Spojrzałam na Armanda. Leżał bardzo blisko mnie, w trumnie było zbyt ciasno, żeby mógł leżeć tak, by nie dotykał mnie w ogóle. Oddychał miarowo, oczy utkwione miał w atłasowym obiciu sufitu trumny.
- Jest już wieczór? – zapytałam cicho.
Wampir skinął głową. Odwrócił się twarzą do mnie. Milczał przez chwilę, bawiąc się moimi włosami.
- Żałuję, że przyczyniłem się do rozpadu twojego związku – mruknął.
- Trudno. Przeżyję.
Poprosiłam go, żeby wypuścił mnie na zewnątrz. Teraz, kiedy byłam już nad Bałtykiem, mogłam zrobić coś, nad czym zawsze się zastanawiałam, a Voldemort nie zgodziłby się na to nigdy. Poza tym, nie miałam jakoś sposobności.
- Wrócę za niedługo – powiedziałam Armandowi.
Pozwolił mi iść, choć niechętnie. Martwił się o mnie, mimo że zatłukł całą osadę łowców.
Wyskoczyłam przez okno. Chwilę potem poczułam, jak uderzam stopami o twardy, ubity śnieg. Pośliznęłam się trochę, ale podparłam się ściany, która uchroniła mnie przed upadkiem.
Szłam przez chwilę brzegiem morza. Powietrze było słone i ostre, wiatr chlastał mnie po twarzy. Kiedy stwierdziłam, że jestem już dość daleko od wieży Armanda, po prostu zdjęłam wszystkie ubrania, odrzuciłam je gdzieś na pokryty śniegiem piasek i rzuciłam się w lodowatą, słoną wodę.
Poczułam się, jakby krew, którą dostałam wczoraj od Armanda, zamarzła w moich żyłach. Nie zważałam jednak na to. Zanurzyłam głowę pod wodę. To było wstrząsające przeżycie, ale nie wycofałam się nawet, kiedy słona woda nalała mi się do uszu. Od dawna miałam jakąś taką szaloną myśl, żeby wykąpać się nago w morzu. Nie wiedziałam tylko, że wypadnie to akurat w środku zimy, gdzie normalni ludzie chodzą w Korzuchach, albo najlepiej w ogóle nie wychodzą z domu. Ale to szczegół.
Popływałam tak kilka minut. Robiło mi się coraz cieplej, albo po prostu tylko przyzwyczajałam się do zimna. Zauważyłam, że odpłynęłam dość daleko od brzegu. Nie czułam już piasku pod stopami. Spojrzałam na horyzont. Przerażający odmęt czarnej, lodowatej wody otaczał mnie ze wszystkich stron, nad moją głową zaś roztaczało się równie czarne, bezgwiezdne sklepienie nocnego nieba.
Zobaczyłam jakiś ruch w wodzie, a coś musnęło mi udo. Utkwiłam wzrok w wodzie, ale okazało się, że to tylko jakaś ryba nieznanego mi gatunku przepłynęła. Cóż, zdarza się. Ale… zaraz. Ryba w zimie? I to tak blisko pod powierzchnią? Nie może być.
Zanurkowałam. Moim oczom ukazał się przedziwny, magiczny stwór, będący rzeczywiście rybą, lecz okropnie przerażającą w swoim wyglądzie. Nie była duża, jak duży kot, czy coś. Pływała w kółko, świecąc maleńką żaróweczką, którą miała na końcu długiego wyrostka, wystającego z czoła. O ile ryby mają czoło. Urocza, do prawdy. Nie wierzysz? To spójrz tu*.
Obserwowałam przez kilka minut rybę, co chwilę wynurzając się, żeby zaczerpnąć powietrza. Jakoś odzwyczaiłam się od magii. Nigdy nie myślałam, że to powiem, ale sprawiało mi wielką radość, zachowywanie się jak zwykły, przeciętny człowiek.
W końcu dałam rybie odpłynąć. Patrzyłam, jak z powrotem ginie w lodowatej, gęstej toni.
Postanowiłam wrócić. Dopłynęłam z powrotem do brzegu, wyszłam z wody i otrzepałam się jak pies. Moje ciało stało się całkiem suche, a nawet nie próbowałam używać czarów. Wygląda na to, że odkryłam nową moc wampirzą. Całkiem przydatna, jeśli się nie jest czarodziejem.
Ubrałam się i wróciłam do wieży Armanda. Ten stał przy oknie i wypatrywał mojego powrotu. Po wyrazie jego twarzy poznałam, że ucieszył się na mój widok i na fakt, że nic po drodze mnie nie zjadło.
- Gdzie byłaś? – zapytał, dotykając dwoma palcami mojej szyi niczym uzdrowiciel. – Nie byłaś na łowach, co?
- Nie – odpowiedziałam. – Pływałam w morzu. Woda jest cudowna, sam powinieneś spróbować.
Wampir zamknął trumnę, leżącą jeszcze otwartą na podłodze, i wsunął ją pod łóżko. Kiedy to robił, ja tymczasem opowiadałam mu o swoich „przygodach”. Nie można to nazwać przygodami, ale sądziłam, że chciałabym, żeby wiedział wszystko o mnie, nawet to, jak zainteresowałam się tamtą rybą.
- Śliczna była – zakończyłam. – Widziałeś kiedyś rybę głębinową?
On tylko skinął głową.
- To te straszne potwory, grasujące w ciemnych zakamarkach mórz? – zapytał. – Skąd się tutaj wzięła?
- Nie wiem – wzruszyłam ramionami. – Myślę, że to jakaś magiczna ryba. Może czarodzieje łowią takie, żeby sprzedawać je zasuszone mugolom.
- Może.
Oboje zeszliśmy przez okno na zewnątrz. Armand wziął mnie na ręce, żeby później wzbić się w powietrze i przelecieć ze mną przez całą Polskę, prosto do domu wuja.
Kiedy zobaczyłam mroczne, wysokie zamczysko, zrobiło mi się ciepło na sercu. Przeszliśmy przez zasypane do granic możliwości podwórko, Armand otworzył drzwi wejściowe i przepuścił mnie.
Zaprowadził mnie do komnaty Voldemorta. Zastanawiałam się, jak zareaguje, widząc mnie tak obdartą, pachnącą morską wodą i wychudzoną. Bo, przecież to oczywiste, samą krwią żyć nie będę.
Zanim zdążyłam się zorientować, kto znajdował się w pokoju, mój wzrok od razu padł na ukochaną osobę. Padłam w jego ramiona, mimo że powinnam pierwsze uściskać wuja. Był ze mną spokrewniony, poza tym wiadomo, że nie lubił, kiedy stawiałam na pierwszym miejscu jego sługę.
Barty długo nie chciał mnie puścić, tak jak i ja jego. Dopiero po chwili, bardzo długiej chwili, która minęła naprawdę jak sekunda (teraz powinnam powiedzieć, że zdała mi się ona wiecznością, ale nie chcę, żeby było już tak oklepanie), odsunęłam się od niego i pozwoliłam się uścisnąć Czarnemu Panu.
Z jego wyrazu twarzy wywnioskowałam, że był po części szczęśliwy… (Voldemort szczęśliwy? Zabrzmiało dziwnie…) ale i zły, jakby chciał przełożyć mnie przez kolano i konkretnie zlać po dupsku.
Marius podszedł jako ostatni.
A on tu właściwie po co? Jeszcze nie zorientowałam się w tych wszystkich dziwnych zachowaniach wampirów. Zauważyłam już na starcie, kiedy zaczęła się ta cała przygoda z nieśmiertelnymi, że są oni groteskowi, ale tak jakby na własne życzenie. I zachowują się, jakby ich ta cała sprawa nie dotyczyła. Żyją swoim życiem, codziennie zabijając… codziennie lub niecodziennie, ale jednak zabijając.
Voldemort usiadł na swoim tronie i wziął mnie na kolana. Czułam jego obawę, jakbym miała nagle rozpłynąć się w powietrzu i więcej nie wrócić. Teraz do mnie dotarło. Choćbym ile razy odchodziła i zarzekała się, że nie wrócę, i tak bym wróciła. Moje życie stałoby się nudne bez tych jego humorów, wkurzającej troski i ciągłego marudzenia.
I wiem, jak to zabrzmi. Z moich opowieści wynika, że Lord Voldemort jest sympatycznym, trochę zwariowanym „wujaszkiem”, nieco ciamajdowatym… To trochę mocne słowo. Ale chyba wiesz, co mam na myśli. Nie jest tak niestety. Czarny Pan jest niebezpieczny, może zabić bez najmniejszych skrupułów. Mnie pozwala na to wszystko, bo jest ze mną związany jakimś uczuciem, nie koniecznie miłości. Nie wymagam tego od niego.
Na jego prośbę opowiedziałam wszystko, co mnie spotkało podczas tych kilku dni. Voldemort za to powiedział mi, że nowe półrocze zaczęło się kilka dni temu, a wrócę do szkoły, kiedy tylko będę chciała. Zapytałam, dlaczego Dumbledore znosi te moje ciągłe nieobecności. Nie odpowiedział. Tak więc, powróciłam do swojej opowieści.
- Jak to się stało, że nie wyczułaś tego drugiego napastnika? – zapytał Armand, który ukrył się w cieniu. Widocznie raziło go światło ognia, huczącego w kominku.
- Bo odcięłam się od wszystkiego – odparłam. – Wy wiecie, o czym mówię – zwróciłam się do wampirów – na celu miałam tylko tego śmiertelnika, potrzebowałam jego krwi. A później poczułam ból, zanim nawet się do tego mężczyzny zbliżyłam.
- Srebro – odezwał się Barty. – Armand tak zasugerował, chociaż myślałem, że to tylko legendy. Srebro unicestwiające wampiry… słońce w płynie… różne są nazwy.
- No tak – zgodziłam się. – Ale nie unicestwiło mnie, chociaż dostałam dwie kulki i nie piłam krwi przez ponad tydzień.
Zamilkłam na chwilę, żeby Armand i Barty mogli się pogryźć wzrokiem i wymienić kilka kąśliwych uwag pod swoimi adresami.
- Kiedy się obudziłam – podjęłam na nowo, żeby zapobiec dalszemu rozwinięciu kłótni. – byłam w jakiejś komórce. W podobnej, jakie tutaj są, tylko większej. Wiesz, w której nie można używać czarów. Ten łysy, jak mu tam… nieważne. Zasugerował, żeby się trochę mną zabawić. A ten drugi powiedział, żeby nawet nie próbował, bo uschną mu jaja.
Przerwałam, żeby reszta skończyła się śmiać. Mnie samą teraz również bawił tamten cały zbieg zdarzeń, choć dobrze pamiętam, że jeszcze wczoraj nie było mi wcale do śmiechu.
- Później wpadł Armand, rozwalił ich i zabrał mnie do siebie, żeby mnie trochę wyleczyć – dodałam, pokazując im dwie czarne plamy, jakby wypalone papierosem, na ramieniu. Byłby to ślady, które pozostawiły po sobie naboje z ciekłym srebrem.
Voldemort kazał Barty’emu zobaczyć, która godzina. Ten zerknął na zegarek i powiedział, że jest już kilka minut po północy.
- Idź już spać – zwrócił się do mnie. – Jutro jeszcze porozmawiamy.
Zaczęłam protestować, ale Czarny Pan ukrócił to stanowczym „bez dyskusji”. Kazał Armandowi mnie odprowadzić. Odesłał tez resztę, bo miał zbyt dużo pracy, żeby jeszcze zajmować sobie czas takimi. Nie dowiedziałam się, jacy są, bo Mistrz wypchnął mnie na zewnątrz.
Barty, który wyszedł ostatni, objął mnie w talii i odepchnął Armanda.
- Chodź, porozmawiamy – mruknął.
Spojrzał z podejrzeniem na wampira, ten jednak uśmiechnął się do mnie nieznacznie i zbiegł po schodach, kierując się z Mariusem do wyjścia.
Poszłam z Crouchem do jego pokoju. Oczekiwałam zastać tam Sharpey, jednak spotkała mnie miła niespodzianka. Nie było jej tam!
~*~
Zakończenie dziwne, niemniej jednak z tego rozdziału jestem zadowolona. Cóż, dziś mam po prostu lepszy dzień, nie wiem, czy to dla tego, że jutro mam tylko dwie lekcje, apel i wigilię klasową. I święta xD
Co do rozdziału, to chciałabym, żeby wszyscy zobaczyli to zdjęcie, które jest przy opisie tej ryby. Urocza, prawda? Śliczniutka po prostu xD Zakochałam się w niej normalnie. Nie no, bez przesady. Dedykacja dla Kicysławy :*
PS: Szablon świąteczny, jakoś tak mnie naszło, żeby taki zrobić xD
rosalie_hale_wampir@buziaczek.pl
OdpowiedzUsuń21 grudnia 2009 o 22:15
Pierwsza ?????
21 grudnia 2009 o 22:33
UsuńTak xD
nadine7@onet.eu
OdpowiedzUsuń21 grudnia 2009 o 22:15
Druga xD
nadine7@onet.eu
Usuń21 grudnia 2009 o 22:29
A ja jutro nie idę do szkoły. :POoch, rozdział świetny. xD Rybcia jest po prostu cuuuudna, a ja czekam, aż szablon załadujesz. :P Ty, Sharpey na serio nie było? oO Nie wierzę! Może się jej w końcu pozbył, hę? A ja wiem, co się stanie w tym pokoju, aha! xD A przynajmniej się domyślam… :PNo to Wesołych Świąt, jakbyś jeszcze nie zdążyła dodać notki i góry prezentów. xD :**
21 grudnia 2009 o 22:35
UsuńJuż się załadował xD Wiesz? Ooo, czyli z jasnowidzem mamy do czynienia. Więc podziel się z nami swoją wizją xD
~Nadine
Usuń22 grudnia 2009 o 08:37
Wybacz mi, moja droga… Moje wewnętrzne oko nie ukazuje wizji na zawołanie. Toż to nie bar szybkiej obsługi. Ano nie powiem, bo chcę poczekać i zobaczyć, czy to, o czym myślę, zdarzy się na pewno. xDTyy, śliczny szablon!
22 grudnia 2009 o 14:18
UsuńWg Eles. jest oczo*ebny xD
~Eles.
Usuń22 grudnia 2009 o 20:42
Wcale nie oczojebny. No, może prócz obrazka. O, jak miło, nie zapomniałaś kropki!
22 grudnia 2009 o 22:34
UsuńDla mnie obrazek właśnie jest w porządku, tylko tło strasznie jasne xD Przed Sylwestrem zmienię na coś „sylwestrowego” xD
21 grudnia 2009 o 22:34
UsuńBrawo xD
rosalie_hale_wampir@buziaczek.pl
OdpowiedzUsuń21 grudnia 2009 o 22:16
K8rwa, dlaczego mi się pod takim nickiem pokazało ?????
21 grudnia 2009 o 22:36
UsuńBo jesteś zalogowana na swoim blogu na onecie, dlatego podpisuje Cię e-mailem. Nie lubię tego, bo byłoby szybciej informować i linkować szablon, a nie, napierw dodać notkę, wylogować się, poinfomorwać, znów logować, etc xD
~Liz Schmitt
OdpowiedzUsuń21 grudnia 2009 o 22:22
Trzecia xD.
21 grudnia 2009 o 22:36
UsuńBrązowy medal xD
rosalie_hale_wampir@buziaczek.pl
OdpowiedzUsuń21 grudnia 2009 o 22:23
Żale…… jam jest Wiki-pedia jedyna rzetelna encyklopedia wiedzy…… czy jak to szło xD
~Liz Schmitt
Usuń21 grudnia 2009 o 22:25
Dowiedziałam się dzisiaj czegoś nowego, oprócz tego, że jedyne, co potrafię robić z greckimi literami to kaleczyć je. Wkuję to sobie do głowy, ale bez młotka; młotek być boleć xD.
21 grudnia 2009 o 22:40
UsuńMnie by się tam po grecku pisać nie chciało. Pisałam kiedyś po egipsku, w sensie że hieroglify xD Dobrze, że nie ujrzały one światła dziennego, bo byłby niezły ubaw xD
21 grudnia 2009 o 22:39
UsuńNooo prosze xD Więc mamy do czynienia z encyklopedią. W końcu ktoś się tu podpisze jeszcze wujek google xD
~alice.
OdpowiedzUsuń21 grudnia 2009 o 22:44
haha. xD Zgadzam się, ta rybka jest tak śliczna, że nie wiem co jeszcze o niej powiedzieć. xDDCzy ty musiałaś zakończyć w takim momencie? xD Ja tu chcę wiedzieć, o czym on chce z nią POGADAĆ, a tu? cdn. xDOgólnie, rozdział podobał mi się. ;]]o! i w końcu, Sharpey gdzieś wywiało, a nie ciągle koło Barty’ego kręciła się. xD
21 grudnia 2009 o 22:47
UsuńOoo, właśnie się zorientowałam, jak działa Was „system lubienia”. Jeśli Sharpey jest z Bartym, to go nie lubicie. A jak go nie ma, to lubicie. I jeszcze jest pytanie. Co się tam będzie działo xD Będę genialnym psychologiem xD
~alice.
Usuń21 grudnia 2009 o 23:17
haha. xD Jak bd potrzebowała porady, to się do ciebie zgłoszę. xD
22 grudnia 2009 o 14:18
UsuńDobrze myślisz xD
~alice.
Usuń22 grudnia 2009 o 19:14
Ile bierzesz za godzinę? xD
22 grudnia 2009 o 22:33
UsuńNie wypłacić się do emerytury xD
~alice.
Usuń22 grudnia 2009 o 23:13
kurde no, kiepsko. xD Mogłabyś dać jakąś zniżkę. xD
22 grudnia 2009 o 23:19
UsuńDobrze. Do końca studiów xD Ale to tylko po znajomości xD
~alice.
Usuń23 grudnia 2009 o 00:24
ehm, no dobra. xD to teraz tylko czekaj, kiedy się do ciebie zgłoszę! xD
23 grudnia 2009 o 08:59
UsuńJuż się boję, co usłyszę xD
~wiki-pedia
OdpowiedzUsuń21 grudnia 2009 o 22:46
Hahahahah!!!! Dzięki Frozen !!!!! Jam jest Wiki-pedia włdaca tego świata i wymiaru……ups……… chyba się rozpędziłam xDDD No rzeczywiśie dużo lepiej jest na operze xD Fajny szablon. Fajna rybka. Fajna notka. Wgl wszystko fajne.
21 grudnia 2009 o 22:48
UsuńWiesz, co by powiedziała pani Frau? Że nie ma takiego słowa, jak „fajna” xD Rybka mnie wprost zauroczyła, śliczniutka sweetaśna xD
~wiki-pedia
Usuń21 grudnia 2009 o 22:54
Bye, bye maszkaro.!!!!! xDDDDtaaaa rybka była słodziutka xDDD
~Monsmornia
Usuń21 grudnia 2009 o 23:19
Apokalipsa!!Rozdział jakiś taki inny.taki…nawet,nawet, ale tak jakoś pięknie(nie wiem czy to dobre słowo) to wszystko opisałaś ,że od razu humor mi się poprawił!!Medżik!!Życzę wszystkim wesołych świąt!!Rybka wprost piękna!!Ah…jakaż radosna wiadomość!Nie było plastika!Osobiście znam taką barbie i alleluja bo do Ameryki wyjechała i nie wróci!!Boże,tak się cieszę ,że musiałam się tym podzielić.:P.Jeszcze raz wszystkiego dobrego!
~wiki-pedia
Usuń22 grudnia 2009 o 12:17
Jak to przeczytałam to tez sobie pomyślałam o takiej meżik tenczy…….. ah….. xDDD
22 grudnia 2009 o 14:20
UsuńPrzez ten rozdział właśnie zrobiłam kolejny krok w moim i Sophie „związku” xD
~Olka
OdpowiedzUsuń21 grudnia 2009 o 23:52
Fajny rozdział i ładny szablon…….Ładna ryba.Czemu właściwie przypłyneła do powierzchni wody zimą? Czekam na ciąg dalszy.Pozdrawiam.
klaudia1009@autograf.pl
Usuń22 grudnia 2009 o 12:15
No tak… Szablon świątecznyZaraz będą święta, zaraz będą święta..’Ugh… nastrój mi się dziwny udzielił…
22 grudnia 2009 o 14:20
UsuńMnie się nie podoba trochę kolor tła, ale nie narzekam na szablon xD
~Eles.
OdpowiedzUsuń22 grudnia 2009 o 13:35
Nie podoba mi się notka. Zaczęła gadać z Barty’m, jakby byli najlepszymi przyjaciółmi … A wiesz, że ja go gorzej niż nienawidzę! A szablon … Kolory obrazka dają trochę po oczach i wydaje się rozmazany, ale jest ok xD.
22 grudnia 2009 o 14:15
UsuńTakie było zdjęcie. Prawda, że szokujące kolory? Mnie się podobają. I zauważyłam, że coraz częściej Ci się nie podoba to, co piszę i co robię.
~Eles.
Usuń22 grudnia 2009 o 20:39
Taki mam okres. Na święta zazwyczaj jestem o wiele bardziej wredna i pyskata, ale mnie to nie przeszkadza. A to, że powiedziałam, że mnie się nie podoba to źle? Wolisz, żeby ktoś skłamał a pochwalił? Ja już wolę krytykę. Zresztą, Twoja sprawa.
22 grudnia 2009 o 22:28
UsuńWolę, żeby ktoś powiedział mi delikatniej, że się nie podoba. Jestem załamana, więc daj mi już spokój. Pardon za ostre słowa, ale na prawdę jestem już zmęczona tym wszystkim (na dlr sobie przeczytaj w info).
~Eles.
Usuń23 grudnia 2009 o 11:39
Na dlr w info? Ja tam nic nie widzę, ale może to moja jakaś wada wzroku. I ja tam starałam się to zrobić jak najdelikatniej, ale ja delikatna jestem bardzo rzadko, więc nie dziwię się, że to tak nie wyszło ^^.
23 grudnia 2009 o 11:42
UsuńJuż nie ma tego info. Wczoraj było. Zawiesiłam dlr, w ogóle byłam wczoraj w podłym chumorze, bo ktoś mi usunął z folderu drzewo genealogiczne, które robiłam 1,5h. Ale odnalazłam kopię, więc jest już ok. xD
~kotka
OdpowiedzUsuń22 grudnia 2009 o 18:34
No i normalnie happy end! Aż mi brak słów. Po co ci bartemiusz? Wesołych świąt ;p
22 grudnia 2009 o 22:29
UsuńAle gdzie po co? xD
~Doska
OdpowiedzUsuń22 grudnia 2009 o 19:36
fajnie, ze wszystko sie dobrze skonczylo :) hmmm… a teraz juz wiem co Soph usluszy od Barty’iego :P fajna ta rybka, ale ja tam wole rekiny xD to dopiero maszyny…. szybka jestes w zmienianiu szablonow, ale jedno ci powiem – wszystkie sa zarabiste :) strasznie mi sie podobaja… jak je robisz?pzdr :*P.S. ja juz mam wolne :P
22 grudnia 2009 o 22:32
UsuńTeż mam wolnę. Nom, lubię robić szablony, gdybym miała trochę więcej czasu, to bym założyła szabloniarnię, albo bym się do jakiejś zapisała xD
dosia70@poczta.onet.eu
Usuń22 grudnia 2009 o 22:49
a moglabys mi zrobic 2 rzeczy? ja probowalam sie bawic photoshopem, ale mi nic nie wyszlo :(
22 grudnia 2009 o 22:53
UsuńDobrze, nie ma sprawy. Ja kiedyśtam, wieki temu, też się próbowałam bawić Photoshopem. I takie teraz efeky są mierne xD
~LOLa
OdpowiedzUsuń22 grudnia 2009 o 19:46
No i jednak coś przewidziałam! Między Sophie i Barty’m będzie happy and!
22 grudnia 2009 o 22:33
UsuńA może nie? xD
~Destruo.
OdpowiedzUsuń23 grudnia 2009 o 11:09
No, no, co ja tu widzę, Barty i Sophie? Interesujące, cóż się tam wydarzy…:D
23 grudnia 2009 o 11:31
UsuńNooo… można się tylko domyślać xD