Po wypadku z zielonymi włosami Ashley, którą Draco zaprowadził rozdygotaną do skrzydła szpitalnego, między mną a blondyną zapanowała wojna. I to dosłownie, bo ja nadal nie byłam syta drwienia z niej i wycinania jej głupich kawałów, przez co Malfoy jeszcze bardziej się na mnie wściekał. Powiedział mi, że Ashley bardzo ciężko przeżyła tą metamorfozę swoich włosów z blond na zielone i potrzebne jej było nie tyle co zaklęcie zmieniające, ale lekarstwa uspokajające. Dopiero Draco, jako rycerz w lśniącej zbroi, nadszedł załamanej królewnie na pomoc, która dzięki niemu odzyskała zdrowie psychiczne.
- Wiesz co, wydaje mi się, że ty bardziej wolisz tą idiotkę, niż mnie – powiedziałam mu, kiedy zrobił mi kolejną scenę, bo wrzuciłyśmy z Sapphire kilka karaluchów do porannej kawy panny Pail.
- Wydaje mi się, że wy jesteście bandą dzieciaków – powiedział Draco z goryczą w głosie. - A ona jest kobietą i jest trochę bardziej dojrzała.
Odwrócił się na pięcie i wyszedł z Wielkiej Sali, myśląc zapewne, że było to jego wielkie wyjście i że jego słowa zmienią moje uczucia do Ashley. Popatrzyłam na Sapphire, ona popatrzyła na mnie i obie parsknęłyśmy śmiechem.
- Tak, jest kobietą, jeśli chodzi o tapetę na twarzy – zadrwiła Sapphire.
- Wiesz, czasem sobie myślę, że Draco byłby bardziej pokorny, gdybym od czasu do czasu doniosła na niego wujowi – mruknęłam, obserwując, jak zamykają się za nim drzwi.
Jak się też szybko zorientowałam, zajęcia były dużo trudniejsze i wymagały o wiele więcej skupienia, co nie sprzyjało mojej psychice. Nie miałam zbyt wiele czasu, by szczerze pogadać z Draconem, bo musiałam wiecznie zakuwać na egzamin, czekający szóstą klasę następnego dnia, to z tego, to z innego przedmiotu. Często nie zjawiałam się na obiedzie, co, jak mi później zreferowała Sapphire, sprzyjało rozwojowi przyjaźni między Ashley i Malfoyem. Nie wydawało mi się, żeby ta bała się mnie, kiedy mnie nie było. Udawała chojraka, kiedy znajdowałam się w jej towarzystwie. Gdy znikałam, zadzierała dumnie nosa. Jej osoba chyba podobała się chłopakom, bo wkrótce Ashley zebrała całkiem sporą grupę jej wielbicieli. Mój plan chyba nie do końca się powiódł, bo ludzie, którzy wcześniej podziwiali mnie, teraz szukali jedynie towarzystwa Ashley Pail. Ale co mi po ich przyjaźni? Przecież to na kilometr widać, że chodziło im po pierwsze: o moje pieniądze, po drugie: o moją sławę, i po trzecie: o moje zdolności magiczne. Było jeszcze kilka innych punktów, ale kiedy ten trzeci zaczął się psuć, moja uroda przemijała każdego dnia coraz bardziej, a ja sama stałam się odludkiem, po co dalej się ze mną zadawać, skoro jest o wiele ładniejsza, ciekawsza i głupsza dziewczyna pod ręką?
Rok szkolny trwał już dwa tygodnie, a ja, jako kapitan drużyny, musiałam zorganizować głupi trening, żeby wybrać nowych ścigających, bramkarza i pałkarzy. Nie paliłam się do tego, ale fakt, że Harry Potter, kapitan drużyny Gryfonów już od dawna ma swoich zawodników, zmotywowało mnie trochę. Wywiesiłam więc ogłoszenie w salonie Ślizgonów, że chętni mają zebrać się na boisku do quidditcha o 16:00. Kiedy przyszłam tam na wyznaczoną godzinę, większość i tak się spóźniła. Pewnie musieli towarzyszyć Ashley w nakładaniu makijażu, który przeciągnął się tylko o dwie godziny. Ku swojemu zdziwieniu zauważyłam, że ona też stoi w grupie osób, którzy chcieli zdawać na ścigających. A może jeszcze staniesz w grupce pałkarzy, kochanie? Dostaniesz tłuczkiem w łeb i zmądrzejesz?
- Dobra, zaczniemy od tego, że ci, którzy nie biorą udziału w sprawdzianie, usiądą na trybunach, z łaski swojej – oświadczyłam, wskazując ręką w stronę ławek. Kilku pierwszoroczniaków zajęło na nich miejsca, rzucając mi zawiedzione spojrzenia. Podeszłam do Ashley, która chyba nie dosłyszała mnie, bo nadal w najlepsze rozmawiała z Draconem.
- Kochanie, powiedziałam, że trybuny są tam – zwróciłam się do niej. – Jeśli nie bierzesz udziału w sprawdzianie, zejdź mi z oczu.
Ashley tylko zachichotała, jak to miała w zwyczaju i odpowiedziała:
- Ale ja biorę udział w tym treningu. Chcę być ścigającym.
- A wiesz chociaż, gdzie jest początek miotły? – zapytałam. – Nieważne. Słuchajcie, zaczniemy od okrążenia boiska dookoła. To łatwe. Dobierzcie się po pięć osób i zaczynać.
W pierwszej grupie znajdował się mój brat z kolegami. Poszło im dość zręcznie, jednak jeden z nich spadł z miotły, kiedy tylko usłyszał gwizdek. W drugiej wystartowała Ashley, Draco i jacyś nieznani mi Ślizgoni. Ze zdziwieniem stwierdziłam, że ta pierwsza wie, jak usiąść na miotle! Och, ona wie, że na miotle siada się okrakiem!
Ale niedługo skończyły się sukcesy. Kiedy tylko zagwizdałam, a grupa odepchnęła się nogami od ziemi, wszyscy usłyszeliśmy trzask, a Ashley zawyła jak zraniony pies. Już pomyślałam, że złamała nogę albo skręciła kark, ale niestety. To był tylko trzask wyłamanego plastikowego paznokcia. Zauważyłam jego różowe szczątki na trawie. Ashley, ze łzami na policzkach, podniosła je i z krzykiem opuściła boisko. Parsknęłam stłumionym śmiechem i wysłałam kolejną grupę.
Po kilku godzinach moich nerwów, wkurzania się i wielu łzach [w tym poryczanej Ashley], udało mi się skompletować nową drużynę Ślizgonów. I pomyśleć, że przejmuję się takimi głupotami, jak szkolne zawody quidditcha… Na stanowisku ścigających umieściłam Dracona, Spirydiona i jakiegoś czwartoklasistę, bramkarzem została jakaś Emilia Gambon, a na pałkarzy doskonale pasowali Crabbe i Goyle. W końcu lata praktyki w tłuczeniu młodszych uczniów się przydaje…
- Poinformuję was o pierwszym treningu – powiedziałam do nich na koniec, bo czułam już, że gardło za chwilę mi wysiądzie i będę musiała gestykulować rękami. Nie chciałam słuchać smęcenia odrzuconych zawodników, po prostu wróciłam do dormitorium. I tak głowa bolała mnie już na tyle, że mogłabym przywalić komuś, kto pierwszy odezwałby się do mnie z pretensjami o wybór nowej drużyny. Buddo, kogo obchodzi, kto zagra na stanowisku obrońcy? Przecież to tylko gra w szkole, nie zapłacą nikomu za wygrany mecz i złamaną rękę. Chociaż w sumie… ja z chęcią bym zapłaciła komuś, kto złamałby rękę Ashley.
Któregoś ranka podczas śniadania, podczas sowiej poczty dostrzegłam dwie sowy, nadlatujące w stronę stołu Gryfonów, taszczące identyczne, prostokątne pakunki. Aha, Harry i Ronald właśnie dostali swoje nowe książki. Jestem jednak pewna, że ów magiczny podręcznik do eliksirów nie znajdzie się z powrotem w klasie Slughorna. Będę musiała kiedyś wypytać o to Pottera, ale nie teraz.
Czarna sowa zatoczyła koło nad stołem Ślizgonów i wylądowała na moim ramieniu. List, który trzymała w dziobie, upuściła na mój talerz, po czym z powrotem poderwała się w powietrze i odleciała. Koperta była niezaadresowana. Rozerwałam ją i wyciągnęłam list:
Sophie,
chciałbym, abyś przybyła dziś do mojego domu około szesnastej, mam ci coś do pokazania.
LV
List spłonął w mojej ręce, gdy tylko go przeczytałam. Czy Voldemort nie mógł mnie wezwać w naturalny sposób, przez dotknięcie Mrocznego Znaku? Gdzie podziało się to jego dziwne poczucie humoru? Może Ministerstwo Magii odnalazło jego siedzibę? Albo po prostu skończył się zapach w kiblu?
Jak Czarny Pan prosił, zjawiłam się u niego po szesnastej. Siedział jak zwykle na swoim tronie, coś pisał… może rozwiązywał krzyżówkę? Czy on kiedykolwiek gdzieś wychodzi? A może opuszcza tylko swój tron, kiedy idzie do łazienki? Dziwny człowiek.
- Jestem, jak chciałeś – powiedziałam.
- Okropnie wyglądasz, nie mów mi, że znów jesteś na diecie – powitał mnie, wstając z miejsca.
- Dziękuję za komplement – prychnęłam. – Tak się składa, że mamy odrobinę więcej nauki, niż w pierwszej klasie. Co chciałeś mi pokazać?
Czarny Pan objął mnie ramieniem i zaprowadził na piętro, gdzie znajdowała się biblioteka. Wszedł jednak do innego korytarza i otworzył najbliższe drzwi. Moim oczom ukazało się wielkie pomieszczenie, jakoś dziwnie oświetlone. Chwilę później zauważyłam, że kilka kroków od drzwi znajduje się basen. Nie wyglądał jak baseny mugoli. To z niego wydobywało się owe dziwne światło, jakby w wodzie ktoś zatopił kilka świec.
- Widziałam już kiedyś taki basen – mruknęłam. – Nie było go tu wcześniej.
- No nie, bo go zbudowałem – odparł Voldemort. – W końcu chcę, żebyś miała tu wszystko…
- A przenośną toaletę też mi kupisz? – spytałam.
- Zabawne – prychnął Riddle. – Zbudowałem go dla ciebie, na podstawie listu…
Urwał, czym natychmiast wzbudził we mnie ciekawość.
- Na podstawie listu? – zapytałam. – Od kogo? Widziałam już gdzieś taki basem. Z takim samym światłem, również z marmuru… przyszła tu ekipa remontowa i go zamontowała?
- To nieważne, i tak nie znasz – odrzekł Voldemort. – I jak ci się podoba?
- Jest piękny, jak wszystko tutaj – odparłam. – I równie obrzydliwie drogie. Myślisz, że dzięki temu zapomnę o Syriuszu?
- Taką miałem nadzieję.
To śmieszne. Moja noga w tym basenie nie postanie, jak Voldemort sobie chce, to dla kondycji może sobie tutaj pływać. Może też Glizdogon tu wpadnie i się umyje? Choć raz oszczędzi mi swojego żałosnego widoku i okropnego smrodu. Śmierdział jak kurz i śmierć, bo dużo czasu spędzał w lochu. Wolałam już siedzieć sama, niż przebywać w jego towarzystwie.
- Niestety, zawiodę cię – powiedziałam. – Mimo wszystko dziękuję, że ci tak zależy na moim samopoczuciu.
Objęłam go za szyję i pocałowałam go w policzek, jak niedawno Snape’a. Tyle że Voldemort aż za bardzo narusza moją prywatność, czym czasami irytuje mnie tak bardzo, że z chęcią utopiłabym go w tym basenie. Byłby to z pewnością zabawny widok, podobnie jak Draco bez włosów albo Czarny Pan z nimi. Ja proponowałabym mu fryzuję na hipisa albo czerwony irokez. Jednak są to tylko marzenia, które nie spełnią są raczej nigdy, tak samo jak powrót Syriusza do świata żywych.
~*~
Może zanudziłam, ale mam dużo zaległości do nadrobienia, no i kolega brata przyjeżdża za chwilę, więc muszę się streszczać xD Dedykacja dla Goni :*
~Lilly
OdpowiedzUsuń29 lipca 2009 o 12:15
1
29 lipca 2009 o 12:17
UsuńGratuluję xD
~Lilly
Usuń29 lipca 2009 o 12:25
fajny szablon, ale notka jeszcze fajniejsza…. ta plastik dziewucha złamała paznokcia? hahaha i w bek…. no i te fryzurki dla włodka…. a mam pytanie… czy Malfoy przypadkiem nie zakochał się w tej nowej blądynie…. i mam pomysł… niech Sophie zetnie jej włosy…. dopiero się „kobieta” załamnie…
29 lipca 2009 o 12:28
UsuńPewnie się zauroczył, jak większość jej FanClubu xD Ale zobaczysz w następnych odcinkach xD Napiszę jeden rozdział, w którym będę pisać w osobie Malfoya, chyba że się rozmyślę… xD
~Lilly
Usuń29 lipca 2009 o 12:31
fajnie by tak było „świat oczami Draco” dobry pomysł… i masz się nierozmyśleć xD
29 lipca 2009 o 12:35
UsuńNawet na tytuł pasuje… świat oczami Dracona xD Nieno, nie wiem, może się nie rozmyślę, zobaczę jak na to inni zareagują xD
~carmen37
OdpowiedzUsuń29 lipca 2009 o 12:51
2
29 lipca 2009 o 12:56
UsuńTeż gratuluję xD
~carmen37
Usuń29 lipca 2009 o 13:08
Nie rozmyślaj się z tego rozdziału – i tytuł też może być. Sorki, że tak długo nie komentowałam, ale o tym już niedługo u mnie xD
29 lipca 2009 o 22:41
UsuńSpoko, mnie np niedługo też nie będzie, bo idę na pielgrzymkę xD W tamtym roku też byłam, strasznie padało pierwszego dnia xD
~Eles.
OdpowiedzUsuń29 lipca 2009 o 13:27
O Boże, już mi się chce szczerze rzygać Malfoy’em xD. Już mam szczerze dość tego gugusia broniącego Pail xD. No, to pozdrawiam, czekam na następny i piszę rozdział do siebie, bo mam mało czasu xD.
29 lipca 2009 o 22:42
UsuńHehe, szczere xD Upierdliwy ten Draconek jest, kiedy tak swojej „narzeczonej” broni xD
~Eles.
Usuń30 lipca 2009 o 11:03
O tak, powinni się związać. Są siebie warci xD.
30 lipca 2009 o 11:07
UsuńTak, wielke mają, puste łby xD
~Eles.
Usuń30 lipca 2009 o 13:58
Nawet ten sam blond kolor włosów xD. Nie no, po prostu już mi słów brakuje, by opisać tą całą Ash. Nie istnieją takie słowa, które opisałyby, co o niej sądzę xD.
30 lipca 2009 o 17:09
UsuńSą słowa, które opiszą ich zachowanie. Idiotyczne xD
~Eth
OdpowiedzUsuń29 lipca 2009 o 14:27
Dziewczyno, popatrz krytycznym okiem na swoje opowiadanie. Stworzyłaś podręcznikowy okaz Mary Sue. To jest żałosne.
~Eles.
Usuń29 lipca 2009 o 15:02
Mary Sue? Żałosne? Może to nie mój blog, ale to ja Ciebie proszę – Jak już uważasz, że to opowiadanie jest „żałosne”, to może pokaż swoją twórczość, a tak poza tym, marysuizmu tutaj tak wiele nie ma. Jakbyś przeczytała wszystkie rozdziały albo coś z nich zapamiętała – nie powiedziałabyś tak. Mary Sue to może zajeżdżać główna bohaterka mojego bloga (cóż za szczerość ;o), ale na pewno nie z tego. Ta postać ma wady, i charakteru, i wyglądu, a to, że nie są one okazywane w każdym rozdziale, to raczej plus. Wolisz, żeby to się ona użalała nad tym jaka to ona brzydka, nieszczęśliwa, samotna i tak dalej? Mi osobiście czyta się lepiej opowiadania, na których tak nie jest. I mogę spokojnie stwierdzić, że to Ty tutaj wyrażasz żałosną opinię. A tak w ogóle, jak widać, większość osób tego w tym opowiadaniu nie zauważyło. Jak już coś krytykujesz, przynajmniej rozwiń swoją wypowiedź. No, to ja już wyraziłam swoją uwagę co do Twojego komentarza.
29 lipca 2009 o 22:55
UsuńMiłe, że moje opowiadanie ma „obrońców”, że tak się wyrażę. Nie czytałam tej książki, czy coś… powiem szczerze, słyszałam jedynie o tej Mary jakiejśtam, ale nie zetknęłam się z jej postacią w żadnej książce. Cóż, mnie osobiście dziwi to, że osoby, które nigdy nie były na tym blogu, wypowiadają się. Nie mam tu regulaminu, któryby głosił: „Jeśli tu jesteś, napisz coś w komentarzu”. Jeśli się komuś to opowiadanie nie podoba, to po co czyta? Dobrze, każdy ma swój gust, ale w tak ordynarny sposób nie musi się wypowiadać.
29 lipca 2009 o 22:57
UsuńJa patrzę krytycznym okiem i wiem, że to opowiadanie ma swoje wady, ale ma też zalety, jak wszystko, co Bóg stworzył. Każdego opowiadanie tak krytykujesz? Więc może podzielisz się ze mną swoim opowiadankiem? Chętnie przeczytam, i nie mówię tego z sarkazmem xD
~Lilly
Usuń30 lipca 2009 o 01:01
Frozen ja jestem po twojej stronie ale Mary Sue znaczy że postać jaką stworzyłaś posiada wyłącznie zalety. chcesdz to sobie tu poczytaj :http://pl.wikipedia.org/wiki/Mary_Suea tak pogóle jeżeli nie podoba się komuś ten blog to w prawym górnym rogu jest krzyżyk… można go przecież nacisnąć.
30 lipca 2009 o 08:45
UsuńTak, dokładnie, jak się komuś niepodoba, to nara xD Ja nikogo do czytania nie zmuszam xD
~Claudia
OdpowiedzUsuń29 lipca 2009 o 16:24
W sumie to szkoda, że Ash nie jest w drużynie, mogła by się skompromitować do końca. Chociaż nie, bo ślizgoni mogliby przegrać. Wspominałam już, że nienawidzę Dracona? Chyba kilkanaście razy, ale powtarzam dla lepszego efektu. W sumie to Voldzio w kąpielówkach to całkiem ciekawy widok. Próbuję sobie to teraz zwizualizować xD
29 lipca 2009 o 22:44
UsuńJa proponuję takie gacie, jak na hawajach w kwiatki, różowe lub pomarańczowe japonki, wianek hawajskich kwiatów i w drogę xD Dla odmiany może założyć taką spódnicę z liści, zapomniałam, jak się nazywa xD
~Eles.
OdpowiedzUsuń29 lipca 2009 o 16:54
Serdecznie zapraszam na nowy rozdział na http://www.corka-ciemnego-zla.blog.onet.pl Zachęcam do czytania i komentowania xD.
~Destruo.
OdpowiedzUsuń29 lipca 2009 o 20:00
Czyżby następny odcinek był o tym, jak Ash przykleja sobie tipsa? xD Nie no żartuję, oczywiście. Ty byś nam nie wyrządziła takiej psychicznej krzywdy prawda? Co do odcinka…Interesuje mnie to, jak sytuacja rozwinie się pomiędzy Draco, a Ash. Czekam na next. :*
29 lipca 2009 o 22:45
UsuńA czemu nie? Końcówka może być o Voldziu w jacuzzi xD
~Nadine
OdpowiedzUsuń29 lipca 2009 o 20:14
Nie powiem, pod koniec wybuchnęłam histerycznym śmiechem. Wyobrażam sobie Voldzia z czerwonym irokezem. xDDAle w sumie… Ashley mogłaby się znaleźć w drużynie. Chociaż nie, bo to by doszczętnie zniszczyło wizerunek Soph. xD
29 lipca 2009 o 22:49
UsuńNo pewnie, działoby się na boisku, jeszcze by się dziewczyny pobiły, poszarpały za włosy, Ashley odpadłyby przyczepiane końcówki i znów by się popłakała xD Skończyłoby się to szlabanem u Snape’a, podczas którego Ashley oddzielałąby zgnite gumochłony od dobrych, a Sophie by się poskarżyła wujkowi, który by przekupił Sevka awansem xD Nie ma to jak sprawiedliwość xD
ineskryszen@autograf.pl
Usuń29 lipca 2009 o 23:02
No nie mogę normalnie xD Weź nie dobijaj leżącego, Frozen xD O, patrz, powtarzam się! xDA, słuchaj, takie pytanko. Mogę w swoim opowiadaniu użyć imienia Spirydion, w przezwisku Spirytus? Bo mi się ono taaaak podoba… xDCzekam na odp. xDDNadine
30 lipca 2009 o 08:47
UsuńNikomu nie bronię, Spirydion to normalne imię, jak Weronika czy Gośka, jak chcesz, to urzyj, przezwisko ja sama wymyśliłam, bo mi się skojarzyło ze spirytusem, ale brzmi ono bardziej jak na skorpiona xD
~Nadine
Usuń30 lipca 2009 o 17:22
Dla mnie jest to nie całkiem normalne imię, ale co tam xD Ważne, że mi się podoba. ;pDzięki. xDD ;*
30 lipca 2009 o 20:38
UsuńMi też, dlatego je wybrałam dla milusiego brata Sophie xD
ineskryszen@autograf.pl
Usuń30 lipca 2009 o 22:55
Milusiego… ^^ Dobre sobie. xDNadine
31 lipca 2009 o 07:59
UsuńA wiesz, jakiego ja mam brata? On mnie nie będzie bił. On mnie opluje xD
~kotka
OdpowiedzUsuń29 lipca 2009 o 20:29
Fajna notka, ale nadal w tym smętnym klimacie. Sophie mogłaby się kiedyś roześmiać na całego! A Voldzio w plerezce, to byłby widok! Aha, zostałaś klepnięta na http://lilyanne-evans-huncwoci-i-reszta.blog.onet.pl/
29 lipca 2009 o 22:50
UsuńSophie by się roześmiała, jakby zobaczyła Voldzia w kąpielówkach xD I z kółkiem ratunkowym, takim dla dzieci xD
~Olka
OdpowiedzUsuń29 lipca 2009 o 20:40
Fajny rozdział.Biedna Ashley popłakała się,że złamał jej się paznokieć…..było się z czego pośmiać.Czekam na next.Pozdrawiam.
29 lipca 2009 o 22:51
UsuńNo tak, ale dla samej Ashley to tragedia… niemalże żałoba narodowa xD
~Claudia
OdpowiedzUsuń30 lipca 2009 o 10:45
Nowa notka na http://jedna-krew-dwa-oblicza.blog.onet.pl/ serdecznie zapraszam xD
~kicyslawa
OdpowiedzUsuń30 lipca 2009 o 12:23
AAA!! Zaraz dostane zawalu! Jak moja „ukochana” „Aszzzz” mogla zlamac paznokiec! Toc to takie okrutne i Draco’nskie!! (uczcijmy to wydarzenie minuta imprezy XD) A co do Draco to… Jeny, jakim on jest ciolkiem!! Normalnie sierota jakich malo, nie dosc, ze kiedpski z niego smierciozerca, to jeszcze z zajejbiscie mrocznej Sophie przerzuca sie na plastikowa dziewczna, ktora kupuje rozowe ciuchy w lumpeksie, ale mowi ze to markowe. Ale…Jednak jak sie tak zastanowic, to moze oni juz sie wcesniej poznali, kiedy to Draco tlenil sobie wlosy u fryzjera, a na krzesle obok niego Pal propstowala sobie wlosy XDSie dobrali.. Phi… Ale mam nadzieje ze Voldek sobie nieco przypomni o swoim sludze i karze mu ja zlikwidowac, albo nie, lepiej kazde sophie ja zlikwidowac, o tak lubie ta wersje ;DA ja chyba wiem czemu Glizdek sie nie myje, bo wtedy stracilby duzo kurzu i brudu na glowe, podeszwach butow itp, i bylby nizszy o kilka centymetrow :D
30 lipca 2009 o 12:28
UsuńNiektórzy ryczą ze śmiechu, czytając mój blog. Ja ryczę ze śmiechu, czytająt Twój komentarz. Draco tleni sobie włosy… ja bym napisała, że Ashley zobie dokleja kudły xD
~Lilly
Usuń30 lipca 2009 o 21:25
ciekawe jakby to było jakby na świecie zabrakło prostownic a fabryka farb do włosów się rozpadła…..
31 lipca 2009 o 08:00
UsuńDla mnie to nie byłby problem, dla Sophie też… ale dla Ashley… ona by przyszła ibłagała Sophie, żeby jej przefarbowała włosy xD Już nie ważne na jaki kolor. Byleby odrostów nie było widać xD
~Lilly
Usuń31 lipca 2009 o 13:19
no a Draco już nie wspomnę ;)
31 lipca 2009 o 21:52
UsuńDraco by chciał, żeby mu Sophie utleniła włosy xD
~Gorgie
OdpowiedzUsuń30 lipca 2009 o 15:04
Ty moje komentarze chyba zablokowałaś bo ostatnio nie pokazują się na twoim blogu chodz komentuje;( A co do notki ja polecam zemste na Sharpay w tej widzianej oczami Dracona i do tego Sophie ujawniłaby się z Bartym. Fajnie by bylo i to wszystko na imprezie w tym basenie;) W tej noci najbardziej podobała mi się tragedia na skale kryzysu światowego- złamanie paznokcia. Kiedy to czytałam to za brzuch się trzymałam ze śmiechu:)
30 lipca 2009 o 17:12
UsuńNie wiem, może używałaś słownictwa niecenzuralnego… czy coś. Nie wiem. Ale nic nie blokowałam xD Nom, taki kryzys… jakby jej brakło farby do włosów, to byłaby chyba jakaś skala światowa xD
~Gonia
OdpowiedzUsuń31 lipca 2009 o 00:41
Bardzo dziękuję za dedyk :* Wyobraziłam sobie Voldzia z irokezem xD musiałby to być niezapomniany widok xD ale czerwony zamieniłabym na różowy, wyglądałby bardziej… kobieco xD Podobało mi się, zwłaszcza ulubiona bohaterka większości czytelniczek – urocza blondynka Aszsz Pejl (tak się to czyta? :P) xD no i niezmiernie mnie raduje jej rozpacz z powodu złamanego paznokcia (ahh, jak my wszyscy kochamy tapeciary) czy zielonych włosów (swoją drogą strasznie słabe ma nerwy dziewczynka, skoro musiała brać środki uspokajające). Zastanawia mnie postawa Dracona – cóż takiego mu się stało, że zainteresował się Panną-Spójrz-Na-Mnie-To-Zatrzepocę-Rzęsami? Czyżby jego gust się wypaczył, czy to może sprawka tego, że Panna-Złamany-Paznokieć jest świeżym nabytkiem Hogwartu i po prostu nowością? Mam nadzieję, że Mój-Jedyny-I-Kochany-Blondynek przejrzy wreszcie na oczy, bo Sophie może nie jest idealna, ale w miarę inteligentna. Zrób z niej wreszcie grzeczną i dobrą dziewczynkę xD Plosieee :P Pozdrawiam serdecznie
31 lipca 2009 o 08:04
UsuńPail po angielsku znaczy wiadro, więc trafnie sobie nazwisko wymyśliłam? I czyta się jakoś tak… pei… nieważne. Draco po prostu cierpi chwilowo na zamroczenie czy coś…. jeszcze się otrząśnie, ale będzie już pewnie za późno xD
~Gonia
OdpowiedzUsuń31 lipca 2009 o 00:50
Tak sobie czytałam komentarze wcześniejsze, Eth i podobne, to muszę trochę racji jej przyznać: postać Soph jest wyidealizowana: skillmag, wampir, posiada moce, telekineza czy coś tam jeszcze… dużo tego jest, ale z drugiej strony postacie takie jak Mary Sue są idealne – dobre, miłe, itp. i tym się różni Sophie od tradycyjnego modelu wyidealizowanej postaci. Tak więc wiesz… nie piszę tu, by Cię krytykować, ale ogólnie może za dużo nakładłaś ‚dodatkowych’ cech do postaci Soph. Ale ja nie narzekam, czyta się to dobrze, więc będę czytać dalej :) Pozdrawiam
31 lipca 2009 o 08:08
UsuńWiesz, jeśli dokłądnie czytasz moje opowiadanie, do czego oczywiście Cię nie zmuszam, to wiesz, że Sophie jest TYLKO skillmagiem i wampirem. A w skillmagu się mieści to wszystko, już mi się nie chce wymieniać. I co do tamtego komentarza, to nie znam tej osoby, powiem tylko, że mogła nie powrónywać mojej Sophie do jakiejś japońskiej postaci, bo tak, brzmi to imię Mary Sue, czy jakoś tam, japońsko i mangowo. Nieznoszę mangi. I moje opowiadnaie, wiem, że ma wady, ale nie jest żałosne. Żałosny jest może Barry Totter, ta parodia Harry’ego Pottera, ale nie mój blog.
~Gonia
OdpowiedzUsuń31 lipca 2009 o 02:12
Poprawka: nie telekineza, bo chyba czegoś takiego nie było, ale sama wiesz, co Sophie umie: a umie bardzo dużo. Nie wiem, czy Cię tym pocieszę, ale wielu autorów zaczyna właśnie od marysuizmu, niekoniecznie specjalnie, ale to taka cecha początkujących pisarzy ;) Za przykład podają takich autorów jak Paolini (Eragon) czy Meyer (Twilight), a dobrze jest zobaczyć, na którym miejscu w rankingach są, jeśli chodzi o poczytność. Tak więc nie masz się czym przejmować (to znaczy i tak myślę, że się nie przejmujesz) i pisz dalej, ludziom się to podoba, a nigdy nie trafisz dokładnie w gust czytelnika. Mnie osobiście zarzucono, że piszę opowiadanie niezgodne z kanonem (że rzeczy które opisuję nie zgadzają się z tym, co jest w książce), a przecież nikomu nie obiecałam, że będę się trzymać faktów z książki, poza tym, jak ktoś napisał komentarz: gdybyś miała pisać zgodnie z książką, to lepiej to zostawić Rowling, bo ona to zrobiła najlepiej – nie cytuję dosłownie, ale przytaczam ogólny sens wypowiedzi ;) ale całkowicie się zgadzam. No, to tyle, się rozpisałam tak ogólnie… :P Pozdrawiam i jeszcze raz dzięki za dedyk :*
31 lipca 2009 o 08:11
UsuńTak, wiem co umię, w końcu to moja bohaterka. Ja nawet nie wiem co to za marysizm, czy coś, nie znam tej książki. Słyszałąm chyba gdieś kiedyś, albo widziałam w internecie to imię, ale nie mam pojęcia, kto to jest. I jeśli Twilight [nie wiem, nie czytałam ani tego, ani Eragona, ale o Zmierzchu trochę wiem] jest tym podpierany, to spoko, i pewnie jeszcze trochę skopiowany od mojej ukochanej pani Rice. Z resztą nie ważne, ja tam się trzymam książki, ale nie całkiem, co okaże się pod koniec xD