przez tą tragedię, która wczoraj odbyła się w Smoleńsku straciłam całą wenę. Wylałam morze łez, nie mogłam się skupić na niczym. Teraz zbrodnie katyńskie bolą mnie jeszcze bardziej, niż dawniej. Musiałam też zmienić szablon, ten jest zbyt wesoły. Nie jest najlepszy, ale przynajmniej opisuje moje uczucia i tą tragedię. Nie wiedziałam, czy wypada, ale umieściłam nagłówku napis: „Spieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą…”. Dedykacji dziś nie będzie. Zapewne chciałabym jeszcze coś powiedzieć, ale nie wiem co. Śmierć naszego prezydenta, jego małżonki i wielu znanych polityków jest dla Polski i Polaków wielkim ciosem.
~Caitlin
OdpowiedzUsuń11 kwietnia 2010 o 13:42
Pierwsza?Już się biorę za czytanie :)
11 kwietnia 2010 o 13:43
UsuńOui, brawo.
~Caitlin
OdpowiedzUsuń11 kwietnia 2010 o 13:53
Przestań! Kto by się przejmował jakimś fałszywym oskarżeniem? Jesteśmy z Tobą :)Notka… Świetna. Dobrze, że Sophie pomaga bratu, w końcu rodzeństwo musi na siebie liczyć. Hm… Domyślił się. Oby tylko nie wygadał się przez rodzicami xDSophie ma nieprzepuszczalną Avadą skórę? Dobry pomysł :)Zgadzam się – tragedia ta jest ogromnym ciosem. Nie wiem, jak Polska pozbiera się z czegoś takiego: przecież nigdy wcześniej nie było tak, żeby w państwie nie pozostał nikt prócz premiera i marszałka Sejmu…Pozdrawiam ;*
11 kwietnia 2010 o 13:58
UsuńPowiem szczerze: nigdy nie interesowałam się polityką. Irytował mnie ten temat, nie chciałam oglądać wiadomości, czytać gazet, nic. Po prostu był to temat nie do strawienia. Ale teraz z chęcią siadam przed telewizorem i oglądam TVN24. Ta tragedia tak mnie poruszyła, że chyba się bardziej w przyszłości zainteresuję naszą polityką. Niektórzy w moim wieku już chyba mają wyrobione opinie, kogo popierają, kogo nie popierają. A ja nie. Ja nie wiem, czy popierałam Lecha Kaczyńskiego. I tego bardzo żałuję.
~Caitlin
Usuń11 kwietnia 2010 o 21:17
Rozumiem Cię doskonale. Mnie jest bardzo żal tych ludzi… Przecież oni się UPIEKLI. I byli najważniejszymi osobami w naszym kraju. Chociaż, nawet gdyby byli to zwykli ludzie, też byłoby to straszne. Nie popierałam do końca Lecha Kaczyńskiego, ale nigdy nie życzyłam mu niczego złego, szczególnie śmierciSzkoda, że tak to się skończyło, i to jeszcze w taki dzień…Pozdrawiam ;*
12 kwietnia 2010 o 20:09
UsuńPowoli się do tego przyzwyczajam, chociaż jak widzę Kaczyńskiego i jego żonę i mówię sobie: tydzień temu jeszcze żył, miał plany dotyczące naszego kraju, dziś jest już martwy, nadal nie mogę uwierzyć.
~Elizabeth Schmitt
OdpowiedzUsuń11 kwietnia 2010 o 14:09
Druga? xD
11 kwietnia 2010 o 14:21
UsuńOui.
~Elizabeth Schmitt
Usuń12 kwietnia 2010 o 15:06
Ale i tak bardzo lubię Twoje blogi, bez względu na to, co napisała to osoba, dalej będę czytała Twoje opowiadania xD. A rozdział fajny, wyszedł Ci ;).
12 kwietnia 2010 o 20:10
UsuńMerci. Nawet nie wiecie, ile to dla mnie znaczy xD
~Elizabeth Schmitt
Usuń12 kwietnia 2010 o 20:25
Ja tam mówię szczerze, mam nadzieję, że mi wierzysz xD. A tak nawiasem to na tamtym blogu właśnie ja podpisałam się jako Spartanka.
12 kwietnia 2010 o 20:36
UsuńOczywiście, że wierzę xD
~Elizabeth Schmitt
Usuń12 kwietnia 2010 o 20:44
To się bardzo cieszę xD. A tak z innej beczki bardzo ładny wyszedł Ci szablon ;*.
12 kwietnia 2010 o 21:03
UsuńMnie się nieco duży zdaje xD
~Elizabeth Schmitt
Usuń13 kwietnia 2010 o 16:56
Mi się strasznie podoba xD.
~nicole .
OdpowiedzUsuń11 kwietnia 2010 o 14:21
Trzecia? xDZabić tą osobę co źle napisała o tym blogu. A co do rozdziału to świetny. :)
11 kwietnia 2010 o 16:45
UsuńJak chcesz poczytać, to pod notką 252 w drugiej kolumna samym końcu masz adres.
~Kada113
OdpowiedzUsuń11 kwietnia 2010 o 14:24
Ładny szablon. Mam pytanie, robisz w photoshopie?Najlepsze było ostatnie zdanie, które wypowiedział Spirytus. Sophie się tak śpieszyła, a tu brat wymyślił supersposób, by ją wyprzedzić.pozdrowienia
11 kwietnia 2010 o 16:48
UsuńTak, Adobe Photoshop 7 xD
~Nadine
OdpowiedzUsuń11 kwietnia 2010 o 15:36
Mnie nigdy nie stracisz, nawet, jeśli czasami nie piszę komentarzy, jednak skrupulatnie czytam nowe rozdziały, wierz mi. Nota super, fajnie, że Soph znowu ćwiczy ze Spirytusem. :P Mogłaby go jeszcze bliżej zapoznać z Riddlem, bo on taki nieśmiały, a zadatki na drugiego Toma posiada. xD Zawstydzona Sophie? Niemożliwe. ;DA co do tego ośmieszenia… moje zdanie autorka tamtego bloga już poznała, więc… no. Nic więcej pisać nie muszę. ^^Całuję ;**
12 kwietnia 2010 o 20:14
UsuńAno, może wujek Sophie też był taki nieśmiały? xD Teraz poznał Sophie, ożywił się, często ma rozrywki no i zasmakował już sławy. Ale w głębi duszy nadal może być tym nieśmiałym chłopcem, jakim jest teraz jego siostrzeniec xD
~Nadine
Usuń13 kwietnia 2010 o 16:55
Wierzysz w to? Bo ja nie xD
16 kwietnia 2010 o 17:42
UsuńAle może jednak jakaś wrażliwa osoba pod tym wężowym pancerzem jest xD
~Olka
OdpowiedzUsuń11 kwietnia 2010 o 20:17
Fajny rozdział i ładny szablon……..Spirydion już wie o Sophie i Bartym,żeby tylko się nie wygadał rodzicom,bo rodzice ją zabiją………Pozdrawiam.
12 kwietnia 2010 o 20:15
UsuńNie. Nie chodzi o to, co by zrobili rodzice JEJ. Ale jakby powiedzieli już innym… No, Sophie miałaby, delikatnie mówiąc, przes*ane xD
~Mrok
OdpowiedzUsuń11 kwietnia 2010 o 20:17
yay, nowa notka ^^ a ten Spirydion to skubany gówniarz jest, hihi :D ładny szablon :) Ja nigdy nie popierałam Kaczyńskiego, ale po tym co się stało… Katyń to dla Polaków przeklęte miejsce. Dzisiaj gdy przejeżdżali z trumną po Warszawie, stałam przed Teatrem Wielkim, nie mogłam się powstrzymać od łez. Szczerze mówiąc ja nigdy nie płaczę, a jak już to coś mnie musi jak cholera poruszyć, złapać za serce.
12 kwietnia 2010 o 20:17
UsuńNo, Ty mieszkasz w Warszawie, to byłaś wszystkiego świadkiem. A ja… ja mieszkam niedaleko Rzeszowa, mogłam jedynie wgapiać się w telewizor. Jak to dobrze Eles. mi powiedziała, historia zatacza koło, znów w tym samym miejscu ginie nasza polska elita.
~Mrok
Usuń12 kwietnia 2010 o 20:40
i może zatoczyć jeszcze raz… niestety. Ale nie dopuszczam do siebie takiej myśli…
12 kwietnia 2010 o 21:02
UsuńJa również. I wiesz, mimo mojej niechęci do Rosjan, bo, nie oszukujmy się, zbyt ten Katyń w pamięci mi utkwił, to jakoś cieplej mogę ich teraz odbierać, zachoali się bardzo szlachetnie, nie ma co.
~Destruo.
OdpowiedzUsuń11 kwietnia 2010 o 21:05
dla mnie katastrofa w smoleńsku nadal jest nierealna…a co do gówniary to nie przejmuj się szma.ą, nie jest tego warta.
12 kwietnia 2010 o 20:20
UsuńDla mnie też. Nie dość, że boli mnie ten mord na polakach w 1940, to jeszcze ta tragedia…
~Evelyn
OdpowiedzUsuń11 kwietnia 2010 o 21:21
No Spirytus ma charakterek wujka. Nie przejmuj się krytyką. Ona jest i będzie, a ile ludzi tyle zdań, zachowań i zazdrości. To straszne co się wczoraj stało. Dopiero teraz pokazują jaki na prawdę był nasz prezydent – patriota, ciepły i ludzki człowiek. Zginęła Polska inteligencja jak 70 lat temu. Może to wreszcie znak, że nie należy zabijać się między sobą tylko pomagać sobie i być razem.
12 kwietnia 2010 o 20:25
UsuńDokładnie, teraz zobaczyłam, że bycie ciemnym charakterem nie jest tak cudowne, choć przyznam, że bardziej kręcą mnie właśnie takie, niż ci dobzi. Nie jestem z tego dumna, ale nic nie poradzę.
~Morsmorde
OdpowiedzUsuń11 kwietnia 2010 o 21:30
Rozdział, choć nie zachwycił długością to był naprawdę wspaniały. Nie przejmuj się tą personą. Nie warto. Według mnie to co zrobiła było bardzo niedojrzałe i chamskie, a jedyne co nam udowodniła to to, że jest osobą o bardzo niskim ilorazie inteligencji. Po prostu postarajmy się o tym zapomnieć. Oglądałam właśnie „Listę Schindlera”. Co tylko pogorszyło mój nastrój.Ale po co ja to piszę? Doprawdy nie wiem. Co do tragedii w Smoleńsku…eh. Według mnie głupotą jest, że aż tyle tak ważnych w państwie osób wsiadło na pokład jednego samolotu. Niewiele brakowało by mój przybrany wuj, niedawno mianowany na ewangelickiego biskupa wojskowego, znalazł się tam wraz z nimi. Nie umiem wyjaśnić kipiącej we mnie złości. Dlaczego? Po co miał się tam znaleźć np. szef banku? Mam co do tego mieszane uczucia. Z jednej strony jest to niemalże rozpacz, a z drugiej wręcz furia. Najgorsze jest to, że nikt tego nie rozumie.
12 kwietnia 2010 o 20:28
UsuńNo, a najgorsze jest to, że ta osoba nie miała się za co mścić, bo nic jej nigdy nie powiedziałam. Mój tata jest oficerem, dlatego bardzo osobiście odbieram nie tylko mord w Katyniu, ale i tą katastrofę. Też byłam wściekła. Aż z tej złości płakałam. Zwykle ludzie się wzruszają lub są smutni. Ja płakałam ze złości, dlaczego w tym samym miejscu giną nasi ludzie?
~Satia
OdpowiedzUsuń11 kwietnia 2010 o 22:46
Mnie tam rozdział bardzo się podobał. Ten Spirydion to faktycznie Lord Voldemort w młodszym pokoleniu. Niech mnie! Świetnie maskuje swoje uczucia (chyba, że faktycznie się tym ani trochę nie przejął) i oczywiście we wszystkim musi być najlepszy. Nawet, kto będzie pierwszy w jakimś miejscu. Ale nie, rozbroiła mnie ta akcja;PCiekawe, o czym tak dyskutowali Sapphire z Malfoyem. A Sophie jeszcze się z tym nie pogodziła? Skoro są parą to jasne, że ze sobą rozmawiają. Co ona ma do tego?Notka extra. Pozdrawiam:*
12 kwietnia 2010 o 20:29
UsuńNo, tym że Sophie sypia ze Śmierciożercą, to raczej się przejął. Jeśli jest taki jak Voldek, a nie czarujmy się, bo jest, to bardzo się wściekł, ale tego nie pokazał xD
~Satia
Usuń12 kwietnia 2010 o 21:28
Jeszcze szczeniak z niego, więc niech się nie wtrąca do spraw siostry. I co, on będzie donosił Voldemortowi? Bo skoro jest taki podobny do wuja, to na pewno nić porozumienia się między nimi nawiązała dość szybko;)
12 kwietnia 2010 o 21:50
UsuńAno, jeszcze z nich kumple dwa będą xD
~Sarmata
OdpowiedzUsuń11 kwietnia 2010 o 22:55
Ten mały to dosłownie kopia wujaszka. Nie, Soph nie spała z Voledemortem, a mogła by. To by było dość ciekawe. Na twój blog trafiłam jakiś tydzień temu i niezwykle mnie pochłoną. Czekam na dalszą część. Pozdrawiam
12 kwietnia 2010 o 20:30
UsuńMasz rację, nie spała. I spać prawdopodobnie nie będzie, jeśli już miałam coś takiego w planach, to prawdopodobnie tego nie napiszę, bo już sama ta obrzydliwa, zmyślona scena mnie natychmiast zohydziła.
Promyk_
OdpowiedzUsuń12 kwietnia 2010 o 15:37
i znowu moc Spirytuska ^ ^ Bardzo fajny, ten braciszek, kogoś mi przypomina ;pp Jak tak dalej pójdzie, to niedługo sam wymyśli sobie jakąś odlotową ksywę xDD i weź, co by o Tobie powymyślali, ja i tak będę czytać, twoja opowieść mnie za szybko nie wypuści xDa co do żałoby, to faktycznie, porządnie mną wstrząsnęło, pomimo, że tego jakoś szczególnie nie okazywałam. To przyszło tak szybko… W pierwszej chwili nie chciałam w to uwierzyć, no ale cóż… Jak to dziś nasz historyk ładnie ujął „Nie ma drugiego takiego narodu, który tyle wycierpiał, co my.”.
12 kwietnia 2010 o 20:32
UsuńAno, Spirydion to tak jakby mój brat. Mój też ma 12 lat, ale jest bardziej radosny (i bardziej wkurzający) niż Spirytus. I też jest taki uparty, że musi być pierwszy nawet na drugim piętrze po schodach w moim bloku xD
Promyk_
Usuń13 kwietnia 2010 o 16:39
ja tam rodzeństwa nie mam, ale z kuzynostwem się wychowywałam, to dobrze pamiętam nasze walki o tzw. Łyżkę z Pieskiem XDD ogólnie, to byliśmy do siebie bardzo podobni, z czasem kuzyn uległ i teraz to ja o wszystkim decyduję ]:> wiesz co, chyba nawet lepiej, że jestem jedynaczką xD
15 kwietnia 2010 o 19:37
UsuńJa mam młodszego brata, eghh, u nas jest walka o komputer i pilota, chociaż rano o łazienkę, a dawniej o Samochodzik Hangarek xD
Promyk_
Usuń16 kwietnia 2010 o 19:03
samochodzik hangarek? XDDDbitwy z rodzeństwem to jedna z najpiękniejszych dyscyplin sportowych z dzieciństwa xDDD
16 kwietnia 2010 o 19:43
UsuńAno ba xD
~merlinne .
OdpowiedzUsuń12 kwietnia 2010 o 15:56
Uff , doczekałam się (;dopiero niedawno zaczęłam czytać twoje opowiadanie.Od razu mi się spodobało.Piszesz wspaniale ! Pozdrawiam i czekam na następny rozdział (; ![cornpoison]
12 kwietnia 2010 o 20:33
UsuńNaprawdę? Myślałam, że potracę czytelników, a tak, trochę mi ich przybyło xD
~P@protk@
OdpowiedzUsuń12 kwietnia 2010 o 18:09
Masz talent po pisania. Ja też piszę książkę, ale nie publikuję w necie, za to w szkole mam dużo czytelników :) A tak wogóle to chciałam się zapytać jaką czcionkę masz na nagłówku? Pozdrawiam paprotka.blog.onet.pl
~P@protk@
OdpowiedzUsuń12 kwietnia 2010 o 18:09
Masz talent po pisania. Ja też piszę książkę, ale nie publikuję w necie, za to w szkole mam dużo czytelników :) A tak wogóle to chciałam się zapytać jaką czcionkę masz na nagłówku? Pozdrawiam paprotka.blog.onet.pl
12 kwietnia 2010 o 20:35
UsuńJa napisałam 2 książki, ale nie wydałam. Nie jestem pełnoletnia, chociaż do tego jeszcze niecałe 2 lata xD Cóż, nie wiem, jakie to czcionki, bo są pobrane z neta, ale nie wiem, z jakiej strony. Po prostu w gogle wpisz czcionki download photoshop i będzie. Tam szukaj czcionek eleganckich, ozbodnych, itp xD
~Lotties .?
OdpowiedzUsuń12 kwietnia 2010 o 21:57
Okey, pierwsza sprawa. Mam wielką niemoc komentatora i nie chce mi się nic komentować ani czytać. To wkurzające. Najpierw nie miałam neta, potem ze wszystkim zalegałam i w ogóle nie wiedziałam, co robić. Druga sprawa. Ja nie widziałam żadnego bloga, ale też nie uwierzyłabym, gdyby ktoś powiedział coś złego na twój blog czy na ciebie, zresztą zawsze trafią się złośliwi, nawet jeśli autor nic złego nie robi. Jak to dzisiaj powiedziała moja koleżanka o mnie „Ola jest bardzo przyjazna”, a na początku roku wzięli mi plecak i wrzucili do radiowęzła, musiałam szukać na biologii z panią Dyrektor. Właściwie nie wiem, czemu o tym piszę. Przypomniało mi się. Po trzecie. Piszesz, że płakałaś. A ja? Katastrofa w Smoleńsku jakoś do mnie nie dociera. To się wydaje jakieś odległe – puste słowa, które istnieją, ale nie wpływają na to, co robię i co się wokół mnie dzieje. Raczej nie zdaję sobie z tego sprawę, zwłaszcza, że wszystko zaczyna normalnie funkcjonować. Marszałek Sejmu zarządza, znajdują się zastępcy na miejsca tragicznie zmarłych, a inni opłakują bliskich. Gdyby nie narodowe flagi z kruczymi wstążkami przed domami, to nie wiem, czy nie próbowalabym zapomnieć. Trudno mi w szkolnym gwarze pamiętać o czymś, czego nie powinnam zapomnieć. Po czwarte. Za bardzo się rozpisałam. Zaraz wystapi błąd i wszystko się skasuje… Ps. Zaraz doczytam 252 & 253 rozdział.
12 kwietnia 2010 o 22:02
UsuńWierz mi, jest taki blog. Cóż, jak już chyba setny raz mówię, Katyń jest dla mnie bardzo bolesny. Nie mogę nie wspominać o nim bez łez w oczach. Ten mord był straszny, nawet mnie przeraził, a przeraża mnie tylko Czarna Dziura i dentysta.
~Lotties .!
Usuń12 kwietnia 2010 o 23:24
Wierzę, skoro ty to mówisz. Wiem, to jedna z najgorszych chwil w historii tego kraju. Czasami próbuję sobie to wyobrazić. Wtedy to jest więcej niż straszne. A tak nawiasem, to przez pewien okres chciałam byc dentystką. Chyba dlatego, bo stomatolodzy dużo zarabiają.
16 kwietnia 2010 o 17:44
UsuńZnaczy… dentystką? Taką, co zęby wyrywa i w nich wierci? Oo” Ja się boję dentystów!
~Jolievin
OdpowiedzUsuń14 kwietnia 2010 o 17:05
Serdecznie zaaszam na nowy rozdział na nieczysta-biel.blog.onet.plW ogóle chrzanić tą dziewczynę, musiała być chyba w jakimś kryzysie, żeby nie obrażać jej, że tak napisała. Mogłabyś mi podać link do jej bloga. Byłabym wdzięczna.
~Octave Misumenos
OdpowiedzUsuń14 kwietnia 2010 o 19:04
zgodzę się z osobą powyżej!Ja Ci, Frozenko wierzę i mnie nie obchodzi co kto mówi. Dotarłam do 153. rozdziału i mi się podoba Twoje opowiadanie i nikt i nic tego nie zmieni…jestem z Tobą, a tamtą głupia panna niech się zapcha… Domestosem xD
16 kwietnia 2010 o 18:04
UsuńCieszę się, że nie wierzysz tamtym głupotom xD
~Juillet
OdpowiedzUsuń15 kwietnia 2010 o 17:54
A dlaczego rozdziały pojawiają się ostatnio tak rzadko ?
15 kwietnia 2010 o 19:29
UsuńBo mam na komputerze hasło i za 2 tygodnie mam egzaminy xD
~Juillet
OdpowiedzUsuń15 kwietnia 2010 o 20:52
A no tak, ta okropna nauka, mnie to na szczęście czeka dopiero za rok :P
16 kwietnia 2010 o 18:09
UsuńNo, ja mam za niecałe 2 tygodnie oo”
~Octave Misumenos
OdpowiedzUsuń16 kwietnia 2010 o 15:41
Taak? Melania to siostra Voldiego u Ciebie? A nie wiedziałam bo mi się to imię podoba od dłuższego czasu. A prawdę mówiąc to gdy byłam na etapie blogów o Voldim to tylko Twój dark-love-riddle mnie tj. zadowalał… Więc może trochę inspiracji jest xD ale tylko bo plagiat to nigdy nie będzie! xD
16 kwietnia 2010 o 18:13
UsuńAno bardzo się cieszę, że nie będzie, bo mam taki pomysł na dalszą część dlr, że gdyby ktoś odemnie zgapił, to bardzo bym się zbulwersowałą, a kiedy ja jestem taka, to jest bardzo niedobrze xD
roksane@op.pl
OdpowiedzUsuń16 kwietnia 2010 o 17:54
Na la-morte-e-effetto.blog.onet.pl pojawiła się nowa notka. Zapraszam do czytania. Jaenelle
~Jolievin
OdpowiedzUsuń16 kwietnia 2010 o 18:27
Dziękuję, że podałaś mi link coś czuję, że o mnie i o blogu mojej siostry też coś tam napisze. Pozdrawiam i dużo weny życzę. Można się pogubić w tym drzewie genealogicznym :P
16 kwietnia 2010 o 18:34
UsuńKtoś podał bloga historia córki voldiego. Ale nie przejmuj się, moją selene też podali.
~Octave Misumenos
Usuń17 kwietnia 2010 o 15:22
ja pamiętam jak na selene też była afera xD ale mogłabyś mi podać adres tego bloga? plis xD
17 kwietnia 2010 o 15:26
UsuńNo cóż, tego, co mnie z błotem zmieszał? Niech będzie: http://mushisotisis.blog.onet.pl/ Autorka mnie obraziła, to ja ją teraz „rozsławię” xD O, właśnie. Już publikuję notkę, tylko szablon zalinkuję xD