Usiadłam na zeschłych, wilgotnych liściach, kiedy już bardzo głęboko zapuściłam się w las. Dookoła mnie panowała całkowita ciemność, ale moje wampiryczne oczy, przystosowane do przebywania w ciemności, widziały wszystko bardzo dokładnie.
Usłyszałam trzask gałązki i odwróciłam się. Małe, włochate stworzenie zbliżało się do mnie powoli. Wyciągnęłam ku niemu ręce. Gloria wskoczyła mi w ramiona. Zanurzyłam twarz w pachnącej wiatrem, delikatnej sierści na jej karku. Przez chwilę chłonęłam ten zapach i ciepło. Na czole poczułam wilgotny język kotki.
Po moich policzkach znów popłynęły czerwony łzy, które Gloria zaczęła zlizywać.
- Zostaw – odsunęłam ją od siebie. – To jest zła krew.
Natychmiast usłuchała. Była posłuszna, jednak zawsze pełna swojej klasy i bardzo dystyngowana, jak jakaś bogata dama.
Nie mogłam spędzić tej nocy w Hogwarcie. Umarłabym, gdybym rano się obudziła, a do sypialni weszłaby Ashley po całej nocy nieobecności, aby się przebrać i poprawić nie do końca zmyty makijaż. Czyli innymi słowy nałożyć kolejną warstwę tapety.
Wstałam, wzięłam Glorię pod pachę i teleportowałam się. A właściwie, to próbowałam to zrobić. Napotkałam jakąś ścianę, ściskającą mnie ze wszystkich stron. Aha. To zaklęcie. Albo moja moc znów mnie powoli opuszcza. Za dwa dni wypadał mecz quidditcha, ale miałam to gdzieś. Nie będę robić jutro treningu. A jeśli reszta drużyny chce trochę poćwiczyć, to nie będę robiła im wyrzutów. A tak w ogóle, to nawet chyba nie zagram.
Teleportowałam się dopiero za czwartym razem. Pocieszające, że w ogóle udało mi się przełamać zaklęcie. Pojawiłam się w holu. Drugą pocieszającą rzeczą było to, że kiedy już nigdzie mnie nie chcieli, to zawsze miałam gdzie iść.
Weszłam po schodach i weszłam prosto do swojego pokoju. Ktoś chyba był tu niedawno, bo wszędzie był porządek. Ja osobiście byłam bałaganiarą, albo po prostu wolałam mieć w pokoju tak zwany „artystyczny nieład”. Źle czułam się w posprzątanych i wypolerowanych na błysk domach. Wszystko było tam nienaturalne i sztywne, trzeba było uważać, żeby nie nakruszyć na stół albo nie stanąć na dywanie w butach, żeby broń Boże nie zostawić na nim jakiegoś okruszka piasku. Wolałam, kiedy wszystko było normalne, jak w lesie. Nikt tam nie boi się, że rozdepta grzyba. Drzewo jak się przewróci, tak leży.
Dlatego uniosłam różdżkę i machnęłam nią w stronę różnych mebli. W mgnieniu oka udało mi się przeistoczyć królewską komnatę w pokój podobny do klasy, w której nauczał centaur Firenzo. Tyle że nie było tam drzew. Wszystkie meble pokrył mech, z sufitu zwieszały się teraz rośliny, a na podłodze rosłą trawa.
Podeszłam do szafy i przebrałam się w swoją koszulę nocną. Położyłam się na pokrytym mchem łóżku. Chciałam zasnąć, ale oczy nadal miałam szeroko otwarte. Przez okno, nie do końca zasłonięte kotarą z bluszczu, wpadało światło księżyca. Remus Lupin już niedługo zmieni się w wilkołaka… Czasami może to i dobrze, że jest się takim stworem. Szaleństwo, które cię wtedy ogarnia może być wytłumaczeniem tych wszystkich strasznych czynów. A kiedy jest się wampirem… Nic cię nie usprawiedliwi, chyba że żądza krwi, którą można pohamować. Ale potrafią to tylko wielkie wampiry, które otrzymały miano Starszych. Ale ukrywają się gdzieś, może nawet na Antarktydzie i nigdy nie podzielą się z nikim swoją tajemną wiedzą.
Leżałam tak bardzo długo, wpatrując się w ścianę. Przewracałam się z boku na bok i nawet wyobrażenie trumny nie przywołało cudownego odrętwienia, a później snu. Przed oczami nadal stała mi twarz Ashley Pail, wykrzywiona triumfalnym uśmiechem.
W końcu wstałam z łóżka, zapaliłam różdżkę i wymknęłam się z pokoju. Na korytarzu panowała ciemność. Weszłam do komnaty Voldemorta. Ale nikogo tam nie było, chyba że liczyć Nagini. Leżała przy dogasającym kominku, wpatrując się w ogień. Uklękłam przy niej. Usłyszałam cichy syk, a wąż położył łeb na moich kolanach.
- Jest już późno, mam rację? – zapytałam.
- Bardzo późno – zasyczała cicho.
- To nadal bardzo dziwne uczucie, kiedy mogę z tobą rozmawiać – mruknęłam.
- Ja rozumiem cię i bez tego, że jesteś wężousty – odpowiedziała. – Szukasz Toma, tak? Chciałabyś z nim porozmawiać?
- Nawet nie wiesz, jak bardzo potrzebna mi jest teraz jego obecność.
Sama nie wierzyłam w swoje słowa. Zawsze Czarny Pan bardzo mnie irytował. On wiedział lepiej i koniec. A kto mu się sprzeciwił, lądował w lochach. Jak Ollivander, na przykład. Ja bym jednak bardziej promowała takie hasło: kochasz – nie bij. A nie kochasz – lej, ile wlezie. Kto poszedłby na pierwszy ogień? Oczywiście, Ashley i jej kuzynka. Później Potter i reszta jego zwolenników.
Wstałam. Zawsze się zastanawiałam, czy Czarny Pan w ogóle śpi. Nie potrzebował tego z pewnością. Tak samo jak nie potrzebował jedzenia, tego domu… nawet ja nie byłam mu potrzebna. A jednak został ze mną, bez względu na słabnącą z każdym dniem moją moc.
Wyszłam na korytarz. Przez okna w holu nie przedzierała się nawet odrobina światła. Uniosłam wyżej różdżkę. Byłam pewna, że jest wielu w tym domu, którzy jeszcze nie śpią. I nie mam na myśli tylko tych pracujących. Na myśl mi przyszło, że tak naprawdę nie znam dobrze tego zamku, mimo że był on moim domem. Nie wiedziałam, gdzie sypia Glizdogon, ilu Śmierciożerców tu mieszka… Czy Stworek nadal pracuje w kuchni, czy jednak musi wykonywać głupie polecenia Pottera. I nie wiedziałam jeszcze wielu rzeczy. Wcale nie byłam taka mądra, jak powszechnie sądzono. Gdyby nie moje nadnaturalne moce i pokrewieństwo z najstraszniejszym czarnoksiężnikiem wszechczasów, to byłabym zwykłą dziewczyną. Może nawet nie znałabym Ghostów. W życiu miałam po prostu szczęście. Gdyby nie Armand, umarłabym jak zwykły śmiertelnik na jakąś mugolską chorobę.
Weszłam do pokoju, który odwiedziłam tylko raz w życiu. Nie paliła się tam żadna lampa. Zapukałam do drzwi i otworzyłam je. W pokoju paliła się tylko świeca, stojąca przy łóżku. Przyznam, że nawet w moim obecnym położeniu i nastawieniu do życia, ten widok wył dość zabawny i nieco nieprawdopodobny. Czarny Pan leżał w łóżku, nakryty kołdrą i czytał książkę. Kiedy zobaczył mnie w drzwiach, aż wzdrygnął się.
- Sophie! Co tu robisz? – zapytał.
- Mogę dziś spać z tobą?
- Dobrze – zgodził się. – Chodź.
Kiedy położyłam się obok niego, ten spytał:
- Ale wyjaśnij mi jedno. Co tu tutaj robisz? Zdawało mi się, że uczniowie Hogwartu powinni spać w szkole.
Wzruszyłam ramionami.
- Jedna z dziewczyn ma dziś urodziny i zrobiła imprezę – odpowiedziałam.
Voldemort zgasił świecę i położył książkę na podłodze.
- Nie lubisz imprez? – spytał. – Zdawało mi się, że lubisz.
- Lubię, ale… - skrzywiłam się lekko. – Zobaczyłam coś, co mnie zdegustowało. Nie chcę o tym rozmawiać.
Odwróciłam się na drugi bok. Usłyszałam skrzypnięcia materaca. Riddle odwrócił mnie twarzą do siebie.
- Mnie możesz zawsze wszystko powiedzieć – odrzekł. – Ale jeśli nie chcesz, to nie będę naciskać. Nie obrażaj się na mnie.
Objął mnie ramieniem i pocałował w czoło. Jakie to miłe. Może jemu naprawdę na mnie zależy? Może nie jest tak gruboskórny, jak wampiry? Zamknęłam oczy.
*
Następnego ranka chyba trochę zaspałam, bo kiedy otworzyłam oczy zauważyłam, że jestem sama w pokoju. Albo po prostu Voldemort wstał wcześniej. On zawsze był na nogach, kiedy go widziałam.
Wyszłam z pokoju. Na korytarzu jak zwykle na tym piętrze, nie spotkałam nikogo. Dojście do kuchni, żeby coś zjeść na śniadanie, zajęło mi kilka dobrych minut. Życie w takim domu może jest i dobre, ale czasami bardzo męczące. Wyobraź sobie, że bardzo chce ci się do kibla. A łazienkę masz w drugim końcu domu. Bez teleportacji się nie obejdzie, chyba że wolisz później prać gacie.
W kuchni natknęłam się na Stworka, podającego talerz ze śniadaniem Rudolfusowi. Kiedy mnie zobaczył, i on i skrzat pokłonili się nisko. Ja skinęłam tylko głową na znak, że widzę to i otworzyłam szafkę.
- Oczywiście – mruknęłam. – Standard. A zakupy to ja mam robić.
Jak zwykle, cała szafka konserw. Co to jest, że Śmierciożerca je lepiej niż jego pani. Czarny Pan musi szybko załatwić mi tą koronę.
Stworek szturchnął mnie w łydkę.
- Stworek zrobił też coś dla pani – powiedział i podał mi srebrną tacę.
- To takie miłe – uśmiechnęłam się nieznacznie. – Ale bardziej bym się ucieszyła, jakby ktoś dokupił porządnego jedzenia. Kto normalny żywi się przez cały czas konserwami? W końcu i ich wam braknie.
Usiadłam przy stole i zaczęłam jeść. Nie byłam głodna. Ale zjadłam, żeby nikt się mnie nie czepiał.
Kiedy skończyłam, poszłam do swojego pokoju się przebrać. Teraz, kiedy weszłam do środka, pomyślałam, że Voldemort dostałby ataku apopleksji, gdyby zobaczył, co zrobiłam z wystrojem tej komnaty. Zabiłby mnie. I tak już wystarczająco zdziera za wyżywienie tych wszystkich Śmierciożerców, którzy i tak nic pożytecznego na dłuższą metę nie robią.
Wzięłam z szafki książkę Anzelma i pogrążyłam się w lekturze. Ale ta euforia nie trwała długo. Ktoś zapukał do drzwi. Spokoju człowiekowi nie dadzą nawet na kilka minut. Będą dręczyć, aż zamęczą na śmierć.
Nie odpowiedziałam. Miałam nadzieję, że ów natręt odejdzie, ale nie. Wszedł do pokoju i zamknął za sobą drzwi.
- Rudolfus mi powiedział, że tu jesteś.
Mruknęłam na znak, że słyszę. Barty usiadł na brzegu pokrytego mchem łóżka.
- No, no – dodał. – Ładnie się urządziłaś.
- Przyszedłeś w jakiejś konkretnej sprawie, czy chciałeś mi powiedzieć, jak jesteś szczęśliwy z Pail? – spytałam. – Jeśli tak, to wyręczę cię. Też się cieszę twoim szczęściem.
Usłyszałam jego cichy śmiech.
- Przecież ja to robię z rozkazu Czarnego Pana – odparł.
Parsknęłam śmiechem.
- Tak. Ja też spałam z tobą z rozkazu Czarnego Pana – zadrwiłam, odwróciłam się do niego i wskazałam na moje lewe oko. – Jedzie mi tu czołg? Przestań, bo to się już nudne robi. Powiedz po prostu, że brak ci odwagi i jaj, żeby się ze mną spotykać, więc wybierasz łatwe i głupie dziewczyny. Bądźże facetem, Barty.
Powróciłam do lektury. Crouch milczał. Wątpię, aby się na mnie obraził. Może w końcu dostrzegł fakt, że jest takim samym gnojem jak Draco.
- Nie bież tego do siebie – dodałam beztrosko, nie odrywając wzroku od tekstu. – Jesteś jak Malfoy. Obiecujesz gruszki na wierzbie, a jak przyjdzie co do czego, to mnie wystawisz.
- Chciałem ci tylko powiedzieć, że postanowiłem zerwać znajomość z Sharpey – mruknął. – Ale skoro myślisz o mnie w taki sposób…
Usłyszałam, że kieruje się w stronę drzwi. Odwróciłam głowę w jego stronę.
- Czasu nie cofniemy, niestety – powiedziałam. – Już widziałam cię z nią. Mówiłam ci już. Kocham cię. Ale zawiodłam się na tobie. Wiesz, byłam pewna, że ty nigdy byś nie zrobił mi czegoś takiego, jak Draco. Myliłam się. Teraz czuję do ciebie… obrzydzenie. Nie rozumiem, co jest z wami. Jak możecie lecieć na takie puste laski, kiedy macie pod nosem samą prawą rękę Lorda Voldemorta.
Pokręciłam głową. Chociaż wątpię, aby moje słowa dały mu coś do myślenia. Mój wzrok przesuwał się po tekście, chociaż nic z niego nie rozumiałam.
~*~
Trochę krótko, ale mam nadzieję, że się podobało. I Sophie przespała się z Voldemortem. Może nie tak, jak by się tego niektórzy spodziewali, ale jednak. Mam nowy szablon na bohaterach, jak się podoba? A teraz idę pisać na Czwórce Hogwartu. I jutro znów szkoła xD
~xblackxdreamx
OdpowiedzUsuń6 września 2009 o 14:30
Haa. . teraz ja pierwsza… ;pp . No to sie dowiedziałam ze Barty nie ma jaj.. Hehe. xDD . Ale rzeczywiście jak mażna lecieć na tak puste lale jak te dwie „pindy” .. ;/ . Całusy. ;**
6 września 2009 o 15:17
UsuńNie powinnam tego tekstu dawać xD
~kicsyława
OdpowiedzUsuń6 września 2009 o 14:31
2!
~kicysława
Usuń6 września 2009 o 14:39
Voldemort pod kołoderką? Hehe, fajnie to musiało wyglądać xD A w sumie to już miałam nadzieję,że Soph odzyskuje moce, szczególnie po tej szklance ;D Do myślenia? Kurcze nie wiedziałam, że faceci myślą, co szczególnie było widać w sytuacji kiedy Barty zdradził Soph… Ja i tak mam za złe nieśmiertelnym, że nawet na chwilę nie wpadną do Soph i nie pogadają przy kawce… ;]
6 września 2009 o 15:21
UsuńChyba na szklaneczkę krwi. Najchętniej Ashley xD Wyobraź sobie Voldka w śpioszkach… xD
~kicysława
Usuń6 września 2009 o 15:27
Szklaneczka krwi, to za mało, beczkę ;] A co do śpiszków… To w misie czy serduszka? xD Nie no, wszyscy wiemy, że Voldemort woli wyścigówki :D
6 września 2009 o 15:54
UsuńNo coś ty, on woli rakiety kosmiczne xD
~Destruo.
OdpowiedzUsuń6 września 2009 o 14:40
kurcze nawet nie wiem co ci tu napsac, co do rozdziału. liczę na trochę pikanterii. bo wiesz, namietnosci nigdy nie za mało xD
6 września 2009 o 15:19
UsuńBędzie pikanteria, ale jeszcze niech sophie trochę popłacze xD
~kotka
OdpowiedzUsuń6 września 2009 o 15:13
Hmm, Sophie mając 16 lat śpi z wujkiem?! To coś dziwnego. A Voldek czyta, pewnie czarną magię. Barty’ego bym wysłała na miejsu Riddle’a by zdobył za niego np. saturna (w końcu, jak powoli zdobywa Ziemię, to może dla odmiany inną planetę). Faceta zmiażdży ciśnienie i „niestety” nie będzie nękał Sophie xD Myślę, że Dark Lady powinna dostać już korone jakiegoś Jagiellona. Szczerze, to myślałam, że już odzyskuje moc. Jeszcze bardziej się dziewczyna załamie. Daj jej koronę na prezent ;P
6 września 2009 o 15:19
UsuńJak się dziewczyna boi, albo czuje się samotna, to niech raz zanocuje u wujka xD Czemu nie xD Taa, albo Barty’ego „Czarna…” pochłonie. I koronę już na DA znalazłam xD
~Nadine
OdpowiedzUsuń6 września 2009 o 15:32
Bożż, Barty nie ma jaj *śmiech na sali* xDD Rozwaliłaś mnie tym xD I w końcu się Soph ‚przespała’ z Czarnym Panem ^^ Szkoda tylko, że leżała w jego łóżku. ;p Ale zawsze coś, hm?No tak, to ja idę zobaczyć, czy coś dodałaś na Czwórcę. ;p;**
6 września 2009 o 15:53
UsuńToć waidomo, że jaja ma. Sophie przecież z nim spała, to chyba wie, że ma xD Mówiłam. Niepotrzebnie ten tekst dawałam xD
ineskryszen@autograf.pl
Usuń6 września 2009 o 17:59
No Sophie to chyba wie najlepiej, masz rację. xD Ale to tak świetnie brzmiało. xDHahaa, rozbrajasz mnie, Frozen xD Mówię to już trzeci raz na tym blogu *chichot* xDNadine ;*
7 września 2009 o 14:47
UsuńWiem, nie tylko jestem zabawna, ale i błyskotliwa, do czego dodam też skromność xD
~Olka
OdpowiedzUsuń6 września 2009 o 16:18
Fajny rozdział.Sophie uświadomiła Barty’emu że zachował źle.(czyli jak każdy facet,najpierw bajeruje dziewczynę a potem ją zdradza).Czekam na next.Pozdrawiam.
7 września 2009 o 14:51
UsuńŹle się zachował? Nazywajmy rzeczy po imieniu, jak to moja pani od historii mówi. Barty nie ma jaj, a powinien xD Tzn, chodzi o to, że jest nieco zniewieściały xD
el_leo@onet.eu
OdpowiedzUsuń6 września 2009 o 19:32
No proszę, kogo my tu mamy :) Znasz mnie prawdopodobnie pod nieco innym pseudonimem. Ja sama jak zwykle spieprzyłam i urwałam kontakt. Ale wróciłam. I znów będę czytać i zapraszam również do siebie: http://www.el-leo.blog.onet.pl Wpadnij, może Ci się spodoba :) W starych czasach nie udało mi się Tobie przypodobać swym opowiadaniem. Kto wie… może teraz się uda? / Blair
7 września 2009 o 15:00
UsuńPotaram się czytać Twoje opowiadanie, jeśli tylko będę mieć czas xD I cieszę się, że wróciłaś xD
~carmen37
OdpowiedzUsuń6 września 2009 o 19:42
No cóż, właśnie dowiadujemy sie, że barty nie ma jaj. No ale trudno, w magii wszystko jest możliwe xD
7 września 2009 o 15:01
UsuńNo czemu musicie to brać dosłownie? To był najciekawszy tekst opowiadania? Mogłam więc tylko wypowiedź Sophie napisać xD
~Lady Morte
OdpowiedzUsuń7 września 2009 o 17:38
Fajnie :) Moja nauczycielka polskiego by mnie zabiła za to „Fajnie”. Powiedziałaby, że trzeba napisać „ciekawie” „interesująco”. Ale jest po godzinach szkolnych, więc mam ją głęboko w… poważaniu xD Okazało się że mam całkiem fajną nauczycielkę od anglika. A reszta jak zwykle. A! Dostałam swojego World of Warcraft i gram kiedy tylko mogę xD
7 września 2009 o 19:10
UsuńTaak, moja też by powiedziała: nie ma tkiego słowa jak „fajna” xD Pani Frał w „Włatcach Móch” też tak mówiła. I Czesio jej fajnie odpowiedział xD