Ktoś zapukał kilkakrotnie. Wymamrotałam jakieś zaproszenie.
- Słuchaj, siedzisz tylko w swoim pokoju – usłyszałam głos wuja. – Może być się na coś przydała i pomogła?
- Ty tu jesteś żywicielem, za ciebie twojej roboty wykonywać nie będę – mruknęłam.
Usłyszałam jego poirytowane prychnięcie.
- Nie przepracujesz się, wierz mi – odparł. – Zanieś tylko te książki Barty’emu.
Podniosłam się leniwie z fotela i wzięłam ten stos tomów. Voldemort powiedział, że Crouch jest w swoim gabinecie, żebym nie zawracała mu głowy, bo pracuje, po czym sam wydarł z mojej sypialni jakby ogień zobaczył.
Cóż, nie będę się z nim kłócić, w końcu i tak nie mam nic lepszego do roboty. W końcu, gdybym się odezwała, to zaraz bym usłyszała gadkę, że z tego co on robi, mimo że mnie się to nie podoba, to ja mam kasę, żeby ją wydawać. Chociaż zaraz… czy to nie on mi nie mówił, że za mało korzystam z naszego złota?
Książki nie były ciężkie, ale i tak zasłaniały mi widoczność. I to znacznie. Jakoś trafiłam na drugie piętro i wymacałam prawą ręką klamkę. Przekroczyłam próg bez trudu. Wychyliłam nieco głowę, żeby uśmiechnąć się do Barty’ego, ale wyszło na to, że lepiej by było, gdybym tego nie robiła. Uśmiech natychmiast spełzł mi z twarzy, a książki wypadły mi z rąk. Została tylko jedna, już zapomniałam, jaki miała tytuł.
Powtórzyła się scena sprzed kilku tygodni. Tyle że było znacznie gorzej. Na brzegu biurka siedziała odwrócona plecami do drzwi Sharpey Pail. Jej bluzka, przypominająca biustonosz, leżała na podłodze, jej właścicielka zaś obejmowała Barty’ego za szyję, całowała go, a on nie pozostawał jej dłużny. Zajął się jej szyją, podczas gdy ona odchyliła głowę do tyłu. W tej chwili mnie zobaczył.
- Sophie – wydał z siebie zduszony okrzyk.
Jego policzki pokrył rumieniec zażenowania. Kiedy się czerwienił, zawsze uważałam to za urocze, ale teraz po prostu odebrało mi mowę z wściekłości.
- I ty, Brutusie, przeciw mnie? – wyszeptałam przez łzy.
Odwróciłam się i wybiegłam z gabinetu. Crouch ruszył za mną. A więc to tak pracował… Nie dziwię się, że Śmierciożercy mają jakieś opóźnienia.
- Sophie! – zawołał.
Dogonił mnie bez problemu przy schodach.
- O co chodzi, dlaczego przyszłaś? – zapytał, chwytając mnie za oba ramiona, żebym nie mogła się mu wyrwać.
- Czarny Pan kazał ci dać kilka książek – odpowiedziałam. – Mówił, że, macie wszyscy dużo pracy… To tak pracujesz? Jak mogłeś! Tylko czekałeś, żeby ze mną skończyć! Czekałeś, aż noga mi się pośliźnie! Jak można uganiać się za takim pustakiem do budowy domów?!
Podniosłam książkę, która została mi w rękach i zaczęłam go nią obkładać. Okazało się, że była to jedna z powieści dziadka Anzelma.
- Przestań, uspokój się! – krzyknął zniecierpliwiony Crouch, zasłaniając twarz przed uderzeniami. Wyrwał mi tomiszcze i wyrzucił je przez poręcz schodów. – Między nami przecież wszystko skończone.
- Wiem – odparłam, dysząc ciężko. – Ale mogłeś wybrać każdą! Nawet Bellę, ba, SAPPHIRE! Przeżyłabym, gdybyś zaczął się spotykać z moją najlepsza przyjaciółką, ale z NIĄ?! Jej rodzina chce mnie zniszczyć, nie widzisz tego? Najpierw Ashley, teraz jej kuzynka!
Barty pokręcił głową. Zdawał się być całkiem spokojny i opanowany.
- Nie chodzi o to – powiedział. – Niedawno zrozumiałem. Niepotrzebnie tak na ciebie nakrzyczałem. Zrozumiałem, że ty jeszcze nie dorosłaś do poważnego związku. Jesteś dzieckiem. A Sharpey, mimo swojej „pustoty” jak to lubisz nazywać, jest kobietą i poważnie traktuje nasz związek.
Zabrakło mi słów. Ba, przez chwilę nie mogłam oddychać.
- Nie rozumiem, jak możesz – wyszeptała. – Chcesz przekreślić to wszystko, co nas łączyło?
Więcej nie dałam rady wykrztusić. Był to skutek szoku, jak i łez, dławiących mnie w gardle.
- Sophie, nie potrafię inaczej – rzekł Barty. – Jesteś niedojrzała, na razie zadowala cię takie tam „chodzenie” z kimś. Oczywiście, zmieni się to kiedyś, tak sądzę… Wiem, że sam też nie jestem bez winy, zabrałem ci dzieciństwo, przepraszam. Idź już, przygotuj się lepiej do szkoły i zapomnij o mnie.
Poczochrał mi włosy. Odtrąciłam jego rękę. Myślałam, że za chwilę eksploduję ze złości, żalu i poczucie niesprawiedliwości. Zbiegłam schodami na pierwsze piętro i zamknęłam drzwi do swojego pokoju zaklęciem.
A więc zawsze byłam dla niego tylko dzieckiem. Moje ciało w porównaniu z ciałem jego ukochanej było ciałem dziecka. Pewnie. Czym była dla niego moja twarz w porównaniu z wymalowaną, spieczoną w solarium twarzą Sharpey, moje niewykształcone jeszcze do końca piersi z wielkimi, nadmuchanymi balonami Sharpey? Za dziesięć lat będą wyglądać jak sflaczałe, pomarszczone rodzynki.
Ale co mnie obchodzi, co będzie za dziesięć lat? Przez ten czas może zdarzyć się wszystko! Barty może ożenić się z Sharpey (chyba że ona go wcześniej zdradzi z dwudziestoma przypadkowymi mężczyznami), oboje będą się starzeć, aż umrą, pozostawiając po sobie gromadę dzieci… a ja będę się temu przyglądać, cierpieć i przez resztę wieczności wspominać, jak to było, kiedy poznałam i utraciłam przez jedną głupotę miłość swojego życia…
Dopiero do mnie dotarło, że będę żyła, ile tylko będę chciała… Chciałam umrzeć teraz, ale jednak śmierć nie przychodziła… Dziwny mechanizm.
- I jak to jest poczuć się jak dziecko?
Drgnęłam. Była tam. Znów przyszła się ze mnie naigrywać.
- Powiedz mi – zeskoczyła z kamiennego stołu – jak to jest dowiedzieć się od osoby, którą kochasz, że jesteś dla niej głupiutkim dzieckiem?
- To… - zawiesiłam głos, bo zaczął mi drżeć okropnie. Nic nie mogłam już na to poradzić, więc dokończyłam. – To coś strasznie przytłaczającego… Nawet nie znam na to słowa…
- W takim razie witaj w klubie.
Usiadła naprzeciwko mnie. Zawsze wolała widzieć mnie całą, rzadko zajmowała miejsce obok mnie. Nie pamiętam, żeby tak kiedyś zrobiła.
- Przykro mi, że on cię tak potraktował – dodała.
- Wcale że nie – odpowiedziałam z goryczą w głosie. – Zostaw mnie samą, przyszłaś mnie podręczyć? Chcę zostać sama.
Claudia wzruszyła ramionami. Wiedziałam, że chciała dobrze, ale swoimi słowami, tymi pytaniami retorycznymi zdenerwowała mnie jeszcze bardziej.
Spuściłam głowę. Kiedy znów spojrzałam na miejsce, w którym siedziała, już jej nie było.
*
Odważyłam się wyjść dopiero późnym popołudniem. Po prostu chciałam coś zjeść, byłam o samym śniadaniu, i to dość marnym. Po prostu nadam czułam w sobie krew Mariusa. Szok, którego doznałam, znacznie osłabił to uczucie.
Wyszłam z pokoju. Zauważyłam Barty’ego i Sharpey, wychodzących z kuchni. Dobrze, że nie zdecydowałam się iść na obiad wcześniej. Chyba bym rozwaliła całą porcelanę w kuchni, gdybym ich tam spotkała.
Crouch pogrzebał w kieszeni, wyciągnął zaciśniętą w pięść rękę i otworzył ją. Wprost na jego dłoni wyrósł różowy kwiatek, tulipan zdaje się. Na początku, kiedy jeszcze w naszym związku wszystko było tak jak trzeba, robił takie same sztuczki dla mnie. Tylko nigdy nie dał mi różowego tulipana. Wiedział, że nie przepadam za tym kolorem. Zwykle dawał mi niebieskie róże.
A później wszystko się popsuło. I to jeszcze grubo przed moją… zdradą. Jakoś ciężko mi się to słowo wypowiada, nawet w myślach. Kiedy kochał się ze mną, nie wykazywał zbytniego entuzjazmu, a później mówił, że boli go głowa i żebym już sobie poszła. Może już wtedy zaczął coś „zauważać”?
Odepchnęłam od siebie tłoczące się jak szalone wspomnienia i minęłam „zakochanych” nawet bez zaszczycenia ich spojrzeniem.
~*~
Znów krótko, ale teraz nie przez brak weny, tylko czasu. Usiadłam przy komputerze zaledwie półtorej godziny temu, w tym dwadzieścia minut musiałam poświęcić na szukanie informacji na biologię. Mam nadzieję, że w miarę ciekawie wszystko przedstawiłam xD Dedykacja dla Nadine i jej babci telefonomaniaczki xD
~alice.
OdpowiedzUsuń1 grudnia 2009 o 22:21
1? xD
1 grudnia 2009 o 22:22
UsuńTak, aplauz xD
~alice.
OdpowiedzUsuń1 grudnia 2009 o 22:23
Ehh.. Ta Sharpey zawsze musi się gdzieś wpieeeprzyć! Dokładnie. ughhh.. jak ja jej nie znoszę! xD Pusta lala jakich nie mało na tym świecie. xD Zresztą.. Bartego też nie lubię i mam nadzieję, że Sophie zrobi coś, że będzie zazdrosny. xDD rozdział Bosski, mimo iż krótki! ;PP
1 grudnia 2009 o 22:29
UsuńNo pewnie, że musi, nie byłaby wtedy sobą, gdyby tego nie zrobiła xD Barty nie będzie musiał byś zazdrosny, coś innego się wydarzy xD
~alice.
OdpowiedzUsuń1 grudnia 2009 o 22:31
No to już nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów. xDD
1 grudnia 2009 o 22:33
UsuńI prawidłowo xD
~Olka
OdpowiedzUsuń1 grudnia 2009 o 23:37
Barty szybko sobie znalazł ‚nową’ dziewczynę….a dla Sophiefaktycznie było to szokiem jak zobaczyła że była nią Sharpey.Czekam na next.Pozdrawiam.
2 grudnia 2009 o 20:15
UsuńNo, jest dla niego wielkim pocieszeniem, wspiera go tak, że whohoho xD
~Jeanne&Savnay
OdpowiedzUsuń2 grudnia 2009 o 09:08
Faceci są do d**y. Zawsze znajdą ” odpowiedni” moment do pocieszania się. I dobrze Bartemu
2 grudnia 2009 o 20:16
UsuńNo, strasznie dobrze xD
~kicyslawa
OdpowiedzUsuń2 grudnia 2009 o 15:08
Po niesamowitej naprawie internetu nadrobiłam zaległości xD Barty, wybacz stary ale nie wiem co o Tobie myśleć już xD Stwierdzam, że jednak nie dane im było żyć długo i szczęśliwie, szczególnie zwracając uwagę na temperamet Sophie oraz jego…dziwny charakter? Zawsze wiedziałam, że pod tą wierną maską jest fan barbie :pniech Soph znajdzie sobie jakiegoś wammprira!! :D;]
2 grudnia 2009 o 20:22
UsuńFan Barbie Chyba Barbie’s fan xD
~kotka
OdpowiedzUsuń2 grudnia 2009 o 18:38
Idealnie! To moja wymarzona notka! Fajnie oddaje uczucia, a do tego ten przeklęty Bartemiusz ją zdradził! Ha! Wreszcie! Mi sie to podoba. Ale czemu nazwałaś go „miłością jej życia”? A teraz juz nieprzyjemniej: ten blog zaczyna przypominać romansidło, coraz mniej magii czuję w tej historii, rozumiem, że lubisz wampiry i wgl, ale np. dzisiaj Sophie mogła po prostu zaczarować książki, vindgarium leviosa. Ja chcę czary! Pozdrawiam :*
2 grudnia 2009 o 20:24
UsuńSłuchaj. Teraz nie ma magii, bo niedługo będzie jej aż w nadmiarze. Wiem, potępicie mnie za to, wszyscy, jestem tego pewna, ale niestety, nic nie mogę już zrobić, bo bym musiała resztę całej historii zmieniać, a na to najmniejszej ochoty nie mam xD
~Nadine
OdpowiedzUsuń2 grudnia 2009 o 19:19
Nie tylko moja babcia to telefonomaniaczka, FROZEN. xDWiesz co, zaczynam nienawidzić Barty’ego. Jak można być takim chamem?! Czy on… do kur.wowej du.py nie widzi, jak Sophie go kocha? I co ta piekielna Sharpay tam robi?! Według mnie z niej nie powinno prochu zostać, a co dopiero jej cała osoba wraz z cyckami jak bomby atomowe! Oj się wkurzyłam masakrycznie! Barty, jak Cię dorwę, to na strzępy rozerwę, kawałek po kawałku…Dziękuję za dedykację. xD Notka świetna. :PAch! A jednak, tak jak obiecałaś, dałaś moje słowa na tytuł rozdziału! Kiedyś, bardzo dawno temu przyrzekłaś, że to się kiedyś stanie. I „łiii”, doczekałam się! xDWybacz, że komentuję dopiero teraz, ale byłam pozbawiona internetu. :/:***
2 grudnia 2009 o 20:26
UsuńMoja babcia właśnie słucha radia maryja, a Twoja? He? xD Cóż, sądzę, że odnienawidzisz Barty’ego po rozdziale numer… hmmm, tak na oko… 217 xD Albo 216 xD
~Nadine
Usuń3 grudnia 2009 o 13:59
Ooo, a co się w nim stanie? Gadaj mi tu zaraz! xDNo moja babcia nie słucha radia maryja, ale za to należy do kółka różańcowego i codziennie zapier.dziela do kościoła na msze wieczorne xD Taka nachalność moim zdaniem jest gorsza, niż ateizm. ;]
4 grudnia 2009 o 16:53
UsuńAteiści na prawdę nie są ateistami, bo wierzą w coś, np. w takiego bożka jak telewizor, czy cóś. Tak mówi nasza katechetka xD
~Destruo.
OdpowiedzUsuń2 grudnia 2009 o 20:31
jestem pod wrażeniem.
2 grudnia 2009 o 20:44
UsuńCieszę się xD
~Elizabeth Schmitt
OdpowiedzUsuń3 grudnia 2009 o 13:14
Nie obraź się, ale się z lekka wkurzyłam, że wciskasz w usta Sophie słowa, z tego co wiem, G.J. Cezara. Ale notka fajna, żeby nie było xD.
4 grudnia 2009 o 16:54
UsuńTo nie są tylko jego słowa. Owszem, on je wymyślił, ale teraz się tak mówi xD
~Elizabeth Schmitt
Usuń4 grudnia 2009 o 17:01
Możliwe, ale nieźle dopasowane. Barty i Brutus są na B. Ale mój „mąż” jest Grekiem, dopiero teraz sobie to uświadomiłam. Sorry xD. Bierz ile chcesz [veni, vidi, vici] xD.
4 grudnia 2009 o 21:13
UsuńNo tak, w sumie racja xD
~carmen37
OdpowiedzUsuń3 grudnia 2009 o 16:12
Zdrada Barty’ego moim zdaniem to dla Sophie gwóźdź do trumny – pocałunek śmierci.
4 grudnia 2009 o 16:55
UsuńTak, będzie kiedyś taki rozdział pt. „Pocałunek Śmierci”, ale dopiero za wiele rozdziałów xD
~Eles.
OdpowiedzUsuń4 grudnia 2009 o 21:09
Ach, wróciłam! xDA tak do tematu, po krótkim wstępie – Ja na miejscu Sophie, już bym dawno zabiła Barty’ego. Ba, biłabym go, dopóki by się nie zesrał z bólu, bo tak mnie w.kurwił, że dostałam ku.rwiozy z fiksozą. Dosłownie xD
4 grudnia 2009 o 21:12
UsuńA wiesz, co ja zauważyłam? Że w żadnych książkach, filmach czy derialach nie idą do wc sie wypróżnić, chyba że w „kiepskich”. No, w hp i kf było napisane, że wychodził tylko do łazienki. Więc Barty by się nie zesrał xD
~Eles.
Usuń4 grudnia 2009 o 21:27
Więc bądź, oryginalna i niech Barty się zesra xD.
4 grudnia 2009 o 21:29
UsuńPrzerażasz mnie… xD
~Eles.
Usuń4 grudnia 2009 o 21:38
Jak wszystkich w swoim otoczeniu xD.
4 grudnia 2009 o 21:40
UsuńI dziwisz się? xD
~Eles.
Usuń4 grudnia 2009 o 21:41
Nie, mnie się to podoba xD
4 grudnia 2009 o 21:43
UsuńZa to mnie nie xD Ja sobie zażyczę, żebo Ela się zlała ze śmiechu albo strachu xD Jak tak zrobi, to Barty się posra xD
~zawiedziona~
OdpowiedzUsuń5 grudnia 2009 o 17:50
kiedy dodasz new?:(
5 grudnia 2009 o 19:16
UsuńDziś, podczas nauki fizyki wpadłam na cudowny, świetny pomysł xD
~Doska
OdpowiedzUsuń5 grudnia 2009 o 19:50
smutne… :( dlaczego zycie jest zawsze takie za-srane? jak nie urok to sraczka i tak w kolko Macieju… szkoda mi ich… naprawde szkoda… a i co to za jedni co sie bawia tymi pociskami? to mnie ciagle zastanawia… sorry, ze nie czytalam przez jakis czas, ale rozumiesz… szkola :-/pozdrawiam :)
5 grudnia 2009 o 19:57
UsuńNie czytać – rozumiem. Ja nie pisałam, bo szkoła. Oczywiście, każdy nauczyciel sobie myśli, że jego przedmiot jest najważniejszy. A takich przedmiotów mam ponad 14 O.o”